A tak po za tym, chyba jestem za stara na fanficki. A może nie, może czuje się w tym dobra. Tutaj wpadam w kolejny fandom, który mnie wychował, a o którym zapominam, jak dobrze było, jak przejmowałam się fabułą na tyle, że nie spałam po nocach i płakałam bardziej, niż podczas rodzinnych kłótni. Panie i Panowie, zapraszam do Wioski Ukrytej w
Poczułem się szczęśliwy, gdy cię zobaczyłem. Twój uśmiech był
jaśniejszy niż słońce, które tego dnia oświetlało wioskowe uliczki. Przy tobie
wszystko wydawało się bardziej. Kwiaty pachniały mocniej. Kawa palona smakowała
łagodniej. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie czułem się niespokojny. Jakby
już wszystko miało być w porządku.
Nic się nie zmieniłaś. Nadal tryskałaś energią, choć minęło tyle lat.
Twoja skóra była nieskalana bliznami. Odsłoniłaś zgrabne nogi, zakładając kusą
spódniczkę, którą tak lubiłem oglądać, choć nigdy tego nie przyznałem. A
jeszcze bardziej lubiłem ją z ciebie zdejmować.
Tańczyłaś boso na polanie, wystawiając twarz do słońca. Delikatny wiatr
rozwiewał ci włosy. Byłaś szczęśliwa. Wyciągałem ku tobie dłonie, ale nie
mogłem cię dosięgnąć. Tak blisko, a jednak tak daleko.
Jedyne, co mi pozostało, to rozmyślanie, gdzie mogłabyś teraz być?
Sasuke Uchiha lubił Konohę.
Szczególnie porankiem, kiedy na ulicach wioski jeszcze nie było nikogo, kto
mógłby go zaczepić, zapytać co tam słychać i czy wstawiłby się za członkiem ich
klanu w rekrutacji do na nowo powstałej wioskowej policji. Kiedyś tą formacją
kierowała rodzina Uchiha i było dobrze. No, dopóki nie doszło do masakry. Przez
jakiś czas Wioska Liścia była zajęta wojną, nie mając czasu zajmować się
wewnętrznymi problemami, które zaczęły dawać się we znaki niedługo po
zwycięstwie w Czwartej Wojnie. Najwidoczniej nie konflikt, a czasy pokoju
sprzyjały rozkwitowi przestępczości. O, ironio.
Jednak nawet pozycja głównego
kapitana, szefa wszystkich policyjnych szefów i rodowitego spadkobiercy stróżów
prawa nie uchroniła Sasuke od porannych odwiedzin, które musiał złożyć, choć
bardzo nie chciał. Nie miał nic przeciwko rodzinie swojego najlepszego
przyjaciela, ale z drugiej strony naprawdę cenił sobie spokój, a gdy pukał do
drzwi Uzumakich, zakładał się sam z sobą, czy po ich otwarciu będzie musiał
uchylać się przed krzywo wypuszczonym jutsu, czy rzuconym na oślep shurikenem.
Oh Lord, Oh Lord, he’s
somewhere between
Tym razem jednak nawet nie musiał
wysilać knykci. Drzwi otwarły się na oścież, a przez próg wypadła blondwłosa
dziewczyna, zderzając się z Uchihą.
– O, wujek! – Choć Haruka Uzumaki
była już prawie dorosła, zwracała się ciepło do przyjaciół swojego ojca.
– Czy zastałem Lorda Hokage? –
zapytał Sasuke, ale Haruka jak zwykle nie słuchała.
– Chodź, mama właśnie zrobiła
śniadanie! – Złapała go za nadgarstek i zanim zdążył zaprotestować, wciągnęła
go do mieszkania i zaprowadziła prosto do kuchni, gdzie poziom decybeli z
pewnością zagrażał zdrowiu, jak nie życiu.
– Nie będę jadł owsianki! –
Pięcioletni Nejiro biegał dookoła stołu, podczas gdy jego starszy brat Minato
próbował go dogonić, dzierżąc w dłoniach miskę i łyżkę.
– Będziesz mały, chudy i nie
zostaniesz ninja, jak nie będziesz jadł!
– Ale ja nie chcę!
Dopiero gdy malec wpadł w ręce
siostry, Sasuke dostrzegł siedzącą przy stole oazę spokoju, Hinatę Uzumaki,
której pulsująca żyła na czole wskazywała na to, iż była u granic cierpliwości.
– Wszystko w porządku? – zapytał
Uchiha, a Hinata natychmiast rozpromieniła się.
– Sasuke! Jak miło cię widzieć!
– Jest Naruto?
– Siadaj, zjedz coś, jakoś blado
wyglądasz... – zaoferowała przyjacielowi miejsce przy stole, stawiając przed
nim kubek z kawą.
Choć Sasuke uważał, że
nadgorliwość była gorsza od faszyzmu, to nie był w stanie odmówić żonie swojego
przyjaciela, która może i wyglądała na niegroźną panią domu, to w
rzeczywistości była jedną z najniebezpieczniejszych kunoichi w wiosce, a przy
takim głośnym poranku po prostu nie mógł jej jeszcze bardziej denerwować.
Podczas gdy Hinata krzątała się przy kuchennym blacie przygotowując jeszcze
większą ilość śniadania, Haruce udało się wepchnąć Nejiro na podwyższane dziecięce
krzesełko, a do kuchni weszła jeszcze jedna osoba, w której Sasuke rozpoznał
swojego rodzonego syna.
– O, cześć, tato. – Shikari
Uchiha dosiadł się do stołu i zabrał z postawionego na blacie talerza parę
kanapek.
– A ty nie masz domu? – Sasuke
wcale nie był zaskoczony obecnością swojego młodszego potomka w domu Uzumakich.
Shikari i Minato byli
rówieśnikami, najlepszymi przyjaciółmi i od niedawna członkami jednej z drużyn
geninów, gdyż Hokage nie miał serca rozdzielać tej dwójki.
A hangman’s knot, and
three mouths to feed
– To ty tu przychodzisz o
nieludzkiej wczesnej porze, wpraszając się na śniadanie, ja tu jestem od
wczoraj. – odparł Shikari wzruszając ramionami.
Sasuke jeszcze chciał coś
powiedzieć, ale gdy tylko otworzył usta, niewielka ilość owsianki wylądowała na
jego głowie dostarczona tam przez Nejiro i jego łyżkową katapultę. Hinata
natychmiast zabrała swojego najmłodszego syna do łazienki, kiedy reszta
zawartości jego miski wylądowała na nim samym, przy akompaniamencie głośnego
śmiechu Haruki i Shikariego.
– To jest w końcu wasz ojciec w
domu, czy nie? – Uchiha zwrócił się do blondwłosego rodzeństwa, ścierając
pozostałości owsianki z włosów.
– Co? Nie, wyszedł wcześnie rano
– odpowiedziała Haruka, gdy tylko uspokoiła niekontrolowany chichot.
Tylko przez ułamek sekundy głowa
rodziny Uchiha miał ochotę przepuścić Chidori przez kuchenny stół Uzumakich,
ale szybko odrzucił ten pomysł. Wstał od stołu, rzucił swojemu synowi, że
jeśli nie pojawi się w domu do godziny, to dostanie szlaban na wieki wieków, po
czym opuścił włości lorda Hokage, kierując swoje kroki do dzielnicy
administracyjnej, mając wielką nadzieję znaleźć tam swojego skretyniałego
przyjaciela.
Jeszcze nigdy za czasów swojej
kadencji jako Hokage, Naruto Uzumaki nie był w pracy tak wcześnie. Okna jego
gabinetu wychodziły na wschód i pierwsze promienie słońca właśnie wkradały się
do budynku administracyjnego, a Szósty zabierał się właśnie za kolejny stos
raportów do podpisania. Szykował się dobry dzień, w końcu zbliżały się wakacje,
a meteorolodzy zapowiadali najgorętsze lato w historii.
Naruto potarł ręce, a czajnik
cyknął informując, ze woda na ramen właśnie się zagotowała. Dobrze wiedział, że
nie powinien jeść takiej chemii, przecież Hinata zapakowała mu ogromne
śniadanie do pracy, ale czego jego żona nie widziała, to nie będzie jej żal na
sercu. Zalał makaron wrzątkiem, przykrył wieczkiem i ostrożnie przeszedł do
biurka, za którym usiadł, stawiając delikatnie kubek na blacie. Nienawidził
czekać trzech minut po zalaniu makaronu, zawsze ten czas dłużył mu się w
nieskończoność, ale kiedy jego danie instant było gotowe, z największą
świętością powoli odkrył wieczko…
– Ciekawe, kiedy wreszcie
zatrujesz się tym świństwem.
Sasuke niepostrzeżenie pojawił
się w progu gabinetu, a Naruto tak się wystraszył, że zbyt mocno pociągnął za
wieczko i wylał pół ramenu na biurko. Zaklął pod nosem, podnosząc szybko kubek
i zrzucił przyjacielowi mordercze spojrzenie.
– Nie nauczyli cię pukać? –
zapytał, trzęsąc mokrą, oparzoną ręką.
– Przecież i tak się obijasz.
– A ty co tak wcześnie tu robisz?
Shikari wreszcie rozniósł dzielnicę Uchiha?
– Nie, kiedy go ostatni raz
widziałem, a było to dosłownie jakieś piętnaście minut temu, był w twoim domu,
więc nie jestem pewien, czy będziesz miał do czego wracać. – Sasuke opadł na
kanapę pod oknem i z powątpiewaniem spojrzał na przyjaciela, który próbował
ratować jeszcze pozostałości chemicznego śniadania.
– No, to co tu robisz? – zapytał
Naruto, mieszając pałeczkami w kubku.
– Śniła mi się.
Na moment w gabinecie zapadła
głucha cisza. Hokage zamarł, jakby ktoś rzucił na niego zamrażające jutsu.
There wasn’t a wrong
or a right he could choose
– Słuchaj, Sasuke, nie jesteś
żadnym medium, żeby ci się sny sprawdzały...
– Każde jej odwiedziny w moich
snach zwiastowały kłopoty.
– Jej życzeniem było byśmy
wszyscy o niej zapomnieli, więc nie sądzę, by się nagle pojawiła znikąd...
– Ale też się boisz?
– Oczywiście, że tak! – Naruto
odłożył pałeczki i potarł twarz dłonią. – To moja siostra! Chciałbym wiedzieć,
co się z nią dzieje, a nie dostałem od niej żadnej wiadomości od... – urwał,
rzucając Sasuke zmartwione spojrzenie, jakby to, co chciał dodać mogłoby go
urazić.
Niemniej Uchiha wcale się tym nie
przejął, bo sam dobrze wiedział, ile trwała ta cisza w eterze.
– Dwanaście lat. Myślisz, że
jeszcze żyje?
– Jej śmierć byłaby
najgłośniejszym wydarzeniem, o którym z pewnością byśmy usłyszeli, bo...
Resztę zdania zagłuszył huk
otwieranych na oścież drzwi. Obaj mężczyźni jednocześnie wstali widząc, kto
przekroczył próg gabinetu.
– Kto znowu umarł? – Ikari Hatake
zdjęła maskę przypominającą wilka, przyglądając się badawczo Hokage.
– Nikt nie umarł, Ikari-san... –
Naruto uniósł dłonie w geście niewinności – ...jeszcze – dodał, gdy kobieta
przewróciła oczami i rzuciła w niego zapieczętowanym zwojem.
– Nie martw się, od ostatniego
ciała, które znaleźliśmy tydzień temu za wioską, nie pojawiło się więcej
trupów.
Uzumaki przebiegł szybko wzrokiem
po raporcie, który choć nie przyniósł żadnych nowości w prowadzonym śledztwie,
na szczęście nie zawierał też żadnych gorszych wiadomości. Straszna zbrodnia,
która trzymana była w tajemnicy przed mieszkańcami, by nie wzbudziła
powszechnej paniki, spędzała sen z powiek nie tylko szefowi wioski, ale i całej
policji Ukrytego Liścia i oddziałowi ANBU przydzielonemu do tej sprawy. Choć
tak wiele osób starało się dowiedzieć, co przydarzyło się ofierze, wciąż
dreptali w miejscu.
– Dziękuję, Ikari-san. – Naruto
zwinął z powrotem zwój i skinął głową w stronę starszej kobiety, dając jej
znak, że jest wolna, ale ta nadal stała pośrodku gabinetu, bacznie przyglądając
się swojemu przełożonemu.
– Jest coś, czego nie umieściłam
w raporcie – wyznała prosto z mostu. – Uznałam, że to bardzo osobista sprawa. –
Sięgnęła do kabury na plecach i wyciągnęła z niej jasnoniebieskie pióro.
– Nie! – Hokage wydał z siebie
zduszony okrzyk, po czym szybko obszedł swoje biurko i wziął do ręki pióro,
przyglądając mu się uważnie.
– To jej. – Także Sasuke podniósł
się ze swojego miejsca, podchodząc bliżej.
– Gdyby nie ty, nie musielibyśmy
się teraz nad tym zastanawiać – rzuciła sucho Ikari, mierząc Uchihę
oskarżającym spojrzeniem.
– Gdzie to znalazłaś? – zapytał
Naruto, wciąż obracając pióro w palcach.
– Niedaleko miejsca zbrodni, na
ścieżce prowadzącej do wioski.
– Czyli jest gdzieś w pobliżu –
stwierdził Uchiha tak pewnym tonem, jakby bardzo korciło go, by dodać „a nie
mówiłem”.
He did what he had to
do
– Nawet o tym nie myśl. – Ikari
uniosła dłoń w ostrzegawczym geście w stronę Sasuke, jakby chciała zrugać
niegrzeczne dziecko. – Ani mi się waż do niej zbliżyć. To przez ciebie wyniosła
się za siedem piekieł, więc niech cię ręka boska broni, byś jeszcze bardziej
mieszał w jej życiu!
Po tym wyznaniu atmosfera w
gabinecie natychmiastowo się zagęściła. Sasuke prychnął tylko, patrząc wymownie
w sufit. Ikari zacisnęła pięści, gotowa w każdej chwili przywalić Uchiha, co
chciała uczynić od dłuższego czasu, a czego spodziewał się Naruto, bo stanął
między przyjacielem, a żoną mistrza, by uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi na
swój nowy, puszysty dywanik.
– Ikari-san, spokojnie...
– Nie dotykaj mnie. – Z oczu
Hatake sypały się gromy.
– Nie dotykam. – Nawet tytuł Hokage
nie pozbawił Uzumakiego respektu przed kunoichi Konohy.
– Moja uczennica zaginęła i to
wszystko – wskazała na trzymane przez Naruto pióro – co nam po niej pozostało.
– Więc jednak przyznałaś, że jest
twoją uczennicą – rzucił kpiąco Sasuke, nieznacznie się uśmiechając.
– Nie tylko. Jest także moją
przyjaciółką.
Siedemnaście lat wcześniej.
Do baru wpadłam jak burza. Byłam jak zwykle spóźniona, tony raportów do
napisania machały do mnie gdzieś z kąta mieszkania i na pewno babcia Tsunade
urwie mi głowę za wdanie się w kolejną bójkę podczas ostatniej misji, ale nie
to tak naprawdę zajmowało mi głowę. Ikari-sensei nigdy o nic nie prosiła. Nie
wezwałaby mnie w środku dnia, tym bardziej do knajpy, gdyby nie stało się coś
naprawdę ważnego.
Zamówiłam piwo i rozejrzałam się. Ikari-sensei siedziała przy stoliku
najgłębiej wciśniętym w kąt baru. Prze przyglądała się ludziom dookoła, jak to
miała w zwyczaju, tylko nerwowo ściągała rękawy bluzy na dłonie i wyglądało na
to, że nie tknęła swojej... herbaty? Kto zamawia herbatę w barze?!
– Przepraszam, przyszłam najszybciej jak mogłam... – Słowa przeprosin z
automatu wypadły z moich ust, gdyż oczekiwałam srogiej bury.
Nic takiego jednak się nie stało. Ku mojemu jeszcze większemu
zdziwieniu, Ikari-sensei uśmiechnęła się słabo.
– Nic nie szkodzi – powiedziała, choć wciąż na mnie nie spojrzała.
Zaczęłam się poważnie martwić. Zarówno mój brat, jak i ja ciężko
kojarzyliśmy fakty, więc nie miałam najmniejszego pojęcia, czego się
spodziewać.
– Co się stało? Ktoś umarł? Czeka nas ciężka misja? Coś niedobrego
przydarzyło się mistrzowi Kakashiemu? – Gdy się denerwowałam, nie mogłam
powstrzymać słowotoku.
Zwykle Ikari-sensei kazałaby mi się natychmiast zamknąć, ale teraz
cierpliwie wysłuchała salwy pytań, po czym westchnęła i parę razy otwierała
usta i je zamykała, jakby nie wiedziała jak ubrać w słowa kłębiące się w jej
głowie myśli.
Give me the burden,
give me the blame
– Nie możemy już dłużej tworzyć drużyny. – Wreszcie spojrzała na mnie,
a ja byłam pewna, że nie żartuje.
Na moment zamarłam, a w głowie miałam kompletną pustkę. Jedyne, na co
mnie było stać, to na upicie kilku dużych łyków piwa, które jeszcze bardziej
zmroziło mnie od środka.
– Już nic więcej nie jestem w stanie cię nauczyć. Jesteś już dorosła,
za niedługo dostaniesz tytuł jounina, własną drużynę. Czas, by nasze drogi się
rozeszły...
– Wow, wow, spokojnie, nie tak szybko! – Dopiero teraz zaczęły we mnie
budzić się wszelkie emocje.
Zaskoczenie ustępowało miejsca złości i niedowierzaniu.
– Ja się nigdzie nie wybieram! Nie nadaję się na prowadzenie drużyny!
Bo to ty jesteś moją drużyną! Jesteś moją mistrzynią...
– Nie jestem twoją mistrzynią, a ty nie jesteś moją uczennicą.
– Zaopiekowałaś się mną, gdy miałam dwanaście lat, od tego czasu
jesteśmy nierozłączne! Zabrałaś mnie do domu, to ty pokazałaś mi jak żyć,
walczyć... Wychowałaś mnie!
– Dosyć! Używasz zbyt wielkich słów.
– Ale nie możesz tak po prostu mnie zostawić...
– Nie ty będziesz decydować o tym, co mogę a czego nie.
– Jesteśmy drużyną! Cały czas ratujemy tyłki Wioski Liścia, to ty
sprawiłaś, że jesteśmy najlepszym duetem Konohy...
– Jestem w ciąży!
Mogłabym przysiąc, że w barze zrobiło się zupełnie cicho. Jakby każdy
klient, pracownik, czy nawet pająki zwisające z sufitu przysłuchiwały się
naszej rozmowie. Ikari natychmiast zrobiła się czerwona na twarzy i znów
naciągnęła rękawy na dłonie, wbijając wzrok w nietkniętą herbatę.
I’ll shoulder the load, and I’ll swallow the shame
Kiedy wreszcie wykrzyczana przez moją mistrzynię informacja do mnie
dotarła, nie mogłam powstrzymać łez szczęścia, które natychmiast spłynęły po
moich policzkach. Nie dbałam o to, że wszyscy się na nas gapią, zerwałam się z
krzesła i chciałam przytulić Ikari, ale ta tylko spojrzała na mnie groźnie,
więc wróciłam na swoje miejsce, wciąż siorbiąc nosem. Nikt nie zasługiwał
bardziej na dziecko, niż właśnie Ikari-sensei i jej mąż.
– Tak się cieszę, Ikari-sensei! – Otarłam oczy rękawem. – To jest
najlepsza wiadomość, jaką kiedykolwiek usłyszałam! – Naprawdę nie mogłam
powstrzymać szerokiego uśmiechu, który jednak szybko znikł z mojej twarzy na
widok wcale nie szczęśliwej mistrzyni. – Dlaczego ty się nie cieszysz...?
– Z czego? Przecież to nie mój świat! Przez większość czasu jestem na
misjach, nawet nie ma mnie w wiosce... W połowie jestem wilkiem, do cholery!
Nie mogłam patrzeć, jak moja mistrzyni załamuje się na moich oczach. To
był pierwszy raz kiedy widziałam ją w takim stanie. Zawsze była niezłomna,
silna i to do jej zadań należało stawianie ludzi do pionu. Jednak czasami, role
muszą się odwrócić, by równowaga została zachowana, a z tego, co wiedziałam, w
mojej rodzinie odciąganie bliskich od ciemności wychodziło całkiem nieźle, więc
musiałam spróbować. W najgorszym wypadku skończę z podbitym okiem.
– Słuchaj, Ikari-sensei... – Nie wiedziałam, czy moje zdania w ogóle
będą miały jakiś sens, ale podjęłam ryzyko. – Gdy tylko się poznałyśmy, od razu
chciałam być blisko ciebie. Uratowałaś mi życie, rozumiesz mnie jak nikt inny i
nawet, jeśli tego nie przyznasz, jesteś moją mistrzynią, nie przerywaj mi! –
Uniosłam ostrzegawczo palec, bo Ikari już otwierała usta, by zaprzeczyć
któremuś z moich argumentów. – Jednak przez te wszystkie lata nie tylko się
uczyłam. Było dane mi cię całkiem nieźle poznać i jestem święcie przekonana, że
będziesz cudowną matką. A wiesz dlaczego? Bo nikogo nie słuchasz.
– Co? Co to ma wspólnego...
– Miałaś mi nie przerywać. Kroczysz swoją ścieżką. Nie bierzesz
niczyich przykładów. Nie ciąży na tobie presja rodu. Nie jesteśmy naszymi
rodzicami. Dlatego ten dzieciak będzie mieć niesamowite życie. A skąd to wiem?
Bo ja mam takie, krocząc obok ciebie. Po za tym, nie jesteś sama.
Gdy to mówiłam, nie mogłam wiedzieć, że zostanę hipokrytką i zniknę.
How many, how many Hail Marys is it gonna take?
Zeby nie było, jak wspomniałaś o fanficku to poszperałam po internecie aby wiedziec co nieco o wiosce ukrytej w liściach, choć zdaje sobie sprawe, ze bez obejrzenia tej mangi, duzo spraw nie załapię, wiec licze na twoje rzetelne wprowadzenie nas to tego uniwersum.
OdpowiedzUsuńRozpoczęłam bardzo nastrojowe, a nawet lekko melancholijnie co mi się podoba.
Oj z tymi konfliktami zawsze jest tak, że napędzają ekonomie, szczegolnie tak gdzie jest broń, są też pieniądze.
Och tak znana wszytkim japońska gościnność i przy śniadaniu daje się we znaki:)
Fajnie przedstawiłaś rodzinną atmosferę przy owsiance, bardzo życiowo.
Imię Ikari mi się chyba przewineło w innym tekście, ale tam to był chłopak, a tutaj dziewczyna, poz za tym tekty nie są ze sobą powiązane...( takie rozważania nad przypadkowymi podobieństwami).
Zaintrygowała mnie sprawa tej siostry i ukochanej Sasuke, ciekawi mnie dlaczego chciała aby wszytcy o niej zapomnieli. Zgaduje ze ostatnia czesc to retrospekcja wlasnie tej dziewczyny.
Bardzo ciekawy fragment, sprawił, że chce wiecej, pozostawiłas mnustwo o pytań bez odpowiedzi i dlatego czekam na nastepny tekst.,
Ja sie pytam, gdzie w tym wszystkim jest Kakashi. Czy mi sie juz nic od zycia nie nalezy. :/
OdpowiedzUsuńJezu, czy ten wstep jest z punktu widzenia Uchihy? Szalenie romantycznie. Przy tb wszystko wydawało sie bardziej - bardzo fajne zdanie.
Sasuke Uchiha nie lubiel nikogo i niczego.
Jakos mi nie pasuje w tym uniwersum ta policja. Nie mogli nazwac tego inaczej?
Jednak nawet pozycja głównego kapitana, szefa wszystkich policyjnych szefów i rodowitego spadkobiercy stróżów prawa /// i (tu wstaw wszystkie wolne etaty w okolicy) hola hola! wystarczyloby szefa policji. jesli kapitan, to po co głóny. a co to jest rodowity spadkobierca strozow to juz nie wnikam, ale chyba to znaczy to samo. troche sie maslo maslane zrobilo, przykokszone.
Hinata to ma niezly balet emocjonalny. Oaza spokoju, pulsujaca zyla i radosc na widok sasuke. (i z czego tu sie cieszyc)
Shikari. Bardzo fajne imie.
a Szósty zabierał się <--- wypadaloby gdzies wczesniej wtracic, ze szosty hokage zeby bylo wiadomo czego to dotyczy
a czajnik cyknął informując, --- co zrobił?
Naruto i ramen jak gladio i jego kluski. Dogadaliby sie. Ale zeby hokage wcinal rosol za 3 gile to skandal. Tu sie zgodze z sasukiem.
A co ten Shikari taki wybuchowy.
To jakie tu są zdolności, ze sen o ukochanej zwiastuje klopoty? I gdzie ona jest? Jaka zbrodnia, jakiej ofierze?
O rany, co to za trudne sprawy sie zrobily. Czemu ikari jest tak cieta na sasuke. Ale dramat.
Dziwne ale Ikari wyglada tak jak widze cn gdy umowimy sie w barze.
Zaopiekowałaś się mną, gdy miałam dwanaście lat, od tego czasu jesteśmy nierozłączne! Zabrałaś mnie do domu, to ty pokazałaś mi jak żyć, walczyć... Wychowałaś mnie! /// ło Jezu! slow yt down! jak ujebac zyciorys w 2 minuty!
No bardziej z autopsji juz nie szlo.
I gdzie w tym wszytskim jest Kakashi. Jego reakcje tez bym chetnie zobaczyla.
No i gdzie jest ten dzieciak co ma miec niesmowite zycie?
Niedosyt, podniosle, zagadkowo, dramatycznie i, hm, wiecej powiedziec nie moge publicznie.
Moge tylko dodac ze wlasnie jebnal prad wiec pewno dzisiaj tego komentarza nie dodam.