Soleil wygładziła czystą
jasno niebieską sukienkę, której przód zdobiony był przez krzyżujące się
atłasowe wstążki. Dwa blond kosmyki, które ocierały się o jej policzki, zostały
zgarnięte w tył i przyszpilone kokardą w tym samym kolorze, co sukienka.
Patrząc w swoje odbicie, czuła się jak prawdziwa dama. Nie potrafiła się tym
jednak cieszyć.
Lada moment miała odbyć
spotkanie z księciem Villane’em. Nie rozumiała, dlaczego to dla niego musiała wyglądać
ładnie. Próbowała przemówić do rozsądku swojej opiekunce, jednak ta nie chciała
jej słuchać – zagłuszała ją swoim trajkotaniem o księciu, któremu musiała się
spodobać. Soleil w to nie wierzyła. Takiego człowieka nie interesowały zwykłe
wieśniaczki, w końcu miał na wyciągnięcie ręki urodziwe i bogate księżniczki.
Obawiała się, że to spotkanie mogło być związane z jej zawodem. Tylko po co
Villane’owi kwiaty? To było absurdalne.
– Myślę, że jesteś już
gotowa. Teraz jeszcze trochę kwiatowych perfum na podkreślenie twojej
kwiecistej profesji – zawołała wesoło Alienore, unosząc w górę mały flakonik.
Zanim Soleil zaprotestowała, ta rozpyliła zapach, który niespodziewanie wdarł
się do jej nozdrzy. Od razu zaczęła kasłać. Jeżeli ten zapach miał być
kwiatowy, to najwyraźniej minął się z przeznaczeniem, w końcu nikt nie znał się
na nich lepiej niż Soleil.
– To chyba nie było
konieczne – zachrypiała dziewczyna, ocierając z oczu łzy wywołane chemicznymi
oparami.
Alienore ją zignorowała.
– Teraz możesz iść do
księcia! Jesteś piękna, pachnąca i czysta – rzuciła, chwytając ją za dłonie.
Uśmiech kobiety był tak szeroki i szczery, że Soleil nie miała siły się z nią
kłócić. Alienore w jakiś sposób przypominała jej matkę, Eleonore. Obie były tak
samo radosne i pełne energii. Jak wobec tego mogła się na nią złościć?
– Idź już, skarbie. Będę
tu na ciebie czekać.
Kwiaciarka kiwnęła
niepewnie głową. Wcale nie chciała się stąd ruszać, ale nie mogła sprzeciwiać
się rozkazom księcia. Skoro chciał z nią porozmawiać, była zmuszona się z nim
spotkać.
Biorąc głęboki wdech,
Soleil sztywnym krokiem ruszyła do komnaty Villane’a. Wciąż dziwiło ją to, że
potomek Cardarielle’ów pozwolił, aby zamieszkiwała pokój tuż obok niego. Za
każdym razem, gdy chodziła po korytarzu na trzecim piętrze zamku, bała się, że
może przypadkiem napotkać jakiegoś dostojnika, który z niej zakpi. Nie nadawała
się na obcowanie z rodziną królewską. Nie była w końcu wysoko urodzona.
Kiedy dziewczyna zapukała
niepewnie do drzwi, od razu usłyszała odpowiedź. Książę nakazał jej wejść do
środka. Ledwie przekroczyła próg, zamykając za sobą drzwi, kiedy Villane
odezwał się swoim niskim głosem:
– Witaj w moich skromnych
progach, Soleil Rivaire.
Dziewczyna się
wzdrygnęła. Jej imię i nazwisko w ustach księcia brzmiało niepokojąco mrocznie.
Żałowała, że w momencie, kiedy je wymawiał, nie dane było jej spojrzeć mu w
twarz – może wtedy rozczytałaby jego zamiary, które kryły się za tymi dwoma
prostymi słowami. Książę Villane stał do niej jednak tyłem i spoglądał przez
okno. Gdyby weszła tutaj przez omyłkę, zapewne potraktowałaby go jak rzeźbę,
ponieważ dopóki nie sięgnął w kierunku stolika po kielich wypełniony czerwonym
winem, był nieruchomy niczym posąg.
– Wzywałeś mnie, panie –
powiedziała drżącym głosem dziewczyna. Spocone dłonie złożyła w podołku.
Starała się głęboko oddychać, aby nie doprowadzić szaleńczo bijącego serca do
przedwczesnego zawału.
– W rzeczy samej. –
Villane obrócił się w kierunku Soleil i posłał jej charyzmatyczny uśmiech. Może
służące, które zachwycały się urokiem księcia nabrałyby się na ten pozornie
miły gest, ale nie ona. Nawet kwiaty w królewskim ogrodzie wyszeptały jej, że
powinna uważać na następcę tronu.
Kiedy milczenie się
przedłużało, a potomek Cardarielle’ów nawet nie spuścił z niej ciekawskich
oczu, jakby czegoś oczekiwał, zaczęła czuć się jeszcze bardziej nieswojo. Jej
policzki płonęły żywym ogniem, to dlatego przerwała w końcu tę ciszę.
– Czy mogłabym się
dowiedzieć, panie, co było powodem tego wezwania? – spytała nieśmiało, modląc
się w duchu, aby mogła stąd jak najszybciej wyjść. – Nie wiem, czego pan ode
mnie oczekuje.
– Niedługo się tego
dowiesz. – Villane uniósł z rozbawieniem kielich, upijając z niego łyk
czerwonego wina. Podejrzany uśmieszek nie znikał z jego twarzy. – Na razie
liczę na przyjemną rozmowę.
– Rozumiem. – Soleil
odpowiedziała to na przekór sobie. Tak naprawdę kompletnie nie rozumiała,
dlaczego miałaby uraczyć księcia miłą rozmową. Trudno byłoby im znaleźć choćby
jeden temat. Co mógł mieć wspólnego królewski potomek ze zwykłą kwiaciarką,
która była niewiadomego pochodzenia?
– Usiądź. – Słowa
Villane’a nie brzmiały jak prośba, a raczej jak rozkaz. To dlatego dziewczyna
szybko go wykonała, zasiadając na jednym z jak najdalej oddalonych od księcia
foteli. Zdziwiła się, kiedy mężczyzna znów obrócił się w kierunku okna.
Odnosiła wrażenie, że już zbyt dużo wypił. Przed chwilą jego kielich był pełen,
teraz znów musiał go uzupełnić.
– Niedługo zostanę
królem. – Soleil zamrugała zdziwiona oczami. – Mój ojciec poważnie zachorował.
Jest już na skraju wytrzymałości. Zdążył oczywiście zaplanować moje przyszłe
życie. Chce, abym poślubił młodą księżniczkę sąsiadującego z nami królestwa.
Niezwykle bogatą i wpływową. – Dziewczyna była zdziwiona tymi wyznaniami,
szybko jednak uznała, że może książę zwyczajnie nie miał się komu wyżalić.
– Ja… mogę spróbować
pomóc uleczyć króla, znam się trochę na lekarst…
Zanim kwiaciarka
dokończyła zdanie, w pomieszczeniu rozbrzmiał gniewny głos księcia, który
rzucił jej przez ramię złe spojrzenie:
– Nie. – Kiedy Soleil
wyprostowała się i zesztywniała, on kontynuował już spokojniej swoją wypowiedź.
– Nie ma potrzeby ingerować w boską wolę. Najwyraźniej taki ma być jego koniec.
Czas, aby ktoś inny przejął po nim tron. – Villane zapatrzył się w kielich,
który obracał powolnie wokół własnej osi, wzburzając tym samym czerwone fale. W
bladym świetle świec trunek wyglądał jak najprawdziwsza krew. Tym bardziej
uśmiech księcia zdawał się być niepokojący. Zupełnie jakby planował czyjąś
śmierć.
– Jeszcze nikt o tym nie
wie, ale ślub odbędzie się za dwa miesiące. Jesteś pierwszą osobą, której o tym
mówię. Chyba domyślasz się, że nie jest to dla mnie zbyt radosna nowina? W
końcu większość królewskich małżeństw jest aranżowana przez króla. – Książę
posłał dziewczynie pytające spojrzenie. Ta pokiwała szybko głową na znak, że rozumie.
– Chciałbym, abyś towarzyszyła mi w tej niedoli. Wydaje mi się, że jesteś
odpowiednią do tego osobą.
– Dlaczego tak uważasz,
panie? – Głos dziewczyny nieco zadrżał, zdradzając jej zdenerwowanie. – Nie
jestem nikim szcze…
– Nie musisz być. –
Villane zabrzmiał przy tym bardzo oschle. Soleil domyśliła się już, że nie
powinna komentować jego wypowiedzi ani zadawać pytań. Miała po prostu słuchać.
– W tym pomieszczeniu twój status nie powinien mieć dla ciebie większego
znaczenia.
Soleil już miała otworzyć
usta, kiedy ujrzała uniesioną znacząco brew mężczyzny. Szybko je zamknęła,
przypominając sobie, że miała milczeć. Potomek Cardarielle’ów uśmiechnął się
lewym kącikiem ust.
– Mądrze – skomentował szeptem. – Musisz nauczyć się posłuszeństwa,
droga Soleil.
Kwiaciarka jeszcze raz
pokiwała głową, zaciskając zbielałe wargi.
– To na tyle z naszej
dzisiejszej rozmowy. Obiecuję, że drugi
raz będzie o wiele bardziej owocny, jeżeli chodzi o naszą relację. – Villane
przekręcił głowę w bok, przez co jego ciemne oczy zajarzyły się płomiennym
blaskiem świec. – Możesz już wracać do siebie.
Soleil niemal czuła, jak
uchodzi z niej całe powietrze. Miała ochotę głęboko odetchnąć, jednak
wiedziała, że nie wypadało robić tego w obecności księcia. Swój stres wyładuje,
gdy będzie już we własnym pokoju.
Podniosła się z fotela,
niepewnie dygnęła i skierowała się w stronę drzwi. Kiedy dotknęła klamki,
poczuła jednak na swojej szyi oddech. Wzdrygnęła się i zastygła w bezruchu.
Nawet nie słyszała, kiedy Villane się do niej przekradł. Był bezgłośny i
szybki. Nachylił się do jej ucha, wywołując na skórze dreszcze, a potem
wyszeptał słowa, które brzmiały jak sekret:
– Wciąż zadziwia mnie
twoja uroda. – Soleil wstrzymała dech. – Jesteś chorowita, blada, wychudzona, a
jednak wyglądasz jak eteryczna postać wyrwana siłą z najpiękniejszej baśni.
Zwyczajne dziewczęta tak nie wyglądają. Musisz być kimś więcej niż kwiaciarką z
małej wioski. Zagubioną istotą, która trafiła do Chavelln poprzez czyste
zrządzenie losu. Kim jesteś, Soleil Rivaire? – Dziewczyna otworzyła usta, aby odpowiedzieć,
jednak nie potrafiła. To oczywiste, że nie pochodziła z Chavelln. W końcu gdy
obudziła się w swojej małej wiosce, mówiła w zupełnie obcym języku, nieznanym
żadnemu z mieszkańców Laverne. Nie pierwszy raz słyszała również, że była
nietypowej dla tutejszych mieszkańców urody.
Książę Villane położył
dłoń na jej dłoni, otwierając tym samym drzwi.
– Do zobaczenia. – Ten
niepokojąco delikatny głos odprowadził ją jak powiew wiatru do własnej komnaty.
Kiedy w otoczeniu trajkoczącej bezustannie opiekunki usiadła w końcu na łóżku,
czuła, że całe jej ciało drży ze strachu. Villane Cardarielle był za blisko
niej.
– Słuchasz mnie, skarbie?
– zapytała zdziwiona Alienore, nachylając się nad dziewczyną, której puste oczy
utkwione były w jakimś odległym punkcie daleko poza tym pokojem. – Zdarzyło się
coś złego?
Uśmiech zszedł z twarzy
zaniepokojonej opiekunki, która pozwoliła sobie usiąść obok swojej
podopiecznej. Zapewne zwyczajna pokojówka nie pozwoliłaby sobie na takie
spoufalanie, Alienore była jednak kimś więcej.
Kiedy emocje opadły z
kwiaciarki wraz z jej ciężkim westchnieniem, zrzuciła z siebie całą historię
dotyczącą pobytu w komnatach księcia. Zacytowała dokładnie każde jego słowo,
określiła każdy jego gest, a także zachowanie. Alienore słuchała jej, marszcząc
coraz bardziej czoło. Gdy dziewczyna skończyła, odetchnęła z ulgą, ciesząc się,
że nie została z tym zupełnie sama. Kiedy już skończyła, opiekunka spojrzała na
swoje dłonie, milcząc jak zaczarowana. Najwyraźniej pogrążyła się we własnych
myślach.
– Droga Soleil –
powiedziała powolnym głosem po dłuższej chwili milczenia – może jeszcze nie
zdajesz sobie z tego sprawy, ale książę Villane najprawdopodobniej chce uczynić
z ciebie swoją kochankę.
Panna Rivaire spojrzała
na Alienore, wyraźnie blednąc. Wtedy właśnie świat przysłonił się ciemnością.
Na samym początku przypomniał mi się twój poprzedni tekst i jak mnie zaniepokoiło spotkanie z księciem. Dobrze, że tak szybko postanowiłaś kontynuować tę historię.
OdpowiedzUsuńSama bym spanikowała stojąc twarzą w twarz z tym wysoko urodzonym.
- Niewiem, czego pan ode mnie oczekuje.
– Niedługo się tego dowiesz. ( I samej mi zaczęło serce walić. Nie wiem dlaczego ale spodziewam się po nim najgorszego😬)
Przyszło mi na myśl czy książę nie ma coś wspólnego z ciężkim stanem zdrowia Króla. Inny kochany syn użył by każdej możliwej pomocy, ale jemu chyba śpieszno do tronu 🙁
- Obiecuję, że drugi raz będzie o wiele bardziej owocny ( teraz to ja mam w głowie dopiero czarny scenariusz) . Nie wiem czy lepiej aby Soleil była posłuszna czy lepiej żeby uciekała gdzie pieprz rośnie.
🤢 Ale oblech z tego księcia😡 zostawiłby to biedne dziecko w spokoju.
Już się zastanowiłam. Powinna uciekać gdzie pieprz rośnie. Ale pewnie Książę i tak pośle za nią jakichś zbirów. Gdzie ona trafiła. Wiedziałam że nic dobrego z tego nie wyjdzie. A miala to być seria bardzo na odstresowanie, to czemu mnie tak stresujesz jej losem.
Wiesz, to miała być prosta seria na odstresowanie dla mnie XD ahahha. Taka nieskomplikowana. Historia nie może się obejść bez dramatów. Musisz mi wybaczyć! Tak tylko ukradkiem powiem, że będzie jeszcze gorzej XDDDD. Jednak miło widzieć, że jeden zwyczajny tekst wywołuje tak dużo emocji <3. Dziękuję!
Usuń~SW
Ło! No, kreacja księcia to majstersztyk! (swoją drogą, dopiero teraz skapnąłem się, że książę nazywa się Villane co przypomina angielskie Villain XD). Autentycznie, jestem pod wielkim wrażeniem jak Ci się świetnie udało stworzyć księcia. Jest tak autentyczny, mroczny i czuć od niego to zło! Świetne :D Opisy też są genialne, zwłaszcza to o kielichu i krwi było super :D I jeśli to miała być prosta seria, to zdecydowanie Ci nie wyszło (w tym pozytywnym sensie) :D Rozwija się świetnie i hce się czytać więcej :D
OdpowiedzUsuńDokładnie taki był zamysł z imieniem :D! Ale fajnie, że ktoś to rozszyfrował!
UsuńDziękuję za komentarz <3
Hej :)
OdpowiedzUsuńKurczę, jak Soleil jawi mi się jako taka dobra duszyczka, która dla wszystkich żywych istot chce jak najlepiej, jest taka niewinna i naiwna, tak z księciem mam problem, bo jest bardziej skomplikowany i nie umiem odebrać go w jeden sposób. Podoba mi się, że tu, wśród jego wyraźnie władczych cech, pojawiła się ciekawość i delikatność w stosunku do kwiaciarki. Z jednej strony chciałabym, by trzymał łapy jak najdalej od Soleil, z drugiej jestem ciekawa, jak mogłaby potoczyć się romantyczna historia między nim a dziewczyną.
Zgrabne, plastyczne opisy, pewien niepokój między wierszami i ja to kupuję.
Pozdrawiam.