W ostatniej części pt. “Początek końca” nocne zmory zaprowadziły Elissę do części lasu, nad którym nie trzymał pieczy opiekuńczy czar jej podków. W ten sposób weszła do krainy snów. Nocnica była bliska wyssania życia z dziewczyny, ale pojawił się ktoś, kto odstraszył demony.
Ta seria zawiera elementy mitologii słowiańskiej. Akcja dzieje się około 1260 roku.
Obudziła się z uciskiem na klatce piersiowej. W pierwszej chwili myślała, że to jedno ze szczeniąt leży na niej, tuląc się do snu. Złapała za dekolt, po czym wzięła głęboki wdech. Gdy wypuszczała powietrze, gaz świszczał, wędrując od pęcherzyków płucnych, przez tchawicę i krtań, na końcu drapiąc gardło i wywołując kaszel.
Nie wiedziała gdzie jest, ciemność spowiła pomieszczenie, w którym się znajdowała. Wilgoć i chłód były wyraźnie odczuwalne. Pod dłońmi wyczuła dziesiątki suchych liści. Czyżby ktoś ustał jej posłanie, a może to ona przywłaszczyła sobie legowisko jakiejś niebezpiecznej istoty? Wszystko wskazywało na to, że znajduje się w jaskini. Skoro tutaj weszła, musiała być też droga wyjścia. Podniosła się na równe nogi. Niestety było zbyt ciemno, aby ocenić wysokość pomieszczenia. Wyprostowała plecy i uderzyła głową o strop. Jęknęła z bólu, co rozśmieszyło osobę, znajdującą się z nią w mroku. Przestraszona cofnęła się parę kroków, aż natrafiła na ścianę.
– Kim jesteś? – zapytała drżącym głosem. – I dlaczego mnie przetrzymujesz w tym miejscu.
Nie doczekała się odpowiedzi. Próbowała dostrzec jakąś sylwetkę lub ruch, ale wnętrze jaskini pozostawało bez zmian. Nagle ktoś pstryknął palcami, a pod sufitem rozjarzyły się odwłoki małych owadów. Całkowita ciemność zamieniła się w półmrok. Wtedy go dostrzegła i wilki siedzące po jego prawicy. Na lewym ramieniu stała sowa. Przeraziło ją to, co zobaczyła. Bynajmniej, to nie zwierzęta towarzyszące rosłemu mężczyźnie wywołałby u niej strach. Choć po zastanowieniu, stwierdziła, że to chyba jednak nie człowiek, a jeden z demonów bawiący się zaginionymi osobami. Na podobnej kupce liści do tej, na której leżała wcześniej Elissa, spoczywał Agat i Malachit. Zobaczywszy ich, Wittanka nabrała pewności siebie, aby przyjrzeć się demonowi.
Jelenie poroże lśniło na czubku jego głowy. Długa broda nadawała mu wyglądu starca, choć trudno było stwierdzić, jaki jest jego wiek. Długie ręce były zakończone konarami, zamiast dłońmi. Jeden z nich trzymał laskę, na której końcu znajdowała się szczeka drapieżnego zwierzęcia, rozwarta pokazywała długie kły. Odziany był w gęsta winorośl, tu i ówdzie wypuszczająca malutkie białe kwiatki. Miała nadzieje, że dość ekstrawagancki wygląd nie będzie współgrał z charakterem istoty.
– Kim jesteś? – zapytała jeszcze raz, tym razem spokojnie.
– Le… – odpowiedział, a powiew zimnego powietrza wprowadził w ruch leżące na ziemi liście. – Sz..sz..szy – zaszumiało suche listowie.
– Wypuść mnie… proszę – powiedziała, dysząc. – Muszę wrócić do domu jak najszybciej.
Opiekun lasu westchnął z dezaprobatą. Jeden ze szczeniąt wyszedł i wziąwszy głęboki wdech, uniósł głowę i otworzył pysk.
– Nie… Agat! Nie rób tego. – Elissa wiedziała, co niezwykły wilk chciał zrobić. Uśpić ja wyciem jak ostatnim razem. – Zrobię co chcecie. – Nie była pewna, dlaczego to powiedziała, chyba w desperacji, aby jak najszybciej wydostać się stamtąd.
Nie tak wyobrażała sobie integracyjne spotkanie ze szczeniakami. Z dobroci serca chciała pomóc dwóm biednym sierotom, porzuconym w lesie. Co dostała w zamian?
Mimo że Leszy pomógł jej podczas ataku nocnicy, który mógł skończyć się dla niej śmiercią, nie potrafiła mu zaufać. Dlaczego ją tutaj uwięził i z jakiego powodu te wszystkie zwierzęta mu służą? Poczuła się oszukana i opuszczona.
Opiekun powstał z fotela, który był skręcony z korzeni dużego drzewa. Grube kłącza przedostały się przez twardy, kamienny strop jaskini i wbiłby ponownie w ziemię u jego stup. Las służył swemu panu, jak potrafił najlepiej. Leszy podniósł dłoń, a z zaciemnionego rogu wyskoczyła mała istota podobna do skrzata. Leszy mruknął, a echo lasu wskoczyło mu na dłoń i zaczęło mówić.
– Jestem Auk, echo lasu. W ludzkich słowach przekaże ci wiadomość od władcy lasu.
Elissa przypatrywała się stworzeniu, wyglądało tak uroczo, że miała ochotę je pogłaskać, lecz kiedy skupiła wzrok na dalszym planie, ujrzała niezadowoloną minę Leszego. Zrozumiała, że to nie czas na gierki. Stała przed bardzo ważnym przedstawicielem przyrody, który miał po swojej stronie rośliny i zwierzęta, a ona nie miała nikogo. Zdrowy rozsądek nakazywał jej, aby okazał mu szacunek.
– Jestem Elissa Wittan – przedstawiła się i lekko ukłoniła. – Czy możesz mi powiedzieć gdzie jestem?
– Dalej w tym samym miejscu, w którym spędziłaś ostatnich kilkanaście lat – odpowiedziało echo.
Nie zbyt wiele powiedziało to dziewczynie, oprócz tego, że znajduje się nadal w puszczy, może nawet niedaleko osady Elissium.
– Dlaczego mnie tutaj przetrzymujesz? – zapytała, spoglądając raz na demona, raz na zwierzęta mu towarzyszące, jakby były częścią spisku.
– Nie przetrzymuje – wyśpiewał Auk, podskakując na dłoni. – Ale cię potrzebuje.
Leszy zamruczał od niechcenia, wędrował wzrokiem po suficie, na co jeden ze szczeniaków zawarczał.
– Jak mogę ci pomóc? Jestem tylko zwykła dziewczyna – medalion zaświecił na jej szyi – która od dziecka nie opuszczała swojej osady. To, że znalazłam się tutaj, jest jednym wielkim nieporozumieniem.
– Masz moc – wskazał palcem na połyskujący naszyjnik – i jesteś ostatnia z rodu Wittanow. Potrzebuje … twojej mocy, aby odnowić czar chroniący puszcze, zanim ludzie wejdą w jej głębie i odkryją to, co było przez stulecia ukrywane przed nimi.
Teraz Elissa przypomniała sobie, jak babcia Doremide wspominała jej o ochronnym czarze, rzuconym na las przez jej dziadka Tomanda. Czy on także odnawia jedynie czar?
– Chciałabym ci pomóc – opuściła głowę – ale ja nic nie potrafię. W dodatku do zeszłego tygodnia nie miałam pojęcia o żadnej mocy.
Leszy wydawał dźwięki, które zdawały się jego mowa. Zwierzęta i Auk popatrzyli na niego w skupieniu.
– Ludzie wchodzą głębiej w las, polują na zwierzynę oraz wycinają drzewa – kontynuowało echo. – Magia w ich rękach jest niebezpieczna, a świty zagrożone.
Elissa wróciła pamięcią do ataku Nocnicy i tego, co powiedziała jedna ze zmor — Weszłaś do świata snów. Z własnej woli.
– Świat snów – powtórzyła.
– To tylko jeden z nich. Bezpieczne schronienie dla tych, których wy nazywanie potworami, bestiami i demonami. Więcej w nich magii niż w was pospolite istoty. Jedyne, do czego dążycie to zniszczenie.
Elissa nie znała dobrze świata, nie wiedziała o jego ciemnych zakamarkach, o ludzkich podstępach i zabójstwach magicznych stworzeń.
– Dlaczego więc prosisz człowieka o pomoc? – zapytała zdezorientowana.
– Nie proszę – odpowiedziało echo, a potem zapadła długa cisza.
– To jakaś pomyłka – powiedziała, łapiąc się za głowę.
– Ty nie jesteś zwykłym człowiekiem. Masz w sobie więcej magii niż większość znanych mi istot. – Wilczek ponownie szczeknął, zapewniając Elissę, że właśnie tak jest.
– Czy to przypadek, że spotkałam szczeniaki na swojej drodze do Lasos.
Leszy mruknął i pokiwał potwierdzająco głową.
– Ludzie ich schwytali podczas przeszukań puszczy. Nie zdążyli uciec. Potem pojawiłaś się ty. – Auk wskazał Elissę małą dłonią. – Pobiegłaś im na pomoc. Nie zostawiłaś w potrzebie. My ciebie również nie zostawimy, gdy będziesz potrzebować nas najbardziej.
– Ale ja nic od was nie chce, a wy ode mnie tak. Zanim zgodzę się na cokolwiek, muszę wrócić do domu. Chce zobaczyć się z babcia Doremide! – ostatnie zdanie wykrzyknęła.
Szczenięta zaskomlał.
– Nie pozostaje mi zrobić nic innego jak wstazać ci wyjście z tej jaskini – powiedziało echo.
Dziewczyna poczuła, że ziemia pod jej stopami zaczyna się trząść. Za jej plecami pękła skała, wpuszczając w ten sposób odrobinę światła słonecznego. Promienie rozjaśniły twarz Leszego. Jego wzrok był nieprzenikniony, a mimika stała, niewyrażająca emocji. Mały Auk zeskoczył z dłoni władcy i podbiegł do Elissy.
– Nie musisz tam wracać. Tutaj będzie ci lepiej – rzekło echo i powróciło w ten sam ciemny róg, w którym wcześniej się kryło.
Część kamiennej ściany rozsypała się na drobne elementy, a reszta rozsunęła jak wrota, ukazując dziewczynie wyjście. Mimo pyłu zawieszonego w pomieszczeniu dostrzegła, że znajduje się blisko domu. W niedalekiej odległości, między drzewami prześwitywał obraz jej chaty. Odwróciła się raz jeszcze, aby spojrzeć na wilki. Czuła się zawiedziona, ale miała przeczucie, że to nie koniec ich znajomości. Wiedziała, że jeśli nie powróci jak obiecała, władca lasu sam ją odnajdzie.
Hej :)
OdpowiedzUsuńMiło, że wróciłaś do tego uniwersum, lubię jego klimat.
Jakoś wyjątkowo razi mnie widoczny brak korekty. Często nie ma znaków diakrytycznych, do tego występuje błędna odmiana słów. Rozumiem, że to wynik pośpiechu?
Wow. Niezła ta scena. Idealnie odpisałaś to, co się dzieje. Akapity są bardzo plastyczne, przebieg rozmowy nie ma żadnego punktu 'niezręcznej ciszy'. Do tego bardzo podobają mi się postaci Lepszego i Auka. Mam nadzieję, że jeszcze się z nimi spotkamy.
Te emocje Elissy mogą udzielić się czytelnikowi. Brawo.
Pozdrawiam.
Przyznam, że miewałam lepsze teksty. Zainspirowałam się tematem, ale technicznie wyszło jak widać :P
UsuńPodoba mi się klimat i w zasadzie mam ochotę poznać całą fabułę.
OdpowiedzUsuńNajwiększy problem miałem gdzieś na początku tekstu, gdzie się zgubiłem w tym co czytam i nie ogarniałem kto co mówi, czy robi.
O, fajne te informacje dotyczące serii na samym początku :D. Pomagają czytelnikom, którzy jeszcze nie znali serii, aby ją zrozumieć.
OdpowiedzUsuńNieźle się zaczyna! Jest tajemnica i jest klimat. Propsuję.
Leszy. A to ci numer. I to echo lasu jest fajne! To też jakiś słowiański potworek, którego używa oryginalnie Leszy, czy to ty go wymyśliłaś? :o
SERIO. Pierwszze, co myślała Elissa, to to, że chce pogłaskać stworzenie XD? GOD, DZIEWCZYNO! Jakbym tam stała i słyszała jej myśli, to bym chyba ją lekko poddusiła >D! Ogólnie to nie zrozumiałam chyba fragmentu ze szczeniakami. Czy one mogą brać świadomie głębokie wdechy? :o I czemu nagle jeden z nich chciał ją uśpić?
Tak ogólnie to zapowiada się ciekawie. Zobaczymy, co babcia powie.