Tekst
nawiązuje do wyzwania z czarną godziną, który u mnie został ochrzczony Złotym
jabłkiem (do odnalezienia w zakładce [Serie]).
Na moim wattpadzie (@Rosie_Miachar) w wersji rozbudowanej będzie dodatkiem; gdyby ktoś chciał się zapoznać z dotychczasowymi dwoma rozdziałami tego cyklu, to również tam zapraszam.
Na moim wattpadzie (@Rosie_Miachar) w wersji rozbudowanej będzie dodatkiem; gdyby ktoś chciał się zapoznać z dotychczasowymi dwoma rozdziałami tego cyklu, to również tam zapraszam.
Para
General Onii-san.
Como siempre.
Como siempre.
Nie
minęła nawet sekunda, może pół, ale wszystko się zmienilo. Albo było więcej niż
sekunda? Nie wiedziałam, nigdy nie byłam dobra w rozumieniu tego, jak działa
czas. Dla mnie zawsze był tylko linią, którą mogę narysować na papierze i
zaznaczyć na niej daty wydarzeń, jakieś inne informacje czy po prostu
sprawdzić, jak długa musi być, bym zdołała zawrzeć na niej najważniejsze dla
dotychczasowej ludzkości wiadomości. To nie było ważne, istotniejsze stało się
to, co okazało się być efektem tej krótkiej, aczkolwiek znaczącej zmiany. A
poza zniszczeniami w moim pokoju mogłam stwierdzić, wyglądając przez okno na
ulicę pode mną, że na zewnątrz zupełnie nic się nie zmieniło. Jakby to krótkie
zdarzenie dotyczyło tylko mnie i czterech ścian, w których mieszkałam, od kiedy
zaczęłam pracować i żyć na własny rachunek. Wiedziałam już, jak to działa,
znałam mechanizm tego klucza, nawet miałam dostęp do akcesoriów, które mogły
się przydać przy jego wykonywaniu, ale nie napawało mnie to jakąś wielką dumą.
Wszystko, co znajdowało się w pokoju, wzięło udział w nagłej grze wymiana na
wieki i znalazło się nagle gdzieś, gdzie wcześniej nie myślałam, by to
ustawić.
Pozostało mi wzdychać, mając nad głową kanapę, uchylić się przed spadającymi z sufitu kwiatami i poduszkami. Spoglądanie w górę znowu miało stać się niedobre, ale nie był to pierwszy raz, kiedy mój mały świat tak się zmieniał, nie to było w tym wszystkim istotne, a to, że mój pokój się zmienił, ja się nie zmieniłam i nie zmienił się ten, który pewnie znowu jest w drodze, by mnie odwiedzić, w końcu zbliżała się ta godzina, której nienawidziłam, a która pozwalała mi zarobić najwięcej; o wiele więcej niż podczas przebywania w nocy wśród ludzi. Wiedząc, ile mogę mieć za jedną godzinę pieniędzy w ręce, mogłam się poświęcić, a przy tym zdobyć jakieś istotne informacje, za które zostanę później wynagrodzona jeszcze raz. To chyba był dobry układ; przynajmniej nie musiałam już więcej głodować.
Gdy wszystkie poduszki spadły już na podłogę, książki – porozrzucane wszędzie, nawet trzymające się ścian – uspokoiły również swój ruch, mogłam zadokować się przy oknie na dłużej i w mroku wypatrywać osobnika, który pewnie znowu ma do mnie jakiś biznes. Nie pomyślałam się. Szedł z tej samej strony co zawsze, a ja nawet z wysokości i mimo odległości mogłam stwierdzić, że nie ma w sobie za wiele krwi, więc dodatkową godzinę swojej doby wykorzysta na to, by uzupełnić zapasy. I na pewno nie zrobi tego u handlarza, którego oboje znamy, bo ten go w końcu poszukuje niczym złoczyńcę.
A obiecałam temu znajomemu, że mu pomogę. Chyba przyszła na to pora.
Czekałam, aż wampir – bo tym była istota, która miała mnie odwiedzić – zapuka do drzwi, bo to wciąż kulturalny jegomość mimo bycia martwym od jakiś trzystu lat z hakiem, przygotowując się przy tym mentalnie na to, co mu powiem. A musiałam przekazać, iż tym razem moje wynagrodzenie musi być nieco inne. Bardziej trwałe, przedmiotowe. O ile nie uzna mnie za wariatkę.
Gdyby nie ta nagła zmiana wywołana przez czarną godzinę i całkowite przemeblowanie, pewnie dopijałabym jeszcze czarną kawę. A tak musiałam obejść się smakiem i kierując do drzwi nie wdepnąć stopą w skarpecie w kałużę po tym napoju. I pamiętać, by później to posprzątać.
Stał przed progiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, blady jak na dziecko nocy przystało, a jego rubinowe oczy nie miały w sobie nic poza bladym kolorem. Przyjrzał mi się, a ja skrzyżowałam przed sobą ramiona.
– Dobry wieczór – przywitał się. – Pewnie wiesz, po co przyszedłem.
– A i owszem – odparłam. – Tylko co nieco się zmieniło. Zapraszam.
Wszedł do mieszkania, jakby czynił to po raz pierwszy. Co za aktorzyna. Zamknęłam za nim drzwi i skierowałam się do małej kuchni, gdzie na blacie leżała teczka z informacjami, o które prosił poprzednio. Nim mu ją dałam, położyłam na niej rękę, by sam się na nią nie rzucił.
– Dzisiaj nie wezmę od ciebie pieniędzy – oznajmiłam.
Uniósł prawą brew.
– Nie? A co takiego potrzebujesz, moja droga?
Nie mogłam dać mu do zrozumienia, że to, co powiem, jest czymś, co może sprowadzić na mnie coś złego, musiało to wyjść bardzo naturalnie.
– Potrzebne mi jest złote jabłko.
Wiedziałam, że się zaśmieje. Nie byłam pewnie pierwszą śmiertelniczką, która o to prosiła, ale byłam inna niż ludzie w mieście; moim przeznaczeniem było korzystać z tego, co dla zwykłego człowieka nawet nie było marzeniem.
– Po co ci one, amore mio? – zapytał.
– Tego nie musisz wiedzieć. Dasz radę załatwić mi je jeszcze dzisiaj? Inaczej teczka na ciebie poczeka trochę dłużej.
Nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem, ale wiedziałam, że to, co dla niego zdobyłam, jest cholernie ważne, bo dotyczy pewnej zbrodni, której się dopuścił. Takiej, która wciąż miała swoje konsekwencji i wprowadziła mały zamęt do świata nocy.
– Chyba nie mam wyjścia - zauważył, uśmiechając się szeroko, by pokazać mi swoje ostre zęby. – W porządku. Daj mi dwadzieścia minut. – Skierował się z powrotem do drzwi. – Tylko nigdzie mi nie znikaj. Zapłata ma być zapłatą.
Poczekalam, aż wyjdzie i znowu ulokowałam się przy oknie, by obserwować, czy na pewno rusza tam, gdzie powinien. Gdy zniknął mi z oczu, zabrałam się za porządki, a czarna godzina trwała, jak mogła, by uczynić niektóre życia trochę bardziej ekscytującymi.
Pozostało mi wzdychać, mając nad głową kanapę, uchylić się przed spadającymi z sufitu kwiatami i poduszkami. Spoglądanie w górę znowu miało stać się niedobre, ale nie był to pierwszy raz, kiedy mój mały świat tak się zmieniał, nie to było w tym wszystkim istotne, a to, że mój pokój się zmienił, ja się nie zmieniłam i nie zmienił się ten, który pewnie znowu jest w drodze, by mnie odwiedzić, w końcu zbliżała się ta godzina, której nienawidziłam, a która pozwalała mi zarobić najwięcej; o wiele więcej niż podczas przebywania w nocy wśród ludzi. Wiedząc, ile mogę mieć za jedną godzinę pieniędzy w ręce, mogłam się poświęcić, a przy tym zdobyć jakieś istotne informacje, za które zostanę później wynagrodzona jeszcze raz. To chyba był dobry układ; przynajmniej nie musiałam już więcej głodować.
Gdy wszystkie poduszki spadły już na podłogę, książki – porozrzucane wszędzie, nawet trzymające się ścian – uspokoiły również swój ruch, mogłam zadokować się przy oknie na dłużej i w mroku wypatrywać osobnika, który pewnie znowu ma do mnie jakiś biznes. Nie pomyślałam się. Szedł z tej samej strony co zawsze, a ja nawet z wysokości i mimo odległości mogłam stwierdzić, że nie ma w sobie za wiele krwi, więc dodatkową godzinę swojej doby wykorzysta na to, by uzupełnić zapasy. I na pewno nie zrobi tego u handlarza, którego oboje znamy, bo ten go w końcu poszukuje niczym złoczyńcę.
A obiecałam temu znajomemu, że mu pomogę. Chyba przyszła na to pora.
Czekałam, aż wampir – bo tym była istota, która miała mnie odwiedzić – zapuka do drzwi, bo to wciąż kulturalny jegomość mimo bycia martwym od jakiś trzystu lat z hakiem, przygotowując się przy tym mentalnie na to, co mu powiem. A musiałam przekazać, iż tym razem moje wynagrodzenie musi być nieco inne. Bardziej trwałe, przedmiotowe. O ile nie uzna mnie za wariatkę.
Gdyby nie ta nagła zmiana wywołana przez czarną godzinę i całkowite przemeblowanie, pewnie dopijałabym jeszcze czarną kawę. A tak musiałam obejść się smakiem i kierując do drzwi nie wdepnąć stopą w skarpecie w kałużę po tym napoju. I pamiętać, by później to posprzątać.
Stał przed progiem z nieodgadnionym wyrazem twarzy, blady jak na dziecko nocy przystało, a jego rubinowe oczy nie miały w sobie nic poza bladym kolorem. Przyjrzał mi się, a ja skrzyżowałam przed sobą ramiona.
– Dobry wieczór – przywitał się. – Pewnie wiesz, po co przyszedłem.
– A i owszem – odparłam. – Tylko co nieco się zmieniło. Zapraszam.
Wszedł do mieszkania, jakby czynił to po raz pierwszy. Co za aktorzyna. Zamknęłam za nim drzwi i skierowałam się do małej kuchni, gdzie na blacie leżała teczka z informacjami, o które prosił poprzednio. Nim mu ją dałam, położyłam na niej rękę, by sam się na nią nie rzucił.
– Dzisiaj nie wezmę od ciebie pieniędzy – oznajmiłam.
Uniósł prawą brew.
– Nie? A co takiego potrzebujesz, moja droga?
Nie mogłam dać mu do zrozumienia, że to, co powiem, jest czymś, co może sprowadzić na mnie coś złego, musiało to wyjść bardzo naturalnie.
– Potrzebne mi jest złote jabłko.
Wiedziałam, że się zaśmieje. Nie byłam pewnie pierwszą śmiertelniczką, która o to prosiła, ale byłam inna niż ludzie w mieście; moim przeznaczeniem było korzystać z tego, co dla zwykłego człowieka nawet nie było marzeniem.
– Po co ci one, amore mio? – zapytał.
– Tego nie musisz wiedzieć. Dasz radę załatwić mi je jeszcze dzisiaj? Inaczej teczka na ciebie poczeka trochę dłużej.
Nie wyglądał na zachwyconego tym pomysłem, ale wiedziałam, że to, co dla niego zdobyłam, jest cholernie ważne, bo dotyczy pewnej zbrodni, której się dopuścił. Takiej, która wciąż miała swoje konsekwencji i wprowadziła mały zamęt do świata nocy.
– Chyba nie mam wyjścia - zauważył, uśmiechając się szeroko, by pokazać mi swoje ostre zęby. – W porządku. Daj mi dwadzieścia minut. – Skierował się z powrotem do drzwi. – Tylko nigdzie mi nie znikaj. Zapłata ma być zapłatą.
Poczekalam, aż wyjdzie i znowu ulokowałam się przy oknie, by obserwować, czy na pewno rusza tam, gdzie powinien. Gdy zniknął mi z oczu, zabrałam się za porządki, a czarna godzina trwała, jak mogła, by uczynić niektóre życia trochę bardziej ekscytującymi.
Hmmm....a to teraz rzucasz na tę historie chyba nowe swiatlo! O, az musze pomyslec. Czy to efekt czarnej godziny, że te rzeczy wszystkie w mieszkaniu zmienily polozenie i to tak konkretnie? No to by mialo sens, ze jakies aberacje czy konsekwencje po prostu... I kim jest ta kobitka i czy tez sprzedaje krew? Nie, ona tam teczke przyszykowala. Kim ona jest? I czy ja dobrze kombunuje, ze ten, co ja odwiedzil, to TEN? Gosc, ktorego szuka Dziecina? Łaaaa. Tyle pytan, malo odpowiedzi, az pozera mnie ciekawosc, znow podsycona tym tekstem. No i kim jest ta kobieta! Jedno jabłko juz ma, miała, skoro korzysta z dobrodziejstw czarnej godziny, po co jej drugie? Co przeoczylam? Czy pozostaje cierpliwie czekac na dalszy ciag??? To będą tortury! Cały tekst marsczyłam brwi, łykajac kolejne informacje i probujac zlozyc tę ukladanke i mam wrazenie, ze mam sporo elementow, ale nie jestem pewna jak je zlozyc, zeby wylonil sie caly obrazek! Musisz dac mi wiecej!
OdpowiedzUsuńCos mi sie wydaje, ze ta historia sie rozpedza i rozrasta. Ide poweszyc na wattpada.
Uświadomiłam sobie, że do tej pory ominęło mnie wszystko z tego uniwersum i już zaczynam żałować... Widzę, że dla wtajemniczonych można tu odnaleźć konkretne szczegóły, zależności i zagadki fabularne. Muszę to nadrobić, po prostu muszę, bo od razu czuć tajemnicę, a jeszcze wampiry, do których mam taką samą słabość jak ty xD ale tak niezależnie tekst też bardzo mi się podobał. Początek o czasie jako linii... Świetne ujęcie, uwielbiam takie wstawki. I tajemniczy wampir z kulturą osobistą, który najwyraźniej jest tu jedną z najbardziej zagadkowych postaci. Nie wiem kiedy, ale muszę przeczytać to od początku, dopóki nie ma tego jeszcze aż tak dużo xD mnie kupiłaś :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opisy. Bardzo oddziałują na wyobraźnię, jakby te poprzestawiane z powodu czarnej godziny rzeczy były na swoim miejscu :D Podobają mi się szczegóły, na które zwracash uwagę i ładnie je łączysz,jak na przykład kawa, której nie wypiła, a która wylała się i nigdy nie zostanie wypita. Pan wampir jest ciekawy, intryguje mnie jego aktorstwo i to, że zgodził się na złote jabłko. Po trochu rozumiem bohaterkę i to, że zgodziła się na deal, by nie głodować. Na początku miałam wrażenie, że nawet trochę się z nią utożsamiam, czasem trzeba pracować więcej, by mieć troche więcej grosza, jednak, nie wiem do końca czym handluje, mam natomiast nadzieję, że nie robi nic wbrew swojej woli :D
OdpowiedzUsuńNiemniej, bardzo ładnie, przy większej ilości czasu na pewno zajrzę po więcej! ;)