Wyszło trochę długie. I niestety konkretna
akcja zaczyna się tak naprawdę pod koniec. Starałem się też napisać tak, żeby
wszyscy zrozumieli o co chodzi, nie czytając wcześniejszych opowiadań z serii,
ale to wyszło dość kiepsko. I przepraszam za wszystkie literówki oraz
ewentualne braki wcięć w akapitach, większość pisałem z telefonu. W każdym
razie, zapraszam do lektury :)
- Apsik!
- Na zdrowie!
- Dziękuję - Elizabeth z zaczerwienionym nosem
i załzawionymi oczami weszła do gabinetu detektywa trzymając kilka kopert. -
Jest do Ciebie trochę poczty. Proszę.
- Dzięki. Liz, weź sobie może wolne. Wyglądasz
bardzo źle.
- Mówisz? - powiedziała pociągając nosem. -
Dasz sobie radę sam?
- Mówię. I trzy lata dawałem sobie radę sam,
przez te kilka dni nic mi nie będzie - uśmiechnął się do niej.
- No, psik - Liz znowu kichnęła, na co Dex jej
ponownie odpowiedział “na zdrowie” - dobra. To idę.
- Zdrowiej szybko!
Elizabeth ubrała
swój płaszcz i ruszyła w stronę wyjścia. I gdy otworzyła drzwi, spotkała w nich
komendanta.
- Dzień dobry, panno Elizabeth.
- Dzień dobry. - Kichnięcie, na które
usłyszała podwójne “na zdrowie”. - I do widzenia.
Liz minęła szybko
policjanta w drzwiach i ruszyła do swojego domu. Komendant natomiast zapukał do
otwartych drzwi gabinetu Dexa. Detektyw akurat układał dokumenty i zapiski na
jednej z rąk w stosik. Odwrócił się za siebie na dźwięk puknięcia.
- O! Pan komendant! Dzień dobry, proszę, niech
pan wejdzie. Co prawda akurat się przenoszę na biurko Liz, ale niech pan
usiądzie. - Dex pokazał puste krzesło stojące na wprost jego biurka, po czym
wyszedł do pokoju obok.
Policjant zajął
wskazane miejsce, a detektyw, krzątając się i układając papiery, zawołał do
niego z sąsiedniego pomieszczenia:
- Podać coś panu do picia?
- Dex, do cholery, skończ tą oficjalną farsę!
Mam do ciebie sprawę, chodź tu.
Detektyw wrócił do
pokoju i usiadł za swoim biurkiem.
- No dobra, o co chodzi? - powiedział już
zupełnie poważnie i z przejęciem.
- Sprawa jest ściśle tajna, jasne?
- Jasne.
- Od trzech tygodni, co dwa dni znajdujemy
martwe ciała. I może w tym przeklętym mieście nie byłoby to nic dziwnego, gdyby
nie to, że nie mają ani kropelki krwi! Nasz koroner dokładnie zbadał ciała, są
suche jak wiór. Co ciekawe, nie mają żadnych ran na ciele z wyjątkiem dwóch
równoległych śladów na szyi. Jakby po kłach.
- Sugeruje mi pan, że są to ślady po… hmmm…
wampirze?
- Nie wiem, Dex. przez trzydzieści lat mojej
kariery nie widziałem czegoś takiego. Moi ludzie nie chcą brać tej sprawy. A
jak któremuś ją przydzielam odgórnie, to robi wszystko byle nic nie ustalić.
- No dobrze, ale czego ode mnie oczekujesz?
Mam zbadać sprawę?
- Nie. Masz się pozbyć osoby, która jest za to
odpowiedzialna. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, te ataki mają ustać.
- No dobrze… - zaczął niepewnie Dex. -
Potrzebuję więcej informacji.
- I właśnie za twój profesjonalizm cię
szanuję. Proszę - komendant wyjął dość gruby notes - tu masz wszystko
zanotowane, co udało nam się ustalić. Wiem też, że nie pracujesz za darmo. -
Dex już chciał coś powiedzieć, jednak komendant mu przerwał podnosząc dłoń. -
Niestety, nie mogę udzielić ci oficjalnego finansowania z policji, ale… mam
całkiem niezłą pensję. Kilku funkcjonariuszy również się zrzuciło. Myślę że
powinno starczyć - policjant podał detektywowi zaklejoną kopertę. - Nie możesz
tego nie przyjąć. No dobra, my tu gadu, gadu, a bandyci nie śpią. Wracam do
swoich obowiązków. - Komendant wstał z krzesła i ruszył w stronę wyjścia. Po
chwili się jednak odwrócił do Dexa przeglądającego już notatki policji - Aha! I
jeszcze jedno. Uważaj na siebie chłopcze.
Po tych słowach
policjant wyszedł, a Dex skupił się całkowicie na notatkach.
***
Chociaż notatki
były napisane dość niezgrabnie i chaotycznie, tak jakby ktoś spisywał je
potajemnie i na szybko, można było z nich kilka informacji wywnioskować. Dex
dowiedział się, że ofiarami są osoby młode, na ogół dość urodziwe. Pochodzą z
różnych dzielnic i ciała znajdowane były w ciemnych, bocznych uliczkach całego
miasta. Detektyw naniósł te miejsca na plan Factoriany, razem z datami
znalezienia ciała, jednakże nie dostrzegł w ich układzie żadnych prawidłowości.
Z notatek wynikało również, że ślad na szyi miał rozstaw jednego i ćwierć cala,
i oprócz tego żadnych śladów ran ani nawet walki czy oporu. Jeden z
funkcjonariuszy zaznaczył, że z ciała unosiła się dziwna woń, po której kręciło
się w głowie. Koroner zaś podejrzewa, że ofiary mogły zostać otumanione bądź
uśpione jakąś substancją. Oprócz tego, w notatkach znalazły się zapiski z
zeznań świadków. Chociaż większość z nich pochodziła od osób mało wiarygodnych,
to w zaskakującej większości powtarzało się stwierdzenie, że widziano
podejrzanego mężczyznę odzianego w czarny długi płaszcz oraz cylinder.
Trochę mało, ale od czegoś trzeba zacząć. Chyba pójdę
sprawdzić ostatnie miejsce zbrodni.
Detektyw ubrał się,
zamknął biuro i ruszył w stronę ulicy Skośnej.
***
Ulica Skośna była
wąską, boczną uliczką prowadzącą między ulicą Św. Wawrzyńca a ulicą Garbary. Po
lewej stronie znajdowały się trzy małe kamieniczki a po prawej cztery. Ciemna,
błotnista i śmierdząca kapustą - w całej Factorianie było mnóstwo takich
uliczek.
Dex obszedł ulicę w obie strony, jednak nie
zauważył niczego podejrzanego ani odbiegającego od normy. Zaczął więc badać
okolicę kamienicy, przy której znaleziono ciało.
Po obu stronach wejścia do budynku zawieszone
były na nitkach główki czosnku. Miejsce gdzie znaleziono zwłoki było oznaczone
czterema palikami oraz sznurkiem. Detektyw dokładnie zbadał teren, jednak nie
znalazł żadnych śladów ani poszlak.
Mogłem się tego spodziewać. Nikt nie pilnuje miejsca
zbrodni. Policjanci pewnie wszystko zadeptali. A nawet jeśli nie, to każdy mógł
tu przyjść i zabrać ze sobą dowody. No nic, spróbuję przepytać mieszkańców.
Dex zapukał do
drzwi kamienicy. Po dłuższej chwili drzwi uchylił dozorca domu. Spojrzał jednym
okiem na detektywa i gburowato zawołał:
- Czego tu chce?
- Dzień dobry, ja w sprawie tego morderstwa.
Zostałem wynajęty… - dozorca zatrzasnął drzwi. Dex westchnął i zapukał jeszcze
raz. Ponownie drzwi się tylko uchyliły.
- Jeszcze tu jest?
- Tak. Chcę zadać panu tylko parę pytań.
- Nie! - i ponowne trzaśnięcie drzwiami.
Detektyw podnosił
już dłoń, by zapukać trzeci raz, ale usłyszał stłumiony głos dozorcy zza drzwi.
- Wszystko powiedziałem już policji. Żegnam! -
więc zrezygnował z kolejnej próby. Dostrzegł jednak chłopca w oknie. Dziecko mu
pomachało, więc Dex uśmiechnął się do niego i odmachał. Po chwili chłopiec
zniknął. Detektyw wzruszył ramionami i skierował się do kamienicy po przeciwnej
stronie. Nim jednak zdążył zapukać do drzwi, usłyszał głos dziecka za sobą.
- Jest pan łowcą wampirów?
- Słucham? - Dex odwrócił się i zobaczył
chłopca z okna. Miał maksymalnie siedem lat i był bardzo chudy. Kasztanowe
włosy przystrzyżone na jeżyka, ciemne oczy, zadarty nos oraz kij w dłoni
przysparzały mu zawadiackiego wyglądu. Chłopiec powtórzył pytanie
- Jest pan łowcą wampirów?
Detektyw długo się
nie zastanawiając palną:
- Tak, oczywiście!
- Rajuśku! Ale klawo!
Dex
zauważył tu swoją szansę na uzyskanie chociaż część odpowiedzi na dręczące go
pytania.
- A gdzie słyszałeś o łowcach wampirów? -
uśmiechnął się do chłopca.
- Tatuś mi wczoraj powiedział. Bo widziałem
wczoraj jednego wampira jak skrzywdził Natalie i bardzo się przestraszyłem. Ale
teraz już się nie boję.
- Możesz mi coś więcej powiedzieć o tym
wampirze?
- W nocy się obudziłem przez jakieś hałasy.
Jakby komuś stłukła butelka. I słyszałem też brzydkie słowa. Spojrzałem przez
okno i zobaczyłem pana stojącego nad kimś. Pobiegłem od razu do taty. Ale jak
tata przyszedł zobaczyć, to widział już tylko Natalie leżącą na ziemi. Potem
rano mi powiedział, że to był wampir, ale mam się nie bać, bo przyjdą łowcy
wampirów i go upolują.
- Bardzo mądry ten twój tata. A o Natalie co
wiesz?
- To jest córka państwa Staton. Była dla mnie
zawsze miła i przynosiła mi czasem takie różne śmieszne rzeczy z pracy. Smutno
mi, że ją wampir wypił.
- Śmieszne rzeczy? Co na przykład?
- O, to cudeńko na przykład - chłopiec pokazał
koło zębate, jednak kilka zębów brakowało. Świetnie,
takie koła zębate są w co drugiej fabryce w mieście.
- A nie wiesz gdzie pracowała?
- W fabryce głów robotów, chyba.
Czyli szykuje mi się kolejna wizyta w fabryce mózgów
elektronowych… No dobra, to już coś.
- Hmmm… A gdzie mogła się wybierać o tak
późnej godzinie? - Dex rzucił tak mimo chodem w przestrzeń. Chłopiec rozejrzał
się konspiracyjnie i powiedział:
- Wiem, ale musi mi pan obiecać, że nikomu nie
powie. Bo ja kiedyś bawiłem się w przejściu kamienicy i podsłyszałem jak
Natalie rozmawiała ze swoją koleżanką. I jak mnie zobaczyły, to kazały obiecać,
że nikomu nie powiem. Ale przecież łowca wampirów, to nie żaden nikt tylko
ktoś, prawda?
- Prawda - detektyw zgodził się z chłopcem.
Dziecko machnęło ręką do Dexa, żeby się zbliżył, ten więc pochylił się w jego
stronę.
- Spotykała się z jakimś Piterem w Falach
Skorby - chłopiec szepnął, po czym rozejrzał się jeszcze raz i uśmiechnął dumny
z siebie.
Fale Skorby! Jeden z domów schadzek po drugiej stronie
rzeki! I to jest ślad!
- Dziękuję, bardzo mi pomogłeś.
- A nie potrzebuje pan może pomocnika?
Świetnie walczę na miecze! - chłopiec wywinął zawijasa kijem w dłoni.
- Nie, mam już pomocnika. Ale jeśli jeszcze
kiedyś będę potrzebował pomocy, to się do ciebie zwrócę.
- Klawo! - ucieszył się chłopiec. - Muszę już
wracać do domu, zaraz mama będzie mnie wołać na obiad. Ale niech pan o mnie
pamięta!
- Będę, będę! - Dex zawołał do biegnącego już
chłopca z powrotem do swojego domu.
Detektyw zapukał do
drzwi kamienicy przed którą stał. Jednakże, został potraktowany tak samo jak w
poprzedniej. Uznał więc, że spróbuje jeszcze skontaktować się z państwem
Staton. Wrócił do kamienicy, przy której znajdowało się miejsce zbrodni.
Zapukał do kamienicy i znowu drzwi uchylił mu opryskliwy dozorca.
- Czego znowu?!
- Muszę porozmawiać z państwem Staton.
- Nie ma ich w domu. Pójdzie już sobie.
Dex zrezygnował z
dalszych prób dostania się do kamienicy i porozmawiania z jej mieszkańcami.
Postanowił udać się do fabryki robotów i tam czegoś dowiedzieć się więcej o
Natalie Staton.
***
Ulepszyli obronę od ostatniego razu - zauważył Dex, obserwując fabrykę z dachu jednej z kamienic. Dobrze, że teraz nie muszę się tam
przekradać.
Detektyw zeskoczył
na ziemię i udał się w stronę bramy do fabryki. Zatrzymał go jeden z
ochroniarzy.
- Przepustka - rzucił od niechcenia, bardziej
w powietrze niż do Dexa.
- Nie mam. Przyszedłem tylko porozmawiać z
dyrektorem fabryki.
- Bez przepustki nie przejdziesz.
- Chodzi o Natalie Staton.
Ochroniarz zrobił
minę, jakby mózg dopiero na te słowa zaczął pracować i sprawiać przy tym
niesłychany ból.
- Aaa! Dobra, już pamiętam, to ta co nie
przyszła do pracy. Mieliśmy ją zaprowadzić bezpośrednio do szefa jeśli się
pojawi. Poczekaj - strażnik bramy się oddalił, żeby rozmówić się ze swoimi
towarzyszami. Po chwili wrócił. - Dobra, właź. Idź za tym niskim blondasem - i
wskazał palcem na jednego ze swoich współpracowników.
Dex ruszył za
ochroniarzem. Szli halą, a następnie korytarzem, którymi detektyw, a właściwie
w tamtej chwili Mściciel, uciekał przed czarodziejami. Teraz miał lepszą
możliwość przyjrzenia się pracownikom z bliska. Byli bardzo skupieni na swoim
wycinku pracy. Nie wyglądali na zabiedzonych, ani zastraszonych.
W końcu Dex dostał
się do biura na antresoli. Właściciel fabryki stał ze skrzyżowanymi dłońmi za
plecami przy wielkim oknie z widokiem na halę. Był gruby i łysy, ubrany w
ledwie dopasowany smoking, a pod nosem miał zapuszczony gruby wąs na długości
całej wargi.
- Proszę pana, ten tutaj ma informacje o
Natalie Staton - ochroniarz w tak osobliwy sposób przedstawił detektywa swojemu
pracodawcy.
- Dziękuję, możesz odejść - odezwał się wąsacz
niskim, zachrypniętym i bardzo nieprzyjemnym głosem. Ochroniarz niezwłocznie
posłuchał polecenia i wyszedł z biura. Właściciel fabryki odwrócił się od okna
i podszedł do Dexa, podając mu swoją grubą i lekko spoconą dłoń - Christian
Gauge, właściciel tejże fabryki. A pan to?
Dex z lekkim
ociąganiem podał wąsaczowi dłoń. Po czym przedstawił się fałszywym imieniem i
nazwiskiem, wyciągając podrobioną odznakę policji Factoriany:
- Funkcjonariusz Dough Kendrick. Prowadzę
sprawę panny Natalie Staton.
- Sprawę Natalie Staton? - właściciel fabryki
uniósł w zdziwieniu brwi. - A cóż takiego zrobiła ta kruszyna, że nie mogła się
pojawić w pracy?
- Ona? Nic. To jej zrobiono. Zamordowano ją.
Zapadła długa
cisza. Dex nie potrafił określić emocji malujących się na twarzy Christiana. Po
chwili wąsacz się jednak odezwał.
- No to mam wakat. Szkoda, Natalie była dobrą
montażystką. Precyzyjną. Taaaaak. No cóż, dziękuję za informację. A teraz jeśli
pan pozwoli - i wskazał swoim grubym paluchem drzwi.
- Niestety, tak szybko się mnie pan nie
pozbędzie. Muszę zadać panu parę pytań.
- Ech… Na władzę nic nie poradzę, prawda? Hehe
- podwójny podbródek wąsacza zatrząsł się od wymuszonego śmiechu.
Dex nagle sobie
uświadomił, że Christian wyglądem przypomina morsa połączonego z pingwinem.
Postarał się ukryć rozbawienie tą myślą, trąc ręką nos.
- Pytaj pan - właściciel fabryki wypowiedział
to dość szorstko.
- Jak długo panna Staton tutaj pracowała?
- Pół roku.
- Czym się zajmowała?
- Łączyła kryształy w mózgu elektronowym.
- Miała jakichś przyjaciół, tutaj, w pracy?
- Tak, trzymała się z Larą Harrens. Zajmuje
się lutowaniem złączeń w mózgach. Pracuje tu rok. Jak rozumiem, ją też będzie
chciał pan przepytać. Proszę bardzo, ale nie w godzinach pracy. Nie płacę im za
pogaduszki z policją.
- W porządku… - Dex coraz bardziej tracił
cierpliwość do Christiana. Chciał jak najszybciej zakończyć tą rozmowę. - Dobrze pan ją znał?
- Dosyć dobrze. W końcu muszę wiedzieć komu
płacę.
- Czy czymś się wyróżniała?
- Hmmm… Była niebrzydka.
- No cóż, dziękuję. Bardzo mi pan pomógł.
- Ależ proszę, zawsze chętnie służę pomocą.
Dex ruszył do
wyjścia, rzucając na odchodne “do widzenia”
***
Detektyw czekał
przed główną bramą na koniec zmiany. W międzyczasie wszedł do pobliskiej
kawiarni i kupił sobie mocną kawę wraz z rogalikiem maślanym.
Wreszcie syrena oznajmiła koniec zmiany. Po
kilku minutach z fabryki zaczęli wychodzić pierwsi ludzie. Dex zaczepiał każdą
z dziewczyn i pytał się czy nie jest Larą Harrens. W końcu udało mu się na nią
trafić.
Była ładną, wysoką
dziewczyną o kruczoczarnych włosach, smutnym spojrzeniu orzechowych oczu i
pełnych ustach. Na nosie i różowych policzkach miała mnóstwo piegów.
Gdy Dex wymienił jej imię i nazwisko lekko się
spłoszyła, ale gdy usłyszała, że jest z policji i że chodzi o Natalie Staton,
to się uspokoiła. Detektyw zaproponował jej, żeby udali się do pobliskiej
kawiarni, aby na spokojnie porozmawiać.
Wkrótce siedzieli
przy jednym ze stolików, pijąc gorący napój z filiżanek.
***
- Proszę mi opowiedzieć o Natalie.
- Znamy… znałyśmy się z jednej ulicy. Ja
mieszkam w kamienicy obok. I to ja ją wprowadziłam do fabryki. Wciąż… wciąż nie
mogę uwierzyć, że to ją spotkało. Była taka dobra, taka miła dla wszystkich...
- Lara zaczęła szlochać.
- Tak, to wielka tragedia. I chcę dorwać tego,
kto ją skrzywdził, dlatego potrzebuję twojej pomocy. Rozumiem, że potrzebujesz
czasu, żeby się z tym pogodzić, ale możliwe że inne ofiary tego czasu nie mają…
Więc...
- Tak, tak - dziewczyna otarła rękawem bluzki
oczy. - Przepraszam, już się pozbierałam, możemy kontynuować.
- Czy Natalie zachowywała się może ostatnio
dziwnie? Albo może wspominała, że czegoś się obawia? Albo, że kogoś poznała?
- Tak, poznała ostatnio jakiegoś chłopaka.
Piter jakiś tam. Chodziła cała w skowronkach, nie mogąc się nim nachwalić.
- Hmmm… Może mi pani coś więcej opowiedzieć o
tym Piterze?
- Niestety, chyba nie. Opowiadała, jaki to
jest cudowny, miły dla niej, ile to jej kwiatów nie przyniósł, ale nigdy
jakichś konkretów. Nawet nie widziałam go ani razu.
- Rozumiem - powiedział zrezygnowany detektyw.
- Chociaż… Wspominała kiedyś, że często
spotykają się w Falach Skorby. Może to coś panu pomoże?
Dex się trochę
ożywił na te słowa. Znowu Fale Skorby i
ten Piter. Już wiem, gdzie teraz się udam.
- Dziękuję, to już jest jakaś poszlaka. Czy w
razie nowych pytań, mogę się do pani zwrócić?
- Oczywiście. Pomogę jak tylko będę mogła.
- Dziękuję. - Detektyw dopił duszkiem
zawartość filiżanki i położył na stole banknot. - Do widzenia.
- Do widzenia.
Po tych słowach Dex
wyszedł z kawiarni, zostawiając Larę samą przy stoliku.
***
Od późnych godzin
popołudniowych detektyw siedział na dachu jednej z kamienic, z której miał
doskonały widok na Fale Skorby.
Widział wchodzących ludzi w pojedynkę i wychodzących w parach. Liczył, że
dostrzeże jakąś znajomą postać, coś czego będzie się mógł uczepić. Nie wiedząc kiedy, Dex pogrążył się w swoich
myślach.
I pomyśleć, że na początku mojej znajomości z Liz też
korzystaliśmy z domów schadzek. Chociaż wtedy nie wyglądało to tak jak teraz.
Wtedy była tam jeszcze jakaś kultura. Teraz młodzi chodzą tu tylko po to, żeby
się napruć z partnerem, upić się absyntem czy wypalić skorbe. Nie ma już w tym
romantyzmu, potajemnej miłości, spotkań mimo woli rodziny.
A może zawsze tak było, a ja się zestarzałem? Może mam
jakieś piękne wspomnienia, które wypierają i ignorują jak wyglądała wtedy
rzeczywistość domów schadzek?
Rozważania Dexa
przerwało wybiegnięcie dziewczyny z budynku. Po chwili ciemna postać w płaszczu
i cylindrze ruszyła z bocznej uliczki za nią. Miało się wrażenie, jakby sunęła
po lodzie albo unosiła się kilka centymetrów nad ziemią.
Długo nie myśląc, detektyw zaczął biec za
obiema postaciami, przeskakując z dachu na dach. Dziewczyna próbowała kluczyć
między budynkami, jednak postać w cylindrze nie odpuszczała. W pewnym momencie
ścigana źle skręciła i wbiegła w ślepą uliczkę. Zaczęła krzyczeć i wzywać
pomocy, jednak po chwili umilkła. Dex przyspieszył swój bieg. W końcu znalazł
się nad uliczką, gdzie skręciła dziewczyna. Leżała w niej, a nad jej szyją
pochylała się postać w cylindrze.
Cholera, nie mogę strzelać, bo jeszcze ją trafię. I jeśli
robi jej coś przy tętnicy w szyi, to jak tylko przestanie, dziewczyną zacznie
się wykrwawiać. Kurwa, czemu nie ma tu Liz. Mogłaby się po cichu podkraść do
niego i przebić mieczem. Ale dobra, trzeba improwizować.
Dex cofnął się na
początek uliczki i zawiesił na prostopadłej krawędzi dachu. Następnie opuścił
się i stanął na parapecie. Kontynuował schodzenie w ten sposób, aż w końcu
dostał się na poziom ulicy. Wbiegł w ślepy zaułek z rewolwerem w dłoni. Postać
w cylindrze to usłyszała i nie obracając się nawet ruszyła przed siebie, w głąb
uliczki. Jednym skokiem znalazła się na dachu kamieniczki. Dex wystrzelił trzy
razy i za każdym razem chybił. Podbiegł więc szybko do dziewczyny, z której
szyi tryskała jasna krew. Wyciągnął z kieszeni czystą chusteczkę i przycisnął
zranione miejsce, a następnie zaczął wołać o pomoc. Wkrótce od strony wejścia
do uliczki nadbiegło dwoje mężczyzn. Jeden gdy zorientował się w sytuacji
ruszył po doktora, drugi natomiast pomógł Dexowi przy dziewczynie. Była nią
Lara Harrens.
***
Lara była cała
blada. Leżała w łóżku u medyka mieszkającego w pobliżu miejsca ataku. Przy niej
siedział Dex, przeglądając notatki. Nagle dziewczyna stęknęła i otworzyła oczy.
Gdy spojrzała na detektywa, pobladła jeszcze bardziej.
- Jak długo byłam nieprzytomna? - zapytała
ledwie słyszalnym głosem.
- Prawie cały dzień. - W głosie Dexa można
było wyczuć chłód. - Okłamałaś mnie.
- Pan mnie też. Wiem, że jest pan prywatnym
detektywem, a nie policjantem. Rozmawiałam z policją w dniu śmierci Natalie.
Także, odpłaciłam panu tym samym, czym mnie pan potraktował.
No dobra, tutaj ma rację -
pomyślał. Przez dłuższą chwilę panowała cisza w pomieszczeniu. W końcu jednak
Lara się odezwała.
- Chodziłam z Natalie do Fal Skorby. Chciałyśmy poznać jakichś chłopaków. Faceci stawiali
nam alkohol, popalałyśmy też skorbę. Nati poznała pewnego wieczoru Pitera. On
ją wkręcił do jakiegoś tajnego stowarzyszenia czy coś. Gdy potem chodziłyśmy do
Fal Skorby ona znikała z nim na
godzinę lub dwie. Wracała zawsze upalona i rozprawiała o jakichś
niezrozumiałych dla mnie rzeczach. Tydzień przed, zanim zginęła, strasznie się
pokłóciłam z nią. Wygarnęłam jej, że ma przede mną tajemnice, że zmieniła się.
A ja… Ja byłam o nią zazdrosna. To ja ją wprowadziłam do fabryki, to ja ją
zabrałam do Fal Skorby. - Z każdym
słowem Lara zaczęła coraz bardziej szlochać. - A wybrali ją. Uznali za lepszą,
bardziej godną, ciekawszą. I czuję się z tym paskudnie, ale ucieszyłam się jak
umarła. Pomyślałam, że w końcu się doigrała. I… i…
- Dobrze, już dobrze - Dex złapał ją za ramię.
- Dlaczego mi to wszystko odpowiadasz?
- Bo chcę, żeby pan dorwał tego chorego
pojeba, który mnie zaatakował.
- No dobrze - Dex złapał ołówek i przerzucił
kartki w notesie, aż znalazł czystą. - Dlaczego wróciłaś do Fal Skorby, skoro wiedziałaś co tam
spotkało Natalie?
- Potrzebowałam się rozluźnić. Zapomnieć o
wszystkim. Gdy wypaliłam trochę skorby, podszedł do mnie Piter. Nie mam pojęcia
skąd się tam znalazł. Podszedł do mnie i zaproponował mi absynt. Po chwili już
szłam za nim na tajne spotkanie na trzecim piętrze. Cieszyłam się, poczułam
doceniona.
- Co się wydarzyło na tym spotkaniu?
- To było bardziej eleganckie pomieszczenie,
niż ta obskurna sala w której wszyscy się spotykają - Lara zamknęła oczy, jakby
próbując sobie lepiej przypomnieć szczegóły. - Starsi mężczyźni, dwa a nawet
trzy razy starsi ode mnie, ubrani w eleganckie i drogie ubrania, palili tam
cygara i pili whisky. Kobiety, również co najmniej dwa razy starsze ode mnie, siedziały
w swoich szykownych sukniach i sączyły taki drogi alkohol z bąbelkami. Było też
kilka osób w moim wieku, ale byli w mniejszości. Nawet nie wiem kiedy, ale
Piter gdzieś zniknął a zamiast niego przy moim boku znalazł się mężczyzna koło
sześćdziesiątki. Powiedział mi, że długo mnie obserwował i bardzo pragnął
poznać. Dotknął moich policzków i powiedział, że mam niezwykle delikatną skórę.
Jego spojrzenie mnie przeraziło. To było takie spojrzenie pożądania. Ale nie
jak mężczyzna pożąda kobietę. Bardziej jak głodny wilk patrzy na swoją ofiarę.
Zaczęłam czuć się nieswojo, więc szybko stamtąd uciekłam. I nie wiedząc nawet
kiedy, zaczął mnie gonić ten wampir… Tylko tyle pamiętam, przysięgam!
- Dobrze, wierzę ci. - Nagle zza okna zaczęły
bić dzwony na godzinę dwunastą. Dex podniósł się z krzesła. - Muszę już iść. Ty
natomiast zostaniesz tutaj pod opieką medyka i nie ruszysz się stąd, dopóki nie
nabierzesz sił, jasne?
- A… A co jeśli przyjdzie po mnie tutaj ten
wampir?
- Nie sądzę, zamierzam go dzisiaj dopaść.
- No dobrze - Dex na te słowa podszedł do
drzwi. - Panie detektywie?
- Tak? - obejrzał się na nią.
- Dziękuję.
Tylko się
uśmiechnął, a następnie wyszedł z domu doktora.
***
- Kurwa mać! Czego o tej porze! Ja tu umieram!
- Wcale nie umierasz, tylko masz kaca.
Drzwi się otworzyły
z hukiem.
- Dex. Kurwa. Mogłem się tego, spodziewać.
Kogo tym razem, do chuja pana, musisz ukatrupić?
- Skończ już marudzić, Terrens. Mogę wejść?
- Ech… - rusznikarz zrobił miejsce we framudze
drzwi. - Właź.
Dex od razu ruszył
do kuchni. Na stoliku stała butelka. Jednakże nie po alkoholu, a po naparze ziołowym babci. Podobno działało
na wszystko, od przeziębienia, po stany agonalne, ale detektyw w to bardzo
wątpił.
- Widzę, że ciebie też dopadło - wskazał na
butelkę. - Liz rozłożyło wczoraj.
- Ta, łeb mnie też napierdala od wczoraj, a
smarkam kurwa dalej niż widzę. No ale przecież nie przyszedłeś tutaj, żeby
gadać o moim zdrowiu. O co chodzi?
- Poluję na wampira.
- Hahaha! Co kurwa?! Jaja sobie robisz, nie?
- Nie, mówię serio.
- Stary, nie chcę cię martwić, ale wampiry to
bajka dla dzieci. W duchy też wierzysz?
- Wczoraj ocaliłem od śmierci dziewczynę. Ma
ślady na szyi jak po kłach. Rozstaw jak u człowieka. Mało tego, to coś potrafi
wskoczyć na szesnastometrową kamienicę z ziemi. Jedynym susem. Kurwa, jeśli to
nie wampir, to nie wiem co…
Terrens pogładził
wąsy. Następnie wyciągnął chusteczkę i wysmarkał się w nią, po czym wrócił do
gładzenia wąsów. W końcu się odezwał
- No dobra, też nie wiem co. W każdym razie, na
wszelki wypadek dam ci srebrne kule.
- To na wilkołaki raczej.
- Kurwa, nie wiem, nie znam się na tych
bajaniach! To czego będziesz potrzebował?
- Czegoś co wystrzeliwuje osikowe kołki. I to
na dzisiaj wieczór.
- Będzie ciężko, ale coś tam załatwię. To
wszystko?
- A masz coś, co wystrzeli harpun?
- Nie. Przecież dobrze wiesz, że takimi
gadżetami się nie zajmuje.
- No wiem, po prostu nie chciałem męczyć Liz.
- Aaa! No tak, twoja dziewucha jest chora, to
pewnie leży w łóżku i bąki zbija. A ja tu zdycham i jeszcze każesz mi
zapierdalać i wymyślać jakieś cudaczne ustrojstwa.
- Hehe. Ty mi przynajmniej potem tego nie
wypomnisz za trzy lata przy jakiejś kłótni - obaj wybuchnęli śmiechem.
- Hahaha. No dobra, to chodźmy do pracowni.
***
Wieczorem Dex znowu
obserwował Fale Skorby z pobliskiej
kamienicy. Ludzie ponownie schodzili się w pojedynkę a wychodzili parami. Nic
nadzwyczajnego się nie działo, nic nie wzbudzało podejrzeń detektywa. Przeszedł
więc po kilku dachach i znalazł się nad budynkiem miejsca schadzek. Udał się do
drzwi dla kominiarza.
Oczywiście, zamknięte. Dex
wyciągnął zestaw złodziejski, sięgnął wytrzych i otworzył zamek drzwi.
Następnie założył swoją chustę oraz gogle od Elizabeth. Już jako Mściciel,
ostrożnie zszedł po schodach do środka budynku.
Znalazł się na
poddaszu. Z każdym krokiem drobinki kurzu wzbijały się w powietrze. Czasem mógłby ktoś tu przyjść odkurzyć.
Przeszedł
niepostrzeżenie przez czwarte piętro. Następnie ostrożnie stąpając po schodach
zszedł na trzecie. Z przeciwnej strony korytarza dobiegały stłumione dźwięki
rozmów. Dex przepuścił przez tylną część odrobinę magii elektryczności, dzięki
czemu włączył termowizję. Pomieszczenie z którego dobiegały głosy, rozświetliło
się nagle na czerwony kolor. Aha! Trochę
ich tam jest. Hmmm… A to co? W pomieszczeniu obok którego stał, świecił się
mały, żółty i podłużny kształt. Mściciel wyłączył termowizję i wszedł do
pokoju. Kształtem okazał się płomyk lampy olejnej, a pomieszczenie
biblioteczka. Dex zaczął przeglądać tytuły książek. Wieczna młodość - Steffano Marianzi. Filozofia Hen-Bo - Shao Yung. Traktat
o śmierci - św. Floktyld. Wizje - Hekarion.
Hmmm… Ciekawa tematyka, albo rozważania filozoficzne,
albo księgi słynące z rycin. Może i skorba dodaje im walorów, ale nadal pozostaje
to dość osobliwą biblioteczką. O, a to co?
Mściciel sięgnął po
kolejną książkę. Spojrzał na tytuł: Anatomia
ciał astralnych i nienaturalnych - Balzac de Luise. Zaczął ją kartkować.
Rzucały się w oczy kolejne nazwy rozdziałów: Anioły, Demony, Duchy, Upiory,
Zmory, Bożkowie, Wampiry, Wilkołaki, Ożywieńce i wiele, wiele innych. Każdy
rozdział ozdobiony był ilustracjami i rycinami. Dex wrócił do części o
wampirach. Po stanie kartek widać było, że była czytamy częściej od innych.
Podkreślone były dwa zdania. Wampiry są
długowieczne, dzięki spożywanej krwi młodych osób. Piękno natomiast zachowują
dzięki kąpielą w tejże krwi.
Cholera, o co tu chodzi? -
Mściciel zaczął się zastanawiać. Rozejrzał się jeszcze chwilę po biblioteczce,
jednak nic więcej nie zwróciło jego uwagi. Ponownie aktywował gogle i wrócił na
korytarz. W następnym pomieszczeniu, tuż obok biblioteczki, zobaczył siedzący,
czerwony kształt przypominający człowieka oraz kilka mniejszych, okrągłych
Wyłączył termowizję i po cichu zakradł się do środka. To co zobaczył w środku,
zupełnie go przeraziło.
Cieplne okrągłe
kształty okazały się lampami, a większy kształt starszym mężczyzną półleżący na
specjalnym krześle. Miał prawą rękę
opartą o specjalny, wyżłobiony podłokietnik. Z miejsca zgięcia łokcia wychodziła
cienka rurka, która prowadziła do szklanego naczynia. Naczynie było zaczepione
za wezgłowiem fotela, na długim metalowym stojaku. Było pełne ciemnej, gęstej
krwi. Obok fotela na którym siedział mężczyzna znajdowała się wanna. W niej zaś
była zanurzona kobieta niemal po samą głowę. Wanna również była wypełniona
krwią.
- Wspaniałe, nieprawdaż?
Dex błyskawicznie
się obrócił, wyciągając spod płaszcza średniej długości strzelbę. No korytarzu
stał mężczyzna w smokingu i cylindrze.
- Długo pan kazał na siebie czekać.
Ministerstwo Rozwoju twierdziło, że zjawi się pan już w zeszłym tygodniu.
- Co?
Nagle na korytarz,
z pomieszczenia w którym znajdowało się pełno ludzi, wyszedł Chiristian Gauge,
właściciel fabryki mózgów elektronowych. Wrzeszczał już od samych drzwi:
- Ej, Piter! Masz już krew Lary… - nagle
zauważył Dexa stojącego naprzeciwko mężczyzny w smokingu u cylindrze. Zatrzymał
się gwałtownie i wskazał swoim grubym palcem na Mściciela - To Mściciel! Piter,
zapłacę poczwórnie za jego krew!
- Już się robi - odpowiedział mężczyzna
szczerząc zęby i wykonał gwałtowny ruch dłonią, jakby ją prostował. Spod rękawa
wysunęły się dwie grube igły, z jednej kapała nieprzyjemnie pachnącą ciecz.
Dex długo nie
myśląc, wystrzelił w stronę Pitera ze strzelby. Lufę broni, z zawrotną
prędkością opuścił kołek. Leciał wprost na przeciwnika, lecz w ostatniej chwili
zmienił tor lotu.
Kurwa, aeromanta - przebiegła
myśl przez głowę Mściciela. Rzucił na podłogę strzelbę na kołki a następnie
wysunął wyprostowaną dłoń w stronę Pitera. Z palców Dexa wystrzeliły wiązki
energii elektrycznej, jednakże jego przeciwnik nadzwyczajnie zwinnie usunął się
z drogi. Z tą samą niespotykaną szybkością Piter znalazł się przy Mścicielu.
Zaczęli okładać się pięściami. Chociaż to aeromanta był w natarciu i zadawał
cios za ciosem. Gdy Mściciel już trochę osłabł i opuścił trochę gardę, Piter
zamachnął się na odsłoniętą szyję Dexa, ale ten zdołał złapać go za ramię.
Siłowali się przez chwilę, gdy detektywa znowu zaczęły opuszczać siły. Nie mógł
sobie poradzić z przeciwnikiem wspierającym się magią powietrza. Wtedy, w
desperackim ataku, detektyw użył magii ognia i przypalił ramię aeromanty. Piter
wrzasnął i zelżył napór ręki. Mściciel błyskawicznie to wykorzystał i skierował
igły w stronę mężczyzny. Jedynie delikatnie drasnął skórę na policzku Pitera
igłą ze śmierdząca cieczą, ale to wystarczyło. Błyskawicznie przeciwnik Dexa
zaczął wiotczeć, po chwili upadł na podłogę bezwładny.
Gdy Christian to
zobaczył, wrzasnął z przerażenia i wbiegł do pomieszczenia z którego chwilę
temu wyszedł. Nagle wszyscy bywalcy lokalu wybiegli z pomieszczenia i uciekli w
dół po schodach.
Dex nie zwracał
jednak na to uwagi, był wyczerpany po walce z aeromantą. Skupił się na
przeszukaniu sparaliżowanego Pitera. W tym samym momencie, za Mścicielem
wybiegł mężczyzna który był podłączony na fotelu do kroplówki z krwi oraz naga
kobieta, z której kapała jeszcze jucha. Dex i na to nie zwrócił uwagi. Pod
smokingiem, przez rękaw do igieł prowadziły dwie rurki. Ta z śmierdzącą cieczą
była krótsza i kończyła się z drugiej strony małą kolbą pełną żółtej
neurotoksyny. Druga natomiast przeprowadzona była niemal przez cały smoking.
Miała kilka rozwidleń i każde z nich prowadziło do pustej szklanej butelki. Czyli tak wysysał krew z ofiar. Przerażające,
chociaż sprytne.
Przeszukując
kieszenie Pitera, Dex znalazł notatnik. W nim zapisane były imiona i nazwiska
bogatych, starszych mieszkańców miasta. Pod każdym z nich natomiast zapisane
były imiona i nazwiska ofiar oraz kwoty zapłacone za ilość krwi.
Przeglądając notes,
spomiędzy ostatnich kartek wypadł telegraf.. Detektyw zaczął go czytać.
Do
Pitera Hemisworth. Stop. Kontynuuj działania. Stop. Mimo braku efektów kuracji,
burżuje nadal płacą. Stop. Uważaj na detektywa. Stop. Na pewno wkrótce się
zjawi. Stop. W skrytce zostawiliśmy więcej neurotoksyny. Stop. Dobra robota.
Stop. M. Stop. R. Stop.
Cholerne Ministerstwo Rozwoju. W końcu dopadnę skurwieli
- przysiągł Dex. Następnie przeciągnął Pitera do
pomieszczenia w którym znajdował się fotel i wanna. Rurką która służyła do
transfuzji krwi, związał mu ręce za plecami, po czym oddalił się z miejsca
zbrodni.
***
Następnego dnia, do
Fal Skorby wkroczyła policja.
Znaleźli związanego mężczyznę w pokoju, który wyglądał jak dziwne laboratorium.
Unosił się w nim odór krwi.
Później, tego
samego dnia, policjanci zapukali do wielu domów bogatych mieszkańców miasta
Factoriany. Zostali oni oskarżeni o współudział w morderstwach. A to wszystko
dzięki notesowi znalezionym rano na komisariacie wraz z krótkim liścikiem.
Zawierał on jedynie cztery słowa. Fale
Skorby. Od Mściciela.
Hej 🙂 tekst jest długi więc będzie też długi komentarz 😁 a oto co następuje:
OdpowiedzUsuń1. Opowiadanie jest super skonstruowane i tworzy logiczną całość, jest konstrukcja postaci, zawiązanie wątku, różnorakie perypetie, aż w końcu punkt kulminacyjny i rozwiązanie. Plus!
2. Całość czyta się szybko i zgrabnie. Akcja się po prostu dzieje, opisy są w sam raz, nie przeszkadzają tylko pomagają wyobrazić sobie scenerię. Mnie to urzekło, szczególnie klimat Factorii jako ponurego miasta. Trochę skojarzyłam z Birmingham z Peaky blinders (polecam serial 😉)
3. Wypatrzyłam kilka rzeczy które mnie zaniepokoiły np. to dlaczego Lara tak beznamiętnie reaguje na wiadomość o śmierci Natalie, ten szloch wydał mi sie udawany.. i wszystkie te wątpliwości zostały rozwiązane w dalszym ciągu fabuły. Super!
4. Świetny dozorca w trzeciej osobie, uwielbiam morsa z pingwinem i imię Piter zamiast Peter. Jest ono trochę prześmiewcze i to jest fajne 🙂
5. Terrens- chyba to że jesteś facetem ułatwia ci tworzenie męskich postaci bo ta mnie przekonuje w 100%
6. Umieszczenie tematu - zdążyłam zapomnieć o tym że tekst miał być o kacu a tu bach! Plus.
7. Świat przedstawiony - skorba, dom schadzek, wszystkie szczegóły i szczególiki nawet takie że krew tętnicza jest jasna. Plus
Na minus (ale maleńki) drobne powtórzenia (notatki, siłować-siły). Pauz się nie czepiam bo to zawsze można zmienić na raz.
- "znalazł się nad uliczką, gdzie skręciła dziewczyna. Leżała w niej, a nad jej szyją" - to zdanie bym chyba jakoś przeredagowała bo niby wiadomo kto w czym leży ale jednak trochę na opak
Generalnie nie lubię fantasy a na dźwięk słowa wampir zakładam słuchawki na uszy, ale twoje opowiadanie mnie zainteresowało i wciągnęło. To fragment czegoś większego? Pozdrawiam!
Ja krótko, nie lubię się rozpisywać :D (tekst powyżej jest wyjątkiem od reguły) Dzięki wielkie, bardzo się cieszę, że udało mi się zainteresować osobę która nie lubi fantasy ^^ Rady wezmę sobie do serca i postaram się poprawić :D I w sumie to tworzę to na bieżąco, jak temat na grupie podpasuje, inne teksty są w serii "epoka pary i magii" ;) P.S. właśnie tydzień temu zacząłem Peaky Blinders :D
OdpowiedzUsuńJezu Chryste, Kamil XD. Ile ten tekst ma stron?! Bo przewijałam i przewijałam.
OdpowiedzUsuńTo "jest pan łowcą wampirów?" totalnie mnie rozwaliło.
"- A nie potrzebuje pan może pomocnika? Świetnie walczę na miecze!" - jakie te dziecko było urocze XD. I przede wszystkim dobrze odegrałeś dzieciaka. Niektórzy nie potrafią uczynić małego chłopca... realnym małym chłopcem.
"- No to mam wakat. Szkoda, Natalie była dobrą montażystką. Precyzyjną." - typowy szef. No, w sumie zginęła mi pracownica. Tak. Będzie wakat. A tak poza tym to była niebrzydka. Od razu wydał mi się podejrzany.
Czekaj, co? Liz zakradłaby się do gościa i zabiła go MIECZEM XD?! Jak to miecze?! Skąd ona miała miecz?!
Terrens mnie rozwalił. Wyobrażam go sobie jako takiego grubego ziomka wpierniczającego pączki XDDD. Ale za te jego przekleństwa i dialogi naprawdę go polubiłam.
Nie wiem, czy już kiedyś tworzyłeś jakieś teksty z tego uniwersum (pewnie tak i mnie to ominęło), ale jak na kogoś, kto pierwszy raz miał z nim styczność... Nie spodziewałam się, że do kryminału dojdzie nagle fantastyka. I nie było to bynajmniej dobre przejście. Wręcz poczułam się zdezorientowana i na początku naprawdę myślałam, że robią sobie jaja z tym wampirem. Nie było takiego... płynnego przejścia gatunkowego. Ale może to rzeczywiście dlatego, że pierwszy raz miałam styczność z tą serią.
Przyznam szczerze, że nie przepadam za kryminalnymi tworami. Trochę ciężko mi się czytało, szczególnie, że na początku dużo się nie działo, ale myślę, że akcja końcowa była całkiem spoko! Choć może nie było tu super zwrotów akcji i człowiek nie umierał z niepokoju, to jednak dobrze się czytało.
Dokumenty Google pokazują 10,5. No, troszkę mi się rozpisało :P Z dziecmi to pewnie dlatego, ze nadal mam w sobie wiele z małego chłopca XD A tak serio, to kuzyni mają dużo małych dzieci, także podpatrzone z rzeczywistości :D Co do Liz - akcja dzieje sie tak gdzieś w alternatywnym XVIII/XVIII wieku, szpady odchodzą do lamusa, ale nadal się pojawiają :P I były już 3 teksty z tego uniwersum, tam był jednak większy nacisk na fantasy (magia, technologia współdziałająca za pomocą magii i pary itp.). Tutaj chyba faktycznie zrobiłem błąd, że wprowadziłem nadprzyrodzone rzeczy póóóóźno... Ale spoko, postaram się to poprawić następnym razem :D I miło mi, że dobrze się czytało ^^
UsuńTaki szef to skarb:)
OdpowiedzUsuńKomendant wywalił z grubej rury, nie rozwikłać sprawę tylko do razu pozbyć się delikwenta wampirzego. Faktycznie sprawa nie cierpiąca zwłoki, skoro i komendant i funkcjonariusze zrzucili się na wynagrodzenie dla detektywa.
Czarny długi płaszcz i cylinder - nie wiem dlaczego ale od razu z Drakulą mi się to skojarzyło. Lubie wampirze klimaty.
Czosnek, żeby wampir nie powrócił i nie zatarł śladów? Powszechna metoda:)
Tak, tak, dzieci zawsze wydają się bardziej pomocne tam gdzie dorośli nie chcą móić, no i ta ich ciekawość dziecięca.
"Smutno mi, że ją wampir wypił." bardzo fajnie napisałeś dialogi miedzy Dexem a dzieckiem, gdy to czytam sama słyszę w głowie dziecięcy głosik, a wypowiedzi charakterystyczne są dla danego wieku.
Pamiętam ten fragment gdzie Mściciel uciekał przed czarodziejami:)
No to podejrzane, gdy szef na śmierć jednej ze swoich pracownic stwierdza tylko, że będzie miał wolne stanowisko. Dex działaj!
Hmm, aż dziwne że koleżanka nie wiedziała na dużo o tym chłopaku koleżanki, ale to zawsze jakaś pomoc.
Świetna akcja pościgu, są emocję!
Bron na wampira w epoce magi i pary, no ciekawie.
Yhhh, wyobraziłam sobie tą wannę pełną krwi, codziennie świeża dostawa....
I jest kolejna akcja, jak ty to opisujesz! Aż nie da się przestać czytać!
Tekst świetny jak zawsze, nawet telefonowe formatowanie nie przeszkadzało, ale swoją drogą cholernie długi tekst na telefonie udało ci się napisać.
Czekam na następny.
Dzięki wielkie! Cieszę się, że wyłapałaś tyle rzeczy na których mi zależało, żeby pokazać - i to, że sprawa jest pilna, i to, że przestępca nosi się jak Dracula, i że szef oraz przyjaciółka mają coś na sumieniu :D Co do dziecka, bardzo mi miło, że kolejna osoba chwali moją dziecięcą postać ^^ I fajnie, że mimo baaaaaardzo długiego usypiającego wstępu akcja była potem zadowalająca. Mam nadzieję, że kolejny temat podpasuje, bo też lubię wracać do Factoriany :D
UsuńZacieram ręce! I biorę się do czytania, stosujac tz live comment xd
OdpowiedzUsuńPamiętaj, ze w tekscie wszekie zwroty - Ciebie, Ty - nie ma otrzeby zapisywac z duzej litery.
Ok, powiem ci tak. Jako ze to wyglada na oczywista sprawe, tytul tez oczywisty, dam sb reke uciac, ze to zaden wampir nie bedzie xd chociaz jestem naprawde ciekawa, jak sie udaje z tej krwi pozbawic ciala...
Ok, nie wiem czemu, ale podejrzewam, że Lara cos w tym paluchy maczała! Jej zachowanie jest tak klasyczne, jakby instrukcje obslugi przeczytala ;D Ciekawe, ciekawe.
Szalenie podoba mi sie ta nazwa, Fale Skorby. Jaka jest geneza?
Oho, chyba sie co do Lary pomyliłam... ale co ona tam robiła! Nie bylo to rozsadne, szwedac sie pomiejscach, gdzie ostatni raz widziano ofiare... w zyciu bym nie poszla na Fale! ale nie zaczailam z czym ona oklamala Dexa...
Dlaczego wróciłaś do Fal Skorby, skoro wiedziałaś co tam spotkało Natalie? <-- no, no wlasnie!! Chyba ta Lara to gatunek tępo zakonczonych broni białych xd Milo dla odmiany zobaczyc taka Lare ;D
aaa, czyli skorba to jakies dragi... dobre.
Ta, łeb mnie też napierdala od wczoraj, a smarkam kurwa dalej niż widzę <--- juz lubie typa xd on sie wczesiej cyba nie pojawil, co? albo cos pominelam.
TEAM TERRENS <3
Ey, to serio zaczyna wygladac tak, ze jednak wampir... o kurde.
A jednak nie! No niezle sie pobawiles emocjami! ;D Dobrze sie bawilam, jak na dobrym kryminale, juz pewno mowilam, polaczenie tego z fantastyka, gdzie w czasie sledztwa nagle dostajemy magow powietrza i pirmancje, bomba, klasa! A ministerstwo rozowju w roli czarnego bohatera - pychota!
Tak, wiem, pamiętam, chyba jeden taki chochlik mi się wkradł :P I wiadomo, że to nie mógł być wampir, to byłoby za proste :D Fale Skorby to tak na bieżąco wymyślone - fale bo było słowo klucz a skorba, bo gram w Skyrima a tam jest skooma, brzmi podobnie ale jednak nie tak samo :P Co do Lary, to myślę, że się wszystko wyjaśniło. No może z tym skłamaniem - że niby nie była w Falach a okazało się, że jednak tam chodzi. Terrens natomiast był w pierwszym opowiadaniu i zrobił Dexowi mnóstwo broni (tam też pojawiło się Ministerstwo Rozwoju). Fajnie, że się podobało, bardzo mi miło ^^
OdpowiedzUsuń