Miał
być na początku jeden tekst, ale jak zwykle dostałam twórczego pierdolca
(zbliża się sesja, oto odpowiedź). I don’t care.
Piszę
ostatnio BOZa to się jaram. Poza tym jak dziwka, to Havel. Nie żeby Havel był
dziwką. Farinae też nie jest. Aktualnie.
***
Tej nocy nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok,
przeklinając w duchu zbyt miękką poduszkę, szorstką kołdrę i księżycową
poświatę, która przebijała się przez cienkie zasłony. Była wykończona, a mimo
tego organizm nie pozwalał jej na sen.
Wciąż nie czuła się dobrze wśród obcych ścian. Przez
ostatnie lata podróżowała w samotności po całej Astrantii, próbując stąd uciec,
aż w końcu została złapana. Teraz siedziała tutaj, w Berthaire, znowu pełniąc
rolę niewolnicy Havela Danneville’a. Tym razem jednak przypieczętował tę więź
magią, której nie mogła tak po prostu złamać. Dopóki nie umrze, będzie zmuszona
podążać za nim nawet do piekielnych otchłani, gdzie w końcu wtrącą go wrogowie.
Przed oczami dziewczyny pojawiły się złowrogo błyszczące
oliwkowe oczy, które z biegu wywołały na jej skórze dreszcze. Nie zamierzała mu
wybaczać tego, co uczynił, nawet jeśli Arion upierał się przy tym, że jego
czyny mają głębsze dno. Nie obchodziło ją to. Havel nie był człowiekiem, który
robił coś dla dobra innych ludzi, dlatego wiedziała, że wykorzysta w tej bitwie
nie tylko ją. Wszyscy jego sojusznicy powinni przejrzeć na oczy, ponieważ w
strategicznym momencie odwróci się do nich plecami.
Głośno westchnęła, przetaczając się ospale na lewą stronę
łóżka. Zsunęła się z kołdry, która opadła na podłogę jak jedwabna szata, a
potem postawiła bose stopy na zimnej posadzce. Bezczynne leżenie nie miało
najmniejszego sensu. Mogła zrobić coś o wiele bardziej produktywnego – na
przykład zwiedzić mury zamku Berthaire. Gdy była małą dziewczynką, robiła
dokładnie to samo. Wtedy uwielbiała szpiegować, zgłębiać dworskie tajemnice,
zdobywać wiedzę o otaczającym ją świecie, który niegdyś ograniczał się
wyłącznie do jej rodzinnej wioski, Sivis. Czasami miała wrażenie, że zgotowała
sobie niewolniczy los właśnie przez głupią, dziecięcą ciekawość.
Nie przejmowała się żadnym odzieniem wierzchnim, choć
ściany zamku zdawały się spowijać ją chłodnym oddechem; wychodziła z założenia,
że skoro żyła dotąd w zdecydowanie gorszych warunkach, delikatne, mroźne
powiewy przedzierające się przez kamienną wieżę nie zrobią na niej wrażenia.
Kiedy drzwi zamknęły
się za nią, wydając ciche skrzypnięcie, obróciła się w kierunku korytarza.
Zaskoczona, w ostatniej chwili uniknęła ciosu, wyginając ciało w lewą stronę. Pięść
przeszyła wyłącznie zasłonę uwitą ze srebrnych włosów. Zanim jej przeciwnik
zorientował się, że zamierza kontratakować, wyprostowana, sztywna dłoń
poleciała w stronę jego brzucha. W porę ją jednak złapał, ciągnąc w swoją
stronę. Bez zastanowienia przerzucił ją przez swoje ramię. Dziewczyna
wylądowała plecami na zimnej posadzce, tracąc oddech. Szare oczy powędrowały w
górę, natrafiając na twarz ukrytą w cieniu. Nie widziała postaci w pełnej
okazałości, ale po geście założonych na piersi rękach domyśliła się, że to
koszmar jej zwyczajowej codzienności.
– Właśnie umarłaś – skomentował chłodno mężczyzna.
– Do usług – wysapała.
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, jej przeciwnik chwycił ją
za przegub dłoni i przeniósł gwałtownie do pionu. Zachwiała się na niepewnych
nogach, nie spuszczając zmrużonych oczu z twarzy oprawcy. Przez chwilę stali
przodem do siebie, niczego nie mówiąc.
– Następnym razem uprzedź mnie, kiedy nie będziesz mogła
zasnąć – syknął przez zaciśnięte zęby Havel, unosząc wysoko podbródek. –
Dosypię ci do kolacji tyle księżycowego ziela, że będziesz spała przez następne
cholerne dwadzieścia cztery godziny.
Farinae uniosła brew.
– Czyżby zaklęcie zniewalające dawało ci się we znaki? –
zakpiła. – Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jest mi przykro. Sam nas ze sobą
złączyłeś.
Usta Havela rozszerzyły się w ironicznym uśmieszku.
– Proszę, proszę. Odkąd tu przyjechaliśmy, jesteś dla mnie
taka miła, że mógłbym się rozpłynąć nad słodyczą okalającą twoje słowa. Od kogo
się tego nauczyłaś? – spytał z parsknięciem.
– Od króla pogardy.
Havel Danneville wykrzywił usta w grymasie.
– Masz w sobie tyle uroku, ile martwa dziwka – syknął.
– Jeszcze nie jestem
martwa, a dziwką nie zamierzam zostawać.
– Jak będę chciał, to nią
zostaniesz.
– Nie wszystko kręci się
wokół tego, czego chcesz.
– Zazwyczaj jeżeli czegoś
chcę, to to dostaję. Spójrz na siebie – zaśmiał się pogardliwie.
Farinae miała ochotę
rzucić się na niego i wydrapać mu oczy. Z przyjemnością oglądałaby, jak uśmiech
znika z jego twarzy, zastępując jego miejsce niedowierzaniem. Kiedyś jej
marzeniem było stać się na powrót normalną dziewczyną z małej wioski. Kiedy
dowiedziała się jednak, że to niemożliwe, zmieniła priorytety. Teraz głównym
celem było zabić samozwańczego księcia.
– Skąd ten pewny siebie
uśmieszek? – spytał z rozbawieniem Havel. – Planujesz moją śmierć?
– A więc dzięki zniewoleniu
mojej duszy potrafisz również czytać w moich myślach?
Zanim zdążyła jakkolwiek
zareagować, książę chwycił za jej ramię i przyparł ją gwałtownie do ściany.
Kiedy pochylał się nad twarzą dziewczyny, uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
Oliwkowa barwa hipnotyzujących tęczówek była w świetle księżyca tak wyraźna, że
Farinae z trudem dostrzegała źrenice. To nie spojrzenie człowieka. To spojrzenie
potwora, który zrobi wszystko, aby wygrać wojnę, jaką sam wywołał.
– Uważaj na swoje słowa, Farinae
Villion. Może i jesteś przydatna, ale nikt nie powiedział, że nie mogę pozbawić
cię życia – szepnął. Zanim cokolwiek zdążyła odpowiedzieć, Havel oddalił się od
niej na bezpieczną odległość, a potem spojrzał z obojętnością w głąb korytarza.
– Już niemal świta. To
idealna pora, żeby wycisnąć z ciebie przed śniadaniem siódme poty. Tym razem to
ja zajmę się twoim szkoleniem. I nie będę tak litościwy jak twój przyjaciel
Arion. – Usta księcia rozszerzyły się powolnie, ukazując koci uśmiech. –
Uznajmy, że to twoja kara.
Tym razem Farinae się nie
odezwała.
Jak człowiek nie umie zasnąć, to dobrym sposobem jest... wyobrazić sobie leżenie na wodzie. Te bujające nasze ciało fale mają nas ululać, niczym kołyski małe dzieci. Chyba że ktoś ma chorobę morską, to odradzam. Nie dość, że nie zaśniesz, to jeszcze napaskudzisz... :D Liczenie owiec? Nigdy w życiu. Wtedy bardziej się pobudzasz. Kto w ogóle wykminił taką głupotę i dalej wciska ją ludziom? o.O Dobra, bo odeszłam od tematu. Jak to ja, ha!
OdpowiedzUsuńJuż ci raz o tym wspominałam, ale to była prywatna rozmowa, dlatego pozwolę sobie to powtórzyć: może jest tutaj trochę dialogów, jednak to one nakręcają całą scenerię. Czuć tę wrogość, jaka panuje między Farinae i tym dupkiem, znaczy się księciem Havelem. Naprawdę szkoda, że musiała trafić w jego łapska, a ten traktuje ją jak zabawkę, a nie czującego człowieka. Ale cóż się dziwić, skoro ten człek jest pozbawiony serca? Gdyby je posiadał, to zachowywałby się zupełnie inaczej. A jeszcze to zaklęcie zniewalające... Gdybym mogła, to bym mu wszystko wykrzyczała w twarz. Może później moja (twarz, żeby nie było) ładnie by się komponowała z ziemią lub z płomieniami (zależy, w jaki sposób by się mnie pozbył za zniewagę), ale czułabym ogromną satysfakcję, że mu nagadałam. Przez chwilę, ale przez jakiś czas byłoby maśniutko!
Tekst dobry, bez zbędnego pier...nikowania, masłowania, galaretkożelkowania i tak dalej. Przyjemnie się go czyta, miło odczuwa nagromadzone tutaj emocje, przyjmując je na klatę. Gdy tylko stworzysz BOZa i go wydasz, wydawnictwo zostanie zmuszone do dodruku, bo ta książka rozejdzie się jak świeże bułeczki z Biedronki. O!
...
Dobra, już mi bije na dekiel. Muszę udać się dalej. <3 Buziaczki, przytulaski, heheszki, multum serduszek i inne bzdurki, którymi obdarzają się słiiitaśne nastolatki. :D
Hahaha! Tak myślałem, że jak mowa o uroku martwej dziwki, to będzie Havel :D Mimo, że to zimny drań, to ja go lubię. Taki właśnie powinien być książę - bezwzględny, dążący do celu po trupach. Machiavelli byłby z niego dumny :P Okej, ale do samego tekstu. Chociaż nie wnosi za dużo do całej historii, to jest bardzo emocjonalny. Czuć napięcie między postaciami, złość Farinae i ten chłód od Havel'a (Havla?). W ogóle, uwielbiam klimat BOZ, naprawdę widać że ciężko nad tym pracujesz. Także, życzę żeby to zaowocowało i żebyśmy dostali kiedyś BOZ w wersji papierowej ^^ O! I jeszcze! Nie wiem czy potraktujesz to jako komplement (mam nadzieję że tak, bo to ma być komplement XD), klimatycznie BOZ kojarzy mi się z Achają (pewnie dlatego, że też jest dziewczyna która rośnie w siłę i książę-dupek). Pozdrawiam i czekam na dalszą część ^^
OdpowiedzUsuń