Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 21 lipca 2019

[24] Dwie twarze: Bezsilny, samotny, rozjechany ~SadisticWriter


18.07.19 r.

Skala nastroju: ANCTK (czyt.: a na chuj to komu)
Gorzej już być nie może.

Sposób na śmierć nr 56: niebieski tramwaj
Słowa kluczowe: tramwaj, bezsens, rozjechana babcia

JEŻELI BĘDZIESZ JESZCZE ŻYŁ, TO PAMIĘTAJ, ŻEBY KUPIĆ SER
W PLASTRACH, BO SIĘ SKOŃCZYŁ


Kilka miesięcy temu w mediach trąbiło od tragicznej historii niewinnej babci, która przechodziła na nielegalu przez ulicę. Nie to oczywiście było najtragiczniejszymi epizodem jej istnienia. Otóż sławna siatka z uśmiechniętą, psychodeliczną biedronką, główna sprawczyni nieprzyjemnego końca, wkręciła się pod koła przejeżdżającego obok tramwaju, przy okazji wykręcając babcię od życia. Nikt nie wie, czy cierpiała. Nikt nie wie, czy krzyczała. Wiedzieliśmy i widzieliśmy tylko tyle, że jej zwłoki zostały przeciągnięte po całym mieście. Przemycone cichaczem zdjęcia pokazywały oderwane kończyny i krwawe plamy na szynach. Głowa gdzieś zaginęła. Od tamtej pory panicznie boję się tramwajów. Chyba że bezsens życia chwyci mnie za gardło akurat w momencie, kiedy przechadzam się ulicami brudnego miasta. Niebieski tramwaj to pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy, gdy nie mam już sił choćby się poruszyć. Lubię wtedy wyobrażać sobie, że kończę jak rozjechana babcia. Tych niebieskich gówien na drodze pomiędzy moim lokum a przychodnią jeździ dziennie całe mnóstwo. Jeżeli los by mi dopisał, zginąłbym natychmiastowo, nie czując bólu. Cierpienie to jedyne, czego boją się ludzie chcący popełnić samobójstwo. Wszyscy chcą umrzeć od razu, ale nikt nie jest im w stanie tego zapewnić – nawet najlepszy plan zostaje czasem zniweczony przez nieznane siły. Tylko los ma nad nimi kontrolę. Jeśli się zlituje – wyjdzie, jeśli nie, być może przed śmiercią spojrzysz w niebo i pomyślisz: a jeśli jednak warto było dać życiu jeszcze jedną szansę? Tyle że już za późno. Umierasz.
Dzisiaj przestało mi zależeć na bólu fizycznym, bo czym on był w porównaniu do psychicznego? Ten trwał całe życie. Fizyczny będzie trwał tylko przez chwilę, może dwie. Czy byłem na to gotowy? Chyba bardziej nie będę. Wystarczy się potknąć, wpaść pod niebieską maszynę i… droga do piekła wolna. To moment, na który czekałem od lat, karmiąc się nadzieją, że leczenie może coś pomoże. Tymczasem nie działały na mnie ani leki, ani pieprzona terapia. Właśnie dzisiaj na jednej z licznych wizyt okazało się, że życie nie ma sensu. Że relacje nie mają sensu. Że skoro bliscy nie są w stanie dać mi tego, czego najbardziej oczekuję, powinienem się oddalić. Zrezygnować. Zostać sam. Ale czy ja nie byłem sam od zawsze? Komu będzie zależeć, gdy już zniknę? Może zapłaczą nad losem tego psychicznego durnia, zastanawiając się: dlaczego nie dał sobie pomóc? Może przyjdą raz na jakiś czas na mój grób, rzucą kwiaty, zapalą znicza. Prędzej czy później jednak zapomną. Zaczną żyć swoim życiem, a ja pozostanę dla nich mglistym wspomnieniem. Jak wszystko, co jest, a potem niespodziewanie znika.
Stanąłem na szynach, wyciągnąłem ręce w bok i uśmiechnąłem się szeroko do maszynisty, pragnąc mu przekazać, że chcę umrzeć, więc nie musi płakać za przypadkowo rozjechanym człowiekiem.
Dookoła słyszę krzyczących przechodniów. Matki zasłaniają dzieciom oczy. Ktoś nawet zapłakał, choć nie bardzo wiem, dlaczego. Jeszcze tylko chwila i po moim istnieniu zostanie krwawa plama. Przyjmuję śmierć z otwartymi ramionami, ale ona mnie zdradza, śmieje mi się w twarz, skręca na inny tor życia. Maszynista zatrzymuje tramwaj kilka centymetrów przed moją twarzą. Najpierw przeciera czoło chusteczką, a potem trzeźwieje i zaczyna na mnie trąbić, drąc się: UWAGA, DEBILU! PIERDOLĘ WAS WSZYSTKICH! JEBANYCH SAMOBÓJCÓW! NIE BĘDĘ WAS SPRZĄTAŁ Z PIERDOLONYCH TORÓW! IDŹCIE SIĘ UTOPIĆ! SKACZCIE Z WYSOKICH BUDYNKÓW! ALE ODPIERDOLCIE SIĘ OD TRAMWAJÓW! GDZIE WY BYLIŚCIE WYCHOWANI?! W RYNSZTOKU, JEBAŃCE JEDNE?!
Opuściłem ręce.
Odszedłem. Ale nie od życia, a od śmierci. I niebieskiego tramwaju.
Wychodzi na to, że po drodze muszę wstąpić do marketu.


3 komentarze:

  1. O kurcze, padłam jak to przeczytałam do końca 😱 najpierw nie moglam uwierzyć w historię w babcia i tramwajem. Tak roznieść ciało po połowie miasta to faktycznie kolejny sposób na śmierć, ale w przypadku biedulki to był przypadek, Peszek wręcz i siatka biedronki w ręce 😬
    Ból fizyczny kontra psychiczny, no tak, ale w przypadku nieudanej próby samobójczej oba rodzaje gwarantowane czasem do końca życia z którym nie będzie już w stanie skończyć. .
    Dobrze że się rozmyślił. I dobrze że nie udało mu się z tym tramwajem, widocznie śmierć jemu nie jest pisana tak wcześnie. A więc pisane mu są wielkie rzeczy . Pytanie czy da radę doczekać aż się pojawią w jego życiu.
    Dobry tekst, pełen emocji, wywiera wpływ na czytelniku i nie pozostawia go obojętnym.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak... nie żeby coś, ale wiesz, że historia z babcią jest prawdziwa XD? Miała ona miejsce we Wrocławiu, więc tak, wszystko łącznie z siatką z zakupami, wkręceniem się w szyny, a także ciągnięciu kończyn i zaginionej głowie to prawdziwa historia. Niestety. I ja sama po tej historii panicznie zaczęłam bać się tramwajów!
      Pan "dwie twarze" jeszcze nieraz podejmie podobne akcje, ale kto wie, jak zakończy się jego żywot? Może rzeczywiście ma coś wielkiego do uczynienia :D!
      Dziękuję za komentarz <3.

      ~SW

      Usuń
  2. Hej :)
    Jak już pisałam w prywatnej wiadomości, częściej mam do czynienia z czerwonymi tramwajami (Górny Śląsk chyba woli ten kolor, bo część autobusów również ma tę barwę), co nie zmienia faktu, że taka śmierć na torach w mieście brzmi makabrycznie, przerażająco, ale też i strasznie smutno. Jakby życie naprawdę było cienką nitką, którą tak szybko można zerwać.
    Widzę, że inspiracją była nie tylko ta Wrocławska tragedia, ale także to, o czym mi pisałaś. Jak to pada w jednym z moich ulubionych filmów: pisarz jest sumą swoich doświadczeń. I jakże to prawdziwe.
    Już pisałam, że czuję więź z Panem Dwie Twarze (choć nasuwa mi się tu skojarzenie z bohaterem DC xD), wciąż podoba mi się jego humor i ironia, a to, jak oznacza swój nastrój i pisze o sposób na śmierć staje się takich obowiązkowym dodatkiem, który wprowadza do tego, co w treści.
    Lubię te uczucia, jakie tu prezentuje aż, lubię tę linię igrania ze śmiercią, lubię to, że się utożsamiam, choć moje życie przy jego to bardzo ładna bajka.
    Czekam na więcej styczności z uniwersum.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń