Krótka scenka z moimi ulubionymi bohaterami na rozgrzewkę i dobry start w WAR. :)
Irena
otworzyła oczy. Oślepił ją blask promieni słonecznych, więc natychmiast
zacisnęła z powrotem powieki. Nie czuła się gotowa na kolejny dzień. Marzyła,
żeby zasnąć jeszcze chociaż na chwilę. Niestety, wraz z odejściem snu, zniknęła
gdzieś ta słodka błogość otulająca czule wszystkie jej zmysły w błogosławionym
letargu. Wróciła zdolność myślenia, wróciło także powonienie i dotyk. Nagle koc
zaczął drażnić ją szorstkością, a w powietrzu wyczuła mdlącą woń alkoholu, potu
i czegoś niedookreślonego mieszczącego się w gamie zapachowej pomiędzy
zjełczałym masłem a znoszonymi skarpetami. Słońce wpadające przez szerokie okna
zdążyło już nagrzać pokój na tyle, że zapachy stawały się dusząco nieznośne. Wpuszczenie
powietrza do pokoju na pewno by nie zaszkodziło, niemniej jednak Irena myślała
straszliwie wolno i ociężale, nie umiała nawet przypomnieć sobie gdzie jest,
ani co robiła wczoraj. W jej umysł raz po raz burzliwie wdzierał się myśliwiec,
którego śmigło z impetem rozrzucało wszystkie z trudem pozbierane wspomnienia i
skojarzenia. Mozolnie próbowała odtworzyć wczorajszy dzień po raz kolejny i
wciąż działo się to samo. Poirytowana tym faktem ponownie otworzyła oczy i
uniosła się na łokciach. Tym razem to nie śmigło zabrzęczało w jej głowie, ale
cały pokój zawirował jak szalona karuzela. Zupełnie bezradnie opadła na
poduszkę. Zarejestrowała ten fakt dopiero kilkanaście sekund później. Na
dodatek zdała sobie również sprawę, że choć nie potrafi sobie przypomnieć
ostatniego posiłku, ten postanowił się zameldować, dobijając się gwałtownie do bram przełyku. Z trudem
powstrzymała odruch wymiotny. Zamknęła oczy i starała się wyrównać oddech,
jednocześnie minimalizując ilość powietrza wdychanego, aby nie potęgować
mdłości.
–
Wstawaj! – szorstki głos męski dotarł do jej świadomości z opóźnieniem. – Mamy
spotkanie z Kutrem o dziewiątej. Musimy ustalić co dokładnie mu przekażesz.
Irena
zacisnęła wargi. Mdłości nie ustępowały, wspomnienia dnia wczorajszego nie
wracały, natomiast zaczęło ogarniać ją coraz większe przerażenie. Ostatnio
naprawdę o siebie nie dbała. Odwiedzała dziwaczne miejsca, spotykała ludzi z
marginesu, odżywiała się jak wszyscy w oddziale nadgnitymi warzywami i
gliniastym chlebem. A co jeśli zaraziła się od kogoś tyfusem? Wprawdzie nie
zauważyła u siebie wysypki, ale pamiętała jak ojciec opowiadał, że wysypka
pojawia się późno. Może zresztą to nie tyfus, ale coś innego? Walcząc z
mdłościami próbowała przypomnieć sobie o jakich jeszcze chorobach opowiadał jej
ojciec.
–
Irena! Głucha jesteś? Trzydzieści pompek, ale już!
–
Aleks... ja umieram. – Spojrzała na dowódcę spod półprzymkniętych powiek. –
Umieram – powtórzyła raz jeszcze
mocniejszym głosem, po czym odruchowo zasłoniła usta dłonią, ale na szczęście
nie doszło do tragedii. Wczorajszy posiłek zdołał utrzymać się na stanowisku.
–
Co jest? – Zaniepokojony przyjrzał jej sie uważniej i niemal natychmiast
dostrzegł opróżnioną prawie do dna butelkę leżącą smętnie obok łóżka. Złapał
się za głowę. – Przegięłaś, panienko – mruknął z dezaprobatą, po czym poszedł
po wiadro i podstawił je koło łóżka, tuż obok głowy. Następnie otworzył szeroko
okno.
–
Będziesz rzygać? – zapytał przyglądając się krytycznie bladej twarzy dziewczyny
i kurczowo zaciśniętym ustom. – Weź, obróć się na bok.
–
Co mi jest, Aleks? – znów otworzyła oczy i spojrzała na niego nieco
przytomniej. – Ja nic nie pamiętam, zupełnie nic. Musisz wezwać lekarza. Nie
chcę umierać.
Wcale nie umierasz, tylko masz kaca – podniósł
flaszkę i dopił resztkę bimbru, po czym skrzywił się.
–
Co mam? – nie rozumiała zupełnie o czym mówił. – Ten kas to jakaś bakteria?
–
Kac – poprawił ją z rozbawieniem – to taka jednodniowa niemoc, nawet nie
choroba. Dojdziesz do siebie po kilku godzinach... może kilkunastu. Nie
potrzebujesz lekarza.
–
Skąd wiesz? Miałeś to kiedyś? – dopytywała wciąż przestraszona.
–
Tak, wczoraj – parsknął śmiechem – Dobrze że zacząłem tą flaszkę, bo gdybyś
wypiła ją całą to nawet lekarz by nie pomógł. Witamy w świecie dorosłych,
panienko.
–
Nie pamiętam co się wczoraj działo. – Udała że nie słyszy ironii w jego głosie.
– To niepokojące.
Aleksander
nagle spoważniał. Wychylił pustą butelkę raz jeszcze, jakby chciał po prostu
zająć czymś usta i nie odpowiadać na to pytanie. Irena dostrzegła ten czczy
zabieg, który tylko zirytował ją bardziej. Złapała Aleksa za ramię.
–
Co się wczoraj działo?!
–
Było nie chlać – wzruszył ramionami.
Wściekła
usiadła gwałtownie na łóżku, lecz niespodziewany ruch nie wyszedł jej na dobre.
Zdążyła tylko przechylić się na bok, tak żeby skierować zawartość swojego żołądka
wprost do podstawionego wiadra. Odkaszlnęła, splunęła i przetarła usta ręką, po
czym zdała sobie sprawę z obrzydliwości swojego poniżenia.
–
Przepraszam... – mruknęła bez skruchy, raczej z zażenowania.
–
Wody? – zapytał wyrozumiale. Skinęła tylko głową w odpowiedzi.
Udało
jej się zdrzemnąć jeszcze godzinę, może dwie. Później obudził ją Aleks.
–
Zbieraj się, zaraz przychodzi Kuter – oznajmił, mimo że po przebudzeniu jej
świadomość funkcjonowała dużo lepiej i pamiętała o spotkaniu.
–
Tak jest – mruknęła i powoli zwlekła się z łóżka. Małymi łyczkami wysączyła
kolejną szklankę wody. Jak dobrze, że chociaż wody jest pod dostatkiem –
pomyślała. Wiadro z wymiocinami zostało w międzyczasie uprzątnięte. Trudno było
jej uwierzyć, że dowódca po niej posprzątał. Zwykle wydawał się być bardzo
zasadniczy. Dotarło do niej także, że spożywanie alkoholu przez rekrutów było
regulaminowo zakazane, szczególnie podczas akcji. Aleks do tej pory dał się
poznać jako fanatyczny wyznawca regulaminu, więc ta niespodziewana
wyrozumiałość z jego strony wydawała się Irenie podejrzana. Wstała i podeszła
do stojącej w kącie umywalki, żeby obmyć twarz. Zobaczywszy się w lustrze,
zamarła.
–
Przyklep to jakimś pudrem czy coś – dobiegł ją głos Aleksa – Wy kobiety macie
jakieś swoje sposoby na takie rzeczy.
–
Mam przyklepać... TO?! – wskazała na fioletową wyspę opuchlizny biegnącą
skośnie od skroni przez cały policzek aż do linii żuchwy, pokrytą szerokim
strupem zaschniętej krwi.
–
Na miłość boską, po prostu coś zrób. Nie możesz tak chodzić po ulicy.
Słowa Aleksa nie dotarły do niej,
bo nagle z całą mocą wróciły wspomnienia poprzedniego dnia, ukryte do tej pory
w bezpiecznej studni wysokoprocentowego bimbru. Z radością roztrzaskałaby je
śmigłem samolotu wirującym w głowie w stanie pijackiego upojenia, ale teraz nie
była już stanie się ich pozbyć. Wróciły do niej niczym kamień u szyi, duszący,
ciążący i ciągnący prosto na dno.
Odwróciła
się do dowódcy.
–
Pamiętam – powiedziała ostro – Wszystko pamiętam.
–
Irena, przestań się mazać. Weź się w garść.
–
Jak mam wziąć się w garść? – wychrypiała ze ściśniętego gardła – Ty nie wiesz..
ty nie masz pojęcia o czym mówisz.
–
Daj spokój, przed chwilą nie pamiętałaś. Potrzebujesz trochę czasu i tyle. Ale
teraz tego czasu nie mamy, bo zaraz przychodzi Kuter i...
–
ZAMKNIJ SIĘ! – ryknęła wściekle i
rzuciła się na Aleksa z pięściami. Nie zastanawiała się ani przez chwilę nad
swoją reakcją. W tym momencie pragnęła tylko jednego – wyrzucić z pamięci
wszystkie wspomnienia i pogrzebać je na zawsze. Uderzyła go kilkakrotnie, na
oślep, aż stanowczo złapał ją za nadgarstki. Tak mocno że poczuła ból.
–
Uspokój się – powiedział, a w jego głosie wyczuła irytację.
–
Wszystko przez ciebie! – krzyknęła mu prosto w twarz, próbując się oswobodzić. Miotała
się bezskutecznie jak ryba uwięziona w sieci. W końcu zdała sobie sprawę jak
bardzo jest żałosna w swoim amoku. Przestała się wyrywać, a on puścił jej
dłonie. Stała naprzeciwko ze wzrokiem wbitym w ziemię, zastanawiając się co
teraz usłyszy. W głowie przesuwały się wciąż obrazy z tamtego wieczoru,
wywołując ból i upokorzenie. Równocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że jej
zachowanie nie spodoba się dowódcy.
–
Już? Przeszło ci? Wykrzyczałaś się? – zapytał oschle – Jesteś z siebie zadowolona?
Uważasz, że tak zachowuje się żołnierz?
–
Aleks, on próbował mnie...
–
Wiem. Zabiłem skurwysyna – stwierdził rzeczowo – ale teraz nie odwalaj tutaj
histerii, rozumiesz? Jesteśmy w bagnie, bo zabiliśmy go bez rozkazu, to jest
morderstwo i powinniśmy iść pod sąd.
–
TY go zabiłeś. – Na wspomnienie sztywniejącego ciężkiego ciała bezwładnie
osuwającego się na jej ciało oraz przeraźliwie martwych oczu zamordowanego,
wstrząsnął nią dreszcz.
–
Tak, biorę to na siebie – odparł po krótkiej chwili ciszy – I chociaż jesteś
durną egoistką, zrobiłbym to samo drugi raz. Oczywiście jesteś przerażona, że
mogłem zabić człowieka ot tak. Zaraz zrobisz mi wykład na temat godności
ludzkiego życia i spróbujesz przekonać mnie, że można było znaleźć inne
rozwiązanie.
–
Mogłeś go tylko zranić!
–
Nie pierdol, Irena. Wjebałby ci kulkę w gardło tak że wyszłaby potylicą. Nie
miałem ochoty na to patrzeć.
–
Jesteś mordercą. – Nie zabrzmiało to w jej ustach jak oskarżenie, bardziej jak
stwierdzenie faktu, który ją przerażał i którego nie była w stanie
zaakceptować. Niemniej jednak Aleksander odebrał to jako atak.
–
Posłuchaj mnie uważnie panienko... – W jego oczach zalśniły iskry wściekłości.
– Może i jestem mordercą, ale o tym zawyrokuje sąd. Jeśli myślisz, że
pociągnąłem za cyngiel bo po prostu lubię zabijać to z radością poczekam na
moment w którym to ty zapiszesz sobie kogoś na sumieniu. Jestem ciekaw czy
wtedy też będziesz ferować wyroki z taką zaciętością czy może sama strzelisz
sobie w łeb, bo nie będziesz umiała żyć ze świadomością, że pozbawiłaś kogoś
życia. Nie chciałem wyciągać konsekwencji z tego jak się napierdoliłaś bimbrem,
ale twoje dzisiejsze zachowanie pokazuje, że przyda ci się trochę dyscypliny.
Myślę, że Kohrel...
–
Zamierzasz na mnie donieść do Kohrela?! – przerwała mu oburzona.
–
Niewykluczone – odparł chłodno.
–
Wyjdzie na to, że sobie nie radzisz – prychnęła ze złością. Jedyne co jej
pozostało to nadepnięcie na ego dowódcy. Za żadne skarby świata nie chciała
wylądować u porucznika na dywaniku.
–
Tak? – żachnął się – W porządku. Nie powiem o niczym Kohrelowi. Ale wiedz, że u
mnie nie będziesz mieć już taryfy ulgowej. A gwałty zdarzają się w wojsku.
Nawet u tych walczących po jednej stronie.
–
Grozisz mi?! – odruchowo cofnęła się o krok
–
Absolutnie nie. Uświadamiam ci tylko, że wolisz mieć we mnie sojusznika niż
wroga.
–
Tak czy siak odpowiesz przed sądem – warknęła.
–
Nie, ponieważ jesteś jedynym świadkiem. A tymczasem zdasz w raporcie że
zgubiłaś trzy naboje i poniesiesz za to regulaminową karę.
–
Nigdy w życiu nie będę cię kryć za morderstwo!
–
Nigdy w życiu nikt ci nie uwierzy – odparł z satysfakcją, a Irena boleśnie
zdała sobie sprawę, że Aleksander ma rację. Cieszył się nieposzlakowaną opinią
w oddziale, w przeciwieństwie do niej. Kobiety miały trudniej, szczególnie
kobiety które nie umiały się dostosować do reguł gry, tak jak ona.
–
Więc jak będzie? Mamy umowę czy może potrzebujesz małej nauczki?
Wzdrygnęła się na samą myśl o tym,
że miałby ją dotknąć. Z trudem w ogóle dopuszczała do siebie myśl, że Aleks
byłby zdolny do takiej podłości, żeby posiąść ją siłą. Z drugiej strony miała
świadomość, że gdyby chciał, mógłby to zrobić zupełnie bezkarnie. Nikt nie
uwierzyłby w jej oskarżenia, a uciekając zostałaby potraktowana jako
dezerterka. Nie istniało żadne lepsze wyjście z sytuacji, niż po prostu zdać
się na łaskę i niełaskę dowódcy.
–
Zrobię co sobie życzysz – wycedziła przez zęby.
–
To chciałem usłyszeć – stwierdził z nieskrywaną satysfakcją – A teraz przygotuj
się i zrób coś z twarzą, Kuter powinien przyjść za pięć minut.
–
Tak jest! – odpowiedziała służbiście, mimo że najchętniej strzeliłaby
Aleksandra w twarz.
Jakby co jestem nowa w tym uniwersum i bazuję tylko na tym tekście, stąd tak, a nie inaczej oceniłam zachowanie bohaterów :') kurczę, sytuacja jest ciężka, ale pod koniec Aleksander zachował się jak dupek, grozić kobiecie czymś takim? No naprawdę... Ale z drugiej strony rozumiem jego irytację, no bo jednak kurde on jej uratował życie, zabił dla niej człowieka! A ona mu nawet nie podziękowała (nie za morderstwo, ale za uratowanie życia) i od razu wyjechała z pretensjami! Aczkolwiek zachował się jak dupek pod koniec. Groźby sobie mógł oszczędzić...
OdpowiedzUsuńOgólnie tekst bardzo mi się podoba :D przeleciałam przez niego błyskawicznie, cudny opis kaca XD chociaż nieprzyjemny dla bohaterki, bardzo malowniczy. Z błędów zauważyłam w paru miejscach braki przecinków, ale nie powiem, gdzie, bo za bardzo wciągnęłam się w akcję, żeby śledzić te małe cholery :D
Czekam na więcej i pozdrawiam cieplutko ^^
Bardzo fajnie zarysowane charaktery postaci :D Aleksander doświadczony, "znający życie" i "zielona" Irena, ktora nawet dopiero kaca się uczy :D Nie wiem co prawda kiedy i gdzie akcja tekstu się toczy, ale zakładając że to w miarę czasy współczesne (kobieta w armii), to nie grają mi myśliwce ze śmigłami :P Już pod koniec II Wojny Światowej zaczęto wprowadzać myśliwce z silnikami odrzutowymi :P Możliwe, że chodziło o śmigłowce, ale to tylko takie moje czepialstwo :D W każdym razie, tekst bardzo fajny, z chęcią poznam dalsze i wcześniejsze losy Ireny oraz Aleksandra :D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMea culpa, nie wspomniałam że akcja dzieje się podczas IIwś. Irena pamięta głównie Messery ze śmigiełkiem z przodu. Propsuję wiedzę o militariach, mnie jej ciągle brakuje, więc wszelkie uwagi w cenie. 🙂 Cieszę się że się podobało
OdpowiedzUsuńO! II Wojna Światowa ^^ Teraz będę jeszcze bardziej czekał na jakiś tekst :D Spoko, mi też jeszcze daleko do jakiegoś znawcy w tym temacie :D I bardzo się podobało, także oby wkrótce pojawiło się coś nowego od Ciebie :D
UsuńMasz bardzo fajny styl pisania, aż się płynie przez tekst czytając, nic mnie nie zatrzymuje, ani nie wytraca ze skupienia.
OdpowiedzUsuńNie zdawałam sobie sprawy , że Irena ( bardzo fajne imię) jest członkiem oddziału. Kac na początek ważnego dnia i to taki kac morderca.
Czyżby wczoraj wydarzyło się coś między Ireną ,a dowódca? intrygujący ten problem z pamięcią.
O kurcze ale akcja się zagęściłą, tego się nie spodziewałam, morderstwo w obronie Ireny ... a teraz sąd. Ona jest niesprawiedliwa w stosunku do Aleksa , gdyby nie on to wszytko skonczylo by sie tragedia , a może nawet wąchałaby kwiatki od spodu.
Podpadła mi Irena na końcu, mam nadzieję, że z tego wyjdą oboje.
O. Łał. Powiem Ci, ze jestem pod wrażeniem i mam wrażenie, że ta historia niexle ewouluje. Relacja postaci jest... Łał. Naprawdę. Lubię takie nieoczywiste, trudne relacje. Po pierwsze to niesamowicie się wciągnęłam, wiesz? Swietnie to poprowadziłaś. Zapaliła mi się pomarańczowa lampka, jak Aleks się spiął - było to czuć - gdy Irena przyznała, że nie pamięta co sie działo poprzedniego dnia. Pomyslałąm wtedy, że moze miedzy nimi do czegoś doszło. A potem jak Irena sb przypomniała, a Ty nie od razu wyjawiłaś, co konkretnie... To było dobre! Miałam w głowie tylko takie "co sie tam odjebao" i marszczylam brwi, smigając wzrokiem od poczatku wersu do konca. Grubo. Jest grubo. Opisy brutalne i szczere, oddają doskonale brudny wojenny klimat, nie ma tu ubarwiania, nie ma idealizowania, bardzo mi się to podoba. Pomysl, ze faktycznie, ktos kto ma 1 raz powaznego kaca moglby pomyslec, ze serio zachorowal, trafiony zatopiony. Ale i tak najbardziej teraz bede myslec nad Aleksem i jego zachowaniem. Potrafił zabic w obronie kobiety, ktorej jednoczesnie potem , no, na to wychodzi, grozi gwaltem ;D O ja nie moge, uwielbiamy takie niejednowymiarowe postacie. Ja zawsze wypatrze sb ulubiona postac i czasami mi, wiesz, odjebuje tak, że... pisze fanficki xd Takze uwazaj. Bo Alek ma taki własnie potencjal w moich oczach. Ma magnes. A ta relacja z Ireną no istne kaboom! Chce wiecej.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o strone techniczna, zabrakło paru przecinków. Wecej nie zauwazylam, wpadlam w amok. Ale opisy, piekne, odzierajace rzeczywostosc ze zbednych odzobnikow... Piękne.