Tekst na dość oklepany motyw, także nie jest
jakoś super odkrywczy. I nie napisałem zakończenia, bo jeśli mam być szczery,
to nie wiem jak to zakończyć, więc zostawiam sprawę otwartą.
Jego uśmiech był
niepokojący. Miał w sobie niewypowiedzianą groźbę. Znała ten wyraz twarzy
doskonale, widziała go miliony razy wcześniej we własnym lustrze. W dłoni
trzymał nóż, z którego kapały czerwone krople.
Dwa lata wcześniej
- Cześć kochanie!
Patrz co znalazłem! - Mark stękając przeszedł przez drzwi wejściowe. Lucy
wyjrzała z kuchni i spostrzegła, że jej mąż niesie coś wielkiego, wysokiego
prawie jak on, prostokątnego i drewnianego.
- No dzień dobry.
Coś ty znowu przywlókł do domu? - wycierając dłonie w szmatkę, wyszła mu na
spotkanie i pocałowała go w policzek, a następnie przyjrzała się rzeczy
przyniesionej przez Marka - Lustro?
- Tak! Byłem w tym
małym antykwariacie na rogu. I jak je zobaczyłem to uznałem, że muszę je kupić.
Spójrz no tylko na ramę, jaka jest śliczna!
Mark położył lustro
na podłodze, opierając je o ścianę korytarza. Rama była misternie zdobiona
motywami roślinnymi.
- Piękne! - Lucy
się zachwyciła. Po chwili jednak powiedziała - Pewnie kosztowało cały majątek?
- Nie, właśnie nie!
Było za półdarmo. Aż dziwne, że tak tanio je sprzedali.
- Hmmm… Gdzie my je
teraz powiesimy?
- Myślałem o
sypialni. I tak się tam zawsze przebierasz i malujesz, więc większe lustro
będzie jak znalazł.
- Racja! To chodź,
zjemy obiad i powiesmy lustro potem.
- Dobrze, kochanie.
Półtorej godziny
później, lustro wisiało na ścianie w sypialni. Lucy przyglądała się mu z
zachwytem. I przez dwa kolejne dni, gdy spojrzała na lustro, była nim bardzo
podekscytowana. Trzeciego poranka jednakże zauważyła dziwną anomalię.
Przechodząc obok
lustra, miała wrażenie, jakby jej odbicie poruszało się z drobnym opóźnieniem.
Zdziwiona, przeszła z powrotem. I drugi raz. Za każdym razem, znów wydało jej
się, że odbicie było wolniejsze. Stanęła więc naprzeciw i zaczęła się wygłupiać.
Machała rękoma jak wariatka, podskakiwała, obracała się i robiła śmieszne miny.
Odbicie powtarzało wszystko to, co Lucy robiła, jednak nadal z milisekundowymi
opóźnieniami. Kobieta zbliżyła się do lustra i go dotknęła. Przejechała ręką po
powierzchni, spojrzała z boku i odkryła, że nie jest ono idealnie płaskie, a
wręcz wypukłe. Uznała więc, że to musi być wina opóźnienia odbicia.
Powiedziała o swoim
odkryciu mężowi. Ten jednak stwierdził, że niczego takiego nie zauważył.
Półtora roku wcześniej
Lucy obudziła się
cała spocona. Chwilę temu miała paskudny koszmar. Śniło się jej, że śpi w swoim
łóżku, a jej klon stoi nad nią z nożem. Po chwili rzuca się na nią i ją dźga.
Od jakiegoś czasu miała podobne koszmary co noc. Prawie zawsze jej się śniło, że
jej klon, lustrzane odbicie albo osoba niezwykle podobna do niej samej, robi
jej krzywdę.
Kobieta usiadła na
łóżku i spojrzała przed siebie, prosto w lustro. Jej odbicie również tam było,
ale uśmiechało się do niej, i to w dodatku tak jakoś złowrogo. Serce Lucy
zabiło szybciej. Przetarła oczy ze zdziwenia i spojrzała jeszcze raz. Tym razem
jej odbicie miało tak samo przerażoną minę jak ona sama.
Kobieta wstała i
poszła do kuchni napić się wody. Gdy wróciła do sypialni, nadal lekko
przerażona, starała się unikać spojrzenia w lustro.
O poranku
opowiedziała wszystko mężowi. Mark zaśmiał się, gdy Lucy skończyła.
- Daj spokój, Lucy.
Ile ty masz lat?
- Ale Mark...
- No już, już - mąż
przytulił kobietę i dał jej pocałunek w czoło. - Chodź, zrobię ci kawę.
- Ty mnie w ogóle
nie słuchasz! - oburzyła się kobieta.
- Słucham, ale no…
nie brzmi to jakoś zbyt mądrze. Sama się posłuchaj. Uśmiechające się i
ruszające z opóźnieniem odbicie w lustrze? No przecież to jest niedorzeczne!
- Ale…
- Patrz - Mark
stanął przed lustrem i zaczął machać ręką. Odbicie zachowywało się normalnie -
Teraz ty.
Lucy niepewnie
spojrzała na lustro i machnęła ręką. Jej odbicie powtórzyło momentalnie ruch.
- Widzisz. To tylko
twoja wyobraźnia, kochanie. A teraz chodź, napijemy się kawy. I już więcej o
tym nie myśl.
Rok wcześniej
Lucy z Markiem
szykowali się do wyjścia. Dawno nie wychodzili nigdzie razem, a teraz zdarzyła
się ku temu świetna okazja. W pobliskim klubie organizowano imprezę “Dyskoteka
lat 70-tych”. Oboje uwielbiali film i klimat z “Gorączki sobotniej nocy”, więc
cieszyli się na to wyjście.
Lucy nadal źle
sypiała, wciąż męczyły ją koszmary. I ciągle miała wrażenie, że jej odbicie ją
obserwuje i się do niej złowrogo uśmiecha. Czasem nawet wydawało jej się, gdy
przechodziła obok lustra, że widzi kątem oka jak jej postać się nie porusza,
tylko stoi i patrzy za nią. Jednak za każdym razem, gdy świadomie, myśląc o
tych wszystkich anomaliach patrzyła się na swoje odbicie, nic nadzwyczajnego
nie dostrzegała.
Mark golił się w
łazience, a Lucy przymierzała sukienki. Dopiero przy trzeciej zmianie stroju
zauważyła, że coś jest nie tak. Twarz jej odbicia była mroczniejsza, złowroga.
I cały czas się uśmiechała. Kobieta przystanęła przerażona, nie wiedząc co
zrobić. Niespodziewanie, jej odbicie zbliżyło się i przystawiło dłonie do
powierzchni lustra, które zaczęło się wybrzuszać pod jej dotykiem. Lucy
krzyknęła i wbiegła do łazienki, wpadając na Marka.
- Wyrzuć to lustro!
Błagam, błagam, błagam!
- Lucy, co jest?
- Ona się rusza!
- Co? Kto się
rusza?
- Odbicie!
Pierdolone odbicie żyje swoim życiem!
- Już to
przerabialiśmy. To tylko twoja wyobraźnia.
- Chuja a nie
wyobraźnia. Ona się naprawdę rusza! I nie wyjdę stąd, dopóki tamto lustro nie
zniknie!
Mark naprawdę
przejął się stanem swojej żony. Wyszedł z łazienki z pianą na brodzie i
przykrył lustro prześcieradłem z łóżka. Następnie wrócił do łazienki i objął
roztrzęsioną Lucy.
- Zakryłem lustro.
Jutro je odniosę do antykwariatu, dobrze?
- Nie. Teraz! Już!
Natychmiast! Nie chcę tego w moim domu!
- No dobrze,
dobrze. Spokojnie, kochanie. Już idę.
Mężczyzna wytarł
pianę w ręcznik, narzucił szybko na siebie t-shirt i poszedł wynieść lustro. Po
godzinie wrócił do domu.
- Wiesz, dziwna
sprawa… Nie chcieli przyjąć w antykwariacie z powrotem lustra - Lucy przerażona
spojrzała na Marka i już chciała coś powiedzieć, ale mąż jej przerwał. -
Spokojnie, nie przynosiłem go. Zostawiłem na śmietniku.
- Uff… Dziękuję,
kochanie. Od razu mi lepiej.
- Nie ma za co. -
Mark uśmiechnął się do niej. - Jesteś mocno roztrzęsiona. Jeśli nie chcesz iść
na imprezę, to możesz mi powiedzieć, zrozumiem.
- Nie, nie! Teraz
już jestem spokojna, chętnie się przejdę.
- Świetnie, to
szykuj się, bo niedługo się zacznie.
Pół roku wcześniej.
Od czasu imprezy,
Mark zaczął zachowywać się dziwnie. Przychodził później do domu, mniej
rozmawiał ze swoją żoną, prawie wcale nie jadł i wyglądał jakby ciągle coś
zaprzątało jego głowę. Pewnego dnia Lucy postanowiła się go zapytać o co
chodzi.
- Kochanie?
- Tak?
- Co się dzieje?
Jesteś jakiś nieswój.
- A nic, nic.
Problemy w pracy.
- Ach tak? Wiesz,
że możesz mi wszystko powiedzieć.
- Wiem.
- No więc?
- No więc co?
- Co się dzieje w
pracy, że taki zmartwiony jesteś?
- A nic. Naprawdę.
- Mark. Chcę ci
pomóc, ale jeżeli nie powiesz mi co się dzieje, co cię męczy i z czym masz
problem, to nie będę w stanie ci pomóc.
- Lucy, daj mi
spokój.
- Nie rozumiem. Co
się z tobą stało? Wcześniej taki nie byłeś. Czy ty… Prze… Przestałeś mnie
kochać? Znalazłeś sobie kogoś innego?
- Nie, Lucy. Nadal
cię kocham. I nikogo sobie nie znalazłem. Daj mi już spokój.
Kobieta spojrzała
smutnym wzrokiem na swojego męża. Ten jednak nie patrzył na nią a na pustą
ścianę. Ściskał i rozluźniał pięć. Nagle wstał i rzucił mimochodem:
- Muszę uzupełnić
olej w silniku.
Następnie wyszedł z
domu, zostawiając Lucy samą. Kobieta zaczęła płakać.
Dzień obecny.
Mark długo nie
wracał do domu. Jego żona zaczęła się bardzo niepokoić. Dzwoniła do niego, ale
nie odbierał. Do głowy przychodziło jej tysiące myśli. Gdy nagle usłyszała
dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach. Stanęła więc na korytarzu, przygotowując
się do konfrontacji z mężem. Gdy ten wszedł do domu, zobaczyła to.
Jego uśmiech był
niepokojący. Miał w sobie niewypowiedzianą groźbę. Znała ten wyraz twarzy
doskonale, widziała go miliony razy wcześniej we własnym lustrze. W dłoni
trzymał nóż, z którego kapały czerwone krople.
-
Witaj kochanie - powiedział jakimś dziwnym, przytłumionym głosem i zamknął za
sobą drzwi.
-
Ty… Ty nie jesteś Mark!
-
Jaka spostrzegawcza dziewczynka! Nie, nie jestem Mark - znowu uśmiechnął się w
ten przerażający sposób.
-
Kim? Lub czym ty jesteś?
-
Hmmm… Mógłbym ci skłamać i powiedzieć, że waszym mrocznym odbiciem, które jest
w was i chciało wyjść na zewnątrz. Ale nie widzę sensu w tym. Więc powiem
prawdę. Jestem demonem, który uwięziony był w lustrze. Tak, Lucy, tym lustrze.
- Ale… Mark… Je…
- Wyrzucił?
Hahahaha! - demoniczny śmiech sprawił, że Lucy dostała gęsiej skórki. - Nie.
Twój mąż był na tyle głupi, że zostawił lustro w garażu. A wtedy już łatwo było
go opętać.
- Czy ty - Lucy
spojrzała na nóż w dłoni demona w skórze jej męża - kogoś zabiłeś?
- Nie. A
przynajmniej jeszcze nie. Musiałem oznaczyć Marka - demon podwinął rękaw
mężczyzny. Na wewnętrznej stronie ręki miał wycięty odwrócony krzyż.
- Boże! Coś ty mu
zrobił?! - demon wzdrygnął się lekko na te słowa.
- Zamilcz, kobieto!
Nic mu nie zrobiłem. Ale zrobię, jeśli się nie zamkniesz. On nie jest moim
celem. Tylko ty. Ciało kobiety jest wygodniejsze, bardziej opłacalne. Chce je
mieć, rozumiesz?!
- Chcesz mnie
opętać?!
- Oczywiście. I
jeżeli kochasz swojego męża, to mi na to pozwolisz. Bo inaczej... - demon
przyłożył nóż do gardła Marka. I czekał na decyzję Lucy.
Czytając Twój tekst, przypomniał mi się jeden cytat: "Nie ufaj nikomu i niczemu, jeśli nie wiesz, gdzie jest jego mózg." Choć zgodzę się, że temat oklepany i wiadomo było co się stanie, to osobiście mi się przyjemnie czytało. I skłoniło mnie do refleksji, co chyba spełniło zadanie :) Mianowicie, cały tekst przywiódł mi na myśl dzisiejsze czasy, skomputeryzowany świat marionetek wpatrzonych całymi dniami w malutkie ekraniki swoich komórek, które tak jak to lustro, krzywo obrazują postać człowieka. Bo przecież aparaty rejestrują coś z opóźnieniem tej milisekundy, często się uśmiechamy, choć wcale nie chcemy. Aż w końcu opętuje nas wirtualny świat medii społecznościowych i śledzenia cudzych żyć.
OdpowiedzUsuńAle pomijając refleksję, sama poszłabym na imprezę z lat 70.! <3 John Travolta i bioderka, te sprawy XDD Podoba mi się kompozycja otwarta i mam nadzieję, że z tego prostego rozwiązania wyczarujesz coś zaskakującego! :)
O nie. Lustra w antykwariacie nigdy nie kończą się dobrze... XD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten zabieg z latami! W sensie, że najpierw jest 2 lata wcześniej, 1,5 roku wcześniej... Fajny zabieg.
"Chuja, a nie wyobraźnia" XDDDDDD. Padłam.
Fajnie się to rozwijało, ale miałam wrażenie, że od tego momentu, kiedy Mark był nieswój... gdzieś to się zatraciła fabuła! Szczególnie że ten ostatni wątek był taki znienacka, bez większego wprowadzenia. No, siema, jestem demonem w ciele twojego męża XD. Dodać trochę opisów i myślę, że byłoby genialnie, bo to zapowiedź ciekawej serii ;).
~SadisticWriter
Mam podobne lustro i jest cholernie ciężkie. Ale taka zdobycz w antykwariacie to faktycznie rarytas.
OdpowiedzUsuńA to się zagadka zrobiła z tym lustrem i przyznam że spodziewam się teraz czegoś upiornego, szczególnie bo początku z kapiąca krwią.
O jaaaa😲 ja to już dawno to lusto bym wyniosła z domu albo jeszcze roztrzaskała . Pal licho z siedmioma latami nieszczęść ehhh,😧
Takie obrotu spraw się nie spodziewałam. 😱 Scenariusz dobry na horror. Trzyma w napięciu i daje niezłą nutkę grozy. Tak się wykręciłam że zapomniałam o pracy. Bardzo dobry test i od razu chce więcej.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie lubię oglądać horrorów, bo nie znoszę się bać, a obraz działa na mnie mocno, jednak sprawa wygląda inaczej, kiedy chodzi o teksty z tego gatunku. Lubię ich napięcie i to, jak oddziałują na moją wyobraźnię, dlatego serdecznie dziękuję za Twój tekst. Może i jest przewidywalny, ale tak świetnie wykorzystałeś tu temat, że mogę jedynie podziwiać, jak zgrabnie wyszedł Ci początek większej historii. Jednocześnie pozostawienie tego z taką otwartą furtką mnie osobiście satysfakcjonuje. Poznaliśmy relację bohaterów, co takiego robiło z nimi lustro, jak nagle pojawiła się paranoja. Wow.
Pozdrawiam.