Najbardziej autopsyjny tekst, jaki kiedykolwiek napisałam. I to pisany w amoku. Naprawdę cieszę się, że mam kogoś, z kim mogę pisać. #Forever68 #Forever24 .
Byłam jak w amoku. Nie dochodziły
do mnie żadne dźwięki. Chociaż gdzieś tam w tle grała playlista na Spotify, to
już dawno przestałam rozpoznawać utwory. Pisałam. Słowa same wskakiwały do
pliku, jakbym nie miała nad nimi kontroli. Puściłam hamulce. Sceny, które
widziałam w swojej głowie, natychmiastowo znajdywały swoje miejsce w
opowiadaniu, nad którym pracowałam. Bywały momenty, gdy palce ślizgały się po
klawiaturze, stawiając literówki, gdyż nie nadążały za rozszalałym umysłem.
Już dawno nie miałam tego stanu.
Żadne ze zmysłów nie odbierało bodźców zewnętrznych, liczył się tylko mojej
wybujałej wyobraźni. Czułam się naprawdę mocna w fandomie, w którym
pisałam. Znałam każdy jego szczegół, próbowałam nawet naśladować styl pisania
autorki książek, do których konfabulowałam. Śmiało mogłam powiedzieć, że byłam
w kolokwialnym gazie, gdy nagle...
– Kurwa.
Zamarłam, a przez moje plecy
przebiegł zimny dreszcz. Znałam ten głos. Uniosłam wzrok znad monitora i przez
parę sekund siedziałam nieruchomo w fotelu, wytężając słuch.
– Ja pierdolę.
Instynktownie spojrzałam na
zegarek w dole ekranu. Wskazywał drugą zero sześć. O tej porze moja przyjaciółka
dałaby znać, że przyjdzie, chociaż telefonów nienawidziła. Ściszyłam telewizor,
by móc dosłyszeć psioczenia mojej matki, wpuszczającej do domu moich
gości, ale nic takiego nie dobiegło moich uszów, więc uznałam, że mam
omamy słuchowe. Już było późno, mogłam się po prostu przesłyszeć.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam
do opisywania dalszych losów przyszłości Departamentu Przestrzegania Prawa
Czarodziejów, gdzie jedna z aurorów dostała zlecenie pod przykrywką. Właśnie
kłóciła się z głównym bohaterem z blizną na czole...
– Chujów
pińćset tysięcy!
Podskoczyłam na fotelu. Miałam
wrażenie, ze serce wyskoczy mi z piersi ze strachu. Instynktownie sięgnęłam po
pilot i wyłączyłam muzykę, po czym zatrzasnęłam laptopa. Moje stany lękowe wcale nie poprawiały sytuacji. Przez ułamek sekundy
walczyłam sama ze sobą, czy podnieść swój szanowny tyłek z fotela i sprawdzić,
czy na ganku nie stoi przypadkiem moja przyjaciółka, czekająca niecierpliwie,
aż wpuszczę ją do domu, ale kiedy w końcu pokonałam strach przed ciemnością i
wyjrzałam przez okno w łazience, nikogo pod domem nie dojrzałam.
– Ivcia...? – szepnęłam,
rozglądając się dookoła.
Wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby
moja przyjaciółka nagle zmaterializowałaby się przede mną z tekstem „nikt mnie
nie chciał wpuścić, więc weszłam oknem”, ale nic takiego się nie stało.
Otaczała mnie niepokojąca cisza, więc z duszą na ramieniu, wróciłam do swojego
pokoju, zasiadając na powrót w fotelu. Tym razem nie włączyłam muzyki, ale
historia przyszłej generacji Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie ponownie
pisała się dalej.
– Jebać. Jebać to. Weź to wyjeb.
Wciąż wpatrując się w ekran,
przekrzywiłam głowę. Zmrużyłam oczy i napisałam zdanie, prowadzące do akcji jak
z taniego romansu...
– Chujowe.
„Mam cię,” pomyślałam, a
delikatny uśmiech triumfu wkradł się na moje usta. Na chwilę zamknęłam oczy, a
dłonie przestały opętanie molestować klawiaturę. Odetchnęłam parę razy, po czym
wcisnęłam magiczny przycisk „home”, który zabrał mnie do początku tekstu. Starając
się wyrzucić z głowy wszystkie pomysły, zaczęłam jeszcze raz czytać to, co
urodziło się z mojej chorej wyobraźni. (Co za gówno. Ja to napisałam...?) I
zrozumiałam, dlaczego słyszałam w głowie głos Ivci.
To wcale nie była paranoja. Po
tych kilku latach wzajemnego obrabiania swoich tekstów wreszcie doszłam do
poziomu, który posiada hamulec. I to w najlepszej postaci, bo w momentach,
kiedy w fabule opowiadania zaczynałam przesadzać, słyszałam głos największego
pisarskiego autorytetu, dzięki któremu pisałam.
Hahaha :D Świetny tekst, takiego zastosowania tematu się nie spodziewałem, bardzo sprytnie rozwiązane :D Bardzo fajnie i dynamicznie się to czytało ;) Same plusy, nic do zarzucenie :P
OdpowiedzUsuńTo dziwne, że nie słyszałaś tego głosu jak pisałaś końcówkę xdxd autorytet. Największy. Mocne słowa. Adresat może ich nie udźwignąć xd nigdy też nie posunal się chyba aż tak daleko, żeby od chojowych i wyjebania xd chyba xd jakbym miała obstawiać to na skali krytyki ostatnia możliwa wartością byłoby "roll eyes" xd
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym, że burze mózgów i wzajemne poświęcanie sb uwagi ma ogromną moc i wychodzi tekstom na dobre. Dlatego fajnie, że ma szansę też dziać się to tutaj, w komentarzach np, ostatnio też na czacie.
Coz, pozostaje życzyć, żeby ten wkurzający glos nie nawiedza cię zbyt często xd a dobrej burzy nigdy nie odmowie ;)
Oho. Ten głos w głowie to jak edytor stojacy nad tobą i pokazujacy palcem gdzie jest błąd. Calkowicie rozumie twoj stan bo ja tak mialam przez jakis czas z ... Przecinkami😈 (cholera tutaj postawie bo na pewno zauważy) {z wyrazami szacunku dla głosu w glowie}.
OdpowiedzUsuńMyślę że czesto sami nie zdajemy sobie sprawy z tego jak duzy mamy wplyw na innych. Czasami osoby ktore spotykamy na swojej drodze sa tymi, które powinny tam właśnie być. Te których potrzebujemy do rozwoju ( w kazdym aspekcie).
Wiedziałam że pisałaś o Hogwarcie, każde zdanie na to wskazywało. Fajnie podjelas sie tematu. A kiedy tekst motywuje do myślenia to dobry tekst. Taaak.
Hej :)
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona tym nieoczywistym podejściem do tematu. Bardzo podoba mi się to, co nam tu zaprezentowałaś. Swietne opisy, bardzo plastyczne. Mnie też by się przydała taka Ivcia, może po czyichś uwagach udałoby mi się zapanować nad małym chaosem, jaki się pojawia w związku z pisaniem.
Pozdrawiam.