Jestem tylko małą kroplą wody … w oceanie życia.
Moje życie tak jak życie ludzkie, to proces. Zmiana to nieodzowna część życia, mimo że oni często mawiają, iż człowiek się nie zmienia. Ignoranci. Raz jesteś pojedynczą kroplą, spływającą powoli po oparciu ławki, jak ja teraz, a innym razem odrobiną oceanu. Jeszcze chwilę temu byłam częścią wody w fontannie, na Skwerze Zachodnim. Z impetem zostałam wyrzucona w powietrze i przez chwile myślałam, że przez ten upał wyparuje totalnie, ale udało mi się upaść na ramię jakiegoś przechodnia. Zirytowany strzepnął mnie na ławkę, a ja chciałam go tylko ochłodzić.
Czasami wydaje mi się, że ludzie nas w ogóle nie doceniają. Myślą, że jesteśmy nieodzowną częścią ich życia, gwarantem, o który nie muszą się martwić, ani troszczyć. W dodatku zbyt często na nas narzekają. Gdy dni są naprawdę upalne, miliony z kropel ulatują w górę, wysysane nawet z ziemi. Jest to jeden z procesów, którymi żyjemy. Płynny stan to ja mam teraz, ale boje się, że w każdym momencie mogę… Ulecieć. Wyparować. Zamienić się w stan parowy, nawet nie będzie mnie widać. Wtedy zaczynają się ich troski, gdy znikamy z pola ich widzenia.
Ja wam coś powiem. Otóż słyszałam, że są miejsca na Ziemi, gdzie wody jest bardzo mało, a tam, gdzie jest mało wody, jest też mało życia. Więc jakby na to nie patrzeć, bez nas, miliardów albo i tryliardów kropel wody nie byłoby życia.
Tam, gdzie nas nie ma, jesteśmy szanowani. Modlą się o nas do swoich Bogów i świętują, gdy spadamy z nieba. Nie wszędzie tak jest. Są miejsca na planecie, gdzie ludzie smucą się, bo wody jest za dużo. Obwiniają nas za kataklizmy i mówią, że jak nie susza to powódź. Niektórych nie da się zadowolić.
Czymś się z wami podzielę. Ja wcale nie jestem stąd. Któregoś dnia silny wiatr poruszał po niebie chmurą, w której wszyscy siedzieliśmy. Nie sądziłam, że zaniesie nas tak daleko od domu. I tak oto znalazłam się tutaj. Ludzie nazywają to miejsce Polską, choć przecież to tylko fragment Ziemi. Nigdy nie rozumiałam tego, z jak wielką pasją ludzie dzielą się między sobą, a przecież powinni się łączyć. Są jednością jak woda. Mogą uważać siebie jako indywiduum, ale wewnętrznie powinni wiedzieć, że są jednym.
Ostatnim ze stanów jest stały. Zdarzył mi się tylko parę razy i przyznam, że jest stanem, który lubię najmniej. Oznacza zastój. Ja nie lubię stać w miejscu. Stan ten cechuję się straszną monotonią i nazywany jest przez ludzi lodem. Ten gatunek często wiąże lód z zabawą. Obserwowanie ich jest jedyną rozrywką jaką wówczas mam. Ludzie nie zamarzają jak woda, ale czasem stają w miesiącu, na własne życzenie.
Czuję, jak zmniejsza się moja objętość. Temperatura zaś zwiększa się z każdą minutą. Chyba paruję, by w powietrze ulecieć z innymi, a potem opaść na ziemię i zaspokoić jej pragnienie.
Hej :)
OdpowiedzUsuńO rany, jak Ty pięknie pokazałaś istnienie kropli wody! I to skomentowanie każdego z trzech stanów skupienia, wow! Taką opowiastką można by dzieci uczyć podstaw biologii.
To przeplatanie wiedzy o kroplach z obserwacjami ludzi wyszło ślicznie. Zrównoważony tekst, przyjemny, ale jakże pouczający. Mając do czynienia z UNICEFem poznałam, jak złe są statystyki mówiące o dostępie to wody, cieszę się, że w swoim dziele także zwróciłaś na to uwagę.
Lektura powyższego była najwyższą przyjemnością :)
Pozdrawiam.
Kurczę, czytając się tekst czuję, jakby i mój, i twój były ze sobą kompatybilne. Może to ta sama woda :o? Tak, ludzie mają często gdzieś wodę. Nie szanują jej, bo myślą, że będzie wieczna, a tu dupa. No i rzeczywiście podoba mi się to, jaką ta woda pokonuje u ciebie drogę. Fajna personifikacja. Tekst nieskomplikowany, ale z ważnym przesłaniem.
OdpowiedzUsuń