Z tym uniwersum nie miałam do
czynienia od ponad półtora roku (i mimo założeń sprzed początków serii nie uda
mi się ruszyć z nią na poważnie w tym roku, nawet nie wiem, czy w przyszłym
będzie to możliwe), bałam się odrobinę, że będę miała problem z odnalezieniem
się w tym świecie. W końcu Caspian, bo to on jest panem drwalem i pierwszym
bohaterem poniżej, nie jest główną postacią cyklu. Ale pojawiła się Moe i sam
Strach, więc ja już nie mogłam mieć obaw xD
Mnie przypadł do gustu, mam nadzieję, iż Wasze odczucia będą podobne :)
Mnie przypadł do gustu, mam nadzieję, iż Wasze odczucia będą podobne :)
Pierwsze spotkanie nie może być ostatnim.
Pamiętając te słowa, które aż za bardzo wryły mu się w głowę, kierował się do lasu, który – jak mu się wydawało – znał, by wykonać po pracy dość proste zadanie zlecone przez sołtysa jego wioski. Miał dotrzeć do polany, która znajdowała się tuż przed mroczniejszą częścią lasu i tam zebrać narzędzia, które ponoć poprzedniego dnia przez nieuwagę pozostawili jego koledzy. Szczerze mówiąc, wydawało mu się dziwne, by ot tak je porzucono, ale kiedy zapytał,, jak do tego doszło, usłyszał, że znowu pokazał się Mag, a drwale w swoim przerażeniu po prostu uciekli z miejsca pracy. A to już nie było dziwne. Sam jeden raz spotkał Odmieńca, wiedział, jak co wtedy czuł. I ani myślał spotykać go ponownie. Nie miał ani sił, ani ochoty na powtórkę z rozrywki.
Cały dzień był jakiś szary, ciężki dym przywiany nie wiadomo skąd, zawisł nad tą krainą, do niego dołączył deszcz, a i chmury postanowiły znaleźć się trochę bliżej ziemi. Taka pogoda od samego rana nie napawała zbyt dużym optymizmem, a teraz to zadanie... Ale gdyby się nie zgodził, śmialiby się, iż jeden z najlepszych drwali całej wschodniej krainy czuje obawy przed wejściem do lasu. Nie był tchórzem, nie chciał także, by ucierpiała jego reputacja, toteż szedł teraz wśród drzew, których miał już dość – drewno, drewno, drewno, wszędzie drewno – i planował uporać się z tym wszystkim jak najszybciej. Jak zapowiedziała rodzicielka, na kolację szykowała gulasz z królika, jedno z jego ulubionych dań. A także ulubione danie jego rodzeństwa. Naprawdę musiał się pospieszyć, jeśli chciał chociaż spróbować tej potrawki.
Gdy tak myślał o kolacji nie tylko myślami zbłądził gdzieś daleko, ale także nogi zeszły ze znanej ścieżki. Kiedy się zorientował, że nie pamięta zbytnio, by kiedykolwiek mijał właśnie te drzewa, dotarło do niego, że najwidoczniej się zgubił. Drwal zgubił się w lesie. A co najdziwniejsze...
Wiadome było w czterech krainach, że las stanowiący naturalną granicę między każdą ze stron był lasem, gdzie działy się różne, często niezrozumiałe, rzeczy, a zmrok mógł właściwie zapaść w każdej chwili. I zrobić to tak, jak się będzie chciało. A akurat tego dnia postanowił zapaść szybko, w przeciągu kilku minut.
Cienie, które były jego zapowiedzią, otoczyły mężczyznę niczym zbójcy i byłyby tylko cieniami, gdyby nie posiadały kłów. Długich, błyszczących, podobnych do tych wilczych. Nigdy jeszcze nie miał do czynienia z tak przerażającymi cieniami.
Zaczął powoli się cofać, czujny i po prostu przestraszony. Mag musiał być w pobliżu, to pewnie jego czary tak działały – pokazywały to, czego człowiek boi się najbardziej w danym momencie swojego życia. Poprzednim razem widział kruka, bo tych zwierząt się obawiał; obecnie bał się tego, że zostanie zaatakowany i pogryziony przez jakieś stworzenie – ostatnio krążyła wieść, iż w pobliżu grasuje wilk. A wiadome było, co mogą one zrobić człowiekowi.
Skoro więc widział takie cienie, Mag pewnie czaił się gdzieś w pobliżu i tylko czekał, by zamienić go w trupa. Ach, dlaczego podjął się tego zadania? Idiota. A miał się uczyć, jak tłamsić w sobie strach, by nie dopuścić do niemiłego spotkania z Fearem. Teraz czuł się tak, jakby miał zamiar umrzeć.
– Wystarczy.
Drwal zatrzymał się raptownie, a otaczające go cienie straciły swoje uzębienie. Mężczyzna stał zdziwiony, bo głos, który usłyszał, nie mógł należeć do Odmieńca, jak niektóre wioski nazywały Maga. Ten głos należał do kobiety, a ta wynurzyła się nagle spomiędzy drzew, w dłoni trzymając pochodnię.
Była piękna. Wysoka i smukła, wyglądała na silną, ale emanowało z niej także przyjemne ciepło. Uśmiechnęła się jasnoróżowymi ustami, a on poczuł, że strach go opuszcza, że wszystko będzie dobrze.
– Witaj i nie bój się – przywitała się. – Jestem Moe, Strażnik Doliny Maach. Miło mi cię powitać na terenie Feara.
– Ja też cię witam – odezwał się ktoś koło kobiety. Drwal zadrżał, kiedy pojął, że obok niej przystaje ten mężczyzna, którego już widział. O długich granatowych włosach i opalizujących oczach. – Mówiłem ci, że pierwsze spotkanie nie może być ostatnim.
Tego było dla drwala za wiele. Myśleć o drugim spotkaniu ze Strachem to jedno, ale stanąć z nim prawie że twarzą w twarz i nawet słyszeć powitanie to drugie. Na to nie był przygotowany. Więc zrobił to, co w tej chwili jego organizm uznał za najlepsze.
Zemdlał.
Moe podeszła bliżej, wbiła pochodnię w ziemię i przykucnęła przed mężczyzną, a fioletowa niczym skórka winogrona chsytka, okrywająca szyję, zadrżała jak przy nagłym wietrze.
– Nic mu nie będzie – oceniła i spojrzała w stronę swojego pracodawcy. – A mówiłam ci, że to się może tak skończyć.
– Nie mogliśmy być tego pewni – odburknął Mag. – Ty się mnie nie bałaś aż tak, choć widzieliśmy się więcej razy, nim cię zatrudniłem, niż ja widziałem się z tym gościem.
Strażnik posłała mu chłodne spojrzenie.
– Co nie zmienia faktu, że czasami czuję się jak jeleń w twoim świetle – powiedział, po czym chwyciła za pochodnię. – Co z nim zrobisz? W końcu to ty go wezwałeś, by reprezentował Carpettę.
– Więc też ja wezmę go do domu. – Także się zbliżył i chwycił drwala tak, by ten opadł mu na plecy, by na barana zanieść go do willi w głębi lasu. – A co do bycia jeleniem... – Przypatrzył się Moe uważnie. – Nigdy nie pozwolę, byś zginęła w moim świetle.
Strażnik przewróciła oczami.
– Gadanie. Chodźmy już, kolacja pewnie na nas czeka, a ja jestem głodna.
Odeszli więc w stronę drzew, w ten mrok, a przez las przetoczył się wiatr i uleciał dalej, do czterech krain, by wszyscy wiedzieli, że Strach wciąż jest i nadal panuje tu magia, której nikt nie powinien zagrażać. Nigdy. Inaczej może go spotkać niekoniecznie dobry los.
Pamiętając te słowa, które aż za bardzo wryły mu się w głowę, kierował się do lasu, który – jak mu się wydawało – znał, by wykonać po pracy dość proste zadanie zlecone przez sołtysa jego wioski. Miał dotrzeć do polany, która znajdowała się tuż przed mroczniejszą częścią lasu i tam zebrać narzędzia, które ponoć poprzedniego dnia przez nieuwagę pozostawili jego koledzy. Szczerze mówiąc, wydawało mu się dziwne, by ot tak je porzucono, ale kiedy zapytał,, jak do tego doszło, usłyszał, że znowu pokazał się Mag, a drwale w swoim przerażeniu po prostu uciekli z miejsca pracy. A to już nie było dziwne. Sam jeden raz spotkał Odmieńca, wiedział, jak co wtedy czuł. I ani myślał spotykać go ponownie. Nie miał ani sił, ani ochoty na powtórkę z rozrywki.
Cały dzień był jakiś szary, ciężki dym przywiany nie wiadomo skąd, zawisł nad tą krainą, do niego dołączył deszcz, a i chmury postanowiły znaleźć się trochę bliżej ziemi. Taka pogoda od samego rana nie napawała zbyt dużym optymizmem, a teraz to zadanie... Ale gdyby się nie zgodził, śmialiby się, iż jeden z najlepszych drwali całej wschodniej krainy czuje obawy przed wejściem do lasu. Nie był tchórzem, nie chciał także, by ucierpiała jego reputacja, toteż szedł teraz wśród drzew, których miał już dość – drewno, drewno, drewno, wszędzie drewno – i planował uporać się z tym wszystkim jak najszybciej. Jak zapowiedziała rodzicielka, na kolację szykowała gulasz z królika, jedno z jego ulubionych dań. A także ulubione danie jego rodzeństwa. Naprawdę musiał się pospieszyć, jeśli chciał chociaż spróbować tej potrawki.
Gdy tak myślał o kolacji nie tylko myślami zbłądził gdzieś daleko, ale także nogi zeszły ze znanej ścieżki. Kiedy się zorientował, że nie pamięta zbytnio, by kiedykolwiek mijał właśnie te drzewa, dotarło do niego, że najwidoczniej się zgubił. Drwal zgubił się w lesie. A co najdziwniejsze...
Wiadome było w czterech krainach, że las stanowiący naturalną granicę między każdą ze stron był lasem, gdzie działy się różne, często niezrozumiałe, rzeczy, a zmrok mógł właściwie zapaść w każdej chwili. I zrobić to tak, jak się będzie chciało. A akurat tego dnia postanowił zapaść szybko, w przeciągu kilku minut.
Cienie, które były jego zapowiedzią, otoczyły mężczyznę niczym zbójcy i byłyby tylko cieniami, gdyby nie posiadały kłów. Długich, błyszczących, podobnych do tych wilczych. Nigdy jeszcze nie miał do czynienia z tak przerażającymi cieniami.
Zaczął powoli się cofać, czujny i po prostu przestraszony. Mag musiał być w pobliżu, to pewnie jego czary tak działały – pokazywały to, czego człowiek boi się najbardziej w danym momencie swojego życia. Poprzednim razem widział kruka, bo tych zwierząt się obawiał; obecnie bał się tego, że zostanie zaatakowany i pogryziony przez jakieś stworzenie – ostatnio krążyła wieść, iż w pobliżu grasuje wilk. A wiadome było, co mogą one zrobić człowiekowi.
Skoro więc widział takie cienie, Mag pewnie czaił się gdzieś w pobliżu i tylko czekał, by zamienić go w trupa. Ach, dlaczego podjął się tego zadania? Idiota. A miał się uczyć, jak tłamsić w sobie strach, by nie dopuścić do niemiłego spotkania z Fearem. Teraz czuł się tak, jakby miał zamiar umrzeć.
– Wystarczy.
Drwal zatrzymał się raptownie, a otaczające go cienie straciły swoje uzębienie. Mężczyzna stał zdziwiony, bo głos, który usłyszał, nie mógł należeć do Odmieńca, jak niektóre wioski nazywały Maga. Ten głos należał do kobiety, a ta wynurzyła się nagle spomiędzy drzew, w dłoni trzymając pochodnię.
Była piękna. Wysoka i smukła, wyglądała na silną, ale emanowało z niej także przyjemne ciepło. Uśmiechnęła się jasnoróżowymi ustami, a on poczuł, że strach go opuszcza, że wszystko będzie dobrze.
– Witaj i nie bój się – przywitała się. – Jestem Moe, Strażnik Doliny Maach. Miło mi cię powitać na terenie Feara.
– Ja też cię witam – odezwał się ktoś koło kobiety. Drwal zadrżał, kiedy pojął, że obok niej przystaje ten mężczyzna, którego już widział. O długich granatowych włosach i opalizujących oczach. – Mówiłem ci, że pierwsze spotkanie nie może być ostatnim.
Tego było dla drwala za wiele. Myśleć o drugim spotkaniu ze Strachem to jedno, ale stanąć z nim prawie że twarzą w twarz i nawet słyszeć powitanie to drugie. Na to nie był przygotowany. Więc zrobił to, co w tej chwili jego organizm uznał za najlepsze.
Zemdlał.
Moe podeszła bliżej, wbiła pochodnię w ziemię i przykucnęła przed mężczyzną, a fioletowa niczym skórka winogrona chsytka, okrywająca szyję, zadrżała jak przy nagłym wietrze.
– Nic mu nie będzie – oceniła i spojrzała w stronę swojego pracodawcy. – A mówiłam ci, że to się może tak skończyć.
– Nie mogliśmy być tego pewni – odburknął Mag. – Ty się mnie nie bałaś aż tak, choć widzieliśmy się więcej razy, nim cię zatrudniłem, niż ja widziałem się z tym gościem.
Strażnik posłała mu chłodne spojrzenie.
– Co nie zmienia faktu, że czasami czuję się jak jeleń w twoim świetle – powiedział, po czym chwyciła za pochodnię. – Co z nim zrobisz? W końcu to ty go wezwałeś, by reprezentował Carpettę.
– Więc też ja wezmę go do domu. – Także się zbliżył i chwycił drwala tak, by ten opadł mu na plecy, by na barana zanieść go do willi w głębi lasu. – A co do bycia jeleniem... – Przypatrzył się Moe uważnie. – Nigdy nie pozwolę, byś zginęła w moim świetle.
Strażnik przewróciła oczami.
– Gadanie. Chodźmy już, kolacja pewnie na nas czeka, a ja jestem głodna.
Odeszli więc w stronę drzew, w ten mrok, a przez las przetoczył się wiatr i uleciał dalej, do czterech krain, by wszyscy wiedzieli, że Strach wciąż jest i nadal panuje tu magia, której nikt nie powinien zagrażać. Nigdy. Inaczej może go spotkać niekoniecznie dobry los.
Nic dziwnego że drwal widzi las jako wielki magazyn drewna ( które trzeba najpierw ściąć).
OdpowiedzUsuńO ludzie po przeczytaniu tylu teksyow o przerażających cieniach nie będę mogła w nocy zasnąć, wypatrując błyszczących zębów 😨
Oj wiadome co może zrobić Wilk i wiadome że zwykle chodzą stadami 🐺🐺🐺
"Więc zrobił to, co w tej chwili jego organizm uznał za najlepsze.
Zemdlał." - padłam. Dobrze wykombinowane.
Oho, jak się drwal obudzi w jego domu to chyba na zawał padnie.
Już od 1,5 roku :o? Nieeee, serio? A ja miałam wrażenie, że tekst z Fearem był całkiem niedawno! Chyba że chodzi ogólnie o całą serię. Tak, pewnie tak.
OdpowiedzUsuńImię Caspian pasuje na drwala (nie na księcia, ha!).
Mam wrażenie, że ostatnio rozwijanie postaci i nadawanie im określonych kształtów ostatnio idzie ci naprawdę dobrze! Już po cudownym trio Granat-Will-Kira to widać :D. Tutaj tym bardziej. Lubię duet Moe i Feara. Pasują do siebie. I wiesz co? Musisz sobie oglądać animu Mahoutsukai no yome. Bo mnie się te dwie postacie tak kojarzą z tymi postaciami z animu, że naprawdę XD. Tam też jest mag i jego pomocnica. No i opening jest genialny. Poza tym może dostarczyłoby ci ono inspiracji! Ale już mniejsza o to!
Chcę więcej Feara i Moe. Lubię ich. No i Caspian to ciekawy człowiek. Może rozważ, czy by jednak o nim czegoś nie napisać jeszcze :D? Np. taka scena po jego przebudzeniu, a'la: wtf, gdzie jestem, co tu się dzieje. Ale to tylko mój taki podrzut pomysłu XD. Ja tam bynajmniej czekam na wybuchowe trio aww <3.
Pamietam tekst z tegi uniwersum i pamietam, ze mi sie podobal. Tak jak wtedy i tym razem, gdy tylko odczytalam ten tytul, w mojej glowie wybuchla ta piosenka. Nie moglam tego zignorowac.
OdpowiedzUsuńI rzeczywiscie, ta piosenka niezwykle pasuje do tego uniwersum, slysze caly czas jej melodie, gdybym znalazla sie w tym lesie, pewno szumialby w jej rytm. Jest cos niezwykle hipnotyzujacego w Fearze. Niezwykle elektryzujacego. Bardzo mi sie to podoba, podobalo, to krotkie spotkanie z nim. Az szkoda, ze uniwersum nie zaskarbi duzo wiecej Tw czasu teraz, bo ja sie w nim zawsze swietnie czuje. Prawdziwie. Jakby bylo magnesem. Na mnie na pewno ;D Mimo wszystko będę czekać na dzień, aż znów rozbrzmi we mnie tytułowa piosenka <3