Szybki tekst pisany w pociągu. Temat idealnie podpasował mi pod jedną z bohaterek „W cieniu nocy”. Jeśli zagłębianie się w czyimś umyśle, to tylko Sapphire, tym bardziej że już nieraz ingerowała w ludzkie sny.
***
Nie miałam dzisiaj głowy do nauki, szczególnie nie do pokrętnych teorii Freuda, który patrzył się z rogu książki, jakby próbował na mnie dokonać psychoanalizy. Wcale się go nie bałam, zresztą byłam półdemonem, półczłowiekiem, więc mój umysł mógł być trochę mniej ludzki i bardziej skomplikowany, niż Freud mógł się spodziewać. Chyba że to kolejna moja próba, aby poczuć się kimś lepszym, jak to często mówił Dean, a uśmiechał się przy tym, jakby celowo chciał mi dopiec, co było dla kogoś tak anielskiego niecodziennym zabiegiem. Lubiłam, kiedy Dean był chociaż trochę mniej dobry niż zwykle. Nie żebym próbowała sprowadzić go na złą drogę… Chociaż to typ osoby wysoce nienaprawialny pod względem moralności. Przeżywał nawet to, że nie zauważył jakiejś staruchy o lasce, którą trzeba było przepuścić w drzwiach. Co z tego, że krzywo na niego patrzyła. Co z tego, że ja najchętniej to bym jej tymi drzwiami walnęła prosto w twarz. To był Dean. I nie widziałam go w innym zawodzie niż lekarskim.
Ostatnio zaczął pracę w szpitalu, to dlatego wracał do domu późnymi wieczorami. A ja nigdy nie chodziłam spać, zanim nie wrócił. I najczęściej udawałam, że pilnie się uczę, ukradkiem rozważając możliwość wkradnięcia się do umysłu prowadzącego z teorii psychologii. Mogłabym mu na przykład rozkazać, aby sam wypełnił moje kolokwium zaliczeniowe, a potem wystawił mi najwyższą ocenę. Już raz tak zrobiłam, ale potem dowiedział się o tym Dean. Przeprowadził ze mną długą rozmowę na temat tego, że jeżeli sama nie zacznę się uczyć, jak mam w przyszłości zostać psychologiem. Chociaż nie lubiłam przyznawać mu racji, rzeczywiście musiałam się z tym zgodzić. Moje moce mentalne najlepiej nadawały się do psychologii. Poza tym psychika człowieka to bardzo ciekawe urządzenie. Podobało mi się, że umysły ludzi były takie kruche. I łatwiej było je zepsuć, niż naprawić. Nie mogłam się doczekać, aż trochę w nich pogrzebię podczas praktyk. Ale do nich było jeszcze daleko, w końcu byłam dopiero na pierwszym roku.
Przewróciłam się na drugi bok, oparłam policzek na dłoni i z głośnym, umęczonym westchnięciem spojrzałam w książkę. Zdążyłam przeczytać tylko jedno zdanie, bo zaraz usłyszałam ciche skrzypienie drzwi wejściowych. Zamknęłam lekturę i odłożyłam ją na szafkę nocną. Czekałam, aż Dean pojawi się w drzwiach pokoju. Musiałam się upewnić, że wszystko było z nim w porządku. Nowa praca nie działała na niego najlepiej.
Ciche szuranie wycieraczki, odgłos ściąganych butów, skrzypienie schodów i otwierające się drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka, który wynurzył nieśmiało głowę, chcąc się upewnić, że nie śpię. Nie odwzajemnił mojego uśmiechu, chyba że miałam potraktować ten zmęczony, pozbawiony emocji wyraz właśnie jako jego miłą odpowiedź. Czyżby coś się wydarzyło?
Zmarszczyłam czoło, obserwując, jak Dean, niczym zmartwychwstałe zombie, będące w stanie rozkładu, podchodzi do łóżka i na nim siada.
– Uczysz się? – spytał od niechcenia.
– Już nie – odpowiedziałam, wzruszając beztrosko ramionami. – Teraz mam inne zadanie. Wyciągnięcie z ciebie, dlaczego wyglądasz na przybitego. – Spojrzałam na niego znacząco, oczekując, że się odezwie. Przez długi czas milczał, patrząc się tępo w przeciwległą ścianę. Kiedy myślałam, że nie zabierze już głosu, otworzyłam usta. Dean najwyraźniej wyczuł moment, bo odpowiedział:
– Zacząłem wątpić w ludzkość.
Uniosłam w zdziwieniu brwi.
– Ale że aż tak? To do ciebie niepodobne. – Zmarszczyłam czoło. – Tyle razy próbowałam przeciągnąć cię na ciemną stronę życia, próbując wmówić, że ludzie są źli, a ty mi nie wierzyłeś – zironizowałam.
– To nie jest śmieszne, Sapphire.
Cóż, najwyraźniej dzisiaj Dean nie doceniał mojego specyficznego poczucia humoru. Trzeba było podjąć inne środki, bardziej ludzkie niż demoniczne.
Odkryłam kołdrę i przesunęłam się na kolanach w stronę smęcącego chłopaka. Usiadłam tuż obok niego, zastanawiając się, co zrobić najpierw. Według pseudopodręczników dotyczących relacji międzyludzkich powinnam go wesprzeć czułym słowem i gestami. Co zabawne, żyłam tutaj już cztery lata, a wciąż nie do końca potrafiłam przyswoić tych niby prostych czynności. Cóż, od zawsze więcej było we mnie demona niż człowieka.
– Opowiesz mi, co się stało? – spytałam spokojnie.
– Już teraz brzmisz jak psycholog – powiedział z niemrawym śmiechem Dean.
– Szybko się uczę. – Wzruszyłam ramionami, po czym klepnęłam go energicznie w kolano. – W takim razie jesteś gotowy na pierwszą darmową sesję terapeutyczną? – Uniosłam brew, sprawdzając, czy tym razem na to zareaguje. Udało się. Na jego twarzy pojawił się drobny, choć wciąż zmęczony uśmiech.
Tym razem nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
– Cóż, po prostu zaczynam sądzić, że nie nadaję się do tego zawodu. Jestem… za słaby?
Dopiero teraz to zauważył?
– Nie jesteś za słaby – odpowiedziałam w bardzo wiarygodny sposób, przewracając oczami. – Po prostu wrażliwy na… – przerwałam, biorąc cichy wdech. Niektóre słowa przychodziły mi z trudem. – Na krzywdę ludzi. – Uśmiechnęłam się krzywo. – Chcesz wszystkim pomóc, ale wciąż jeszcze nie potrafisz zrozumieć, że nie pomożesz wszystkim. Twoja osobowość rzecznika może cię wkrótce wykończyć, Dean, jeżeli dalej będziesz się tak zadręczał. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją, a ty nie masz nadludzkiej siły, aby je zmienić.
– A może tak naprawdę się do tego nie nadaję, bo brak mi talentu?
– Przypierdolę ci, Dean.
– Sapphire!
Chłopak spojrzał na mnie z oburzeniem, zupełnie jak robił to w przypadku, kiedy jego młodsze rodzeństwo używało nie do końca cenzuralnych słów. To było denerwujące, gdy traktował mnie jak dziecko. Może byłam od niego o kilka lat młodsza, ale co z tego, skoro nawet on zachowywał się czasem jak niedorosły nastolatek?
Przewróciłam oczami, a potem powiedziałam:
– Skończyłeś studia z najlepszymi ocenami. Na praktykach lekarze byli pod wrażeniem twoich umiejętności i nazywali cię geniuszem. Sam syn Auvreyów uważa cię za ideał, który należy naśladować pod każdym względem. Czego ty jeszcze od siebie chcesz?
Dean spojrzał na swoje dłonie, na chwilę się zawieszając.
– Chcę umieć ratować najmłodsze istnienia.
Ach, więc wszystko było jasne. Dean był strasznie wrażliwy na dzieci, ponieważ sam wychowywał ze starszą siostrą kilkoro z nich. Najwyraźniej dzisiaj po raz pierwszy zetknął się z tym, czego najbardziej się bał, a mianowicie tego, że nie uratuje człowieka, który miał przed sobą jeszcze całe życie.
– Zrobiłeś wszystko, żeby uratować tego dzieciaka i nie każ mi sądzić inaczej – powiedziałam poważnie, obracając jego twarz w swoim kierunku. W brązowych oczach szkliły się łzy. To nieprawdopodobne, że Dean tak często zamieniał się w beksę. – Nie uniesiesz sam na swoich barkach odpowiedzialności za całą ludzkość. Pozwól go nosić światu, bo to on bywa niesprawiedliwy, nie ty. Ty robisz wszystko, żeby choć trochę go zmienić i uczynić przystępniejszym. Rób dalej to, co uważasz za słuszne. Tyle wystarczy, uwierz mi.
– Sapphire. – Dean wymówił moje imię, jakby był smutnym, bliskim płaczu dzieckiem. Zdziwiło mnie, kiedy na jego twarzy pojawił się dziwnie rozczulony, ale wciąż szczery uśmiech. – Będziesz wspaniałym psychologiem.
Odwróciłam wzrok, próbując ukryć zawstydzenie.
– Psycholożką. Trzeba iść z duchem feminizmu – burknęłam pod nosem.
Dean cicho się zaśmiał. Widać było, że w jakiś sposób podniosłam go na duchu. To sprawiło, że nie powstrzymałam się od lekkiego uśmiechu. Przecież właśnie o to mi chodziło.
– Sapphire, mogę mieć do ciebie prośbę?
Zdziwiłam się. Dean zazwyczaj o nic mnie nie prosił. To było co najmniej podejrzane. Nic na to nie odpowiedziałam, ale przynajmniej udało mi się kiwnąć głową.
– Pozwolisz mi uwierzyć, że świat nie jest taki zły? – spytał nieśmiało.
Ale świat jest zły. Czy powinnam go oszukiwać, traktując jak jajko, które może się w każdej chwili potłuc? Nie powinnam się na to zgadzać. A jednak nie byłam w stanie mu odmówić.
– A więc mam użyć na tobie swojej magii – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Kiedy kiwnął niepewnie głową, przesunęłam się na środek łóżka i pociągnęłam go za rękę. Zdziwiony wylądował na moich kolanach. Na początku czułam delikatne spięcie w jego ciele, ale w końcu ustąpił, tuląc się do mnie jak dziecko. Pogłaskałam go od niechcenia po włosach. Ponoć to gest, którym ludzie wyrażali czułość. Dean czasem potrzebował naprawdę dużo czułości. To dlatego, że rodzice szybko go zostawili, a on musiał dorosnąć w ekspresowym tempie. Czasami zachowywał się przez to jak dziecko.
– Śpij. Śpij i śnij o lepszym świecie – powiedziałam hipnotyzującym głosem, samej przymykając powieki. To bardzo dziwna sytuacja, ponieważ Dean nienawidził, kiedy próbowałam ingerować w ludzkie myśli. Musiał być naprawdę zdesperowany, aby poprosić mnie o coś takiego.
Wcale nie musiałam długo czekać. Był wykończony, to dlatego szybko umknął w krainę snów, a stamtąd mogłam mieć swobodną kontrolę nad tym, co mu się przytrafi. Kazałam śnić mu o lepszym jutrze, z bólem przyglądając się jego uśmiechniętej buzi.
To było oszustwo. Ale oszustwo z miłości.
Tylko dlaczego nie czułam się usprawiedliwiona?
Hej :)
OdpowiedzUsuńSapphire to ten typ demona, do którego musiałam się długo przekonywać, bo trudno mi było ją polubić i zaakceptować w świecie ludzi, ale to się wydarzyło, więc teraz z przyjemnością czytam kolejne teksty, w których się pojawia.
Strasznie podoba mi się jej relacja z Deanem. W jakiś sposób się uzupełniają, co bardzo widać. I to, jak o siebie dbają - gdyby tak nie było, demonica raczej nie zaproponowałaby sesji. Sądzę, że oboje będą się spełniać w swoich zawodach, tylko by się za szybko nie wypalili!
Tekst może nie za długi, ale bardzo dobrze opisany, plastyczny i zwarty, a dodanie przekleństwa i ten oburzony Dean dodały trochę humoru. Podobało mi się.
Pozdrawiam.
Ach te pociągi motywują do pisania, czas szybciej mija, a historie snują się w głowie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że temat ci podpasował do istniejącej postaci, pokaże nam to nieco więcej o jej zdolnościach.
Haha brzmi dokładnie, jakby Sapphire była idealnym przeciwieństwem Deana. A o tym złym wpływie, no cóż w końcu jest półdemonem, to mówi wszytko, a on taka dobra z niego duszyczka, która do tego zawsze ma na nią oko i na jej złe procedery.
Lubie jej poczucie humoru, co jakiś czas uśmiecham się, czytając twój tekst.
Aaaa więc to tak mu pomoże, sprytne, czekałam właśnie, żeby dowiedzieć się, jak użyjesz tematu w swoim fragmencie. Szkoda, że stracił wiarę w ludzi i piękno świata, ale dobrze, że ma przyjaciółkę, która potrafiła mu pomóc.