W końcu pojawił się jakiś temat, który idealnie podpasował mi pod niejaką Bezładną. To ostatnia już dziewoja z drużyny Niezidentyfikowanych, której poświęcę osobny tekst. Robię to dlatego, że jestem aktualnie w trakcie tworzenia obszernej charakterystyki postaci z Paranoidalnej (wymaganie magazynu, które będzie wypuszczać tę powieść w odcinkach). Oczywiście tekst z perspektywy Niepohamowanego, bo jest najlepszym narratorem.
***
Bezładna nie była osobą, której historii nie dało się poznać. Wręcz przeciwnie. Już pierwszego dnia, kiedy dołączyła do naszego stowarzyszenia, usiadła ze mną w stołówce z kubkiem zielonej herbaty w dłoniach i zaczęła z radością opowiadać o swoim barwnym życiu. Problem pojawił się, kiedy następnego dnia zrobiła to samo, tylko tym razem przyrządziła sobie czarną herbatę (jeszcze dzień wcześniej upierała się, że lubi tylko zieloną) i całą opowieść przepłakała, czyniąc ją jeszcze bardziej dramatyczną, niż wcześniej. Tym razem nie opowiadała mi o swoim ojcu, a o matce. Zupełnie jakby jednocześnie przeżywała dwie te same historie, będąc dwoma różnymi osobami. Trzeba przyznać, że nie byłem tak daleki od prawdy. Bezładna cierpiała bowiem na skrajny przypadek rozdwojenia jaźni, z czego każda z jej stron miała zupełnie inne wspomnienia.
Codzienne spotkania w stołówce, gdzie stawałem się cierpliwym terapeutą (pożyczyłem nawet okulary naszego doktorka Nathaniela, żeby czuć się mądrzej – akurat poszedł do kibla, bo byłem tak wspaniałomyślny, że podczas naszej rozmowy dosypałem mu do kawy środków przeczyszczających), pozwoliły mi nakreślić dwie sylwetki mojej nowej przyjaciółki. Wszystko skrzętnie notowałem, dzieląc się informacjami z Wyobrażalnym, który pomimo zwyczajowej obojętności również zainteresował się przedziwnym przypadkiem Bezładnej. W moim magicznym notatniku istniały trzy rubryczki. Pierwsza z nich nosiła nazwę „cechy wspólne”. Zawierały się tam podstawowe informacje składające się na prawdziwą postać badanego obiektu.
Bezładna nazywała się tak naprawdę Shia Nakamura-Yang. Jej matka była z pochodzenia Chinką, a ojciec Japończykiem. Najwyraźniej nie mogli zdecydować się na konkretne nazwisko dla swojej najstarszej córki, dlatego zrobili z niej azjatycką mieszankę, która zamieszkała wraz z nimi w Tajlandii. Jej imię ponoć było bardziej męskie niż damskie, ale nie chcieli go już zmieniać, ponieważ uznali, że może to przynieść pecha.
Kiedy Shia miała cztery lata, napadnięto na jej dom. Źli panowie zaczęli upominać się o dług, który zaciągnęli u nich rodzice nierozumiejącej niczego dziewczynki. Cóż mieli zrobić państwo Nakamura-Yang? Uciekli najdalej jak się dało, czyli do samych Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkała siostra pani Yang. Cała trójka żyła w ubogiej dzielnicy Nowego Jorku, przez lata klepiąc biedę. Obcokrajowcy bez znajomości języka mieli ogromny problem ze znalezieniem pracy, dlatego w wolnych chwilach, gdy nie mieli już pieniędzy, wychodzili wspólnie, z nic nierozumiejącą córką, na ulicę i żebrali o pieniądze. Po pewnym czasie państwo Nakamura-Yang dostrzegli w małej Shii potencjał, dlatego uznali, że każdego dnia będą wysyłali do pracy wyłącznie swoją pięcioletnią już wówczas córkę. W końcu kto się nie skusi na słodką buzię małej Azjatki? Skusiło się, i to wielu wujków.
Wieczorną porą, gdy Shia wracała już do domu i wreszcie kładła się do prowizorycznego łóżka składającego się z dwóch starych koców oraz zużytego, kłującego materaca, zaciskała mocno powieki, próbując nie wsłuchiwać się w odgłosy dochodzące spod okna. Jak sama stwierdziła, stała się naocznym świadkiem poczęcia swojego rodzeństwa, a była ich niemała gromadka. Teraz wyobraźcie sobie popitalające po sypiącym się budynku skośnookie dzieci, których była aż siódemka (łącznie z naszą główną bohaterką).
Przez lata sytuacja rodzinna nie uległa zmianie. Ojciec Shii dużo pił i znęcał się nad najmłodszymi członkami patologicznej armii, a matka wychodziła na całe dnie z domu, wracając obładowana różnymi torbami z nie byle jakimi ciuchami – uchodziła za niebrzydką, dlatego szybko poznajdowała sponsorów. Problem tkwił w tym, że nie interesowała się dziećmi, które trzeba było wykarmić. Shia, jako ta najstarsza, zmuszona była do pracy na ulicy. Tylko w ten sposób mogła zapewnić swojemu rodzeństwu jakiekolwiek życie (bo o godności trudno tu mówić). Wszystko zmieniło się w dniu, kiedy jej ojciec podjął się pracy. Zdawało się, że wszystko wróci do normy, ale zamiast tego zabrał ze sobą czwórkę pociech, wyłącznie obiecując Shii, że gdy znajdzie większy dom, ją również do siebie przygarnie. Tak się oczywiście nie stało, a nasza Bezładna, rozdzielona pomiędzy jednym domem a drugim, wkrótce straciła poczucie, kim tak naprawdę była, i zamiast jednej osoby stała się dwoma.
W swojej niezwykłej opowieści postanowiłem rozdzielić jej tożsamości imionami. Wersja Bezładnej od strony ojca była nazywana przeze mnie Shią Nakamura, wersja od strony matki, Shią Yang (na początku chciałem, żeby to była Bezwładna i Bezradna, ale Wyobrażalny wybił mi to z głowy).
Pierwsza z nich miała czwórkę rodzeństwa, uczulenie na pomidory, klaustrofobię i lęk wysokości. Piła wyłącznie zieloną herbatę, lubiła kuchnię azjatycką i kochała swojego ojca. Całe jej życie było kolorowe. Na śniadanie jadła pancake’i z syropem klonowym i piła sok pomarańczowy. Wszystkie jej siostry nosiły urocze sukienki, a ona sama miała własny mundurek, w którym uczęszczała do szkoły średniej. Po prostu azjatycka wersja american dream.
Druga z nich miała dwójkę rodzeństwa, żyła w rozpadającym się domu i piła tylko czarną zwietrzałą herbatę. Rzadko wychodziła z domu, ponieważ cierpiała na fobię społeczną, bała się warzyw (serio, istnieje taka fobia, nawet ją wyguglowałem – lachanofobia), ciemności (to też wyguglowałem – nyktofobia) oraz przestrzeni otwartych (agorafobia, ha, taki jestem mądry). Shia Yang bezustannie nie miała humoru i planowała w specjalnie do tego przeznaczonym zeszycie, jak popełnić samobójstwo na tysiąc sposobów (skończyła na osiemset drugim). Nienawidziła matki i to z wzajemnością, ponieważ cały czas ją poniżała i wyżywała się na jej siostrze oraz bracie.
Kiedyś przygniotłem Nathaniela, który był jednym z naszych zaprzyjaźnionych lekarzy. Dzięki temu dowiedziałem się, że Shię Nakamurę-Yang charakteryzuje choroba afektywna dwubiegunowa, z której to stan hipomaniakalny – dotyczący nadmiernej, ciągłej, wręcz podejrzanej euforii – ujawniał się w domu ojca, zaś depresyjny stan w domu matki. To pierwszy taki przypadek rozdwojenia jaźni, gdzie obie z nich dzieliły po połowie wspólną chorobę. Jednymi słowy: Shia Nakamura-Yang była najbardziej pojebana z nas wszystkich (no, dobra. Stała gdzieś obok Wyobrażalnego). Oczywiście to nie koniec opowieści, ponieważ Bezładna nie byłaby Niezidentyfikowana, gdyby nie miała bezpośredniego kontaktu ze Szwendaczami (tymi ziomkami, co na nas polują, a przy okazji pożerają ludzi chcących popełnić samobójstwo). W przeciwieństwie do reszty naszego stowarzyszenia potrafiła ich wyczuć na kilometr (i to poprzez dwie swoje tożsamości!). Początkowo nie wierzyłem w jej zdolności, uznając je za paranoję (swojego czasu, gdy wieczorami spacerowaliśmy po lesie, ciągle szturchała mnie w ramię, szepcząc, że między drzewami skradają się Szwendacze, a wcale ich tam nie było), ale szybko okazało się, że jej wysoka wrażliwość na paranoidalne zmiany w otoczeniu była przydatna. Bo gdyby nie ona, sam zostałbym pewnego dnia pożarty.
– R., boję się. Za dużo tu przestrzeni – jęczała już od jakichś trzydziestu minut, bezustannie trzymając mnie za rękaw. – No i jest strasznie ciemno.
– Ciesz się, że nie ma tu warzyw – zaśmiałem się bezlitośnie, na co Shia z wyrzutem jęknęła. – Zawsze możesz dopisać do swojego zeszytu śmierci jeszcze jeden sposób na to, jak popełnić samobójstwo – oznajmiłem wesoło, a potem przyłożyłem palec do ust – a nawet kilka. Na przykład możesz się potknąć o gałąź i przywalić czaszką w kamień, rozbiec się i uderzyć głową w drzewo, rzucić się dobrowolnie na pożarcie wilkom…
– R., przestań! – zapiszczała moja koleżanka, zakrywając uszy. W jej oczach pojawiły się łzy, które w żaden sposób mnie nie wzruszały. Ostatnimi czasy mocno nadkruszyła moje zaufanie. Okazało się, że obie jej tożsamości kochają się w jednym z największych gnojków tego stowarzyszenia, a mianowicie w psychiatrze-psychopacie o imieniu Darrell. Ten manipulant wykorzystywał ją do tego, aby nas śledziła i zdawała relację z tego, co robimy. Czego to zakochana dziewczyna w imię miłości nie zrobi?
– Zaraz będzie po wszystkim! Tylko Wyobrażalny kogoś zabije, a potem wrócimy sobie do domku – odpowiedziałem wesołym głosem.
– Dlaczego mnie tutaj wziąłeś? – jęknęła Bezładna.
– To taka mała kara – zachichotałem.
W tym samym momencie Bezładna przylgnęła do moich pleców i wstrzymała dech. Słyszałem tylko jej jękliwy głosik, którym starała się coś wybełkotać. Zmarszczyłem czoło i rozglądnąłem się po lesie. Niczego podejrzanego jednak nie dostrzegłem.
Westchnąłem ciężko, spoglądając ukradkiem na moją przerażoną koleżankę.
– Przecież niczego tutaj nie ma.
– O-o-oni tu są. Skradają się między d-d-drzewami. U-u-ukrywają się.
Przewróciłem oczami i obróciłem się w przód, ponieważ Wyobrażalny, przez te nagłe przerwy w podróży, mógł nam uciec, a przecież musiałem go pilnować.
– Chodź, idziemy – rzuciłem.
– R.! Oni tu są! Przed tobą! – wrzasnęła Shia, chwytając mnie za rękaw i ciągnąc do tyłu. Prawdę powiedziawszy, gdyby tego nie zrobiła, niewidzialny Szwendacz, który nagle zrobił się widzialny, miałby mnie w garści. Całe szczęście byłem w naszej grupie jednym z tych, który mógł ich dotknąć, a więc fizycznie zawalczyć o swoje życie. Odepchnąłem skurwysyna, chwyciłem Shię za dłoń i pociągnąłem ją przez las, przy okazji łapiąc otępiałego Wyobrażalnego, który nawet na moment nie przebudził się ze swojego lunatycznego stanu. Zatrzymaliśmy się dopiero na skraju lasu, kiedy Bezładna stwierdziła, że nie może już oddychać i zaraz umrze (cóż, powtarzała tak średnio dziesięć razy na dzień, kiedy była Shią Yang). Wtedy to spojrzałem na nią z podziwem i rzuciłem:
– Jednak czasem warto zaufać twojej paranoi.
– Dzięki niej jeszcze nie umarłam, R. – Zaśmiała się niemrawo, a potem jak gdyby nigdy nic wybuchła płaczem. – Dlaczego nie mogę umrzeć?!
Byłem dżentelmenem, dlatego objąłem jej ramię i przyciągnąłem do swojej piersi. W końcu ta mała popierdolona Azjatka uratowała mi życie. I pomyśleć, że koniec końców, gdy zamknięto ją w Instytucie Badań Parapsychologicznych Przypadków, jej rodzina przestraszyła się tak bardzo, że uciekła z powrotem do Azji, pozostawiając najprzykładniejszą jej część na pastwę losu. Może to jednak dobrze, że w końcu znalazło ją ASN? Dzięki temu mogliśmy zastąpić jej rodzinę. W końcu każdy pojeb zasługiwał na trochę miłości.
Ktoś tu miał płodny twórczi tydzień! :D Hahaha :D Świetny opis bohaterki ;) Nie dość, że przybliżyłaś postać Bezładnej, to jeszcze udało Ci się upchnąć do tego trochę świata :) I po raz kolejny nie mam do czego się przyczepić. Bardzo szybko i przyjemnie się czytało :D
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńO cholercia. Shia to popieprzona postać, ale przez to stała się dla mnie bardzo interesująca. W dodatku jej opis oczami Niepohamowanego - wow. Wszystko tutaj jest ładnie zgrane. Zarysowałaś historię dziewczyny i jej chorobę, wykorzystałaś oba tematy i tak mnie zaciekawiłaś, że coraz bardziej czekam na 29 marca, by zobaczyć serię w magazynie. Jestem coraz bardziej zauroczona tym cyklem, mam nadzieję, że będzie szansa na więcej. Świetna robota, Sarenko.
Pozdrawiam.
O rany, Ty masz ten dar do wymyślania chwytliwych imion, nazw, jak jeszcze nazwać takie hasła jak Bezładna? No brzmi to epicko, z miejsca polubiłam. Szlag, z chęcią bym se np jakiś nick w grze walnęła Bezładna. Jak to już kiedyś pewno się rozwodziłam, słowa mają moc, a Ty zawsze wybierasz te... najmocniejsze <3
OdpowiedzUsuńDalej nie daje mi spokoju, że tę bandę świrów ktoś wypuszcza i nagle szwendają się gdzieś po lesie xd Jako że całkiem możliwe że niedługo będę mieszkać blisko lasu, czuję się niebywale zaniepokojona! Chociaż pewno była by to impreza ojego zycia, gdybym natknęła się na takiego Niepohamowanego. Zapewne również ostatnia, ale co tam. xd
Azjatycka mieszanka <3 OMG, ja lubie Azjatów xd Na szczęście, bo ostatnio moj maz swierdzil (jak zdjelam okulary) ze mam skosne oczy -.- Nawet endokrynolog sie mnie pytal, czy mam jakies korzenie... I teraz sie zastanawiam, czy moja babcie gdzies nie poniosło... nieważne... Pomysł z dwuczłonowym nazwiskiem i by rozdzielić osobowosci na Shie Nakamurę i Shię Yang - w punkt. Bardzo to ułatwiło jej poznanie, lepsze zrozumienie Shi (?). Historię ma za sb brutalną... Troszkę mi brakło jej opisu, no niby wszyscy Azjaci wygladaja podobnie xd ale np krotkie wlosy czy długie, wyzsza nższa, takie tam. Ale no tak, nie wymagajzmy znyt wiele od niepohamowanego narratora xd a co do narratora wlasnie, rozumiem, że to będzie pewno jego styl, ale osobiście nie przekonało mnie 'przygniotłem' doktorka (zamiast zwyczajowo 'przycisnąłem') czy 'rozbiec się" zamiast rozpedzić. Natomiast "nadkruszyć" zaufanie całkowicie mnie kupiło. Rozumiem chyba do czego zmierzasz z zastąpywaniem bardziej popularnych słów, takimi odpowiednikami, ktrych uzywałby Niepohamowany, może w tych 2 przypadkach sprawdziłby się lepiej jeszcze inny synonim, a może to kwestia mojego gustu, wiadomo ;) Dzielę się tylko tym spostrzeżeniem.
A, z przyczepek jeszcze tylko: zabrał ze sobą czwórkę pociech, wyłącznie obiecując Shii, że<-- wyłącznie w tym miejscu... hm. Chyba inwersja z 'obiecujac' by pomogła.
Kończąc swoje przemyślenia, jeszcze raz gratuluję i czekam by zobaczyć tę bandę świrów na łamach magazynu. To duża rzecz! A czy można go fizycznie też kupić powiedz mi? To by było coś. Założyłabym sb sadystyczny segragator. Trzymałabym tam białe kruki i wieczka po marmoladzie (ja nie mam pojęcia co ja z tym zrobie, jak juz zjem, bo wyrzucic nie wyrzuce na pewno!!!!!!).
A czy Bezładna to już osttani członek "gangu"? Czy jeszcze kogoś zrekrutują? ;D Chcialabym ich wszystkich razem zobaczyc w jakies akcji! <3
Powiem tak (napiszę?). Nie rozwodziłam się dotąd w tekstach na WAR, dlaczego te świry mogą sobie biegać po mieście, więc może to właśnie dlatego XD. Problem tkwi w tym, że nie chcę spoilerować całości! O!
UsuńW sumie jakbyś się spodobała Niepohamowanemu, to może ta impreza skończyłaby się wyłącznie pobudką pod stołem z pustymi flaszkami wkoło XD. Ewentualnie powtórką melanżu!
Ja wiem, że lubisz Azjatów huehuehuehuehu. A co do skośnych oczu... *wraca się na fejsbuka, żeby obczaić fotki Wilczego* E, na zdjęciu nie widać, ale to w sumie zdjęcie!
W sumie nie myślałam nad tym, żeby opisywać wygląd XD, ale wiesz, przyszło mi tak do głowy, że w sumie dla Niepohamowanego może to być taka codzienność, że stwierdził, że nie musi opisywać jej mordy XDD (ha! Ale to sobie wykombinowałam!). Poza tym pewnie jak to on, stwierdziłby: Shia wyglądała jak wszystkie Azjatki XDDD.
A w mojej wyobraźni zawsze ma długie włosy! Takie do... yyyy... za cycki! O! I nie jest też pewnie wysoka!
Z tymi synonimami... Hmm. Może rzeczywiście to zależy, jak kto na nie patrzy. Mnie na przykład one nie przeszkadzają, bo to Niepohamowany, ale innych rzeczywiście mogą razić, o.
Magazynu fizycznie nie można kupić, ale będzie w internetach! WTF, sadystyczny segregator XD. Jak będą chcieli mnie zamknąć w psychiatryku, to będziesz przynajmniej trzymała dowody rzeczowe! HA! A wieczko MUSISZ zachować. Wyskakujący z marmolady Majima to legenda!
Tak, Bezładna to ostatnia menda z tego gangu! Raczej więcej tych ziomeczków zapowiadam na inne tomy huehuehue. A akcja z całą piątką na pewno jeszcze gdzieś się na WAR wydarzy c:
Dziękuję za komentarz! Standardowo... YOU MADE MY DAY! <3
To będę wypatrywac cd bo się spokojnie nie wyśpię xd
UsuńNo właśnie ja tam tego nie widzę, chociaż do zdjęć czy lustra zwykle stroje miny, więc mam zaburzony ogląd własnej osoby, ale już nie raz słyszałam takie opinie, chociaż nie wiem gdzie ci ludzie azjatow z nadwagą widzieli xd
No tak, wiadomo, ja przynajmniej mam tak, że niektóre słowa lubię bardziej niż inne i tak jak mówię, czaje, że to styl wypowiedzi postaci, także to opinia w stylu "możesz ją olać" skoro to tylko moje obawy co to słów ;)
Ey ja to wieczko normalnie oszkle. OSZKLE!