Temat 155:
Zinterpretuj:
"Krew zapewnia pokrewieństwo, lojalność – rodzinę."
Klucze: cień, odrzucenie, odosobniony, przekleństwo.
Biec przed siebie, ile tylko zdołam.
Uciekać, póki starczy mi sił w nogach.
Milczeć, by nikt nie zwrócił na mnie uwagi.
Przemykać niczym cień, nigdzie nie pozostawać na dłużej.
Wiecie, że 7 z 13 stron jakie tym razem popełniłam, stanowi jedna rozmowa? xD Mam nadzieję, że przynajmniej będzie wyczuwalne napięcie między rozmówcami, bo inaczej mnie całkiem znielubicie. (:
Ponad ośnieżonymi szczytami drzew unosił się szary dym. Elissa wiedziała, że nie wróży to nic dobrego. Może Skarbnik słusznie chronił surowce zakopane w głębinach kopalni, skoro aż roi się w tych okolicach od wędrowców. Miała nadzieję, że nikogo nie spotka po drodze, a tym bardziej w samym opuszczonym domu, ale jak widać nadzieja matką głupich. Zbliżała się powoli, wypatrując jakichkolwiek oznak życia. Jej buty skrzypiały na grubym i lśniącym śniegu. W czarnym i długim płaszczu była widoczna z wielu metrów, choć to ona starała się wytropić nieproszonych gości, sama mogła z predatora obrócić się w zwierzynę w mgnieniu oka. Mimo że nie planowała nikomu zrobić krzywdy, to sama nie zamierzała pozwolić, by ją skrzywdzono.
Przeprasza za to, że temat pojawia się w takiej niepełnej formie. Dążyłam do jego rozwinięcia i prawie mi się udało, lecz nie chciałam Was zasypywać dwudziestoma stronami... bo jakoś tak wyszło. Dlatego rozwinięcie tematu wraz z nowym pojawi się podczas następnej publikacji ;)
Nie zamierzała czekać na powrót Cida, spakowała swoje stare ubrania, broń, która wiernie służyła jej od lat i cały bagaż doświadczeń. Nie potrzebowała guru, który zmieni ją w narzędzie nowego porządku. Znała swoją moc — moc, której nigdy nie chciała posiadać.
Jak to u mnie bywa, z piosenki wzięłam jeden wers – ponadto w ten sposób, że najpierw napisałam prawie tysiąc słów, a dopiero potem w ogóle odsłuchałam piosenkę. Dobrze, że zawsze coś podpasuje.
Zastanawiasz mnie, błyskawico
idealisto.
Brzmisz tak prawdziwie.
Zupełnie jakbyś wierzył
w to, co mówisz.
Nie bawisz się w półśrodki,
lecz ja nie znam czystych serc.
Z każdego wyziera głód
i kiedyś trzeba zejść na dno,
żeby go zaspokoić.
Ale ciebie nie sposób pomylić ze złem.
Niedobrze nie patrzy ci z oczu.
A jednak czynisz mój oddech
nierównym i niespokojnym.
I nie spieszysz się z wyjaśnieniem.
Nie wracasz z zaspokojeniem.
Nie wracasz
wcale.