Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 5 maja 2019

[13] Szepty Kwiatów: Wezwanie ~ SadisticWriter


Soleil wygładziła czystą jasno niebieską sukienkę, której przód zdobiony był przez krzyżujące się atłasowe wstążki. Dwa blond kosmyki, które ocierały się o jej policzki, zostały zgarnięte w tył i przyszpilone kokardą w tym samym kolorze, co sukienka. Patrząc w swoje odbicie, czuła się jak prawdziwa dama. Nie potrafiła się tym jednak cieszyć.

Lada moment miała odbyć spotkanie z księciem Villane’em. Nie rozumiała, dlaczego to dla niego musiała wyglądać ładnie. Próbowała przemówić do rozsądku swojej opiekunce, jednak ta nie chciała jej słuchać – zagłuszała ją swoim trajkotaniem o księciu, któremu musiała się spodobać. Soleil w to nie wierzyła. Takiego człowieka nie interesowały zwykłe wieśniaczki, w końcu miał na wyciągnięcie ręki urodziwe i bogate księżniczki. Obawiała się, że to spotkanie mogło być związane z jej zawodem. Tylko po co Villane’owi kwiaty? To było absurdalne.
– Myślę, że jesteś już gotowa. Teraz jeszcze trochę kwiatowych perfum na podkreślenie twojej kwiecistej profesji – zawołała wesoło Alienore, unosząc w górę mały flakonik. Zanim Soleil zaprotestowała, ta rozpyliła zapach, który niespodziewanie wdarł się do jej nozdrzy. Od razu zaczęła kasłać. Jeżeli ten zapach miał być kwiatowy, to najwyraźniej minął się z przeznaczeniem, w końcu nikt nie znał się na nich lepiej niż Soleil.
– To chyba nie było konieczne – zachrypiała dziewczyna, ocierając z oczu łzy wywołane chemicznymi oparami.
Alienore ją zignorowała.  
– Teraz możesz iść do księcia! Jesteś piękna, pachnąca i czysta – rzuciła, chwytając ją za dłonie. Uśmiech kobiety był tak szeroki i szczery, że Soleil nie miała siły się z nią kłócić. Alienore w jakiś sposób przypominała jej matkę, Eleonore. Obie były tak samo radosne i pełne energii. Jak wobec tego mogła się na nią złościć?
– Idź już, skarbie. Będę tu na ciebie czekać.
Kwiaciarka kiwnęła niepewnie głową. Wcale nie chciała się stąd ruszać, ale nie mogła sprzeciwiać się rozkazom księcia. Skoro chciał z nią porozmawiać, była zmuszona się z nim spotkać.
Biorąc głęboki wdech, Soleil sztywnym krokiem ruszyła do komnaty Villane’a. Wciąż dziwiło ją to, że potomek Cardarielle’ów pozwolił, aby zamieszkiwała pokój tuż obok niego. Za każdym razem, gdy chodziła po korytarzu na trzecim piętrze zamku, bała się, że może przypadkiem napotkać jakiegoś dostojnika, który z niej zakpi. Nie nadawała się na obcowanie z rodziną królewską. Nie była w końcu wysoko urodzona.  
Kiedy dziewczyna zapukała niepewnie do drzwi, od razu usłyszała odpowiedź. Książę nakazał jej wejść do środka. Ledwie przekroczyła próg, zamykając za sobą drzwi, kiedy Villane odezwał się swoim niskim głosem:
– Witaj w moich skromnych progach, Soleil Rivaire.
Dziewczyna się wzdrygnęła. Jej imię i nazwisko w ustach księcia brzmiało niepokojąco mrocznie. Żałowała, że w momencie, kiedy je wymawiał, nie dane było jej spojrzeć mu w twarz – może wtedy rozczytałaby jego zamiary, które kryły się za tymi dwoma prostymi słowami. Książę Villane stał do niej jednak tyłem i spoglądał przez okno. Gdyby weszła tutaj przez omyłkę, zapewne potraktowałaby go jak rzeźbę, ponieważ dopóki nie sięgnął w kierunku stolika po kielich wypełniony czerwonym winem, był nieruchomy niczym posąg.
– Wzywałeś mnie, panie – powiedziała drżącym głosem dziewczyna. Spocone dłonie złożyła w podołku. Starała się głęboko oddychać, aby nie doprowadzić szaleńczo bijącego serca do przedwczesnego zawału.
– W rzeczy samej. – Villane obrócił się w kierunku Soleil i posłał jej charyzmatyczny uśmiech. Może służące, które zachwycały się urokiem księcia nabrałyby się na ten pozornie miły gest, ale nie ona. Nawet kwiaty w królewskim ogrodzie wyszeptały jej, że powinna uważać na następcę tronu.

Kiedy milczenie się przedłużało, a potomek Cardarielle’ów nawet nie spuścił z niej ciekawskich oczu, jakby czegoś oczekiwał, zaczęła czuć się jeszcze bardziej nieswojo. Jej policzki płonęły żywym ogniem, to dlatego przerwała w końcu tę ciszę.
– Czy mogłabym się dowiedzieć, panie, co było powodem tego wezwania? – spytała nieśmiało, modląc się w duchu, aby mogła stąd jak najszybciej wyjść. – Nie wiem, czego pan ode mnie oczekuje.
– Niedługo się tego dowiesz. – Villane uniósł z rozbawieniem kielich, upijając z niego łyk czerwonego wina. Podejrzany uśmieszek nie znikał z jego twarzy. – Na razie liczę na przyjemną rozmowę.
– Rozumiem. – Soleil odpowiedziała to na przekór sobie. Tak naprawdę kompletnie nie rozumiała, dlaczego miałaby uraczyć księcia miłą rozmową. Trudno byłoby im znaleźć choćby jeden temat. Co mógł mieć wspólnego królewski potomek ze zwykłą kwiaciarką, która była niewiadomego pochodzenia?
– Usiądź. – Słowa Villane’a nie brzmiały jak prośba, a raczej jak rozkaz. To dlatego dziewczyna szybko go wykonała, zasiadając na jednym z jak najdalej oddalonych od księcia foteli. Zdziwiła się, kiedy mężczyzna znów obrócił się w kierunku okna. Odnosiła wrażenie, że już zbyt dużo wypił. Przed chwilą jego kielich był pełen, teraz znów musiał go uzupełnić.
– Niedługo zostanę królem. – Soleil zamrugała zdziwiona oczami. – Mój ojciec poważnie zachorował. Jest już na skraju wytrzymałości. Zdążył oczywiście zaplanować moje przyszłe życie. Chce, abym poślubił młodą księżniczkę sąsiadującego z nami królestwa. Niezwykle bogatą i wpływową. – Dziewczyna była zdziwiona tymi wyznaniami, szybko jednak uznała, że może książę zwyczajnie nie miał się komu wyżalić.
– Ja… mogę spróbować pomóc uleczyć króla, znam się trochę na lekarst…
Zanim kwiaciarka dokończyła zdanie, w pomieszczeniu rozbrzmiał gniewny głos księcia, który rzucił jej przez ramię złe spojrzenie:
– Nie. – Kiedy Soleil wyprostowała się i zesztywniała, on kontynuował już spokojniej swoją wypowiedź. – Nie ma potrzeby ingerować w boską wolę. Najwyraźniej taki ma być jego koniec. Czas, aby ktoś inny przejął po nim tron. – Villane zapatrzył się w kielich, który obracał powolnie wokół własnej osi, wzburzając tym samym czerwone fale. W bladym świetle świec trunek wyglądał jak najprawdziwsza krew. Tym bardziej uśmiech księcia zdawał się być niepokojący. Zupełnie jakby planował czyjąś śmierć.
– Jeszcze nikt o tym nie wie, ale ślub odbędzie się za dwa miesiące. Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię. Chyba domyślasz się, że nie jest to dla mnie zbyt radosna nowina? W końcu większość królewskich małżeństw jest aranżowana przez króla. – Książę posłał dziewczynie pytające spojrzenie. Ta pokiwała szybko głową na znak, że rozumie. – Chciałbym, abyś towarzyszyła mi w tej niedoli. Wydaje mi się, że jesteś odpowiednią do tego osobą.
– Dlaczego tak uważasz, panie? – Głos dziewczyny nieco zadrżał, zdradzając jej zdenerwowanie. – Nie jestem nikim szcze…
– Nie musisz być. – Villane zabrzmiał przy tym bardzo oschle. Soleil domyśliła się już, że nie powinna komentować jego wypowiedzi ani zadawać pytań. Miała po prostu słuchać. – W tym pomieszczeniu twój status nie powinien mieć dla ciebie większego znaczenia.
Soleil już miała otworzyć usta, kiedy ujrzała uniesioną znacząco brew mężczyzny. Szybko je zamknęła, przypominając sobie, że miała milczeć. Potomek Cardarielle’ów uśmiechnął się lewym kącikiem ust.
Mądrze – skomentował szeptem. – Musisz nauczyć się posłuszeństwa, droga Soleil.
Kwiaciarka jeszcze raz pokiwała głową, zaciskając zbielałe wargi.
– To na tyle z naszej dzisiejszej rozmowy. Obiecuję, że drugi raz będzie o wiele bardziej owocny, jeżeli chodzi o naszą relację. – Villane przekręcił głowę w bok, przez co jego ciemne oczy zajarzyły się płomiennym blaskiem świec. – Możesz już wracać do siebie.
Soleil niemal czuła, jak uchodzi z niej całe powietrze. Miała ochotę głęboko odetchnąć, jednak wiedziała, że nie wypadało robić tego w obecności księcia. Swój stres wyładuje, gdy będzie już we własnym pokoju.
Podniosła się z fotela, niepewnie dygnęła i skierowała się w stronę drzwi. Kiedy dotknęła klamki, poczuła jednak na swojej szyi oddech. Wzdrygnęła się i zastygła w bezruchu. Nawet nie słyszała, kiedy Villane się do niej przekradł. Był bezgłośny i szybki. Nachylił się do jej ucha, wywołując na skórze dreszcze, a potem wyszeptał słowa, które brzmiały jak sekret:
– Wciąż zadziwia mnie twoja uroda. – Soleil wstrzymała dech. – Jesteś chorowita, blada, wychudzona, a jednak wyglądasz jak eteryczna postać wyrwana siłą z najpiękniejszej baśni. Zwyczajne dziewczęta tak nie wyglądają. Musisz być kimś więcej niż kwiaciarką z małej wioski. Zagubioną istotą, która trafiła do Chavelln poprzez czyste zrządzenie losu. Kim jesteś, Soleil Rivaire? – Dziewczyna otworzyła usta, aby odpowiedzieć, jednak nie potrafiła. To oczywiste, że nie pochodziła z Chavelln. W końcu gdy obudziła się w swojej małej wiosce, mówiła w zupełnie obcym języku, nieznanym żadnemu z mieszkańców Laverne. Nie pierwszy raz słyszała również, że była nietypowej dla tutejszych mieszkańców urody.
Książę Villane położył dłoń na jej dłoni, otwierając tym samym drzwi.
– Do zobaczenia. – Ten niepokojąco delikatny głos odprowadził ją jak powiew wiatru do własnej komnaty. Kiedy w otoczeniu trajkoczącej bezustannie opiekunki usiadła w końcu na łóżku, czuła, że całe jej ciało drży ze strachu. Villane Cardarielle był za blisko niej.
– Słuchasz mnie, skarbie? – zapytała zdziwiona Alienore, nachylając się nad dziewczyną, której puste oczy utkwione były w jakimś odległym punkcie daleko poza tym pokojem. – Zdarzyło się coś złego?
Uśmiech zszedł z twarzy zaniepokojonej opiekunki, która pozwoliła sobie usiąść obok swojej podopiecznej. Zapewne zwyczajna pokojówka nie pozwoliłaby sobie na takie spoufalanie, Alienore była jednak kimś więcej.   
Kiedy emocje opadły z kwiaciarki wraz z jej ciężkim westchnieniem, zrzuciła z siebie całą historię dotyczącą pobytu w komnatach księcia. Zacytowała dokładnie każde jego słowo, określiła każdy jego gest, a także zachowanie. Alienore słuchała jej, marszcząc coraz bardziej czoło. Gdy dziewczyna skończyła, odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że nie została z tym zupełnie sama. Kiedy już skończyła, opiekunka spojrzała na swoje dłonie, milcząc jak zaczarowana. Najwyraźniej pogrążyła się we własnych myślach. 
– Droga Soleil – powiedziała powolnym głosem po dłuższej chwili milczenia – może jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale książę Villane najprawdopodobniej chce uczynić z ciebie swoją kochankę.
Panna Rivaire spojrzała na Alienore, wyraźnie blednąc. Wtedy właśnie świat przysłonił się ciemnością.
                       

5 komentarzy:

  1. Na samym początku przypomniał mi się twój poprzedni tekst i jak mnie zaniepokoiło spotkanie z księciem. Dobrze, że tak szybko postanowiłaś kontynuować tę historię.
    Sama bym spanikowała stojąc twarzą w twarz z tym wysoko urodzonym.
    - Niewiem, czego pan ode mnie oczekuje.
    – Niedługo się tego dowiesz. ( I samej mi zaczęło serce walić. Nie wiem dlaczego ale spodziewam się po nim najgorszego😬)
    Przyszło mi na myśl czy książę nie ma coś wspólnego z ciężkim stanem zdrowia Króla. Inny kochany syn użył by każdej możliwej pomocy, ale jemu chyba śpieszno do tronu 🙁
    - Obiecuję, że drugi raz będzie o wiele bardziej owocny ( teraz to ja mam w głowie dopiero czarny scenariusz) . Nie wiem czy lepiej aby Soleil była posłuszna czy lepiej żeby uciekała gdzie pieprz rośnie.
    🤢 Ale oblech z tego księcia😡 zostawiłby to biedne dziecko w spokoju.

    Już się zastanowiłam. Powinna uciekać gdzie pieprz rośnie. Ale pewnie Książę i tak pośle za nią jakichś zbirów. Gdzie ona trafiła. Wiedziałam że nic dobrego z tego nie wyjdzie. A miala to być seria bardzo na odstresowanie, to czemu mnie tak stresujesz jej losem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to miała być prosta seria na odstresowanie dla mnie XD ahahha. Taka nieskomplikowana. Historia nie może się obejść bez dramatów. Musisz mi wybaczyć! Tak tylko ukradkiem powiem, że będzie jeszcze gorzej XDDDD. Jednak miło widzieć, że jeden zwyczajny tekst wywołuje tak dużo emocji <3. Dziękuję!

      ~SW

      Usuń
  2. Ło! No, kreacja księcia to majstersztyk! (swoją drogą, dopiero teraz skapnąłem się, że książę nazywa się Villane co przypomina angielskie Villain XD). Autentycznie, jestem pod wielkim wrażeniem jak Ci się świetnie udało stworzyć księcia. Jest tak autentyczny, mroczny i czuć od niego to zło! Świetne :D Opisy też są genialne, zwłaszcza to o kielichu i krwi było super :D I jeśli to miała być prosta seria, to zdecydowanie Ci nie wyszło (w tym pozytywnym sensie) :D Rozwija się świetnie i hce się czytać więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie taki był zamysł z imieniem :D! Ale fajnie, że ktoś to rozszyfrował!
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  3. Hej :)
    Kurczę, jak Soleil jawi mi się jako taka dobra duszyczka, która dla wszystkich żywych istot chce jak najlepiej, jest taka niewinna i naiwna, tak z księciem mam problem, bo jest bardziej skomplikowany i nie umiem odebrać go w jeden sposób. Podoba mi się, że tu, wśród jego wyraźnie władczych cech, pojawiła się ciekawość i delikatność w stosunku do kwiaciarki. Z jednej strony chciałabym, by trzymał łapy jak najdalej od Soleil, z drugiej jestem ciekawa, jak mogłaby potoczyć się romantyczna historia między nim a dziewczyną.
    Zgrabne, plastyczne opisy, pewien niepokój między wierszami i ja to kupuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń