Coś
mi mówiło, że to może być mój ostatni raz, kiedy szedłem tym korytarzem do
gabinetu dowództwa. Pokój ulokowano na przedostatnim piętrze, był prawie
największym pomieszczeniem w całej siedzibie Agencji. Szedłem o pół kroku za
Willem, wpatrywałem się w wyłożoną kafelkami podłogę i starałem się nie myśleć
za bardzo o tym, że to pewnie koniec mojej kariery. Pierwsza szła Walkiria,
pędziła wręcz przed siebie, nie było wątpliwości, iż jest zaskoczona, że ją
wezwano, i musi dowiedzieć się, dlaczego do tego doszło.
Gdyby ktoś chciał zmierzyć mi teraz ciśnienie, musiałby liczyć się z wysokim wynikiem. Do tego puls ponad normę, a to wszystko przez stres, jaki właśnie odczuwałem. Zerknąłem na Willa. Starał się nie dać po sobie poznać, że ruszyło go to wezwanie, ale to mu nie wychodziło. Rzadko kiedy skutecznie ukrywał emocje, to nie była jedna z tych chwil.
Kiedy tak na niego patrzyłem, przypomniało mi się, jak szliśmy tędy po raz pierwszy. Obaj wśród grupy osiemnastu świeżaków, którym udało się przebrnąć przez bardzo wymagające testy. Wtedy wszystko wydawało się być wspaniałe.
– Łał! – wydarł się jakiś gość z
przodu. –
Ale tu mają na bogato! –
Nikt mu nie odpowiedział, bo czuliśmy, że należy milczeć. – A mnie to by czekała rodzinna piekarnia,
gdybym się tu nie zgłosił. Czy ktoś jeszcze jest z małego Wisconsin?
Ponownie odpowiedziała mu cisza, bo szykując się na spotkanie z dowódcami, czuliśmy podekscytowanie i niepokój, że wypadniemy, nim prawdziwy trenging zacznie się na dobre. Do moich uszu dotarło jeszcze wyznanie gościa z przodu o huraganowym schonie – czymkolwiek to miało być – i coś o tym, że śledzie z Islandii i tak należy solić. Puściłem to mimo uszu, co innego było teraz ważne.
Wprowadzono całą naszą grupę do gabinetu, gdzie ustawiliśmy się pod ścianą i oczekiwaliśmy na wyczytanie naszych nazwisk, by móc podejść i uścisnąć dłoń każdej z wysoko postawionych osób.
– William Mirby! – zabrzmiało i do przodu przecisnął się mężczyzna, który tyle gadał przed wejściem.
Obserwowałem go, jak podchodzi do oficerów i wita się z nimi. Wyglądał przy tym bardzo naturalnie, jakby robił to codziennie. Też chciałbym sprawiać takie wrażenie.
– Grenade Navy!
Zacisnąłem wargi. Nie przeczytano mojego drugiego imienia – całe szczęście – ale i tak czułem na sobie spojrzenie wszystkich zgromadzonych. Bez wątpienia zostanę zapamiętany przez same tylko personalia. Nienawidziłem tego, ale nie zdecydowałem się na prawną zmianę, bo matka przewidziała, że będę chciał to zrobić, i się przez tym odpowiednio zabezpieczyła.
Poszedłem w ślady poprzedników, okazałem szacunek każdej osobie, po czym ustawiłem się obok Mirby'ego, bo tak nam kazano. Nie zwracałem na niego uwagi, za to on od razu chciał się zapoznać i zakumplować.
– Cześć, jestem Will. – Wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Navy – odpowiedziałem i uścisnąłem ją.
Uśmiechnął się, a ja poczułem, że być może w końcu znalazłem w świecie miejsce dla siebie.
Ponownie odpowiedziała mu cisza, bo szykując się na spotkanie z dowódcami, czuliśmy podekscytowanie i niepokój, że wypadniemy, nim prawdziwy trenging zacznie się na dobre. Do moich uszu dotarło jeszcze wyznanie gościa z przodu o huraganowym schonie – czymkolwiek to miało być – i coś o tym, że śledzie z Islandii i tak należy solić. Puściłem to mimo uszu, co innego było teraz ważne.
Wprowadzono całą naszą grupę do gabinetu, gdzie ustawiliśmy się pod ścianą i oczekiwaliśmy na wyczytanie naszych nazwisk, by móc podejść i uścisnąć dłoń każdej z wysoko postawionych osób.
– William Mirby! – zabrzmiało i do przodu przecisnął się mężczyzna, który tyle gadał przed wejściem.
Obserwowałem go, jak podchodzi do oficerów i wita się z nimi. Wyglądał przy tym bardzo naturalnie, jakby robił to codziennie. Też chciałbym sprawiać takie wrażenie.
– Grenade Navy!
Zacisnąłem wargi. Nie przeczytano mojego drugiego imienia – całe szczęście – ale i tak czułem na sobie spojrzenie wszystkich zgromadzonych. Bez wątpienia zostanę zapamiętany przez same tylko personalia. Nienawidziłem tego, ale nie zdecydowałem się na prawną zmianę, bo matka przewidziała, że będę chciał to zrobić, i się przez tym odpowiednio zabezpieczyła.
Poszedłem w ślady poprzedników, okazałem szacunek każdej osobie, po czym ustawiłem się obok Mirby'ego, bo tak nam kazano. Nie zwracałem na niego uwagi, za to on od razu chciał się zapoznać i zakumplować.
– Cześć, jestem Will. – Wyciągnął dłoń w moją stronę.
– Navy – odpowiedziałem i uścisnąłem ją.
Uśmiechnął się, a ja poczułem, że być może w końcu znalazłem w świecie miejsce dla siebie.
Tak zaczęła się nasza przyjaźń,
przez tych kilka lat po mojej głowie krążyła myśl: kiedy mnie nie zauważasz,
łatwiej mi cię kochać, ale teraz przestawała mieć ona jakiekolwiek
znaczenie. Oto możliwe, że nasz wspólny czas się kończy, że już nigdy nie
wybierzemy się razem na jakąkolwiek misję gdziekolwiek. Droga, która kiedyś nas
poznała, teraz okazała się ścieżką skazańca. A ja chyba nie czułem się na to
gotowy.
Stanęliśmy we trójkę przed drzwiami gabinetu, Kira zapukała głośno i weszła do środka, gdy wyrażono na to zgodę. Poszedłem za nią wraz z przyjacielem, a ten pokój, który był pierwszym, w jakim się znalazłem po przybyciu do siedziby, miał być także miejscem pożegnania.
A przynajmniej tego się spodziewałem.
Stanęliśmy we trójkę przed drzwiami gabinetu, Kira zapukała głośno i weszła do środka, gdy wyrażono na to zgodę. Poszedłem za nią wraz z przyjacielem, a ten pokój, który był pierwszym, w jakim się znalazłem po przybyciu do siedziby, miał być także miejscem pożegnania.
A przynajmniej tego się spodziewałem.
Fajnie opisałaś, jak się poznali Grenage i Will. Wydaje mi się , że czytałam już jeden tekst z tej serii, chyba że się mylę i jest to pierwsza część. Lubie uniwersa, w których są zespoły bojowe lub oddziały do spraw specjalnych. Ta seria chyba nie ma dużo wspólnego z fantastyką, ale chętnie zobaczę, jak się historia rozwinie. Końcówka zapowiedziała większą akcję, mam nadzieję, że uchylisz rąbka w następnej części i nie skaczesz jej tak szybko, jak się to zapowiada. Nowa seria, więc muszą wyjść cało z opresji. Ciekawe jest to, że zaczęłaś historię jakby od końca. Mam nadzieje, że będzie dużo retrospekcji, w których dowiemy się więcej o bohaterach i tym, co sprawiło, że teraz są tak blisko.
OdpowiedzUsuńGranat, Will… PRZYBYWAM!
OdpowiedzUsuń"kiedy mnie nie zauważasz, łatwiej mi cię kochać" - AWWWW, to takie urocze i smutne zarazem. Jak ja na ogół nie przepadam za gejowską miłością, tak po prostu miłość Granata do Willa wielbię! Jak taka pełna smutku. Ueee.
Fajny ten moment ich poznania się! Willa kocham jeszcze mocniej za to darcie mordy przed wejściem XD. No, Granata darzę uczuciami, ale niestety Will go chyba pokonał! Granat mógłby być moim przyjacielem, ale Willa to biorę na męża XDDDDDD. DAJ MI GO NA MĘŻA. NO DAJ. Niech się zada z wiedźmową Madelyn… NA STAŁE XDDDDDDD ahahaaha. Marzenia mocno. To byłby najdziwniejszy paring ever XD. Ale... Ekhm, ekhm. Powracając. Fragment krótki ueeee. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o ich pierwszym spotkaniuuu ;____; ale to nawiązanie, że to miejsce miało być również miejscem ich pożegnania... genialne!
Ja tu w ogóle protestuję, wiesz? ZAMIAST TRZECH OPOWIADAŃ CHCĘ TERAZ JEDNO DŁUGIE Z UNIWERSUM STRANGERA!!!!!!!!!
Podpisano: największa fanka Strangera, jaka kiedykolwiek powstała i powstanie XD. Czekaj no, bo jeszcze cosplay któregoś bohatera zrobię! Chociaż najpierw nasze GK!
KOCHAM! <3
Hahaha! Jak przeczytałem tylko, że "śledzie z Islandii i tak należy solić" to już wiedziałem, że to Will XD Super tekst, jest poważny, zostawia czytelnika w niepewności co się wydarzy i jednocześnie uchyla rąbka tajemnicy jak poznała się ta dwójka. Szkoda jedynie, że taki krótki, bo Strangera nigdy dość (choć to dopiero 4 tekst bodajże XD)
OdpowiedzUsuń