Część druga obyczajowych przygód Generacji Cudów. Polecam anime Kuroko no Basuke, jeśli brakuje wam sportu podczas kwarantanny.
Mi brakuje. A i piosenka do tego to taki świetny cover, bo teraz przecież [No Time To Die]
Katsumi Haizaki przewróciła się
na drugi bok, układając nogi w wygodniejszej pozycji. Budziła się bardzo
powoli, jakby chciała zatrzymać poczucie senności jak najdłużej. Wyciągnęła
przed siebie rękę, by jeszcze na parę chwil przytulić się do swojego chłopka,
zanim zadzwoni ten przeklęty budzik, ale natrafiła tylko na jeszcze ciepłą
pościel. Aomine musiał wstać całkiem niedawno. A tak lubiła kraść te krótkie
momenty spokoju. Tym bardziej ostatnio, gdy w ich domu pojawili się
niespodziewani goście.
We were a pair
Otwarła szeroko oczy. Jak kubeł
zimnej wody, spłynęła na nią świadomość, iż wizyta jej przyjaciółki wcale nie
była złym snem. Gdy zejdzie na parter, Izumi nadal tam będzie. Razem ze swoim
synem, który był… dziwny. To nie tak, że Katsumi nie lubiła dzieci. Po prostu
Tetsuya był całkiem inny niż reszta dzieci w jego wieku. Niezwykle spokojny
chłopiec prawie w ogóle się nie odzywał. Przez dłuższy czas Katsumi miała
wrażenie, że Izumi nie nauczyła go mówić, ale dwa dni po przyjeździe zdołali
usłyszeć cichy, ale adekwatny, lekko sepleniący głos Tetsuyi, który
zdecydowanie odmówił zjedzenia kanapek z serkiem topionym i pomidorem,
natomiast z uśmiechem pałaszował waniliowy jogurt z czekoladowymi gwiazdkami.
Nie tylko niecodzienny spokój
charakteryzował Tetsuyę. Jego bystre, bardzo dorosłe spojrzenie niebieskich
tęczówek tak bardzo przerażało Daikiego, że ten wzdrygał się za każdym razem,
gdy chłopiec przenosił na niego wzrok. Dlatego gdy Katsumi zeszła po cichu na
parter, kierując swoje kroki do kuchni zdziwiła się, widząc swojego chłopaka,
jak siedzi przy stole razem z Tetsuyą, którego usadził na dwóch poduszkach i
książce prawa karnego, by chłopiec mógł dosięgnąć do stołu.
Haizaki schowała się za ścianą i
ukradkiem przypatrywała się niecodziennej scenie. Jeszcze nigdy, podczas
swojego długoletniego związku z Daikim nie widziała, żeby ten zajmował się
dziećmi. Zawsze powtarzał, że są irytujące, z tymi swoimi zasmarkanymi buziami
i rozwrzeszczanymi osobowościami. Sama Katsumi nigdy nie zastanawiała się nad
macierzyństwem, bo dobrze żyło im się we dwójkę, jednak gdy tak obserwowała
Daikiego, starającego się jakkolwiek porozumieć z Tetsuyą, zaczynała
kwestionować swoją przyszłość.
But I saw you there
– Hmm – mruczał do siebie
mężczyzna, wpatrując się w zawartość lodówki. – Śniadanie… tak…
Tetusya siedział spokojnie,
wpatrując się w Daikiego swoimi niebieskimi, zbyt mądrymi, jak na czterolatka
oczami. W ciągu tych paru dni Katsumi zdążyła zauważyć, że chłopczyk jest
całkowitym przeciwieństwem swojej matki. Był bardzo grzecznym dzieckiem, które
nie wymagało zbytniej uwagi. Potrafił sam zająć się sobą, zwykle rysując sobie
w kąciku, bądź w skupieniu oglądał bajki, najczęściej o zwierzątkach. Katsumi
naprawdę zachodziła w głowę, jak tak narwanej i rozwrzeszczanej Izumi udało się
wychować tak spokojne dziecko.
– To może szynkę? – zapytał
Daiki, kiedy Tetsuya na każdą jego propozycję kanapek kręcił głową.
Mężczyzna westchnął, bo powoli
kończyły mu się pomysły i zapas jedzeniowego asortymentu, ale w tym momencie
jego wzrok padł na nieotwarty jeszcze karton mleka.
– Już wiem! – uśmiechnął się z
zadowoleniem, trzaskając kartonem o blat. – Płatki! Lubisz płatki?
Trzy paczki różnorodnych płatków
śniadaniowych znalazło się na stole, gdy chłopczyk ochoczo pokiwał głową.
Według Katsumi, było to strasznie nieekonomiczne, otwieranie wszystkich paczek
naraz, ale Daiki był tak podekscytowany swoim pomysłem, że zamiast przygotować
śniadanie z jednego rodzaju płatków, pozwolił Tetsuyi wsypać do swojej miseczki
po trochu z każdej paczki.
– To był bardzo dobry wybór,
stary! – Daiki uśmiechnął się szeroko, samemu przygotowując sobie nieco większy
miks na dużym talerzu. – Musisz pić mleko, żeby mieć takie duże bicki, jak
wujek! – Z dumą zaprezentował mięśnie na ręce, na co Tetsuya parsknął śmiechem
w miskę. – A jak będziesz grzeczny, to nauczę cię rzucać z wyskoku! Lubisz
koszykówkę?
Katsumi przewróciła oczami. No
tak, Daiki zawsze wszystko musiał sprowadzać do koszykówki. Jednak nie była w
stanie się na niego ani trochę złościć, bo cała ta scena, której była świadkiem
sprawiła, że poczuła dziwne ciepło na sercu. Może pewnego dnia też zostanie
matką, bo utwierdziła się w przekonaniu, że Daiki będzie dobrym ojcem.
A mówiąc już o rodzicach…
W salonie, na rozkładanej i
strasznie niewygodnej kanapie, wciąż spała Izumi. Choć dochodziła dziewiąta,
Katsumi nie miała serca budzić przyjaciółki, gdyż sądząc po leżącym wciąż na
pościeli, otwartym laptopie, Izumi do późnych godzin nocnych musiała
przeczesywać Internet w poszukiwaniu dobrej oferty wynajmu mieszkania i
przeglądać oferty pracy. Tetsuya był pod dobrą opieką, więc można było pozwolić
jej na chwilę odpoczynku, której pewnie od czterech lat nie miała.
Haizaki już miała opuścić salon,
kiedy niekoniecznie uczciwy pomysł wpadł jej do głowy. Tuż obok łóżka leżała otwarta
torebka Izumi, która aż niemo wołała do Katsumi, by zajrzała do środka. Jeszcze
przez chwilę kobieta walczyła sama ze sobą, po czym przeklęła pod nosem i
kucnęła, pozwalając zwyciężyć swojej ciekawości. W końcu ciekawość to jeszcze
nie grzech, a skoro Izumi nie chciała powiedzieć nic na temat czterech lat wyciętych
z życiorysu, to trzeba dowiedzieć się samemu. Może znajdzie coś pokroju aktu
urodzenia Tetsuyi i dowie się, kto jest jego ojcem? Może dokument tożsamości z
nazwiskiem innym, niż Shirotsuki?
Ale zamiast tego, w jej ręce
wpadła inna, choć nie mniej interesująca rzecz. Żółta fiolka, którą Katsumi od
razu rozpoznała. Kiedyś opiekowali się z Daikim kimś, kto leczony był tymi
samymi antydepresantami przez jakiś czas. Już sięgała po kołdrę, by obudzić
Izumi i żądać wyjaśnień, ale w porę się opanowała. Świadomość znów uderzyła ją
jak fala lodowatej wody.
Too much to bear
Tak naprawdę nie znała swojej
przyjaciółki. Wciąż spoglądała na nią przez pryzmat liceum, w którym Izumi była
dość… popularna i za bardzo siebie nie szanowała. Co takiego spotkało ją w
życiu, że potrzebowała pomocy w postaci leków? Czy poradziła sobie z ciężarem
tajemnicy, wiążącej ją z Katsumi, Daikim i Ryoutą? I co najważniejsze, kto był
ojcem Tetsuyi i dlaczego nie było go na obrazku?
– Katsumi?
Szybko schowała fiolkę do
kieszeni, słysząc cichy głos Izumi.
– Wybacz, nie chciałam cię budzić…
Przez moment Izumi wodziła
niewidzącym jeszcze od snu wzrokiem po salonie, po czym podrapała się po
rozczochranej głowie i szybko usiadła na łóżku, odsuwając kołdrę obok siebie.
– Gdzie Tetsyua? – zapytała już
bardziej świadomie.
– Spokojnie, jest z Daikim w
kuchni, – Katsumi wskazała kciukiem za siebie, – urządzili sobie ucztę ze
wszystkich płatków śniadaniowych, jakie mieliśmy… – dodała szybko, widząc jak
Izumi mruży podejrzliwie oczy.
– Hej, Katsumi, przepraszam… –
westchnęła po raz setny Izumi, wygrzebując się spod kołdry. – Wyniesiemy się
stąd jak najszybciej…
– Już ci mówiłam, wszystko gra –
skłamała Katsumi, kładąc ręce na ramionach przyjaciółki. – Ale musisz mi
wszystko mówić, okej? – Sięgnęła do kieszeni, po czym wcisnęła w dłoń Izumi
wściekle żółtą fiolkę. – Są twoje, prawda? – tym razem to Katsumi nagle nabrała
podejrzeń, szybko dodając dwa do dwóch.
– Nie martw się, są moje, nie
faszeruję Tetsuyi lekami. – Izumi przewróciła oczami. – Wszystko jest w
porządku.
Nic nie było w porządku, ale coś
w spojrzeniu Izumi mówiło, że już wkrótce wszystko się wyjaśni. Mimo tylu lat,
wciąż tliły się tam ogniki nadziei i tej dziwnej rządzy przetrwania. Bo to nie
była zwykła chęć i wola walki. Dziewczyna szturmem brała to, co jej się
należało, nie przejmując się zbytnio konsekwencjami. Patrząc wstecz, wiele
dziewczyn na jej miejscu już dawno by się załamało, przywdziewając zbroję
ofiary. Ale nie Izumi, ona parła naprzód, niczym lodołamacz, a jej uparta
postawa dodawała otuchy, jak wiosna, której imię nosiła.
– Jeśli potrzebujesz pomocy… –
zaczęła Katsumi, ale jej przyjaciółka tylko pokręciła głową.
– Naprawdę, wszystko gra.
Shirotsuki uśmiechnęła się
ciepło, po czym czmychnęła w stronę łazienki, zostawiając skonfundowaną Katsumi
na środku salonu. Haizaki założyła ręce na piersi czując niemiły ucisk na
żołądku. Naprawdę chciała pomóc przyjaciółce tak samo, jak ta pomogła jej wiele
lat wstecz. Mimo, iż Katsumi nie pochwalała stylu życia Izumi, to łączyły je
więzi mocniejsze niż rodzina. Były dla siebie wtedy, gdy nikogo nie było obok,
a jedna na drugiej mogła polegać bez cienia wątpliwości. No i Izumi była
piekielnie szczerym i dobrym recenzentem wszystkich pisarskich dzieł, które
wyszły spod pióra Katsumi.
Za każdym razem, gdy Haizaki
zmagała się z jakimkolwiek problemem, przelewała go na papier. Nie ważne, czy
to była poezja, czy proza, zawsze znajdowała w tym ukojenie. I to Izumi była
pierwszą, która odkryła literacki talent przyjaciółki, wspierając ją w tym
przedsięwzięciu jak tylko mogła. Potrafiła wyczytać między wierszami, co
konkretnie trapiło Katsumi w danym momencie i odpowiednio zareagować. Jednak po
jej zniknięciu, żaden wiersz czy opowiadanie nie powstało.
Była tylko cisza, którą należało
przerwać. Może wtedy własne demony udałoby się Katsumi uśpić na zawsze.
Aczkolwiek pomimo chęci, nie było jej dane tego ranka stworzyć niczego, bo gdy
tylko złapała za pierwszy lepszy kawałek czystej kartki i długopis, rozległo
się pukanie do drzwi.
– Tylko nie kolejna, zbłąkana
duszyczka… – mruknęła pod nosem, szurając kapciami po panelach.
– Dzień dobry!
Radosny ton prawie molestował
psychikę Katsumi. No tak, jeszcze jego tu brakowało, z tą jego wesołą
osobowością i markową włoską koszulą.
– Kise. A ty co tu robisz? –
zapytała grzecznie, przepuszczając gościa przez próg. – Powiedział ci? –
dodała, widząc co Kise trzyma pod pachą.
– Tak, wiem, że…
– Katsumi, powiedz, że masz
odżywkę… – Izumi wypadła z łazienki w samym ręczniku, a kropelki wody z mokrych
włosów rozprysły się po podłodze.
You were my life
W sekundzie jej oczy były
rozmiarów pięciozłotówek. Wpatrywała się w Kise przez jedno uderzenie serca, po
czym z piskiem wpadła z powrotem do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Kise
stał jak wryty, z twarzą czerwoną jak zachodzące słońce nad morzem. Tylko
Katsumi wydawała się ubawiona, choć lekko zaniepokojona całą sytuacją.
– Jak to mówią, kopę lat –
parsknęła, biorąc z rąk mężczyzny bukiet kwiatów.
Ryouta opamiętał się dopiero, gdy
weszli do kuchni. Zamrugał parę razy, widząc przedziwną scenę. Nie był pewny,
co zdziwiło go bardziej – Aomine uczestniczący w bitwie na katapultowanie
płatków śniadaniowych z łyżeczek, czy Aomine zajmujący się dzieckiem. Dopiero,
gdy przeniósł wzrok na chłopca, a ten odwzajemnił spojrzenie, Kise zrozumiał
coś istotnego.
Znał te oczy. Nawet jeśli były
całkiem inne, bo koloru błękitnego nieba, ich wyraz był taki sam, jak…
Gdy tylko się uśmiechnął i zrobił
krok w stronę Tetsuyi, chłopczyk zareagował instynktownie i wyciągnął ręce w
stronę Daikiego, który tylko dzięki swojemu refleksowi uratował chłopca przed
upadkiem z wysokiego krzesła.
– Cześć, mały. – Kise nadal
uśmiechał się, nieśmiało podchodząc do stołu.
– Tetsu boi się obcych, Kise –
warknął Daiki.
Irytowało go, że dzieciak tak
szybko się do niego przyzwyczaił i w tym momencie zwyczajnie szukał poczucia
bezpieczeństwa na jego rękach, spoglądając do chwila na Kise znad ramienia
Daikiego.
– Och, mam coś dla ciebie. –
Ryouta sięgnął po olbrzymiego pluszowego psa, którego do tej pory ściskał pod
pachą.
– Siesiek! – Tetsuya uśmiechnął
się lekko, ale wciąż zostawał przyczepiony do koszuli Daikiego.
– Lubisz pieski? – zapytał
Ryouta, gdy maluch wreszcie wyciągnął rączki w jego stronę.
Tetsuya pokiwał ochoczo głową,
wtulając buzię w miękkie futerko pluszaka. Daiki posadził go z powrotem na
krześle i już otworzył usta, by coś powiedzieć, a w tym samym momencie w kuchni
pojawiła się Izumi.
– Jesteś tu od pięciu minut i już
próbujesz przekupić mojego syna prezentami, Ryouta? – rzuciła zdawkowo,
spoglądając z ukosa na Kise.
– Kawa! – oznajmiła radośnie
Katsumi, stawiając cztery kubki na stole, choć w jej głosie można było
dosłyszeć nutkę przerażenia.
Jej obawy podzielał Daiki, który
nieznacznie kręcił głową, patrząc na swoją dziewczynę, jakby próbował ściągnąć
na siebie jej uwagę. Był pełen obaw, czy za chwilę w jego własnej kuchni nie
dojdzie do jakiś iście dantejskich scen, skoro na tak małym metrażu
kwadratowym, po latach spotkała się Izumi i zraniony przez nią parę lat temu
Kise, który jednak zdawał się wcale nie chować urazy. Wlepiał te swoje radosne
gały w Shirotsuki, która wycierała upstrzoną mlekiem i płatkami buzię Tetsuyi.
– Daiki! – zawołała nagle
Katsumi. – Chodź, przyniesiesz miód z piwnicy! – I zanim Aomine zdążył
zareagować, wytargała go z kuchni, ciągnąc za rękaw. – Dlaczego tak podejrzanie
patrzysz na Izumi?
– Bardziej się zastanawiam, co tu
robi ten blond idiota.
– To ty mu powiedziałeś, że Izumi
wróciła.
– Ale nie spodziewałem się, że
zaraz następnego dnia przyleci tu z tą całą swoją radosną prezencją…
– Daiki, one nie wie. – Katsumi
przejechała dłonią po twarzy.
– Co? – zapytał Daiki mało
inteligentnie w pierwszej chwili nie mając pojęcia, o co chodziło jego
dziewczynie.
– Izumi nie ma pojęcia o próbie
samobójczej Kise.
W przedpokoju zapadła głucha
cisza, przerywana tylko dochodzącymi z kuchni nieśmiałymi śmiechami. „Kurwa,
kurwa, kurwa!”, zaklął w myślach Daiki, drapiąc się z tyłu głowy. Dopiero teraz
zrozumiał, jak bardzo spieprzył. Choć większą winę ponosiła Izumi, pojawiając
się w ich życiu bez zapowiedzi. A przecież byli już dorośli, nie mogli wciąż
załatwiać spraw jak zbuntowane nastolatki.
– Kise jest dorosły, – wzruszył
ramionami – wie, co robi.
– Ryouta to największe dziecko,
jakie znam. – Katsumi zdawała się nie ustępować. – A ty, znowu chcesz wyciągać
kumpla z zakrwawionej wanny?
But life is far away from fair
To był jeden z tych dni, podczas których Daikiego prześladowało uczucie
niepokoju. Nawet jeśli świeciło słońce, na drodze do pracy nie utknął w korku,
a mijający go w wejściu na komisariat pies policyjny nie nasikał mu na buty, to
i tak wciąż miał wrażenie, że stanie się coś złego. Nawet kiedy podczas odprawy
dowiedział się, że jego partner wziął chorobowe i musiał tego dnia wyruszyć na
patrol sam, niezbyt się przejął. Z każdą kolejną godziną spędzoną na patrolu
napięcie rosło, choć interwencji było mało i ograniczały się do zakłóceń na
linii sąsiedzkiej i dwóch stłuczek w centrum miasta. Dopiero na dwie godziny
przed końcem zmiany, Daiki otrzymał telefon, który sprawił, że jego żołądek obrócił
się na drugą stronę.
– Katsu? Coś się stało? – zapytał, gdyż jego dziewczyna nigdy nie
dzwoniła, gdy był w pracy.
Właściwie to ona rzadko używała telefonu.
– Ryouta – rzuciła zaniepokojonym tonem, – kontaktował się z tobą
dzisiaj?
– Nie, dlaczego? – Dla pewności Daiki spojrzał w wiadomości, ale nie
było tam żadnego, opiewającego w emotikony, bezsensownego i całkowicie
niepotrzebnego smsa.
Co było dziwne, bo podczas przerw między szkoleniami lotniczymi Kise
przynajmniej sześć razy dziennie dręczył przyjaciół wiadomościami o tym, co
właśnie robił i co przeczytał durnego w Internecie.
– Napisał mi coś dziwnego – przyznała Katsumi. – „Powiedz Izumi, że
ją kocham.”
Was I stupid to love you?
Daiki momentalnie nacisnął hamulec, zatrzymując radiowóz na środku
drogi. To wcale nie brzmiało optymistycznie.
– Gdzie jesteś? – zapytał, włączając sygnały świetlne i zawracając
pojazd.
– Pod blokiem Kise.
– Nie wchodź tam – rozkazał i szybko się rozłączył.
Przeczuwał, co się właśnie stało. Jego instynkt podpowiadał mu, co
mogłaby Katsumi zobaczyć i nie chciał jej na to narażać. W duchu modlił się, by
zdążył na czas uratować dwie osoby. To dlatego cały dzień chodził podminowany i
ciągle zaglądał przez ramię, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że ktoś go śledzi.
Jednak wcale nikogo za nim nie było, a ta uporczywa myśl z tyłu głowy właśnie
się urzeczywistniała.
Prawie nie słyszał wyjących kogutów, gdy pędził przez miasto.
Ironicznie dziękował bogom za możliwość poruszania się radiowozem, którym
znacznie szybciej i sprawniej dotarł pod blok, w którym mieszkał jego najlepszy
kumpel.
– Daiki, o co chodzi? – zapytała Katsumi, kiedy Aomine bez słowa
wpisywał kod na domofonie.
Nie odezwał się ani słowem, gdy wbiegali na trzecie piętro. Warknął
tylko, gdy na pęku kluczy nie potrafił znaleźć właściwego. Gdy Kise zaczął
swoje pieprzone kursy na pilota, dał Daikiemu zapasowe klucze do swojego
mieszkania, by podczas jego nieobecności podlewał te cholerne storczyki.
– Powiedz coś! – błagała Katsumi, wieszając się prawie na ramieniu
Aomine, ale ten tylko spojrzał na nią wściekłym wzrokiem i przekręcając klucz w
zamku, otworzył drzwi, napierając na nie ramieniem.
– Kise! – ryknął od wejścia, nie kłopocząc się nawet ściągnięciem
butów.
Po raz kolejny coś niemiłego ukuło go w żołądku, gdy do ich uszu ubiegł
plusk odkręconej wody. Zapukał do drzwi modląc się, by to były zwykłe odgłosy
brania kąpieli…
– Kise, cholera, jesteś tam? – gdy nie uzyskał odpowiedzi, załomotał
pięścią, ale nadal nikt się nie odzywał.
A kiedy spod drzwi zaczęła wypływać woda, Katsumi krzyknęła,
zasłaniając usta dłonią, a Daiki znowu zareagował instynktownie. Choć
niewidzialna pięść zacisnęła się na jego gardle, odsunął się od drzwi, po czym
sprawnym kopniakiem wyłamał je z zawiasów.
– Katsu, nie wchodź – szepnął, po czym wpadł do łazienki.
Ślizgając się na mokrych kafelkach, prawie wjechał pod wannę, z której
wypływająca wciąż woda zaczęła przybierać rozcieńczony kolor złowrogiej
czerwieni.
– Ty jebany idioto – warknął, łapiąc bezwładne ciało Kise pod pachy.
Was I reckless to help?
Wyciągnął przyjaciela z wanny i układając na podłodze, przytknął mu dwa
palce do szyi. Odetchnął lekko, gdy wyczuł słabnący szybko puls. Rozpaczliwie
rozejrzał się po łazience, po czym wolną ręką złapał za ręcznik wiszący pod
lustrem. Zaklął, kiedy szarpiąc za materiał, zrzucił na podłogę połowę
kosmetyków, leżących na umywalce. Jednak to teraz nie miało najmniejszego
znaczenia. Z niewyobrażalną siłą rozerwał ręcznik na pół i zacisnął oba kawałki
na rozerwanych żyletką, krwawiących obficie nadgarstkach Ryouty. Prawie nie
słyszał łkającej za sobą Katsumi.
– 5055 Kinglsey, potrzeba natychmiast karetka! – wrzasnął do
krótkofalówki na ramieniu. – Na Higashi Azabu 6-7-6 , próba samobójcza.
– Przyjęłam.
Daiki wciąż sprawdzał puls Ryouty, który z minuty na minutę stawał się
praktycznie niewyczuwalny.
– Zostań ze mną, Kise! – Aomine potrząsnął bezwładnym ciałem Kise i
parę razy przyłożył mu porządnego liścia w twarz. – Cholera, przestań krwawić!
Ręczniki zawiązane na nadgarstkach Kise bardzo szybko przesiąkły krwią.
Daiki znowu rozejrzał się po łazience, ale nie zauważył niczego pomocnego.
Dopiero Katsumi zachowała się przytomnie, doskakując do okien. Szybkim ruchem
zerwała sznurki z rolet, rozwalając przy tym doszczętnie żaluzje. Ścisnęła
mocno sznurki tuż pod łokciami Ryouty, by zatrzymać dopływ krwi do rozwalonych
nadgarstków.
Zdawało się, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jeszcze dwa razy
Aomine zdołał nawrzeszczeć na dyspozytorkę, która zapewniała go, że karetka
jest już w drodze. Ale nawet gdy sanitariusze dotarli na miejsce, Daiki nie
chciał odejść od Kise, drąc się na lekarzy, by szybciej zabierali jego
przyjaciela do szpitala. W pierwszej chwili nawet chciał się wepchnąć do
karetki, ale Katsumi powstrzymała go, ciągnąc za rękaw do radiowozu.
Drogi na SOR Daiki w ogóle nie pamiętał. Przed oczami miał tylko
łazienkę pełną krwi i bezwładne ciało Kise. Opamiętał się dopiero, gdy
Shintarou opierdolił go zdrowo, gdy łaził w te i we w te po szpitalnym
korytarzu. Miał szczęście, że Midorima odbywał akurat praktyki na izbie
przyjęć. W tajemnicy powiedział im, że przybyli w ostatnim momencie i niezwykle
obrazowo przedstawił scenariusz, któremu zdążyli zapobiec.
– Wiecie, dlaczego to zrobił? – zapytał w końcu Midorima, spoglądając
to na Daikiego, to na Katsumi.
Haizaki opowiedziała tylko pokrótce o tajemniczej wiadomości, jaką dostała
od Kise i dopiero wtedy Daiki poczuł nieopanowany gniew. Uderzył pięścią w
ścianę, układając w głowie wszystkie odpowiedzi na dręczące go pytania. Nikt
nie musiał wypowiadać ich na głos. Pewnym było, że to przez Izumi Shirotsuki
Kise leżał teraz w tej cholernej szpitalnej sali, choć jeszcze przed chwilą
wykrwawiał się we własnej wannie.
Was it obvious to everybody else
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł jej dopaść i chociaż
wygarnąć, bo ta szmata przepadła, jak kamień w wodę. Wzięła i wyjechała,
znikając niespodziewanie, zostawiając ich wszystkich z sekretem, o którym nikt
nigdy nie mógł się dowiedzieć. Kto wie, czy Kise nie przygniotła ta
odpowiedzialność. Bo to on ucierpiał najbardziej.
Wciągająca historia. Bardzo przyjemnie mi się ją czytało. W głowie wszystkie sceny odgrywały mi się jako anime.
OdpowiedzUsuńPrzykre, iż Katsumi i Daiki cierpią przez swoich przyjaciół, którzy nie potrafią ogarnąć swojego życia :(
Czekam na dalszy rozwój sytuacji :D
Bardzo dziękuję za komentarz :) coeszy mnie to, że udalo mi się oddać historię z perspektywy anime! :D na pewno będzie ciąg dalszy, obiecuję! :D
UsuńO brakuje sportu, to przynajmniej w opowiadaniu mozesz się poruszać :)Otwarła szeroko oczy. - bardzo rzadko używa się czasownika w tej formie, choć wiem, że jest poprawny, to od razu wpadł mi w oko. Prowokujesz czytelnika do uważności.
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak szybko napisałaś kontynuację, bo nie dałaś mi zapomnieć o poprzedniej części.
Takie dziecko to skarb :)
Ludzie czesto zmieniałą się w towarzystkie dzieci, szczegolnie jak nikt nie patrzy, wtedy pozwalamy sobie na wiecej.
Musisz pić mleko, żeby mieć takie duże bicki, jak wujek! - padłam :D
No takie opiekowanie się dzieckiem faktycznie mogło jej dać nadzieję, że kiedyś sami się dorobią :)
Nieuczciwe zagranie z tą torebką, aczkolwiek efektowne. Choć spodziewałam si ę czegoś mocniejszego niż antydepresanty. Zastanawia mnie co takiego przeżyła Izumi i do , dajesz nam tutaj małe kąski, ale nie tłumaczysz do końca co się wydarzyło w jej przeszłości.
Wiedziałam, ze dojdzie do tego spotkania.
Ładne cofnięcie się w czasie do próby samobójczej Kise.
Tekst bardzo mocny, pełen emocji i po przeczytaniu mam jesczze więcej pytań niż odpowiedzi, ale to dobrze, bo zachęcasz do dalszego czytania.
Hej, nie miałam pojęcia o tym czasowniku, że jest rzadko używany, wydawało mi się, ze czesto go spotykam :D ale prosze ile na warze można się nauczyć :D kocham pisać emocjonalne teksty, a w tej serii moze i nie bedzie ich dużo ale będą przepełnione emocjami, bo dopiero teraz mi się rozkręca akcja. Nie wszystko zostanie dopowiedziane, ale mam nadzieję oddać niesprawiedliwość życia :D
Usuńaha, haizaki. nie wiem czemu mi to umknelo. mam z nim hota wiesz? takze smiesznie. to co, zabil, czy zostal zabity? tak czy srak chce zobaczyc jakas konre aomine na niego.
OdpowiedzUsuńscena z dzieciakiem fajna, szkoda ze dzieeciak nie jego xd czy by mu ojcostwo pasowalo... panie, nie wiem. aomine sam jeszcze jest dzieciakiem... moj obraz daikiego to ten z drogi i mam do niego gruby sentyment. i szacunek. bo byl, bo wspieral i nie wzial nic w zamian, choc mogl. umial sie powstrzymac. i to, ze umial sie powstrzymac, mi sie bardzo podoba. ze w tym wszystkim, w calej swojej aomine'owosci jest... delikatny, w pewien sposob. znaczy, inaczej: potrafi byc delikatny. za malo tu jednak interakcji miedzy nim a katsumi, zebym mogla ocenic, czy tu te delikatnosc zachowal pod skorupa twardziela nie do pokonania.
i dalej nie wiem co znaczy katsumi! i wgl nie wiem chyba jak ona wyglada... zreszta o wygladzie izumi chyba tez nie bylo wiele.
yeny te xanaxy. hm, odnosze wrazenie, ze probujesz izumi jednoczesnie przedstawic jako twardzielke, ale... no potrzebuje xanaxu. chwile, w których ludzie potrzebuja takich psychotropow nie nazwalabym dobrym okresem w zyciu. troche mi nie pasuje to parla przez zycie jak lodolamacz, bo nnajwyrazniej jest cos - morderstwo - z czym sobie nie radzi. izumi, sciagaj maske.
scena z proba samobojcza, no... daje po emocjach. chociaz zawsze sie zastanawiam w takich chwilach - czy oni wlaza do tej wanny nago? xd sorry xd ale nie, bardzo dobrze to oddalas, daikiego w takiej chwili, mam watpliwosc co do placzu katsumi, aczkolwiek no nie zawsze mozna zachowac zimna krew.
aomine i kise sa tu troche jak bracia. mam wrazenie ze maja lepsza relacje ze sb niz z pozostalymi chlopakami.
a co sie dzieje z kuroko? do tej pory nie bylo ani slowa o nim. bierze udzial w historii? a moze to on jest martwy?
czy ktorys z tropow ktorym ide jest dobry? xd
fajne, dobrze sie bawie. nic nie jest oczywiste, podoba mi sie to!
aha cos jeszcze chcialam. taka luzna refleksja. taka mysl mnie naszla podczas czytania tw tekstu, ze chcialabym meiszkac w domu pelnym ludzi. ale duzym domu xd znaczy.. fajnie by bylo pisac w pokoju na gorze i slyszec meskie glosy w jadalni, gdzie chlopcy rozmawiaja ze soba na te-powazne-tematy-gdy-nie-ma-kobiet-w-poblizu, rozmowe przerywa tylko syk otwieranego z piwa kapsla, a za sciana mama czyta ksiazke swojemu dziecku. fajne. odetchnelabym w takim normalnym domu.
UsuńWiem, że masz z nim hota, więc zrobiłam to celowo, wiesz? Nawet ten plik z chujzakim mam u siebie na kompie. Xd
UsuńNo faktycznie, z murzynem nie było nic wiecej niż to co w drodze, spanie na kanapie sie nie liczy. Musisz pogodzic sie z tym, że dzieci dorastają. Co znaczy Katsumi dowiesz sie w kolejnym parcie, bo bedzoe wiecej interakcji z daikim (borze to brzmi jak simsy...) xd
Ale tu nie ma żadnej mowy o xanaxie. Okej, w tej wersji co dostałas był, ale zmieniłam to tutaj, bo wydawalo mi się że za dużo tego leku. Po za tym xanax to n8e antydepresant to uspokajacz.
To czy kise byl goly czy nie w tej wannie to nie miało znaczenia, przecoez opowoadane bylo z perspektywy daikiego, co nie? On juz go tyle razy w szatni pod prysznicem widzial ze jemu to nie dziwne xd ale tak jak mowie, nie bylo to istotne xd
Nie wiem czemu masz wątpliwosci co do placzu katsumi, to nie ikari xddd tu jest troche miększa wersja xd
JAK NIE BYLO SLOWA O KUROKO. czytaj uwaznie imiona, opisy postaci xd to ze nie padlo (jeszcze) jego nazwisko nie znaczy ze nie padlo jego imie xd
Tylko jeden z tropow jest dobry, ktory ci sie wydaje, ale tu nic nie jest oczywiste. Xd przygotuj sie w nastepnym na psychopate z kyoto xd
Taki duzy dom zawsze byl moim marzeniem. Szkoda, ze sie go nie udaje stworzyc.
Eee celowo w jakim celu, żeby go pozbawić możliwości zabawy?
UsuńA co za różnica? Przyjmowanie leków, które pomagają radzić sb z emocjami, bo samemu ciężko, wciąż nie świadczy o dobrej kondycji psychicznej.
No nie czepiam się dlatego, twoja postać, po prostu subiektywne odczucie,ktore wpłynęło na chwilę na brak utożsamienia z postacią.
No z kuroko póki co tylko mały tetsuya mi się kojarzy.
Biore na haizakim zemste za kise. To przez niego nabawil sie kontuzji.
UsuńW tej serii chyba nikt nie jest w dobrej k9ndycji psychicznej xd
Ale plakanie jest w porzadku xdd
No brawo, wygrala pani toster. Xd
Wow! To jest pierwsze co muszę napisać :) Po pierwsze mega się cieszę że pokusiłaś się o bezpośrednią kontynuację z zeszłego tygodnia, którą miałam przyjemność czytac. Tak chłonie się teksty o wiele lepiej niż wyrwane z kontekstu. Ten tekst właśnie pochłonęłam w całości, zatrzymując się dosłownie na chwilę tylko w dwóch miejscach. Po raz pierwszy przy słowie "adekwatny", jakoś mi nie pasowało do kontekstu głosu czterolatka, a po raz drugi przy retrospekcji, gdy Daiki od rana miał złe przeczucia, ale nie przejął się że został sam na patrolu. W sensie gdybym ja miała złe przeczucia od rana to myślałabym że przez to że będę sama to właśnie wydarzy się coś strasznego i sama nie dam rady. No w każdym razie spotęgowałoby to mój strach. Ale to takie drobiazgi. Przeczytałam całość mega zainteresowana co wydarzy się dalej i co wydarzyło się wcześniej. Postaci są bardzo barwne i ciekawe. Mega polubiłam Kise. Życzę mu, żeby Izumi się ogarnęła i dała mu drugą szansę, ale też jestem ciekawa co działo się wcześniej. Mam nadzieję że dowiem się w kolejnej części. Czekam z niecierpliwością :) Naprawdę super piszesz!
OdpowiedzUsuń