Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

poniedziałek, 18 marca 2019

[6] Biały odcień zła: Ostatni rozkaz ~ SadisticWriter


Do tego tekstu użyłam słów kluczowych, bo jakoś tak od dłuższego czasu po głowie chodził mi BOZ. Prawdę powiedziawszy, to tę serię na WAR stanowi w większości zlepek dramatycznych scen, które nie są osadzone w konkretnej fabule. Mi raczej służą do rozkręcenia się w oryginalnej powieści.

***
Umieranie nie było niczym przyjemnym, szczególnie gdy koniec nie chciał nadejść ubłaganie szybko. Już dawno poddałam się swojemu losowi, nie mogłam jednak poradzić nic na to, że istniała osoba, która podjęła się walki ze żniwiarzem pochylającym się nad moją duszą. Nie zależało mu na moim życiu. Zależało mu na mojej mocy. To dlatego tak mocno o mnie walczył.
Niewiele pamiętałam z podróży, którą przebyliśmy. Wiedziałam tylko tyle, że była niezwykle długa i żmudna, a po drodze zatrzymywaliśmy się w wielu miejscach. Mojej skóry dotykał albo skrajny chłód, albo przyjemne ciepło. Słyszałam również niewyraźne głosy, które należały wyłącznie do mężczyzn – najwyraźniej nie było wśród nich żadnej kobiety. Po kilku dniach, godzinach, a może minutach, zrozumiałam, że w chwili agonii towarzyszyła mi dwójka znajomych ludzi. Mściwy książę i jego przyboczny. Byłam pewna, że przez większość czasu czułam na sobie dotyk zaprzyjaźnionego mężczyzny pochodzącego z gór Vilde, to dlatego, kiedy pierwszy raz od długiego czasu otworzyłam oczy, poczułam się oszukana.
– I co się tak gapisz? – to pierwsze zdanie, jakie usłyszałam z ust zirytowanego księcia, którego najwyraźniej przyłapałam na czyszczeniu moich ran. Chciał ukryć zakrwawioną szmatkę, którą trzymał w ręku, ale zrobił to na tyle nieporadnie, że nie powstrzymałam się od cichego, choć bolesnego prychnięcia.
– Nie żyjesz, suko – usłyszałam w odpowiedzi.
– Jeszcze żyję – powiedziałam ledwo słyszalnie, spoglądając w oliwkowe oczy gniewnego księcia. – Zależy ci na mojej mocy, więc zadbałeś o to, żebym nie umarła.
Havel uniósł brew, spoglądając na mnie z dobrze mi znaną obojętnością.
– To prawda – mruknął od niechcenia. – Jesteś mi potrzebna.
– Tylko dlaczego to ty się mną zająłeś, a nie Arion?
Plecy mężczyzny wyprostowały się tak gwałtownie, jakbym właśnie spytała o coś, co go mocno spięło. Czyżby wielki książę Havel Danneville nie miał na to pytanie odpowiedzi? Przez kolejne sekundy wpatrywał się w kominek, marszcząc czoło, jakby nie chciał mi się do czegoś przyznać.
Uniosłam się lekko na łokciach, próbując rozglądnąć się po karczemnym pokoju. Za oknem panowała śnieżna zawierucha, to dlatego musieliśmy się zatrzymać w przejezdnej gospodzie.
– Jeżeli na czymś ci zależy, sam musisz o to zadbać – padła odpowiedź. Zanim pomyślałam o tym, aby przerzucić się na bok i przenieść do pozycji siedzącej, ciepłe dłonie chwyciły mnie za ramiona i posłały brutalnie na kołdrę. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, ponieważ moje gardło zacisnęło się w bolesny węzeł. Havel nigdy nie uchodził za delikatnego. Jego gesty były takie jak jego temperament. Ogniste i gwałtowne.
– Książę Havel Danneville nigdy się nie trudzi – zaczęłam zbolałym głosem, próbując przytłumić ból, który rozszedł się po całym moim ciele – wykorzystuje do tego innych ludzi. Chyba że naprawdę mocno mu na czymś zależy. Aż tak pragniesz mojej mocy?
– Bez niej nie wygram wojny – odpowiedział cicho. – Tak samo jak bez ciebie.
Postanowił, że zignoruje moje uporczywe spojrzenie i powróci do oczyszczania ran. Podejrzewałam jednak, że po prostu nie chciał patrzeć mi w oczy, gdy mówił takie rzeczy. Havel nie był wylewny uczuciowo.
Skrzywiłam się wyraźnie, zaciskając dłonie na kołdrze, kiedy chłodny i mokry materiał zetknął się z moimi ranami. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem do połowy naga. Podarta suknia, którą nosiłam na balu, była opuszczona do samych bioder. Zaczęłam się czuć niekomfortowo. Może Havel oglądał nagie kobiece ciała już setki razy, ale nigdy nie oglądał mojego.
– Czy to konieczne? – spytałam obolałym głosem, mrużąc oczy.
– Poza czyszczeniem ran i smarowaniem ich ziołowymi maściami nie mogę niczego innego zrobić, więc przestań jęczeć, zaciśnij zęby i zachowuj się jak wojownik, a nie jak pierwsza lepsza dziewka, która właśnie utraciła dziewictwo – syknął przez zaciśnięte zęby, jeszcze mocniej naciskając na ranę. Tym razem świat zawirował mi przed oczami. Zdawało mi się, że książę spojrzał na mnie kątem oka. Postanowił, że opanuje swoje żądze polegające na zadawaniu bólu. – Za jakieś dwa dni powinniśmy być w Berthaire – powiedział oschle, jakby od niechcenia. – Masz tylko jeden rozkaz, Farinae Villion.
Uniosłam ociężale oczy, czując nadchodzącą falę słabości. Pokój wirował jak rozpędzone koło karety gotowej zawieźć mnie do krainy umarłych. Głosy dusz, które przebudziły się w mojej głowie, nie były wyraźne. Brzmiały jak szeleszczący papier. Starałam się skupić na ustach Havela, choć nie bardzo wiedziałam, dlaczego chcę usłyszeć płynące z nich rozkazy. Przecież do tej pory od nich uciekałam.
Wąskie usta wypowiadały słowa w taki sposób, jakby ktoś zastosował magiczną, spowalniającą sentencję. Byłam pewna, że nie usłyszę jego głosu, a jednak przebił się przez warstwę uporczywego szumu.
– Przeżyj.
Uśmiechnęłam się nikle i zamknęłam oczy, tonąc w świecie, który w najbliższym czasie mogła opanować bezlitosna śmierć. Zniewalająca moc Havela Danneville’a polegała na tym, że czyniła ze mnie niewolnika muszącego za wszelką cenę wypełnić rozkaz, który mi przypisano. Jednak do tej pory żaden z nich nie okazał się być takim, który z trudem, ale także i chęcią wykonam.
Zamierzałam przeżyć. Przeżyć i zniszczyć tego, kto miał czelność naruszyć moje zaufanie, próbując mnie tym samym zgładzić. Zabiję Sevrina Danneville’a, przyszłego władcę Astrantii.


3 komentarze:

  1. Faktycznie tekst dramatyczny. Pełen cierpienia i niepewności. Leżeć na łożu śmierci i nie byc pewną czyja obecność czulas caly czas, zanim odzyskałas jako taką przytomność. Przerażające. Havel też niezbyt przyjemny dla umierajacej. Z ta dziwka troche przesadził biorąc pod uwage okoliczności. Rozumie jej zawziecie jako wolownika do wykonania rozkazu, może w jakis sposob sama nie dalaby sobie rady ale gdy jest przy niej ktos kto chce aby przeżyła i do tego na tyle ja ceni aby sie nia zaopiekowac ( mimo że dlatego ze jest mu potrzebna) no i ten rozkaz ze ma przeżyć. Fajnie zakonczylas😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Havel na ogół jest bardzo nieprzyjemny, ale dziwką jej nie nazwał, tylko dziewką :D! No, dobra. To go nie usprawiedliwia, bo wcześniej nazwał ją suką. I pewnie dziwką też by ją nazwał. Ale to Havel. Nieczuły gnojek.
      Cieszę się, że zakończenie przypadło do gustu c: no i bardzo dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. No nieźle, dwa dni żeby wstać z łoża śmierci :D Lubię Havela, mimo że jest dupkiem - super go przedstawiasz, dokładnie tak sobie wyobrażam zapatrzonego w siebie władcę :D Fabularnie, bardzo dobra kontynuacja bitwy z poprzedniego tekstu, lizanie ran może nie jest tak ekscytujące jak sama walka, ale i tak było czuć dramatyzm ;) I bardzo podobał mi się pierwszy akapit. Taki opis sytuacji przeplatany z wewnętrznymi przemyśleniami - fajnie zrealizowane :D Nie mam do czego się przyczepić, także, no cóż, super tekst :D

    OdpowiedzUsuń