Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

poniedziałek, 17 czerwca 2019

[19] Gastro Killers: Spotkanie ~ SadisticWriter & Laurie January


Tym razem tekst z Gastro Killersów pisany przez Sadistic i Laurie. Pojawiają się dwie nowe postacie, a mianowicie – Ran i wujcio Hiroshi.

***
Szeroki uśmiech na twarzy drobnej czarnowłosej istotki o tej porze był nieco niepokojący, zwłaszcza że miał znamiona psychopaty. Jak miała się jednak nie szczerzyć, kiedy weszła do dzielnicy przepięknych, starych domków wyciągniętych wprost ze starej Japonii, przy których reszta miasta mogła się schować. Dla Ran był to istny raj, z którego nie chciała odchodzić. Zresztą tak ją pochłonął zachwyt nad tym, co widziała, że niemal zapomniała o celach swej małej wycieczki i przegapiła interesujący ją adres. Dopiero należące do starszej pani w yukacie spojrzenie pełne dezaprobaty dla jej gotyckiej czarnej sukienki, w której wyglądała na jeszcze bledszą niż zwykle, oraz wysokich glanów z mnóstwem klamerek, nieco ją otrzeźwiło. Uśmiech psychopaty zamieniła na ten pełen uroku, skłoniła się też staruszce z niekłamanym szacunkiem i rozejrzała w poszukiwaniu właściwego adresu. Szczęście jak zwykle jej dopisało, cel był w zasięgu wzroku. Jeszcze raz ukłoniła się starszej pani, w myślach nazywając ją „starą prukwą, która nie wie, jakie ma szczęście, że może mieszkać z dala od naszpikowanych technologią wieżowców”, po czym w podskokach ruszyła w dalszą, niedługą już drogę.
Niemal padła z zachwytu, gdy nigdzie nie zauważyła wideofonu, ale zwykły przycisk dzwonka, który zaterkotał w tradycyjnym wnętrzu, oznajmiając jej przybycie.
W korytarzu dało się słyszeć powolne stąpanie po panelach. W niedługim czasie drzwi otworzył jej na około pięćdziesięcioletni Japończyk, który najwyraźniej był zaskoczony przybyciem dziewczyny. Skłonił się jej w taki sposób, jak nakazywały mu tradycje, a potem spojrzał na nią z uniesioną brwią. Mężczyzna był ubrany w nienagannie czysty strój sushi mastera składający się z czarnego kimona i luźnych spodni. Na stopach miał klapki, które w Japonii nazywali geta, a na czole zawiązane hachimaki. Jego ciemne oczy przywodziły na myśl surowego starszego pana, podobnie jak wyraz jego twarzy. Ran nie miała wątpliwości co do tego, że stojący przed nią sushi master to „wujcio Hiroshi”, jak pieszczotliwie określał go Saren. Wspominał kiedyś, że potrafił być przerażający, ale tylko dla niego. Teraz miała co do tego wątpliwości, ale i tak była zachwycona, że mogła go poznać. Niewielu Japończyków w swoim życiu widziała, a teraz jeszcze miała okazję porozmawiać z jednym z nich. Zaraz jednak skarciła się mentalnie. Nie przyszła tu przecież robić z siebie maniaczki, oj nie, przecież nią nie była.
Ukłoniła się grzecznie.
– Dzień dobry – przywitała się. – Jestem Ran, przyjaciółka Sarena. Przepraszam, że narzucam się o tej porze, ale mam do niego pilną sprawę, a nie odbiera telefonu. Czy jest może w domu?
Wujek Hiroshi wciąż nie wydawał się być przekonany co do nowo przybyłej dziewczyny. Najwyraźniej dziwiło go to, że jego podopieczny miał jakąkolwiek przyjaciółkę. Do tej pory zdawało mu się, że wszystkie kobiety od niego uciekały. W pewnym momencie zaczął nawet sądzić, że Sarenowi podobają się chłopcy, w końcu przychodził tu co rusz ze swoimi kumplami, a potem darł się na pół domu, że ich kocha. Zdecydowanie z tą całą Ran musiało być coś nie tak, ale postanowił, że zostawi tę informację dla siebie. Tymczasem Sarenowi przyda się najeść wstydu, kiedy ktoś wejdzie do jego zasyfionego pokoju.
– Owszem, jest w domu – odpowiedział głębokim głosem starszy pan. Nawet jeżeli był Japończykiem, niezwykle dobrze posługiwał się tutejszym językiem. Gdyby Ran nie widziała jego twarzy, zapewne pomyślałaby, że byli tej samej narodowości. – Prosto i po prawej. Na drzwiach wisi tabliczka, więc powinnaś się zorientować, który pokój należy do Sarena. Oprócz tego radziłbym nabrać powietrza w płuca, gdy będziesz tam wchodziła. – Wujek Hiroshi uśmiechnął się pod nosem i odsunął na bok, aby wpuścić do środka dziewczynę.
Zdziwiła się lekko na tę ostatnią uwagę, ale uśmiechnęła się w podziękowaniu. Nim zagłębiła się w dom przyjaciela, zrzuciła z nóg glany, aby nie urazić gospodarza. Rozpięcie tych wszystkich klamerek powinno zająć nieskończoność, lecz Ran zrobiła to w ciągu paru sekund, nie poświęcając temu nawet odrobiny uwagi. Cudem też powstrzymała się od jawnego rozglądania się po tradycyjnym domostwie, choć wszystko w niej szalało z radości, że może tu być. Głupi Nico nigdy się nie przyznał, że był częstym gościem w TAKIM domu. Będzie musiała się później jakoś zemścić.
Podążyła za wskazówkami wujcia podekscytowana całą wyprawą, aż znalazła się pod odpowiednimi drzwiami. Rzeczywiście nie miała problemu z rozpoznaniem królestwa Sarena. „Uwaga, sarny gryzą” głosił napis na tabliczce. Ran nie powstrzymała wybuchu śmiechu. Czegoż innego mogła się spodziewać po Sarenie? Z szerokim uśmiechem i nadal czającym się w gardle chichotem zapukała do drzwi. Niestety nikt jej nie otworzył. Przez myśl przeszło jej, że może ktoś zabił szefa Gastro Killersów, ale to było mało prawdopodobne. Jego chyba nie dało się zabić, prędzej to on pozbywał się ludzi. Powtórna próba pukania też się nie powiodła, więc jedynym wyjściem było wejść do środka  samej, choć nie była pewna, czy to bezpieczne. Jej własny brat odruchowo rzucał niezaproszonemu gościowi mordecze spojrzenie, a nieraz i cios prosto w twarz, który z precyzją zatrzymywał na milimetry od nosa ofiary. Podejrzewała, że Saren ma podobne odruchy przez swą profesję. Musiała jednak zaryzykować, więc nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi, zamierzając w każdej chwili odskoczyć w uniku. Na szczęście nic jej nie zaatakowało, przynajmniej fizycznie, bo kiedy weszła do środka, okazało się, że wujek Hiroshi wiedział, o czym mówi.
W pokoju mieszały się ze sobą chyba wszystkie najgorsze zapachy, wliczając w to nieprane od miesięcy skarpetki, zeschłą, spleśniałą pizzę i unoszące się w powietrzu procenty, które zapewne całkiem niedawno spożywał szef Gastro Killersów. Próżno było szukać wolnego skrawka podłogi, ponieważ ta usłana była dywanem z brudnych ciuchów. Po środku tego wszystkiego leżał król nieporządku, czyli Saren. Sądząc po tym, że umościł się pod łóżkiem, impreza poprzedniego wieczoru musiała być naprawdę mocno zakrapiana. Z drugiej strony chłopak nie miał głowy do picia, o czym Ran doskonale wiedziała, bo nieraz żalił jej się, że tracił hajsy, kiedy z kimś się zakładał, iż się nie upije. Niby nie miał w sobie japońskich korzeni – został adoptowany przez Japończyków – ale niektóre jego cechy naprawdę dobrze pokładały się z tym narodem.
Pomachała dłonią przed twarzą, żeby odpędzić choć na chwilę nieprzyjemną mieszankę, ale to niewiele pomomgło, więc postanowiła nie zwracać na to uwagi. Obawiała się odrobinę stanu podłogi pod stosem ciuchów, więc to właśnie po nich stąpała, podchodząc do różowowłosego.
– Sarniu, wstawaj. Masz gościa. – Szturchnęła go lekko stopą odzianą w czarną zakolanówkę.
Szef Gastro Killersów nawet nie drgnął. Na jego czole leżała czarna skarpetka, która wyglądała jak sprawca zbrodni. Wcale by jej to nie zdziwiło, gdyby się okazało, że Saren udusił się we własnym pokoju. Kolejne szturchnięcie było już silniejsze, a Ran poczuła irytację.
– Ej, Saren! – krzyknęła mu prosto do ucha. Miała coś jeszcze powiedzieć, ale jej uwagę przykuły ściany pokoju, pełne wszelkiego rodzaju broni białej, głównie noży, chyba z każdego zakątka świata i każdej epoki. Aż gwizdnęła.
– Nieźle – stwierdziła. – Prawdziwy z ciebie maniak, Sarniu. – Spojrzała z góry na przyjaciela. – Zero instynktu samozachowawczego. Taka niewinna sarenka, że aż się sama prosi o jakiś kawał. Hmm, pomyślmy. – Uśmiechnęła się psotnie, szturchnęła Sarena jeszcze kilka razy dla pewności, że śpi, a nie rżnie głupa, po czym podeszła do ściany i sięgnęła po jeden z noży. Jeszcze raz zerknęła na mężczyznę, ale ten nadal smacznie spał, więc nie spodziewała się, żeby zniweczył jej plany.
Uzbrojona w nóż wróciła do Sarena. Ostrożnie sięgnęła po pasemko różowych włosów i przyłożyła do nich ostrze. Jeden ruch i pukiel został oddzielony od właściciela. Jej uśmiech stał się nieco szerszy, gdy przesunęła skradzionymi włosami po twarzy Sarena, celując głównie w nos. Już po chwili brwi chłopaka zmarszczyły się do środka, usta złożyły w niezadowolony dzióbek, a nozdrza lekko drgnęły. Zanim otworzył oczy, wydał z siebie potężne kichnięcie.
– Pieprzone pyłki – mruknął pod nosem, próbując sięgnąć na oślep po okulary, które jeszcze niedawno leżały gdzieś obok niego. Jedną dłonią przecierał zmęczone oczy, a drugą macał ciuchy. Ostatecznie natrafił na kolano dziewczyny. Zmarszczył czoło i zmacał je, zastanawiając się, dlaczego w jego pokoju znajdowało się jakieś obce ciało. Zazwyczaj nie przynosił ze sobą do domu ciepłych trupów. Dopiero kiedy odsłonił twarz i zmrużył oczy, dostrzegł siedzącą obok Ran. Szybko zabrał swoją dłoń i wydał z siebie dziewczęcy pisk przerażenia.
– Dlaczego zawsze musisz mnie nawiedzać w koszmarach?!
Ran wybuchła śmiechem. Jeszcze raz pomachała mu przed oczami obciętym kosmykiem, po czym lekko się nad nim pochyliła.
– Nawiedzam cię w snach? – zapytała z cieniem ekscytacji. – Opowiedz mi o tym.
– Twoja twarz wisząca nade mną trochę mnie przeraża, Ran. Oczy ci się jarają. Wyglądają jak dwa znicze na nagrobku Gerarda, które ostatnio mu kupiłem. Były różowe. – Zaspany Saren przetarł jeszcze raz powieki, a potem potężnie ziewnął. – A co do snów, to często mnie w nich gonisz z chochlą i krzyczysz, że mam ci odkupić mangi, bo je zakrwawiłem, kiedy zabijałem jednego z szefów mafii – mówiąc to, spojrzał w oczy przyjaciółki i wesoło się uśmiechnął. Bez okularów zdecydowanie wyglądał, jakby coś ćpał.
Ran zachichotała.
– Nie wiem, skąd ta chochla, ale to zdecydowanie ja – przyznała, prostując się. – W innym przypadku wysłałabym Yo-nii w pościg, ale za mangi osobiście biorę vendettę. – Przerwała. – Nigdy nie widziałam cię bez okularów. Wyglądasz dziwnie. – Poprawiła własne oprawki ruchem pełnym powagi, który w ogóle do niej nie pasował.
Saren wydał z siebie głośne prychnięcie.
– Wyglądam dziwnie, bo wczoraj byłem na misji, a potem się schlałem. – Chłopak jeszcze raz ziewnął, a potem przeniósł się do pozycji siedzącej. Dopiero teraz jego oczy nieco się rozszerzyły, dzięki czemu zaczął przypominać trzeźwego człowieka. Bez okularów wyglądał jak nastolatek, którym już przecież nie był. Efektu dopełniał uroczy, niewinny uśmiech. – Powiesz mi, co tutaj robisz?
Ran spojrzała na niego uważnie, po czym jeszcze raz rozejrzała się po pokoju, szczególną uwagę zwracając na noże na ścianach. Przyciągały jej wzrok w dość niepokojący sposób, sama preferowała nieco dłuższe ostrza, ale ta kolekcja dawała do myślenia.
– Wiesz, że normalni ludzie nie mają pokoju pełnego broni? – zapytała.
– Żeby była jasność, każdy z tych noży uratował mi życie chociaż raz. – Saren wzruszył obojętnie ramionami.
– A co z tamtym pistoletem? – Wskazała jedyny element kolekcji, który nie pasował. Nigdy nie słyszała, żeby przyjaciel fascynował się bronią palną.
– Ach, to? To dla dekoracji. – Chłopak wyszczerzył zęby. – Podwinąłem go kiedyś twojemu bratu. To były czasy, kiedy jeszcze nie jarał się tak kastetami.
– Coś kiedyś wspominał – odparła. – Chyba nawet sądził, że chcesz go w ten sposób w coś wrobić. A właśnie! – Klasnęła w dłonie niczym ucieszona mała dziewczynka. Nóż, który do tej pory trzymała w ręce, upuściła na podłogę, przez co wbił się pionowo w panele. – Nie zgadniesz, co dzisiaj przyszło do kawiarni.
Saren spojrzał z uniesioną brwią na ostrze, które przebiło nie tylko drewniane deski, ale również jego ulubioną, choć aktualnie brudną koszulkę. Nachmurzył się, a potem go podniósł i przytulił do piersi.
– Ale noże to ty szanuj – powiedział z powagą.
– Jesteś jebnięty – odparła bezdusznie.
Z torby wyciągnęła wciąż pachnący farbą drukarską tomik i pomachała nim Sarenowi przed nosem. Zachichotała przy tym jak mała dziewczynka, która właśnie dostała upragnioną zabawkę. Chłopak opuścił w dół ostrze i spojrzał z podziwem na nową mangę, na którą oboje czekali już od kilku miesięcy. Jego usta ułożyły się w bezgłośne „wow”. Jeszcze kilka dni temu zamierzał osobiście złożyć wizytę twórcy komiksu, który zwlekał z rysowaniem już pół roku. Ponoć wujcio Hiroshi go znał, ponieważ wielokrotnie przychodził do nich na sushi. Saren tworzył w głowie plany na temat tego, jak dosypie mu środków nasennych do ryżu, a potem zaciągnie do magazynu, gdzie często przebywali chłopacy z Gastro Killers, stosując na nim najlepszą z możliwych broni, a mianowicie: siłę perswazji (z dodatkiem kilku niewinnie wyglądających noży, bo perswazja naprawdę się z nimi lubiła). Manga na szczęście w końcu wyszła, więc teraz zostało ustalić, kto czyta ją jako pierwszy, a że składali się na nią po połowie…
W zielonych oczach Sarena pojawił się morderczy błysk. Szybkim ruchem sięgnął po mangę, pragnąc ją upolować jak myśliwy dziką zwierzynę.
– Ja pierwszy! – krzyknął.
Ran była na to gotowa. Objęła tomik ramionami, przyciskając go do siebie, jakby od tego zależało jej życie.
– Nie tak prędko, Sarniu. Poza tym myślisz, że czemu tu przyszłam, zamiast zadzwonić? – zapytała sugerująco. W kącikach jej ust znów zaigrał psotny uśmieszek.
Szef Gastro Killersów uniósł w górę brew.
– Chcesz poczytać mangę ze mną czy może zagrać w jakąś nieczystą grę, która wyłoni zwycięzcę?
– Jest parę gier, w które moglibyśmy zagrać, o ile Yo-nii by się nie dowiedział, ale nie chcemy go przecież denerwować. – Spojrzała na niego znacząco. – Ale wspólne czytanie nie jest takim złym pomysłem. – Zaraz spoważniała, przypominając sobie o drugim powodzie swojego przybycia. – Tak w ogóle to nie wiesz, gdzie mój kochany braciszek się podziewa? Od wczoraj nie mam z nim kontaktu, a nie ma go w mieszkaniu ani w kefcu.
– A, zamknąłem go wczoraj w składziku na tyłach mojego domu. – Saren machnął obojętnie dłonią. Ran nie mogła się zorientować, czy żartował, czy nie. Jeżeli chodziło o jej przyjaciela, trudno było to rozszyfrować, w końcu znany był z szalonych pomysłów. Nie zdziwiłaby się, gdyby pewnego dnia znalazła poćwiartowanego brata w jego własnym domu, a potem dowiedziała się, że Saren zrobił to z nudów.
Dziewczyna nadymała policzki w wyrazie niezadowolenia, przez co wyglądała na jeszcze młodszą niż zazwyczaj.
– Akurat teraz, jak jest mi potrzebny. Sarniu, ty zawsze wchodzisz mi w paradę – oskarżyła go. – I co ja mam teraz zrobić? Kto wyratuje damę z opresji, kiedy mój braciszek siedzi w składziku i pewnie na ciebie pomstuje?
– To oczywiste, że ja będę tym bohaterem. – Chłopak wyszczerzył zęby. – Do tego czasu Nico zdąży otrzeźwieć, rozwiązać się i zmienić ciuchy, bo wiesz, ubrałem go w strój jednorożca. Pewnie nieźle się wścieknie. – Zachichotał.
Oczy Ran rozbłysły w ekscytacji.
– Zrobiłeś zdjęcie?
– Nie, ale jak skończymy czytać mangę, możemy go odwiedzić, co ty na to?
– Niezły pomysł. A potem pójdziemy do kawiarni i będziesz mógł robić za bohatera.
– Umowa stoi. – Uśmiechnięty Saren objął ją przyjacielsko ramieniem, a potem niecnie wyrwał jej z rąk mangę, którą ułożył na swoich kolanach w taki sposób, żeby dziewczyna również miała dobry podgląd na komiks. – Mam nadzieję, że pan Kirimoto nie poszedł w gejowski paring. Inaczej spotka go niemiły wypadek. – Oczy Sarena błysnęły jak u dzikiego kota, a uśmiech nabrał psychopatycznego wyrazu. – Od tęczy zdecydowanie wolę krew, a tej to mi tu brakuje.
– Cenzura. – Ran bezradnie rozłożyła ręce. – Podobno kiedyś mangi były dużo bardziej brutalne. Ale coś mi się wydaje, że szykuje się drama.
– Drama nie drama… Kibicuję cyckom głównej bohaterki!
– Czemu mnie to nie dziwi? – prychnęła Ran. – Na koniec główny bohater i tak będzie z tą najgłupszą, która tylko potrafi krzyczeć jego imię. I wszystkie paringi szlag trafi.
– Takie sprawy załatwia się, droga Ran, nożem. Także w razie problemów – Saren obrócił zgrabnie między palcami ostrze – wiemy, gdzie uderzać. A teraz skupmy się na mandze – mówiąc to, chwycił za głowę dziewczyny i obrócił ją w kierunku komiksu – inaczej nie zdążymy poznęcać się nad Nico będącym tęczowym jednorożcem.
Ran pisnęła z ekscytacji. Już po chwili oboje zagłębili się w lekturę, nie oszczędzając sobie komentarzy na temat treści. Cóż, jeśli myśleli, że ten dzień będzie tak dobry jak jego początek, srodze się pomylili, ale o tym mieli się dopiero przekonać, gdy już nieco ochłoną po czytaniu...

2 komentarze:

  1. Hej :)
    Ja wiedziałam, że jak Ran już zadebiutuje, to będzie miała świetną relację z Sarenem, ale Wy mi udowodniłyście właśnie, że ta relacja będzie epicka. Dios, jak ja się szczerzyłam do ekranu podczas lektury! Ta dwójka idealnie do siebie pasuje z tym poczuciem humoru, wkurzaniem Nico i wspólnym zainteresowaniem. Świetne opisy, dialogi przekozackie, a ta tajemnicza końcówka - bomba! No i wujcio Hiroshi - powinien być częściej.
    Bardzo mi się to podobało.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

  2. No byłam ciekawa, kiedy znów coś z Gastro się pojawi!
    Hm, czy uśmiech może mieć znamiona? Hm.
    Japonia? Japonia? Zamieniam sie w słuch <3 Mówcie <3
    Rany, widzę to. Bardzo łądnie zarysowany świat, prawdziwie, aaaa, chcę taki świat1
    Haha, widzę te glany i podskoki ;D Wspolczuje bohaterce! Kazdy przeskakny koncert w glanach okupywalam tak koszmarnym bolem stop ze ledwo docieralam do domu xdxd nie wiem dlaczego! xd Wgl co za stylowa, gotyk. O. Tego jeszcze nie bylo.
    Nie no, klimat Japonii jest cudowny. Cudownie go przedstawiacie. Czuję, jakbym tam była.
    "zaczął nawet sądzić, że Sarenowi podobają się chłopcy, w końcu przychodził tu co rusz ze swoimi kumplami, a potem darł się na pół domu, że ich kocha." xdxdxd
    Hej, zaraz, to my nie jestesmy w Japoni?? Dałam sie nabrac??? why!!!
    "Nim zagłębiła się w dom przyjaciela, zrzuciła z nóg glany, aby nie urazić gospodarza. " - o prosze. Brawa dla Ran!
    Ok, zrobilo mi se niedobrze od opisu tej mieszaniny zapacho no i: Wcale by jej to nie zdziwiło, gdyby się okazało, że Saren udusił się we własnym pokoju. <--- HAHAHAHA XD
    brwi chłopaka zmarszczyły się do środka<-- ymm, nie jestem przekonana do 'zmarszczyly sie do srodka'...zbiegly sie na srodku albo sie zmarszczyly, wiadomo, ze gdzies w polowie drogi musza sie spotkac xd
    "Oczy ci się jarają. Wyglądają jak dwa znicze na nagrobku Gerarda, które ostatnio mu kupiłem. Były różowe." xdxdxd co kurwa? :D::D oczy jak znicze, ey, swietne porownanie!
    Poprawiła własne oprawki ruchem pełnym powagi, który w ogóle do niej nie pasował. <-- bradzo fajny naturalny obiektywny opis.
    Wygladam dziwnie bo sie chlalaem xd szlag chyba zeszyt z cytatami musze zalozyc xd
    Troszkę z tym 'bez okularow' sie powtórzyło.
    Na koniec główny bohater i tak będzie z tą najgłupszą, która tylko potrafi krzyczeć jego imię <---- xdxdxdxd WIEM O KIM MOWA xd
    No, panie, wiecej takich tekstów!!! Bo mam GASTRO FAZE xdxdxd

    OdpowiedzUsuń