Dobrym
duchem tej serii jest SadisticWriter. Tym razem dedykuję jej poniższe dzieło z
podziękowaniem za pomysł - bo ja go w ogóle nie miałam - a także, jako że
świętowała w tym tygodniu, składam jej kolejny raz (huehue) życzenia
wszystkiego najlepszego! Dobrze wie, czego dokładnie życzę, miejmy więc
nadzieję, że się spełni :) Salanghae, Sarenko! <3
W
normalnych okolicznościach pewnie powiedziałbym chwilę po wyjściu z sali, że
nic się nie stało, że zdążyłem już przywyknąć, że ta degradacja do roli
jakiegoś przynieś, podaj, pozamiataj kmiotka w ogóle mnie nie rusza, ale cóż. Okoliczności nie były
normalne, bo nie na każdym treningu zostaję dosłownie zjebany za bycie
porządnym agentem. A to właśnie miało miejsce. I nieważne, jaki byłem,
nieważne, że na co dzień charakteryzował mnie spokój (musiałem być spokojny, bo
przy Willu ktoś musiał być tym rozsądnym), ale ile można było znosić? Nie byłem
tylko robotem, więcej – mimo wszystko – było we mnie z człowieka. Na pewne
zachowania mogłem reagować tylko w jeden sposób.
Co innego Kira, która szła obok mnie, gdy przemierzaliśmy korytarz w stronę gabinetu generał Dolores, którą poinformowano o naszych wybrykach i gdzie pewnie mieliśmy usłyszeć o kolejnej karze. Do tej pory myślałem, że jest jak skała, że nic jej nie ruszy, jeśli nie będzie bezpośrednio dotyczyło jej i tego, co sama robi. Nie spodziewałem się, że może stanąć w mojej obronie. Tym bardziej nie spodziewałem się, że kiedy ja rzucę się z pięściami na Joega, mając dość tego, jak się do mnie odnosi, pułkownik poprawi po mnie i przez nas generał będzie miał nie jedną, a dwie śliwy pod oczami, z których może być mu trudno się wytłumaczyć.
Spojrzałem na nią, odwzajemniła to.
– Warto było mnie złościć? – zapytała, prawie ciosając gromami z ładnych oczu. – Po tym wszystkim? – Nie byłem pewien, co oznacza to wszystko, ale i tak skinąłem głową na potwierdzenie. Jakoś mi nie uwierzyła. – Bądź szczery. Pamiętaj, że ja nie jestem Willem, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz jakimiś tanimi wymówkami czy tłumaczeniami.
Zaśmiałem się pod nosem i jakoś tak poczułem się lepiej. Może nie byliśmy wielkimi przyjaciółmi, ale ta kobieta naprawdę dała się lubić i pokazywała, że dobrze mieć ją po swojej stronie, że można na niej polegać.
– Nie chciałem cię złościć, Kira, ja tylko zareagowałem odruchowo – przyznałem. – To ty się wkurzyłaś, kiedy Joeg nazwał mnie przy wszystkich jebanym kapitanikiem bez ambicji i mu przywaliłaś z drugiej strony, ja cię do niczego nie zmuszałem. Ale i tak dziękuję. – Uśmiechnąłem się. – Jakoś tak raźniej mi nie być jedynym złym w całym tym bałaganie.
Porucznik także chciała się uśmiechnąć, ale coś jakby jej w tym przeszkadzało. Coś, co nosiła wewnątrz siebie – jakieś uczucie – które nie pozwalało przyjąć innej postawy niż powaga.
– Dziwię się, że nadal robi z ciebie kozła – powiedziała i westchnęła, co w jej wykonaniu zabrzmiało dość uroczo. Przynajmniej jak na poważaną agentkę prestiżowej instytucji. – Pracujesz tu już ile…?
– Dziesięć lat.
Jej oczy otworzyły się szerzej. No tak, miała niewiele ponad połowę mojego stażu, nie powinienem dziwić się tej reakcji.
– Dziesięć lat – powtórzyła, jakby chciała się upewnić, że dobrze mnie usłyszała. – A traktuje cię gorzej niż niejednego świeżaka, jaki się tutaj przewija. Musiałeś nieźle zajść mu czymś za skórę. Musi być przecież powód, dlaczego aż tak cię nienawidzi.
Też miałem taką teorię, ale przez cały ten okres go nie znalazłem. Osobiście nie lubiłem go od pierwszego spotkania i to dlatego, że nie krył się z tym, jakim jest dupkiem i od samego początku pokazywał swoją władzę, traktując kadetów gorzej niż śmieci, nie wiedziałem jednak, co takiego sprawiło, że Joeg odwzajemnił to uczucie. Przecież nie mogło aż tak wkurzyć go to, że jestem po części cyborgiem, ani to, że znalazł się w elitarnie małym gronie, które o tym wie. Nie ja mu powiedziałem, to nie była moja wina.
– Bardzo możliwe – odpowiedziałem tylko, a odpowiednie drzwi do gabinetu pojawiły się na horyzoncie.
– Coś mi mówi, że za jakiś czas może być gorzej.
Spojrzałem na nią badawczo.
– Dlaczego tak uważasz?
Mars miała w sobie coś jeszcze – w przeciwieństwie do Willa przy niej czułem się swobodnie, zaczynając rozmawiać o kwestiach, które mój przyjaciel albo zbyłby krótkim komentarzem, albo których w ogóle by się nie chwycił, tylko by o nich milczał. Porucznik nie bała się ich, dlatego była dobrym kompanem rozmowy. Nie była ekspertem w każdym temacie, ale wiedziała coś o wszystkim, co się działo, umiała znaleźć jakiś punkt zaczepienia i dodać coś od siebie, przez co dość często mój punkt widzenia mógł poszerzyć się o jakąś nową perspektywę.
– Ponieważ nie wszystko jest wspaniałe – wyszeptała, a wyraz jej twarzy pozostał niezmiennie smutny. – Życie tutaj na przykład. Nasza codzienność. Temu wszystkiemu daleko do miana raju. – Brzmiała aż za smutno, dobijająco wręcz, z czego zdała sobie sprawę, bo zreflektowała się i dodała: – Ale póki starczy nam sił, możemy robić wszystko, by było bardziej znośne. Nie uważasz?
Powinienem wydać werbalną odpowiedź, ale koleżanka właśnie pukała do drzwi gabinetu, za którymi generał Dolores czekała z niezłą reprymendą, skinąłem więc tylko głową i przepuściłem Kirę, by jako pierwsza weszła do tego przedsionka piekła, jakie niektórzy chcieli nam tu zgotować.
Ale miała rację – jeśli my nic nie zrobimy, by nasze życie w Agencji, wypełnianie obowiązków było znośne, nikt tego nie zrobi. A wówczas naprawdę niewiele rzeczy będziemy w stanie nazywać wspaniałymi.
Co innego Kira, która szła obok mnie, gdy przemierzaliśmy korytarz w stronę gabinetu generał Dolores, którą poinformowano o naszych wybrykach i gdzie pewnie mieliśmy usłyszeć o kolejnej karze. Do tej pory myślałem, że jest jak skała, że nic jej nie ruszy, jeśli nie będzie bezpośrednio dotyczyło jej i tego, co sama robi. Nie spodziewałem się, że może stanąć w mojej obronie. Tym bardziej nie spodziewałem się, że kiedy ja rzucę się z pięściami na Joega, mając dość tego, jak się do mnie odnosi, pułkownik poprawi po mnie i przez nas generał będzie miał nie jedną, a dwie śliwy pod oczami, z których może być mu trudno się wytłumaczyć.
Spojrzałem na nią, odwzajemniła to.
– Warto było mnie złościć? – zapytała, prawie ciosając gromami z ładnych oczu. – Po tym wszystkim? – Nie byłem pewien, co oznacza to wszystko, ale i tak skinąłem głową na potwierdzenie. Jakoś mi nie uwierzyła. – Bądź szczery. Pamiętaj, że ja nie jestem Willem, tak łatwo się mnie nie pozbędziesz jakimiś tanimi wymówkami czy tłumaczeniami.
Zaśmiałem się pod nosem i jakoś tak poczułem się lepiej. Może nie byliśmy wielkimi przyjaciółmi, ale ta kobieta naprawdę dała się lubić i pokazywała, że dobrze mieć ją po swojej stronie, że można na niej polegać.
– Nie chciałem cię złościć, Kira, ja tylko zareagowałem odruchowo – przyznałem. – To ty się wkurzyłaś, kiedy Joeg nazwał mnie przy wszystkich jebanym kapitanikiem bez ambicji i mu przywaliłaś z drugiej strony, ja cię do niczego nie zmuszałem. Ale i tak dziękuję. – Uśmiechnąłem się. – Jakoś tak raźniej mi nie być jedynym złym w całym tym bałaganie.
Porucznik także chciała się uśmiechnąć, ale coś jakby jej w tym przeszkadzało. Coś, co nosiła wewnątrz siebie – jakieś uczucie – które nie pozwalało przyjąć innej postawy niż powaga.
– Dziwię się, że nadal robi z ciebie kozła – powiedziała i westchnęła, co w jej wykonaniu zabrzmiało dość uroczo. Przynajmniej jak na poważaną agentkę prestiżowej instytucji. – Pracujesz tu już ile…?
– Dziesięć lat.
Jej oczy otworzyły się szerzej. No tak, miała niewiele ponad połowę mojego stażu, nie powinienem dziwić się tej reakcji.
– Dziesięć lat – powtórzyła, jakby chciała się upewnić, że dobrze mnie usłyszała. – A traktuje cię gorzej niż niejednego świeżaka, jaki się tutaj przewija. Musiałeś nieźle zajść mu czymś za skórę. Musi być przecież powód, dlaczego aż tak cię nienawidzi.
Też miałem taką teorię, ale przez cały ten okres go nie znalazłem. Osobiście nie lubiłem go od pierwszego spotkania i to dlatego, że nie krył się z tym, jakim jest dupkiem i od samego początku pokazywał swoją władzę, traktując kadetów gorzej niż śmieci, nie wiedziałem jednak, co takiego sprawiło, że Joeg odwzajemnił to uczucie. Przecież nie mogło aż tak wkurzyć go to, że jestem po części cyborgiem, ani to, że znalazł się w elitarnie małym gronie, które o tym wie. Nie ja mu powiedziałem, to nie była moja wina.
– Bardzo możliwe – odpowiedziałem tylko, a odpowiednie drzwi do gabinetu pojawiły się na horyzoncie.
– Coś mi mówi, że za jakiś czas może być gorzej.
Spojrzałem na nią badawczo.
– Dlaczego tak uważasz?
Mars miała w sobie coś jeszcze – w przeciwieństwie do Willa przy niej czułem się swobodnie, zaczynając rozmawiać o kwestiach, które mój przyjaciel albo zbyłby krótkim komentarzem, albo których w ogóle by się nie chwycił, tylko by o nich milczał. Porucznik nie bała się ich, dlatego była dobrym kompanem rozmowy. Nie była ekspertem w każdym temacie, ale wiedziała coś o wszystkim, co się działo, umiała znaleźć jakiś punkt zaczepienia i dodać coś od siebie, przez co dość często mój punkt widzenia mógł poszerzyć się o jakąś nową perspektywę.
– Ponieważ nie wszystko jest wspaniałe – wyszeptała, a wyraz jej twarzy pozostał niezmiennie smutny. – Życie tutaj na przykład. Nasza codzienność. Temu wszystkiemu daleko do miana raju. – Brzmiała aż za smutno, dobijająco wręcz, z czego zdała sobie sprawę, bo zreflektowała się i dodała: – Ale póki starczy nam sił, możemy robić wszystko, by było bardziej znośne. Nie uważasz?
Powinienem wydać werbalną odpowiedź, ale koleżanka właśnie pukała do drzwi gabinetu, za którymi generał Dolores czekała z niezłą reprymendą, skinąłem więc tylko głową i przepuściłem Kirę, by jako pierwsza weszła do tego przedsionka piekła, jakie niektórzy chcieli nam tu zgotować.
Ale miała rację – jeśli my nic nie zrobimy, by nasze życie w Agencji, wypełnianie obowiązków było znośne, nikt tego nie zrobi. A wówczas naprawdę niewiele rzeczy będziemy w stanie nazywać wspaniałymi.
Szczerze powiedziawszy, czuję w tekście nadmiar informacji. Moim skromnym zdaniem autor w niebywale małą scenę wciska za dużo, co wprowadza czytelnika w zagubienie.
OdpowiedzUsuńRemedium na ten problem byłoby oczywiście ograniczenie ilości przekazywanych czytelnikowi informacji. Możnaby to osiągnąć skupiając się jedynie na bohaterze i jego rozmówczyni, w znacznym stopniu ograniczając inne aspekty, tak aby czytelnik wyciągał resztę informacji z kontekstu, czy się ich po prostu domyślał. Oczywiście brakujące informacje powinny być zapewnione, ale w dalszych fragmentach opowiadania.
Stosując się również do wywodzącej się z kinematografii zasady "show don't tell" (którą osobiście uważam można zastosować do dzieła pisanego), należałoby się wyzbyć opisów stosunków panujących między bohaterami, a miast tego ukazać wszystko poprzez ich czyny.
Podsumowując me skromne zdanie, ilość zawartych w tym tekście informacji nadaje się na co najmniej kilkofrafmentowe opowiadanie i nie winna być umieszczana w jednej scenie.
Poza tym wszystko spoczko :D
Cześć.
UsuńDziękuję bardzo za komentarz.
Ilość informacji może być przytłaczająca, fakt, ale staram się, by każdy tekst w serii (a ten jest już dziesiątym w [Stranger]) mniej więcej tłumaczył, kim są bohaterowie, co robią i w jakiej sytuacji się znajdują, by nie było problemu z przypomnieniem sobie, o co chodzi, i by możliwie zachęcić do przyjrzenia się poprzednim częściom.
Jestem ciekawa, co kryje się pod rozumieniem "stosunków panujących między bohaterami". Jak, Twoim zdaniem", nazywa się łącząca ich relacja? Bo ja, jako autor, wciąż nie potrafię jej określić.
Pamiętajmy, że w komentarzach nie staramy się redagować tekstów czy narzucać swojej wizji niczym redaktor, bo nie o to chodzi.
Pozdrawiam.
Pamiętajmy też, by w komentarzach zachowywać równowagę. Poświęcając miejsce na wyrażenie tego, co podoba się mniej, warto znaleźć miejsce również na to, co w tekście sie podobało, w tej sytuacji należałoby rozwinąć nieco ostatnią myśl ;)
UsuńRozumiem podejście, gdyż sam kiedyś takie miałem, aczkolwiek z czasem doszedłem do tego, iż zbyt duża ilość informacji w tekście nie służy czytelnikowi. Lepiej jest nakreślać wszystko stopniowo. Coś jak budowa domu. Najpierw stawiamy fundamenty, a potem lecimy z ścianami i tak dalej. Jeśli czytelnik zainteresuje się opowieścią, to sam będzie wszystko pamiętał. Do tego dawkowanie informacji buduje pewnego rodzaju napięcie i chęć ich poznania. Stąd nie martwiłbym się o całe przypominanie i tłumaczenie, a po prostu płynął z fabułą.
UsuńOczywiście, jeśli znajdę wolny czas, przeczytam całą serię i wypowiem się jak to wszystko widzę.
W zasadzie unikałbym na razie wypowiadania się na temat relacji bohaterów, bazując tylko na tym jednym tekście, gdyż tak samo jak w życiu, nie da się w dostatecznym stopniu ocenić kogoś po jednej, krótkiej wymianie zdań. Na to pytanie mógłbym więc odpowiedzieć dopiero, zapoznawszy się z większą ilością interakcji postaci.
Jeśli zaś chodzi o to, iż jako autor nie potrafisz określić ich relacji, to uważam, iż jest to coś bardzo dobrego. Znaczy to, iż nie sterujesz nimi jak marionetkami, a pozwalasz im żyć swoim życiem.
Ogólnie rzecz ujmując, nie jest moim zamiarem redagowanie tekstów, a wyrażanie swej opinii. Fakt zaś, iż nie poprzestałem na pierwszym zdaniu, wynika z tego, iż osobiście lubię znać punkt widzenia innych osób, gdyż ten zawsze może pomóc mi udoskonalić to co robię, albo jak myślę (może też się okazać kompletnie nieprzydatny, no ale... zdarza się).
Kończąc ten przydługi komentarz, pragnąłbym wyznać, iż kiepski jestem w opisywaniu tego co mi się podoba. W zasadzie, jeśli coś gra, to zwykle mieszczę się w jednym słowie pochwały. No ale jeśli miałbym wyrażać uznanie, to w tym przypadku czuję muszę zapoznać się z całą serią. Na tę chwilę mogę najwyżej powiedzieć, iż relacja miedzy bohaterem, a jego rozmówczynią zapowiada się interesująco.
Na koniec życzę wszystkim miłego dnia.
Super fragment. Też właśnie brałam tego chłopaka jako bardzo spokojnego ale widac każdemu potrafią czasem nierwy puścić. Myślę ze po części Joeg go nienawidzi przez to ze jest pół cyborgiem ale to chyba jedna strona metalu. Na pewno kryje sie cos jeszcze o czym nikt inny nie wie. Życie w tym miejscu nie jest mieszanka szczęścia i beztroski ale jakos trzeba sobie radzic. Kto wie moze w jakis dziwny sposob ich relacja sie poprawi. Podoba mi sie jak ładnie nakreslilas właśnie relacje miedzy nim a Willem , zbyt poważną Mars i Joegiem. Jego relacje z Joegiem co prawda obserwuje od paru twoich tekstów ale ciekawa jestem czy uchylisz nam wiekszy skrawek historii innych.
OdpowiedzUsuńAwwww, nikt mi nigdy tyle życzeń nie złożył! Także raz jeszcze dziękuję. Zarówno za te opowiadanie z dedykacją, jak i te opowiadanie, które mogłam przeczytać w swoim zaciszu tylko ja <3. I ten... 사랑해! (że tak się odwdzięczę XD).
OdpowiedzUsuńGranat powiedział "zjebany" :o. Wooo. Jakoś mi do niego przekleństwa nie pasują, ale rozumiem, że był mega wkru....wkurzony XD.
TAK! Kira to silna dziewoja, a generałowi się należało! Fajnie, że się pojawiła. Dobrze widzieć, że ich relacje się w jakiś sposób rozwijają. A Joeg to wielki dupek. I też mnie zastanawia, co takiego się wydarzyło, że tak bardzo nienawidzi Granata.
Dla mnie znajduje się tu odpowiednia ilość informacji i fajnie, że opisywałaś stosunki między bohaterami, bo chciałaś ułatwić odbiór tekstu osobom, które dotąd serii nie znały. Może nie jest to tekst szczególnie znaczący uniwersum i niczego nie urywa, ale coś się wydarzyło pomiędzy bohaterami, więc mi się to podoba. Więcej Kiry! <3