Trochę
z opóźnieniem, ale obiecałam sobie, że choćby nie wiem co, napiszę jeszcze
jeden tekst z serii „Białego odcienia zła”. To poniekąd dlatego, że chcę się
wdrożyć w opowiadanie, bo właśnie zaczynam je na nieco szerszą skalę. Także…
no. Mam nadzieję, że nie będzie to takie suche jak ja, w momencie, kiedy siadałam
do pisania. Ha.
***
Obronił ją. Okrutny książę, który zamierzał
zabić samego króla Astrantii i zająć jego miejsce, ten, który otaczał się
zniewolonymi, vildejskimi żołnierzami, by chronić swoją książęcą, tak pożądaną
przez wrogów głowę. Obronił ją przed ciosem mającym zaważyć o jej życiu.
Kulejąc przez leśny traktat, z uwieszonym na ramieniu Havelem, nie mogła wyzbyć
się tej dręczącej, a zarazem szokującej myśli.
To nie było w jego stylu.
Jeszcze kilka dni temu rzuciłby ją na pożarcie wojennym lwom, a teraz? Co
urodziło się w jego spaczonym chęcią władzy umyśle? Bo w to, że darzył ją
jakimkolwiek ciepłym uczuciem nigdy nie uwierzy.
Havel przystanął w
miejscu i kaszlnął obficie krwią, która spłynęła po jego brodzie. Gdyby go nie
przytrzymała, zapewne upadłby na ściółkę leśną i więcej się z niej nie
podniósł. Dając mu chwilę wytchnienia, spoglądała w jego twarz, wyczekując
jakiegoś znaku. Tak jak się spodziewała, książę posłał jej w pewnym momencie spojrzenie
pełne pogardy. Havel nie był słaby. Choć otaczał się innymi ludźmi, którzy
mieli obowiązek go chronić, sam doskonale potrafił o siebie zadbać. Poza tym
był pełen dumy.
– Czego się tak we mnie
wgapiasz? – spytał wrogo z krzywym uśmieszkiem wyrażającym niezadowolenie. –
Nie zamierzam umierać. Mam jeszcze dużo do zrobienia.
– Wiem. – Farinae
spojrzała przed siebie, unikając oliwkowych oczu. – Złych ludzi trudno jest
zabić.
Havel cicho prychnął. Choć
jego głos był ochrypły, nie zamierzał przerywać konwersacji, podczas której
został znieważony. Nikt nie miał bowiem prawa obrażać przyszłego króla
Astrantii, a już nie na pewno pierwsza lepsza dziewka z Sivis.
– Właśnie cię uratowałem,
niewdzięczna suko.
– Nie prosiłam cię o to, ale…
– Havel uniósł brew, wyczekując odpowiedzi – dziękuję.
– Umiesz dziękować?
Nauczyli cię tego w wiosce? – zakpił książę.
– Ty nie dziękujesz w
ogóle, choć wychowano cię w rodzinie królewskiej.
Dwójka uciekinierów
wymieniła chłodne spojrzenia. Być może rozmowa byłaby kontynuowana, gdyby nie
dusze zmarłych ludzi podążających za Farinae, które zaczęły w języku vildejskim
wykrzykiwać, że wrogowie są już blisko. To oznaczało, że nie mieli wyboru.
Lepiej zginąć na bitwie z myślą, że zrobiło się wszystko, aby przeżyć, niż
dostać strzałą prosto w serce i paść martwym na ziemię ze świadomością, że
dobrowolnie przyzwolono na własną śmierć.
Dziewczyna podeszła do
pobliskiego drzewa i najostrożniej jak umiała zsunęła Havela ze swojego
ramienia. Książę nie zadawał pytań, wiedział już, że Uriończycy się zbliżają. Jedyną
osobą, która mogła teraz walczyć była Farinae.
Mieszkańcy Astrantii
mieli przewagę nad barbarzyńcami z obrzeży – nie gardzili magią, a ta była
całkiem przydatna podczas bitew. Osobista broń księcia wciąż miała problem z
jej używaniem, ale kiedy się wściekała, potrafiła zmieść z powierzchni ziemi
setki żołnierzy. To prawda, że była ranna i przez to zdecydowanie słabsza, ale
nikt nie powiedział, że sobie nie poradzi. Zawsze w nią wierzył. Nawet wtedy, kiedy
sam musiał ją ochronić przed śmiercią.
– Nie daj się zabić –
usłyszała za plecami.
Uśmiechnęła się pod nosem
i kiwnęła głową.
Wiele razy chciała
zginąć, bo tylko śmierć mogłaby ją uwolnić z rąk chciwego księcia, ale nie
zamierzała ścielić astrantyjskiej ziemi jako martwa kukiełka pozbawiona
pigmentu. To ludzie z Urien powinni wreszcie zrozumieć, że to nie Havel
Danneville był ich wrogiem, a jego ojciec, który w strachu przed konsekwencjami
oddzielił centralne państwo od reszty krajów Sevry, zamykając im tym samym
dostęp do magii.
Farinae chwyciła za swoją
długą suknię, z pełną satysfakcją ją rozdzierając. Dzięki temu mogła ustawić
swoje ciało w dogodnej pozycji ofensywnej, która ułatwi jej atakowanie. Z
reguły nosiła na sobie wygodniejsze ciuchy, ale dzisiaj Havel zadecydował, że
będzie go reprezentować jako dama z wyższych sfer. Dobre sobie. Damy nie
zabijały z zimną krwią wyszkolonych w boju mężczyzn.
Blade dłonie przecięły
powietrze, nieruchomiejąc w górze jak zastygłe wody. Ciepły oddech wydał na
świat mglisty obłoczek, który powędrował ku koronom drzew. Szare oczy zmrużyły
się jak u kota, który planował rzucić się na swoich wrogów w najmniej
oczekiwanym momencie. Farinae nie zamierzała walczyć wręcz. Nie po to została
obdarzona magią, której mieszkańcy Urien nie zdołali jeszcze poznać, a co się z
tym wiązało: stworzyć narzędzie, które skutecznie broniłoby ich przed atakiem. Bez
trudu można było zatrzymać białą magię, gorzej, kiedy białą magię otaczała
chmura niepokojącej czerni.
Ledwo zza drzew wychylili
się pierwsi łowcy, a już zdążyli paść nieruchomo na ziemię.
Lawirowanie umysłem po
duchowym świecie, do którego dostępu nie miał żaden człowiek, było sztuką
wymagającą ogromnego skupienia. Łatwo można było stracić kontakt z
rzeczywistością. Na szczęście ten sposób pozbywania się wrogów był przeznaczony
na małe skupiska ludzi. Dzięki temu Farinae, z pomocą gromadzących się wkoło
zmarłych, mogła dotrzeć przez niewidzialny świat do duszy żywych oprawców. Nie
musiała rozlewać krwi. Wystarczyło pozbyć się ich niematerialnej powłoki. Z tym
użyciem mocy wiązała się jednak pewna wada – im dłużej ją stosowano, tym krzyki
umarłych zdawały się być coraz cięższe do zniesienia, a to mogło doprowadzić do
uwolnienia się w pełni czarnej magii, która od lat podążała za nią jak
niewidzialny ogon przypominający jej o eksperymentach, których na niej
dokonano. Każdego dnia bała się, że straci kontrolę i zapomni o resztce dobroci,
która zamarzła gdzieś na dnie jej serca. Choć od dłuższego czasu trenowała, aby
utrzymać moc w ryzach, nie było powiedziane, że kiedyś nie wybuchnie, a wtedy
zdolna będzie zmieść z powierzchni wielu wiosek setki dusz.
Czarny przesmyk
przefrunął przez lawirującą białą moc, co oznaczało, że straciła na moment
panowanie nad sobą. To sprawiło, że ofiara, której dotknęła, umarła z krzykiem
uwięzionym w ustach. Żołnierze Urien zorientowali się już, że nie mieli do
czynienia ze zwykłym wojownikiem. To dlatego zaczęli się rozdzielać.
Farinae przeklęła w
duszy. Teraz o wiele trudniej będzie ich wyłapać.
Zanim się obejrzała,
strzała wbiła się prosto w jej obojczyk, odrzucając ją w tył. Pogrążony w bieli
świat dusz zniknął, podobnie jak zawodzenie zmarłych, których śmierci była świadkiem.
Kiedy upadła na ziemię, wzięła głęboki wdech, wyciągnęła strzałę i rzuciła ją w
trawę. Żołnierze Urien byli za bardzo rozproszeni. Kilkoro z nich biegło w jej
stronę, inni zapewne zachodzili od tyłu Havela, który rozglądał się czujnie
wkoło, trzymając dłoń na ranie. Nie miała czasu.
Podnosząc się gwałtownie
z ziemi, jak wąż sunący z gracją w powietrzu, zmaterializowała w swojej dłoni
świetlisty miecz otoczony czarną wstęgą. Nim żołnierz zorientował się, co
planuje, padł martwy prosto w ususzone liście z wyrazem zaskoczenia w oczach.
Uriończycy dobrze
wiedzieli, że nie była zwykłym człowiekiem, a kiedy zaczynała zabijać, stawała
się prawdziwym potworem. Nienawidziła tego, ale musiała to zrobić, by chronić
siebie, godność Astrantii, a także zapatrzonego w siebie księcia, dla którego
była wyłącznie narzędziem. Na tym polegał jej kontrakt.
Magiczny miecz przebijał
kolejno mężczyzn, lawirując pomiędzy ich rozmachanymi ramionami. Ich dusze,
które przed sobą miała, zdradzały kolejne kroki, stosując te same chwyty z wyprzedzeniem.
W przeciągu kilku minut las zalał się krwią dziesiątek wojowników. To jednak
nie mogło trwać w nieskończoność. Moc nie była wieczna, tak samo jak ona nie
była niezniszczalna. Przy kolejnym ciosie chybiła. Dusze oprawców zlały się z
ciałami, a ona straciła kontrolę. Zatopiony w jej ramieniu sztylet sprawił, że
zagotowała się w niej wściekłość. To uwolniło niechcianą magię, która
pochłonęła niczym trujący gaz okolice. Uriończycy zaczęli się krztusić i padać
na ziemię. Tylko Havel wiedział, jak powinien na to zareagować. W odpowiedniej
chwili wstrzymał dech, unosząc do twarzy chustę.
Kiedy mgła opadła,
Farinae poczuła silne zawroty głowy. Czarna magia działała właśnie w taki
sposób – otaczała ją bólem, który miał zawładnąć umysłem i wyrwać z dłoni
kontrolę. Pewnie tak by było, gdyby nie to, że zbyt wielka utrata krwi
wydusiła z niej resztki mocy, rzucając
jej ciałem prosto w szeleszczące liście, które uniosły się w powietrze.
Kiedy spojrzała w górę,
dostrzegła wirujące na wietrze korony drzew i błękit nieba, który próbował się
przez nie przebić. Potem ten widok zasłonił ciemny zarys głowy, na który nie
miała już siły podnieść dłoni. To nie był jednak wróg. Inaczej dusze
krzyczałyby i zawodziły, nakazując jej uciekać. To był Havel, który tak samo jak
ona opadł na plecy, stykając się z nią głową. Teraz oboje patrzyli w niebo.
– Jesteśmy kwita –
wyrzuciła z siebie słabym głosem Farinae, głośno oddychając.
– Tymczasowo – odmruknął
niezadowolony Havel. – Chyba wiesz, jacy są Uriończycy. Dopóki nie dopną swego,
czyli nie zetną naszych głów i nie zaniosą ich w hołdzie swojemu przywódcy, nie
przestaną. Na dodatek rozmnażają się jak pieprzone króliki, grzmocąc losowe
panny dniami i nocami.
– To zupełnie jak ty.
Może jesteś Uriończykiem? – Usta Farinae uniosły się w krzywym, ironicznym
uśmieszku.
– Zamknij się,
niewdzięczna latawico. Ciebie jeszcze nie przeleciałem.
Zirytowany Havel uderzył
głową o jej głowę, próbując ją ukarać, nie był to jednak zbyt silny cios. Gdy
chciała otworzyć usta, by wyrzucić z siebie kolejne słowa wypełnione sarkazmem,
jej myśli zagłuszyły krzyczące dusze. To oznaczało, że ludzie z Urien byli już
naprawdę blisko. Wiedziała, że Havel coś do niej mówił, ale okrzyki były tak
głośne, że nie była w stanie niczego zrozumieć. Nawet jeżeli dusze wiedziały,
że nic nie była w stanie zrobić, wciąż ją ponaglały. Robiły to dlatego, że gdy
ona zniknie, one również stąd odejdą.
Straciła świadomość tego,
co się wokół niej działo. Dopiero gdy głosy zaczęły cichnąć, zrozumiała, że nie
byli już sami. Dzikie rżenie konia, który zamachał na rozmytym niebie kopytami,
sprawiło, że jej usta wykrzywiły się w ledwo widocznym uśmiechu. Niedługo potem
zobaczyła nad sobą dwie znajome twarze. W oddali rozbrzmiewały odgłosy
uderzającej o siebie stali i frunących ku wrogom strumieni magii. To byli ich
sojusznicy.
– Udało wam się zdążyć –
powiedziała dziewczyna, podpierając się dłońmi o ściółkę. Choć nie miała siły,
nie zamierzała leżeć na ziemi, prosząc kogokolwiek o pomoc. Havel nauczył ją
samodzielności. Do pozycji siedzącej pomogła jej przenieść się Aurise, jedna z
córek króla Berthaire, która była ich astrantyjskim szpiegiem. Pierwsze, co
przebiło się przez mglistą ścianę, to jej promienny uśmiech będący idealnym
dopełnieniem jej brzoskwiniowej, piegowatej twarzy i jaśniejących w słońcu
blond włosów.
– Przecież nie
zostawilibyśmy was – powiedziała Aurise, zaraz przenosząc spojrzenie na
leżącego w trawie bladego Havela, który wyglądał, jakby właśnie pogrążył się w
cudownym śnie, którego głównym tematem było zwycięstwo. – Patrzcie, uśmiecha
się. Najwyraźniej nic mu nie jest.
– Uśmiecha się, bo jest
szalony – odpowiedział nieczule Arion, który uklęknął tuż przy ciele swojego
dowódcy, dla którego pełnił rolę przybocznego.
Farinae zostało
westchnąć, a w głowie dopowiedzieć: nigdy więcej leśnych spacerów z Havelem
Dannevillem, bo te kończyły się zawsze w nieprzewidziany sposób.
Naprawdę się cieszę, że ją uratował. Nie wybaczyłabym, gdyby ich relacja została przerwana! XD uwielbiam ich dialogi, pełne tej konkretnej nienawiści, ale wydaje mi sie że żaden nie może żyć bez drugiego, wiec licze na rozwoj ich przygod! Bardzo fajne opisy mocy Farinae, bez problemu wszystko widziałam i ppdoba mi sie to,ze placi cene za to, czego uzywa. Rownowarta wymiana, nie ma swiatla bez cienia. :D podoba mi sie, chce wiecej i mam nadzoeje ze przekujesz to w cos wiekszego!! :D trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńCoś tam kojarzę z tego uniwersum, ale chyba będę musiał w jakiś wolny weekend ponadrabiać :/ Fabularnie i technicznie jest pierwsza klasa, postacie super rozpisane. Świetnie przedstawiona moc Farinae i opis walki :D Także, oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńTam gdzie królowie, książęta i szlachta wszelkiego rodzaju tam podąża moje zainteresowanie. Dewka urazila dumę księcia to dobrze się skończyć nie może 😝 zaraz bym mu dała kuksanca - jak sie odzywasz do kobiet?? Ale ona calkiem wygadana, sama dobrze sobie radzi. Nie tylko w gadce jest mocna, nornalnie chodzace narzedzie do zabojania. Bardzo fajna postac i cały swiat wykreowany przez ciebie wciaga w ciagu paru minut.
OdpowiedzUsuńPolowanie na dusze w zaswiatach, sama bym tego nie wymyśliła - mega fajny pomysł. 😏
Jestem pelna podziwu e stosunku do jej mocy i zdolności, ale jednocześnie wywołuje to u mnie żal. Szkoda mi jej że jej w miejscu w którym sie znajduje. Mam nadZieje ze jej losy wkrótce sie odwroca i uwolni sie chociaż od tego bezczelnego i upierdliwego ksieciunia.
Tekst bardzo fajny. Sceny walki z żołnierzami opisane wspaniale. Chcę wiecej.
Hej :)
OdpowiedzUsuńBOZ jest tą serią, na którą czekam cierpliwie, a tekst degustowałam i tak się zaczytałam, że aż westchnęłam przy ostatnim zdaniu. Jak nie widzę Haviela w roli potencjalnego kochanka, tak podoba mi się to, czego nauczył Farinae - walki do samego końca i niepoddawania się.
Fajnie, że wplotłaś w tekście małe informacje o bohaterach i tym, w jakich okolicznościach ich poznajemy. Również nazwy własne wplecione są tak umiejętnie, że nie miałam problemów z rozróżnieniem sojuszników i wrogów, a zdolności dziewczyny i to, skąd się wzięły, jak z nich korzysta - wszystko jest dla mnie jasne.
W tej scenie jest mrok, dużo krwi, mogłam nawet usłyszeć te krzyki umierających, ale to mi się podobało. Dziękuję.
Pozdrawiam.
Wow *.*
OdpowiedzUsuńTa historia naprawdę mnie wciągnęła i chętnie przeczytałabym ciąg dalszy. Genialny opis magii, tak skonstruowany, że wszystko widziałam i mega się wciągnęłam. Jestem też zaintrygowana relacją między głównymi bohaterami, chociaż oboje nie pałają do siebie sympatią, widać, że jest intensywna i bardzo mnie ciekawi, jak to się rozkręci. Uwielbiam takie klimaty. Dynamiczna scena walki i bogaty świat pełen krwii i magii. Cudowne <3
Pozdrawiam cieplutko ^^