Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 30 czerwca 2019

[21] Paranoidalna: Blade pośladki i potworne zęby ~SadisticWriter


Mam wrażenie, że moje teksty z tego tygodnia są jakieś niemrawe. Może dlatego, że studia wyciągnęły ze mnie całą energię. Oby to się w najbliższym czasie zmieniło. Na razie jestem truposzkiem pisarzełem.
W Paranoidalnej blade poślady. Nie wiem, co tu się zadziało. Może Charm obaliła tequillę na spólkę z Niepohamowanym. Czy to dziwne, że widzę teraz przed oczami nagie pośladki swojego bohatera?

***
– Co ty tutaj robisz?
Zastanowiłam się nad tym chwilę, przykładając palec wskazujący do ust. To było naprawdę dobre pytanie. Miałam opowiedzieć prawdziwą wersję zdarzeń czy może nieco skrzywioną przez drobne kłamstewko? Prawda była taka, że Niepohamowany leżał w stołówce z pustą butelką tequilli w dłoni, więc jedyną osobą, która mogła go zastąpić jako nocny towarzysz lunatykującego Wyobrażalnego, byłam ja. Dobrze. Nie tylko ja mogłam to zrobić. Po prostu akurat ja chciałam to zrobić. Czy to coś złego? Dla Wyobrażalnego na pewno. Całą drogę oglądałam w końcu jego pędzące leśnym traktem nagie pośladki, które wraz z pogrążonym w głębokim śnie umysłem, upatrzyły sobie miejscie na dopełnienie nieświadomego zabójstwa.
Odwróciłam wzrok i bez słowa podałam mu spodnie oraz koszulkę. To bardzo ciekawe zjawisko, że zawsze podczas swojego lunatycznego stanu gubił ubrania. Zastanawiało mnie, jaki był tego symbolizm. Może jego umysł chciał poczuć się wolny? Albo Blaven tak naprawdę nie lubił chodzić ubrany, tylko nie chciał się do tego publicznie przyznać.
W przeciągu kilku sekund mój kolega ubrał się w podarowany mu zestaw ciuchów. Powinien się cieszyć, że zdążyłam zabrać z jego pokoju normalne ciuchy. Niepohamowanemu czasem się nudziło, więc wymyślał mu różne dziwne stroje. Raz była to przykrótka piżama w pandy jedzące bambusy, innym razem kostium dorodnego kawałka pizzy zdobionego salami. Na samo wspomnienie tego lekko się uśmiechnęłam. Wyobrażalny wziął to najwyraźniej za kpinę. Jego blade policzki były już tak czerwone, że z powodzeniem mogłabym na nich usmażyć jajecznicę; ewentualnie ją spalić, ponieważ potencjalna patelnia zapowiadała potężny wybuch wulkanu. Wyobrażalny rzadko okazywał uczucia, ale najwyraźniej niewiarygodnie go wkurzałam.
– Czego się głupio cieszysz? – warknął przez zaciśnięte zęby, zapinając chaotycznie koszulę w kratę. Widząc jak nieporęcznie to robi, nie mogłam się powstrzymać od poprawienia go. Nie miałam problemow z bliskością, była dla mnie czymś normalnym, za to Wyobrażalny nie bardzo popierał moje wyzwolone działanie. Kiedy chwyciłam za guziki i je odpięłam, spojrzał mi w oczy z takim przerażeniem, jakby myślał, że lada moment go zgwałcę. Zdecydowanie wystarczyło mi dzisiaj patrzenie na jego blade półdupki trzęsące się w rytm wygrywany przez szeleszczące krzaki.
– Jesteś trochę jak dziecko, Blave – powiedziałam z uśmieszkiem.
Kiedy już skończyłam, przerażony chłopak mnie odepchnął.
– Nie dotykaj mnie bez pozwolenia. – Jego szare oczy zwęziły się ja u węża, który był gotowy na zaatakowanie potencjalnej ofiary. – Poradziłbym sobie.
Uniosłam ręce w geście poddania. Byłam niewinna i nie zrobiłam niczego złego.
Blaven odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Chrząknęłam za nim, ale ten słaby gest nie zwrócił jego uwagi choćby w najmniejszym stopniu. 
– Blave, wyjście z lasu w tamtą stronę.
– Zamknij się. I nie mów do mnie po imieniu – syknął przez zaciśnięte zęby, a potem zmienił kierunek, nerwowo mnie wymijająć. Mały włos, a dostałabym od niego z łokcia.
Zazwyczaj bywałam spokojną osobą, ale nie podobało mi się jego zachowanie. Nie zrobiłam mu krzywdy. Przyszłam tutaj, bo nie chciałam, żeby coś mu się stało, a po lesie pałętało się mnóstwo Szwendaczy. Był dla nich niesamowicie łatwym i wybornym kąskiem.
 Wzięłam głęboki oddech, a potem do niego dobiegłam.
– Wiem, że jesteś zawstydzony, bo oglądałam cię nagiego, ale to nic złego, wiesz? Starałam się nie patrzeć na twój tyłek, przysięgam. Poza tym jest całkiem zgrbny, więc nie masz się czym przejmować.
Moje odważne słowa najwyraźniej mu się nie spodobały. Czasem zachowywał się jak nastolatek z poważnymi emocjonalnymi problemami. Spojrzał na mnie i wydał z siebie zwierzęce warknięcie, które miało oznaczać, że jeszcze chwila, a naprawdę rzuci się na mnie z zębami. Przyspieszył krok, przez co musiałam za nim biec. Był wyższy niż ja, miał długie nogi, więc byłam zmuszona wykonać więcej ruchów niż on.
– Jak tak ci to przeszkadza, w zamian mogę pokazać ci swój tyłek!
Chyba nie powinnam sobie z niego żartować. Kiedy to usłyszał, stanął jak wyrty i znieruchomiał. Może szukał jakiegoś ostrego przedmiotu, którym mógłby mnie rzucić? A może zastanawiał się nad propozycją? Całe życie spędził w Instytucie Badań  Parapsychologicznych Przypadków, więc wątpiłam, aby kiedykolwiek na swoje własne oczy zobaczył nagą kobietę. Jeżeli już to w gazetach, które musiałby mu wepchnąć przed nos Niepohamowany – kiedyś mi wytłumaczył, że chciał wyedukować młodszego kolegę, aby przyzwyczaił się do zwyczajnego, człowieczego życia, wychodziło to jednak z różnym skutkiem.
– Blave, żartowałam. – Westchnęłam ciężko i zrównowałam się z nim. Spojrzałam w jego zastygły profil, zastanawiając się, czy to na pewno moje słowa tak go osłupiły. Dopiero kiedy podążyłam jego wzrokiem, dostrzegłam, w co się tak uparcie wgapiał. Szwendacz. Stał kilka metrów przed nami i uważnie się nam przyglądał. Na wszelki wypadek chwyciłam Wyobrażalnego za dłoń. Szwendacze się mnie bały, więc nie powinien nas tknąć, jeżeli będziemy trzymać się razem.
Blaven spojrzał na mnie z jeszcze większym przerażeniem niż na smolistego potwora o czerwonych oczach. Widocznie mój dotyk przerażał go bardziej niż perspektywa tego, że za chwilę mógł zginąć. Dlaczego mnie to nie dziwiło? Ze Szwendaczami miał do czynienia częściej niż z ludźmi – na co dzień słyszał w głowie ich głosy.
– Powinniśmy się stąd ostrożnie wycofać – powiedziałam cicho, ściskając mocniej jego dłoń. Czułam, że chce się uwolnić z mojego uścisku. – Może być ich tutaj więcej. Dasz rady biec?
Wyobrażalny nawet nie skinął głową. Spojrzał wprzód i wyprostował plecy, jakby się najerzył. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Naprawdę dziwnie się zachowywał, co oczywiście nie było niczym nowym, raczej… niepokojącym. 
– Zęby.
– Co? – Spojrzałam na niego zdezorientowana.
– Szwendacze nie mają zębów. – W momencie, kiedy to powiedział, potwór przypominający płynący cień zerwał się do biegu. Kiedy wyszczerzył na nas swoje ostre zębiska, zdałam sobie sprawę z tego, że Blaven miał rację. Szwendacze nie miały zębów. Czy to oznaczało, że mógł pożreć również mnie? Cholera.
Zanim warczące monstrum odgryzło głowę sparaliżowanemu Wyobrażalnemu, pociągnęłam go za rękę w stronę siedziby Amerykańskiego Stowarzyszenia Niezidentyfikowanych. 
– Musiałeś dzisiaj zabijać kogoś po drugiej stronie lasu?! – krzyknęłam w tył.
– Nie mam na to wpływu! – odkrzyknął zbulwersowany.
– Następnym razem  poproszę twoje pośladki, żeby skierowały się w bezpieczniejsze miejsce!
– Nienawidzę cię, Charmaine!
Zamrugałam zdziwiona oczami. Pierwszy raz nazwał mnie po imieniu. Czy to był jakiś nieświadomy progres poczyniony w nerwach? Jeżeli tak, muszę go częściej denerwować.
Posłałam mu przez ramię miły uśmiech, na co najpierw zareagował zdziwieniem, potem przybraniem złej miny, spojrzeniem w bok, a ostatecznie cichym prychnięciem. Oczywiście nie zabrakło również pomidorowego odcienia, który oznaczył okrągłe, chłopięce policzki.
Cóż, przyjaźń często zaczynała się od wymowienia czyjegoś imienia.   

4 komentarze:

  1. Witam serdecznie troposzka pisarzela 😊 dobrze że udało ci się napisać teksty na ten dzień mimo zmęczenia.

    Zawsze gubi ciuchy podczas lunatykowania? Przypadek? Nie sądzę 😊
    Rozbawiła mnie gonitwa bladych pośladków, ale faktycznie wyobrażalny coś nadwrażliwy jest.
    Nie do końca wiem jeszcze skąd się wzięły te ich nazwy ( pseidonimy?) Bo przecież imiona własne także mają. Czy oni je dostali w tym ośrodku badań czy już poza nim?

    I jest cień z zębami na wieszchu. Już myślałam że to się źle skończy dla nich obojga.

    Tekst był dobry, nie powinnaś mieć sobie nic do zarzucenie 😆



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie! Dostali pseudonimy w tym stowarzyszeniu. Początkowo obowiązywał tam zakaz używania swoich imion, ale oczywiście ten zakaz został złamany :D.
      Dziękuję! Cieszę się, że choć trochę się podobało. Ale wiesz, jak to czasami bywa. Autor sobie największym krytykiem >D!

      Usuń
  2. Hej :)
    Wiesz, że darzę Paranoidalną olbrzymią sympatią (największa w tym zasługa R, ale uwielbiam całą brygadę), nie mogłam więc pominąć tego tekstu.
    I dobrze zrobiłam, że go przeczytałam, bo dawka śmiechu, jaka mi towarzyszyła mi podczas lektury, pewnie pozwoli mi żyć trochę dłużej (bo śmiech to zdrowie, prawda?) ;)
    Świetne opisy. Lubię Charm w takiej trochę wrednej wersji. Fajnie, że ma charakterek i potrafi powkurzać. Tylko dlaczego przyniosła normalne ciuchy? Ja bym Wyobrażalnemu przyniosła onesie jakiegoś zwierzątka (ale nie sarenki, bo ta już zajęta!).
    Ach, przyjemne to było. I z humorem, i z akcją, i z informacją o kolejnym zabójstwie. Wszystko, co mówi o tej serii, jest tu zawarta. I to pomimo tego, że stałaś się truposzkiem pisarzełem. Brawo!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, onesie sarenki jest tylko jedne <3. Ja to bym w sumie też najchętniej Arató i Nico ubrała w takie onesie. Arató dobrze by się sprawił jako panda XD. Ty też to widzisz?! W sumie po co robić sesję w prawdziwych ciuchach naszych gastro chłopców, skoro można zrobić im sesję w onesie?! >D Gruba rozkmina. Ekhm, a co do normalnych ciuchów, to pewnie Charm uznała, że nie będzie taka jak R. i nie przyniesie Blave'owi kolejnego śmiesznego wdzianka XD. I tak mu się już za bardzo naraża.
      Dziękuję <3

      Usuń