Temat 101:
Świat, w którym żyjesz, umiera. Stwórz apokaliptyczną wizję.
Klucze:
bierny, upadać, obślizgły, dom
Miachar: Naczelny zgodził się uknuć ze mną coś dziwnego, nie wiedząc, że to oznacza przedsionek piekła. Tak mi przykro…
Naczelny Konsultant pozostawił to bez komentarza.
TEMAT: "Suzanne ma sekret. Danny ma klucz. Sam wykrwawia się na stole. A Grega nie ma, odkąd cztery godziny temu wyszedł po jedzenie. Co się dzieje?"
miałam zupełnie inny pomysł na temat, ale przeszłość wylazła z dziury, w którą ją upycham, no i tak się oschle zaprezentowała. i nie dała mi zrobić nic więcej, pizda.
Don't you ever tame your demons, always keep them on a leash - Tak sobie ostatnio śpiewałyśmy z Wilczym :)
Dawno nic nie pisałem, chyba trochę wyszedłem z wprawy. Miłego czytania :)
Tytuł to wers piosenki „I Got Ya” będącej pierwszym soundtrackiem da dramy „Sell Your Haunted House”, którą polecam fanom Jung Yong Hwy, jego klaty, duchów i egzorcyzmów.
Po ponad roku wracam do serii, korzystając z tych scen, które udało mi się w 2020 spisać. Mam nadzieję, że najbliższe miesiące pozwolą na napisanie całości.
Dzika amnezja
Zapach leków wiercił ją w nosie. Rozglądnęła się po sali szpitalnej. Kroplówkę przypięto, do ręki, a aparatura cicho piszczała. Sala była jasno oświetlona. Zamknęła oczy, próbując, przypomnieć sobie ostatnie minuty przed utratą przytomności. Z coraz większym wysiłkiem poszukiwała wspomnień. Pustka. Zaczęła odczuwać panikę. Kilka dni temu wybrała się z innymi na polowanie. Nie mogła przypomnieć swojej natury zwierzęcia. Nerwowo zacisnęła dłonie na poduszkach. Nie czuła zwierzęcości. Wciąż nikt nie wszedł do sali, pomimo że obudziła dobrych kilka minut temu. Nacisnęła guzik, wzywając pielęgniarkę. Po chwili do środka weszła starsza kobieta w białym chałacie. Podeszła do niej i zbadała jej oczy i puls oraz serce. Spojrzała na aparat i zapisała coś w karcie pacjenta.
– Dobrze, że się pani obudziła. – Powiedziała cicho.
– Gdzie jestem? Dlaczego nic nie pamiętam? – Spytała. Lekarka zmarszczyła czoło.
– Nic pani nie pamięta? – Pokręciła głową, nie powiedziała, że nie czuje swojej natury, bo kobieta mogła być zwykłym człowiekiem. – Przywieźli tutaj panią bracia, miała pani dużą ranę na głowie i kilka połamanych żeber oraz wstrząśnienie mózgu. Poinformowali, że miała pani wypadek w lesie.
– Ja mam braci?
– Tak się przedstawili ci mężczyźni. Zapowiedzieli, że zjawią się późnym wieczorem. – Odpowiedziała. – Proszę się nie martwić. Pamięć powinna wrócić w niedługim czasie albo po kilku dniach. Poproszę pielęgniarkę, aby przyniosła pani spóźniony obiad. Wiadomo, że po takich wypadkach pacjenci zawsze są głodni. – Podziękowała, a lekarka wyszła, zostawiając ją samą. Na nocnej szafce nie leżały żadnej przedmioty. Zamknęła oczy, aby spróbować wyczuć swoje zwierzę. Czy ona zawsze coś musi wywinąć?! Ostatnie wspomnienie ma sprzed kilku tygodni. Jakiś zarośnięty mężczyzna patrzy w jej oczy. Była podobna do niego, może to jej ojciec. Otworzyła gwałtownie oczy, gdy do sali weszła pielęgniarka, pchając wózek z jedzeniem. Zatrzymała się, gdy zobaczyła jej dłonie. Spojrzała na nie i poczuła grozę. Jej palce coraz bardziej stawały się czarne. Po sekundzie czerń otulała jej ciało. Wystraszona pielęgniarka krzyknęła i uciekła z sali. Szybko wyrwała kroplówkę i zerwała się z łóżka. Wiedziała, że zaraz zbiegnie się tutaj personel i strażnicy. Podeszła do okna i uchyliła jedno skrzydło. Spojrzała w dół, obliczyła, że jest na czwartym piętrze szpitala. Zerknęła na drzwi. Z korytarza dobiegały głośne głosy i hałas. Weszła na parapet. Poczuła zimno przez cienkie szpitalne spodnie. Coś jej mówiło, że zawsze wolała nosić czarne dżinsy albo sukienki. Do sali wpadł lekarz i kilku ochroniarzy. Nie mając wielkiego wyboru, wyskoczyła przez okno. Wiatr rozwiał jej włosy, a w umyśle usłyszała melodię grzechotki. Poczuła przenikliwy ból w ramionach i zobaczyła, że zamieniają się w czarne jak noc skrzydła. Machnęła nimi i uniosła się w górę niemal przed samym chodnikiem. Przechodnie i pacjenci krzyknęli ze strachem, widząc wielkiego, czarnego ptaka, którym była, jednak nie pamiętała jeszcze, jakim jest gatunkiem oraz do jakiej rodziny należy. Odleciała w przestworzach.
Kaja regularnie przypomina mi o tej serii i to zmotywowało mnie, by do niej wrócić. No i stęskniłam się sama za tym jednookim pojebem. So. Come whatever may. Polecam nutkę do tego.