Znowu miałem dłuższą przerwę w
pisaniu. Nie lubię tego, no ale cóż, pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Tekst
dość krótki :)
Jak pisałem w tygodniu 10 (link:
https://w4r-writeandread.blogspot.com/2019/04/10-koniec-swiata-kamil.html?m=1
) jestem wielkim fanem Pablopavo i Ludzików. I pomyślałem, że znów wykorzystam
ich piosenkę do napisania tekstu. Tym razem tę: https://m.youtube.com/watch?v=sIfr4bodLss
Może to być ciąg dalszy tekstu z
tygodnia 10, ale w sumie to nie trzeba znać go, żeby połapać się o co chodzi. A
piosenkę, fajnie jakbyście chociaż z raz przesłuchali :D Zainspirowałem się
również wierszem Ryszarda Krynickiego "Strzępy listu miłosnego"
Aha! Żeby nie było, Pablopavo nie
jest piosenkarzem na jedno kopyto, ma wiele innych piosenek, nie tylko smutne o
miłości XD
I zdaje się mi że,
Cholerni ludzie, bawiący się jak
gdyby nigdy nic. Cholerny śnieg i mróz. Cholerny Sylwester.
Nie wiem dlaczego sobie to
robiłem. Kurwa, nadal robię. Może tak naprawdę jestem masochistą? Bo jak
inaczej to nazwać? Głupota? Niepoprawny romantyzm? Szukanie zaginionej części
siebie? Głód bliskości bratniej duszy?
Idąc do sklepu, specjalnie
wybierałem drogę dłuższą, obok jej bloku, żeby mieć chociaż cień szansy na to
aby zobaczyć ją wychodzącą z klatki. Serce biło mi za każdym razem szybciej,
gdy widziałem opuszczone rolety i rozszczelnione okno, świadczące o tym, że
jest w pokoju. Przystawałem wtedy i nasłuchiwałem dźwięków, licząc że usłyszę
jej głos. A w tych rzadkich momentach gdy to się udało, przepełniał mnie żal i
musiałem uciekać stamtąd, aby nie wybuchnąć płaczem. Przynajmniej nie pod jej
klatką.
Jej numer wciąż jest w moim
telefonie. Nie potrafiłem go usunąć, mimo iż sprawia mi tyle bólu. Chyba miałem
nadzieję, że jeszcze kiedyś go użyję. A może obawiałem się, że stracę bezpowrotnie
wszystkie wiadomości, które z nią wymieniłem? W zasadzie, nie jest to już
istotne… Po dzisiejszym dniu nic już nie będzie.
Najgorsze są obrazy ze wspomnień.
Oj tak, te bolą jak skurwysyn. Są jak rozżarzone szczypce wypalające obraz w
kliszy mózgu. Jak nurkowanie pod lodem z przywiązanym do serca workiem cementu.
Albo po prostu, jak kopniak w jaja poprawiony kolankiem w krtań. Bolą jak
skurwysyn i nawiedzają w każdym momencie. Nie mogę przez nie spać. Nie mogę
jeść. Nie mogę funkcjonować. Gdy tylko uderzają mnie, zastygam w bezruchu, mogę
jedynie stać/siedzieć wpatrzony w dal i cierpieć.
Nic już nie będzie poza tym wieczorem.
I cierpiałbym sobie tak po cichu,
dzień w dzień, spragniony jej bliskości, pomału umierając, gdyby nie wczoraj.
Następne lata pękną pod naporem.
Wczoraj, idąc do sklepu,
poszedłem jak zwykle, obok jej bloku. Okno w jej pokoju było zamknięte i
odsłonięte. Z nieco lżejszym sercem ruszyłem dalej, gdy wtem ją zobaczyłem.
Szła od strony sklepu. Nie sama.
Był z nią facet. Wysoki, przystojny
chłopak z butelką wina w ręce. Zmierzali radośnie w moją stronę, rozmawiając ze
sobą i nie zwracając uwagi na otoczenie.
Długo nie myśląc, odwróciłem się
i dość szybkim krokiem ruszyłem w kierunku z którego przyszedłem. Nie wróciłem
jednak do mieszkania. Skręciłem za blokiem i czekałem aż wejdą do klatki. Z
bijącym sercem i kotłującymi się myślami w głowie, miałem cichą ale i głupią
nadzieję, że to nie ona, że się przewidziałem. Oczywiście, nic bardziej
mylnego. Weszli do jej mieszkania, po chwili bowiem uchylili okno u niej w
pokoju, a rolety powoli ześlizgnęły się w dół.
Nie wiem dlaczego nie uciekłem. Powinienem był to zrobić.
Zamiast tego podszedłem do okna i nasłuchiwałem.
Śmiechy. Otwierana butelka wina.
Czerwony płyn, niemal jak krew, która buzowała w moich żyłach, nalewany do
kieliszków. A może to było białe wino? Nie, na pewno nie, zawsze wolała
czerwone.
Śmiechy. Półsłówka. Brzdęki
kieliszków. Śmiechy przerywane na łyki wina. Przyspieszone oddechy. Cisza.
Cisza. Cisza przerwana mlaskaniem, ohydnym dźwiękiem namiętnych pocałunków.
Trzaski kanapy, podobne gdy to ja się do niej przybliżałem. Niemal szept. Jej
szept.
Nie wytrzymałem. Płacząc,
uciekłem stamtąd. Biegłem przed siebie, nie patrząc dokąd. Byle dalej, byle
szybciej. Biegłem aż ból w płucach zabronił mi biec.
Tego jak zaciskam palce,
Przez resztę wczorajszego dnia i
niemal cały dzisiejszy zbierałem się w sobie. Przygotowywałem na to, co
nastąpi. Teraz jestem gotów. Żeby tylko nie to cholerne zimno. I ci cholerni
ludzie. I ten cholerny Sylwester.
Siedzę na ławce pod jej klatką,
opatulony w kurtce zimowej, szaliku i czapce. Rękawiczek nie wziąłem, chciałem
mieć pewny chwyt. Teraz żałuję, bo ręce całe mi zgrabiały. Wyciągam je więc raz
po raz i chucham w nie, pocierając o siebie, aby je ogrzać.
Patrzę na ludzi, głównie z
dziećmi, wychodzącymi na zewnątrz żeby odpalić parę fajerwerek i petard,
następnie wracających do środka. Do północy zostało jeszcze trochę czasu.
Na ostrzu noża podkradzionego matce.
Gdy wychodzi z klatki, tak jak podejrzewałem,
nie wyszła sama. Zacisnąłem dłoń na ostrzu na widok tego skurwiela. Wyrzut
adrenaliny spowodował, że błyskawicznie wstałem z ławki i ruszyłem w ich
stronę, nie zważając że moja dłoń krwawi. Jeszcze mnie nie widzą. Ona
zapatrzona w niego. On spogląda na butelkę szampana i zegarek, odliczając do
północy.
Gdy jestem pięć kroków od nich i
mam wyciągnąć nóż, nagle spoglądają w moją stronę.
Na jego twarzy pojawia się uśmiech. Jebany cwaniak,
znienawidzony przeze mnie typ faceta który to wszystkim musi się chwalić ile
lasek to on nie przeleciał. A go nienawidzę najbardziej na świecie
Ona... Jej wzrok… Nie wiem, czy
to smutek, że w taki sposób się o nich dowiaduję. Czy może pogarda, że dalej za
nią chodzę, chociaż "minął już niemal miesiąc", jak to mi parę dni
temu powiedziała na imprezie u wspólnego znajomego, gdy przyznałem się jej, że
nadal o niej myślę i nie mogę o niej zapomnieć, i że cały czas siedzi w mojej
głowie.
Zatrzymuję się. Przez moją głowę
przetacza się tysiące wizji. Jak podrzynam gardło cwaniakowi. Jak wbijam mu nóż
w oko. Obijam śliczną mordkę i ścieram pięściami ten jego pierdolony uśmieszek.
Jak jej robię krzywdę. Jak cierpi, tak jak ja cierpię.Szybko jednak ta myśl
ulatuje, wypieram ją, odrzucam. Najwięcej satysfakcji jednak daje mi wizja
zabicia siebie na ich oczach, i że ona będzie miała poczucie winy z mojego
powodu.
Ale jedyne co potrafię, to życzyć
im szczęśliwego nowego roku łamiącym się głosem. Mówiąc to, odchodzę w stronę
mojego bloku. Pokonany, bezsilny, skulony, zniszczony. Nie umiem jej
skrzywdzić. Nie potrafię zabić obcego człowieka. Siebie ranić bardziej nie
zamierzam.
Chwilę później wybiła północ, ale
dla mnie nowy rok nie nadszedł. Skończył się jedynie stary, zostawiając mnie
bez nadziei na lepsze jutro. Jedyne czego potrafię sobie życzyć w tej chwili,
to szczęśliwego nowego głodu i szczęśliwego nowego bólu.
Świetnie napisany tekst! Niepokojący i pełen emocji.
OdpowiedzUsuńDzięki ^^
UsuńJak mnie to cieszy, że widzę twój tekst. A propos hip hopu, póki nie zaczęłam pisać nie lubiłam ale jak zaczęłam zwracać uwagę na słowa to ujrzałam w takiej muzykę poezję (śpiewaną?) Wiadomo nie wszystkie kawałki ale często w tego rodzaju muzyce znajdziesz więcej głębi w tekście niż w POPie.
OdpowiedzUsuńAle już się skupiam na twoim tekście:
Ile bólu w tym tekście, końcówką po prostu mnie wryła, jak to ją zabić? Przecież on ją kocha, nimi że nie są już razem to nie usuwasz tego kogo kochasz ale raczej ( co o wiele trudniejsze) dajesz mu odejść. 😧
Dużo emocji, bardzo Silnych i wyraźnie koloryzujących ten tekst. Metafory i porównania - no ja zachwycona jestem, ale jeśli chodzi o interpunkcję to zabrakło mi tu i ówdzie przecinka czy kropki na końcu zdania, ale to pewnie brak czasu, jak człowiek piszę na szybko to czasem się coś ominie, wiem bo sama wale błędy na szybko że aż wstyd haha.
Poza tym, tekst bardzo mi się podoba. Mam nadzieję , że zobaczę inne twoje teksty , choćby krótkie jak ten. Choć przyznam że tęsknię za KZSW i mija ulubiona panią z ochrony 😉 pozdrawiam
No właśnie z tym zabiciem jej, to trzeba sobie zadać bardzo ważne pytanie - kocha ją czy myśli o niej? (Warto przeczytać ten wiersz Ryszarda Krynickiego, trochę daje też inne światło na ten tekst). Koniec końców, kocha ją, więc daje jej odejść. Nie jest w stanie zrobić jej krzywdy.
UsuńTak, z interpunkcją nadal walczę, a pisanie na telefonie temu nie sprzyja 😅
No nie wiem czy to dobrze, że czekasz na Warrena i Lenę, bo szykuję im tam kilka niemiłych niespodzianek, hehe 😈 Dzięki za komentarz ^^
Hej :)
OdpowiedzUsuńJa także strasznie się cieszę, że mogłam przeczytać Twój tekst, bo się zwyczajnie stęskniłam. I wiem, że było za czym tęsknić - to przekazanie emocji w opisach, w użyciu słów, w nadaniu im bólu wyszło Ci smakowicie. Aż się delektowałam kolejnymi zadaniami tworzącymi tak plastyczny obraz. Nie wszystkie s moich Sylwestrów były dobre, więc tym bardziej nie miałam problemów ze współdzieleniem emocji bohatera. Ach, jakie to prawdziwe - w swojej głowie jesteśmy w stanie dokonać naprawdę paskudnych rzeczy, gdy w rzeczywistości jesteśmy tchórzami lub zbyt dobrzy, by podjąć się pewnych działań. Dziękuję, że mogłam to przeczytać.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że tekst się podobała :D I że udało mi się przekazać i "zarazić" emocjami z teksu! To w sumie ważne, bo nie spłyca opowieści :D Dokładnie! Czasami wyobrażasz sobie okrucieństwa jakie chciałoby się zadać innym, a gdy przychodzi co do czego, to hamuje nas - no właśnie, co? 🤔 W tym przypadku chyba miłość... W każdym razie, to temat na większe zastanowienie się! Dzięki za komentarz ^^
Usuń