Jutro mam egzamin, więc musiałam
napisać tekst (z serii: rób wszystko, tylko się nie ucz).
To chyba najkrótszy fragmet, jaki kiedykolwiek
napisałam. Dziwny. Psychodeliczny.
***
Lustro.
Falująca tafla stopionego oblicza. Szkło pękające w szyderczym uśmiechu.
Pozłacana rama, która przepychem odwraca uwagę od brzydoty patrzącej na ciebie
każdego dnia. Wiesz już, że jego tworzywo jest nietrwałe. Niedługo pęknie.
Posypie się w kryształowe drobinki przypominające diamentowe łzy. I tyle będzie
w tym piękna, ile brzydoty.
Nie jestem dla ciebie dobry.
Dotykasz
trupią dłonią kształtu odbijającego się po przeciwnej stronie. Jak zawsze
odpowiada ci tylko chłód. Niewzruszone, bezlitosne oblicze wlepia w ciebie
swoje niebieskie ślepia, które w procesie transfuzji przekazują ci do serca
odłamki lodu. W twoim ciele narasta gniew. Chcesz roztopić śniegi, nim zima zakończy
swój bieg. Pięścią wystukujesz rytm, mając nadzieję na to, że ogień rozproszy
mrożącą żyły biel. Ale nic się nie dzieje. Ono wciąż patrzy. Nieczule i
cierpliwie.
Skrzywdzę cię, jeżeli mi na to
pozwolisz.
Drżąca
pięść rozcapierza palce, rysując na popękanej tafli pazurzyste wzory. Masz
ochotę wydrapać oczy swojemu odbiciu, które w imieniu diabła posyła ci sardoniczny
uśmiech. Karmi się twoim gniewem, nasyca nim swoje trzewia. A na twarzy chłód
trwa, i trwa, i trwa, dopóki emocje nie spłoną, zostawiając po sobie popiół
zmieszany z drobinkami lodu.
Czasami lepsza jest nicość.
Czerń
wypaliła błękit na palecie barw. Popiół uleciał ku niebu. Została pustka. W
kosmosie granic tylko ty i twoje odbicie, takie same, choć mniej idealne niż ty.
Szczere, bo nie bierze udziału w codziennej farsie – żyje tylko w lustrze.
Czujesz
zmęczenie. Otula cię jak ciemność prowadząca zbłakane dusze do piekła. Płyniesz
bezwolnie po tafli nieba, wyciągając dłonie ku nicości. Ale nicość ma dla
ciebie inny plan.
Nigdy nic nie powstrzyma cię przed
odejściem.
Trupie
dłonie chwytają ostrze, które odbija w sobie gwieździsty blask. Świetliste zbawienie,
już nie bezdenny mrok. Gdy patrzysz w swoje odbicie, widzisz w nim strach. Ono tego
nie chce. Ale ty chcesz. Bez zastanowienia wbijasz ostrze w szklaną taflę.
Lustro niemo krzyczy z wbitym w pierś księżycowym sierpem. Grawitacja miesza
diamentowe drobinki z kroplami krwi.
Pozwól mi dać ci odejść.
Może i krótki, ale pełen emocji i wyraźny tekst. Można zabłądzić gdzies wpatrując się w lustro i w twoim tekście zabłądziłam do świąt między świadomościa a kosmosem. Fajny tekst, lubię takie filozoficzne wywody
OdpowiedzUsuńO cholera, ale mrok i groza :O Bardzo mocny tekst, niezwykle dobrze się go czytało. Akurat czytam "Wyprawę czarownic" Pratchetta i tam lustro służy trochę jak taka kamera/telewizor (jedna z wiedźm patrząc w lustro może widzieć wszystko to, co jest w innym lustrze) i to podbiło jeszcze bardziej odbiór Twojego tekstu :O Podoba mi się też to takie zatracanie się w odbiciu bohatera (podmiotu lirycznego?). Świetnie, oby więcej takich tekstów :D
OdpowiedzUsuńKamil