Wyszła z lasu, od strony drogi handlowej prowadzącej do miasta Cendra. Musiała okrążyć teren zalesiony, aby dostać się do miasteczka Lasos, w którym jej cioteczna babka, Teresa, miała pensjonat. Idąc po bocznej ścieżce, obserwowała tumany dymu, unoszące się ponad koronami drzew zaczarowanego lasu. Jej jedyny dom stoi zapewne nadal w płomieniach, a może pozostały z niego już tylko zgliszcza?
Zastanawiała się, czy los może być dla niej jeszcze bardziej nieprzychylny niż do tej pory. Z rozmyślań wyrwał ją stukot końskich kopyt i trzask łamanych gałązek. Zanim zdążyła się odwrócić i sprawdzić, skąd dochodzą te dźwięki, drogę przebiegł jej jeden z koni, którego wcześniej zaprzęgła do wozu. Oczywiście po wozie nie było śladu, jak również po drugim koniu. Całkiem zapomniała o tym, że konie uciekły parę dni temu, wystraszone przez widma i do dziś niewyjaśnione zjawiska. Zwierzę ujrzawszy właścicielkę, zaczęło zataczać wokół niej kręgi galopem. Rżało tak głośno, jakby chciało powiadomić dziewczynie o nieszczęściu, którego było świadkiem.
Kręciła się dookoła, starła złapać za uzdę, ale jedynie unosiła z ziemi spore pokłady kurzu. W końcu chwyciła ogłowie, zatrzymując tym samym wierzchowca. Rozejrzała się za drugim koniem, ale cały las jakby zamarł. Nie było słychać ptaków ani innych zwierząt żyjących w okolicy.
Zdjęła pasek, który miała przepasany w talii i zrobiła z niego prowizoryczny uwiąz. W ten sposób była w stanie doprowadzić konia do Lasos. Z tego, co pamiętała, tuż obok pensjonatu Teresy, znajdowała się stajenka. Postanowiła, że zostawi tam konia, dopóki nie postanowi, co zrobić dalej.
Na zewnątrz zaczęło się ściemniać. Na szczęście do domu Teresy Wittan nie pozostało zbyt wiele drogi. Elissa przechodząc przez miejską bramę, została oszołomiona hałasem i zauważalnym ożywieniem ludności. Nie wiedziała, czym są obrządki, do których wszyscy się przygotowywali. Wzdłuż głównej drogi przechodzącej przez miasto ustawiono metalowe kosze, wypełnione drewnem. W niektórych z nich klocki już płonęły.
Przemykała pospiesznie, omijając niebezpieczne ozdoby. W tle słyszała śpiewy i rytmiczne uderzenia bębnów. Wiele domów było przyodzianych kwiatami i ziołami, które roztaczały niebiański zapach. Wyglądały jak dzieła sztuki.
Wszechobecny aromat uspokoił nieco jej emocje. Na dużym placu, tuż obok pensjonatu krewniaczki, ustawiono ogromny stos z pali. W znacznej odległości ustawione były, po okręgu, klocki drewniane, służące zapewne za siedziska.
Drzwi do hotelu były otwarte na oścież, co wydało się Elissie dziwne. Weszła powoli, nie chcąc być źle odebraną. Zapukała trzy razy w skrzydło drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi. Weszła w głąb domostwa i wtedy ukazała jej się cioteczna babka. Była ubrana w białą tunikę z czerwonymi i niebieskimi haftami. Mimo dojrzałego wieku nie wyglądała na swoje lata.
– A co ty tutaj robisz? – Teresa objęła spojrzeniem dziewczynę. – Nie wyglądasz za dobrze. Co się stało?
– Napadnięto na osadę Elissium – odpowiedziała, po czym obejrzała swoje odzienie. Na rąbku jej płaszcza była krew, po połowie guzików pozostała tylko nitka, a mankiety rękawów pokryte były zaschniętym błotem. Jej wizerunek nawet nie odzwierciedlał tego, co przeszła. – Doremide nie żyje. Musiałam stamtąd uciec.
– Usiądź – odparła Teresa, wskazując krzesło w jadalni. Następnie zamknęła drzwi do pomieszczenia. – Opowiedz, co się wydarzyło.
Elissa opowiedziała wszytko, co udało jej się zapamiętać. Już sama nie wiedziała, które wydarzenie było bardziej istotne – atak zmor, prośba Leszego, czy też utrata bliskiej osoby i podpalenie własnego domu. Nie zapomniała o sztylecie i napisie na ścianie.
Gdy skończyła mówić, spojrzała beznamiętnie w oczy krewnej. Ta podeszła do niej i objęła tak mocno, jak dalece pozwalały jej na to siły. Elissa płakała w środku, na zewnątrz jej oczy uroniły ostatnią możliwą łzę.
– Posłuchaj mnie, jesteś w niebezpieczeństwie, a Lasos nie jest spokojnym schronieniem, szczególnie dzisiejszej nocy. Osoby, które to zrobiły, mogą być obecne na Jarych Godach. Jeśli cię znajdą… – Teresa otrząsnęła się z szoku i współczucia.
– Jarych Godach? – zdumiała się dziewczyna. – Nigdy o tym nie słyszałam.
– Nie żartuj, proszę. To przecież rozpoczęcie wiosny. Początek nowego roku. – Teresa mocno gestykulowała, tłumacząc. – Chyba widziałaś, co się dzieje na zewnątrz.
Elissa trochę speszona, kiwnęła głową.
– Tylko to cię dziwi, że nie wiem co to Jare Gody? A co z Leszym i zmorami? – zapytała wstrząśnięta brakiem reakcji.
– Większość ludzi w okolicy, wie, że w las otaczający osadę Elissium jest zaczarowany. Uważamy, że to zasługa Leszego, który żyje tam od dziesięcioleci. Dlatego mało kto zapuszczał się w te tereny – tłumaczyła Teresa. – Parę razy wystawiono ogłoszenie, aby pozbyć się bestii z lasu, w tym zmor i Leszego, ale nikt nie chciał podjąć się wyzwania. Nie dziwie się, że tak późno opuściłaś osadę i z tego, co opowiadasz, było to bardzo ryzykowne.
– Gdybym nie pojechała do Lasos po drewno, Doremide by nie zginęła – odparła przygnębiona Elissa.
– Gdybyś nie pojechała do Lasos, ty również już byś nie żyła – upomniała ją krewna. – Wątpię, że to leśne stworzenia przyłożyły do tego swoją łapę. Potrafią być niebezpieczne – sprostowała – ale sam fakt, że przez wiele lat nie czyniły wam szkody, sugeruje, że żyły z wami w porozumieniu.
– Do tej pory nie miałam pojęcia, że istnieją…
– Ale one wiedziały o tobie… jak wspomniałaś. – Teresa starała się poukładać fakty. – Zachód już bliski, zaraz rozpoczną się obrządki. Mogę cię ukryć do świtu, ale potem będziesz musiała wyruszyć.
– Co mam teraz zrobić? Gdzie się udać. Tutaj nie mogę zostać, ale nie mam dokąd pójść…
Teresa złapała dziewczynę za ramiona i spojrzała jej prosto w oczy.
– Dziś w nocy zostaniesz tutaj, zamknięta w jednym z pokoi. Nie wolno ci wychodzić ani z nikim rozmawiać. Możesz obserwować wydarzenia przez szparę w okiennicach, ale nie wolno ci ich otwierać. Rozumiesz?
Elissa pokiwała głową.
– Mnie nie będzie w domu, ponieważ jestem częścią ceremonii – kontynuowała Teresa. – Gdy obchody Jarych Godów się zakończą, ty wyruszysz zakapturzona z powrotem do lasu.
– Chcesz, żebym wróciła do pana lasu i poddała się jego woli? – Elissa nie wyglądała na zachwyconą. – Sądziłam, że uzyskam tutaj odpowiedzi…
– Tak będzie najlepiej. Leszy nie uczyni ci krzywdy. – Krewna chwyciła Elissę za dłonie. – Skoro do tej pory cię nie zabił – dodała. – Tylko u niego znajdziesz odpowiedzi, których szukasz… A w międzyczasie mam coś, co może pomóc ci zrozumieć ten świat i stworzenia w nim żyjące.
Cioteczna babka wyjęła dwie cienkie książeczki. Pierwszej tytuł głosił “Lasos — Historie Prawdziwe”, a drugim był poradnik zwany “Bestiariusz”, w którym opisane i zilustrowane zostały wszystkie magiczne stworzenia.
– To powinno cię zająć na wieczór – zasugerowała właścicielka pensjonatu. – Oczywiście możesz je zatrzymać. A teraz, choć ze mną. Pora wybrać ci pokój.
*
Elissa siedziała przy stoliku, na którym stała lampa naftowa. To było jedyne oświetlenie w pomieszczeniu. Na inne jej nie pozwolono. Muzyka na zewnątrz grała coraz głośniej. Przez zamknięte okiennice przelatywało ciepłe światło, pochodzące z wielkiego ogniska rozpalonego na placu.
“ Hej Jare, Jare - Hej Jare, Jare… Oooo” – dochodziło z zewnątrz.
Zaintrygowana dziewczyna przysunęła krzesło do okna i usiadła na nim bezszelestnie.
Obserwowała ludzi na zewnątrz przez szparę, utworzoną przez wyłamane drewienko. Dookoła ogniska siedzieli ludzie. Wielu z nich grało na różnorakich instrumentach. Inni strzelali batami. Grzechotki w rękach młodych kobiet tańczyły razem z nimi wokół ognia, wystukując rytm. Uwagę Elissy zwróciła kukła wbita na pal.
Kiedy słonce schowało się za horyzontem, ludzie zaczęli wykrzykiwać: “Marzanna! Marzanna! Na stos!” Każdego o zdrowym rozsądku zaniepokoiłoby to na tyle, aby sprawdzić co za tym stoi. Niestety Elissa nie mogła wyjść z pomieszczenia. Jedynie co mogła zrobić, to biernie obserwować. Przez lukę widziała dwóch mężczyzn, którzy chwycili za kukłę, po czym zawiesili ją nad płomieniem.
“Żerca! Gdzie jest Żerca?” – pytali ludzie. Wtedy pojawił się młody mężczyzna w tunice podobnej do tuniki Teresy. Przez chwile Elissa zastanawiała się, czy przypadkiem Teresa Wittan nie jest swego rodzaju kapłanką.
“To ten czas, w którym dzień wygrywa nad nocą. Noc, podczas której żegnamy Marzannę, panią Zimy i witamy Wiosnę.” – Z podwórka dochodziły głosy. – ”Grajcie moi drodzy! Niech muzyka i światło przepędzą zdradziecką panią Zimę, a zrobią miejsce dla Wiosny. Rozpocznijmy nowy rok! Teraz możecie zacząć wszystko od nowa.”
Kukła została rzucona w płomienie. Tłum zaczął wiwatować i tańczyć do rytmów muzyki. Niestety, dla Elissy nowy rok nie nadszedł. Nadal była w samym środku swojego koszmaru. Na rozdrożu, gdzie każde wyjście jest błędne. Nie mogła zacząć wszystkiego od nowa, puki nie uporządkuje swojej przeszłości. Wpatrując się w zabawę, ujrzała, jak staruszka siada na wóz z młodymi dziewczętami i odjeżdża w kierunku wzgórza, na którym również palił się stos drewna. Wiedziała, że do rana nie wydostanie się z pensjonatu. Miała zatem całą noc na rozmyślanie, co dalej.
czegoś takiego się spodziewałam! znów mnie porwała w ten słowiański świat. obchodzenie nowego roku w dzień w którym ten dzień właśnie wygrywa nad nocą, ła , ma to sens i moc. plus zaangażowanie w to Marzanny! wszystko brzmi tak prawdziwie, nie szczedzisz szczegółów, dzięki czemu czułam się jakbym siedziała z Elissa ba krześle. wkradło się parę literówek typu choć zamiast chodź. autokorekta? i będzie powrót do leszego! aaa, drze z emocji! :D chce go znowu zobaczyć, jest tak mistyczny i dziwny, chce!
OdpowiedzUsuńświetnie zrealizowany temat, zakończenie, swoiste podsumowanie, jasne, dla niej nowy czas nie nastał. jeszcze. może leszy to zmieni??
Hej :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to nawiązywanie do słowiańskich wierzeń i obrządków, nadają całości niesamowity klimat.
Jak dobrze, że Teresa przyjęła dziewczynę pod swój dach przynajmniej na tę jedną noc. Czułabym się źle, gdyby Elissa pozostała sama ze swoim losem. Do tego ten opis uroczystości - jakie to jest ładne i plastyczne. Bardzo mi się podobało!
Czekam na więcej.
Pozdrawiam.
Teresa to wyglądała, jakby się spodziewała Elissy, serio XD. Bo tak ją normalnie przyjęła. W sumie mi też się podoba to nawiązanie do słowiańskich wierzeń. Jest w tym klimat. Chociaż dialogi i decyzje były szybkie, dobrze się to czytało. Czekam na dalsze przygody.
OdpowiedzUsuń~SadisticWriter
Mam tylko jeden zarzut - "klocki" XD Trochę wybijało mnie to z rytmu, jakoś tak nienaturalnie to brzmi jeśli chodzi o drewno XD Ogólnie, tekst na bardzo wysokim poziomie. Bardzo podoba mi się jak prowadzisz tę historię. Fragment może nieco spokojniejszy, ale pełen emocji. I palenie Marzanny <3 Super pomysł!
OdpowiedzUsuń