Długo
głowiłam się nad tematem głównym. Piosenka do mnie nie przemawiała, a tekst średnio
mi pod cokolwiek pasował. Aż tu nagle
BUM! Pomyślałam o dwóch postaciach z WCN, które w oryginalnej fabule jeszcze
się nie pojawiły. Lathan i Madelyn. Piosenka jednak bardziej podpasowała mi pod
męską perspektywę. Teraz będę się zastanawiać pół roku, którego Auvreya powinna
wybrać Made… Bo jakoś tak szkoda mi Lathana.
***
Nie mogłem dzisiaj
na nią patrzeć. Nie mogłem jej nawet słuchać. Miałem już dosyć bycia jedyną
„przyjaciółką”, której można żalić się z nieszczęśliwej, jednostronnej miłości.
Ciągle powtarzałem: „daj sobie z nim spokój”, gdzieś ukradkiem, w swoim własnym
wnętrzu dopowiadając: „zainteresuj się MNĄ”. Czy to coś dawało? Nie. Ona
potrafiła słuchać tylko siebie i swojego głupiego serca.
Madelyn
w ogóle nie była w moim typie. Może to rodzinne? Tata często powtarzał, że
nigdy by nie pomyślał, że obdarzy uczuciami kogoś takiego, jak mama. To się po
prostu czasem zdarzało. Nagle chemia uderzała ci do głowy i zaczynałeś kochać
osobę, którą gdybyś minął na ulicy pewnego słonecznego dnia, nawet nie
zwróciłbyś na nią uwagi. To chyba musiało się wydarzyć. Ja i Madelyn razem się
wychowaliśmy. Nie było dnia, którego nie spędzilibyśmy razem, a przynajmniej do
czasu, kiedy nie dorośliśmy. Wtedy zacząłem się bać, że pewnego dnia po prostu
może zniknąć.
Mama
często powtarzała, że byłaby z nas świetna para. Gdy byłem młodszy to
krzyczałem głośno, że Madelyn jest brzydka i głupia, a ja w przyszłości chcę
mieć fajną dupę (wtedy nieźle mi się dostało za moje słowa). Chyba los zaśmiał
mi się prosto w twarz, choć nie sądzę przy tym, że Madelyn była głupia i
brzydka. Wręcz przeciwnie. Miała obsesję na punkcie tego, żeby być we wszystkim
idealna. Nie umiała przegrywać. Może dlatego nie chciała dopuścić do siebie
myśli, że Nate, w którym była zakochana, wciąż traktował ją jak młodszą, uroczą
siostrę?
Nienawidziłem
mojego kuzyna. Nienawidziłem go za to, że pasował do Madelyn bardziej, niż ja
kiedykolwiek bym pasował. Byłem wściekły, że tego nie dostrzegał. Niby uchodził
za inteligentnego, ale życiowo zachowywał się jak upośledzony. Wątpiłem w to,
aby kiedykolwiek pocałował dziewczynę (jakąkolwiek), a co dopiero poszedł z
jakąś do łóżka. Bardziej interesowała go nauka. Pomimo tego, że byłem od niego
młodszy o sześć lat, miałem za sobą już niejeden podbój. Mama załamywała ręce,
gdy przyprowadzałem do domu kolejne dziewczyny. Stwierdziła, że jestem taki jak
ojciec – lubię topić swoje problemy w niewłaściwych czynnościach (cokolwiek miała
wtedy na myśli…). Często robiła mi wywody na temat tego, że powinienem
porozmawiać z Madelyn. Jeśli tego nie zrobię, pogrążę się w jeszcze gorszych
uzależnieniach. Cóż, najwyraźniej miała rację.
Uniosłem
telefon i spojrzałem znudzonym wzrokiem na ekran, który oznajmiał, że mama
wykonuje już trzydzieste połączenie i pewnie umiera ze strachu, że jej
piętnastoletni syn szlaja się gdzieś po nocach. Aktualnie miałem to gdzieś.
Dobrze się bawiłem. Obok mnie, po prawej, siedziała długonoga blondynka ubrana
w krótką, obcisłą sukienkę, po lewej szatynka o czerwonych wyszminkowanych
ustach i kocim spojrzeniu. Obie obejmowałem ramionami. W ustach trzymałem
papierosa, a między kolanami szóstą już puszkę piwa. Byłem w swoim żywiole.
Znowu
spojrzałem na telefon. Mama wysłała mi już z dziesięć wiadomość. Każda
zawierała frazę: „martwię się, Lathan”. Tata wysłał jedną, dosadną: „Urwę ci
jaja, jak nie pojawisz się w przeciągu piętnastu minut w domu. Twoja matka chce
dzwonić na policję. Nie musi. Sam cię znajdę, mały gnojku. Przestań chlać,
palić fajki i pożegnaj się z dziewczynami, które obejmujesz”. Ta wiadomość
brzmiała niepokojąco. Rozglądnąłem się wkoło, aby upewnić się, że ojciec mnie
nie śledził, ale potem zdałem sobie sprawę z tego, że przecież sam robił kiedyś
to samo, co ja.
Dostałem
jeszcze wiadomość od siostry: „Debil z ciebie”, a także od dziesięcioletniego
brata, który już dawno powinien spać: „Lathan, wróć do domu”. Czasem wkurzało
mnie ich przewrażliwienie. Przecież była dopiero pierwsza w nocy, poza tym miałem
już piętnaście lat. Umiałem sobie radzić. W razie czego miałem przecież swoją
moc. I nóż w kieszeni – wujek Nathiel podarował mi go na piąte urodziny i
powiedział, że mam nikomu nie mówić, bo wyjdzie, że jak daje prezenty dzieciom
swojego brat, to znaczy, że go lubi.
Zmarszczyłem
z irytacją czoło i rzuciłem telefon za siebie. Muzyka była na tyle głośna, że
oddźwięk upadającego przedmiotu został przez nią zagłuszony.
Miałem
to wszystko gdzieś. Ja też potrzebowałem czasem spokoju. Jeszcze tego by brakowało,
żeby zjawiła się tutaj…
–
Lathan.
Wyprostowałem
plecy i momentalnie odsunąłem się od seksownych panienek, które miały mi
towarzyszyć w dzisiejszej podróży do domu (tak na wszelki wypadek, gdyby starzy
mieli się zacząć na mnie wydzierać). Nawet jeżeli byłem pijany i miałem
wszystko w dupie, serce mocniej mi zabiło. Dlaczego czułem taki cholerny wstyd,
że zostałem przyłapany na tym, jak obejmuję dwie obce dziewczyny? Na chwilę
naprawdę mnie zatkało. Wpatrywałem się z otwartymi ustami w moją przyjaciółkę,
której nie powinno tutaj być. Panna Idealna złamała co najmniej dwa ze swoich
zakazów. Po pierwsze prawdopodobnie wyszła z domu w środku nocy, niczego nie
mówiąc ojcu, po drugie biegała, a miała przecież astmę. Zrobiła to wszystko dla
mnie?
Przymknąłem
powieki, próbując się uspokoić. Nie powinienem się tak ekscytować. Zapewne
spanikowana mama zadzwoniła do niej, żeby spytać, gdzie teraz mogę być, a
Madelyn przecież doskonale o tym wiedziała. Była tutaj dla mojej rodziny, nie
dla mnie.
Zerwałem
się do góry i posłałem jej wściekłe spojrzenie. Od razu chwyciłem ją za dłoń, a
potem pociągnąłem w stronę wyjścia. Dopiero na dworze wyrwała się z mojego
uścisku. Gładząc obolały nadgarstek, spoglądała na mnie z niedowierzaniem.
Wyglądała jak przestraszona sarna, a przecież nie miała się czego bać. Nigdy
nie zrobiłem jej krzywdy. Świadomej. Tak mi się przynajmniej wydawało.
–
Po co tu przylazłaś? – warknąłem.
–
Twoja mama się martwiła, a ja nie chciałam jej mówić, gdzie jesteś i co robisz.
Chyba dostałaby zawału. – Jej głos był słaby i przerywany głośnymi oddechami.
Jeszcze tego brakowało, żeby dostała tutaj ataku astmy. Wtedy moja impreza
spektakularnie by się zakończyła. Nawet jeżeli byłem na nią wściekły, nie
pozwoliłbym, żeby stała się jej krzywda.
–
Nie jestem dzieckiem – mruknąłem, spoglądając z obrazą w bok.
–
Wciąż nim jesteś, Lathan. Masz piętnaście lat i…
–
Zamknij się.
Madelyn
zamrugała zaskoczona oczami. Brązowe kosmyki włosów, które uciekły z wysoko
upiętego kucyka, zakołysały się na chłodnym wietrze. To, że byłem pijany, nie
wpływało dobrze na moje uczucia…
Dlaczego
Madelyn wyglądała tak dobrze? Uwielbiałem jej duże błękitne oczy, lekko
odstające uszy i drobne malinowe usta. Była blada jak ściana, ale teraz okrągłe
policzki zdobiły dwa pomidorowe rumieńce. Byłem bliski od tego, żeby
przyciągnąć ją do siebie i pocałować. Powstrzymały mnie od tego tylko jej
słowa.
–
Nie musisz być dla mnie taki niemiły. Przyszłam tu, bo też się o ciebie
martwiłam. Jesteś moim przyjacielem, durniu. – Westchnęła bezradnie. Obelga w
jej ustach brzmiała śmiesznie. Madelyn nigdy nikogo nie wyzywała.
–
Jak widać, mam się dobrze. – Wzruszyłem ramionami. – Wrócę do domu. W końcu. –
Zaśmiałem się. Nie miałem pojęcia dlaczego. Może to te procenty? Wszystko było
teraz takie zabawne, nawet jeżeli powinno być dramatyczne.
–
Lathan, jesteś pijany. – Madelyn spojrzała na mnie z wyrzutem. Nie znosiłem tej
miny. Robiła ją zawsze, kiedy czuła się zawiedziona. Ostatnio zawodziłem ją
chyba za często. – Chodź, odprowadzę cię do domu.
–
Dam sobie radę. – Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w kierunku drzwi.
Chciałem się stąd jak najszybciej ulotnić. Ból w sercu stawał się nie do
zniesienia. Potrzebowałem się w czymś szybko zatracić. Byleby na nią nie
patrzeć.
Madelyn
chwyciła mnie niespodziewanie za dłoń.
–
Lathan. Kocham cię jak brata, którego nie miałam i nigdy nie będę mieć. Boli
mnie to, że coraz bardziej się w sobie zamykasz, coraz częściej uciekasz w domu
i…
Prychnąłem
głośno, przerywając jej monolog.
–
Wiesz, w czym tkwi problem, Made? – Spojrzałem na nią przez ramię, mrożąc ją
chłodnym spojrzeniem. – Ty mnie kochasz jak brata, a ja ciebie kocham tak po
prostu. – Nim zobaczyłem zdziwienie, zawód czy przerażenie w jej oczach,
spojrzałem w kierunku drzwi. Po chwili Madelyn puściła moją dłoń. To było dla
mnie jednoznaczne.
Przymknąłem
powieki.
–
Pozwól mi odejść. Zadzwonię do ciebie, kiedy skończy się impreza.
Tata często powtarzał, że nigdy by nie pomyślał, że obdarzy uczuciami kogoś takiego, jak mama. - strasznie negatywnie to dla mnie zabrzmiało, jakby mi tak ojciec powiedział, swierdzilabym - a co z nią nie tak? Ale to chyba ja tylko tak to odebrałam 🤔bo nie znam do końca tej historii ani tego kim są jego rodzice.
OdpowiedzUsuńJak często zdarza się że zakochujemy się w osobaach, które nawet nie dostrzegają naszego uczucia a czasami i nas samych.
Piętnastolatek z dwoma laskami, fajka w ustach i szóstym piwie w ręce? Hmm może tego go nie chciala?
Moc mocą ale jakieś limity trzeba mieć, a chyba odrzucona miłość nie zepchnęła bo to rynsztoka ( nie w tym wieku) więc musi być tu drugie dno. Przyznam że ta cała sytuacja mnie wciągnęła i chciałabym się dowiedzieć o co tutaj chodzi.
Lathan. Kocham cię jak brata, - to musiało boleć. Hmmm chyba nie było im to pisane.
Naprawdę to brzmi negatywnie :c? Może to wynika z nieznajomości fabuły ogólnie. Chodzi o to, że jego ojciec gustował raczej w innych kobietach, o. A był bardzo rozwiązły.
UsuńW sumie to na takim dnie to on nie jest, po prostu lubi sobie pochodzić na imprezy i pochlać, bo ma czasem dosyć rodziny, a trzeba też podkreślić to, że nie jest człowiekiem (wiem, trudno to poznać po tekście, w końcu o tym nie wspominałam XD. Ale z tego uniwersum tak 70% to demony, jak już się pojawiają!). No i te demony akurat są bardzo... łobuzerskie, że się tak ładnie wyrażę!
Za tydzień planuję w sumie napisać jeszcze jeden tekst (właśnie go kończę), ale ambitne to jakoś nie będzie. Raczej to dla mnie odpoczynkowa seria :D.
Dziękuję za komentarz!
A to wiele wyjaśnia. Syn wdał się w ojca 😅 czekam na następny tekst, chętnie poczytam więcej z tego uniwersum. Pewnie wrócę się też paroma tekstami do tyłu z zakładki Serie, bo pewnie masz tam wstawione. Pozdrawiam 🤗
UsuńZnaczy powiem ci, że te teksty z WAR niewiele dadzą XD. Ja je piszę często jako osobne historyjki, które nie bardzo się łączą. To są takie teksty na podstawie całej serii, którą piszę od 17 roku życia XD. Ma ponad 200 rozdziałów, więc nie polecam takiej meczarni 🤣. Ale myślę, że kolejna część będzie już bardziej zrozumiała.
UsuńTez pozdrawiam ❤️
Hej :)
OdpowiedzUsuńJak już Cię informowałam, złamałaś mi odrobinę serce tym tekstem. Klimat WCN kocham miłością wielką i wieczną, bohaterów - praktycznie wszystkich - darzę sympatią, jednak powyższa opowiastka jest... Dobijająca.
Chyba nie spodziewałam się, że młode pokolenie tego uniwersum będzie musiało zmagać się z takimi problemami. Jak wiesz, nie widzę Nate'a w żadnych poważnym związku z człowiekiem/demonem/whoever, więc daję hashtag #TeamLathan.
Opisy jak zwykle plastyczne, dialogi z odpowiednim ładunkiem emocji i sarkazmu. Podbiłaś mnie.
Pozdrawiam.
Pomijając fakt, że piętnastolatek jest takim lovelasem, to tekst jest niezwykle prawdziwy. Wszystkie emocje i uczucia można sobie bez problemu wyobrazić.
OdpowiedzUsuńOd zawsze nienawidziłem chłopaków takich jak Lathan, cwaniaczków, myślących tylko o dobrej zabawie, umiejących wyrywać laski i w ogóle tych z "popularnej" paczki. Ale po końcówce tekstu zrobiło mi się go szkoda... (Coraz częściej muszę weryfikować moją nienawiść od pierwszego wejrzenia do innych. Najpierw Steve ze Stranger Things a teraz Lathan). Ogólnie, super tekst, mam nadzieję że jakoś to rozwiniesz ^^