Mam
wrażenie, że moje teksty z tego tygodnia są jakieś niemrawe. Może dlatego, że
studia wyciągnęły ze mnie całą energię. Oby to się w najbliższym czasie
zmieniło. Na razie jestem truposzkiem pisarzełem.
W
Paranoidalnej blade poślady. Nie wiem, co tu się zadziało. Może Charm obaliła
tequillę na spólkę z Niepohamowanym. Czy to dziwne, że widzę teraz przed oczami
nagie pośladki swojego bohatera?
***
– Co ty tutaj robisz?
Zastanowiłam się nad tym
chwilę, przykładając palec wskazujący do ust. To było naprawdę dobre pytanie.
Miałam opowiedzieć prawdziwą wersję zdarzeń czy może nieco skrzywioną przez
drobne kłamstewko? Prawda była taka, że Niepohamowany leżał w stołówce z pustą
butelką tequilli w dłoni, więc jedyną osobą, która mogła go zastąpić jako nocny
towarzysz lunatykującego Wyobrażalnego, byłam ja. Dobrze. Nie tylko ja mogłam
to zrobić. Po prostu akurat ja chciałam to zrobić. Czy to coś złego? Dla
Wyobrażalnego na pewno. Całą drogę oglądałam w końcu jego pędzące leśnym
traktem nagie pośladki, które wraz z pogrążonym w głębokim śnie umysłem,
upatrzyły sobie miejscie na dopełnienie nieświadomego zabójstwa.
Odwróciłam wzrok i bez
słowa podałam mu spodnie oraz koszulkę. To bardzo ciekawe zjawisko, że zawsze
podczas swojego lunatycznego stanu gubił ubrania. Zastanawiało mnie, jaki był
tego symbolizm. Może jego umysł chciał poczuć się wolny? Albo Blaven tak
naprawdę nie lubił chodzić ubrany, tylko nie chciał się do tego publicznie
przyznać.
W przeciągu kilku sekund
mój kolega ubrał się w podarowany mu zestaw ciuchów. Powinien się cieszyć, że
zdążyłam zabrać z jego pokoju normalne ciuchy. Niepohamowanemu czasem się
nudziło, więc wymyślał mu różne dziwne stroje. Raz była to przykrótka piżama w
pandy jedzące bambusy, innym razem kostium dorodnego kawałka pizzy zdobionego
salami. Na samo wspomnienie tego lekko się uśmiechnęłam. Wyobrażalny wziął to
najwyraźniej za kpinę. Jego blade policzki były już tak czerwone, że z
powodzeniem mogłabym na nich usmażyć jajecznicę; ewentualnie ją spalić,
ponieważ potencjalna patelnia zapowiadała potężny wybuch wulkanu. Wyobrażalny
rzadko okazywał uczucia, ale najwyraźniej niewiarygodnie go wkurzałam.
– Czego się głupio
cieszysz? – warknął przez zaciśnięte zęby, zapinając chaotycznie koszulę w
kratę. Widząc jak nieporęcznie to robi, nie mogłam się powstrzymać od
poprawienia go. Nie miałam problemow z bliskością, była dla mnie czymś
normalnym, za to Wyobrażalny nie bardzo popierał moje wyzwolone działanie.
Kiedy chwyciłam za guziki i je odpięłam, spojrzał mi w oczy z takim
przerażeniem, jakby myślał, że lada moment go zgwałcę. Zdecydowanie wystarczyło
mi dzisiaj patrzenie na jego blade półdupki trzęsące się w rytm wygrywany przez
szeleszczące krzaki.
– Jesteś trochę jak
dziecko, Blave – powiedziałam z uśmieszkiem.
Kiedy już skończyłam,
przerażony chłopak mnie odepchnął.
– Nie dotykaj mnie bez
pozwolenia. – Jego szare oczy zwęziły się ja u węża, który był gotowy na
zaatakowanie potencjalnej ofiary. – Poradziłbym sobie.
Uniosłam ręce w geście
poddania. Byłam niewinna i nie zrobiłam niczego złego.
Blaven odwrócił się na
pięcie i ruszył przed siebie. Chrząknęłam za nim, ale ten słaby gest nie
zwrócił jego uwagi choćby w najmniejszym stopniu.
– Blave, wyjście z lasu w
tamtą stronę.
– Zamknij się. I nie mów
do mnie po imieniu – syknął przez zaciśnięte zęby, a potem zmienił kierunek,
nerwowo mnie wymijająć. Mały włos, a dostałabym od niego z łokcia.
Zazwyczaj bywałam
spokojną osobą, ale nie podobało mi się jego zachowanie. Nie zrobiłam mu krzywdy.
Przyszłam tutaj, bo nie chciałam, żeby coś mu się stało, a po lesie pałętało
się mnóstwo Szwendaczy. Był dla nich niesamowicie łatwym i wybornym kąskiem.
Wzięłam głęboki oddech, a potem do niego
dobiegłam.
– Wiem, że jesteś
zawstydzony, bo oglądałam cię nagiego, ale to nic złego, wiesz? Starałam się
nie patrzeć na twój tyłek, przysięgam. Poza tym jest całkiem zgrbny, więc nie
masz się czym przejmować.
Moje odważne słowa
najwyraźniej mu się nie spodobały. Czasem zachowywał się jak nastolatek z poważnymi
emocjonalnymi problemami. Spojrzał na mnie i wydał z siebie zwierzęce
warknięcie, które miało oznaczać, że jeszcze chwila, a naprawdę rzuci się na
mnie z zębami. Przyspieszył krok, przez co musiałam za nim biec. Był wyższy niż
ja, miał długie nogi, więc byłam zmuszona wykonać więcej ruchów niż on.
– Jak tak ci to
przeszkadza, w zamian mogę pokazać ci swój tyłek!
Chyba nie powinnam sobie
z niego żartować. Kiedy to usłyszał, stanął jak wyrty i znieruchomiał. Może
szukał jakiegoś ostrego przedmiotu, którym mógłby mnie rzucić? A może
zastanawiał się nad propozycją? Całe życie spędził w Instytucie Badań Parapsychologicznych Przypadków, więc
wątpiłam, aby kiedykolwiek na swoje własne oczy zobaczył nagą kobietę. Jeżeli
już to w gazetach, które musiałby mu wepchnąć przed nos Niepohamowany – kiedyś
mi wytłumaczył, że chciał wyedukować młodszego kolegę, aby przyzwyczaił się do
zwyczajnego, człowieczego życia, wychodziło to jednak z różnym skutkiem.
– Blave, żartowałam. –
Westchnęłam ciężko i zrównowałam się z nim. Spojrzałam w jego zastygły profil,
zastanawiając się, czy to na pewno moje słowa tak go osłupiły. Dopiero kiedy
podążyłam jego wzrokiem, dostrzegłam, w co się tak uparcie wgapiał. Szwendacz.
Stał kilka metrów przed nami i uważnie się nam przyglądał. Na wszelki wypadek
chwyciłam Wyobrażalnego za dłoń. Szwendacze się mnie bały, więc nie powinien
nas tknąć, jeżeli będziemy trzymać się razem.
Blaven spojrzał na mnie z
jeszcze większym przerażeniem niż na smolistego potwora o czerwonych oczach.
Widocznie mój dotyk przerażał go bardziej niż perspektywa tego, że za chwilę
mógł zginąć. Dlaczego mnie to nie dziwiło? Ze Szwendaczami miał do czynienia
częściej niż z ludźmi – na co dzień słyszał w głowie ich głosy.
– Powinniśmy się stąd
ostrożnie wycofać – powiedziałam cicho, ściskając mocniej jego dłoń. Czułam, że
chce się uwolnić z mojego uścisku. – Może być ich tutaj więcej. Dasz rady biec?
Wyobrażalny nawet nie
skinął głową. Spojrzał wprzód i wyprostował plecy, jakby się najerzył. Nie
rozumiałam, o co mu chodzi. Naprawdę dziwnie się zachowywał, co oczywiście nie
było niczym nowym, raczej… niepokojącym.
– Zęby.
– Co? – Spojrzałam na
niego zdezorientowana.
– Szwendacze nie mają
zębów. – W momencie, kiedy to powiedział, potwór przypominający płynący cień
zerwał się do biegu. Kiedy wyszczerzył na nas swoje ostre zębiska, zdałam sobie
sprawę z tego, że Blaven miał rację. Szwendacze nie miały zębów. Czy to
oznaczało, że mógł pożreć również mnie? Cholera.
Zanim warczące monstrum
odgryzło głowę sparaliżowanemu Wyobrażalnemu, pociągnęłam go za rękę w stronę
siedziby Amerykańskiego Stowarzyszenia Niezidentyfikowanych.
– Musiałeś dzisiaj
zabijać kogoś po drugiej stronie lasu?! – krzyknęłam w tył.
– Nie mam na to wpływu! –
odkrzyknął zbulwersowany.
– Następnym razem poproszę twoje pośladki, żeby skierowały się
w bezpieczniejsze miejsce!
– Nienawidzę cię,
Charmaine!
Zamrugałam zdziwiona
oczami. Pierwszy raz nazwał mnie po imieniu. Czy to był jakiś nieświadomy
progres poczyniony w nerwach? Jeżeli tak, muszę go częściej denerwować.
Posłałam mu przez ramię
miły uśmiech, na co najpierw zareagował zdziwieniem, potem przybraniem złej
miny, spojrzeniem w bok, a ostatecznie cichym prychnięciem. Oczywiście nie
zabrakło również pomidorowego odcienia, który oznaczył okrągłe, chłopięce
policzki.
Cóż, przyjaźń często
zaczynała się od wymowienia czyjegoś imienia.
Witam serdecznie troposzka pisarzela 😊 dobrze że udało ci się napisać teksty na ten dzień mimo zmęczenia.
OdpowiedzUsuńZawsze gubi ciuchy podczas lunatykowania? Przypadek? Nie sądzę 😊
Rozbawiła mnie gonitwa bladych pośladków, ale faktycznie wyobrażalny coś nadwrażliwy jest.
Nie do końca wiem jeszcze skąd się wzięły te ich nazwy ( pseidonimy?) Bo przecież imiona własne także mają. Czy oni je dostali w tym ośrodku badań czy już poza nim?
I jest cień z zębami na wieszchu. Już myślałam że to się źle skończy dla nich obojga.
Tekst był dobry, nie powinnaś mieć sobie nic do zarzucenie 😆
Tak, dokładnie! Dostali pseudonimy w tym stowarzyszeniu. Początkowo obowiązywał tam zakaz używania swoich imion, ale oczywiście ten zakaz został złamany :D.
UsuńDziękuję! Cieszę się, że choć trochę się podobało. Ale wiesz, jak to czasami bywa. Autor sobie największym krytykiem >D!
Hej :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że darzę Paranoidalną olbrzymią sympatią (największa w tym zasługa R, ale uwielbiam całą brygadę), nie mogłam więc pominąć tego tekstu.
I dobrze zrobiłam, że go przeczytałam, bo dawka śmiechu, jaka mi towarzyszyła mi podczas lektury, pewnie pozwoli mi żyć trochę dłużej (bo śmiech to zdrowie, prawda?) ;)
Świetne opisy. Lubię Charm w takiej trochę wrednej wersji. Fajnie, że ma charakterek i potrafi powkurzać. Tylko dlaczego przyniosła normalne ciuchy? Ja bym Wyobrażalnemu przyniosła onesie jakiegoś zwierzątka (ale nie sarenki, bo ta już zajęta!).
Ach, przyjemne to było. I z humorem, i z akcją, i z informacją o kolejnym zabójstwie. Wszystko, co mówi o tej serii, jest tu zawarta. I to pomimo tego, że stałaś się truposzkiem pisarzełem. Brawo!
Pozdrawiam.
Awww, onesie sarenki jest tylko jedne <3. Ja to bym w sumie też najchętniej Arató i Nico ubrała w takie onesie. Arató dobrze by się sprawił jako panda XD. Ty też to widzisz?! W sumie po co robić sesję w prawdziwych ciuchach naszych gastro chłopców, skoro można zrobić im sesję w onesie?! >D Gruba rozkmina. Ekhm, a co do normalnych ciuchów, to pewnie Charm uznała, że nie będzie taka jak R. i nie przyniesie Blave'owi kolejnego śmiesznego wdzianka XD. I tak mu się już za bardzo naraża.
UsuńDziękuję <3