Nie
chciało mi się wymyślać nic nowego, dlatego postanowiłam dopasować temat pod
WCN, gdzie jest tyle postaci, że spokojnie można coś z nich wyciągnąć. Jeżeli
chodzi o kogoś, kto poświęca czas na naukę, miałam do wyboru trzy postacie, ale
postanowiłam, że uczynię główną bohaterką niejaką Calanthię Auvrey, jako że
miała swój debiut wyłącznie jako dwulatka. Teraz wcieli się w rolę nastolatki.
Czyli… fabuła wychodzi przyszłościowo poza cokolwiek, co planuję jeszcze
stworzyć w tym uniwersum.
***
„Nie możesz tracić całego swojego życia na
naukę” – dokładnie tak powiedział mój brat, kiedy przyjechał do domu na
weekend. Obecnie studiował medycynę na Uniwersytecie Nowojorskim, dlatego rzadko nas odwiedzał, to go jednak
nie powstrzymywało od udzielania mi złotych braterskich rad przy każdej
możliwej okazji. Ostatecznie byłam najmłodszą osobą w rodzinie, nie mogłam się
więc dziwić, że zarówno rodzeństwo, jak i rodzice traktowali mnie jak dziecko.
Wzięłam cichy wdech i
zeszłam powolnie po schodach, starając się wydawać przy tym jak najmniej
skrzypiących dźwięków. Potem ostrożnie podeszłam do szafki na buty, wyjęłam z
niej czarne lakierki ze wstążkami na czubkach i wsunęłam je na stopy. Wystarczyło
tylko zdjąć płaszcz z wieszaka i swobodnie wyjść z domu, zupełnie jakby nic się
nie działo. Szkoda tylko, że miałam najbardziej przewrażliwionego pod słońcem
ojca, który odkąd reszta jego pociech wyfrunęła z gniazda, skupiał na mnie
swoją nadmierną uwagę. Nawet nie słyszałam, kiedy zakradł się za moje plecy.
Myślałam, że to ja byłam w tym domu najcichsza. Podczas misji w Nox z reguły
dostawałam misje polegające na szpiegowaniu wrogów, co niezwykle dobrze mi
wychodziło.
– Gdzie to się moja
najmłodsza pociecha wybiera? – spytał słodkim, wręcz ociekającym miodem głosem
Nathiel Auvrey. Oczywiście w tym tonie kryło się coś jeszcze. Jakaś dziwna nuta
podejrzliwości. – I to w takim stroju. – Kiedy obróciłam się w kierunku taty,
ten uniósł w górę brew i założył ręce na piersi.
– Cóż – rozpoczęłam
ostrożnie, składając ręce w podołku. Wiedziałam, że kłamanie nie wchodziło w
grę. Wielokrotnie naraziłam się na wstyd z powodu ojca, który śledził mnie
podczas spaceru z koleżankami. – Umówiłam się z kolegą.
– Kolegą? – Tata
zmarszczył brwi, posyłając mi niezadowolone spojrzenie. Na szczęście do akcji
wkroczyła mama, która chwyciła go za ramię i obróciła delikatnie w swoją
stronę.
– Miałeś mi pomóc,
Nathiel. – Spojrzała na niego znacząco.
– No, miałem, ale teraz
mam ważniejsze rzeczy do roboty. Calanthia idzie na randkę. Przecież jej nie
wypuszczę z domu. Nie w spódnicy. – Oburzony tata wskazał na mnie dłonią. Z
jakiegoś powodu zarówno ja, jak mama uśmiechnęłyśmy się pod nosem.
– Calanthia nosi spódnicę
codziennie. W końcu chodzi w mundurku. – Laura Auvrey spojrzała na swojego męża
z niemym rozbawieniem, a potem pchnęła go w stronę kuchni. Pomimo jego
krzykliwych protestów i zapierania się nogami, udało się jej zaciągnąć
czarnowłosego łowcę do kuchni. Oczywiście nie uniknęłam napisów końców
wypisanych w powietrzu dużymi literami.
– Masz wrócić przed
dwudziestą! I nie całuj się na pierwszej randce! Chyba że to nie pierwsza, to
się o tym dowiem, bo nie tylko ty jesteś dobrym szpiegiem w tej rodzinie! – To
akurat nie była prawda. Tata zachowywał się na misjach jak oszalały demon. Nie
potrafił cierpliwie kogoś obserwować. – I nie zakochuj się! Bo faceci to
świnie! Zostań z tatusiem do końca swoich dni! – Dźwięk przypominający ciche
trzepnięcie w głowę, pozostawił po sobie ciche syknięcie wyrażające ból. –
Tylko Calanthia wyjdzie, a dobiorę ci się do skóry, i wtedy nie chcesz
wiedzieć, co ci zrobię. – Niski i mroczny chichot sprawił, że przewróciłam
oczami. Zdecydowanie to był moment, w którym powinnam się wycofać z domu,
dlatego bezgłośnie wyszłam zza drzwi. Już miałam wydać z siebie ciche westchnięcie
ulgi, kiedy przed sobą zobaczyłam mojego kolegę. Niemal podskoczyłam w górę,
choć na zewnątrz starałam nie pokazywać zdziwienia.
– Cześć. – Rozbawiony
uśmiech ozdobił trójkątną twarz chłopaka, który od miesiąca na różne wymyślne
sposoby starał się ze mną umówić. Tak naprawdę zgodziłam się na to ze względu
na święty spokój.
– Cześć – powiedziałam
nieco oschle i sztywno, zaglądając ukradkiem w okno mojego domu, aby upewnić
się, że nie stoi w nim tata, który bacznie będzie nas obserwował. Cóż,
prawdopodobnie ścigał teraz po całym domu mamę z nożem w ręku. Dzień jak co
dzień.
– Myślałem, że ubierzesz
coś innego niż spódnicę od mundurka. – Rozbawiony chłopak przekręcił głowę w
bok i włożył ręce do kieszeni.
Może Kaden nie uchodził
za typowego niegrzecznego chłopca, który dewastował szkołę i zarywał do
wszystkich ładnych dziewcząt, ale niewątpliwie charakteryzowała go zbyt duża
swobodność słów i pewność siebie.
– A po co miałam ubierać
coś innego? O szesnastej mam zajęcia dodatkowe, więc spędzimy tylko dwie
godziny. Wykorzystaj dobrze ten czas. I bez żadnego przymilania się, dobrze? –
spytałam obojętnie, patrząc gdzieś za niego. Tak naprawdę nie wiedziałam, po co
dałam się namówić na to spotkanie. Może to presja, którą wywarł na mnie Nate.
Przynajmniej jeżeli pochwalę mu się, że byłam na randce, da mi spokój ze swoimi
braterskimi radami. Jego uwagi nie były sprawiedliwe. Sam poświęcił większość
swojego młodzieńczego życia na naukę. Nigdy nie interesował się dziewczynami.
Owszem, był dla wszystkich miły, ale nic poza tym. Wydawało mi się, że chodził
na spacery wyłącznie z Madelyn – młodszą ode mnie od dwa lata córką Arena,
który należał do Nox. Było mi jej nieco szkoda. Od małego uganiała się za
Natem, a ten wciąż traktował ją jak młodszą siostrę.
Kaden przewrócił oczami.
– Nie bądź taka chłodna i
sztywna. To tylko spacer, tak? Zresztą dziwi mnie, że w ogóle się na niego
zgodziłaś. Chyba jestem pierwszym chłopakiem, którego zaszczyciłaś swoją zgodą,
co? Wielu próbowało się z tobą umówić, ale zawsze ich odrzucałaś. – Prawie
zapomniałam o tym, że Kaden lubił zbyt dużo mówić. – Mogę czuć się wyjątkowy. A
może raczej ty powinnaś, bo idziesz na spacer z prawdziwym superbohaterem. –
Wypiął dumnie pierś do przodu i ruszył w stronę parku.
– Czekaj, jesteś
superbohaterem? – spytałam z udawanym zdziwieniem, w którym kryła się doza
sarkazmu. To niestety było rodzinne. W moim domu dużo się ironizowało.
– Jak to się stało, że o
tym nie wiesz? Moja twarz jest na okładkach gazet prawie codziennie. – Zmierzył
mnie niedowierzającym wzrokiem. – Uratowałem dzieciaki z płonącego domu.
Może byłam nieczuła, ale
nie było to dla mnie niewiarygodne osiągnięcie. Ja na co dzień zabijałam
demony, a jednak nikt nie pisał o mnie w gazetach. Nie miałam się zresztą czym
chwalić. Anonimowe działanie bardziej mi odpowiadało.
– Jestem w ostatniej
klasie – odpowiedziałam znudzona. – Nie mam czasu na czytanie wiadomości ze
świata i przeglądanie mediów, dopóki nie skończę nauki. Masz szczęście, że
znalazłam tyle swojego nieistniejącego czasu, by umówić się z tobą na randkę. –
Posłałam mu przymilny uśmiech małego aniołka, którym zwano mnie w dzieciństwie.
Cóż, tak naprawdę nic się nie zmieniło. Wciąż byłam grzeczna i posłuszna, poza
tym uważano mnie za najbardziej przykładną osobę w chaotycznej rodzinie
Auvreyów. Nie mogłam jednak ukryć tego, że nie interesowały mnie towarzyskie spotkania
z chłopcami w moim wieku. Naprawdę wolałabym poświęcić ten czas na naukę.
Kaden uniósł brwi i
spojrzał na mnie z góry jak na wariatkę.
– Powinnaś czasem
wyluzować, serio. Bycie kujonem nie jest takie fajne, jak ci się wydaje.
– A może to tobie się
wydaje, że bycie kujonem nie jest fajne? – Uśmiechnęłam się miło. Jeszcze nikt
nigdy nie wytrącił mnie z równowagi, więc dlaczego on miałby to zrobić? – Nauka
przynajmniej zapewni mi przyszłość.
– Ale to będzie nudna
przyszłość.
– Nudna przyszłość to
taka, w której nie odnajdujesz własnego celu. Ty co prawda dobrze się uczysz,
ale co robisz oprócz tego? Najczęściej widuję cię z kolegami w parku, gdzie
komentujecie przechodzące obok dziewczyny.
Kaden’owi najwyraźniej
zrobiło się głupio, ponieważ podrapał się w tył głowy.
Czy wspominałam już, że
byłam dobrą obserwatorką? Na dodatek potrafiłam skutecznie uciszyć swojego
rozmówcę, przynajmniej do momentu, kiedy nie znaleźliśmy się w parku.
Zauważyłam w twarzy chłopaka coś, co podpowiadało
mi, że jednak nie był zadowolony z tego spotkania. Myślał, że uda mu się tak
łatwo dostać do mojego serca? Nie chciałabym podzielić losów mojej babci. Ta od
zawsze mi powtarzała, że jestem do niej niesamowicie podobna. Przestrzegała
mnie przed miłością, która mogła zawrócić mi w głowie. Nie chciałam skończyć
tak jak ona. Nie chciałam też skończyć tak jak moja siostra, która zrobiła
wiele głupich rzeczy w związku z miłością. We mnie na szczęście nie płonął
żaden ogień. Babcia Calanthe była feniksem, Aura ¾ demona z wybuchową mieszanką
mocy, ja zaś zwyczajnym człowiekiem o uspokajającej jak morskie fale podczas
bezwietrznego dnia naturze. Na tym polegał mój sposób walki z demonami.
Tłumiłam ich agresję. To dlatego zwano mnie uśmierzaczem. Tak, zabawna nazwa,
ale „zaklinacz” był już zajęty.
– Może pójdę kupić nam
lody, co? – spytał obojętnie chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
– Nie trudź się. Niedawno
jadłam obiad. Po prostu tu na ciebie poczekam.
– Jak chcesz.
Kaden ruszył w stronę
lodziarni, a ja ciężko westchnęłam i spojrzałam w niebo. Bolało mnie to, że w
ogóle zgodziłam się na randkę. Przecież doskonale wiedziałam, jak się skończy.
Mój kolega nie postawił nawet stu kroków, a już napotkał swoją dobrą znajomą,
którą na powitanie przytulił. I stracił mną zainteresowanie. Na szczęście w
żaden sposób mnie to nie zabolało. Cóż, przynajmniej teraz będę miała więcej
czasu dla siebie.
Z zamiarem skierowania
się w stronę szkoły, obróciłam się w tył. Nie spodziewałam się, że napotkam na
swojej drodze przeszkodzę w postaci jakiegoś człowieka, od którego piersi się
odbiję.
– Przepraszam –
powiedziałam lekko zdezorientowana, spoglądając w górę.
– Nic się nie stało,
Calanthio.
Zdziwiłam się, kiedy
usłyszałam swoje imię. Dopiero gdy przysłoniłam czoło dłonią w taki sposób, aby
słońce nie zasłaniało mi widoku na nieznajomego, mogłam się mu bliżej
przyjrzeć.
Białe jak śnieg włosy i
chłodne niebieskie oczy. Miał zbyt idealną twarz, żeby być człowiekiem, dlatego
od razu wywnioskowałam, że to demon. Demon, który na pewno nie był moim
rówieśnikiem.
Sięgnęłam dłonią do
plecaka, pragnąc uchwycić ostrze, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa,
jednak nim się zorientowałam, rozbawiony mężczyzna trzymał go w dłoni.
– Tego szukasz?
Jakieś niewyraźnie
wspomnienie, które nie mogło należeć do mnie, zaatakowało z nagła moją głowę.
Widziałam przed sobą babcię Calanthe i dziadka Aidena, gdy byli młodzi. Dziadek
zrobił dokładnie to samo, co demon, który przede mną stał. To dlatego
wstrzymałam oddech. Czy to znaczyło, że pomimo dwóch lat opóźnienia (moja
babcia poznała dziadka, gdy miała piętnaście lat), historia znowu się powtórzy?
Właśnie przed tym mnie przestrzegała. W końcu byłam jej reinkarnacją.
– Muszę iść –
powiedziałam szybko, wymijając demona. Nawet się na niego nie oglądałam, choć
było to niezgodne z zasadami bezpieczeństwa łowców. Powinnam również zawalczyć
o swoją broń. Ta jednak mało mnie teraz interesowała.
– Chyba wiesz, że nie
uciekniesz przed swoim przeznaczeniem? – usłyszałam za plecami. – Doskonale
wiesz, co cię czeka, Calanthio Auvrey. A ja zamierzam dopilnować, aby historia
zatoczyła koło.
Przymknęłam mocno powieki
i zatkałam uszy. Chciałam teraz po prostu uciec, dlatego w pewnym momencie już
nie szłam, a biegłam.
Do tej pory byłam pewna,
że babcia się myliła, w końcu nie mogłam być jej reinkarnacją. Miałam zupełnie
inną przeszłość niż ona. Jej rodzice zginęli na lotnisku, gdy miała pięć lat,
moi wciąż żyli i mieli się dobrze. Ona nie miała rodzeństwa, ja miałam siostrę
i brata. Czy to możliwe, że nasze historie w pewnym momencie życia postanowiły
się ze sobą złączyć?
Pod żadnym pozorem nie
mogłam się zakochiwać. Wtedy powtórzy się nie tylko to, co przytrafiło się
babci, gdy jeszcze żyła. Nikt nie chciał, aby Departament Kontroli Demonów na
nowo się narodził. A ja nie zamierzałam na to dobrowolnie pozwolić. Najgorsze w
tym wszystkim było jednak to, że moje serce zabiło mocniej już wtedy, kiedy po
raz pierwszy spojrzałam w oczy nieznajomego demona.
Hej :)
OdpowiedzUsuńJa tu pamiętam, jak mała Calanthia była różna od rodzeństwa, taka urocza, a Ty mi tu serwujesz nastolatkę. Dzięki Ci za to! Bardzo miło było wpaść do znanego świata, a przy tym nie tylko spotkać stare postaci, ale i zobaczyć, co możliwie dla nich planujesz. Jeśli historia zatoczy koło, jak to nieznajomy demon obiecał, to może być ciekawie.
Spójne opisy, plastyczność, dozą chłodu i sarkazmu, czyli to, co lubię. Uwag brak, chcę więcej!
Pozdrawiam.
Hahaha :D Dokładnie tak siebie wyobrażam jako ojca - śledzącego swoją małą córeczkę, robiącego jej wstyd na każdym kroku, przewrażliwionego i nadmiernie opiekuńczego :D Trochę mi szkoda, że Calanthia trafiła na chłopaka, który tak naprawdę bawi się w zdobywanie dziewczyn. Noooo, ale skoro spotkała już swoją przeznaczoną miłość a historia nie do końca jest taka sama jak wcześniej, to może ta znajomość zakończy się szczęśliwie? Zobaczymy, może stworzysz coś jeszcze w tej niedalekiej przyszłości ^^
OdpowiedzUsuńJak już powiedziano, ciekawe opisy i narracja, a jeśli musisz nad czymś popracować, to nad dialogami. Przykład: "Gdzie to się moja najmłodsza pociecha wybiera?", czy ojciec faktycznie w ten sposób podkreśliłby, do kogo mówi? Oczywiście bez urazy, sam nienawidzę pisać wypowiedzi i Twoje są i tak dużo lepsze niż te, które mam w powieści.
OdpowiedzUsuńOkreślenie "musisz nad tym popracować" nieco mnie rozbawiło, wybacz XD. Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi, że powinnam pracować nad dialogami,a wręcz przeciwnie, ludziom się podobają i ja też je lubię. W sumie chwyciles się tylko tego jednego określenia. Czy było ich więcej? Jeżeli chodzi o wypowiedź ojca, tak właśnie miała wyglądać. Taki sposób wypowiedzi jest charakterystyczny dla tej postaci, która zawsze ma dziwne, niecodzienne wstawki. Poza tym w jego ustach miało to zabrzmiec zabawnie. Nie tak, jak zawsze. Postacie w końcu nie muszą być sztywne, prawda? Więc wybacz, ale tu się z tobą nie zgodzę :).
Usuń#SadisticWriter
Tak to jest, tak się jest najmłodszym w rodzinie, faktycznie wszyscy traktują cię jak dziecko.
OdpowiedzUsuńNadopiekuńczy tatuś:) i wróć przed dwudziestą... za głowę się można złapać, już nie wspomnę o tym pocałunku haha
"prawdopodobnie ścigał teraz po całym domu mamę z nożem w ręku, dzień jak co dzień" - padłam ze śmiechu i wstać nie mogę:)
Ten Kaden faktycznie za dużo mówi, miałam już ochotę krzyknąć " Zamknij się już!"
Czy jakiś mężczyzna sprowadził babcię na manowce? Ciekawe mogłabyś kiedyś o tym wspomnieć szerzej, taka retrospekcja...
O kurcze. Ona była reinkarnacją babci? ale skoro babcia ją ostrzegała przed miłością to żyłą w tym samym czasie, czy się z nią skomunikowała jakoś??? Reinkarnacja następuje po śmierci osoby, chyba że ty tłumaczysz ten proces inaczej w swoim opowiadaniu, ciekawa jestem, jak to z nimi było.
Czy babcia i ona żywy w jednym czasie?
Ale się akcja zagęściła z tym demonem.
W sumie pisząc to nie pomyślałam, że przecież inni, którzy nie mieli styczności z tą serią, nie wiedzą, że jej babcia kontaktuje się z nią w snach XD. Czasem to tak jest, że za głęboko siedzi się w jakimś uniwersum i nie pamięta się o szczegółach, których niektórzy nie znają! Dzięki za to pytanie! Będę teraz uważniej na to patrzeć c:
Usuń#SadisticWriter
Hej :D
OdpowiedzUsuńNie znam tego uniwersum, ale bardzo mi się spodobało. Intrygująca rodzinka i intrygująca główna bohaterka. Podoba mi się motyw reinkarnacji i jestem bardzo ciekawa w jaki sposób historia miałaby zatoczyć koło. Mam słabość do gromadek specyficznych bohaterów, więc ta rodzinka od razu przypadła mi do gustu.
Pozdrawiam cieplutko ^^