Zawijasy na końcach włosów dodawały szlakowi przestrzeni.
Zakręty powodowały upał w koniuszkach palców. Tarcie o skórę. Raz mocniejsze,
innym razem lżejsze żartowało sobie z wolności.
- Co to jest wolność? - zapytał, snując palcem wokół
polodowcowej niecki pępka.
Wolność to właśnie to. Tak pomyślała, ale nie odezwała się
ani słowem. Wyszła z domu rano. Wyszła z domu lata temu. Czy już jest jesień?
Liście spadały z ziemi w stronę drzew, oblepiały nagie gałęzie byle jak.
Miała w planach upolować na obiad potwora. Kawałek żylastego
nieczłowieka. Coś czerwonego, lub różowego. Coś, co pod wpływem temperatury
zmieni się w odświętną imitację wspomnienia z dzieciństwa.
Półotwarte usta wyłapywały dźwięki z powietrza. Robiło się
coraz ciszej i ciszej. Obcasy nie stukały o niezauważalność podłogi. Torba nie
szeleściła na kolumnie ramion. Zza kwiatka w dobrej cenie wychylił się czubek
znajomego nosa. Kawałek ucha, dwoje oczu, czarne włosy. Na początku jak na
obrazie Piccasa, później wirem powietrza zasysanego do spustu, twarz uformowała
się w coś przypominającego człowieka.
- Czy używasz tego czy tego? - zapytał, trzymając w dłoni
przyprawy z uśmiechniętym kucharzem.
- Ja właściwie nie gotuję, ale do twarzy ci z uśmiechem na dłoni.
Moja mama używała tej czerwono białej.
- Może to głupie, ale skądś cię znam. Skądś cię nie znam.
Gdzieś cię widziałem.
- Weź tą drugą.
- Co drugą?
- Weź tą niebieską.
- Ale twoja mama używała...
- Chcesz napić się zimnej kawy za sklepem? - zapytała
wprost. - Zawsze po zakupach chowam się za sklep i piję kawę.
Włożyła do koszyka dwie kawy mrożone. Przy kasie wziął je, i
przełożył na swoją część taśmy.
Była wiosna. Karkówka naddojrzała i nie naddawała się nawet
dla męża.
A ona? Jesienią spadła z drzewa. Tylko w szklanej kuli oczu
wirujące liście przyklejały się do gałęzi. Dotarła do domu bez potwora. Chociaż
wróciła nie sama. W brzuchu zakwitł jej majowy konkurs piękności.
Aaaaa! Zamiast kończyć swój tekst (nic się nie zmieniło, wieczniem spóźniona), rzucam się na Twój! RZUCAM! tesknilaaaaam. Tesknilam od początku do końca tekstu. Za nim!
OdpowiedzUsuńDla mnie to to, co nazywają... Jak to było? Proza poetycka? Wszystko jest spowite woalem metafory a jednocześnie nie traci klarownosci. Wiesz o czym mówię. A ja wiem o czym czytam, co nie zawsze jest syndromem poezji :D za to połączenie Cię uwielbiam, bo tu jest wszystko co kocham i mogę mieć do tego dostęp jako szary człowiek, mogę to rozumieć. Wymieniłabym wszystkie tomiki poezji jakie mam na zbiór Twoich tekstów. I mówię to szczerze.
Z technicznych uwag mam tylko: tę drugą oraz zbędny przecinek przed "lub".
Kurde, jakbym miała wybrać swój ulubiony zestaw z tego tekstu, to nie wiem, wszystko mnie dotknęło. I niecka pępka, i wyszła rano, wyszła lata temu, i obraz Picassa, no kurde. Ubrałas kawałek czegoś, co mogło być zwykle, romans, zakupy, w ulotna szatę jesiennej barwy! Nie wiem jak ja określić, ale gdybym ja ubrała, nigdy bym już nie zdjela i każdy szary dzień byłby taki. Niezwykły.
Witamy z powrotem👍 jaki abstrakcyjny tekst😍 lubie takie. Miałam wrażenie w pewnym momencie, że czytając widzę obraz tego wszystkiego ale tak jakby na wstecznym biegu. Jakby wszytko co sie wydarzyło cofnieto na tamie, a ja oglądałam film cofany , ale jednak poprzecinany teraźniejszością 😊 bardzo mi sie podobało. Opisy dodaja pikanterii, bo na pierwszy rzut oka scenka zwykła, a ty uczynilas ja niezwykła.
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze mieć Cię z powrotem, witaj!
Wiedziałam, że powinnam spodziewać się czegoś niesamowitego i niebywałego, metaforycznego i właśnie to tutaj dostałam. Poetyckość utworu, a przy tym opowieść snutą nićmi, które wpierw trzeba złapać, by chciały pokazać, co kryją.
Ciekawe podejście do tematu. Widzę tu małą inspirację sposobem zapisu przez Gaimana.
To było cudne. Dziękuję.
Pozdrawiam.
Dobrze, że jesteś! Brakowało mi Twoich tekstów! :) tak jak tego, niecodziennego. Skojarzył mi się ze snem. Takim dobrym snem, po którym budzisz się i czujesz dobrze. Ten tekst zrobił mi dobrze na duszy, bo nie tylko lekko się go czytało, ale też Twoje orginalne zdania i obrazki tworzą mi w głowie ten majowy konkurs piękności. Piękności słów, które od Ciebie płyną. Chcę więcej! :) pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNo to cześć :D
OdpowiedzUsuńWiem, że stronisz od fantastyki, bo chcesz pisać o rzeczach bliższych zwykłemu czytelnikowi, ale tutaj naprawdę pokusiłabym się o określenie "realizm magiczny". Normalne sytuacje w jakiś sposób się rozmywają, wyjście na zakupy trwa lata, a elementy świata po spojrzeniu na nie po raz drugi nagle stają się ludźmi, jak w jakiejś psychodelicznej wizji. Z prozy poetyckiej też jest tu bardzo dużo. Naprawdę pięknie napisany tekst, jest on JAKIŚ (w dobrym tego słowa znaczeniu), każde słowo, chociaż zdaje się przypadkowe, jest na swoim miejscu i tworzy wyjątkową scenkę. Inspiruj się tak dalej kolejnymi tematami :)
Awwww, jak dawno cię tu nie było! Cieszę się, że znów mogę poczytać twoje teksty i oby ich więcej <3.
OdpowiedzUsuńWow, rzeczywiście abstrakcyjny tekst. Tak jak to napisała Wilczy: proza poetycka, i to w czystej postaci. Zgodzę się też z Cleo, że trochę czuć tutaj rękę Gaimana, ale ja widzę ją głównie w abstrakcyjności dialogów. Na początku historii czułam się może nieco zdezorientowana, bo nie wiedziałam, o co chodzi, ale kiedy dobrnęłam już do końca, wszystko było jasne. Jasne i cudownie wytłumaczone! KOCHAM <3.
~SadisticWriter