Kolejny tekst z
Kronik ze Smoczego Wzgórza, znowu Warren i Lena. Troszkę mi nie pasuje, że
młody książę rzuca takimi imperatywami, no ale cóż, taki temat. Poprzednie
części są w tygodniu 7 i 14 :)
- I jak ci się
podoba? - Lena obróciła się przed Warrenem w swojej bladożółtej sukni balowej.
Szczupła półrokijka niemal tonęła w ilości ubranego materiału. - To na twoją
koronację.
Książę siedział w
swojej komnacie i pisał przemowę. Zgodnie z tradycją, w dniu wstąpienia na
tron, młody król musi wygłosić orędzie. Warren nigdy nie był dobry w
oficjalnych wystąpieniach i miał problem ze stworzeniem kilku sensownych zdań.
Co chwilę przekreślał wszystko co napisał, miął kartkę i ją wyrzucał. Podłoga
wokół biurka księcia była już niemal cała pokryta zgniecionym w kulki papierem.
- Masz tyle uroku w
sobie, co martwa dziwka - powiedział zirytowany, nie odwracając nawet wzroku od
kartki. Przekreślił kolejne zdanie i przeklnął pod nosem.
Lena poczuła się
dotknięta obelgą księcia. Chociaż odkąd pamiętała, zawsze robili sobie docinki,
to Warren nigdy nie wyzwał jej od dziwki.
- Wiesz co? Jako
król, mógłbyś być mniej gruboskórny i chociaż spróbować powiedzieć mi coś
miłego.
- Z naszej dwójki
to akurat ty masz grubszą skórę.
- Nie o to… Ech,
nieważne, królewski buraku.
Lena złapała za
suknię poniżej pasa, lekko ją podniosła i kopnęła kulkę papieru. Następnie
podeszła do łóżka i usiadła na nim. Warren kreślił kolejne zdanie, klnąc
szpetnie. Półorkijka nigdy wcześniej nie widziała go tak zdenerwowanego.
Książę poczuł na
sobie wzrok Leny. Odłożył pióro do kałamarza i odwrócił się w stronę swojej
doradczyni. Dopiero teraz uświadomił sobie, co powiedział do niej chwilę
temu.
- Przepraszam Lena…
Naprawdę cię przepraszam. Nie chciałem cię wyzywać. To po prostu… Wszystkim
odbija od tej koronacji! Nawet tobie! Ty w sukni? No sama przyznaj, że to
szaleństwo.
Półorkijka
parsknęła śmiechem.
- Ha! No, fakt,
trochę to niedorzeczne. Co nie zmienia faktu, że mógłbyś trochę zapanować nad
językiem. Nie wypada, aby król obrażał swoich poddanych, nawet jeśli są
półorkami.
- Wiem… Naprawdę,
szczerze cię przepraszam. To się więcej nie powtórzy. Zgoda? - wstał od biurka
i podszedł do swojej doradczyni, wyciągając do niej rękę.
- Zgoda, stary
capie! - podała mu dłoń.
Warren odwzajemnił
uścisk, po czym spojrzał w stronę biurka i papieru rozrzuconego po podłodze.
Skrzywił się na ten widok. Gdy Lena to zauważyła powiedziała:
- Weź rozchmurz się
trochę. Przecież już się nie gniewam. Za dwie fazy będzie twoja koronacja.
Wszyscy się nie mogą doczekać!
- Wszyscy, z
wyjątkiem mnie. Zostały mi dwie fazy księżyca wolności. Zamiast je wykorzystać
i spędzać miło czas, to ślęczę nad papierem i piszę jakąś głupią przemowę! A
dlaczego? Bo stare grzyby z rady regencyjnej stwierdziły, że tak ma być!
"To tradycja, a tradycja to rzecz święta! I nie godzi się, aby król łamał
odwieczne zwyczje." - Warren wypowiedział ostatnie dwa zdania zmienionym,
niższym głosem, unosząc jednocześnie wskazujący palec prawej ręki do góry.
Naśladował w ten sposób Tythusa, starszego uczonego z rady regencyjnej.
- Hahaha! - Lena
wybuchnęła śmiechem. - Zapomniałeś dodać jeszcze - półorkijka też uniosła palec
wskazujący i obniżyła głos - "Młody człowieku, czy znów mam ci zrobić wykład
na temat bycia królem?"
- Hahaha! Właśnie!
- książę zaczął przechadzać się przed półorkijką w tę i z powrotem, garbiąc się
i patrząc złowrogo spod łba - "Młoda damo, znów powtarzasz te głupoty o
bezpieczeństwie księcia Warrena? I nadal mówisz te dyrdymały o przeniesieniu
siedziby głowy państwa poza miasto? Chyba trzeba znów dać ci wykład na temat
stolicy i jej istotności dla państwa!" - Warren kontynuował
przedrzeźnianie Tythusa. - "Otóż, jak zapewne wiesz, stolica jest sercem
kraju. Stąd król sprawuje swoją władzę nad całym państwem. Tak, młoda damo, nad
CAŁYM państwem. A wiesz dlaczego akurat stąd? Ha! Zapewne nie, więc już spieszę
z wyjaśnieniem. Otóż, pochylmy się nad pochodzeniem słowa stolica. Jak możesz
się domyślić pochodzi ono od wyrazu stolec, gdyż król zasiada tutaj na tronie i
oddaje się wszelkim czynnościom, w tym wypróżnianiu."
Lena, która jeszcze
chwilę temu śmiała się do łez, nagle spoważniała. Spojrzała w stronę drzwi, za
ramię księcia i powiedziała:
- Yyyy... Dzień
dobry, panie Tythusie.
Książę oniemiał. Na
jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia i zszokowania. Szybko obrócił się na
pięcie, gotów skonfrontować się z uczonym. Jednakże za nim nikogo nie było, a
drzwi do komnaty nadal były zamknięte.
- Ale dałeś się
nabrać! Hahaha! Jak małe dziecko!
- Osz ty pindo! -
Warren odwrócił się z powrotem w stronę półorkijki - Już ja ci dam powód do
śmiechu!
Następca tronu
rzucił się na swoją doradczynię, łaskocząc ją. Lena próbowała się wyrwać, ale
książę skutecznie ją przygwoździł do łóżka, siadając na niej okrakiem.
- Nie! Hahaha!
Warren, haha, pro… proszę! Hahaha! Przestań, po… haha, pognieciesz mi suknię!
Następca tronu
spełnił prośbę półrokijki. Ta jeszcze chwilę łapała oddech. Warren przyglądał
się, jak jej pierś unosi się i opada pod materiałem. Po chwili przeniósł wzrok
na szyję. Skóra seledynowego koloru była tutaj tak wyjątkowo gładka i cienka,
że książe mógł dostrzec pulsujące żyły. Następnie zapatrzył się na jej usta.
Ciemne i pełne, spod dolnej wargi wystawały lekko białe kły. Nagle ich
spojrzenia się spotkały. Następca tronu zaczerwienił się na twarzy.
- Chy… Chyba
powinienem wracać do pisania…
Zsunął się do tyłu,
zszedł z łóżka i zrobił pierwsze kroki w kierunku biurka.
- Warren?
- Tak? - odwrócił
się znów do swojej doradczyni.
Lena spojrzała na
niego, w jego ciemnoniebieski oczy. Chciała coś powiedzieć, już otworzyła w tym
celu usta, jednak po chwili spuściła wzrok i wyszeptała ledwo słyszalnie:
- Pomogę ci napisać
tą głupią przemowę.
- Naprawdę? -
ucieszył się książę.
- Naprawdę. Pokaż
co tam masz naskrobane.
Półorkijka
sprężyście wstała z łóżka i podeszła do biurka. Warren, siedząc już na krześle,
podsunął jej to, co udało mu się napisać. Lena przeglądała pobazgrane,
pokreślone i poplamione tuszem kartki, co chwila łapiąc się za głowę.
- No nie… Przykro
mi, książę, to nadaje się co najwyżej do podtarcia tyłka - doradczyni zepchnęła
wszystkie kartki zamaszystym ruchem ręki. Następnie położyła przed nim czystą
kartkę - Zacznijmy od początku. Musisz sobie odpowiedzieć na dwa bardzo ważne
pytania. Dla kogo i po co to piszesz?
- Hmmm… Dla
poddanych. Żeby mnie poznali, wiedzieli czego mogą ode mnie oczekiwać, co chcę
im zagwarantować.
- Dokładnie!
Napisałeś, że zmodernizujesz drogi, ograniczysz inflację, zajmiesz się
niesprawiedliwością w sądach starostów i tak dalej. Świetne plany na przyszłość
i ogólnie mądrze napisane, naprawdę. - Książę się trochę wyprostował, wypinając
pierś do przodu, dumny z pochwały swojej doradczyni. - Ale myślisz, że pan
Robbin prowadzący karczmę będzie rozumiał, jak mu powiesz, że chcesz ograniczyć
inflację? Albo że pani Lydia ucieszy się, że zmodernizujesz drogi? O ile w
ogóle będzie wiedziała co słowo modernizacja oznacza…
- Nie? - następca
tronu lekko się zgarbił i stracił swoją dumę oraz pewność siebie.
- Co nie?
- No nie zrozumieją
co napisałem. A nawet jeśli, to nie będzie ich to obchodzić. Pomyślą pewnie, że
jakiś nadęty mądrala gada ładne słówka, ale jak przyjdzie co do czego, to nic
nie zrobi...
- Właśnie. Widzę,
że coraz lepiej łapiesz o co tu chodzi! Musisz więc to napisać tak, żeby
poruszyć ich serca, żeby pokochali cię od pierwszej chwili, a nie tak żeby mieć
spokój od Tythusa i całej tej rady. A teraz, ściągaj ciuchy.
- Co?! - Warren
spojrzał zszokowany na Lenę.
- Oj, nic z tych
rzeczy, książę - na twarzy półorkijki zagościł złośliwy uśmiech - idziemy na
spacer, poznać twoich poddanych. Musisz w końcu wiedzieć o czym pisać. A w tym
- złapała go za jedwabną koszulę ozdobioną złotymi nićmi - będziesz wyjątkowo
rzucał się w oczy. Napadnie jeszcze na ciebie jakiś łupieżca czy inny
rzezimieszek i poharata tą ładną buźkę. - Chwyciła go za szczękę i potrząsając
nią, powiedziała pieszcząc się. - A nie chciemy, zieby psiśłemu klólowi śtała
się ksiwda, plawda?
- Ale przecież ja
znam już swoich poddanych! - następca tronu się zbulwersował, wyrywając z
uchwytu Leny.
- Ach tak? Kogo?
Puste damy dworu, które myślą tylko o rycerzach na białym koniu i balach? Czy
wielkich szlachciców, którzy dnia nie przepracowali i marzą tylko o sławie,
bogactwie oraz wojaczce? A może służbę zamkową, która nie powie ci czego nie
chcesz usłyszeć? Nie, Warren, idziemy poznać twoich prawdziwych poddanych, z
prawdziwymi problemami i zwykłym życiem.
- Ech… Skoro muszę…
- Musisz, musisz.
Masz pół godziny, żeby się przebrać. Tylko w jakieś łachmany, jasne?
Książę kiwnął
głową. Półorkijka ruszyła w stronę wyjścia z komnat następcy tronu i gdy już
otwierała drzwi, Warren zawołał
- Aha! Lena!
- Tak, książę? -
puściła klamkę i odwróciła się do niego.
- Ładnie ci w
żółtym.
- Dziękuję, wasza
przyszła wysokość.
Półorkijka złapała
za suknię lewą dłonią i skłoniła się, następnie otworzyła drzwi i wyszła z
komnat, cała rozpromieniona, uśmiechnięta od ucha do ucha.
półrokijka - ja wiem, że to literówka, ale czy możemy poświęcić chwilę na to, jak ładnie brzmi to słowo? <3 hoho
OdpowiedzUsuń"- Z naszej dwójki to akurat ty masz grubszą skórę." - Uśmiechnęłam się; cudowny dialog!
o, królewski burak, brzmi jak jakaś nowa odmiana.
Twoje tłumaczenie słowa stolica rozwaliło system. Naprawdę, ahaha. <3
bardzo uroczy, przyjemny tekst, czekam na dalsze perypetie Warrena i Leny w krainie poddanych. Pozdrawiam C:
Nawet nie zauważyłem tej literówki :P Dziękuję! Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu ^^
UsuńNo, właśnie ci powiem, że mi też do Warrena te martwe dziwki nie pasowały! On to mnie się z takim kulturalnym ciapusiem kojarzy (znaczy ciapusiem w pozytywnym sensie, żeby nie było!). Ach, naprawdę mi to nie pasuje, no! Nie mogę tego przetrawić! Ale wybaczamy to Warrenowi, bo bym zirytowany przemową. No i fajnie, że przeprosił Lenę. Poza tym też nie wyobrażałam jej sobie w sukni! Lena to taka twarda babka.
OdpowiedzUsuńTe ich powtarzanie dialogów Tythusa mnie rozwaliło. Aż mi się banan do twarzy przykleił. I ten stolec... XD Lena mnie też oszukała. Bo myślałam, że tam autentycznie stoi Tythus, więc miałam takie: OOOO, WIEDZIAŁAM! Ale jednak nie wiedziałam. Lena, ty dziadygo.
JEZUSIE. WIEDZIAŁAM, ŻE W KOŃCU DOJDZIE DO JAKIEGOŚ MALUTKIEGO ROMANSU. Osobiście nie jestem zwolenniczką miłosnych wątków, ale tutaj aż się zarumieniłam z takim: awwwww. Wiedziałam, że coś pomiędzy nimi będzie, awwww. I, kurde, autentycznie się tym cieszę. Niech cię, Kamil! Zakochałam się w tej serii! A myślałam, że Kosmiczne kłopoty mnie rozwalają! Tu tak fajnie widać osobowości bohaterów, że to aż przyjemne! Czekaj, za dużo krzyczę w komentarzu.
I wiesz, co ci powiem? Jeżeli to tak dalej pięknie się będzie rozwijać, to ja chcę to mieć w wersji papierowej. Oczywiście przydałoby się jakoś ładnie nakreślić pierwsze rozdziały, żeby było lepsze wprowadzenie, ale... Matko. To ma zadatki na powieść, wiesz?
Także pozdrawiam i czekam na więcej :D.
No, tak chciałem, żeby Warren był właśnie taki kulturalnym ciapusiem, a tu taki temat i cały plan się posypał :( A Lena w sukni miała być takim właśnie elementem niepasującym, bo przekłada nad elegancję praktyczność stroju :P A co do romansu, też nie jestem zwolennikiem takich wątków, ale muszę je poćwiczyć, a kto nadał się do tego lepiej, jeśli nie dwójka połączona zakazaną miłością? XD Łoł, łoł, z wersją papierową, to ja bym nie szalał, do tego mi i tej sympatycznej dwójce jeszcze daleko XD Ale dziękuję, bardzo mi miło ^^
UsuńZanim zajrzałam do tego tekstu, postanowiłam (jak w przypadku jednej serii tworzonej przed SadisticWriter, która – może – przeczyta ten tekst, dlatego z tego miejsca ją pozdrawiam!) nadrobić poprzednie, by nie czuć się jakąś zacofaną małpą. No i mi się to opłaciło, bo dzięki temu wiem jedno: masz wyśmienity styl!
OdpowiedzUsuńKiedy tak sobie czytałam to, co zaprezentowałeś, dość często uśmiech nie schodził mi z twarzy. Warren i Lena, pozornie różni od siebie, tak doskonale się uzupełniają, a każda chwila, jaką spędzają ze sobą, wnosi wiele pozytywnych wrażeń. Pokochałam ich już pierwszym spotkaniu, a teraz to uczucie pogłębia się z rozdziału na rozdział. Bo chyba tak to mogę określić, prawda? Wracając, widzę też, że nie tylko w moim przypadku można zaśpiewać „Miłość rośnie wokół nas!” No, ale przecież Warren będzie się przed tym bronić. Jakby nie patrzeć, lada moment stanie się królem, a Lena nie ma szlacheckich korzeni, by mogła stanąć u jego boku jako królowa. Tak, wiem, wszyscy to wiedzą, ale no – jakoś musiałam ukazać, w jakiej pułapce znalazł się nasz książę. No i półorkijka, bo po tym, jaką radość sprawił jej komplement z ust przyjaciela, też wyczuwa się, że coś jest na rzeczy!
Ajj, jakie to było dobre! No, nie wiem, jak mam jeszcze pokazać, że jesteś dobry w tworzeniu. Może pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien drobiazg? Nie bój się, to nic wielkiego. Po prostu… Martwią mnie te dywizy w dialogach. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że ludzie stosują przy nich półpauzy (a nawet pauzy). To zdecydowanie nie jest dziwne, bo to prawidłowa forma, ale właśnie to sprawia, że dywizy są dla mnie takimi paskudkami.
Czekam na więcej!
Piekielnie gorąco pozdrawiam! 3:)
~ Ivy
O rety, dziękuję! Bardzo miło mi się zrobiło teraz! Cieszę się, że Ci się podoba i że ich pokochałaś :D A co do miłości między Warrenem a Leną, szykuję im jeszcze kilka kłód rzuconych pod nogi, hehe :D Ale ogólnie tak, no nie jest to najlepsza sytuacja dla tej dwójki. I dzięki za radę! Poprawię to od następnego tekstu ;)
UsuńKrólewski burak - zgadzam się. Stres stresem ale na koleżankę swoją mogły spojrzeć biorąc pod uwagę że specjalnie dla niego założyła ta bufiasta kieckę. No ale zobaczymy co będzie dalej. ...no dobra jakoś z tego wyszedł 😏
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu etymologii słowa stolica padłam.
Nie wiedziałam że między dwojgiem może coś zaiskrzyć, tu mnie zdziwiles ale pozytywne, sprawy się komplikują 😅
Mądrze gada orkija , dobrze mieć takiego doradcę.
Photo. Już się nie mogę doczekać kolejnej części i przutajonego wywiadu księcia.
No, to prawda, Warren zachował się jak dupek, jest postresowany że przejmuje rządy, ale faktycznie mógłby dać coś z siebie więcej. Dobrze że Lena jest twardą babką i nie chowa urazy :D Co do stolicy, super że wszystkim się podoba ^^ A z romansem sprawy się dopiero skomplikują, haha :D No, mam nadzieję, że temat podpadnie niedługo i będę mógł opisać ich wyprawę ^^ Dzięki za komentarz :D
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńI ja powtórzę za dziewczynami - taka odzywka w ogóle nie pasuje do Warrena i jego charakteru, jednak ja jestem tym pozytywnie zaskoczona i muszę przyznać, że bluzgający książę to po prostu większe spojrzenie na ciapowatego chłopaka. Fajnie, że pokazałeś taką jego ludzką stronę i jego obawy.
Bardzo zabawny fragment z tym naśladownictwem, ten psikus Leny i później ta sytuacja na łóżku - wyszło to wszystko tak naturalnie, do tego opisane bez żadnego nadęcia, że aż mi serducho z kamienia zadrżało w piersi. Ładnie. Bez zbędnej pompy, a niewinnie, przy tym uwodząco na swój sposób. Jestem jak najbardziej na tak :)
Pozdrawiam.