Kiedy
zobaczyłam temat na ten tydzień, buzia od razu mi się uśmiechnęła. Przed oczami
momentalnie pojawił mi się Niepohamowany z jego pudłami pełnymi broni. Dawno
nie było Paranoidalnej, ale to raczej dlatego, że przez ostatnie dwa miesiące
miałam przesyt tego uniwersum ze względu na tworzenie charakterystyki,
konspektu, poprawek i przymierzania się do pisania kolejnego rozdziału. Cieszę
się, że Paranoidalna wygrała w konkursie i wychodzi w odcinkach na łamach
magazynu, ale jednak chwilami to bardzo stresujące! Jeżeli ktoś chciałby
przeczytać pierwszy rozdział, to zapraszam tutaj: [WZIUM!]. Tekst niedługi i wiele do fabuły
nie wprowadza, ale musiałam się trochę ograniczyć, bo moja podróż do Warszawy
niedługo dobiega końca (najlepsze pisanie to pisanie w pociągu).
***
Nadeszła wiosna, a także nieodłączna jej
część, czyli wiosenne porządki. Postanowiłem, że przeprowadzę w pokoju małe
przemeblowanie. Łóżko, biurko i krzesło miały pozostać na swoim miejscu, za to
poprzenosiłem wielkie pudła z moimi zabawkami, aby mieć do nich lepszy dostęp,
a także żeby kupić sobie kilka nowych gadżetów. Od kilku miesięcy starałem się
przekonać Nathaniela, aby dał mi klucz do składziku, ale on nawet nie chciał o
tym słyszeć. Ciekawe dlaczego?
Z korytarza dochodziło
ciche nucenie Bezładnej, która od rana wędrowała po całym Amerykańskim
Stowarzyszeniu Niezidentyfikowanych i podlewała swoją oczojebną różową konewką mięte.
Zasadziliśmy ją po tym, jak zostaliśmy zaatakowani przez Szwendacze. Intensywne
zapachy roślin odstraszały tych gnojków, podobnie jak wysokie dźwięki – to
dlatego zainstalowałem w organizacji głośniki. Pilot do nich nosiłem zawsze w
kieszeni. W razie czego na podobne ataki miałem przygotowane operowe arie, chociaż
tak na dobrą sprawę wystarczyłby piskliwy okrzyk Bezładnej, aby ich przegonić.
Niestety moje nadzieje związane z użyciem przyprawy do kebaba jako odstraszacza
na Szwendacze zostały rozwiane. Dlatego szukałem innych sposobów. Zastanawiałem
się nad kurkumą. Nawet jeżeli by nie zadziałała, to wciąż pozostawiałaby na
tych pokracznych potworach żółty pyłek. Może dzięki temu wyglądaliby jak
niezapylone kwiatki, czyli trochę bardziej przyjemnie niż zwykle.
Uniosłem w górę nóż,
przyglądając się jego ostrzu. Pamiętam, że zabiłem nim dwójkę studentów, którzy zgwałcili moją przyjaciółkę. To właśnie
wtedy odkryłem, że zabijanie jest fajne. W tej radości pozbyłem się własnego
ojca. To dlatego ta broń miała dla mnie dużą wartość. Co prawda była już nieco
zardzewiała, ale trzymałem ją w pudełku ze względu na sentyment.
– R.? – usłyszałem za
plecami. Spojrzałem w tył na Paranoidalną, która niemal bezgłośnie otworzyła
drzwi do mojego pokoju. Nareszcie nauczyła się, że nie musi do pukać. Wszyscy
zawsze myśleli, że mam coś do ukrycia i potrzebuję czasu na ukrycie tego. Co za
absurd!
Dziewczyna już miała coś
powiedzieć, kiedy dostrzegła podłogę usłaną broniami. Wybałuszyła oczy. Przez
moment nawet nie wiedziała, co może powiedzieć.
– Wiesz, że normalni
ludzie nie mają pokoju pełnego broni? – spytała niepewnie.
– Żeby była jasność,
każdy z tych noży uratował mi życie chociaż raz. – Zaśmiałem się i schowałem do
pudła ostrze, któremu nadałem nazwę „Wyzwolenie”. Może to dziwne, ale wiele z
moich zabawek miało własne imiona.
– A co z tamtym
pistoletem? – Charmaine zamknęła za sobą drzwi i wskazała palcem na biurko.
Leżał na nim mój stary, dobry Glock. Jedyna broń palna, jaką aktualnie
posiadałem. Resztę skonfiskował Nathaniel, ponieważ stwierdził, że zagrażają
życiu ludzi mieszkających w ASN. Tak naprawdę miał dosyć moich porannych bitew
z Nieobliczalną. Zakłócaliśmy mu zawsze śniadanie.
– Ach, to? To dla
dekoracji.
– Nie wiedziałam, że
dekoracjami można strzelać w Szwendacze. – Charm spojrzała na mnie krytycznie,
zakładając ręce na piersi.
– Strzelam nim również w
moją ulubioną jednorożcową pannę, jaką jest Nieobliczalna, ale masz rację, to
już nie jest ważne. – Zachichotałem, chowając do kartonu kolejne noże, z którymi
wiązały się pewne ważne wspomnienia. I jak ja miałem się któregokolwiek z nich
pozbyć? Byłam do nich za bardzo przywiązany. – Co tam słychać? Kwiatki i
motylki jak u Bezładnej?
– Powinieneś się cieszyć,
że ma dobry humor. Wtedy jest o wiele bardziej znośna.
– Kiedy popada w
melancholię, przynajmniej mogę ponabijać się z jej fobii. Głównie tej, która
dotyczy warzyw.
– To dlatego ostatnio
latałeś za nią z bakłażanem, krzycząc, że jeżeli go nie zje, to on zje ją? –
Charm uniosła w górę brew. Niemal czułem na sobie jej złe spojrzenie. W końcu
była obrończynią wszystkich niewinnych istot, które nikomu nie zrobiły krzywdy.
Cóż, Bezładna z pewnością do takich osób należała. – Jesteś okropny, R.
– Nie okropny, czasem po prostu znudzony. –
Posłałem jej słodki uśmiech, a potem uniosłem w górę jeden z kuchennych noży,
który był różowy. – Chcesz go? Róż pasuje ci pod kolor oczu, a ja już nie mam
gdzie go trzymać.
– Nie zrobisz z mojego
pokoju drugiego składziku, R. – Westchnęła.
– No to wychodzi na to,
że znowu przeniosę jedno pudełko do pokoju mojego najukochańszego przyjaciela,
jakim jest Blaven. Na pewno się ucieszy. W końcu ma taki pusty pokój. Gdyby nie
moje noże pod biurkiem, pomyślałbym, że nikt tam nie mieszka. Widzisz, jak
ratuję sytuację? – Kiedy Paranoidalna miała otworzyć usta, uprzedziłem ją z
wypowiedzią: – To nasza mała umowa. Ja chodzę co noc za jego gołymi pośladami,
a on pozwala mi na gospodarowanie swoim pokojem.
Charmaine potrząsnęła
głową z niedowierzaniem, na jej ustach dostrzegłem jednak drobny uśmiech. Chyba
zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że byliśmy całkiem zabawnym zgromadzeniem,
które miało nierówno pod sufitem. Wciąż mnie zastanawiało, dlaczego była do
bólu normalna i dlaczego to właśnie z nią najlepiej się dogadywałem. Może każdy
wariat potrzebował przy swoim boku kogoś normalnego? Nie, żebym chciał ją
podkradać Wyobrażalnemu... Łączyły nas typowo przyjacielskie stosunki. Ja
kochałem tylko pannę z jednorożcem.
Odwzajemniłem jej
uśmiech.
– Przyszłam tu tylko po
to, żeby oznajmić ci, że Nathaniel zwołuje spotkanie. Nie zgadniesz, z jakiego
powodu.
– Tym razem to nie ja
wyjadłem mu majonez z lodówki. – Wystawiłem przed siebie dłonie w obronnym
geście. Tak naprawdę to byłem ja. Akurat o trzeciej w nocy zachciało mi się
jeść frytek, więc zamówiłem je z dostawą do ASN. Zapomnieli mi dorzucić do nich
darmowy keczup, a w lodówce znalazłem tylko majonez należący do Nathaniela.
Wciąż mnie dziwiło, że używał go do smarowania chleba.
Charmaine przewróciła
oczami. Żarty najwyraźniej się skończyły.
– Chodzi o nasze nocne wypady do Las Vegas. Obawiam się,
że media za bardzo się nami ostatnio interesują.
– Muszę mu pokazać
najnowszy numer Las Vegas Review-Jornual. – Zamachałem w górze gazetą, gdzie
już na pierwszej stronie uśmiechała się moja własna twarz. Ponoć uważano mnie
za przystojnego psychopatę. Co prawda usunąłbym ten nagłówek, bo chodziło o
wielką rozróbę w japońskim barze karaoke, gdzie się upiłem i tańczyłem na stole
bez koszulki, ale poza tym było idealnie. Sława mi się podobała, a prasa mnie
uwielbiała. No, dobrze. Uwielbiała nas wszystkich.
– Wydaje mi się, że chce
nam ograniczyć wypady na miasto. – Charmaine spojrzała na mnie z
powątpiewaniem.
– W takim razie wybijemy
mu to z głowy!
Podniosłem się z podłogi,
otrzepałem spodnie z kurzu, który zalegał na mojej podłodze od dłuższego czasu,
a potem ruszyłem w kierunku drzwi. Paranoidalna ustąpiła mi miejsca, a potem
wyszła za mną na korytarz.
– Może żeby załagodzić
sytuację, przyznam się, że to ja wyjadłem mu majonez…
– Raiden...
Hej :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja oczekiwałam w tym tygodniu właśnie tego uniwersum i spotkania z R.? Wspaniale, że to moje małe marzenie się spełniło, arigatou!
Ach, frytki z majonezem to pychota! I miłe wspomnienie z Hiszpanii, gdzie jadłam je po raz pierwszy. Kiedy my się do niej wybierzemy, hmm?
Uch, podobają mi się te wszystkie dygresje, jakimi podczas całej sceny i opisów raczy nas Niewyobrażalny. Podejrzewam, że bez nich nie byłby aż tak interesującą postacią. A to jego jawne "ja kochałem tylko pannę z jednorożcem" jest takie urocze <3
Nie można im ograniczyć frajdy, tak nie można! Jeszcze się wkurzą i będzie rozróba.
Zgrabnie wpleciony temat, idealne dopasowanie do sceny i ja jestem szczęśliwa, że mogłam to przeczytać.
Pozdrawiam.