Nie miałam konkretnego pomysłu na ten temat, bo jestem ostatnio jakaś wyssana z weny. Na dodatek piszę jak ślepy kret, bo kilka dni temu zgubiłam okulary (story of my life). To prawdopodobnie najgorszy tekst w mojej „karierze” (oprócz tych z podstawówki), ale jakoś to przeżyję. I ten. Szanuj wodę.
***
Obok mnie stoi kubek wypełniony po brzegi herbatą. Nazywam to skażoną wodą. Ona już nigdy nie będzie tak czysta jak ja. Na dodatek wypełnia jakiś frajerski różowy kubek z wielką głową białego kota z czerwoną kokardą na głowie. Poniżej coś pisze, ale nie umiem czytać, w końcu nie narodziłam się po to, żeby być wykształconą. Ja miałam po prostu płynąć. Obecnie mi tego zabraniano. Bo stałam w kubku obok skażonej wody, a przytargano mnie z jakiegoś lichego marketu. Ci ludzie, którzy chwytali za butelkę, krzyczeli coś o „najtańszej wodzie na kieszeń studenta”. Nie wiem, czym był student, ale taka tania to ja nie byłam. Kiedyś mogłam zniknąć z tego świata. A skoro coś może zniknąć, powinni mnie szanować. Tylko nie szanowali. Zaczerpnęli mnie z górskich wód, przefiltrowali, wrzucili do butelki, potem do koszyka, do gorącego mieszkania i na koniec do szklanki, gdzie bezczynnie spoczywałam już od rana. Co za marnotrawstwo. W wysokiej temperaturze ubyło mnie o kilka centymetrów. Czy ktoś się mną w końcu zainteresuje?
Widzę w spowolnionym tempie przybliżającą się do mnie dłoń. Wciąż liczę na to, że sięgnie po naczynie, w którym się sadowię, ale nie. Jak zwykle wygrywa ta brudna herbata. A tyle się mówi, że wypłukuje magnez z organizmu! Ja daję więcej dobrego niż ona. Usuwam toksyny z organizmu. Wzbogacam o składniki mineralne. Wspieram przemianę materii. Niby skażona woda jest lepsza? Nikt nie jest lepszy. Dzięki mnie żyjecie. A beze mnie nie mielibyście nawet herbaty!
Kolejny dzień, kolejny kubek. Kiedy tracę nadzieję, dłoń w końcu spotyka się z uszkiem mojego domu. Faluję wesoło w szklanym naczyniu, w oczekiwaniu aż odbędę podróż do organizmu człowieka, i wtedy na nowo rozpocznie się moja przygoda! Tylko dlaczego jestem niesiona w kierunku okna? Czy pada właśnie deszcz? Napełnią mnie po brzegi nowym płynem? Czy będę znów stać na biurku przez kolejne dni? Będą się nade mną znęcali? Wysuszali, a potem uzupełniali? Nie godzę się na to! Wolę już być kałużą na brudnym asfalcie!
Zawartość szklanki przechyla się w stronę parapetu. Lecę i krzyczę. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę z tego, że moja przygoda będzie krótsza niż sądziłam.
Wsiąkam w ziemię. Podlewam bazylię. I tyle z mojego oczekiwania.
Cóż, przynajmniej kwiaty mnie potrzebują.
Nie ma to, jak czyta woda dyskryminująca tą drugą, skażoną herbatą :) Czuje się niedoceniona i w pełni ją rozumiem tak samo jak krople wody w moim tekście :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że to ciekawe doświadczenie opisać sytuacje z perspektywy wody i tobie się to świetnie udało.
Niby zwykłą woda, a zalet co niemiara.
Aha i kwiaty bez niej by nie przeżyły, chyba sama się troszkę nie doceniała. Fajny tekst, jak najbardziej pozytywny.
Pozdrawiam
Hej :)
OdpowiedzUsuńJeśli to jest Twój najgorszy tekst, to ja... Protestuję! Bo jest on w swej prostocie po prostu niesamowicie dobry. Genialne ukazanie tego, jak woda, która jest podstawą życia i dobrem, które kiedyś może się skończyć, bywa lekceważona (marnowana nie, bo tu podpala bazylię). Zgrabne opisy przeplatane z tymi odczuciami i refleksjami - cudowny zabieg, który sprawił, że tak, chcę więcej, ale jednocześnie jest miło usatysfakcjonowana zakończeniem. Po prostu to lubię. Pamiętaj o tym ;)
Pozdrawiam.
Ha, czyli jednak woda w kubku. Chociaż poczułam lekkie oburzenie, jak stwierdziła, że ta z herbatą to skażona i brudna. Herbata życiem! Ale bawiłam się świetnie, więc nie marudzi, że najgorszy i takie tam farmazony.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam