Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 21 lipca 2019

[24] Blind Faith: Succede tutto per una ragione ~ Miachar



            To się dzieje
            Wiedział, że czas mu dzisiaj nie sprzyja. Przynajmniej tego wieczoru. Wiedział, że może za to słono zapłacić, jeśli przyjdzie, a biuro będzie puste i otwarte, chętne przyjąć nieproszonych gości i złodziei. Prawie więc biegł, by upewnić się, że do niczego złego pod jego nieobecność się nie wydarzyło.

            Dotarł przed budynek, wbiegł już się nie powstrzymał mimo zaleceń lekarza, by aż tak nie forsować ciała na ganek i począł szukać kluczy. Nie mia ich w kieszeniach spodni, zląkł się, iż nie znajdzie ich także w wewnętrznej kieszeni marynarki, ale mógł odetchnać z ulgą były tam. Skierował odpowiedni klucz do zamka, przekręcić go i pchnął otwarte drzwi. Z duszą na ramieniu pojawił się na korytarzu i ruszył do tego lokum, które zaadaptował na swoje biuro, gabinet i laboratorium. Choć to ostatnie powstało może trochę niezgodnie z prawem, ale nikt tego nie zgłosił. Jeszcze.
            Sprawdził, czy i tu drzwi są zamknięte, czy może asystentka już wyszła i pozostawiła wszystko jako prezent dla wielbicieli przygarniania nieswoich rzeczy. Deiji ciągle powtarzała, że zagubiła swój pęk kluczy, dlatego muszą umawiać się z wychodzeniem tak, by nigdy biuro nie zostało pozostawione czyjeś woli. Nie bardzo w to wierzył, ale faktycznie
nie widział kobiety z kluczami. Coś więc moglo być na rzeczy. Tu także mężczyzna mógł odetchnąć dostęp nie został przyznany wszystkim. Pocieszające. Uporał się również z tym zamkiem i dostał do miejsca, gdzie mógł w pełni być sobą przy kimś, kto zaakceptował go takim, jaki jest. A przynajmniej spróbował.
            W przedsionku paliło się światło, a to oznaczało, że Deiji nie wybrała się jeszcze do mieszkania, będzie więc mógł przekazać jej, jak ma się rzecz z ich zagraniczną sprawą. Właściwie jej sprawą, bo to ona złapała mordercę, który także starał się pozbawić ich życia. Deiji powinna wiedzieć, że został skazany i czeka go naprawdę wiele lat za kratami za pieniądze podatników. Ale to ich akurat nie dotyczyło.
            Skierował kroki ku małej kuchni, jaką tu urządził z myślą o swojej asystentce. Przez lata obserwowania jej mógł jasno stwierdzić, że dziewczyna może nie je dużo, za to gotować uwielbia i bardzo dobrze jej to wychodzi. Jeżeli gdzieś miała być, to właśnie tam.
            Nie pomylił się. Była tam, a jej widok zatrzymał go w progu, bo coś było nie tak. Coś związanego z Deiji. Ale żeby to dostrzec, musiał wejść dalej. Uczynił więc kolejne kroki, a serce
ten nieczuły kamień wewnątrz klatki piersiowej podeszło mu do gardła. Patrzył i nie był pewien. Spojrzał więc jeszcze raz, by objąć widoczny obraz nie tylko okiem, ale i rozumem.
            Utkwił wzrok w zwłokach leżących u stóp dziewczyny. Ta popatrzyła na niego zmrużonymi oczami
co przy jej koreańskiej urodzie sprawiało, że wprost nie widział jej oczu i powiedziała:
            Spóźniłeś się.
            Przełknął ślinę.   Wiedział, że będzie o to zła, ale to było przecież tylko dwadzieścia minut. Przecież świat się w tym czasie nie zawalił.
           
Przepraszam, ale bez samochodu nie umiem być tak szybki jak kiedyś. Lekarz zabronił mu na razie prowadzić jakiekolwiek pojazdy, co działało mu na nerwy. Co to jest?
            Deiji również spojrzała pod nogi i uśmiechnęła się.
           
Byłam na moment w mieszkaniu i spotkałam sąsiadkę. Ucieszyła się, że mnie w końcu widzi, zaczęła mi mówić o jakieś promocji, że kupiła więcej z myślą o mnie i wręczyła mi siatkę z całą tuszą kaczki. Spojrzała na pracodawcę, a jej policzki odrobinę się zarumieniły. Mimo to Profesor zdawał się nie zauważyć tego, iż właśnie przyznała się do opuszczenia budynki, nie zawarczał na nią, że wyszła, pewnie też nie domyślił się, że kobieta jednak nie zgubiła potrzebnych kluczy. Sama nie dam rady jej zjeść, zanim się popsuje zauważyła pomyślałam więc, że może uporamy się z nią razem.
            Schyliła się i przeniosła biedne zwłoki kaczki z podłogi, gdzie ją do tej pory
zaledwie pół godziny, bo wtedy wróciła do biura trzymała, i umieściła na stole, a Profesor zbliżył się jeszcze bardziej.
           
Co dokładnie chciałabyś z nią zrobić?
           
Jeszcze nie wiem. Ale pewnie coś wymyślimy. Jej spojrzenie utkwione zostało w twarzy mężczyzny. Tak jak to było z awokado i guacamole.
            Profesor poczuł, że sam się rumieni. Doskonale pamiętał tamten wieczór, kiedy Deiji pija samotnie soju, cierpiąc w rocznicę śmierci ważnego krewnego, po czym znalazla przejrzałe awokado i robiła z niego meksykański przysmak, a kryminolog, korzystając z okazji, pocałował ją. Pierwszy i ostatni raz.
            Przełknął ślinę, coś nagle zaschło mu w gardle.
           
Może zrobimy ją z jabłkami i jakimś dobrym sosem?  zasugerował, unikając jej wzroku.
           
Myślałam nad tym, też bym ją tak zjadła.
            Profeosr rozejrzał się po pomieszczeniu.
           
Miło, że się w tym zgadzamy, ale jest problem. Nie mamy tu piekarnika.
           
Wiem powiedziała, a w jej głosie pojawiła się pewna nieśmiałość. Czy wobec tego... Nie chciałbyś przygotować jej u mnie, w moim mieszkaniu?
            Nie mógł się powstrzymać, zaskoczony spojrzał na nią, czując ciepło rozchodzące się po całym ciele.
            Nigdy u niej nie był. Wiedział, gdzie mieszkała, ale nigdy jej nie odprowadził, nie wpadł z jedzeniem na wynos, by zjeść razem kolację. A od kiedy pozwolono mu nadal żyć i wrócić z zagranicy, w ogóle nie jedli razem posiłku.
            Ona również na niego patrzyła. Ona także pamiętała tamten wieczór z guacamole, tamten pocałunek, jak i olbrzymi strach, że on do niej nie wróci, że jednak umrze po tym, jak ich podejrzany postrzelił go na tamtym cholernym zamku. A nie mogła go stracić, był jej najbliższą osobą na całym świecie.
            Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Ta propozycja również z czegoś wynikła. Z czegoś, co mogło być zagadką, choć cały czas wisiało między nimi.
            Patrzyli tak na siebie, spokojny wieczór za oknem dawał pokaz swojej magii i tylko trup kaczki mógł uważać, że jest mu na tym blacie niewygodnie. Ale trupy nie mówią, a tego czekać miała jeszcze dalsza zabawa.


            Wspomniana przez oboje akcja z guacamole wydarzyła się tutaj: KLIK
            A prawdziwy trup jeszcze się pojawi. Cierpliwości.

2 komentarze:

  1. Ale mnie zaskoczyłaś tą kaczką 🦆. Zbudowałas napięcie, najpierw powoli, potem delikatnie język się włos na karku , a w momencie ujrzenia trupa spodziewałam się wszystkiego co najgorsze ale nie tego. Ładnie przeskoczyłas z fragmentu zbrodni bo fragmentu romansu i ta niepewność w powietrzu. Po tych tragicznych wydarzeniach na zamku , musieli się do siebie zbliżyć. Dobrze że to ona postanowiła zrobić pierwszy krok.
    Czekam na następny tekst.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spoiler z kaczką w roli głównej też dostałam, ale tak samo mnie to bawiło, jak czytałam tekst XDD. Lubię ich dwoje! Idealny duet. A tekst z guacamole pamiętam! I myślę, że się szykuje na obiadku jakiś grubszy romans >D! Tylko... kaczka, ueeeee ;________;

    OdpowiedzUsuń