Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 5 maja 2019

[13] W cieniu nocy: Demoniczny sobowtór ~Sadistic&Ivy


Już od dłuższego czasu kombinowałyśmy, aby napisać coś wspólnie na WAR. Temat w końcu nam podpasował, więc postanowiłyśmy wziąć się do roboty! Działałyśmy w stworzonym przez Sadistic uniwersum, czyli „W cieniu nocy”. W drugim jego tomie pojawiły się bohaterki będące czarodziejkami, których kreacje były wzorowane na rzeczywistych osobach. Tak więc Madlene to miała być Sadistic (nie wyszło huehue), a Alexandra to Ivy. Teraz pozostaje nam życzyć miłej imprezy z demonami! 

***
Jego uśmiech był niepokojący. Miał w sobie niewypowiedzianą groźbę. Znała ten wyraz twarzy doskonale, widziała go miliony razy we własnym lustrze. Ten grymas należał do niej, a on zamierzał jej go odebrać.
Niedoczekanie.
– Wiem, że pozwoliłam ci na znacznie więcej, niż powinnam, czego cholernie żałuję, ale to, co ostatnio odpierdalasz, przekracza wszelkie granice. Powiedz mi... – Zmrużyła oczy, gdzie demon wykonał to samo. Dupek, teraz mu się zachciało naśladowania każdego jej ruchu. – Co takiego zrobiła biedna Lukrecja, kotka panny Church, że postanowiłeś zrobić sobie z niej próg zwalniający?
– Żyła – odparł wesoło. – A że nadarzyła się okazja, to skróciłem jej męki.
– Wystarczyło, nie wiem, rzucić w nią kamieniem albo oblać wodą, ale żeby od razu przejechać rowerem? I to jeszcze na oczach tej starej dewoty? Nie cierpię jej, ale to nie była wina Lukrecji, że ona ma tak zryty łeb!
Sander skrzyżował ręce na piersiach, unosząc podbródek.
– Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym dokładnie to samo. Nienawidzę tych pchlarzy! Panoszą się, jakby ktoś im na to pozwolił.
Alexandra chciała odszczeknąć, że on robił w jej domu dokładnie to samo, ale wolała wyjątkowo zachować tę myśl dla siebie.
– A akcja z szamponami? Jak zobaczyłam te oczojebne włosy dziewczyn, to aż mnie ścisnęło. Przez miesiąc się do mnie nie odezwały, bo myślały, że to moja sprawka!
Sander zdawał się niewzruszony jej słowami. Nawet bezczelnie zachichotał. Zachichotał! Prawdziwa Alexandra nigdy nie dopuściłaby się do tak haniebnego zachowania.
– Przecież tobie też się oberwało. Przez ponad miesiąc miałaś czarne kudły, co wykluczało cię z grona podejrzanych.
– I tak wyszło, że to ja, bo musiałeś zostawiać zapchlone pentagramy na wannach, doskonale wiedząc, że często rysowałam je w zeszytach. Nie, Sander, najwyższy czas się rozejść.
Demon przekrzywił głowę. Choć krwistoczerwone włosy przysłoniły połowę jego twarzy, Alex dokładnie widziała, jak brązowe oczy zachodzą szkarłatem. Nie wróżyło to niczego dobrego.
– Alexandro, tego nie było w naszej umowie, pamiętasz? Miałem zostać tak długo, jak będziesz mnie potrzebować. A dalej potrzebujesz, prawda? – Prowokująco uniósł brew, rysując paznokciem po tafli lustra. Zostawił na niej sporą rysę.
– Zgadza się, cholernie cię potrzebuję. Tylko nie pozwolę na to, abyś spieprzył doszczętnie moją reputację!
– Jakbyś się nią kiedyś przejmowała… Hej, co ty do diaska wyrabiasz?
Alex wyciągnęła z kieszeni jeansów pomiętą kartkę. Nie zwracając uwagi na ciche protesty demona, rozłożyła ją w powietrzu. Teraz dokładnie widziała zapisaną na niej inkantację.
– Nie znoszę ckliwych pożegnań, także miejmy to już z głowy.
Wyrecytowała zaklęcie, czekając na potworny wrzask pochłanianego przez mrok demona, lecz nic takiego nie nastąpiło. Ten dalej stał, niewzruszony. Zaczęła je powtarzać, kiedy silny podmuch wiatru wyrwał kartkę z jej dłoni. Próbowała ją odnaleźć, ale migające światło wcale tego nie ułatwiało.
– Sander, dobrze wiesz, że prędzej czy później by do tego doszło – warknęła, odczuwając lekkie mdłości, które wywoływała pulsująca elektryczność. Z trudem uniknęła lecącej w jej kierunki szczotki do czyszczenia muszli klozetowej. – Przestań zachowywać się jak rozkapryszony bachor!
– A ty przestań klepać te rymowanki, które gówno dają – wyszeptał jej do ucha. – Nieładnie, siostrzyczko, nieładnie. Zasługujesz na solidną karę.
Demon ciskał w nią czym popadło, dlatego postanowiła się ewakuować. Chroniąc głowę przed toaletowymi pociskami, przemknęła do kuchni. Alexandra zrozumiała, że nie była to najmądrzejsza decyzja, gdy porzucony na desce nóż niebezpiecznie drgał pod wpływem szału zbliżającego się Sandra. Niewiele myśląc, chwyciła za pierwsze lepsze przedmioty, aby utworzyć z nich coś na kształt krzyża. W tym samym momencie drzwi wejściowe głośno zaskrzypiały, waląc donośnie w ścianę. Do jej domu wchodziła tak tylko jedna osoba.
– Alex?! – krzyknęła z progu. – Zapłaciliście za prąd? Bo coś tak dziwnie miga. Tak poza tym to przyniosłam ci zeszyty. No i upiekłam babeczki cytrynowe z białą czekoladą i wiórkami kokosowymi! To tak w ramach podzię… – Głos dziewczyny urwał się w momencie, kiedy obok jej głowy przeleciała ciemna smuga. W następnym momencie z kuchni wybiegła Alexandra, która trzymała w dłoniach wyciągnięte przed siebie sklejone na kształt krzyża paluszki solone. Jej przyjaciółka zamrugała szybko oczami, próbując zrozumieć, co tu się właśnie zadziało. Pytanie zawisło w powietrzu, choć nie wypowiedziała go na głos. Sander wyczuwał, że zamarła w drzwiach dziewczyna stanowi łatwy cel, dlatego postanowił to wykorzystać. Złowrogo błysnął zębami, zmierzając ku Madlene, lecz jego szyki pokrzyżowała Alexandra. Przeskakując nad kanapą, w trymiga dopadła do przyjaciółki. Nerwowo odganiała demona, co zaowocowało strąceniem nieszczęsnych babeczek na dywan. Na dodatek zdeptała je, kiedy zaczęły wycofywać się do kuchni.
Zagnieżdżając się za wysepką, próbowały wyrównać oddech.
– Do jasnej cholery, kiedy ty się nauczysz pukać?! – Alex obdarzyła towarzyszkę niedoli gniewnym spojrzeniem. – Ewentualnie zapowiadać z wizytą?
– Znamy się od niemowlęctwa! Nie moja wina, że czuję się u ciebie jak we własnym domu! – zapiszczała Madlene. – Zresztą czy to teraz ważne?! Przywołałaś swojego demonicznego bliźniaka, Alex! Niech mnie piorun trzaśnie! I nie, to nie prośba. – Spojrzała z przestrachem na przyjaciółkę, która mogła wziąć to stwierdzenie dosłownie. W końcu były czarodziejkami. O ile ona posługiwała się w swojej magii śpiewem, tak Alexandra lubiła się z elektrycznością. – Czy ty uczęszczałaś w ogóle na zajęcia z demonologii?! Prędzej czy później demoniczny bliźniak będzie próbował zająć twoje miejsce! A im dłużej go trzymasz, tym ciężej go odwołać! Czy mi się wydaje, czy właśnie próbowałaś to zrobić, i dlatego w twoim domu zapanował chaos?
– Nie, no co ty. Wygrałam z nim w Monopoly i się trochę wkurwił. Wiesz, uraziłam jego męską dumę. – Intensywne spojrzenie Mad dawało jej wyraźnie do zrozumienia, że takie żarty nie były na miejscu. Przełknęła ślinę. – Dobra, masz rację. – Przewróciła oczami. – Chciałam pozbyć się tego szmaciarza, ale mi nie pyknęło. Najwyraźniej w pojedynkę jest to niemożliwe. A skoro już się przypałętałaś, trzeba to wykorzystać!
Wyjaśniła Mad, co dokładnie miała na myśli. Z każdym jej kolejnym słowem, oczy dziewczyny robiły się coraz większe, a oddech coraz płytszy.
– Książki z zaklęciami znajdują się w sypialni moich rodziców! – Starała się przekrzyczeć brzęk obijających się o siebie garnków i sztućców pozostawionych na kuchennym blacie. Sander przeniósł całą zabawę do nich, próbując je zastraszyć. – Tylko musimy się tam jakoś przemknąć...
Madlene milcząc, wpatrywała się w przyjaciółkę. Przez chwilę miała minę bez wyrazu, w końcu jednak podniosła się żwawo do góry, sięgnęła do szafki nad ich głowami i wyjęła z niej durszlak, który z zaciętością uwidocznioną w oczach przywdziała jak kapelusz. 
– Jestem gotowa! – wykrzyknęła walecznie, łapiąc za chochlę.
– Ja również – odparł złowrogo Sander, przemieszczając się nad ich głowami. Przeniknął przez lodówkę, wykradając z niej zawartość, którą zaczął ciskać w stronę dziewczyn.
– Ale jedzenie to ty kurwa szanuj! – warknęła Alex, przywdziewając garnek podany przez Madlene. Chwyciła metalową pokrywę i, niczym tarczą, odpierała zmasowany atak. – Słyszysz, bliźniaczy złamasie?
Demon zachichotał, dorzucając do swojego arsenału talerze. Zaczął roztrzaskiwać je o blaty kuchenne. Rozpryskujące się odłamki szkła i ceramiki cudem omijały próbujące się nie potknąć na umazanej olejem podłodze czarodziejek.  
– Tylko nie pomidorem! Błagam! Nie pomidorem! – krzyczała spanikowana Madlene, obserwując sobowtóra Alex, który z obrzydliwym uśmiechem pełnym satysfakcji chwycił za koszyk, w którym siedzieli mali czerwoni przyjaciele. Jak się można było domyślić, nie posłuchał prośby jednej z la bonne fée. – Chcesz grać w baseball?! Okej! – Przerażona zaczęła wymachiwać na prawo i lewo chochlą, osłaniając Alexandrę, która musiała przekraść się do sypialni rodziców. W końcu udało im się dotrzeć do schodów.
Alex nakazała Mad zostać i zwracać na siebie uwagę dobrze bawiącego się Sandra, kiedy sama pognała na górę. Wparowując do pokoju jak burza, skierowała kroki do garderoby mamy, gdzie wypowiedziała zaklęcie ujawniające, dopuszczające ją do zbiorów zakazanych. Zakasała rękawy bluzy i rozpoczęła łowy.
Przez jej ręce przewijały się różne księgi, lecz żadna z nich nie zawierała tego, co tak gorączkowo poszukiwała. Nerwowo zagryzła wargę, kiedy do jej uszu dotarł dźwięk rozdzieranego materiału i donośny śmiech demona. Oby to nie były zasłony, oczka w głowie taty. Oby chociaż je zostawił w spokoju!
– Alex, pospiesz się! – usłyszała spanikowany głos przyjaciółki, która chwilę później wydała z siebie ultradźwiękowy pisk. Zaraz po nim nastąpił głośny stukot spadającego ze schodów ciała. – Co ja robię ze swoim życiem?! Nie zdążyłam nawet spisać testamentu!
– To trzeba było włączyć dyktafon i go nagrać. Każdy zna twój piszczący głos, nie byliby w stanie go podważyć! – Alexandra kartkowała kolejną księgę, aż jej palec zatrzymał się na odpowiedniej sentencji. W głowie odtworzyła anielski chór, donośnie śpiewający „Alleluja!”. – Znalazłam! Tylko to, co trzeba zrobić, na pewno ci się nie spodoba!
– Wal! Byle szybko, bo twój demon właśnie uruchomił sokowirówkę! Nie chcę wiedzieć, co ma zamiar z nią zrobić!
Na pewno pyszny soczek z rozmemłanych na podłodze i ścianach owoców, dorzucając na końcu nasze mózgi! – pomyślała gorzko Alex.
– Mad, znalazłam wiele trików, ale najskuteczniejszym rozwiązaniem na pozbycie się udomowionego gnojka jest przywołanie innego demonicznego bliźniaka. Te niespecjalnie się kochają, dlatego są w stanie wzajemnie się zajebać, byle tylko uniemożliwić temu drugiemu chodzenie po ziemi!
Pośpiesznie wytłumaczyła jej, jak ma tego dokonać. Tylko nastąpił pewien mały problem, a mianowicie:
– Wszystkie lustra są stłuczone, Alex! On musiał to przewidzieć!
Alexandra przeklęła pod nosem. Jak ten Sander doprowadzał ją do szału! Chodziła po garderobie od ściany do ściany, aż wreszcie ją olśniło. Pacnęła się w czoło, aż ją lekko zamroczyło.
– Użyj przedniego aparatu w telefonie!
Po jej słowach nastąpił kolejny trzask i krzyk.
– Ale nie lubię przedniej kamery, bo wyglądam w niej jak ziemniak!
– Czy ty nawet w takiej chwili musisz się martwić o to, jak wyglądasz? Ja pierdole, jeżeli chcesz przeżyć, po prostu to zrób!
Spanikowana Madlene wyjęła z kieszeni telefon. Jej ręce były tak spocone, że mało nie prześlizgnął się między palcami i nie wypadł na podłogę. Kiedy chwyciła go z westchnieniem wyrażającym ulgę, następnie go odblokowując i włączając przednią kamerę, zobaczyła na ekranie głowę zirytowanego demona. Nie zdążyła zareagować – Sander wysunął w jej stronę łapę, chwytając za komórkę, a potem cisnął nią w okno, przy okazji wybijając szybę. Dziewczyna wydała z siebie przeciągły okrzyk, przykładając obie dłonie do policzków.
– To był nowy iPhone! – powiedziała z oburzeniem, spoglądając niedowierzająco w stronę usatysfakcjonowanego demona, który fruwał po całym domu, zanosząc się diabelskim chichotem.
Madlene zaczęła rozglądać się po salonie. Cudem uniknęła morderczego ataku doniczki, którą rzucił Sander. Gdzieś po drodze zgubiła chochlę, którą odbijała przedmioty, w tym owoce i warzywa. Gdzie ona była? Bardzo by się jej teraz przydała, aby przypadkiem nie skończyć z rozwaloną głową.
I wtedy właśnie ją olśniło.
– Chochla – szepnęła do siebie. Kolejna seria pomidorów poleciała w jej stronę. Była tak zachwycona, a przy okazji zaślepiona swoim pomysłem, że nie zdołała się tym razem uchronić. Czerwony pocisk rozbryzgał się na jej twarzy, zalewając soczystym sokiem otwarte ze zdziwienia usta. Z trudem powstrzymała chęć wypuszczenia na dywan wielobarwnego pawia. W końcu nienawidziła pomidorów.
Naładowana wściekłością la bonne fée skoczyła w kierunku chochli, która spoczywała samotnie za sofą. Biorąc ją do ręki, usiadła w jej cieniu i spojrzała we własne odbicie na metalowej powierzchni. Zanim Sander zorientował się, co kombinuje, zdążyła już wyszeptać sentencję przywołującą bliźniaczego demona.
Nie minęła nawet sekunda, a wyrósł przed nią sobowtór, który siedział w takiej samej pozycji jak ona. To początkowy etap jego istnienia, dlatego większość rzeczy wykonywał z podobną precyzją (albo jej brakiem) – a co za tym idzie, nie miał jeszcze wykreowanej samoświadomości, jak Sander, który pomimo wyglądu Alexandry stał się odrębną jednostką.
– No, dalej – szepnęła Madlene, wpatrując się w swojego klona, który zamrugał nierozumnie błękitnymi oczami. W końcu jej demon bliźniak przeniósł się na chwiejnych nogach do pionu. Sander jeszcze nie wiedział, że to nie ona, dlatego zaatakował fałszywą wersję czarodziejki kolejnym pomidorem. To była tylko kwestia czasu, kiedy siebie wyczują.
Podczas gdy klony wpatrywały się w siebie milcząco, próbując rozczytać swoje zamiary, Madlene przywołała dłonią przyjaciółkę, nakłaniając ją do tego, aby schowała się wraz z nią za sofą. Jedyne, co mogły teraz zrobić, to oglądać rozwój sytuacji z bezpiecznej kryjówki.
– Mam nadzieję, że to się powiedzie – wymamrotała Alex. – Inaczej przeklnę la bonne fee, która umieściła taką bzdurę w księdze. A jeżeli jakimś cudem zipie, złożę jej piorunującą wizytę…
Sander podpłynął bliżej bliźniaka Mad, uważnie oglądając go z każdej strony. Ten jedynie stał, zapatrzony przed siebie, oddychając miarowym rytmem. Przypominał kukiełkę, której sznurki nie były pod niczyim władaniem.
– Uuu… już się mnie nie boisz? – Zaśmiał się chrapliwie. – A jeszcze przed chwilą… – Nie zdążył wypowiedzieć zdania, kiedy sobowtór śpiewającej czarodziejki rzucił mu się do gardła.
Sander zdawał sobie sprawę, że nie ma szans z nowonarodzonym. Żyjąc tyle czasu między ludźmi, zatracił część swoich sił witalnych, dlatego przywitał podłogę z bliska, przemieniając się w ostatnim momencie w cień szybujący w drugi zakątek pokoju.
Bliźniak Mad nie zamierzał mu odpuścić. Rozsierdzony jego zapachem, wydał z siebie donośny ryk i ruszył do szarży. Nie zbaczał nawet na to, że szponami zahaczył o komodę, strącając ją z donośnym łomotem. Jakby mało było bałaganu…
Sander wreszcie zrozumiał, że jeżeli chce przetrwać, także musi ruszyć do ataku. Ponownie przemienił się w żywego klona Alex, wychodząc naprzeciw rywalowi.
Alexandra i Madlene nie były w stanie rozstrzygnąć, który demon wygrywa tę rywalizację. Przed oczami majaczyły im się jedynie ciemne plamy rozbijające się po całym salonie, a do uszu docierały syki, warknięcia, okrzyki bólu, gdzieniegdzie przeplatane dźwiękami wskazującymi na dalszy ciąg demolki.
– Jak ten dom się ostanie, osobiście pójdę do kościoła na mszę.
– Już to widzę – mruknęła na boku Mad. Chwilę później wystawiła w górę pięść i krzyknęła: – Dawaj, mój klonie! Rozwal go! – W tym samym momencie jej sobowtór samoczynnie wywrócił się na podłogę. Madlene uderzyła czoło dłonią. – Czy ja też jestem taką ofiarą losu? – Spojrzała w bok na Alexandrę, która dziwnym trafem unikała jej spojrzenia, gwiżdżąc pod nosem.
Sander wykorzystał moment przewagi i chwycił klona Madlene za włosy, aby raz za razem tłuc jego głową o podłogę. Wiedział, że w ten sposób się go nie pozbędzie, ale na jakiś czas unieruchomi, co pozwoli mu zebrać trochę demonicznych sił. Poza tym sprawiało mu to niezłą frajdę. Ach, gdyby na jego miejscu była sama czerwonowłosa gnida, która dała mu życie...
– Kurwa, gdzie ja miałam resztki mózgu, gdy go wzywałam? – Alex zacisnęła pięści.
 – Hmm, może zamknęłaś go tymczasowo w pentagramie, który rysowałaś w zeszycie na zajęciach z demonologii? – spytała uroczym głosem Madlene, posyłając przyjaciółce niewinny uśmiech. – Chyba czas uzupełnić zeszyt, Alex. Chętnie pożyczę ci swoje notatki!
Płomienna czarodziejka spojrzała gniewnie na swoją przyjaciółkę, jednak wyjątkowo nie odpowiedziała na jej przytyk.
Demoniczny bliźniak śpiewającej czarodziejki był już znudzony ciągłym uderzaniem głową o podłogę, dlatego podstawił haka swojemu przeciwnikowi i szybko usiadł na jego plecach. Demoniczna agresja przesiąkła z samych piekieł do niemrawo poruszającej się postaci, dzięki czemu ogromne pazurzyska wyrośnięte z dłoni, zdołały ostatecznie dopełnić swoje śmiercionośne zadanie. Sander wydał z siebie bolesny okrzyk, a następnie znieruchomiał. Jego ciało zaczęło powoli zanikać.
Sobowtór Madlene podniósł się z podłogi i spojrzał w stronę dziewcząt. Chwilę na siebie patrzyli, po czym cała trójka zerwała się do biegu. Klon już biegł w stronę drzwi. Alexandra posłała w jego stronę pioruny, próbując zagrodzić mu drogę. Zdezorientowana Mad otworzyła usta, aby wyrzucić z siebie śpiewaną sentencję, która skutecznie miała odesłać potwora tam, gdzie jego miejsce. Kiedy klon wdrapywał się na parapet okna, pieśń przeszyła jego uszy, wytrącając go z równowagi. Upadając na podłogę, wydał ostatni ogłuszający ryk, a potem rozpłynął się w powietrzu jak jego poprzednik.
Zdyszane dziewczęta opadły na podłogę, przez długi czas milcząc.
– Ja pierniczę – szepnęła Madlene, potrząsając z niedowierzaniem głową. – Składam wypowiedzenie na bycie twoją przyjaciółką, Alex. – Zaśmiała się niemrawo. – Nigdy więcej demonów…
– Co ty chcesz? Ja tam się całkiem nieźle bawiłam. Może kiedyś to powtórzymy? – Uśmiechnęła się krzywo na widok przerażenia wymalowanego na twarzy Mad. – Spokojnie, tylko żartowałam! A co do wypowiedzenia, to prędzej znowu zaprzyjaźnię się z demonem, niż je od ciebie przyjmę! Może czasami mnie irytujesz, ale nie ma takiej drugiej szajbuski, jak ty.
Alexandra, mimo tego, że sama kiepsko znosiła całą tę maskaradę, rzucała co rusz żartami, aby wyzbyć się napięcia, jakie ponownie między nimi zapadło. I nawet jej to wychodziło, dopóki drzwi wejściowe nie otworzyły się na oścież, a w progu nie stanęła Margaret Rake, mama Alex. Czujnie zlustrowała masakrę, jaką wyrządziły dwa demony. Jej twarz zaszła paskudną purpurą, a gniewne spojrzenie skierowała ku jedynej córce.
– Alexandro Thereso Rake!
Alex skryła twarz w dłoniach. Wypowiedzenie jej dwóch pełnych imion nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Niedostrzegalnie zadrżała.
– Ugh, no to mam przeje...


4 komentarze:

  1. Aleksandra ma zadziorny charakter, podoba mi się😃
    To jak załatwiły Sendera było widowiskowe ( przynajmniej w mojej wyobraźni.) Bardzo macie dziewczyny charakterystyczne postacie i każda z nich wyjątkowa na swój własny sposób. Dobrze się uzupełniają.
    Seria mi się podoba i chętnie przeczytam coś więcej. Podanie razem dobrze wam wychodzi . Więc czekam na kolejny wspólny tekst , a może nawet na tekst oryginalny napisany przez Ivy. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postacie są tak charakterystyczne, bo można powiedzieć, że spotęgowałyśmy odnośnie tych postaci swoje własne cechy charakteru :D. Jeżeli zaś chodzi o "W cieniu nocy", całe uniwersum należy do mnie, więc nie było jeszcze tekstu, który dotyczyłby tylko tych dwóch czarodziejek. Taki tekst piszę z Ivy po raz pierwszy c: a co do napisania przez Ivy tekstu... Już ja ją przygniotę, żeby coś autorskiego wstawiła >D!
      Dziękujemy!
      ~SW

      Usuń
  2. Jestem wielką fanką kooperacji. Gdyby nie kooperacja, to bym nie pisała. Dlatego propsuję tekst już na starcie, bo takie kolaboracje zawsze wychodzą genialne. Bo jest burza mózgów. Bo są nowe pomysły. Bo co dwie głowy to nie jedna. Bo jest zawsze to drugie, obiektywne spojrzenie. No chyba, że fiksujecie na jeden temat. Co by nie było, we dwójkę zawsze raźniej.
    "Co takiego zrobiła biedna Lukrecja, kotka panny Church, że postanowiłeś zrobić sobie z niej próg zwalniający?" I'M DEAD. Dziękuję, pozamiatałyście. XDD
    Czy to właściwe, że lubię Sandera nie dlatego, że przejechał kota rowerem, tylko dlatego, że ma czerwone włosy ? <3 I doskonale widzę, jak patrzy niewzruszony na nieudolne próby się go pozbycia, no piękne <3
    "Z trudem uniknęła lecącej w jej kierunki szczotki do czyszczenia muszli klozetowej. " Leżę. <3 doskonała groteska, kobietka próbuje być poważna, dealuje z powazną sprawą pozbycia się demona, a tu ją atakuje szczotka do kibla <3
    Opisy są super. Fajnie można wszystko zobaczyć oczyma wyobraźni, jak niczego nie spodziewajaca się Madlene wchodzi do mieszkania, nadaje od progu, jeszcze z babeczkami w łapkach, a tu nagle Wybiegajaca Alex z KRZYŻEM Z PALUSZKÓW SOLONYCH <3333
    Och nieeeee, babeczki!!! I jeszcze miała czelność krzyczeć o pukanie... przeciez do domów przyjaciółek się nie puka, tylko wjeżdża z buta, ma się własne klucze i wyżera z lodówki...
    Zajęcia z demonologii? Gdzie się można na takie zapisać? <3
    "Nie, no co ty. Wygrałam z nim w Monopoly i się trochę wkurwił." Oj tam. Pokażcie mi jedną osobę, która nigdy się nie wkurwiła grając w Monopoly. Znam przypadki, w których doszło do wojny, bo ktoś się nie chciał zamienić z żółtych na czerwone.
    Dawaj go miską! Muszą gdzieś mieć blaszaną miskę! To jak ze wściekłymi kąsającymi pająkami, jak ci taki z terrarium spierdoli, to nigdy nie wolno łapać go na blaszaną miskę, bo się skurwiel sam siebie wystraszy i zacznie atakowac na prawo i lewo.
    Tak, powtórzmy to! Ja jestem za tym, podpisuję się rękowa i nogoma, chcę więcej demonów! Rzucanie się pomidorami całkiem nieźle im wychodzi. Tylko trochę szkoda Iphone'a, bo jak był na raty no to ducpia. Sarkastyczne opisy są cudowne, barwnie dodają tempa akcji.
    Dlaczego mamy zawsze muszą wołać wkurzone na dzieci pełnymi imionami? XDD To brzmi zawsze tak groźnie, od razu się wie, że ma się przejebane. Ale za to mam nadzieję, że wkrótce dowiemy się, czy Alex rzeczywiście miała kłopoty.
    Super wam to wyszło, nie wiem, czy pisałyście razem, czy partami, ale płynnie poskładane, widać, ze potraficie się zgrać i dopasować historie. Piszcie więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Jak od lat znam Alex i Mad, tak w tym wydaniu mam z nimi do czynienia po raz pierwszy i jestem zachwycona! Dios, jaka tu jest akcja, jakie dialogi i żarty, po prostu wow!
    Świetnie, z pomysłem stworzony Sander, do tego jego przeciwnik i w ogóle ta cała historia o bliźniaczym demonie - z tym mam do czynienia po raz pierwszy, ale taki wątek jak najbardziej do mnie przemawia.
    Wiedziałam, że ta współpraca wyda świetny owoc ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń