Ostatnio wykreowanym przeze mnie postaciom brakowało ostrości. Bywały pozbawione pazura oraz niewyparzonego jęzora, przez co mogłyby wpadać w tarapaty. No, może tutaj też aż tak mocno nie jest, ale jednak bohaterka miewa gadane. No i zażyła swoją dawkę Rutinoscorbinu!
Przyjemnej lektury!
***
Nienawidziłam tłumów. Nie ma nic gorszego, niż dziesiątki spoconych ciał napierających na siebie, byle tylko jak najszybciej wejść na ruchome schody, jakby od tego zależało całe ich zasrane życie. Gotowi staranować każdego, by wskoczyć na ten jeden, wypatrzony stopień, który pomoże im się wznieść. Po co tak pędzili? Czuli aż takie ciśnienie, by wydać swoje ciężko zarobione pieniądze w jakimś sklepie o wygórowanych cenach, gdzie większość produktów była wątpliwej jakości? A może chcieli poirytować te wiecznie uśmiechające się ekspedientki, gotowe wejść każdemu w tyłek przy pomocy słodkich słówek i wielkich oczek, bylebyś opuścił ich sklep z torbą wypełnioną po brzegi zbędnym balastem? Cała ta sztuczność dobijała, wypalała oczy i sprawiała, że prawie zwróciłam na środku centrum handlowego to, co chwilę wcześniej wpieprzyłam przed wejściem do tego królestwa obłąkańców.
– Ja cię majonezuję, Melka, popatrz na to – krzyknęła Oliwka, ciągnąć mnie w stronę wystawy butiku, którego nazwy nawet nie umiałam dobrze wypowiedzieć. Obijałam się przez to o ludzi, którzy rzucali mi nienawistne spojrzenia. Pozwoliłam sobie robić to samo. – O, tutaj! – wskazała na jeden z niskich regałów, jakie wypełniały przestrzeń między bladymi, pozbawionymi twarzy manekinami. – Jakie to jest zajebiste!
Przyjrzałam się zaprezentowanemu „zestawowi” z nieskrywanym obrzydzeniem. Naprawdę nie wiedziałam, co ona widzi w pseudofutrzanej torebce z paskami sprawiającymi wrażenie, że wystarczy włożyć do niej dwa piórka, a już się urwą. A buty? Zwyczajne botki ze świecącego materiału, idealnie odzwierciedlające moje czoło po pieszej wycieczce na dziewiąte piętro. Jakim cudem ona uważała, że to do siebie pasuje? To tak, jakby zmuszono Edwarda i Jacoba do związku! O nie, co ja właśnie zrobiłam? Teraz będzie mnie to prześladować…
– No, nie powiedziałabym – odparłam, próbując wyprzeć z umysłu widok wampira i wilkołaka w gorącym uścisku. Oho, zaraz dojdzie do pocałunku... Mózgu, przestań!
Oliwka cmoknęła z dezaprobatą, wskazując na telefon, który ledwo co mieścił się w jej smukłej dłoni. Po co jej coś wielkości cegły? Aż sama wymacałam swoją wysłużoną komórkę za niecałe sto złotych, zakupioną lata temu od kuzyna. Wiele osób wytykało mnie za to palcami, ale przynajmniej jak ją upuszczę, to bardziej obawiam się, czy podłoga jest w jednym kawałku. Cóż – moda!
– Nie wydurniaj się! Sama widziałam na własne oczy, jak Małgorzata Rozenek reklamowała na Instagramie coś w tym sensie. Dodę też przyłapano z podobnym zestawem, jak próbowała czmychnąć paparazzi przy budce ze zdrową żywnością. Nawet znowu chichrano się, że jeszcze trochę i Radzio będzie miał problem z rozróżnianiem ich.
– No, aktualnie raczej nie jest to trudne, skoro jedna jest w ciąży.
Oliwia zrobiła wielkie oczy. Kiedy tak robiła, przypominała żabę, której ktoś nadepnął na zadek. Nawet jej śmiech przypominał rechot tych płazów, co właśnie zaprezentowała.
– O kurka wodno-lądowa! Ty jednak się orientujesz, co dzieje się w show-biznesie! – Klasnęła w dłonie, zwracając na siebie uwagę dwóch małolatów, jedzących wątpliwej jakości frytki ze wspólnego pudełeczka. Obrzuciłam ich takim spojrzeniem, że czym prędzej wrócili do przerwanej rozmowy.
– Ciężko o tym nie wiedzieć, skoro mama ogląda telewizję i o wszystkim mi opowiada… – Przewróciłam oczami.
– A od kiedy ty jej słuchasz?
– Odkąd nie usłyszałam pytania, czy nie chcę czegoś ze sklepu. Miałam wtedy mega ochotę na wodę truskawkową, a ona ze smakowych kupuje tylko cytryną, która smakuje jak rozcieńczony płyn do mycia naczyń.
– Skąd wiesz, jak smakuje płyn do mycia naczyń? – zapytała, lustrując mnie spojrzeniem.
– Masz może inny zestaw pytań?
Oliwia skrzyżowała ręce na piersiach, na co ja głośno westchnęłam. Czemu ona musiała wyciągać ze mnie tak głupie rzeczy? Rany, wiem, że to moja przyjaciółka i tak dalej, ale chyba nie zamierza zbierać aż tylu zawstydzających informacji. Chyba zacznę stosować jej grę, bo inaczej daleko nie zajadę. Chociaż i tak też byłam w dobrym położeniu – w końcu w moim rodzinnym albumie da się znaleźć parę zdjęć, które ona by chętnie spaliła, a ja uważam za skarb nie z tej ziemi.
– No, czekam.
– Może opowiem ci o tym kiedyś indziej? Bo wiesz… chyba nie po to tutaj przyszłyśmy, prawda?
Nastała między nami cisza. Oliwia na zmianę mrużyła i otwierała szeroko oczy, walcząc z myślami, niczym ja parę minut wcześniej. Jednakże ona miała znacznie łatwiejsze zadanie, bo nie musiała znosić widoku… Błagam, czemu jestem aż taką masochistką? Dlaczego ktoś obdarzył mnie tak wybujałą fantazją? Chociaż, nie powiem, w mojej głowie Edward wygląda znacznie lepiej, niż ten filmowy… Amelia, dosyć!
– A, i jak dobrze pamiętam, to naszą żelazną zasadą też było to, że nie rozmawiamy o tego typu sprawach na widoku, wśród tłumów, które zaraz nas wklepią w podłogę, bo stoimy jak dwa słupy i torujemy przejście – dodałam.
– Okej, tym razem ci daruję, ale nie myśl, że o tym zapomnę. – Zarzuciła grzywką, która i tak wróciła na wcześniejsze miejsce. – A tak właściwie, to o czym my wcześniej rozmawiałyśmy?
Wskazałam na ten tandetny zestaw.
– Może o tym?
– No, rzeczywiście – zaśmiała się radośnie, ponownie wlepiając spojrzenie w witrynę. – Cholera, to jest takie piękne… Dlaczego spłukałam się dzień przed tą wyprzedażą? Skąd wezmę pieniądze na te cacka?
– Widziałaś może taki film Galerianki? Jeżeli nie, to koniecznie musisz go nadrobić! Tam dziewczyny miały taki fajny patent na to, by dostać to, co chcą, bez wydania pie…
– Melka…
– Czasami im to nie działało, ale się nie zrażały. Prędzej czy później znajdował się ktoś, kto…
– Amelia...
Nie zrażała mnie jej niezadowolona mina. Nawet tupanie nogą czy zgrzytanie zębami nie robiło na mnie wrażenia. No dobra, robiło – w końcu stałam przy tym przeklętym sklepie i uśmiechałam się tak, jakby ktoś mi oznajmił, że Lindsey Stirling zagra na moich urodzinach. Cóż, ja nie chciałam tutaj przychodzić, a zaciągnęła mnie siłą. Dlatego, ku jej niezadowoleniu, brnęłam w to dalej.
– Tylko musimy wymyślić ci jakiś lepszy tekst. Co powiesz na: jak kupisz mi torebkę, to sprawię, że twój samochód dostanie drgawek? Albo: jak kupisz mi buty, to pobawimy się w Kopciuszka dla dorosłych? Wymyśliłam jeszcze jeden: jak…
Nie skończyłam mówić, kiedy Oliwia bezceremonialnie zatkała mi usta, nakazując zamilknąć. Nerwowo rozejrzała się na boki, jakby bała się, że ktoś nas podsłuchał. Sama poszłam za jej przykładem, lecz nie zauważyłam, by ktokolwiek był nami zainteresowany. Nawet tamte dzieciaki zdążyły się ewakuować, a wraz z nimi te zmaltretowane marnym tłuszczem i tępymi ostrzami ziemniaki.
– Dobra, już dobra. Zaczaiłam, o co ci chodzi! – wymamrotała. – Ale za to właśnie wymyśliłam znacznie lepszy tekst – odparła Oliwia, przysuwając się znacznie bliżej. – Co powiesz na to: jeżeli chcesz, aby twoja przyjaciółka nie stroiła sobie z ciebie żartów przy obcych, omijaj z nią wszelkie miejsca publiczne?
Kiwnęłam głową, pokazując, że się z nią nareszcie zgadzam.
Bo w czym trzeba było, nieprawdaż?
Hej :)
OdpowiedzUsuńHaha, Grenade chce przybić piątkę z Melką za znanie smaku płynu do naczyń. On też się nie przyzna, skąd go zna :D
Heh, to jest świetny obrazek :D bardzo plastyczny, z tym poczuciem humoru, po którym od razu poznaje się autora. Rozbawiła mnie ta wizja Edwarda i Jacoba, mnie ona też się strasznie wyraźnie jawi w mojej głowie i nie chce z niej wychodzić. Genialne opisy, świetne dialogi i ja jedynie mogę chcieć więcej.
Choć... Może nie chce kogoś, kto robiłby taki obciach. Wielbię!
Pozdrawiam.
Ja mam jednak problem z tym tekstem. Przyznaję się bez bicia - nie spodobał mi się. Te fragmenty miały być zabawne, a ja jakoś nie potrafiłam się uśmiechnąć. Raczej te dwie nastolatki (chyba? Ich poziom zachowania wskazywałby na to, że są nastolatkami) wydawały się być irytujące. Poza tym musisz mi wybaczyć, ale ja tu nie widzę zmiany w kreacji. Może dodałaś trochę ostrzejszych tekstów, ale... to praktycznie niczego nie zmieniło w postaciach. Melka miała być barwna, a jednak wciąż czuję, że jest nieco jałowa i nic nie mogę o niej konkretnego powiedzieć ani wyróżnić jej spośród grona innych twoich postaci. Do tego jest tutaj ogrom dialogów. Po prostu dialogów. Dialogi nie sprawiają, że postacie zaczynają od razu żyć. Ja jednak wciąż czekam na pełnokrwiste postacie o własnych upodobaniach, może jakimś wyglądzie, może zachowaniach, bo każdy w końcu takie ma, historii, jakiejś głębszej psychologii. Psychologią dobrze zaczęłaś w ostatnim tekście, gdzie dziewczyna chciała, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę. Tutaj nawet tego nie widzę. Wiem, komentarz nieco krytyczny, ale chcę, żeby to była krytyka konstruktywna. Bo wiem, że stać cię na więcej. Ja sobie od razu przypominam tę jedną dziewoję z Impasu. Jak ona...? Kurde, miała moc! I nie, nie chodziło tylko o to, że była pyskata, po prostu wyróżniała się czymś więcej!
OdpowiedzUsuń