Niedoceniony
przeciwnik
Ułożyła się na mokrej trawie. Gęsia
skórka na jej gołym ramieniu wzmacniała uczucie chłodu. Gruba skórzana kurtka
leżała tuż obok, gwarantując ciepło małej istocie. Wybawicielka leżałą bez
ruchu, obejmując ramiemiem owienięte dziecko.
Weszła w ten las, aby odszukać potwora. Gwarantowano za jego
głowę tysiąc złotych monet. Była to propozycja nie do odrzucenia, a ona nie
miała nic do stracenia. Wyszła z domu jak każdego poranka, uzbrojona po zęby i
ze swoim wiernym przyjacielem lisem szarym. Była z nich nietypowa para, choć
ona nie widziała w tym nic dziwnego, poza tym nie obchodziły jej konwenanse czy
ludzkie powierzchowne oceny.
Zwykle prosiła o pomoc w tak trudnych przypadkach, ale tym
razem była zdesperowana i potrzebowała całej sumy należnej za pokonanie
Żótkogrzbieta Jadowitego. Miała gotowy plan. Nie spodziewała się, że sprawy
potoczą się z zupełnie innym kierunku.
Na ogłoszeniu napisano, że jama potwora znajduje się na
wschód od wioski i że wejście może być zasypane liśćmi. Jesień rozpoczęła się
już na dobre, więc różnokolorowe listowie spadało na ziemię, tworząc przepiękne
dywany, ale i ukryte pułapki, jak ta znaleziona przez mieszkańców Grosenberga.
W gospodzie słyszała rozmowy miejscowych, o tym, jak wnuk gospodarza spacerując
w lesie, wpadł do jednej z takich jam, na szczęście nic mu się nie stało. Drwal
mieszkający na obrzeżach wsi, nie miał tyle szczęścia. Trafił na Żółtogrzbieta
chowającego się w jednej z podziemnych jaskiń. Ukąszony wielokrotnie, nie był w
stanie nawet wydostać się z opresji. Znaleziono go następnego dnia z wypalonymi
oczami i martwego.
Gdy stanęła przed wejściem do jaskini, w rękach trzymała
krótkie sztylety z waleriańskiego srebra. Dała znak przyjacielowi, aby ten
pozostał na powierzchni, a sama wślizgnęła się do jamy. Tak jak podejrzewała
wejście było wąskie, ale wnętrze groty sporych rozmiarów. W środku, na podłodze
leżały szczątki zwierząt. W najdalszym krańcu jaskini migotały żółte plamki.
Dziewczyna wyjęła woreczek pełen siarki i rozsypała zawartość na dłoni.
Podbiegłą do potwora i rzuciła proszek prosto w niebieskie, świecące oczy.
Stworzenie powstało, zaczęło się szamotać i piszczeć. Siarka podziałał tak, jak
Irmina miała to w zamyśle. Oślepiony Żółtogrzbiet zaczął pluć jadem dookoła
chybiając co chwile, w robiącą uniki zleceniobiorczyni. Przeskakując z miejsca
na miejsce, była coraz bliżej stworzenia. Wyprowadzające ostateczny atak,
uniosła oba sztylety. W tym momencie jadowita bestia wystrzeliła ciecz z plamek
na grzbiecie. Trafiła Irminę w oczy. Ta szybko przeturlała się do tylu i otarła
twarz. Substancja nie wniknęła jeszcze głęboko w tkankę, więc wzrok dziewczyny
został lekko uszkodzony, ale nadal widziała jak przez mgłę.
Jedyne
co mogła zrobić, to wycofać się z powrotem do wejścia. Nie odwracała się za
siebie. Gdy dotarła do otworu usłyszała głosy młodych ludzi oraz ciężkie łapy
kroczące powoli tuż za nią.
–
Nikt się nie może dowiedzieć o tym dziecku. Nie mamy innego wyjścia – tłumaczył
mężczyzna.
– Wybacz mi syneczku – łkała młoda dziewczyna.
Zanim Irmina zdążyła się odezwać, przez wejście do jamy
wleciało niemowlę. Złapała je w ostatnim momencie.
– Zaczekajcie! – krzyknęła.
– Na koń, natychmiast – usłyszała tylko w odpowiedzi.
Wyczołgała się ze środka trzymając dziecko pod ręką.
Chłopczyk miał na sobie cienką i poszarpaną koszulę. Po oddaleniu się od
niebespieczeństwa padła na dywan z liści. Zdjęła kurtkę i owinęła nią niemowlę.
Dziecko nie płakało, mimo zaistniałej sytuacji. Mgła przez jej oczami
gęstniała, aż Irmina widział już tylko biel.
Hej :)
OdpowiedzUsuńTekst nie jest długi, ale temat zrealizowany w pełni. Zdołałam poczuć ten świat, który tu wykreowałaś, znalazłam się w nim i razem z Irminą podążyłam zabić potwora. Tylko kto jest nim w większym stopniu: ten w jamie czy rodzice chłopca? Pewnie mieli solidny powód, by zdecydować się na tak ciężki krok, więc nie oceniam ich, tylko podejrzewam, jak mogą zostać ocenieni przez społeczeństwo.
Plastyczność, naturalność - lubię to.
Pozdrawiam.
Ale ładny obrazek! Mimo tego iż jest to opowieść o mordowaniu potwora i porzucaniu dziecka, bardzo fajnie się czytało :) podoba mi się ten flashforward, który zastosowałaś z początku, tworząc zajebisty klimat tajemnicy :) baśniowy świat, karczma i wioska, cudownie przedstawione, czaję ten klimacik :D i zgadzam się z Cleo, kto jest większym potworem w tym obrazku? Co ze wzrokiem Irminy? Dostała nagrodę? Co zrobi z dzieckiem, które czemu nie płakało? Chcę wiedzieć, natychmiast! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie zrealizowany temat! Obrazek bardzo realistyczny. No i to okienko zycia D: Irminie na początku szło tak latwo, a tu proszę jaki zwrot akcji. Jestem ciekawa czy kobieta z tego wyjdzie... Nie zabrzmiało optymistycznie z tym wzrokiem. Jeśli to stowarzenie było w stanie wypalić oczy to pozbawić wzroku na pewno też. Masakra D: klimat bardzo mi się podobal.
OdpowiedzUsuńO, a to się rzadko w sumie zdarza, że piszesz teksty spoza uniwersum, które nie są seriami! Przynajmniej tak w sumie mało ich kojarzę. Dlatego z chęcią tutaj przybyłam :D.
OdpowiedzUsuńOhohoho. Naprawdę niezły klimat. Chociaż zdziwiło mnie to, że nagle wziumnęło sobie do środka niemowlę XD. Taki twist plot. Ale bardzo klimatyczny fragment. I może nieco brutalny. Ale cóż kryć, takie jest życie!
~Sadistic