Mam nadzieję, że na razie nie
pojawi się temat, do którego ci bohaterowie by pasowali, bo mam dla nich inne
zadanie.
Niebo przybiera najpiękniejsze barwy wtedy, gdy natura
ma taki zamysł, nie wówczas, gdy pragnie tego człowiek. Ludzie mogą je jedynie
podziwiać, kiedy przyjmuje odcienie niebieskiego, różu, pomarańczy, czerwieni
czy nawet fioletu. A gdy mają taką sposobność, powinni chłonąć ten widok, bo
nie mogą wiedzieć, kiedy okazja się powtórzy.
Mnie udało się patrzeć na piękne niebo niedługo po świcie, kiedy sen opuścił już moje ciało, pozostawiając odrętwienie i cień zmęczenia. Nie odpocząłem za bardzo, na szczęście nie miałem w planach żadnego spotkania autorskiego i podpisywania książek, mogłem więc lenić się przez połowę dnia.
Jako że godzina śniadania w hotelu jeszcze nie nadeszła, postanowiłem popracować trochę nad dziełem, które właśnie tworzyłem. Powieść nosiła roboczy tytuł Myśl w głębi mnie i nie miała jeszcze skonkretyzowanej fabuły. Tak właściwie to nawet jej konspekt nie był jeszcze gotowy; po prostu do zaczętego pliku zapisywałem kolejne zdania, które mnie nawiedzały, i liczyłem na to, że uda mi się połączyć je w jakąś dobrą całość.
Gdy laptop się uruchomił, zbliżyłem się do drzwi balkonowych i zapatrzyłem na niebo, a głowę zaatakowały wspomnienia ostatniego wieczoru. Tańczyłem z Florianą, która w swoim angielskim chciała głosić peany na cześć mojego talentu, kiedy usłyszałem, jak Rosabeth przeklina. Nie było jej w klubie, Agnes również zniknęła, poszedłem więc ich poszukać, mając złe przeczucia. Znalazłem je nieopodal wejścia, gdzie pani edytor zdołała się już pozbyć zawartości połowy żołądka, a przyjaciółka starała się przywołać taksówkę i ogarnąć pijanką kobietę. Jak źle się poczułem, to tylko ja wiedziałem. Rosabeth znowu robiła za niańkę, a przecież nie dlatego zabrałem ją do Hiszpanii. Byłem na siebie wściekły. Musiałem wynagrodzić jej jakoś to, co robiła podczas tego wyjazdu i nie miałem na myśli wyższej wypłaty. Zasługiwała na prezent, dzięki któremu może mi wybaczy.
Westchnąłem i usiadłem przed laptopem. Otworzyłem odpowiedni dokument i nim wziąłem się za jakiekolwiek poprawki, dopisałem to, co po ostatniej nocy siedziało wewnątrz mnie.
Mnie udało się patrzeć na piękne niebo niedługo po świcie, kiedy sen opuścił już moje ciało, pozostawiając odrętwienie i cień zmęczenia. Nie odpocząłem za bardzo, na szczęście nie miałem w planach żadnego spotkania autorskiego i podpisywania książek, mogłem więc lenić się przez połowę dnia.
Jako że godzina śniadania w hotelu jeszcze nie nadeszła, postanowiłem popracować trochę nad dziełem, które właśnie tworzyłem. Powieść nosiła roboczy tytuł Myśl w głębi mnie i nie miała jeszcze skonkretyzowanej fabuły. Tak właściwie to nawet jej konspekt nie był jeszcze gotowy; po prostu do zaczętego pliku zapisywałem kolejne zdania, które mnie nawiedzały, i liczyłem na to, że uda mi się połączyć je w jakąś dobrą całość.
Gdy laptop się uruchomił, zbliżyłem się do drzwi balkonowych i zapatrzyłem na niebo, a głowę zaatakowały wspomnienia ostatniego wieczoru. Tańczyłem z Florianą, która w swoim angielskim chciała głosić peany na cześć mojego talentu, kiedy usłyszałem, jak Rosabeth przeklina. Nie było jej w klubie, Agnes również zniknęła, poszedłem więc ich poszukać, mając złe przeczucia. Znalazłem je nieopodal wejścia, gdzie pani edytor zdołała się już pozbyć zawartości połowy żołądka, a przyjaciółka starała się przywołać taksówkę i ogarnąć pijanką kobietę. Jak źle się poczułem, to tylko ja wiedziałem. Rosabeth znowu robiła za niańkę, a przecież nie dlatego zabrałem ją do Hiszpanii. Byłem na siebie wściekły. Musiałem wynagrodzić jej jakoś to, co robiła podczas tego wyjazdu i nie miałem na myśli wyższej wypłaty. Zasługiwała na prezent, dzięki któremu może mi wybaczy.
Westchnąłem i usiadłem przed laptopem. Otworzyłem odpowiedni dokument i nim wziąłem się za jakiekolwiek poprawki, dopisałem to, co po ostatniej nocy siedziało wewnątrz mnie.
– Nie potrafię być tym, kim
chciałabyś, abym był. Nie potrafię spojrzeć ci w twarz i wytrzymać twoje
spojrzenie – wyszeptał, przymykając oczy. – Nie potrafię być odpowiedzią na
twoją modlitwę. Dlaczego więc nadal jesteś tuż obok? Co trzyma cię stale przy
mnie? Dlaczego?
Głównym
założeniem tej powieści było przelanie na papier – na razie na ekran – tego, co
czułem do Rosabeth. Łudziłem się, że wtedy spojrzy na mnie tak, jak ja
patrzyłem na nią, i dostrzeże, iż jest centrum mojego świata. Nie miałem
pewności, czy to się uda, ale chciałem zaryzykować. Plułbym sobie w brodę,
gdybym nie spróbował.
Nie wiedziałem, co za siła to sprawiła, ale jak tylko pomyślałem o Rosabeth, a czułość zalała moje serce, ktoś zapukał do drzwi. I to była właśnie ona.
W przeciwieństwie do mnie nie była w piżamie, ale założyła granatową, dopasowaną sukienkę przed kolana, która ładnie opinała jej zgrabne ciało, i wyglądała po prostu pięknie.
– Cześć – przywitała się. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłam?
Przełknąłem ślinę, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Od dawna wiedziałem, że Rosabeth rzuca na mnie jakiś urok i trzyma w garści, za każdym razem byłem w szoku, że tak na mnie działa. To, że słyszałem ją w głowie, kiedy przeklinała, nie miało z tym nic wspólnego.
– Nie – odnalazłem głos – nie obudziłaś. Wejdź. Daj mi chwilę, to się przebiorę. – Przeszedłem do sypialni i z szafy wyciągnąłem jakieś ciuchy. – Jak się miewa Agnes? – zakrzyknąłem, by przyjaciółka mnie usłyszała.
– Chyba dobrze. Postawiłam przy jej łóżku pożyczone od sprzątaczki wiadro na wypadek, gdyby chciała wymiotować, zostawiłam szklankę z wodą i przespałam cztery godziny, ale więcej nie dałam rady. – Słyszałem ją tuż za drzwiami. – Nad czym pracujesz? – zapytała, kiedy wróciłem do salonu.
Stała przy stole, nie patrzyła na ekran, tylko na mnie, a jej kasztanowe włosy zdawały się świecić w promieniach słońca.
Aż zaparło mi dech w piersi na ten widok.
– Jesteś piękna – powiedziałem z głębi serca, na co tłumacz uśmiechnęła się delikatnie.
– Dziękuję. To co teraz tworzysz?
– Piszę.
Przewróciła oczami i zasiadła naprzeciwko miejsca, gdzie poprzednio siedziałem.
– To widzę. A o czym piszesz tym razem?
– O tobie. – Nie zdołałem ugryźć się w porę w język. – O mnie. O nas.
W oczach kobiety pojawił się dziwny błysk.
– Opowiedz mi o tym. – Brzmiała na naprawdę zainteresowaną. – Do śniadania mamy jeszcze dość czasu, zobaczmy, co tam napisałeś.
Uległem jej, bo taką miała nade mną moc. Nim się spostzegłem, zarysowałem przed nią linię historii, otwierałem swoje serce. A ona się nie wystraszyła. To chyba dobrze mi wróżyło.
Prawda?
Nie wiedziałem, co za siła to sprawiła, ale jak tylko pomyślałem o Rosabeth, a czułość zalała moje serce, ktoś zapukał do drzwi. I to była właśnie ona.
W przeciwieństwie do mnie nie była w piżamie, ale założyła granatową, dopasowaną sukienkę przed kolana, która ładnie opinała jej zgrabne ciało, i wyglądała po prostu pięknie.
– Cześć – przywitała się. – Mam nadzieję, że cię nie obudziłam?
Przełknąłem ślinę, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Od dawna wiedziałem, że Rosabeth rzuca na mnie jakiś urok i trzyma w garści, za każdym razem byłem w szoku, że tak na mnie działa. To, że słyszałem ją w głowie, kiedy przeklinała, nie miało z tym nic wspólnego.
– Nie – odnalazłem głos – nie obudziłaś. Wejdź. Daj mi chwilę, to się przebiorę. – Przeszedłem do sypialni i z szafy wyciągnąłem jakieś ciuchy. – Jak się miewa Agnes? – zakrzyknąłem, by przyjaciółka mnie usłyszała.
– Chyba dobrze. Postawiłam przy jej łóżku pożyczone od sprzątaczki wiadro na wypadek, gdyby chciała wymiotować, zostawiłam szklankę z wodą i przespałam cztery godziny, ale więcej nie dałam rady. – Słyszałem ją tuż za drzwiami. – Nad czym pracujesz? – zapytała, kiedy wróciłem do salonu.
Stała przy stole, nie patrzyła na ekran, tylko na mnie, a jej kasztanowe włosy zdawały się świecić w promieniach słońca.
Aż zaparło mi dech w piersi na ten widok.
– Jesteś piękna – powiedziałem z głębi serca, na co tłumacz uśmiechnęła się delikatnie.
– Dziękuję. To co teraz tworzysz?
– Piszę.
Przewróciła oczami i zasiadła naprzeciwko miejsca, gdzie poprzednio siedziałem.
– To widzę. A o czym piszesz tym razem?
– O tobie. – Nie zdołałem ugryźć się w porę w język. – O mnie. O nas.
W oczach kobiety pojawił się dziwny błysk.
– Opowiedz mi o tym. – Brzmiała na naprawdę zainteresowaną. – Do śniadania mamy jeszcze dość czasu, zobaczmy, co tam napisałeś.
Uległem jej, bo taką miała nade mną moc. Nim się spostzegłem, zarysowałem przed nią linię historii, otwierałem swoje serce. A ona się nie wystraszyła. To chyba dobrze mi wróżyło.
Prawda?
Ja już kiedyś wspominałam, że Zapisani nie są moją ulubioną historią. Mam wrażenie, że teksty są po prostu za krótkie jak na tę dwójkę, więc z tekstu na tekst niewiele się dzieje i nie bardzo możemy ich poznać od wnętrza. W sumie to ogólnie niewiele o nich wiemy. Ja to czekam na to dłuższe opowiadanie na 23 czerwca, które im zgotujesz. I mam nadzieję, że wtedy dogłębniej poznamy Rosabeth i Keitha. Nie wiem, co mogłabym napisać o tym rozdziale. Hmmm. Może to, że podoba mi się pisarskie podejście Keitha do wyznawania miłości. Propsuję taka historie >D!
OdpowiedzUsuńW Zapisanych chyba bardziej pasuje mi narracja od strony Keitha, łatwiej mi jest sobie wyobrazić jego uczucia, wczuć się w jego osobę (pewnie dlatego, że też jest facetem XD). No ale do fragmentu - super zarysowany wstęp do tekstu na za 3 tygodnie, oby faktycznie nie podpasował Ci temat do tego czasu, bo czuję, że będzie się działo ^^ Podoba mi się w Zapisanych to, że to nie jest zwykłe romansidło, jest to dość bliskie "prawdziwego" życia, można sobie łatwo to wszystko wyobrazić i nie ocieka to cukierkowym klimatem, sztuczną romantycznością i w ogóle jest super :D A sam fragment bezbłędny, szkoda tylko że taki krótki :D
OdpowiedzUsuń