Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

poniedziałek, 18 lutego 2019

[2] Biały odcień zła: Las śmierci ~SadisticWriter


Trochę z opóźnieniem, ale obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, napiszę jeszcze jeden tekst z serii „Białego odcienia zła”. To poniekąd dlatego, że chcę się wdrożyć w opowiadanie, bo właśnie zaczynam je na nieco szerszą skalę. Także… no. Mam nadzieję, że nie będzie to takie suche jak ja, w momencie, kiedy siadałam do pisania. Ha.  

***
Obronił ją. Okrutny książę, który zamierzał zabić samego króla Astrantii i zająć jego miejsce, ten, który otaczał się zniewolonymi, vildejskimi żołnierzami, by chronić swoją książęcą, tak pożądaną przez wrogów głowę. Obronił ją przed ciosem mającym zaważyć o jej życiu. Kulejąc przez leśny traktat, z uwieszonym na ramieniu Havelem, nie mogła wyzbyć się tej dręczącej, a zarazem szokującej myśli.
To nie było w jego stylu. Jeszcze kilka dni temu rzuciłby ją na pożarcie wojennym lwom, a teraz? Co urodziło się w jego spaczonym chęcią władzy umyśle? Bo w to, że darzył ją jakimkolwiek ciepłym uczuciem nigdy nie uwierzy.
Havel przystanął w miejscu i kaszlnął obficie krwią, która spłynęła po jego brodzie. Gdyby go nie przytrzymała, zapewne upadłby na ściółkę leśną i więcej się z niej nie podniósł. Dając mu chwilę wytchnienia, spoglądała w jego twarz, wyczekując jakiegoś znaku. Tak jak się spodziewała, książę posłał jej w pewnym momencie spojrzenie pełne pogardy. Havel nie był słaby. Choć otaczał się innymi ludźmi, którzy mieli obowiązek go chronić, sam doskonale potrafił o siebie zadbać. Poza tym był pełen dumy.
– Czego się tak we mnie wgapiasz? – spytał wrogo z krzywym uśmieszkiem wyrażającym niezadowolenie. – Nie zamierzam umierać. Mam jeszcze dużo do zrobienia.
– Wiem. – Farinae spojrzała przed siebie, unikając oliwkowych oczu. – Złych ludzi trudno jest zabić.
Havel cicho prychnął. Choć jego głos był ochrypły, nie zamierzał przerywać konwersacji, podczas której został znieważony. Nikt nie miał bowiem prawa obrażać przyszłego króla Astrantii, a już nie na pewno pierwsza lepsza dziewka z Sivis.
– Właśnie cię uratowałem, niewdzięczna suko.
– Nie prosiłam cię o to, ale… – Havel uniósł brew, wyczekując odpowiedzi – dziękuję.
– Umiesz dziękować? Nauczyli cię tego w wiosce? – zakpił książę.
– Ty nie dziękujesz w ogóle, choć wychowano cię w rodzinie królewskiej.
Dwójka uciekinierów wymieniła chłodne spojrzenia. Być może rozmowa byłaby kontynuowana, gdyby nie dusze zmarłych ludzi podążających za Farinae, które zaczęły w języku vildejskim wykrzykiwać, że wrogowie są już blisko. To oznaczało, że nie mieli wyboru. Lepiej zginąć na bitwie z myślą, że zrobiło się wszystko, aby przeżyć, niż dostać strzałą prosto w serce i paść martwym na ziemię ze świadomością, że dobrowolnie przyzwolono na własną śmierć.
Dziewczyna podeszła do pobliskiego drzewa i najostrożniej jak umiała zsunęła Havela ze swojego ramienia. Książę nie zadawał pytań, wiedział już, że Uriończycy się zbliżają. Jedyną osobą, która mogła teraz walczyć była Farinae.
Mieszkańcy Astrantii mieli przewagę nad barbarzyńcami z obrzeży – nie gardzili magią, a ta była całkiem przydatna podczas bitew. Osobista broń księcia wciąż miała problem z jej używaniem, ale kiedy się wściekała, potrafiła zmieść z powierzchni ziemi setki żołnierzy. To prawda, że była ranna i przez to zdecydowanie słabsza, ale nikt nie powiedział, że sobie nie poradzi. Zawsze w nią wierzył. Nawet wtedy, kiedy sam musiał ją ochronić przed śmiercią.
– Nie daj się zabić – usłyszała za plecami.
Uśmiechnęła się pod nosem i kiwnęła głową.
Wiele razy chciała zginąć, bo tylko śmierć mogłaby ją uwolnić z rąk chciwego księcia, ale nie zamierzała ścielić astrantyjskiej ziemi jako martwa kukiełka pozbawiona pigmentu. To ludzie z Urien powinni wreszcie zrozumieć, że to nie Havel Danneville był ich wrogiem, a jego ojciec, który w strachu przed konsekwencjami oddzielił centralne państwo od reszty krajów Sevry, zamykając im tym samym dostęp do magii.
Farinae chwyciła za swoją długą suknię, z pełną satysfakcją ją rozdzierając. Dzięki temu mogła ustawić swoje ciało w dogodnej pozycji ofensywnej, która ułatwi jej atakowanie. Z reguły nosiła na sobie wygodniejsze ciuchy, ale dzisiaj Havel zadecydował, że będzie go reprezentować jako dama z wyższych sfer. Dobre sobie. Damy nie zabijały z zimną krwią wyszkolonych w boju mężczyzn.
Blade dłonie przecięły powietrze, nieruchomiejąc w górze jak zastygłe wody. Ciepły oddech wydał na świat mglisty obłoczek, który powędrował ku koronom drzew. Szare oczy zmrużyły się jak u kota, który planował rzucić się na swoich wrogów w najmniej oczekiwanym momencie. Farinae nie zamierzała walczyć wręcz. Nie po to została obdarzona magią, której mieszkańcy Urien nie zdołali jeszcze poznać, a co się z tym wiązało: stworzyć narzędzie, które skutecznie broniłoby ich przed atakiem. Bez trudu można było zatrzymać białą magię, gorzej, kiedy białą magię otaczała chmura niepokojącej czerni.
Ledwo zza drzew wychylili się pierwsi łowcy, a już zdążyli paść nieruchomo na ziemię.
Lawirowanie umysłem po duchowym świecie, do którego dostępu nie miał żaden człowiek, było sztuką wymagającą ogromnego skupienia. Łatwo można było stracić kontakt z rzeczywistością. Na szczęście ten sposób pozbywania się wrogów był przeznaczony na małe skupiska ludzi. Dzięki temu Farinae, z pomocą gromadzących się wkoło zmarłych, mogła dotrzeć przez niewidzialny świat do duszy żywych oprawców. Nie musiała rozlewać krwi. Wystarczyło pozbyć się ich niematerialnej powłoki. Z tym użyciem mocy wiązała się jednak pewna wada – im dłużej ją stosowano, tym krzyki umarłych zdawały się być coraz cięższe do zniesienia, a to mogło doprowadzić do uwolnienia się w pełni czarnej magii, która od lat podążała za nią jak niewidzialny ogon przypominający jej o eksperymentach, których na niej dokonano. Każdego dnia bała się, że straci kontrolę i zapomni o resztce dobroci, która zamarzła gdzieś na dnie jej serca. Choć od dłuższego czasu trenowała, aby utrzymać moc w ryzach, nie było powiedziane, że kiedyś nie wybuchnie, a wtedy zdolna będzie zmieść z powierzchni wielu wiosek setki dusz.
Czarny przesmyk przefrunął przez lawirującą białą moc, co oznaczało, że straciła na moment panowanie nad sobą. To sprawiło, że ofiara, której dotknęła, umarła z krzykiem uwięzionym w ustach. Żołnierze Urien zorientowali się już, że nie mieli do czynienia ze zwykłym wojownikiem. To dlatego zaczęli się rozdzielać.
Farinae przeklęła w duszy. Teraz o wiele trudniej będzie ich wyłapać.
Zanim się obejrzała, strzała wbiła się prosto w jej obojczyk, odrzucając ją w tył. Pogrążony w bieli świat dusz zniknął, podobnie jak zawodzenie zmarłych, których śmierci była świadkiem. Kiedy upadła na ziemię, wzięła głęboki wdech, wyciągnęła strzałę i rzuciła ją w trawę. Żołnierze Urien byli za bardzo rozproszeni. Kilkoro z nich biegło w jej stronę, inni zapewne zachodzili od tyłu Havela, który rozglądał się czujnie wkoło, trzymając dłoń na ranie. Nie miała czasu.
Podnosząc się gwałtownie z ziemi, jak wąż sunący z gracją w powietrzu, zmaterializowała w swojej dłoni świetlisty miecz otoczony czarną wstęgą. Nim żołnierz zorientował się, co planuje, padł martwy prosto w ususzone liście z wyrazem zaskoczenia w oczach.
Uriończycy dobrze wiedzieli, że nie była zwykłym człowiekiem, a kiedy zaczynała zabijać, stawała się prawdziwym potworem. Nienawidziła tego, ale musiała to zrobić, by chronić siebie, godność Astrantii, a także zapatrzonego w siebie księcia, dla którego była wyłącznie narzędziem. Na tym polegał jej kontrakt.
Magiczny miecz przebijał kolejno mężczyzn, lawirując pomiędzy ich rozmachanymi ramionami. Ich dusze, które przed sobą miała, zdradzały kolejne kroki, stosując te same chwyty z wyprzedzeniem. W przeciągu kilku minut las zalał się krwią dziesiątek wojowników. To jednak nie mogło trwać w nieskończoność. Moc nie była wieczna, tak samo jak ona nie była niezniszczalna. Przy kolejnym ciosie chybiła. Dusze oprawców zlały się z ciałami, a ona straciła kontrolę. Zatopiony w jej ramieniu sztylet sprawił, że zagotowała się w niej wściekłość. To uwolniło niechcianą magię, która pochłonęła niczym trujący gaz okolice. Uriończycy zaczęli się krztusić i padać na ziemię. Tylko Havel wiedział, jak powinien na to zareagować. W odpowiedniej chwili wstrzymał dech, unosząc do twarzy chustę.
Kiedy mgła opadła, Farinae poczuła silne zawroty głowy. Czarna magia działała właśnie w taki sposób – otaczała ją bólem, który miał zawładnąć umysłem i wyrwać z dłoni kontrolę. Pewnie tak by było, gdyby nie to, że zbyt wielka utrata krwi wydusiła  z niej resztki mocy, rzucając jej ciałem prosto w szeleszczące liście, które uniosły się w powietrze.
Kiedy spojrzała w górę, dostrzegła wirujące na wietrze korony drzew i błękit nieba, który próbował się przez nie przebić. Potem ten widok zasłonił ciemny zarys głowy, na który nie miała już siły podnieść dłoni. To nie był jednak wróg. Inaczej dusze krzyczałyby i zawodziły, nakazując jej uciekać. To był Havel, który tak samo jak ona opadł na plecy, stykając się z nią głową. Teraz oboje patrzyli w niebo.
– Jesteśmy kwita – wyrzuciła z siebie słabym głosem Farinae, głośno oddychając.
– Tymczasowo – odmruknął niezadowolony Havel. – Chyba wiesz, jacy są Uriończycy. Dopóki nie dopną swego, czyli nie zetną naszych głów i nie zaniosą ich w hołdzie swojemu przywódcy, nie przestaną. Na dodatek rozmnażają się jak pieprzone króliki, grzmocąc losowe panny dniami i nocami.
– To zupełnie jak ty. Może jesteś Uriończykiem? – Usta Farinae uniosły się w krzywym, ironicznym uśmieszku.
– Zamknij się, niewdzięczna latawico. Ciebie jeszcze nie przeleciałem.
Zirytowany Havel uderzył głową o jej głowę, próbując ją ukarać, nie był to jednak zbyt silny cios. Gdy chciała otworzyć usta, by wyrzucić z siebie kolejne słowa wypełnione sarkazmem, jej myśli zagłuszyły krzyczące dusze. To oznaczało, że ludzie z Urien byli już naprawdę blisko. Wiedziała, że Havel coś do niej mówił, ale okrzyki były tak głośne, że nie była w stanie niczego zrozumieć. Nawet jeżeli dusze wiedziały, że nic nie była w stanie zrobić, wciąż ją ponaglały. Robiły to dlatego, że gdy ona zniknie, one również stąd odejdą.
Straciła świadomość tego, co się wokół niej działo. Dopiero gdy głosy zaczęły cichnąć, zrozumiała, że nie byli już sami. Dzikie rżenie konia, który zamachał na rozmytym niebie kopytami, sprawiło, że jej usta wykrzywiły się w ledwo widocznym uśmiechu. Niedługo potem zobaczyła nad sobą dwie znajome twarze. W oddali rozbrzmiewały odgłosy uderzającej o siebie stali i frunących ku wrogom strumieni magii. To byli ich sojusznicy.
– Udało wam się zdążyć – powiedziała dziewczyna, podpierając się dłońmi o ściółkę. Choć nie miała siły, nie zamierzała leżeć na ziemi, prosząc kogokolwiek o pomoc. Havel nauczył ją samodzielności. Do pozycji siedzącej pomogła jej przenieść się Aurise, jedna z córek króla Berthaire, która była ich astrantyjskim szpiegiem. Pierwsze, co przebiło się przez mglistą ścianę, to jej promienny uśmiech będący idealnym dopełnieniem jej brzoskwiniowej, piegowatej twarzy i jaśniejących w słońcu blond włosów.
– Przecież nie zostawilibyśmy was – powiedziała Aurise, zaraz przenosząc spojrzenie na leżącego w trawie bladego Havela, który wyglądał, jakby właśnie pogrążył się w cudownym śnie, którego głównym tematem było zwycięstwo. – Patrzcie, uśmiecha się. Najwyraźniej nic mu nie jest.
– Uśmiecha się, bo jest szalony – odpowiedział nieczule Arion, który uklęknął tuż przy ciele swojego dowódcy, dla którego pełnił rolę przybocznego.
Farinae zostało westchnąć, a w głowie dopowiedzieć: nigdy więcej leśnych spacerów z Havelem Dannevillem, bo te kończyły się zawsze w nieprzewidziany sposób.





5 komentarzy:

  1. Naprawdę się cieszę, że ją uratował. Nie wybaczyłabym, gdyby ich relacja została przerwana! XD uwielbiam ich dialogi, pełne tej konkretnej nienawiści, ale wydaje mi sie że żaden nie może żyć bez drugiego, wiec licze na rozwoj ich przygod! Bardzo fajne opisy mocy Farinae, bez problemu wszystko widziałam i ppdoba mi sie to,ze placi cene za to, czego uzywa. Rownowarta wymiana, nie ma swiatla bez cienia. :D podoba mi sie, chce wiecej i mam nadzoeje ze przekujesz to w cos wiekszego!! :D trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś tam kojarzę z tego uniwersum, ale chyba będę musiał w jakiś wolny weekend ponadrabiać :/ Fabularnie i technicznie jest pierwsza klasa, postacie super rozpisane. Świetnie przedstawiona moc Farinae i opis walki :D Także, oby tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Tam gdzie królowie, książęta i szlachta wszelkiego rodzaju tam podąża moje zainteresowanie. Dewka urazila dumę księcia to dobrze się skończyć nie może 😝 zaraz bym mu dała kuksanca - jak sie odzywasz do kobiet?? Ale ona calkiem wygadana, sama dobrze sobie radzi. Nie tylko w gadce jest mocna, nornalnie chodzace narzedzie do zabojania. Bardzo fajna postac i cały swiat wykreowany przez ciebie wciaga w ciagu paru minut.

    Polowanie na dusze w zaswiatach, sama bym tego nie wymyśliła - mega fajny pomysł. 😏

    Jestem pelna podziwu e stosunku do jej mocy i zdolności, ale jednocześnie wywołuje to u mnie żal. Szkoda mi jej że jej w miejscu w którym sie znajduje. Mam nadZieje ze jej losy wkrótce sie odwroca i uwolni sie chociaż od tego bezczelnego i upierdliwego ksieciunia.

    Tekst bardzo fajny. Sceny walki z żołnierzami opisane wspaniale. Chcę wiecej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    BOZ jest tą serią, na którą czekam cierpliwie, a tekst degustowałam i tak się zaczytałam, że aż westchnęłam przy ostatnim zdaniu. Jak nie widzę Haviela w roli potencjalnego kochanka, tak podoba mi się to, czego nauczył Farinae - walki do samego końca i niepoddawania się.
    Fajnie, że wplotłaś w tekście małe informacje o bohaterach i tym, w jakich okolicznościach ich poznajemy. Również nazwy własne wplecione są tak umiejętnie, że nie miałam problemów z rozróżnieniem sojuszników i wrogów, a zdolności dziewczyny i to, skąd się wzięły, jak z nich korzysta - wszystko jest dla mnie jasne.
    W tej scenie jest mrok, dużo krwi, mogłam nawet usłyszeć te krzyki umierających, ale to mi się podobało. Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow *.*
    Ta historia naprawdę mnie wciągnęła i chętnie przeczytałabym ciąg dalszy. Genialny opis magii, tak skonstruowany, że wszystko widziałam i mega się wciągnęłam. Jestem też zaintrygowana relacją między głównymi bohaterami, chociaż oboje nie pałają do siebie sympatią, widać, że jest intensywna i bardzo mnie ciekawi, jak to się rozkręci. Uwielbiam takie klimaty. Dynamiczna scena walki i bogaty świat pełen krwii i magii. Cudowne <3
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń