Tym
razem tekst z Gastro Killersów pisany przez Sadistic i Laurie. Pojawiają się
dwie nowe postacie, a mianowicie – Ran i wujcio Hiroshi.
***
Szeroki uśmiech na twarzy
drobnej czarnowłosej istotki o tej porze był nieco niepokojący, zwłaszcza że
miał znamiona psychopaty. Jak miała się jednak nie szczerzyć, kiedy weszła do
dzielnicy przepięknych, starych domków wyciągniętych wprost ze starej Japonii,
przy których reszta miasta mogła się schować. Dla Ran był to istny raj, z
którego nie chciała odchodzić. Zresztą tak ją pochłonął zachwyt nad tym, co
widziała, że niemal zapomniała o celach swej małej wycieczki i przegapiła
interesujący ją adres. Dopiero należące do starszej pani w yukacie spojrzenie
pełne dezaprobaty dla jej gotyckiej czarnej sukienki, w której wyglądała na
jeszcze bledszą niż zwykle, oraz wysokich glanów z mnóstwem klamerek, nieco ją
otrzeźwiło. Uśmiech psychopaty zamieniła na ten pełen uroku, skłoniła się też
staruszce z niekłamanym szacunkiem i rozejrzała w poszukiwaniu właściwego
adresu. Szczęście jak zwykle jej dopisało, cel był w zasięgu wzroku. Jeszcze
raz ukłoniła się starszej pani, w myślach nazywając ją „starą prukwą, która nie
wie, jakie ma szczęście, że może mieszkać z dala od naszpikowanych technologią
wieżowców”, po czym w podskokach ruszyła w dalszą, niedługą już drogę.
Niemal padła z zachwytu,
gdy nigdzie nie zauważyła wideofonu, ale zwykły przycisk dzwonka, który zaterkotał
w tradycyjnym wnętrzu, oznajmiając jej przybycie.
W korytarzu dało się
słyszeć powolne stąpanie po panelach. W niedługim czasie drzwi otworzył jej na
około pięćdziesięcioletni Japończyk, który najwyraźniej był zaskoczony
przybyciem dziewczyny. Skłonił się jej w taki sposób, jak nakazywały mu
tradycje, a potem spojrzał na nią z uniesioną brwią. Mężczyzna był ubrany w
nienagannie czysty strój sushi mastera składający się z czarnego kimona i
luźnych spodni. Na stopach miał klapki, które w Japonii nazywali geta, a na
czole zawiązane hachimaki. Jego ciemne oczy przywodziły na myśl surowego
starszego pana, podobnie jak wyraz jego twarzy. Ran nie miała wątpliwości co do
tego, że stojący przed nią sushi master to „wujcio Hiroshi”, jak pieszczotliwie
określał go Saren. Wspominał kiedyś, że potrafił być przerażający, ale tylko
dla niego. Teraz miała co do tego wątpliwości, ale i tak była zachwycona, że
mogła go poznać. Niewielu Japończyków w swoim życiu widziała, a teraz jeszcze
miała okazję porozmawiać z jednym z nich. Zaraz jednak skarciła się mentalnie.
Nie przyszła tu przecież robić z siebie maniaczki, oj nie, przecież nią nie
była.
Ukłoniła się grzecznie.
– Dzień dobry –
przywitała się. – Jestem Ran, przyjaciółka Sarena. Przepraszam, że narzucam się
o tej porze, ale mam do niego pilną sprawę, a nie odbiera telefonu. Czy jest
może w domu?
Wujek Hiroshi wciąż nie
wydawał się być przekonany co do nowo przybyłej dziewczyny. Najwyraźniej
dziwiło go to, że jego podopieczny miał jakąkolwiek przyjaciółkę. Do tej pory zdawało
mu się, że wszystkie kobiety od niego uciekały. W pewnym momencie zaczął nawet
sądzić, że Sarenowi podobają się chłopcy, w końcu przychodził tu co rusz ze
swoimi kumplami, a potem darł się na pół domu, że ich kocha. Zdecydowanie z tą
całą Ran musiało być coś nie tak, ale postanowił, że zostawi tę informację dla
siebie. Tymczasem Sarenowi przyda się najeść wstydu, kiedy ktoś wejdzie do jego
zasyfionego pokoju.
– Owszem, jest w domu –
odpowiedział głębokim głosem starszy pan. Nawet jeżeli był Japończykiem,
niezwykle dobrze posługiwał się tutejszym językiem. Gdyby Ran nie widziała jego
twarzy, zapewne pomyślałaby, że byli tej samej narodowości. – Prosto i po
prawej. Na drzwiach wisi tabliczka, więc powinnaś się zorientować, który pokój
należy do Sarena. Oprócz tego radziłbym nabrać powietrza w płuca, gdy będziesz
tam wchodziła. – Wujek Hiroshi uśmiechnął się pod nosem i odsunął na bok, aby
wpuścić do środka dziewczynę.
Zdziwiła się lekko na tę
ostatnią uwagę, ale uśmiechnęła się w podziękowaniu. Nim zagłębiła się w dom
przyjaciela, zrzuciła z nóg glany, aby nie urazić gospodarza. Rozpięcie tych
wszystkich klamerek powinno zająć nieskończoność, lecz Ran zrobiła to w ciągu
paru sekund, nie poświęcając temu nawet odrobiny uwagi. Cudem też powstrzymała
się od jawnego rozglądania się po tradycyjnym domostwie, choć wszystko w niej
szalało z radości, że może tu być. Głupi Nico nigdy się nie przyznał, że był
częstym gościem w TAKIM domu. Będzie musiała się później jakoś zemścić.
Podążyła za wskazówkami
wujcia podekscytowana całą wyprawą, aż znalazła się pod odpowiednimi drzwiami.
Rzeczywiście nie miała problemu z rozpoznaniem królestwa Sarena. „Uwaga, sarny
gryzą” głosił napis na tabliczce. Ran nie powstrzymała wybuchu śmiechu. Czegoż
innego mogła się spodziewać po Sarenie? Z szerokim uśmiechem i nadal czającym
się w gardle chichotem zapukała do drzwi. Niestety nikt jej nie otworzył. Przez
myśl przeszło jej, że może ktoś zabił szefa Gastro Killersów, ale to było mało
prawdopodobne. Jego chyba nie dało się zabić, prędzej to on pozbywał się ludzi.
Powtórna próba pukania też się nie powiodła, więc jedynym wyjściem było wejść
do środka samej, choć nie była pewna,
czy to bezpieczne. Jej własny brat odruchowo rzucał niezaproszonemu gościowi
mordecze spojrzenie, a nieraz i cios prosto w twarz, który z precyzją
zatrzymywał na milimetry od nosa ofiary. Podejrzewała, że Saren ma podobne
odruchy przez swą profesję. Musiała jednak zaryzykować, więc nacisnęła klamkę i
pchnęła drzwi, zamierzając w każdej chwili odskoczyć w uniku. Na szczęście nic
jej nie zaatakowało, przynajmniej fizycznie, bo kiedy weszła do środka, okazało
się, że wujek Hiroshi wiedział, o czym mówi.
W pokoju mieszały się ze
sobą chyba wszystkie najgorsze zapachy, wliczając w to nieprane od miesięcy
skarpetki, zeschłą, spleśniałą pizzę i unoszące się w powietrzu procenty, które
zapewne całkiem niedawno spożywał szef Gastro Killersów. Próżno było szukać
wolnego skrawka podłogi, ponieważ ta usłana była dywanem z brudnych ciuchów. Po
środku tego wszystkiego leżał król nieporządku, czyli Saren. Sądząc po tym, że
umościł się pod łóżkiem, impreza poprzedniego wieczoru musiała być naprawdę
mocno zakrapiana. Z drugiej strony chłopak nie miał głowy do picia, o czym Ran
doskonale wiedziała, bo nieraz żalił jej się, że tracił hajsy, kiedy z kimś się
zakładał, iż się nie upije. Niby nie miał w sobie japońskich korzeni – został
adoptowany przez Japończyków – ale niektóre jego cechy naprawdę dobrze
pokładały się z tym narodem.
Pomachała dłonią przed
twarzą, żeby odpędzić choć na chwilę nieprzyjemną mieszankę, ale to niewiele
pomomgło, więc postanowiła nie zwracać na to uwagi. Obawiała się odrobinę stanu
podłogi pod stosem ciuchów, więc to właśnie po nich stąpała, podchodząc do
różowowłosego.
– Sarniu, wstawaj. Masz
gościa. – Szturchnęła go lekko stopą odzianą w czarną zakolanówkę.
Szef Gastro Killersów
nawet nie drgnął. Na jego czole leżała czarna skarpetka, która wyglądała jak
sprawca zbrodni. Wcale by jej to nie zdziwiło, gdyby się okazało, że Saren
udusił się we własnym pokoju. Kolejne szturchnięcie było już silniejsze, a Ran
poczuła irytację.
– Ej, Saren! – krzyknęła
mu prosto do ucha. Miała coś jeszcze powiedzieć, ale jej uwagę przykuły ściany
pokoju, pełne wszelkiego rodzaju broni białej, głównie noży, chyba z każdego
zakątka świata i każdej epoki. Aż gwizdnęła.
– Nieźle – stwierdziła. –
Prawdziwy z ciebie maniak, Sarniu. – Spojrzała z góry na przyjaciela. – Zero
instynktu samozachowawczego. Taka niewinna sarenka, że aż się sama prosi o
jakiś kawał. Hmm, pomyślmy. – Uśmiechnęła się psotnie, szturchnęła Sarena
jeszcze kilka razy dla pewności, że śpi, a nie rżnie głupa, po czym podeszła do
ściany i sięgnęła po jeden z noży. Jeszcze raz zerknęła na mężczyznę, ale ten
nadal smacznie spał, więc nie spodziewała się, żeby zniweczył jej plany.
Uzbrojona w nóż wróciła
do Sarena. Ostrożnie sięgnęła po pasemko różowych włosów i przyłożyła do nich
ostrze. Jeden ruch i pukiel został oddzielony od właściciela. Jej uśmiech stał
się nieco szerszy, gdy przesunęła skradzionymi włosami po twarzy Sarena,
celując głównie w nos. Już po chwili brwi chłopaka zmarszczyły się do środka,
usta złożyły w niezadowolony dzióbek, a nozdrza lekko drgnęły. Zanim otworzył
oczy, wydał z siebie potężne kichnięcie.
– Pieprzone pyłki –
mruknął pod nosem, próbując sięgnąć na oślep po okulary, które jeszcze niedawno
leżały gdzieś obok niego. Jedną dłonią przecierał zmęczone oczy, a drugą macał
ciuchy. Ostatecznie natrafił na kolano dziewczyny. Zmarszczył czoło i zmacał
je, zastanawiając się, dlaczego w jego pokoju znajdowało się jakieś obce ciało.
Zazwyczaj nie przynosił ze sobą do domu ciepłych trupów. Dopiero kiedy odsłonił
twarz i zmrużył oczy, dostrzegł siedzącą obok Ran. Szybko zabrał swoją dłoń i
wydał z siebie dziewczęcy pisk przerażenia.
– Dlaczego zawsze musisz
mnie nawiedzać w koszmarach?!
Ran wybuchła śmiechem.
Jeszcze raz pomachała mu przed oczami obciętym kosmykiem, po czym lekko się nad
nim pochyliła.
– Nawiedzam cię w snach?
– zapytała z cieniem ekscytacji. – Opowiedz mi o tym.
– Twoja twarz wisząca
nade mną trochę mnie przeraża, Ran. Oczy ci się jarają. Wyglądają jak dwa
znicze na nagrobku Gerarda, które ostatnio mu kupiłem. Były różowe. – Zaspany
Saren przetarł jeszcze raz powieki, a potem potężnie ziewnął. – A co do snów,
to często mnie w nich gonisz z chochlą i krzyczysz, że mam ci odkupić mangi, bo
je zakrwawiłem, kiedy zabijałem jednego z szefów mafii – mówiąc to, spojrzał w
oczy przyjaciółki i wesoło się uśmiechnął. Bez okularów zdecydowanie wyglądał,
jakby coś ćpał.
Ran zachichotała.
– Nie wiem, skąd ta
chochla, ale to zdecydowanie ja – przyznała, prostując się. – W innym przypadku
wysłałabym Yo-nii w pościg, ale za mangi osobiście biorę vendettę. – Przerwała.
– Nigdy nie widziałam cię bez okularów. Wyglądasz dziwnie. – Poprawiła własne
oprawki ruchem pełnym powagi, który w ogóle do niej nie pasował.
Saren wydał z siebie
głośne prychnięcie.
– Wyglądam dziwnie, bo
wczoraj byłem na misji, a potem się schlałem. – Chłopak jeszcze raz ziewnął, a
potem przeniósł się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz jego oczy nieco się
rozszerzyły, dzięki czemu zaczął przypominać trzeźwego człowieka. Bez okularów
wyglądał jak nastolatek, którym już przecież nie był. Efektu dopełniał uroczy,
niewinny uśmiech. – Powiesz mi, co tutaj robisz?
Ran spojrzała na niego
uważnie, po czym jeszcze raz rozejrzała się po pokoju, szczególną uwagę
zwracając na noże na ścianach. Przyciągały jej wzrok w dość niepokojący sposób,
sama preferowała nieco dłuższe ostrza, ale ta kolekcja dawała do myślenia.
– Wiesz, że normalni
ludzie nie mają pokoju pełnego broni? – zapytała.
– Żeby była jasność,
każdy z tych noży uratował mi życie chociaż raz. – Saren wzruszył obojętnie
ramionami.
– A co z tamtym
pistoletem? – Wskazała jedyny element kolekcji, który nie pasował. Nigdy nie
słyszała, żeby przyjaciel fascynował się bronią palną.
– Ach, to? To dla
dekoracji. – Chłopak wyszczerzył zęby. – Podwinąłem go kiedyś twojemu bratu. To
były czasy, kiedy jeszcze nie jarał się tak kastetami.
– Coś kiedyś wspominał –
odparła. – Chyba nawet sądził, że chcesz go w ten sposób w coś wrobić. A
właśnie! – Klasnęła w dłonie niczym ucieszona mała dziewczynka. Nóż, który do
tej pory trzymała w ręce, upuściła na podłogę, przez co wbił się pionowo w
panele. – Nie zgadniesz, co dzisiaj przyszło do kawiarni.
Saren spojrzał z
uniesioną brwią na ostrze, które przebiło nie tylko drewniane deski, ale
również jego ulubioną, choć aktualnie brudną koszulkę. Nachmurzył się, a potem
go podniósł i przytulił do piersi.
– Ale noże to ty szanuj –
powiedział z powagą.
– Jesteś jebnięty –
odparła bezdusznie.
Z torby wyciągnęła wciąż
pachnący farbą drukarską tomik i pomachała nim Sarenowi przed nosem.
Zachichotała przy tym jak mała dziewczynka, która właśnie dostała upragnioną
zabawkę. Chłopak opuścił w dół ostrze i spojrzał z podziwem na nową mangę, na
którą oboje czekali już od kilku miesięcy. Jego usta ułożyły się w bezgłośne
„wow”. Jeszcze kilka dni temu zamierzał osobiście złożyć wizytę twórcy komiksu,
który zwlekał z rysowaniem już pół roku. Ponoć wujcio Hiroshi go znał, ponieważ
wielokrotnie przychodził do nich na sushi. Saren tworzył w głowie plany na
temat tego, jak dosypie mu środków nasennych do ryżu, a potem zaciągnie do
magazynu, gdzie często przebywali chłopacy z Gastro Killers, stosując na nim
najlepszą z możliwych broni, a mianowicie: siłę perswazji (z dodatkiem kilku
niewinnie wyglądających noży, bo perswazja naprawdę się z nimi lubiła). Manga
na szczęście w końcu wyszła, więc teraz zostało ustalić, kto czyta ją jako
pierwszy, a że składali się na nią po połowie…
W zielonych oczach Sarena
pojawił się morderczy błysk. Szybkim ruchem sięgnął po mangę, pragnąc ją
upolować jak myśliwy dziką zwierzynę.
– Ja pierwszy! –
krzyknął.
Ran była na to gotowa.
Objęła tomik ramionami, przyciskając go do siebie, jakby od tego zależało jej
życie.
– Nie tak prędko, Sarniu.
Poza tym myślisz, że czemu tu przyszłam, zamiast zadzwonić? – zapytała
sugerująco. W kącikach jej ust znów zaigrał psotny uśmieszek.
Szef Gastro Killersów
uniósł w górę brew.
– Chcesz poczytać mangę ze
mną czy może zagrać w jakąś nieczystą grę, która wyłoni zwycięzcę?
– Jest parę gier, w które
moglibyśmy zagrać, o ile Yo-nii by się nie dowiedział, ale nie chcemy go
przecież denerwować. – Spojrzała na niego znacząco. – Ale wspólne czytanie nie
jest takim złym pomysłem. – Zaraz spoważniała, przypominając sobie o drugim
powodzie swojego przybycia. – Tak w ogóle to nie wiesz, gdzie mój kochany
braciszek się podziewa? Od wczoraj nie mam z nim kontaktu, a nie ma go w
mieszkaniu ani w kefcu.
– A, zamknąłem go wczoraj
w składziku na tyłach mojego domu. – Saren machnął obojętnie dłonią. Ran nie
mogła się zorientować, czy żartował, czy nie. Jeżeli chodziło o jej
przyjaciela, trudno było to rozszyfrować, w końcu znany był z szalonych
pomysłów. Nie zdziwiłaby się, gdyby pewnego dnia znalazła poćwiartowanego brata
w jego własnym domu, a potem dowiedziała się, że Saren zrobił to z nudów.
Dziewczyna nadymała
policzki w wyrazie niezadowolenia, przez co wyglądała na jeszcze młodszą niż
zazwyczaj.
– Akurat teraz, jak jest
mi potrzebny. Sarniu, ty zawsze wchodzisz mi w paradę – oskarżyła go. – I co ja
mam teraz zrobić? Kto wyratuje damę z opresji, kiedy mój braciszek siedzi w
składziku i pewnie na ciebie pomstuje?
– To oczywiste, że ja
będę tym bohaterem. – Chłopak wyszczerzył zęby. – Do tego czasu Nico zdąży
otrzeźwieć, rozwiązać się i zmienić ciuchy, bo wiesz, ubrałem go w strój
jednorożca. Pewnie nieźle się wścieknie. – Zachichotał.
Oczy Ran rozbłysły w
ekscytacji.
– Zrobiłeś zdjęcie?
– Nie, ale jak skończymy
czytać mangę, możemy go odwiedzić, co ty na to?
– Niezły pomysł. A potem
pójdziemy do kawiarni i będziesz mógł robić za bohatera.
– Umowa stoi. –
Uśmiechnięty Saren objął ją przyjacielsko ramieniem, a potem niecnie wyrwał jej
z rąk mangę, którą ułożył na swoich kolanach w taki sposób, żeby dziewczyna
również miała dobry podgląd na komiks. – Mam nadzieję, że pan Kirimoto nie
poszedł w gejowski paring. Inaczej spotka go niemiły wypadek. – Oczy Sarena
błysnęły jak u dzikiego kota, a uśmiech nabrał psychopatycznego wyrazu. – Od
tęczy zdecydowanie wolę krew, a tej to mi tu brakuje.
– Cenzura. – Ran
bezradnie rozłożyła ręce. – Podobno kiedyś mangi były dużo bardziej brutalne.
Ale coś mi się wydaje, że szykuje się drama.
– Drama nie drama…
Kibicuję cyckom głównej bohaterki!
– Czemu mnie to nie
dziwi? – prychnęła Ran. – Na koniec główny bohater i tak będzie z tą
najgłupszą, która tylko potrafi krzyczeć jego imię. I wszystkie paringi szlag
trafi.
– Takie sprawy załatwia
się, droga Ran, nożem. Także w razie problemów – Saren obrócił zgrabnie między
palcami ostrze – wiemy, gdzie uderzać. A teraz skupmy się na mandze – mówiąc
to, chwycił za głowę dziewczyny i obrócił ją w kierunku komiksu – inaczej nie
zdążymy poznęcać się nad Nico będącym tęczowym jednorożcem.
Ran pisnęła z ekscytacji.
Już po chwili oboje zagłębili się w lekturę, nie oszczędzając sobie komentarzy
na temat treści. Cóż, jeśli myśleli, że ten dzień będzie tak dobry jak jego
początek, srodze się pomylili, ale o tym mieli się dopiero przekonać, gdy już
nieco ochłoną po czytaniu...
Hej :)
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam, że jak Ran już zadebiutuje, to będzie miała świetną relację z Sarenem, ale Wy mi udowodniłyście właśnie, że ta relacja będzie epicka. Dios, jak ja się szczerzyłam do ekranu podczas lektury! Ta dwójka idealnie do siebie pasuje z tym poczuciem humoru, wkurzaniem Nico i wspólnym zainteresowaniem. Świetne opisy, dialogi przekozackie, a ta tajemnicza końcówka - bomba! No i wujcio Hiroshi - powinien być częściej.
Bardzo mi się to podobało.
Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo byłam ciekawa, kiedy znów coś z Gastro się pojawi!
Hm, czy uśmiech może mieć znamiona? Hm.
Japonia? Japonia? Zamieniam sie w słuch <3 Mówcie <3
Rany, widzę to. Bardzo łądnie zarysowany świat, prawdziwie, aaaa, chcę taki świat1
Haha, widzę te glany i podskoki ;D Wspolczuje bohaterce! Kazdy przeskakny koncert w glanach okupywalam tak koszmarnym bolem stop ze ledwo docieralam do domu xdxd nie wiem dlaczego! xd Wgl co za stylowa, gotyk. O. Tego jeszcze nie bylo.
Nie no, klimat Japonii jest cudowny. Cudownie go przedstawiacie. Czuję, jakbym tam była.
"zaczął nawet sądzić, że Sarenowi podobają się chłopcy, w końcu przychodził tu co rusz ze swoimi kumplami, a potem darł się na pół domu, że ich kocha." xdxdxd
Hej, zaraz, to my nie jestesmy w Japoni?? Dałam sie nabrac??? why!!!
"Nim zagłębiła się w dom przyjaciela, zrzuciła z nóg glany, aby nie urazić gospodarza. " - o prosze. Brawa dla Ran!
Ok, zrobilo mi se niedobrze od opisu tej mieszaniny zapacho no i: Wcale by jej to nie zdziwiło, gdyby się okazało, że Saren udusił się we własnym pokoju. <--- HAHAHAHA XD
brwi chłopaka zmarszczyły się do środka<-- ymm, nie jestem przekonana do 'zmarszczyly sie do srodka'...zbiegly sie na srodku albo sie zmarszczyly, wiadomo, ze gdzies w polowie drogi musza sie spotkac xd
"Oczy ci się jarają. Wyglądają jak dwa znicze na nagrobku Gerarda, które ostatnio mu kupiłem. Były różowe." xdxdxd co kurwa? :D::D oczy jak znicze, ey, swietne porownanie!
Poprawiła własne oprawki ruchem pełnym powagi, który w ogóle do niej nie pasował. <-- bradzo fajny naturalny obiektywny opis.
Wygladam dziwnie bo sie chlalaem xd szlag chyba zeszyt z cytatami musze zalozyc xd
Troszkę z tym 'bez okularow' sie powtórzyło.
Na koniec główny bohater i tak będzie z tą najgłupszą, która tylko potrafi krzyczeć jego imię <---- xdxdxdxd WIEM O KIM MOWA xd
No, panie, wiecej takich tekstów!!! Bo mam GASTRO FAZE xdxdxd