– A więc jesteście razem?
Spojrzałam niepewnie na Destiny.
Miała takie same oczy jak Fate, a mimo tego można było z nich rozczytać coś
zgoła innego. Jego tęczówki iskrzyły się jak promienie słoneczne odbijające się
od gładkiej tafli lustra, jej przypominały raczej chmurne niebo, z którego zaledwie
wyłaniały się złociste prześwity. Nie było w nich nawet krztyny ciepła, raczej
mrożący krew chłód.
Bałam się jej. Miałam ochotę stąd
uciec, ale cały czas powtarzałam sobie, że nie mogę być tchórzem. To tylko
siostra kogoś, w kim się zakochałam. Co prawda odgrywała teraz rolę
niezadowolonej z wyboru syna mamusi, która zamierzała wypytać o wszystkie
szczegóły nowego związku, jednak nie było powodu do strachu. Tylko Fate
potrafił ją zdenerwować na tyle, aby dostać z pięści prosto w nos. Ja na
szczęście byłam ugodową osobą.
Uniosłam powolnie filiżankę do
ust, upijając łyk herbaty. Nie spieszyłam się z odpowiedzią. Odwlekałam tę
rozmowę, przywołując w myślach Los, który został wezwany przez Stowarzyszenie
Uczuć. Ponoć Smutek popadł w konflikt ze Szczęściem, co często się zdarzało.
– Nie jesteśmy – odpowiedziałam
powolnie, posyłając jej niewinny uśmiech. Najwyraźniej nie zadziałał, ponieważ
na bladym czole pojawiła się zmarszczka ukazująca irytację. Miałam nadzieję, że
nie wybuchnie gniewem jak w przypadku kłótni z bratem.
– Kochacie się? – Uniosła brew w
górę, jakby zadała mi właśnie znaczące pytanie.
– Zależy w jakim sensie… – Po
nerwowym stuknięciu filiżanką o spodek oraz zmrużonych oczach, które kryły za
sobą płomienny gniew, dopowiedziałam szybko: – Tak, Fate chyba kocha mnie, a ja
jego.
–
To chyba czy na pewno?
Miałam
ochotę zapaść się pod ziemię. Czy ona musiała zadawać tyle pytań? Nie byłam
przyzwyczajona do rozmów na tak niepewne tematy jak miłość. Fate nie mówił
otwarcie o tym, że mnie kocha. Może wcale tak nie było? Znałam go wystarczająco
długo, żeby stwierdzić, że większość rzeczy robił ku swojej uciesze, ignorując
potrzeby i uczucia innych osób.
– Destiny – zaczęłam z cichym
westchnięciem, odkładając filiżankę na stół. Spojrzałam z powagą w jej oczy. To
dziwne, ale dopiero teraz dostrzegłam w tych zimnych tęczówkach jakąś iskrę.
Nie wiedziałam tylko, czy była zapowiedzią wybuchu, czy czegoś, co zwałam
syndromem Fate’a, czytaj: łobuzerskości łamanej przez szaleństwo. – Wiem, że za
mną nie przepadasz. Może dlatego, że jesteś siostrą Fate’a i nie akceptujesz
jego wyborów, może dlatego, że jestem człowiekiem, który nie ma prawa nawet
przyrównywać się do członków Stowarzyszenia Życia, ale… Na Boga, nie zamierzam
brać z nim zaraz ślubu i płodzić złotowłose dzieci. – Zmarszczyłam czoło. –
Przecież dobrze wiesz, jak może się zakończyć gra o ludzkość. Albo moją
wygraną, albo przegraną. Pierwsza opcja sprawi, że sama do was dołączę, co
uczyni mnie równą wobec was, a o ile pamiętam, od czasów zniknięcia Zwycięstwa
zniesiono zakaz mówiący o tym, że nie macie prawa zakochiwać się nawet we
własnych współpracownikach. Druga opcja wiąże się z tym, że wszyscy umrzemy,
więc sama możesz sobie dopowiedzieć resztę.
Destiny trwała przez chwilę w
bezruchu, przyglądając mi się z obojętnością godną zastygłej w bezruchu rzeźby.
Zimny pot spływał mi po plecach, mięśnie były napięte do granic możliwości, a
jednak nie pozwoliłam sobie na spuszczenie z niej wzroku. Wytrzymałam lodową
wichurę, a w zamian zostałam obdarzona całkiem przyjemnym uśmieszkiem, który
szybko skrył się za filiżanką.
– Możliwe, że jednak się polubimy
– usłyszałam.
Nie powstrzymałam się i
wypuściłam z płuc świszczący, długo wstrzymywany oddech, co najwyraźniej rozbawiło
Destiny, sądząc po jej zaciśniętych w półuśmiechu ustach. Nie zdziwiłabym się,
gdyby czerpała przyjemność z tego, że się jej bałam. A może po prostu mnie
testowała?
Od tego momentu zapanowało między
nami milczenie. Nie czułam się swojo w tej ciszy, którą przerywało wyłącznie
tykanie ściennego zegara w kształcie ryżowej kulki z roześmianymi ustami i
oczami. Co prawda bywałam już wcześniej w gabinecie Fate’a, ale nigdy nie
tkwiłam tu sam na sam z jego siostrą, która w całym Stowarzyszeniu Życia
wzbudzała postrach.
Fate, gdzie ty się podziewasz?
Jak na zawołanie drzwi rozwarły
się z głośnym trzaskiem, a na dywanie wylądowało bezwładne ciało wyżej
wspomnianego blondyna. Razem z Destiny zamrugałyśmy nierozumnie oczami. W
przypadku Fate’a już nic mnie nie zdziwi, zresztą wiedziałam, że nawet jeżeli
ktoś postanowi go zabić, i tak nie umrze, w końcu był Losem, jednak trzeba było
przyznać, że ten powrót był nieco dziwny. Sytuacja stała się jasna w momencie,
kiedy w drzwiach stanęła wysoka, uśmiechnięta postać. Śmierć pomachała nam
radośnie jak najlepszym przyjaciołom.
– Przyprowadziłem wam mojego
bratanka, bo chyba zbłądził w Stowarzyszeniu Życia – oznajmił z przeuroczą
miną, która kojarzyła się raczej z nieśmiałą dziewczynką niż poważnym
Żniwiarzem. Prawdę powiedziawszy, w przypadku Śmierci również już nic mnie nie
zaskoczy. – A gębę obiłem mu dlatego, że niewłaściwe skomentował moje
pomalowane paznokcie. – Death ułożył z ust dzióbek i zmarszczył z obrazą czoło.
Wystawił przed siebie dłoń, którą zdobiły czarne punkciki. Nigdy nie zwątpiłam
w to, że ulubionym kolorem Śmierci był czarny, choć Fate opowiadał mi, że w
czasach, kiedy utożsamiał się z kobietą, lubił nosić różowe szpilki i sukienki.
– Brzydkie są? – Już miałyśmy temu zaprzeczyć, gdy Death wydał z siebie głośne
„o!”, które brzmiało jak siłą wyrwane z ust podniecającej się swoim idolem
nastolatki. Blade dłonie przyłożył do policzków. – Macie herbatkę!
Odległość od drzwi do stołu
pokonał swobodnymi krokami sarenki stąpającej po lesie. Czasami miałam
wrażenie, że miał w sobie więcej kobiecej gracji niż ja.
Death chwycił kciukiem i palcem
wskazującym za ucho trzymanej przeze mnie filiżanki, wyrywając ją tym samym z
moich dłoni. Zgrabnym ruchem przywodzącym na myśl pannę z wyższych sfer upił z
niej łyk herbaty, potem zamlaskał z radością, poklepał mnie po głowie jak
uroczą maskotkę i skierował swoje kroki ku drzwiom. Oczywiście nie omieszkał
podeptać przy tym nieruchomego ciała Fate’a, który robił teraz za dywan we
własnym gabinecie. Jak na kulturalną Śmierć przystało, zostałyśmy obdarzone
kilkoma żegnającymi machnięciami i krótkim: „Cześć, dziewczynki!”, potem
zniknęła za drzwiami, zostawiając nas w lekkiej konsternacji.
– Cóż. – Destiny uniosła
filiżankę do ust. – Death od lat próbuje zabić Fate’a z nadzieją, że kiedyś mu
się to uda.
Zaśmiałam się niemrawo, nie
komentując tej pozbawionej emocji wypowiedzi. Odłożyłam na stół filiżankę, z
której piła Śmierć i podeszłam do chłopaka, który leżał nieruchomy na podłodze.
Może i był nieśmiertelny, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż odczuwał ból.
Padłam na kolana i obróciłam
bezwładne ciało na plecy. W tym czasie zdążyła do mnie dotrzeć siostra Losu.
Kiedy na niego spojrzałyśmy, dostrzegłyśmy na jego policzku odciśnięty ślad po
bucie i złamany nos, z którego strumieniem lała się krew. Mimo obrażeń Fate
wciąż wydawał się być zadowolony.
– Patrz, uśmiecha się – rzuciłam
niepewnie do Destiny – najwyraźniej nic mu nie jest.
– Uśmiecha się, bo jest szalony.
– Destiny spojrzała znacząco na brata, a potem założyła ręce na piersi.
Najwyraźniej jego cierpienie ani trochę jej nie ruszało.
– Też cię kocham, Tiny – odpowiedział
ochrypłym głosem Los.
Chwyciłam za dłoń Fate’a i
przeniosłam go ostrożnie do pozycji siedzącej. Nie minęła nawet sekunda, a
posłał mi zalotne spojrzenie, które oznaczało, że jakkolwiek nie byłby pobity i
tak zamierzał mnie podrywać. Spojrzałam na niego pobłażliwie, choć wciąż z
uśmiechem, wyjęłam z kieszeni chusteczkę i przyłożyłam ją do złamanego nosa,
całkiem przypadkiem mocniej go ściskając. Los syknął z bólu, ale pomimo łez
wciąż starał się zachować ten sam wyraz twarzy. Jarzące się złotem oczy mówiły
zdecydowanie więcej niż jego cierpiąca mina.
Coś mi podpowiadało, że
dzisiejszego dnia nie zaznam spokoju.
Ech... I kolejne uniwersum do nadrobienia :P Zaczynam coraz bardziej lubić Twoje teksty :D Bardzo podoba mi się pomysł Stowarzyszenia Życia ;) A sam fragment bardzo przyjemny i wciągający :D
OdpowiedzUsuńTo jak opisałaś Destiny, sprawiło, że momentalnie nabrałam dystansu do charakteru.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się Imiona, które użyłaś w opowiadaniu. Z jednej strony to może być tylko imię, ale znaczenie tego imienia, może nam wiele powiedzieć o osobie, która je nosi. Ciekawa jestem czy tylko znaczenie imion jest kompatybilne do ich osobowości. Mam wrażenie, że imię Destiny jest bardzo odpowiednie dla niej.
Nie sądziłam, że rozmowa może być tak pełna intensywności, ale ty świetnie to opisałaś i sama wraz z narratorką wstrzymałam oddech i czekałam na najgorsze.
Death jest przekomiczny.
Muszę się bardziej zagłębić w to Stowarzyszenie, bo zaintrygowały mnie już same postacie.
Cześć :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, że kocham Stowarzyszenie Życia, a Fate'a brałabym garściami (nawet dosłownie), bardzo się cieszę, że znowu mam do czynienia z Torią, Losem i Destiny.
Spodziewałam się, że taka rozmowa nastąpi, bardzo fajnie, że lody między dziewczynami zostały przełamane, a możliwy związek śmiertelniczki z Losem nie spotka się z protestem jego najbliższej rodziny.
Jak zwykle świetne opisy, a Śmierć staje się dla mnie mistrzem mieszanki grozy i komizmu. Uwielbiam jego postać, dawaj mi go więcej!
Pozdrawiam.
NO NIE MOGŁAM SB ODPUŚCIĆ TEKSTU Z YEJ Serii. Wkrecilam się jak w najlepsze anime, wgl ja tak to widzę w mojej głowie, animowane, wybacz, zboczenie! Ale to tak cholernie mi się widzi. W sensie - podoba xd same opisy oczu fate'a i destiny, miazga, jakbyś tam była i patrzyła im w oczy. A ja razem z Tb, przez to, że czytam. Coraz bardziej kocham te postacie. Wszystkie. Fate już normalnie stoi na półce z moimi ulubiencami, jakkolwiek by nie był pobity, próbował podrywa xd no jak tylko zobaczyłam to zalotne spojrzenie, padlam xd co za typ! Love him! Love him, love death, love Toria, za jej prawdziwość, za odwagę do przyznawania, że się boi, love destiny! Trochę się z nią utizsamilam, przez tą skłonność do zadawania zbyt bezpośrednich pytań... Ym. U mnie w domu fotel to jak krzesło elektryczne, lepiej nie siadać xd pewno dlatego mało kto mnie odwiedza xd no ale co, ja tam szczerze wolę. I zawsze szczerze się można odwzajembic, że weź się nie wpierdalaj i luz xd koniec dygresji.!! Ja jeszcze o jednym chciałam, o tle. Jakie ono kurwa bogate. Takie wzmianki, że Smutek że Szczęściem konflikt [serioxd] czy że Zwycięstwo, nadaje głębię temu, czujemy się otoczeni Stowarzyszeniem i wciąż się zastanawiam ilu ich i pod jaką ich podpiąć kategorie [już się rozwodzilam nad tym pod innym tekstem, to się nie będę powrarzacxd]. Przyczepki nie mam żadnej. No może że to zmarszczka zamiast "ukazywać" irytacji, to bardziej że wskazuje na to, że destiny się zirytowala? Chociaż dobry skrót myślowy też nie jest zły xd nie czepiam się na siłę! Jak najpierw przeczytałam, to mi się nie zgodzili to słowo, ale coś u, Cb na tekstach mam, że jak myślę drugi raz, to w sumie... Xd no ale nie chce Cie przecukrzyc! Bo pompy drogie a mnie nie stać! Xdxd
OdpowiedzUsuńRany. Mogłabym się jeszcze długo rozwodzić. Śmierć... <3 ach. Nie mam pytań. To jest jak na bogów przystało, niskie. W pełnym tego słowa znaczeniu!