Bohaterka po raz pierwszy
pojawiła się w poprzednim projekcie w tygodniu 44,
ponownie w tygodniu 80.
Ich znajomość nie jest potrzebna – też mają w sobie jakąś
tajemniczość – ale mogą trochę rozjaśnić kilka rzeczy. Po przeczytaniu tematu postanowiłam do niej powrócić,
bo wiem, że zyskała sympatię, do tego wydaje mi się, że dla mnie samej może być
czasami odskocznią od innych serii, jakie tworzę.
Witam więc Dziewiętnaście tutaj, mam nadzieję, że szybko nie będzie chciała stąd uciec.
Witam więc Dziewiętnaście tutaj, mam nadzieję, że szybko nie będzie chciała stąd uciec.
Dios,
jakie to było wkurzające. Tak bardzo chciałam robić to, do czego mnie powołano,
do czego mnie stworzono, ale nie mogłam, bo od razu zostałabym namierzona, a
moi przełożeni nie byli tacy fajni jak Samuel L. Jackson, nie cackaliby się ze
mną, a od razu zabili, nie dając szans na jakiekolwiek wyjaśnienia. Toteż
musiałam zachowywać się jak zwykły człowiek, a to strasznie działało mi na
nerwy. Strasznie trudno walczyło mi się z moją własną naturą, ale musiałam to
robić, by przeżyć.
Będąc stale na celowniku, musiałam też zamienić się w ducha. Przeszkadzało mi to w realizacji własnych planów, ale dzięki wskazówkom, jakie dostarczył mi Henry – to była ostatnia dobra rzecz, jaką dla mnie zrobił, nim zasłużył na miano zdrajcy i zginął z mojej ręki – udało mi się wpaść na trop. Podążyłam za nim i oto dotarłam do celu. Dotarłam do jedynej osoby, która mogła mi jeszcze pomóc. O ile nie przeszła na stronę zła.
Nie potrafiłam od razu zapukać do drzwi, obok których stała donica z martwą, ususzoną różą. Przykre, że spotkał ją taki los; pewnie w rozkwicie była niezwykle piękna. Ale skoro tak skończyła, jak mógł wyglądać ten, do którego przyszłam?
Nie mogłam o tym myśleć, bo to zabiłoby esztę nadziei, jaką jeszcze w sobie nosiłam. Może i świat zmierzał do tego, by już niedługo nosić miano postapokaliptycznego, ale moje życie nie. Musiałam o nie walczyć, a osoba po drugiej stronie drzwi była moją ostatnią deską ratunku, bym mogła żyć. Zdobyłam się więc na odwagę i zapukałam.
Nie spodziewałam się, że otwozy tak szybko. A wystarczyło tylko kilkanaście sekund, bym po dwóch latach znowu stanęła z nim twarzą w twarz. Z kimś, kogo nie znalałm zbyt dobrze, a z kim od początku czułam niesamowitą więź. Tylko nie wiedziałam, czy on też.
Wyglądał tak samo, dokładnie tak samo, jak przy wyjściu z instytutu, gdy widziałam go po raz ostatni. Kędzierzawe, czarne włosy opadały mu na jasne czoło, prawie wpadały do błękitnych oczu. Wysoki, wyspotowany, choć jak dla mnie zbyt szczupły. Znajomy. A tego mi ostatnio brakowało – kogoś lub czegoś znajomego.
– Ocho – wyszeptałam, a on uśmiechnął się delikatnie.
– Cześć, Dziewiętnaście. Miło, że jesteś. Wejdź.
Odsunął się i przepuścił mnie w drzwiach. Weszłam do mieszkania, rozglądając się wokół. Jeszcze nigdy nie do tej pory nie widziałam, by ktoś miał tuż pod sufitem zrobione ornamenty, a właśnie ten zespół motywów zdobniczych został zastosowany w tym lokum. Wyglądało to niesamowicie, aż nie mogłam oderwać wzroku od ich kwiatowych wzorów. Do tego westchnęłam z zachwytu. Aż zapomniałam, że tak potrafię.
Mężczyzna przystanął obok mnie.
– Dają świetny efekt, prawda?
Pokiwałam głową na znak zgody.
– Tak, są przepiękne.
– Dzięki, ale to nie jest główny pokój. Chodź za mną.
Ocho był jedną z niewielu osób, które dazyłam szczerym szacunkiem i wobec których zawsze byłam posłuszna. Kiedyś to grono było znacznie większe, ale okazało się, że niektórzy na to nie zasługiwali. Na życie zresztą też nie.
Przeszłam za nim do następnego pomieszczenia i aż zamarłam, stając w progu. Czego jak czego, ale tego w ogóle się nie spodziewałam. W dodatku nie miałam przy sobie żadnej użytecznej rzeczyna wypadek, gdyby mnie zaatakował. Zaklęłam w duchu, nawet nóż zostawiłam w samochodzie. Cholera jasna.
– Witam cię w moim gabinecie, Dziewiętnaście – oznajmił, rozkładając na bok ręce i udając, że jest Tonym Starkiem. – Podoba ci się?
Przełknęłam ślinę, czyniąc krok do przodu i rozglądając się wokół. To nie było to, czego oczekiwałam.
– Wiesz, że normalni ludzie nie mają pokoju pełnego broni, prawda? – zapytałam oszołomiona.
Na każdej ścianie wisiała stal z rękojeścią. Kolekcja liczyła co najmniej kilkaset sztuk. Wystarczająco dużo, by zbudować własny Żelazny Tron i nikomu go nie oddać w żadnej wojnie.
Ocho zerknął na mnie.
– Żeby była jasność, każdy z tych mieczy uratował mi życie chociaż raz.
Pewnie i tak było, w końcu nie wiedziałam, co się z nim działo przez ostatnie miesiące, mógł wdać się przecież w jakiś większy konflikt. Moją uwagę przykuł przedmiot zawieszony tuż obok jedynego okna w gabinecie.
– A co z tamtym pistoletem? – Może to nieładne, ale wskazałam w jego stronę palcem.
– Ach, to? To dla dekoracji. – Kątem oka zauważyłam, że wzrusza ramionami. – No wiesz, by nieco ocieplić wizerunek.
– Dość marny skutek – wydałam opinię, choć jednocześnie poczułam zazdrość. Kolega mógł szczycić się niezłą kolekcją noży na ścianie, gdy wszystkie noże, jakie ja posiadałam, to te wbite mi w serce przez innych ludzi i tej jeden porzucony w samochodzie. Tych pierwszych noży w żaden sposób nigdy się nie pozbędę.
Czułam na sobie wzrok Ocho, odwzajemniłam jego spojrzenie.
– Co cię do mnie sprowadza? – zapytał. – Fakt, spodziewałem się ciebie, od kiedy usłyszałem o śmierci Henry'ego... Swoją drogą nieźle go załatwiłaś... Ale dzisiaj chciałem ugotować zupę na cały tydzień, by mój współlokator nie głodował, i posprzątać, a tym czasem widzę ciebie. Dlaczego tu jesteś?
Wydawało mi się, że nie wiem nie byłoby najlepszą odpowiedzią, ale naprawdę nie byłam pewna, dlaczego tu zawitałam. Po prostu po kilku dniach śpiących ucieczek obudziłam się na plaży gdzieś w Anglii z myślą, że potrzebuję pomocy, a ten mężczyzna jest jedyną osobą, którą mogę o nią poprosić.
Mówię o tym koledze, a on marszczy czoło. Nie był zbytnio zachwycony, ale nic nie mówił. Nie osądzał, ale też pewnie swoje myślał.
– Dobra, okej – odezwał się po dłuższej chwili milczenia. – Rozumiem, że w tym momencie czujesz się zagubiona i samotna, ale dlaczego zwracasz się do mnie? Co z twoimi kolegami z oddziału? Z dowódcą? To do nich powinnaś się zwrócić w pierwszej kolejności, nie do mnie.
– Ale ich już nie mam – odpowiedziałam i zagryzłam dolną wargę. Nie chciałam wracać pamięcią do swojego ostatniego dnia przed ucieczką, kiedy stałam się nikim. Śpiącym wyrzutkiem bez niczego poza chęcią zemsty. – Jestem dla nich wrogiem publicznym numer jeden. Tylko ty mi pozostałeś, Osiem. Jesteś ich najlepszą siłą. Ich nieskończonością mimo błędów, jakie popełniłeś. Tylko ciebie mogą się bać. Proszę, pomóż mi. Ten jeden raz. Proszę.
Mężczyzna patrzył na mnie uważnie, a milczenie, które znowu zapadło, było dla mnie niczym tortura. Ale opłacało się czekać.
– W jaki sposób mogę ci pomóc?
Uśmiechnęłam się odrobinę, bo dawno już tego nie robiłam, więc się odzwyczaiłam.
– Musisz wyśnić ze mną jedno miejsce.
Założył przed sobą ramiona.
– Bardzo będę tego żałować?
– Ufam, że nie.
Kiwnął głową na znak zrozumienia, po czym zaproponował kawę, a ja po raz pierwszy od dawna miałam nadzieję, że może coś się w końcu zmieni. I może w końcu sama będę kierować swoim życiem.
Będąc stale na celowniku, musiałam też zamienić się w ducha. Przeszkadzało mi to w realizacji własnych planów, ale dzięki wskazówkom, jakie dostarczył mi Henry – to była ostatnia dobra rzecz, jaką dla mnie zrobił, nim zasłużył na miano zdrajcy i zginął z mojej ręki – udało mi się wpaść na trop. Podążyłam za nim i oto dotarłam do celu. Dotarłam do jedynej osoby, która mogła mi jeszcze pomóc. O ile nie przeszła na stronę zła.
Nie potrafiłam od razu zapukać do drzwi, obok których stała donica z martwą, ususzoną różą. Przykre, że spotkał ją taki los; pewnie w rozkwicie była niezwykle piękna. Ale skoro tak skończyła, jak mógł wyglądać ten, do którego przyszłam?
Nie mogłam o tym myśleć, bo to zabiłoby esztę nadziei, jaką jeszcze w sobie nosiłam. Może i świat zmierzał do tego, by już niedługo nosić miano postapokaliptycznego, ale moje życie nie. Musiałam o nie walczyć, a osoba po drugiej stronie drzwi była moją ostatnią deską ratunku, bym mogła żyć. Zdobyłam się więc na odwagę i zapukałam.
Nie spodziewałam się, że otwozy tak szybko. A wystarczyło tylko kilkanaście sekund, bym po dwóch latach znowu stanęła z nim twarzą w twarz. Z kimś, kogo nie znalałm zbyt dobrze, a z kim od początku czułam niesamowitą więź. Tylko nie wiedziałam, czy on też.
Wyglądał tak samo, dokładnie tak samo, jak przy wyjściu z instytutu, gdy widziałam go po raz ostatni. Kędzierzawe, czarne włosy opadały mu na jasne czoło, prawie wpadały do błękitnych oczu. Wysoki, wyspotowany, choć jak dla mnie zbyt szczupły. Znajomy. A tego mi ostatnio brakowało – kogoś lub czegoś znajomego.
– Ocho – wyszeptałam, a on uśmiechnął się delikatnie.
– Cześć, Dziewiętnaście. Miło, że jesteś. Wejdź.
Odsunął się i przepuścił mnie w drzwiach. Weszłam do mieszkania, rozglądając się wokół. Jeszcze nigdy nie do tej pory nie widziałam, by ktoś miał tuż pod sufitem zrobione ornamenty, a właśnie ten zespół motywów zdobniczych został zastosowany w tym lokum. Wyglądało to niesamowicie, aż nie mogłam oderwać wzroku od ich kwiatowych wzorów. Do tego westchnęłam z zachwytu. Aż zapomniałam, że tak potrafię.
Mężczyzna przystanął obok mnie.
– Dają świetny efekt, prawda?
Pokiwałam głową na znak zgody.
– Tak, są przepiękne.
– Dzięki, ale to nie jest główny pokój. Chodź za mną.
Ocho był jedną z niewielu osób, które dazyłam szczerym szacunkiem i wobec których zawsze byłam posłuszna. Kiedyś to grono było znacznie większe, ale okazało się, że niektórzy na to nie zasługiwali. Na życie zresztą też nie.
Przeszłam za nim do następnego pomieszczenia i aż zamarłam, stając w progu. Czego jak czego, ale tego w ogóle się nie spodziewałam. W dodatku nie miałam przy sobie żadnej użytecznej rzeczyna wypadek, gdyby mnie zaatakował. Zaklęłam w duchu, nawet nóż zostawiłam w samochodzie. Cholera jasna.
– Witam cię w moim gabinecie, Dziewiętnaście – oznajmił, rozkładając na bok ręce i udając, że jest Tonym Starkiem. – Podoba ci się?
Przełknęłam ślinę, czyniąc krok do przodu i rozglądając się wokół. To nie było to, czego oczekiwałam.
– Wiesz, że normalni ludzie nie mają pokoju pełnego broni, prawda? – zapytałam oszołomiona.
Na każdej ścianie wisiała stal z rękojeścią. Kolekcja liczyła co najmniej kilkaset sztuk. Wystarczająco dużo, by zbudować własny Żelazny Tron i nikomu go nie oddać w żadnej wojnie.
Ocho zerknął na mnie.
– Żeby była jasność, każdy z tych mieczy uratował mi życie chociaż raz.
Pewnie i tak było, w końcu nie wiedziałam, co się z nim działo przez ostatnie miesiące, mógł wdać się przecież w jakiś większy konflikt. Moją uwagę przykuł przedmiot zawieszony tuż obok jedynego okna w gabinecie.
– A co z tamtym pistoletem? – Może to nieładne, ale wskazałam w jego stronę palcem.
– Ach, to? To dla dekoracji. – Kątem oka zauważyłam, że wzrusza ramionami. – No wiesz, by nieco ocieplić wizerunek.
– Dość marny skutek – wydałam opinię, choć jednocześnie poczułam zazdrość. Kolega mógł szczycić się niezłą kolekcją noży na ścianie, gdy wszystkie noże, jakie ja posiadałam, to te wbite mi w serce przez innych ludzi i tej jeden porzucony w samochodzie. Tych pierwszych noży w żaden sposób nigdy się nie pozbędę.
Czułam na sobie wzrok Ocho, odwzajemniłam jego spojrzenie.
– Co cię do mnie sprowadza? – zapytał. – Fakt, spodziewałem się ciebie, od kiedy usłyszałem o śmierci Henry'ego... Swoją drogą nieźle go załatwiłaś... Ale dzisiaj chciałem ugotować zupę na cały tydzień, by mój współlokator nie głodował, i posprzątać, a tym czasem widzę ciebie. Dlaczego tu jesteś?
Wydawało mi się, że nie wiem nie byłoby najlepszą odpowiedzią, ale naprawdę nie byłam pewna, dlaczego tu zawitałam. Po prostu po kilku dniach śpiących ucieczek obudziłam się na plaży gdzieś w Anglii z myślą, że potrzebuję pomocy, a ten mężczyzna jest jedyną osobą, którą mogę o nią poprosić.
Mówię o tym koledze, a on marszczy czoło. Nie był zbytnio zachwycony, ale nic nie mówił. Nie osądzał, ale też pewnie swoje myślał.
– Dobra, okej – odezwał się po dłuższej chwili milczenia. – Rozumiem, że w tym momencie czujesz się zagubiona i samotna, ale dlaczego zwracasz się do mnie? Co z twoimi kolegami z oddziału? Z dowódcą? To do nich powinnaś się zwrócić w pierwszej kolejności, nie do mnie.
– Ale ich już nie mam – odpowiedziałam i zagryzłam dolną wargę. Nie chciałam wracać pamięcią do swojego ostatniego dnia przed ucieczką, kiedy stałam się nikim. Śpiącym wyrzutkiem bez niczego poza chęcią zemsty. – Jestem dla nich wrogiem publicznym numer jeden. Tylko ty mi pozostałeś, Osiem. Jesteś ich najlepszą siłą. Ich nieskończonością mimo błędów, jakie popełniłeś. Tylko ciebie mogą się bać. Proszę, pomóż mi. Ten jeden raz. Proszę.
Mężczyzna patrzył na mnie uważnie, a milczenie, które znowu zapadło, było dla mnie niczym tortura. Ale opłacało się czekać.
– W jaki sposób mogę ci pomóc?
Uśmiechnęłam się odrobinę, bo dawno już tego nie robiłam, więc się odzwyczaiłam.
– Musisz wyśnić ze mną jedno miejsce.
Założył przed sobą ramiona.
– Bardzo będę tego żałować?
– Ufam, że nie.
Kiwnął głową na znak zrozumienia, po czym zaproponował kawę, a ja po raz pierwszy od dawna miałam nadzieję, że może coś się w końcu zmieni. I może w końcu sama będę kierować swoim życiem.
"A moi przełożeni nie byli tacy fajni jak Samuel L. Jackson" <3 <3 <3. Dlaczego widzę od razu Fury'ego z trailera Spideya XD? Na pewno go widziałaś. Jaram się. W ogóle pojawiły się tu aż dwa nawiązania do Avengersów, wow! (Iron Man </3).
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to porównanie do róży. W sensie, że skoro uschła, to co stało się z tym ziomkiem, do którego bohaterka zmierzała?
Patrz. Coś miałam napisać, A. coś do mnie powiedział, i zapomniałam XDDD. O, już wiem. Podoba mi się wplecenie wyzwania w dialog. Fajnie go dopełniłaś.
Zastanawia mnie, dlaczego piszesz "Ocho" i "Dziewiętnaście" kursywą. Jeśli to ich oficjalne pseudonimy, to chyba nie ma takiej potrzeby, bo to tak, jakby każde z tych określeń miało być znacząco wypowiedziane. Myślę, że wystarczającym wyróżnieniem jest pisanie ich z dużej litery (w sensie wiesz, nie pomylimy raczej, że to liczby, jak będą one z dużej litery napisane).
Ogólnie nie chciałam się czepiać, ale widzę w tym tekście (a nie założyłam okularów i litery mi się rozmywają XD!), że jest tu wyjątkowo dużo literówek. Zazwyczaj aż tyle ich u ciebie nie było. Wybacz, dzisiaj mam chyba dzień czepiania się szczegółów XD. Tym bardziej, że kilka dni temu miałam egzamin z redakcji i po nauczeniu się 380 stron Podstaw redakcji moje życie nie będzie już takie samo... Ręce, nogi, mózg na ścianie! Czekaj. Czy nasz bohater miał na imię Blaise? :o Bo chyba mi to wyleciało z głowy!
Tekst intrygujący. Jest takim wprowadzaniem i cichą zachętą do kolejnego wątku, jaki może się tu pojawić. Może nie udało mi się jeszcze przeczytać poprzednich tekstów z tego uniwersum, ale jednak podejrzewam, że trochę by to rozświetliło mglistość powyższej historii. Jak będę w pociągu to sobie do nich wrócę c: zapowiada się ciekawe uniwersum z tym "Sleepy Jumperem" (ech, te maszynowe cudzysłowie...).
Osiem. Uwielbiam osiem! To moja ulubiona cyfra! i szóstka xd
OdpowiedzUsuńi uwielbiam pytanie "bardzo bede tego żałował" xd Pełen optymizm i wiadomo, że bedzie grubo. Statyczy fragmey, Osiem bardzo intrygujący, nie tylko przez pokoj pelen broni, ale i cos w sposobie jego wysławiania się zastanawia. Wydaje się byc spokojnej natury, posunęłabym sie nawet do zaryzykowania opinii, ze ciut flegmatycznej, co fantastycznie kontrastuje z jego zagadkowa profesja, ktora wymaga takiego wyposazenia w noze ;D Ciekawy ten system liczbowy, chetnie dowiedzialabym sie dlaczego ktos nazywany jest Dziewietnastka, a ktos Ósemką, jak tylko czas pozwoli zajrze do tekstow z tej serii, bo cos mi sie lekko kojarzy, ale wypadaloby pamiec odswiezyc. A, duzo trafanych nawiązan do popkultury. Tak mysle i i mysle i nie umiem sb przypomniec w jakim filmie Samuel jako przełozony wystepowal! Zawsze pierwszy do glowy przychodzi mi pulp fiction. xd A potem Django xd Fajne takie wstawki, a tez mnie ciekawi czy tytul Sleepy Jumpers ma jakies nawiazanie, bo gdzies mi sie te Jumper obiło o uszy, ale nie wiem czy dobrze kojarzę...
Jumper to film z 2008 r., gdzie bohaterowie potrafili skakać przez miejsca - znikać i pojawiać się w innych, taka fajna teleportacja - nie pamiętam, czy SLJ grał tam przełożonego, czy tylko tego, który gonił głównego bohatera. Nawiązanie serii jest takie, że Sleepy Jumper też potrafi się teleportować, ale tylko gdy zaśnie i do miejsca, o którym pomyśli, zanim odda się w ręce Morfeusza.
UsuńSystem nazywania agentów zostanie wyjaśniony w przyszłości ;)
aaa, czyli faktycznie tytul ma nawiazanie! no kojarze taki film, musze go odswiezyc, bo samuela nie pamietam z niego!!! fajnie, czekam na wiecej!!!
Usuń