Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 15 marca 2020

[53] All For Us: Koniec jest tam, gdzie zaczęliśmy ~ Rilnen

Naprawdę chciałam z tego one-shot. Ale jak zwykle za dużo pomysłów roi się w mojej głowie i potem wychodzą takie, a nie inne serie. Błagam sama siebie, żeby zamknąć to tylko w kilku rozdziałach. Nowa seria powstała od dupy strony, bo mi się zachciało Kise. Znowu. A nie wiem, czy żółty i śnieg to dobre połączenie XD 
"Izumi Shirotsuki wraca do rodzinnego miasta po czterech latach wraz z niespodzianką. Choć wraz z ukończeniem liceum obiecała sobie i przyjaciołom, że już nigdy się nie zobaczą i nie wspomną ani słowem o zbrodni, jakiej się dopuścili. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, że koszmar tamtego lata wywołał lawinę konsekwencji, z którymi nie każdy sobie poradził." 
Kuroko No Basuke AU. [Aomine D. x OC], [Kise R. x OC x Akashi S.] 

Ciepły wiatr owiał jej twarz. Wystawiła zaróżowione policzki do słońca, by złapać pierwsze wiosenne promienie. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek wróci do tego przeklętego miasta. Gdy tylko skończyła liceum, wyjechała jak najprędzej, nie oglądając się za siebie. A teraz pluła sobie w brodę za bycie naiwną hipokrytką. Tak naprawdę to nie wiedziała, dlaczego wróciła. Przecież nie miała tu żadnej perspektywy, pracy, ani warunków do życia, a jednak jakaś siła wyższa przygnała ją w to przeklęte miejsce. Ścisnęła nieznacznie maleńką dłoń swojego czteroletniego syna, po czym zapukała do drzwi, na których progu stali od paru minut.
Nie mogła się nie uśmiechnąć, słysząc dochodzące z wnętrza domu mamrotane przekleństwa. Sama by się wkurzyła, jakby ktoś załomotał w jej drzwi o siódmej rano. Wiedziała jednak, że akurat do tego mieszkania mogła zapukać o każdej porze dnia i nocy. Szczęknął zamek, a w szparze na szerokość łańcuszka pojawiła się twarz młodej kobiety o podkrążonych, ale czujnych oczach.
I should've known
– Chyba muszę częściej się wysypiać – mruknęła pod nosem. – To ty, Izumi?
– Jeszcze nie spałaś, prawda? – Izumi uśmiechnęła się, patrząc z ukosa na przyjaciółkę. – Ale chyba nie będziesz mnie trzymać w progu cały ranek?
Drzwi otworzyły się szerzej, a Izumi, wciąż trzymając dłoń syna, puściła go pierwszego, jednak ten od razu schował się za nią, chwytając się kurczowo nogawki jej spodni.
– Tetsu, nie musisz się wstydzić. – Posłała synowi ciepły uśmiech. – To ciocia Katsumi, opowiadałam ci o niej.
Stalowe spojrzenie Katsumi utkwione było w chłopczyku. Kobieta co chwilę mrugała, jakby nie dowierzała własnym oczom. Może i nie widziała przyjaciółki dobre cztery lata, ale nie miała pojęcia, że Izumi ma dziecko. Otwarła usta, by zadać pierwsze z cisnących się jej na usta pytań, kiedy z piętra dobiegło ich marudne warknięcie.
– Katsu? Co ty się tak trzaskasz z samego rana? – Ciężkie kroki stawiane na schodach sprawiły, że obie kobiety spojrzały w stronę, z której dochodziło marudzenie.
W przedpokoju pojawił się rosły, śniadoskóry mężczyzna, drapiąc się po rozczochranej, granatowowłosej głowie. Tetsuya jeszcze bardziej przywarł do nogi Izumi, wlepiając przerażone spojrzenie w mężczyznę.
– Daiki, mamy gości – poinformowała go nerwowym tonem Katsumi.
– No, tak – westchnął Daiki, – tylko Shirotsuki może być tak bezczelna i zjawiać się niespodziewanie.
– Cześć, Aomine. – Izumi skinęła głową w stronę Daikiego, po czym schyliła się, by wziąć na ręce Tetsuyę, zanim ten wymiętosi jej dziurę w spodniach.
Chłopczyk od razu schował buzię w jej ramieniu.
– Może nie stójmy tak w przedpokoju – żachnęła Katsumi i wyciągnęła rękę w kierunku salonu.
Przepuściła przyjaciółkę pierwszą, a Daikiemu posłała gromiące spojrzenie, na co mężczyzna tylko wzruszył ramionami. Bezgłośnymi gestami próbowali sobie wytłumaczyć, że oboje są zaskoczeni nagłą wizytą starej przyjaciółki. Gdy usiedli, a na stoliczku pojawiła się kawa i jakieś wygrzebane z szafki dwutygodniowe ciastka, których Daiki jeszcze nie zdążył pochłonąć, Katsumi wreszcie zadała dręczące ją pytanie, na które Izumi była przygotowana.
– Co cię tu przywiało?
Shirotsuki nie odpowiedziała od razu. Zdawała sobie sprawę, jak wiele miała przyjaciołom do wyjaśnienia. Przecież zniknęła nagle, ale przedtem uzgodniła z Katsumi, że muszą zapomnieć o tym, co się stało. Przez dłuższą chwilę głaskała po włosach zasypiającego w jej ramionach Tetsuyę, bo tak naprawdę sama nie wiedziała, dlaczego wróciła do tego przeklętego miasta.
I'd leave alone
– Po prostu… wsiadłam w samochód i przyjechałam.
– Na parę dni? – zapytał z nadzieją w głosie Aomine.
Nie ukrywał, że nie przepadał za Izumi. Naprawdę liczył na to, że kobieta po krótkiej wizycie znowu zniknie z ich życia. To, że się pojawiła, nie zwiastowało nic dobrego.
– Właściwie to… Czuję, że muszę zostać.
Daiki uniósł brwi, a Katsumi wzięła zbyt duży łyk gorącej kawy, która natychmiast poparzyła jej gardło.
– Zostaniesz? – wychrypiała kobieta. – A co z mieszkaniem, z pracą…? Młody chyba musi iść do przedszkola? – Wskazała brodą na śpiącego już chłopczyka.
– Wiem, że to nagłe, ale miałam nadzieję, że mi pomożecie… – Izumi rzuciła proszące spojrzenie przyjaciółce, która złapała swojego chłopaka mocno za nadgarstek.
– Oczywiście, że… – Katsumi urwała, kiedy w kieszeni Daikiego rozwrzeszczał się telefon.
Mężczyzna rzucił jeszcze powątpiewające spojrzenie na Izumi, po czym wstał i wchodząc do kuchni, odebrał telefon. Katsumi w tym czasie uśmiechnęła się pokrzepiająco.
– Nie przejmuj się nim – poradziła. – Znasz Daikiego, jest narwany, ale ma miękkie serce.
– Naprawdę, nie chcę wam przeszkadzać… to tylko na kilka dni…
– Zostaniesz tak długo, jak to będzie konieczne – stwierdziła stanowczo Katsumi.
Chciała dodać coś jeszcze, ale w tym samym momencie Aomine wrócił do pokoju, wciągając pospiesznie bluzę przez głowę. Nie odezwał się ani słowem, tylko jednym dużym łykiem wypił swoją kawę i ruszył w stronę wyjścia.
– Daiki! – krzyknęła za nim Katsumi, zatrzymując go w progu. – Może byś chociaż powiedział, co się stało? – Była przyzwyczajona do nagłych wyjść swojego chłopaka, w końcu był policjantem, ale nie potrafiła przywyknąć do jego milczenia.
– Kise – rzucił na odchodne Daiki, – jest w szpitalu. – Spojrzał jeszcze znacząco na Izumi, po czym wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Just goes to show
Po drodze do szpitala Aomine powinien sam sobie wpisać parę mandatów, bo nie tylko jechał zbyt szybko, ale też ominął parę znaków stop i nie ustąpił pierwszeństwa na nieoznakowanym skrzyżowaniu. Nie przejął się jednak tym zbytnio, gdyż jego głowę zajmowały inne problemy. Gdy zadzwonił ten kretyn Midorima, od razu wiedział, że nie usłyszy dobrych wieści. Jednak nie spodziewał się, że tak cholernie dobry pilot, jak Kise, będzie miał problemy przy awaryjnym lądowaniu.
Czasami Daiki zastanawiał się, dlaczego po tylu latach wciąż trzyma się z tymi idiotami. Znali się od gimnazjum, kiedy to tworzyli jedną z najlepszych juniorskich drużyn koszykarskich. Zdobyli wtedy nie tylko trzy mistrzostwa kraju z rzędu, ale także wytworzyło się między nimi coś na kształt przyjaźni na całe życie. Nawet gdy porozchodzili się do innych liceów i musieli grać przeciwko sobie, wciąż trzymali się razem. I tak pozostało do teraz, a kiedy Daiki zobaczył na swoim progu Izumi Shirotsuki zdał sobie sprawę, że zwiastowało to kłopoty.
Izumi Shirotsuki nie miała dobrej opinii. W liceum należała do grupy dziewczyn zwanych „bardzo przyjacielskie”, co w wolnym tłumaczeniu znaczyło nic innego, jak bycie szmatą. Typowy przypadek pomponiary, machającej cyckami na każdym meczu, pijanej na każdej imprezie. Daiki nie znosił jej nie tylko za styl bycia, ale także za to, że zniszczyła życie jego przyjaciela, do którego właśnie pędził.
Ta kobieta zwyczajnie przynosiła pecha.
– Przykro mi, ale nie mogę udzielać informacji osobom spoza rodziny – rzekła monotonnym głosem recepcjonistka.
Poirytowany Aomine przejechał dłonią po twarzy. Dobrze znał procedury, ale wiedział też, jak je ominąć.
– A może pani łaskawie spojrzy w komputerek i sprawdzi, kto jest wpisany jako osoba pierwszego kontaktu w nagłych wypadkach w kartotece Ryouty Kise? – Bardzo mocno powstrzymywał się, by nie wydrzeć się na recepcjonistkę, która z ociąganiem przeniosła wzrok z mężczyzny na monitor i kliknęła parę razy w klawiaturę.
– Pan Aomine Daiki?
– Dokładnie – Daiki wyszarpnął z kieszeni odznakę, ale to nie zrobiło na recepcjonistce żadnego wrażenia.
– Ahomine! Zostaw panią recepcjonistkę w spokoju.
Shintarou Midorima był dobrym kolegą. Oczywiście ze swoją wiecznie nachmurzoną prezencją i spojrzeniem znad okularów w stylu Minerwy McGonagall był strasznie irytujący, ale też konkretny i rzeczowy. Od razu zabrał Daikiego do pokoju socjalnego, gdzie wmusił w niego mocną czarną kawę.
– Co ten blond debil znowu narobił? – zapytał Aomine, kiedy wypił już połowę kubka.
– Schodził już do lądowania, kiedy wpadł w turbulencje. – Midorima poprawił okulary zjeżdżające mu na czubek nosa. – Nikomu nic się nie stało, ale i tak Kise zdołał rozwalić sobie głowę.
Daiki spojrzał na Midorimę, niedowierzając temu, co właśnie usłyszał. Ze słów lekarza wynikało, że niepotrzebnie ściągał go tu tak wczesnym rankiem…
– Żartujesz sobie? Po chuj mnie tu ściągałeś?
– Kise ma wstrząśnienie mózgu. Ktoś musi przez pewien czas doglądać tę panienkę.
That the blood you bleed
Daiki podrapał się po głowie. Znał swojego najlepszego przyjaciela zbyt dobrze, by nie przyznać Midorimie racji. Choć byli już dorośli, to i tak Kise lubił marudzić i mazać się jak baba. Do tego, wciąż był niestabilny emocjonalnie, choć od czterech lat ani razu nie wykazał żadnych autodestrukcyjnych zapędów. Gdy tylko weszli do sali, na której położono Ryoutę, ten od razu zaczął wyglądać, jakby był co najmniej w ostatnim stadium raka.
– Aominecchi! – zawołał słabym głosem Kise. – Jak miło, że przyszedłeś mnie odwiedzić!
– Nie wydurniaj się, Kise – warknął Daiki. – Dobrze wiemy, że nic ci się nie stało.
– Więc zabierzesz mnie do domu? – Wielki siniak na skroni Ryouty przeczył teorii Aomine.
Tylko Kise mógł być na tyle zdolny, by roztrzaskać swoją blond makówkę o ster samolotu. Jasne, że przy tym uratował sytuację i sprowadził powietrzny pojazd bezpiecznie na ziemię starając się przy tym, by nikomu nic się nie stało.
– Nie możesz u mnie zostać – stwierdził brutalnie Aomine, kręcąc głową.
– Dlaczego, Aominecchi…?
– Bo mamy gości.
Daiki naprawdę nie chciał mówić tego Ryoucie. Nie był pewny, jaki to może przynieść skutek. Zdawał sobie jednak sprawę, że prędzej czy później Kise i tak się dowie, więc wolał dmuchać na zimne.
– Gości?
– Shirotsuki wróciła.
Prawda brutalnie zawisła w powietrzu, a towarzysząca jej cisza zagęściła atmosferę w szpitalnej sali. Pierwszy zareagował Midorima, ciągnąc Aomine za przód koszuli i wywlekając go na korytarz, zamykając za sobą trzaśnięciem drzwi.
– Czy ciebie już do reszty pojebało? – zapytał nerwowo, kiedy przyparł Daikiego do muru.
– O chuj ci chodzi?!
– Po cholerę mu mówisz takie rzeczy? Jeszcze teraz?
– A co, lepiej, żeby za parę dni spotkał na ulicy laskę, przez którą podciął sobie żyły?
Is just the blood you owe
Midorima warknął, ale puścił Aomine i spojrzał przez szybę do sali, na której wciąż był Kise. Blondwłosy mężczyzna zdawał się być spokojny, bo powoli wstał z łożka i zaczął się przebierać ze szpitalnych ciuchów, na swoje własne.
– A ty gdzie się wybierasz? – Midorima natychmiast wrócił na salę.
Kise tylko się uśmiechnął.
– Przecież mnie wypisujecie, co nie? – Jego ton już nie był dziecinny. – Wracam do domu.
Aomine także wszedł do sali i przez moment przypatrywał się Kise, marszcząc brwi, na co blondyn tylko przewrócił oczami.
– Minęły cztery lata, Aominecchi. Wszystko jest w porządku – zapewnił, dobrze wiedząc, jakich pytań nigdy nie zada mu Daiki, choć pewnie kłębiły się gdzieś pod tą granatową czupryną. – Powiedz mi tylko… Wróciła z dzieckiem?
– Wiedziałeś? – Daiki zrobił wielkie oczy.
– Podejrzewałem, ale… – Kise przekrzywił głowę. – Nigdy nie zapytałem. Chyba bałem się tego, co mógłbym usłyszeć.
Jednak ani Aomine, ani Midorima nie byli świadomi, że ich przyjaciel kłamał. Kise Ryouta wiedział więcej, niż ktokolwiek by go o to podejrzewał.

5 komentarzy:

  1. No... Powiedz Ci, no... Wciągnęłam się. Bardzo mi żal, że nie ma tego więcej. I nie, nie wdepnę w to razem z Tb. Nie, nope. Nie zrobisz mi tego. Mam tyle innych rzeczy do przetworzenia. Jak zaczniesz mi spamować Daikim to nie wiem co zrobię. Wymyślę chyba zmieniacz czasu.
    Zagrało to całkiem nieźle. Jeszcze nie wiem, czy będzie inaczej ani jak będzie, ale jest ciekawie, a to duzo.
    Poproszę o etymologię imion. Kastumi, Izumi, co to znaczy? Jestem zbyt leniwa, zeby się samej dowiedzieć xd
    No tym razem nie mam Cie za co zjebac. Jest ciekawie, będę to powtarzac. Kise pilotem, to cos nowego, troche taki superhero, ale probowal sie zabic, hmmm... Czy komus po probie samobojczej daja licencje? ;D I skoro cztery lata emu byl jeszcze w liceum... Nie znam sie na branzy, ale cos tam slyszalam, ze tak latwo o licencje ie jest i chyba nie od razu zostaje sie pierwszym pilotem. Ale to tak na sile szukam zwady teraz xd Ale zgłęb temat. Podobała mi sie jego reakcja, a wlasciwie jej brak, na pojawieni sie Izumi. NIe spanikował. Podoba mi sie, jak go nakreslilas, z tym, ze od razu mina cierpnietnika xd Lubie szczerosc. Podoba mi sie przedstawienie Izumi. W sumie na razie jako postac, do ktorej nie od razu powinno sie palac sympatia, ale jest w niej cos tajemniczego i jest szczera, naturalna, tak jak reakcje otaczajacych ich osob zaskoczenie nieproszonym gosciem, no ładnie to wyszlo, bardzo szczerze i naturalnie, oddałaś dobrze uzcucia, które czesto towarzysza w takich sytuacjach. Takie 'no troche to klopot ale zostan , oczywiscie'. Podoba mi sie. Idz tą Drogą (xd) No. No kurde. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Masz tego więcej?
    Midirima lekarzem, tak to pasuje, ale nie wiem czemu pozno to zatrybilam xd moze wciaz ich widze w galotach sportowych czy cos.
    Naprawde che wiedziec, co bedzie dalej. Szybko.
    A, no i obstawiam, ze dzieciak jest Akashiego ;D i ciekawa reakcja Ryoty na to... No naprawdę. Dawaj dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Nowe serie mają to do siebie, że wychodzą przy pisaniu jednego tekstu z założeniem one-shota - znam to aż za dobrze i jak najbardziej rozumiem!
    Miałam pewne obawy, że się pogubię, że wiele rzeczy będzie dla mnie niejasne, ale tak dzielisz się informacjami, tak dobrze zarysowałaś bohaterów na tym, przecież nie tak długim, fragmencie, że ja już wiem, iż Daiki może liczyć na moją sympatię, o Kise będę się martwić, a do Izumi będę podchodziła z dużym dystansem i chłodno.
    Podoba mi się ujęcie tematu, który wypadł tu bardzo, ale to bardzo naturalnie. Do tego te relacje między poszczególnymi postaciami i wydarzenia z przeszłości - wszystko ma swoje miejsce w tekście, nic nie przytłacza, a składa się na całość.
    Świetna robota :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie nowe serie i nowe uniwersa, także się zabieram za czytanie. Na ostatnią chwilę, ale jestem.
    A więc to taka niespodzianka. Powrót z dzieckiem, o którym nikt nie wiedział. Mocny początek. Tekst rozkręca się pomału, ale wstawisz intrygujące elementy, jak to, że odeszła i tajemnica, o której obie miały zapomnieć. Ciekawe :)
    Tak mi sie zdaje, ze czytałam już tekst z tymi bohaterami. Ciekawe nawiązanie w tekscie do wyglądu postaci z Harrego Pottera. Zasnatanawiam się czy to zabeig narratora, czy w uniwersum Harry Potter jest z znany jako książka czy film, że stworzyłaś to porównanie. Na chwile mnie to wybiło z czytania.
    Biedny ten chłopak w szpitalu , nie dość, że dochodzi co siebie w szpitalu po wypadku, to jeszcze na odwiedzinach dowiaduje się , że jego była wróciła do miasta, ehh..co może pójść jeszcze nie tak?
    Zastanawia mie czy to dzicko jest jego? dlatego chciał podciąć sobie żyły ponieważ ona odeszła z jego dzieckiem, alebo wtedy jeszcze w ciąży?
    Zaintrygowałąś mnie. Czekam na kolejny tekst z tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sam wstęp nakreśla sytuację na tyle interesująco, że bez wahania sięgam po ciąg dalszy. Imiona są trochę skomplikowane, ale przy minimum wysiłku orientuję się kto jest kim. Bez trudu mam w głowie wyobrażenie postaci i w jakiś sposób identyfikuję się z Izumi mimo jej niezbyt chlubnej przyszłości. Widać, że ta dziewczyna uwielbia kłopoty, zwiastuje je i ciągnie za sobą niezależnie od tego w jakim miejscu się pojawi, ale równocześnie mam wrażenie że mimo jakiejś tajemniczej zbrodni z przeszłości, o której dostajemy wzmiankę na początku, Izumi ma w sobie coś pozytywnego. No i raczej jest dobrą matką dla swojego bombelka. Mam niejasne przeświadczenie co do tego kto jest ojcem bombelka, ale chętnie dowiem się co tu się podziało i jak doszło do aktualnej sytuacji. Realne postaci, prawdziwe dialogi oraz wyraźne zarysowanie "chemii" miedzy bohaterami i potencjalnych konfliktów. Z radością przeczytam ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Rilnen,
    Czyta się to jednym tchem, naprawdę! Bardzo plubiłam postać Kise. Chyba trochę się z nim identyfikuję. Ja też, tak jak Estrela miałam na początku trudność z zapamiętaniem imion, ale o dziwo po połowie tekstu zaczęłam ogarniać. Wstawiony cytat na 53. tydzień pasuje w twoim tekście I-DE-AL-NIE. Masz materiał na zajebistą serię i zostawiasz wiele niedomówień które wprowadzają czytelnika w stan niepewności (czemu podciął sobie żyły? jak wyglądał ich związek? czyje to dziecko? dlaczego Izumi wróciła?).
    W ogóle fajnie zarysowałaś postaci. Każdy jest "jakiś". Dialogi są bardzo naturalne, i tekst ma swój rytm.
    Czekam na kolejne części!

    OdpowiedzUsuń