Temat był trudny, ale myślę że na przykładzie
dwóch postaci z tekstu uda mi się pokazać, że można do wyzwań/problemów
podchodzić w zupełnie różny sposób. Sam tekst powstał kilka lat temu i jest
bezpośrednim ciągiem dalszym wydarzeń opisanych kiedyś w GPK oraz prowadzi do
wydarzeń opisanych w zeszłym tygodniu. Zapraszam J
[Wilcza Wataha]:
Życiowe rozstrzygnięcia
Tadeusz przyglądał się uważnie
Natalii. Oddychała spokojnie i równo. Zdarzało jej się poruszać palcami rąk w
niewielkim zakresie, niemalże niezauważalnym, jednak doktor Krzyżkowski
sprawiał wrażenie zadowolonego. Tadeusz słuchając go i przyglądając się z jaką
atencją zajmuje się Natalią, miał wrażenie, że stała się dla niego bardziej
królikiem doświadczalnym niż pacjentką z krwi i kości.
– Wcześniej tego ruchu nie było.
– Lekarz z zaangażowaniem pokazywał na palce Natalii. – Chciałbym jej pomóc,
niestety nie potrafię. Doprowadzamy naturalnie składniki odżywcze, sprawdzamy
czy nie wdała się infekcja. Wie pan, gdyby nie aktualna sytuacja, na pewno
miałbym większe możliwości.
– Leży w izolatce. – Zauważył
Tadeusz rozglądając się dookoła.
– Owszem. – Przyznał lekarz –
Jest Niemką, ma prawo do izolatki. Chociaż myślę też, że przy najbliższej
kontroli każą ją uśmiercić, chyba że rodzina zechce inaczej. Mamy sporo
zachorowań na gruźlicę, mamy tyfus. Tacy pacjenci rzadko rokują dobrze… chociaż
pewnie mnie pan wyśmieje, ale mieliśmy kiedyś do czynienia z wybudzeniem,
proszę pana!
– O, ciekawe. – Odrzekł Tadeusz
tonem nieskażonym choćby cieniem zainteresowania.
– Nie wydaje się pan
zaskoczony.
– Słyszałem kiedyś o podobnym
przypadku – odparł zreflektowawszy się, że błądzenie myślami we wspomnieniach z
dzieciństwa nie jest w tym momencie najlepszym, co może zrobić.
Wielokrotnie słyszał opowieści
ojca o tzw. „cudach medycznych”. Doktor Żabicki podobnie jak Krzyżkowski był
pasjonatem swojego zawodu. O najciekawszych przypadkach opowiadał żonie, a
Tadzio lubił podsłuchiwać. Niestety, żadna z zasłyszanych wówczas historii nie
dawała powodu, aby podzielać optymizm Krzyżkowskiego. Część pacjentów umierała
krótko po wybudzeniu, pozostali żyli z brzemieniem upośledzenia, by w końcu
odejść najczęściej w pogardzie i zapomnieniu.
Myśl, że Natalia już nigdy nie
wróci do dawnej formy budziła u Tadeusza rozpacz. Leżała tak spokojnie, cicho,
być może pierwszy raz w życiu. Na próżno rzucił wszystko aby ją ratować, mimo
ogromnego niebezpieczeństwa. Wszystko na nic. Wiedział, że Natalii nie odwiedzi
niemiecka rodzina, która przecież nie istniała. Czekało ją odłączenie od
kroplówki i powolna śmierć. A nawet gdyby się wybudziła, gdyby okazała się
jednym z medycznych cudów, kto miałby się nią zająć? Kto miałby ją ukryć przed
Niemcami w tym cholernym mieście i poświęcić życie żmudnej opiece? Z rodziny
pozostał tylko Laurent, a Tadeusz był więcej niż pewny, że ten w geście
miłosierdzia każe ją szybko zabić, choćby trucizną z jej własnego laboratorium.
Byle tylko oszczędzić jej bezsensownej wegetacji na dzielonych przez dwa
głodowych racjach żywnościowych. Zresztą, jeśli będąc w pełni sił zdecydowała
się na skok z trzeciego piętra prosto w ramiona śmierci, czy nie powtórzy tego
będąc rośliną zdaną na łaskę i niełaskę innych? Darując jej fiolkę z trucizną
Laurent właściwie działałby zgodnie z jej wolą. Bo czymże innym jest morderstwo
niedoszłego samobójcy?
– Chce pan chwilkę przy niej
zostać? – zaproponował Krzyżkowski – Czas na obchód.
– Byłbym wdzięczny – Tadeusz
odczuł wyraźną ulgę. Chciał posiedzieć przy dziewczynie jako on sam, nie udając
nikogo.
– Dobrze, w takim razie wrócę
do godziny.
Gdy tylko lekarz wyszedł,
Tadeusz podszedł do Natalii i delikatnie wziął ją za rękę. Miał wrażenie, ze
poruszyła powiekami, jednak musiało mu się wydawać.
– Natalia, błagam cię –
powiedział cicho – musisz się obudzić. Potrzebujemy cię. Nie wiem co zrobimy.
Nie wiem, nic nie wiem… – powtórzył bezradnie.
Milczała, nie drgnąwszy nawet,
pogrążona w letargu. Tadeusz spróbował powiedzieć jeszcze kilka słów, poklepał
ją lekko po twarzy, potrząsnął ramieniem. Wszystkie próby spełzły na niczym,
ale właściwie nie miał nadziei, że stanie się inaczej. Westchnął zrezygnowany.
Zdał sobie sprawę, że nic tu po
nim, równocześnie jednak przyszedł mu do głowy pewien plan. Skoro Krzyżkowski
wyszedł na obchód, nie pojawi się w swoim gabinecie w ciągu następnych
kilkudziesięciu minut. Tymczasem dokładnie w tym miejscu musiały znajdować się
dokumenty Natalii wraz z kartą choroby. Jeśli Wolicka nie miała szans na
wybudzenie, jedynym kluczem do rozwikłania zagadki jej listu oraz próby
samobójczej był tajemniczy mężczyzna,
który błyskawicznie załatwił niemieckie dokumenty. Tadeusz wiedział, że musi go
odnaleźć. Bez dowodów nie mógł wrócić do Kohrela. Na samo wspomnienie jego
furii zaklął pod nosem.
Puścił rękę Natalii i ostrożnie
wyszedł na korytarz. Gdzieniegdzie przechadzali się pacjenci, ale Tadeusz
wiedział że zaraz powrócą do sal na wizytę lekarza. Przemknął wąskim korytarzem
do schodów, a następnie niezauważony skręcił w pusty przedsionek prowadzący do
gabinetu Krzyżkowskiego. Pokój nie był zamknięty, więc ostrożnie nacisnął klamkę
i wszedł do środka. Jego wzrok padł na dwa regały w kącie. Były zamknięte na
klucz, ale Tadeusz gładko poradził sobie z ich otwarciem za pomocą metalowej
części długopisu doktora, który odnalazł na biurku. Regały w istocie skrywały
grube tomiska akt choroby. Panował w nich chaos, o który nikt nie podejrzewałby
skrupulatnego doktora. Część nie miała nazwisk, o porządku alfabetycznym można
było zapomnieć. Tadeusz wyciągał je jedna za drugą, niektóre musiał otworzyć,
aby odnaleźć nazwisko, niejednokrotnie zaszyfrowane gdzieś krętymi zawijasami
lekarskiego pisma. Przerzucał akta z coraz większym zniecierpliwieniem. Ojciec
zawsze trzymał papiery w nienagannym porządku, nie to co ten laborancik,
pomyślał ze złością. W dokumentach panował taki nieład, że mógł przeoczyć
dokumenty Natalii, a wtedy cały trud i ryzyko na marne. W końcu zirytowany
sięgnął na chybił trafił po teczkę z innej półki, z miejsca które wydawało się
lepiej uporządkowane. Intuicja go nie oszukała. Trzymał w ręce akta Evy
Riesenberg.
Nerwowo rozsupłał niteczkę,
którą były związane i przerzucił notatki lekarza. Wyciągnął poszukiwaną
Kennkartę. Na zdjęciu widniał nie kto inny jak Natalia Wolicka. Takie samo
zdjęcie miała w dwóch Kennkartach na polskie nazwiska, prawdziwe i sfałszowane.
Nagle dotarło do niego, że podczas akcji u Riesefarda również występowała pod
imieniem Ewa. Ewa Brożyńska. Czy to miało jakiś związek?
– Ty oszuście! – dobiegł go
okrzyk zza pleców. Natychmiast gwałtownie się odwrócił, lecz w tym samym
momencie poczuł ostry, przeszywający ból w ramieniu. Skulił się odruchowo i
zobaczył jak z kieszeni płaszcza wypada na podłogę niedbale wsunięty poprzednio
notes. Natychmiast chciał po niego sięgnąć, lecz drugi atak bólu sparaliżował
go. Bezradnie patrzył jak Krzyżkowski, czerwony ze złości podnosi przedmiot z
podłogi
– Zaufałem panu! – wrzasnął
piskliwie – Proszę odłożyć te akta natychmiast! Straż!
– Błagam, nie! – Tadeusz
pobladł czy to z bólu, czy z przerażenia, na myśl o tym, że zaraz wyląduje
przed lufą wycelowanego nań karabinu. Miał przy sobie parabelkę, ale nie miał
szans się obronić. Ból ramienia uniemożliwiał jakikolwiek ruch. – Nic nie
zabrałem panie doktorze. Proszę…
– Przestępstwo zasługuje na
karę! – zagrzmiał lekarz. W jego oczach Tadeusz nie widział ani krztyny
współczucia.
– Zastrzelą mnie!
Krzyżkowski podniósł notes z
podłogi. Tadeusz próbował temu zapobiec, lecz bezskutecznie. Kolejna fala bólu
spowodowała, że tylko zatoczył się i upadł na kolana, biały jak kreda.
Tymczasem lekarz otworzył notes i wpatrywał się w niego zdumiony, jak gdyby
zobaczył w nim co najmniej własne odbicie. Później wolno przeniósł wzrok na
młodzieńca, znów na zeszycik.
– Skąd masz to zdjęcie? – zapytał
łagodniejszym tonem podsuwając mu pod nos fotografię wydobytą spomiędzy kartek.
Tadeusz milczał. Ze zdjęcia
spoglądali na niego z wyrzutem rodzice oraz siostra. Poczuł się nagle jak
zdrajca.
– Skąd masz to zdjęcie? –
powtórzył Krzyżkowski nieco głośniej. – Mów, bo zawołam wartowników.
Młodzieniec podniósł wzrok.
Chciał skłamać, że zdjęcie znalazł przypadkiem, ale głos uwiązł mu w gardle.
– Boże… Żabicki! – zawołał
nagle doktor wpatrując się w orzechowe oczy Tadeusza jak zahipnotyzowany –
Żabicki! Taki sam jak na fotografii! Taki sam! Jak zdjęty żywcem… Przecież
Oskar mówił że ma dzieci. Boże, to niewiarygodne…
Nim Tadeusz zdążył cokolwiek
odpowiedzieć, Krzyżkowski pomógł mu wstać i usiąść na krześle. Stanowczym
ruchem odebrał mu Kennkartę Natalii, po czym schował do akt i zamknął w schowku
na klucz.
– Co ci jest? – zapytał po
chwili. – Ojciec wie, że jesteś w Warszawie? Gdzie mieszkają teraz rodzice?
– Nie żyją. – mruknął Tadeusz
niechętnie.
– Przykro mi. – Wydawał się być
faktycznie zasmucony. – Syn Oskara… Znaliśmy się, pracowaliśmy wspólnie nad
jednym tematem. Byliśmy w Paryżu na kongresie… dawne czasy. Ale do rzeczy,
panie Żabicki. Chyba powinienem mimo wszystko mówić per pan, prawda? Dlaczego
chciał mnie pan okraść?
– Nic z tych rzeczy, panie
doktorze. – Tadeusz gwałtownie zaprzeczył. – Interesuję się stanem zdrowia pani
Riesenberg. Liczyłem na to, że znajdę tu po prostu więcej informacji. To
naprawdę ciekawy przypadek. Chyba odziedziczyłem po ojcu zamiłowanie do
medycyny.
– Ależ mogłeś zwyczajnie
zapytać, panie Tadeuszu! – oburzył się Krzyżkowski, jednak złość zdecydowanie
ustąpiła na rzecz moralizatorskiego tonu znajomego wujcia.
– Przepraszam, oczywiście
powinienem. – przyznał młodzieniec dla świętego spokoju. W środku gotowało się
w nim ze złości, że sprawa Natalii, jakkolwiek skomplikowana i ważna, musi
czekać. A wszystko przez to, że idiota Kohrel postanowił odstrzelić mu ramię i
mimo wysiłków siostry Elżbiety proces gojenia nie przebiegał zbyt szybko. –
Pójdę już.
– Chwileczkę… dlaczego
właściwie pani Riesenberg tak bardzo cię interesuje? Czy to jakaś znajoma? Jak
to się stało, że to właśnie ty odnalazłeś ją pod tym nieszczęsnym oknem?
– Zupełny zbieg okoliczności. –
wzruszył ramionami Żabicki. – Ale owszem, zainteresowała mnie. To ładna
kobieta, zresztą… zastanawia mnie dlaczego zdecydowała się na tak drastyczny
krok.
– To Niemka. – stwierdził
lekarz tonem wydającego śmiertelną diagnozę.
– Wszystko jedno – mruknął
Tadeusz, udając zupełną obojętność na kwestie rasowe.
Krzyżkowski sprawiał wrażenie,
że nie w smak mu komentarz młodego człowieka i najwyraźniej chciał dać wyraz
swemu oburzeniu, lecz niespodziewanie drzwi otworzyły się i stanęła w nich
jedna z sióstr.
– Bardzo przepraszam, że tak
wpadam doktorze, ale ta Riesenberg się obudziła! – zakomunikowała zdyszana
dziewczyna.
Obaj mężczyźni zerwali się z
miejsc jak oparzeni. Nie czekając ani chwili ruszyli do izolatki. Po drodze
siostra zreferowała, że Riesenberg wprawdzie reaguje na światło, dźwięk, gesty,
ale nie mówi i nie wydaje się rozumieć prostych komunikatów. Tadeusz czuł, że
ból ściska mu serce, ale mimo to pospieszył, aby zobaczyć koleżankę. W pokoju
stanął u wezgłowia, tak, aby Natalia go nie zauważyła. Sam przyglądał jej się
uważnie. Leżała bez ruchu z otwartymi oczami. Oddychała spokojnie, spostrzegł
miarowe unoszenie się piersi. Sprawiała wrażenie nieobecnej, dziwnie spokojnej.
Krzyżkowski przywitał się głośno i przedstawił po polsku. Poprosił, aby skinęła
głową na znak, że go słyszy. Dziewczyna nie poruszyła się nawet. Patrzyła na
obecnych z zupełną obojętnością. Lekarz powtórzył kilkakrotnie polecenie, lecz
na próżno. Przeczytał szybko podane przez siostrę wyniki badań, lecz niewiele
wnosiły do sprawy. Niedbałym ruchem ręki odprawił siostry. Została tylko jedna.
– Może ona nie rozumie po
polsku? – zaproponowała nieśmiało.
– To mi nie wygląda na problem
tego typu – odrzekł Krzyżkowski z rezygnacją. – Tadeusz, może ty spróbujesz
zapytać o coś po niemiecku?
Żabicki drgnął wyrwany z
zamyślenia. Najchętniej wycofałby się niezauważony, ale jeśli jego obecność
mogła wywołać w pacjentce jakieś wspomnienia, może wstrząs, który przywróciłby
jej pamięć, warto było spróbować. Wiedział wprawdzie, że Natalia świetnie
rozumie język polski, lecz nie wyprowadzał nikogo z błędu. Przesunął się o
kilka kroków, tak aby dziewczyna mogła go zobaczyć.
– Frau Riesenberg, schönen guten
Morgen![1]
– powiedział uśmiechając się lekko. Widział jak jej twarz tężeje. W oczach pojawił się strach. Mocniej
zacisnęła palce na kołdrze.
– Ona go słyszy – zauważyła
siostra głośno – Reaguje.
– Dziękuję siostro, widzę. –
odparł Krzyżkowski – Chyba ma pewne złe wspomnienia z niemieckim… Ale to
jeszcze nie znaczy, że rozumie. Wygląda jakby się zwyczajnie bała.
– Sie brauchen keine Angst zu
haben. Erkennen Sie mich?[2]
Milczała, wpatrzona w niego
szeroko otwartymi oczami. Tadeusz poczuł, że ogarnia go złość. Nie odpowiadała,
a przecież była mu tak cholernie potrzebna. Właśnie teraz najbardziej. Miał na
sobie wyrok śmierci za zdradę, wydany bez namysłu przez durnego Kohrela, tylko
dlatego, że chciał jej pomóc. Próbował, zrobił co mógł, a ona leży teraz jak
porcelanowa lalka, patrząc na niego niewidzącymi oczami, słysząc, ale nie
rozumiejąc niczego. Jest bezwolną roślinką, uwięzioną w ciele Natalii Wolickiej
vel Evy Riesenberg, którą lada moment wyślą do gazu mimo niemieckich papierów.
Co wtedy stanie się z WW? Co stanie się z nim samym?
Emocje przytłoczyły go do tego
stopnia, że stracił nad sobą kontrolę. Nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać,
rzucił się na Wolicką, chwycił ją za ramiona i gwałtownie potrząsnął, niemal
rzucił ją na łóżko, po czym raz jeszcze uniósł jej tułów i cisnął na posłanie.
– Ona ma żyć!!! – ryknął z
rozpaczy, wyrywając się próbującemu go powstrzymać lekarzowi – Ona ma żyć!!! –
Ból nadszarpniętej znów rany w ramieniu przeszył go na wskroś, aż się skulił, a
grymas wykrzywił mu twarz.
– Zawołam wartownika! –
Przerażona siostra była już przy drzwiach.
– Nie trzeba! – ostro
zaoponował Krzyżkowski – Proszę iść do chorych, siostro.
– Oczywiście. – Dziewczyna
skłoniła się i posłusznie wyszła z izolatki zamykając za sobą drzwi.
– Ona ma żyć… – powtórzył cicho
Tadeusz, starając się rozmasować bolące ramię.
– Panie doktorze… – padło nagle
od strony łóżka. Obaj mężczyźni przypadli naraz do leżącej. – Ja wszystko
rozumiem.
– Boże Ojcze Wszechmogący … –
wyszeptał Tadeusz wlepiwszy wzrok w dziewczynę.
– Pani Riesenberg, jak się pani
czuje? – Krzyżkowski pozostał rzeczowy – Czy potrzebuje pani czegoś? Odczuwa
pani ból? Dreszcze? Czy pamięta pani co działo się wcześniej? Jak pani do nas
trafiła?
– Niezupełnie… – nadal
sprawiała wrażenie lekko zagubionej a widok Tadeusza jakby nie robił na niej
żadnego wrażenia.
– Czy rozumie pani po polsku?
– Tak, radzę sobie. –
odpowiedziała siląc się na uśmiech.
W tym momencie do Żabickiego
dotarło, że Natalia gra. Gra swoją przebrzydle perfidną rolę z wprawą godną
Poli Negri. Z pewnością nie straciła pamięci. Czy ktoś z takim urazem mógłby
wybudzić się tak spokojnie i z gracją stwierdzić, że „radzi sobie” z
rozumieniem ojczystego języka? Ona po prostu od razu weszła w rolę panny
Riesenberg – Niemki z dostarczonych dokumentów. Musiała kiedyś dobrze się tej
roli wyuczyć, skoro pół godziny po wybudzeniu ze śpiączki bez trudu w nią
weszła – pomyślał ze złością. – Mało tego, od początku rozumiała, co do niej
mówią. Udawała niemą, bo nie wiedziała pod jakim nazwiskiem figuruje w
szpitalu. Dopiero on zwrócił się do niej per Riesenberg, a jej widoczne objawy
lęku nie wynikały wcale z użycia niemieckiego, a raczej z faktu, że rozpoznała
Tadeusza bez trudu i bała się, że dowiedział się o istnieniu jej skrywanej
tożsamości. Musiała mieć sporo rzeczy do zatajenia skoro zaprzeczyła nawet, że
go zna. Dostarczone dokumenty musiały być zatem prawdziwe, człowiek który je
dostarczył nie był przypadkowym przechodniem, lecz agentem, a Natalia po prostu
zdrajczynią.
Tadeusz słuchał jej rozmowy z
lekarzem i z chwili na chwilę czuł się gorzej. Jak gdyby nigdy nic mówiła o
swoim samopoczuciu, o bólu głowy, o tym, że czuje wprawdzie głód, ale boi się
cokolwiek przełknąć. Tymczasem Żabicki czuł się potwornie oszukany, zdradzony.
Przeszło mu przez myśl, że gdyby zobaczył ją teraz leżącą na chodniku, nie
kiwnąłby nawet palcem. Mógłby stać i z satysfakcją przyglądać się jej powolnemu
konaniu. Naraził dla niej wszystko – swoje życie, honor, lojalność wobec
przyjaciół z WW, a ona śmiała mu się prosto w twarz. Z pogardą skonstatował, że
to przez nią Wolicki oskarżył WW o kolaborację, Kohrel przesunął zarzuty
bezpośrednio na Tadeusza bez dowodów, bez jakiegokolwiek racjonalnego
uzasadnienia i gdyby nie miłosierna siostra Elżbieta, prawdopodobnie leżałby
już w kostnicy. A wszystko przez tę zdradziecką kurwę! – pomyślał patrząc na
dziewczynę z rosnącą nienawiścią.
– Doktorze! – w drzwiach
pojawiła się zdyszana siostra – Pilna sprawa, proszę na operację!
– Oczywiście. – Krzyżkowski
chwycił teczkę z dokumentacją. – Siostro, proszę załatwić kogoś kto zaopiekuje się
panią przez chwilę. Jest mocno niestabilna.
– Nie trzeba, ja zostanę. –
Zaoferował się Tadeusz z fałszywym uśmieszkiem. – Zaopiekuję się panią
RIESENBERG. – Celowo podkreślił nazwisko, patrząc na rosnące przerażenie w
oczach Natalii.
– Świetnie, panie Tadeuszu.
Ufam panu. W razie czego proszę prosić personel o pomoc. – Poklepał młodzieńca
po ramieniu na pożegnanie i w mgnieniu oka zniknął wraz z siostrą za drzwiami.
Wzrok Tadeusza padł na wsunięte
do zamka klucze. Jednym ruchem przekręcił je od wewnątrz i spokojnym krokiem
podszedł do łóżka.
– Nadal mnie pani nie zna,
panno Riesenberg? – zapytał ironicznie, patrząc na pacjentkę z góry. Jej
rosnące przerażenie zaczynało go zwyczajnie bawić.
Natalia lezy w spiaczce, a lekarz, ze pewnie I tak ja usmierca niedlugo :0, no coz rozumie czasy wojny, nie oszczedzaja nikogo, ale teraz gdy czyta sie taki tekst, jest to niedopomyslenia. Faktycznie wyglada na to tez Natalia jest tylko krolikiem doswiadczalnym i mozliwym czudem medycznym, o kotrym bedzie mogl opowiadac, mimoze realia sa nieciekawe. Straszna perspektywa wybudzic sie i byc dla kogos ciezerem, w takich zcasach, gdie niebespieczenstwo czeka na kazdym rogu. O ile sie wybudzi wogole. Alez ten tekst wywoluje u mnie emocje. Do tego ta zagadka co wlasciwe stalo sie z Natalia, czy faktycznie byla to proba samobojcza, a moze ktos tak tylko chcial to upozorowac. Wielkie pytania, a odpowiedzi narazie brak. Wciagnelam sie. Ale zrobilas zwrot akcji z tym lekarzem :o Obudzila sie ! ale jak Tadeusz mogl sie zerwac skoro mial dosc paskudne rany zadane przez doktorka? Chyba ze az tak mu zalezalo na niej ze stlamsil ogromny bol. A ja juz myslalam ze sie wybudzila jako roslinka..uff. Dobry tekst:) jak zawsze, czekam na kolejny tekst z tej serii.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się niestabilność emocjonalna Tadeusza. Najpierw martwi się o Natalię, a potem chce ją zamordować. Rozumiem, iż jest to wynikiem losu, który nad nim wisi?
OdpowiedzUsuńŚwietnym zwrotem jest to, iż Natalia budzi się i od razu wchodzi w odpowiednią rolę. Szkoda, iż nie rozumiem dlaczego ona się boi Tadeusza. Wiem, iż wyjaśniłby mi to inny tekst, ale bazując na tylko na tym, czuję się zagubiony.
Ta scena, gdzie Tadeusza konfrontuje lekarz jest jakaś nie taka dla mnie. W sensie wydaje mi się trochę nienaturalna. Poza tym Tadeuszowi zostaje zadana jakaś rana, która uniemożliwia mu wstanie, ale mimo tego się zrywa jak gdyby nigdy nic?
Poza tym jestem zaniepokojony ochroną tego szpitala. Nikt tam nic nie słyszy xD
Tematyka chyba nie trafia w moje gusta, ale tekst czytało się dobrze :)
Nie chciałam żeby tekst był zbyt długi, stąd kilka uproszczeń i niedopowiedzeń. To, dlaczego Natalia boi się Tadeusza, zostało wyjaśnione pokrótce w jednym zdaniu: "bała się, że dowiedział się o istnieniu jej skrywanej tożsamości." Na pewno wrócę do tego w innym tekście. A co do ochrony, szpital jest polski, na zewnątrz pewnie stoi kilku wartowników, ale akcja dzieje się w zamkniętym gabinecie. Zresztą, Krzyżkowski niespecjalnie sympatyzuje z Wehrmachtem, więc bardziej próbuje nastraszyć intruza, niż faktycznie wezwać pomoc. Cieszę się, że dobrze się czytało :)
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńJuż poprzednio wspominałam, że lubię ten wojenny klimat, tę dwulicowość i walkę o życie. Kolejny raz zaprezentowałaś to, co mnie od początku do tej serii przyciąga, i muszę powiedzieć, że jestem wdzięczna za tekst, w którym coś się dzieje, ale dynamika akcji czytelnika nie przytłacza.
Nie było tu żadnego zwrotu akcji, który mógłby mnie zaskoczyć, a mimo to czuję się trochę upojona tym dziełem. Przejścia ze scen w pełnej gracji, aż usłyszałam przewracanie stron w teczkach i poczułam ból w ramieniu, tak plastycznie to uchwyciłeś w swoich słowach.
Coś mi z tą Natalią nie grało, potrafię zrozumieć uczucia Tadeusza, tylko doktorek jakoś tak działa mi na nerwy. Ale jestem zachwycona :)
Pozdrawiam.
O matko co tu się wydarzyło!!! Pamiętam historie postacie NATALIA JEST NIEMKA?! CO?! A może jednak nie? Ale jak to w takim razie wytłumaczyć! Lo matko, ile się dzieje. Akcja dynamika, zwroty akcji! Bardzo dobry tekst, dodałaś do gazu! Czytałam z wypiekami!
OdpowiedzUsuń