Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 31 marca 2019

[8] Contra Absentem: Don’t take that sinner from me ~ Rilnen

Muszę przestać zaczynać nowego, dopóki nie zakończę starego. Ale nic nie poradzę na to, że różne sceny przychodzą we śnie i dręczą mnie dopóki nie przeleję je w Worda. Może powinnam usunąć Worda?
A tak po za tym, chyba jestem za stara na fanficki. A może nie, może czuje się w tym dobra. Tutaj wpadam w kolejny fandom, który mnie wychował, a o którym zapominam, jak dobrze było, jak przejmowałam się fabułą na tyle, że nie spałam po nocach i płakałam bardziej, niż podczas rodzinnych kłótni. Panie i Panowie, zapraszam do Wioski Ukrytej w Obsranych Liściach. Coś chyba mam z tymi zakończeniami, nowymi generacjami i przyszłością. Może to w strachu przed swoją powstają mi takie rzeczy.



Poczułem się szczęśliwy, gdy cię zobaczyłem. Twój uśmiech był jaśniejszy niż słońce, które tego dnia oświetlało wioskowe uliczki. Przy tobie wszystko wydawało się bardziej. Kwiaty pachniały mocniej. Kawa palona smakowała łagodniej. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czułem się niespokojny. Jakby już wszystko miało być w porządku.
Nic się nie zmieniłaś. Nadal tryskałaś energią, choć minęło tyle lat. Twoja skóra była nieskalana bliznami. Odsłoniłaś zgrabne nogi, zakładając kusą spódniczkę, którą tak lubiłem oglądać, choć nigdy tego nie przyznałem. A jeszcze bardziej lubiłem ją z ciebie zdejmować.
Tańczyłaś boso na polanie, wystawiając twarz do słońca. Delikatny wiatr rozwiewał ci włosy. Byłaś szczęśliwa. Wyciągałem ku tobie dłonie, ale nie mogłem cię dosięgnąć. Tak blisko, a jednak tak daleko.
Jedyne, co mi pozostało, to rozmyślanie, gdzie mogłabyś teraz być?

Sasuke Uchiha lubił Konohę. Szczególnie porankiem, kiedy na ulicach wioski jeszcze nie było nikogo, kto mógłby go zaczepić, zapytać co tam słychać i czy wstawiłby się za członkiem ich klanu w rekrutacji do na nowo powstałej wioskowej policji. Kiedyś tą formacją kierowała rodzina Uchiha i było dobrze. No, dopóki nie doszło do masakry. Przez jakiś czas Wioska Liścia była zajęta wojną, nie mając czasu zajmować się wewnętrznymi problemami, które zaczęły dawać się we znaki niedługo po zwycięstwie w Czwartej Wojnie. Najwidoczniej nie konflikt, a czasy pokoju sprzyjały rozkwitowi przestępczości. O, ironio.
Jednak nawet pozycja głównego kapitana, szefa wszystkich policyjnych szefów i rodowitego spadkobiercy stróżów prawa nie uchroniła Sasuke od porannych odwiedzin, które musiał złożyć, choć bardzo nie chciał. Nie miał nic przeciwko rodzinie swojego najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony naprawdę cenił sobie spokój, a gdy pukał do drzwi Uzumakich, zakładał się sam z sobą, czy po ich otwarciu będzie musiał uchylać się przed krzywo wypuszczonym jutsu, czy rzuconym na oślep shurikenem.
Oh Lord, Oh Lord, he’s somewhere between
Tym razem jednak nawet nie musiał wysilać knykci. Drzwi otwarły się na oścież, a przez próg wypadła blondwłosa dziewczyna, zderzając się z Uchihą.
– O, wujek! – Choć Haruka Uzumaki była już prawie dorosła, zwracała się ciepło do przyjaciół swojego ojca.   
– Czy zastałem Lorda Hokage? – zapytał Sasuke, ale Haruka jak zwykle nie słuchała.
– Chodź, mama właśnie zrobiła śniadanie! – Złapała go za nadgarstek i zanim zdążył zaprotestować, wciągnęła go do mieszkania i zaprowadziła prosto do kuchni, gdzie poziom decybeli z pewnością zagrażał zdrowiu, jak nie życiu.
– Nie będę jadł owsianki! – Pięcioletni Nejiro biegał dookoła stołu, podczas gdy jego starszy brat Minato próbował go dogonić, dzierżąc w dłoniach miskę i łyżkę.
– Będziesz mały, chudy i nie zostaniesz ninja, jak nie będziesz jadł!
– Ale ja nie chcę!
Dopiero gdy malec wpadł w ręce siostry, Sasuke dostrzegł siedzącą przy stole oazę spokoju, Hinatę Uzumaki, której pulsująca żyła na czole wskazywała na to, iż była u granic cierpliwości.
– Wszystko w porządku? – zapytał Uchiha, a Hinata natychmiast rozpromieniła się.
– Sasuke! Jak miło cię widzieć!
– Jest Naruto?
– Siadaj, zjedz coś, jakoś blado wyglądasz... – zaoferowała przyjacielowi miejsce przy stole, stawiając przed nim kubek z kawą.
Choć Sasuke uważał, że nadgorliwość była gorsza od faszyzmu, to nie był w stanie odmówić żonie swojego przyjaciela, która może i wyglądała na niegroźną panią domu, to w rzeczywistości była jedną z najniebezpieczniejszych kunoichi w wiosce, a przy takim głośnym poranku po prostu nie mógł jej jeszcze bardziej denerwować. Podczas gdy Hinata krzątała się przy kuchennym blacie przygotowując jeszcze większą ilość śniadania, Haruce udało się wepchnąć Nejiro na podwyższane dziecięce krzesełko, a do kuchni weszła jeszcze jedna osoba, w której Sasuke rozpoznał swojego rodzonego syna.
– O, cześć, tato. – Shikari Uchiha dosiadł się do stołu i zabrał z postawionego na blacie talerza parę kanapek.
– A ty nie masz domu? – Sasuke wcale nie był zaskoczony obecnością swojego młodszego potomka w domu Uzumakich.
Shikari i Minato byli rówieśnikami, najlepszymi przyjaciółmi i od niedawna członkami jednej z drużyn geninów, gdyż Hokage nie miał serca rozdzielać tej dwójki.
A hangman’s knot, and three mouths to feed
– To ty tu przychodzisz o nieludzkiej wczesnej porze, wpraszając się na śniadanie, ja tu jestem od wczoraj. – odparł Shikari wzruszając ramionami.
Sasuke jeszcze chciał coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzył usta, niewielka ilość owsianki wylądowała na jego głowie dostarczona tam przez Nejiro i jego łyżkową katapultę. Hinata natychmiast zabrała swojego najmłodszego syna do łazienki, kiedy reszta zawartości jego miski wylądowała na nim samym, przy akompaniamencie głośnego śmiechu Haruki i Shikariego.
– To jest w końcu wasz ojciec w domu, czy nie? – Uchiha zwrócił się do blondwłosego rodzeństwa, ścierając pozostałości owsianki z włosów.
– Co? Nie, wyszedł wcześnie rano – odpowiedziała Haruka, gdy tylko uspokoiła niekontrolowany chichot.
Tylko przez ułamek sekundy głowa rodziny Uchiha miał ochotę przepuścić Chidori przez kuchenny stół Uzumakich, ale szybko odrzucił ten pomysł. Wstał od stołu, rzucił swojemu synowi, że jeśli nie pojawi się w domu do godziny, to dostanie szlaban na wieki wieków, po czym opuścił włości lorda Hokage, kierując swoje kroki do dzielnicy administracyjnej, mając wielką nadzieję znaleźć tam swojego skretyniałego przyjaciela.
Jeszcze nigdy za czasów swojej kadencji jako Hokage, Naruto Uzumaki nie był w pracy tak wcześnie. Okna jego gabinetu wychodziły na wschód i pierwsze promienie słońca właśnie wkradały się do budynku administracyjnego, a Szósty zabierał się właśnie za kolejny stos raportów do podpisania. Szykował się dobry dzień, w końcu zbliżały się wakacje, a meteorolodzy zapowiadali najgorętsze lato w historii.
Naruto potarł ręce, a czajnik cyknął informując, ze woda na ramen właśnie się zagotowała. Dobrze wiedział, że nie powinien jeść takiej chemii, przecież Hinata zapakowała mu ogromne śniadanie do pracy, ale czego jego żona nie widziała, to nie będzie jej żal na sercu. Zalał makaron wrzątkiem, przykrył wieczkiem i ostrożnie przeszedł do biurka, za którym usiadł, stawiając delikatnie kubek na blacie. Nienawidził czekać trzech minut po zalaniu makaronu, zawsze ten czas dłużył mu się w nieskończoność, ale kiedy jego danie instant było gotowe, z największą świętością powoli odkrył wieczko…
– Ciekawe, kiedy wreszcie zatrujesz się tym świństwem. 
Sasuke niepostrzeżenie pojawił się w progu gabinetu, a Naruto tak się wystraszył, że zbyt mocno pociągnął za wieczko i wylał pół ramenu na biurko. Zaklął pod nosem, podnosząc szybko kubek i zrzucił przyjacielowi mordercze spojrzenie.
– Nie nauczyli cię pukać? – zapytał, trzęsąc mokrą, oparzoną ręką.
– Przecież i tak się obijasz.
– A ty co tak wcześnie tu robisz? Shikari wreszcie rozniósł dzielnicę Uchiha?
– Nie, kiedy go ostatni raz widziałem, a było to dosłownie jakieś piętnaście minut temu, był w twoim domu, więc nie jestem pewien, czy będziesz miał do czego wracać. – Sasuke opadł na kanapę pod oknem i z powątpiewaniem spojrzał na przyjaciela, który próbował ratować jeszcze pozostałości chemicznego śniadania.
– No, to co tu robisz? – zapytał Naruto, mieszając pałeczkami w kubku.
– Śniła mi się.
Na moment w gabinecie zapadła głucha cisza. Hokage zamarł, jakby ktoś rzucił na niego zamrażające jutsu.
There wasn’t a wrong or a right he could choose
– Słuchaj, Sasuke, nie jesteś żadnym medium, żeby ci się sny sprawdzały...
– Każde jej odwiedziny w moich snach zwiastowały kłopoty.
– Jej życzeniem było byśmy wszyscy o niej zapomnieli, więc nie sądzę, by się nagle pojawiła znikąd...
– Ale też się boisz?
– Oczywiście, że tak! – Naruto odłożył pałeczki i potarł twarz dłonią. – To moja siostra! Chciałbym wiedzieć, co się z nią dzieje, a nie dostałem od niej żadnej wiadomości od... – urwał, rzucając Sasuke zmartwione spojrzenie, jakby to, co chciał dodać mogłoby go urazić.
Niemniej Uchiha wcale się tym nie przejął, bo sam dobrze wiedział, ile trwała ta cisza w eterze.
– Dwanaście lat. Myślisz, że jeszcze żyje?
– Jej śmierć byłaby najgłośniejszym wydarzeniem, o którym z pewnością byśmy usłyszeli, bo...
Resztę zdania zagłuszył huk otwieranych na oścież drzwi. Obaj mężczyźni jednocześnie wstali widząc, kto przekroczył próg gabinetu.
– Kto znowu umarł? – Ikari Hatake zdjęła maskę przypominającą wilka, przyglądając się badawczo Hokage.
– Nikt nie umarł, Ikari-san... – Naruto uniósł dłonie w geście niewinności – ...jeszcze – dodał, gdy kobieta przewróciła oczami i rzuciła w niego zapieczętowanym zwojem.
– Nie martw się, od ostatniego ciała, które znaleźliśmy tydzień temu za wioską, nie pojawiło się więcej trupów.
Uzumaki przebiegł szybko wzrokiem po raporcie, który choć nie przyniósł żadnych nowości w prowadzonym śledztwie, na szczęście nie zawierał też żadnych gorszych wiadomości. Straszna zbrodnia, która trzymana była w tajemnicy przed mieszkańcami, by nie wzbudziła powszechnej paniki, spędzała sen z powiek nie tylko szefowi wioski, ale i całej policji Ukrytego Liścia i oddziałowi ANBU przydzielonemu do tej sprawy. Choć tak wiele osób starało się dowiedzieć, co przydarzyło się ofierze, wciąż dreptali w miejscu.
– Dziękuję, Ikari-san. – Naruto zwinął z powrotem zwój i skinął głową w stronę starszej kobiety, dając jej znak, że jest wolna, ale ta nadal stała pośrodku gabinetu, bacznie przyglądając się swojemu przełożonemu.
– Jest coś, czego nie umieściłam w raporcie – wyznała prosto z mostu. – Uznałam, że to bardzo osobista sprawa. – Sięgnęła do kabury na plecach i wyciągnęła z niej jasnoniebieskie pióro.
– Nie! – Hokage wydał z siebie zduszony okrzyk, po czym szybko obszedł swoje biurko i wziął do ręki pióro, przyglądając mu się uważnie.
– To jej. – Także Sasuke podniósł się ze swojego miejsca, podchodząc bliżej.
– Gdyby nie ty, nie musielibyśmy się teraz nad tym zastanawiać – rzuciła sucho Ikari, mierząc Uchihę oskarżającym spojrzeniem.
– Gdzie to znalazłaś? – zapytał Naruto, wciąż obracając pióro w palcach.
– Niedaleko miejsca zbrodni, na ścieżce prowadzącej do wioski.
– Czyli jest gdzieś w pobliżu – stwierdził Uchiha tak pewnym tonem, jakby bardzo korciło go, by dodać „a nie mówiłem”.
He did what he had to do
– Nawet o tym nie myśl. – Ikari uniosła dłoń w ostrzegawczym geście w stronę Sasuke, jakby chciała zrugać niegrzeczne dziecko. – Ani mi się waż do niej zbliżyć. To przez ciebie wyniosła się za siedem piekieł, więc niech cię ręka boska broni, byś jeszcze bardziej mieszał w jej życiu!
Po tym wyznaniu atmosfera w gabinecie natychmiastowo się zagęściła. Sasuke prychnął tylko, patrząc wymownie w sufit. Ikari zacisnęła pięści, gotowa w każdej chwili przywalić Uchiha, co chciała uczynić od dłuższego czasu, a czego spodziewał się Naruto, bo stanął między przyjacielem, a żoną mistrza, by uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi na swój nowy, puszysty dywanik.
– Ikari-san, spokojnie...
– Nie dotykaj mnie. – Z oczu Hatake sypały się gromy.
– Nie dotykam. – Nawet tytuł Hokage nie pozbawił Uzumakiego respektu przed kunoichi Konohy.
– Moja uczennica zaginęła i to wszystko – wskazała na trzymane przez Naruto pióro – co nam po niej pozostało.
– Więc jednak przyznałaś, że jest twoją uczennicą – rzucił kpiąco Sasuke, nieznacznie się uśmiechając.
– Nie tylko. Jest także moją przyjaciółką.

Siedemnaście lat wcześniej.

Do baru wpadłam jak burza. Byłam jak zwykle spóźniona, tony raportów do napisania machały do mnie gdzieś z kąta mieszkania i na pewno babcia Tsunade urwie mi głowę za wdanie się w kolejną bójkę podczas ostatniej misji, ale nie to tak naprawdę zajmowało mi głowę. Ikari-sensei nigdy o nic nie prosiła. Nie wezwałaby mnie w środku dnia, tym bardziej do knajpy, gdyby nie stało się coś naprawdę ważnego.
Zamówiłam piwo i rozejrzałam się. Ikari-sensei siedziała przy stoliku najgłębiej wciśniętym w kąt baru. Prze przyglądała się ludziom dookoła, jak to miała w zwyczaju, tylko nerwowo ściągała rękawy bluzy na dłonie i wyglądało na to, że nie tknęła swojej... herbaty? Kto zamawia herbatę w barze?!
– Przepraszam, przyszłam najszybciej jak mogłam... – Słowa przeprosin z automatu wypadły z moich ust, gdyż oczekiwałam srogiej bury.
Nic takiego jednak się nie stało. Ku mojemu jeszcze większemu zdziwieniu, Ikari-sensei uśmiechnęła się słabo.
– Nic nie szkodzi – powiedziała, choć wciąż na mnie nie spojrzała.
Zaczęłam się poważnie martwić. Zarówno mój brat, jak i ja ciężko kojarzyliśmy fakty, więc nie miałam najmniejszego pojęcia, czego się spodziewać.
– Co się stało? Ktoś umarł? Czeka nas ciężka misja? Coś niedobrego przydarzyło się mistrzowi Kakashiemu? – Gdy się denerwowałam, nie mogłam powstrzymać słowotoku.
Zwykle Ikari-sensei kazałaby mi się natychmiast zamknąć, ale teraz cierpliwie wysłuchała salwy pytań, po czym westchnęła i parę razy otwierała usta i je zamykała, jakby nie wiedziała jak ubrać w słowa kłębiące się w jej głowie myśli.
Give me the burden, give me the blame
– Nie możemy już dłużej tworzyć drużyny. – Wreszcie spojrzała na mnie, a ja byłam pewna, że nie żartuje.
Na moment zamarłam, a w głowie miałam kompletną pustkę. Jedyne, na co mnie było stać, to na upicie kilku dużych łyków piwa, które jeszcze bardziej zmroziło mnie od środka.
– Już nic więcej nie jestem w stanie cię nauczyć. Jesteś już dorosła, za niedługo dostaniesz tytuł jounina, własną drużynę. Czas, by nasze drogi się rozeszły...
– Wow, wow, spokojnie, nie tak szybko! – Dopiero teraz zaczęły we mnie budzić się wszelkie emocje.
Zaskoczenie ustępowało miejsca złości i niedowierzaniu.
– Ja się nigdzie nie wybieram! Nie nadaję się na prowadzenie drużyny! Bo to ty jesteś moją drużyną! Jesteś moją mistrzynią...
– Nie jestem twoją mistrzynią, a ty nie jesteś moją uczennicą.
– Zaopiekowałaś się mną, gdy miałam dwanaście lat, od tego czasu jesteśmy nierozłączne! Zabrałaś mnie do domu, to ty pokazałaś mi jak żyć, walczyć... Wychowałaś mnie!
– Dosyć! Używasz zbyt wielkich słów.
– Ale nie możesz tak po prostu mnie zostawić...
– Nie ty będziesz decydować o tym, co mogę a czego nie.
– Jesteśmy drużyną! Cały czas ratujemy tyłki Wioski Liścia, to ty sprawiłaś, że jesteśmy najlepszym duetem Konohy...
– Jestem w ciąży!
Mogłabym przysiąc, że w barze zrobiło się zupełnie cicho. Jakby każdy klient, pracownik, czy nawet pająki zwisające z sufitu przysłuchiwały się naszej rozmowie. Ikari natychmiast zrobiła się czerwona na twarzy i znów naciągnęła rękawy na dłonie, wbijając wzrok w nietkniętą herbatę.
I’ll shoulder the load, and I’ll swallow the shame
Kiedy wreszcie wykrzyczana przez moją mistrzynię informacja do mnie dotarła, nie mogłam powstrzymać łez szczęścia, które natychmiast spłynęły po moich policzkach. Nie dbałam o to, że wszyscy się na nas gapią, zerwałam się z krzesła i chciałam przytulić Ikari, ale ta tylko spojrzała na mnie groźnie, więc wróciłam na swoje miejsce, wciąż siorbiąc nosem. Nikt nie zasługiwał bardziej na dziecko, niż właśnie Ikari-sensei i jej mąż.
– Tak się cieszę, Ikari-sensei! – Otarłam oczy rękawem. – To jest najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałam! – Naprawdę nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu, który jednak szybko znikł z mojej twarzy na widok wcale nie szczęśliwej mistrzyni. – Dlaczego ty się nie cieszysz...?
– Z czego? Przecież to nie mój świat! Przez większość czasu jestem na misjach, nawet nie ma mnie w wiosce... W połowie jestem wilkiem, do cholery!
Nie mogłam patrzeć, jak moja mistrzyni załamuje się na moich oczach. To był pierwszy raz kiedy widziałam ją w takim stanie. Zawsze była niezłomna, silna i to do jej zadań należało stawianie ludzi do pionu. Jednak czasami, role muszą się odwrócić, by równowaga została zachowana, a z tego, co wiedziałam, w mojej rodzinie odciąganie bliskich od ciemności wychodziło całkiem nieźle, więc musiałam spróbować. W najgorszym wypadku skończę z podbitym okiem.
– Słuchaj, Ikari-sensei... – Nie wiedziałam, czy moje zdania w ogóle będą miały jakiś sens, ale podjęłam ryzyko. – Gdy tylko się poznałyśmy, od razu chciałam być blisko ciebie. Uratowałaś mi życie, rozumiesz mnie jak nikt inny i nawet, jeśli tego nie przyznasz, jesteś moją mistrzynią, nie przerywaj mi! – Uniosłam ostrzegawczo palec, bo Ikari już otwierała usta, by zaprzeczyć któremuś z moich argumentów. – Jednak przez te wszystkie lata nie tylko się uczyłam. Było dane mi cię całkiem nieźle poznać i jestem święcie przekonana, że będziesz cudowną matką. A wiesz dlaczego? Bo nikogo nie słuchasz.
– Co? Co to ma wspólnego...
– Miałaś mi nie przerywać. Kroczysz swoją ścieżką. Nie bierzesz niczyich przykładów. Nie ciąży na tobie presja rodu. Nie jesteśmy naszymi rodzicami. Dlatego ten dzieciak będzie mieć niesamowite życie. A skąd to wiem? Bo ja mam takie, krocząc obok ciebie. Po za tym, nie jesteś sama.
Gdy to mówiłam, nie mogłam wiedzieć, że zostanę hipokrytką i zniknę.  
How many, how many Hail Marys is it gonna take?

2 komentarze:

  1. Zeby nie było, jak wspomniałaś o fanficku to poszperałam po internecie aby wiedziec co nieco o wiosce ukrytej w liściach, choć zdaje sobie sprawe, ze bez obejrzenia tej mangi, duzo spraw nie załapię, wiec licze na twoje rzetelne wprowadzenie nas to tego uniwersum.
    Rozpoczęłam bardzo nastrojowe, a nawet lekko melancholijnie co mi się podoba.
    Oj z tymi konfliktami zawsze jest tak, że napędzają ekonomie, szczegolnie tak gdzie jest broń, są też pieniądze.
    Och tak znana wszytkim japońska gościnność i przy śniadaniu daje się we znaki:)
    Fajnie przedstawiłaś rodzinną atmosferę przy owsiance, bardzo życiowo.
    Imię Ikari mi się chyba przewineło w innym tekście, ale tam to był chłopak, a tutaj dziewczyna, poz za tym tekty nie są ze sobą powiązane...( takie rozważania nad przypadkowymi podobieństwami).
    Zaintrygowała mnie sprawa tej siostry i ukochanej Sasuke, ciekawi mnie dlaczego chciała aby wszytcy o niej zapomnieli. Zgaduje ze ostatnia czesc to retrospekcja wlasnie tej dziewczyny.
    Bardzo ciekawy fragment, sprawił, że chce wiecej, pozostawiłas mnustwo o pytań bez odpowiedzi i dlatego czekam na nastepny tekst.,

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja sie pytam, gdzie w tym wszystkim jest Kakashi. Czy mi sie juz nic od zycia nie nalezy. :/

    Jezu, czy ten wstep jest z punktu widzenia Uchihy? Szalenie romantycznie. Przy tb wszystko wydawało sie bardziej - bardzo fajne zdanie.

    Sasuke Uchiha nie lubiel nikogo i niczego.

    Jakos mi nie pasuje w tym uniwersum ta policja. Nie mogli nazwac tego inaczej?

    Jednak nawet pozycja głównego kapitana, szefa wszystkich policyjnych szefów i rodowitego spadkobiercy stróżów prawa /// i (tu wstaw wszystkie wolne etaty w okolicy) hola hola! wystarczyloby szefa policji. jesli kapitan, to po co głóny. a co to jest rodowity spadkobierca strozow to juz nie wnikam, ale chyba to znaczy to samo. troche sie maslo maslane zrobilo, przykokszone.

    Hinata to ma niezly balet emocjonalny. Oaza spokoju, pulsujaca zyla i radosc na widok sasuke. (i z czego tu sie cieszyc)

    Shikari. Bardzo fajne imie.

    a Szósty zabierał się <--- wypadaloby gdzies wczesniej wtracic, ze szosty hokage zeby bylo wiadomo czego to dotyczy

    a czajnik cyknął informując, --- co zrobił?

    Naruto i ramen jak gladio i jego kluski. Dogadaliby sie. Ale zeby hokage wcinal rosol za 3 gile to skandal. Tu sie zgodze z sasukiem.

    A co ten Shikari taki wybuchowy.

    To jakie tu są zdolności, ze sen o ukochanej zwiastuje klopoty? I gdzie ona jest? Jaka zbrodnia, jakiej ofierze?

    O rany, co to za trudne sprawy sie zrobily. Czemu ikari jest tak cieta na sasuke. Ale dramat.

    Dziwne ale Ikari wyglada tak jak widze cn gdy umowimy sie w barze.

    Zaopiekowałaś się mną, gdy miałam dwanaście lat, od tego czasu jesteśmy nierozłączne! Zabrałaś mnie do domu, to ty pokazałaś mi jak żyć, walczyć... Wychowałaś mnie! /// ło Jezu! slow yt down! jak ujebac zyciorys w 2 minuty!

    No bardziej z autopsji juz nie szlo.
    I gdzie w tym wszytskim jest Kakashi. Jego reakcje tez bym chetnie zobaczyla.

    No i gdzie jest ten dzieciak co ma miec niesmowite zycie?

    Niedosyt, podniosle, zagadkowo, dramatycznie i, hm, wiecej powiedziec nie moge publicznie.
    Moge tylko dodac ze wlasnie jebnal prad wiec pewno dzisiaj tego komentarza nie dodam.






    OdpowiedzUsuń