Gdy posiłek dobiegł końca, Dalia
zastanawiała się, czy faktycznie jej obecność mogła mieć wpływ na wcześniejsze
wydarzenia. Odeszła od stołu, po czym przeszła do salonu. Stanęła w przejściu,
wpatrując się w książki na półkach. Jedne miały stare i grube okładki, a inne z
kolei wyglądały na niedawno zakupione, w cienkich, komercyjnych oprawach.
Dziewczyna nie przepadała za oszczędnością przy drukowaniu książek. Według niej
grube, skórzane okładki nadawały lekturze majestatu. O wiele chętniej sięgała
po takie egzemplarze.
– Czy mogę cię przeprosić? –
zapytał, stojący za kobietą William.
– Ależ… Oczywiście, ja przepraszam.
– Dalia weszła w głąb salonu. – Przypatrywałam się księgom w twojej bibliotece.
– Obecnie te książki napawają mnie
zachwytem, ale i przerażeniem. Lubię powracać do ulubionych lektur, choć nie
zawsze ich sceny pozostają tylko w mojej wyobraźni.
William Harborn wyciągnął jedną ze
starych książek. Była nieco pokryta kurzem. Mężczyzna nabrał powietrza, po czym
dmuchną z całych sił, usuwając zanieczyszczenie z drogocennego egzemplarza.
Dalia podeszła bliżej, niezrażona obłokiem pyłu, unoszącym się w powietrzu.
Widząc okładkę, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Oprawa z brązowej skóry,
pokryta była tu i ówdzie czerwonym barwnikiem. Zdawało jej się, że malunek na
okładce pokazuje wieże, ale nie była do końca pewna, gdyż pigment był dość
mocno przetarty. Za to widziała dobrze napis przedstawiający autora i tytuł
powieści. Wyszyty złotą nitką tekst głosił: Bram Stoker “Dracula”.
Kobieta w zachwycie dotknęła brzegu
okładki. William uśmiechnął się, widząc, że Dalia poznaje ten egzemplarz.
– Pierwsza książka, jaką dostałem w
prezencie od ojca – powiedział i odwrócił ją, ukazując tylną oprawę. – 26 Maj
1897.
– To… to przecież jest pierwsze
wydanie! Jakim cudem udało się twojemu ojcu pozyskać pierwszy egzemplarz
Stokera?
– Powiedzmy, że szlachta ma swoje
kontakty – skomentował, po czym zaśmiał się głośno, co wywołało u Dali taką
samą reakcję.
– Tak, faktycznie. Czasami
zapominam, z jakiej rodziny pochodzisz. – Zawstydziła się dziewczyna.
Na te słowa Harborn zesztywniał i,
mimo że chciał ukryć grymas na twarzy, to niezbyt mu się to udało. Po chwili
rzekł.
– Nie czuje się nikim wyjątkowym. Czasami mam wrażenie, że
moje nazwisko, jak i pochodzenie to wyłącznie przypadek. Moja siostra ma
zupełnie inne zdanie. Obnosi się ze swoim rodowodem i przy każdej nadarzającej
okazji wymusza na mnie zachowywanie się wedle protokołu. – Ponownie się
zaśmiał, co rozluźniło atmosferę.
Dalia nie chciała zadawać osobistych pytań, ale była
wdzięczna za uchylenia rąbka przeszłości Lorda. Nie uważała także, że William
cechuje się typową szlachecką wyniosłością, gdyby tak było, nie czułaby się
przy nim tak swobodnie.
– Czy możesz przeczytać kawałek? – zapytała, wskazując palcem
na stary druk.
– Nie boisz się, że może się pojawić krwiożerczy drapieżca w
moim domu?
– Jeśli tak się stanie, będziemy musieli wywołać także Vana
Helsinga! – Oboje zaczęli się śmiać, ale William patrzył na te żarty przez
pryzmat doświadczeń.
Trzymając książkę w obu rękach, usiadł na swoim ulubionym
fotelu. Dalia spoczęła na sofie Chesterfield, sprowadzonej do posiadłości około
dwóch miesiący temu. Mężczyzna przez chwilę nie był przekonany do pomysłu, ale
widząc iskrę w jej oczach, otworzył powieść na środku i zaczął czytać.
“Pamiętaj, że śmiech, który sam do Twoich drzwi puka i pyta
się: »Mogę wejść?«, to nie jest prawdziwy śmiech. Nie! To jest król i on
przychodzi, kiedy chce i jak chce. Nikogo o pozwolenie nie pyta; właściwych
momentów nie wybiera. Mówi tylko: »Jestem!”
– Jestem. – Powtórzyła Dalia z uśmiechem na ustach. – I bez
przedziwnych anomalii, w książkach mieszka prawdziwa magia.
Harborn kiwnął głową i odwzajemnił uśmiech. Widząc, jak
dziewczyna siedzi na brzegu sofy, wyciągając się, aby ujrzeć słowa napisane na
papierze, zaproponował coś, czego nie proponował nikomu innemu.
– Może chciałabyś sama przeczytać fragment? Jak widzisz, nic
się nie dzieje, ale wybieraj mądrze.
Dalia pokiwała głową. Lord podał jej perłę ze swojej
kolekcji i usiadł obok. Gdy ujęła arcydzieło w dłoniach, poczuła jak impuls
elektryczny, przechodzi od okładki do jej palców. Normalnie cofnęłaby dłonie,
ale nie śmiała upuścić cennego egzemplarza. Delikatnie przerzuciła kilka stron
dalej, po czym sama zaczęła czytać, uprzednio upewniając się, czy William na
pewno nie ma nic przeciwko.
“Niech Bóg nie dopuści, bym oszalał — proszę już
tylko o to.” – Dalia westchnęła przejęta. Litery
wyglądały bardziej jak wypalone na płótnie niż wydrukowane na papierze. – “Bezpieczeństwo i poczucie bezpieczeństwa
to już przeszłość. Mogę już tylko mieć nadzieję, że dopóki żyję, nie popadnę w
szaleństwo — jeśli rzecz jasne już się to nie stało.” – Dziewczyna chciała czytać dalej,
ale tekst zaczął się rozmywać przed jej oczami.
– Panno Simons, czy wszystko w porządku? – zapytał William,
mimo że wiedział, iż parę dni temu sam poprosił Dalię, aby mówili sobie po
imieniu.
Dziewczyna wpatrywała się w powieść jak zahipnotyzowana.
Nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami. Nie czuła już własnych dłoni ani
stóp.
***
Simons otworzyła oczy. Nadal
widziała czarne kropki, ale chwile później wzrok zaczął wracać do normy.
Odzyskując w pełni wszystkie zmysły, dostrzegła, że nie znajduje się już w
salonie Lorda Harborna. To było całkiem inne pomieszczenie. Może straciła przytomność
i William zaniósł ją do tego ciemnego pokoju dla gości?
Cienkie, aksamitne zasłony spływały
falami, zasłaniając okna i padające przez nie światło. Całkiem ciemno nie było,
ale promienie słoneczne także nie wkradały się smugami do pokoju. Podniosła się
z pięknie zdobionej leżanki. Nieco bolała ją głowa, więc postanowiła nie
odsłaniać zasłon. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, otwierając skrzypiące
drzwi. Ze zdziwieniem stwierdziła, że tego pomieszczenia również nie poznaje,
ale prawda była taka, że widziała tylko bardzo małą część rezydencji Harborna.
Zachwycona obrazami na ścianach, podziwiała portrety rodzinne. Postacie na
każdym obrazie były bardzo podobne, choć różniły się detalami, jak kolor
włosów, czy ubiory z innych okresów historycznych. Zastanawiała się, dlaczego
William nie jest podobny do żadnego z nich. Może odziedziczył więcej cech matki
niż ojca?
– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytał
głos dochodzący z drugiego końca pokoju. Dalia nawet nie usłyszała, że ktoś
wszedł do pomieszczenia.
– Mi?… Nie. Jestem gościem Lorda
Williama Harborna. – Pewna siebie poinformowała nieznajomego.
– Hmm. Lord? Hrabia zamieszkuje te
skromne progi, ale o Lordzie, do tego o nazwisku Harborn nie słyszałem –
powiedział zrównoważonym tonem.
– Nie wiem, kim pan jest, ale chce
się zobaczyć z Lordem. – Dalia ominęła tajemniczego mężczyznę i szybkim krokiem
udała się przez labirynt pokoi do głównego holu.
– Zgubiłaś się, księżniczko? – W
mgnieniu oka postać stanęła przed jej obliczem.
Mężczyzna miał ciemne i długie
włosy, na skroniach zdobione srebrnymi nitkami czasu. Oczy ciemne, a spojrzenie
przerażająco przenikliwe. Odziany w długi, czarny płaszcz, z kołnierzem
postawionym na sztorc wywoływał w dziewczynie niepewność i strachliwość.
– Nie, jestem całkiem pewna, że najlepsza droga ucieczki
jest w tamtą stronę, ale dziękuję za troskę – odpowiedziała, po czym zerwała
się z miejsca jak wystraszona łania.
Simons pobiegła w stronę schodów, a potem nie trzymając się
nawet poręczy, pędziła w dół, jak na złamanie karku. Zeskakując z ostatniego
schodka, z wyciągniętymi rękoma chciała złapać równowagę. Dostrzegła drzwi.
Błagała Boga w myślach, aby były to drzwi wejściowe do rezydencji. Łzy ciekły
jej po policzkach, a tętno przyspieszyło wielokrotnie. Nagle przed samymi drzwiami
pojawił się mężczyzna, bardziej odrażający niż odebrała to wcześniej. Miał
długie kły wysunięte spod górnej wargi. Tylko u zwierząt widziała takie
wcześniej. Zaczęła krzyczeć, lecz mężczyzna samym spojrzeniem zawrócił jej w
głowie. Poczuła, jak jej świadomość oderwała się od ciała. Stała się spokojna i
opanowana. Cały stres, przerażenie i nerwy odpłynęły od niej jak za pomocą
magicznej różdżki. Już nie widziała mrożącego krew w żyłach osobnika, ale
przystojnego i bardzo pociągającego mężczyznę. Podała mu dłoń i ukłoniła się.
– Dalia Simons – wyszeptała tak
cicho, że ledwie słyszalny był to dźwięk na ludzkiego ucha.
– Drakula. Hrabia Drakula. –
Mężczyzna pocałował ją w dłoń, po czym zbliżył się do niej.
Oczarowana, a raczej zahipnotyzowana
Dalia przysunęła się do Hrabiego, tak blisko, że jej nos prawie dotykał jego.
Parę sekund później złożyła pocałunek na jego ustach. Mężczyzna uśmiechnął się
i powiedział:
– Moja droga, trzymam panią teraz za
rękę, a pani mnie pocałowała. Jeśli to nie uczyni z nas przyjaciół, to już nic
nie zdoła tego dokonać.
– Tak będę pana przyjaciółką –
powiedziała, błądząc wzrokiem po suficie. – Wierną przyjaciółką. – Zaśmiała
się, a potem odchyliła głowę i całe ciało, wpadając Drakuli w ramiona.
Ten osiągając to, co zamierzał,
pocałował Dalie w szyje, po czym wbił w nią swoje ostre kły.
***
Dziewczyna zerwała się z krzykiem z
sofy Chesterfield. William złapał książkę i zamknął jej stronice z hukiem.
Dalia, trzęsąc się na środku salonu, łapała rękami za szyje, chcąc wyczuć
świeżą ranę. Czuła tętniący ból i krew wrzącą w żyłach, lecz na skórze nie było
wyczuwalnego pod palcami śladu.
– Co się właśnie wydarzyło? –
zapytał równie przestraszony William. – Cały czas wpatrywałam się w przestrzeń,
nie było z tobą kontaktu, zupełnie jakbyś popadła w jakiś rodzaj psychozy.
– Ja tam byłam...Williamie! To było
straszne! On wbił swoje zęby w moją szyję, a ja się temu poddałam! – Dalia
krzyczała, a potem pokazała miejsce, w którym Drakula ją ugryzł. Na szyi widoczne były dwa małe znamiona.
Nie były to rany, czy siniaki, bardziej myszki, z którymi się rodzimy.
– Tutaj widzisz! Jest tam coś? –
wypytywała, pokazując miejsce trzęsącymi dłońmi.
– Tylko twoje znamiona.
– Williamie… ja nigdy nie miałam
znamion na szyi.
Lord przesunął palcami po szyi
dziewczyny, wywołując dreszcz na jej skórze.
– Nigdy mnie to nie spotkało. Dalio,
ty weszłaś do historii, którą czytałaś. Byłaś tam naprawdę.
– I naprawdę mogłam zginąć? –
zapytała, a do jej oczy napływały łzy.
William nie był do końca pewien, na
czym polegała ta anomalia, ale cieszył się, że Dalia w porę wybudziła się… Ze
snu?
Hej :)
OdpowiedzUsuńO kurczę. Mam olbrzymią sympatię do tego uniwersum, chyba najbardziej je lubię, a teraz dałaś mi kolejny powód, by trwać w tym uczuciu. Dracula! To była moja pierwsza powieść w wersji kieszonkowej, umilała podróż i umacniała moją miłość do wampirów. A Ty mi tu serwujesz taką magię. Wow. Nie spodziewałam się, że Dalia może umieć przenosić się do powieści. To takie abstrakcyjne, ale przy tym fascynujące! Dobre napięcie, dobre dialogi i opisy, które wprowadzają czytelnika do akcji. Wow. Chcę więcej.
Pozdrawiam.
Dawno nie było Dalii i Williama! A mam do nich taki lekki sentyment!
OdpowiedzUsuńVan Helsing <333 taaaak! Chciałabym zobaczyć taką scenę! O, czekaj. PRAWIE ją zobaczyłam. Bo był Drakula w końcu. Ja cię. ALe dobry wątek z tą ucieczką do książkowego świata Drakuli! Jaram się! Naprawdę dobra część historii. Ja chcę takich więcej, bo naprawdę objęłaś sobie za opowieść idealną drogę! Aż się boję, w jakie jeszcze historie może wpaść Dalia. No i podoba mi się ta intryga wokół opowiadania. Tajemnica. Powinnaś częściej pisać w tym uniwersum :D!
~SadisticWrtier
Tak jak ostatnio przy "szlachetnej magii" pisałem - jestem pod wrażeniem roboty, którą zrobiłaś badając ten okres! Naprawdę, czytając fragment ma się wrażenie, jakby się tam było! ^^ Ale do samej fabuły - grubo! Sobie też Dalia wybrała książkę do której weszła, nie ma co... Chociaż z drugiej strony, nadało to takiego dużo mroczniejszego charakteru całej powieści! Bardzo mnie zaciekawiłaś, z chęcią przeczytam coś jeszcze z tego uniwersum :D
OdpowiedzUsuń