Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 26.05): Jestem przy tobie. Nieważne, co jeszcze przyjdzie ci do głowy, jestem przy tobie. Klucze: sądzić, nachalny, patyzant, wygodnie

Namierz cel:

niedziela, 17 listopada 2019

[36] W cieniu nocy: Kto się czubi, ten się lubi ~ SadisticWriter


Temat tak jakoś pasował mi do uniwersum WCN. Nie miałam już czasu, żeby wymyślić nie wiadomo jak rozwiniętą fabułę, ale takie krótkie opowiadania są dobre na odprężenie. To jest taki ciąg dalszy bitwy paringowej. Chociaż już chyba wiem, kogo wybierze ostatecznie Madelyn.

***
Miałem już dosyć przyglądania się, jak ta mała wiedźma wdzięczy się do mojego kuzyna. Oboje siedzieli już od ponad godziny pod rozłożystym drzewem i oddawali się czemuś, co Madelyn na pewno nazwałaby „odrabianiem zadania domowego, w którym pomaga mi Nate”, ja nazwałbym to: „Udawaniem, że jest się tak tępym, że nie potrafi się wykonać najprostszego zadania domowego, i to tylko po to, aby spędzić czas z Nate’em, w którym jestem zabujana, odkąd tylko nauczyłam się chodzić”. Dziwiło mnie, że mój kuzyn nie zorientował się jeszcze, że Madelyn doskonale radzi sobie w szkole, a więc w gruncie rzeczy nie potrzebowała jego pomocy przy zadaniu domowym. Ewentualnie mógł ją już dawno rozszyfrować, a po prostu spędzanie z nią czasu w żaden sposób mu nie przeszkadzało.
Nate i Madelyn byli siebie warci. Chociaż istniało między nimi pięć lat różnicy, nie przeszkadzało im to w porozumiewaniu się, a także podejmowaniu dziwnych, pseudonaukowych tematów na temat świata, których ja kompletnie nie rozumiałem. Kiedy się spotykali, byli we własnym świecie, do którego nawet ja nie potrafiłem wedrzeć się siłą, co nie znaczy, że nigdy nie próbowałem… Szczególnie wtedy, kiedy za bardzo się do siebie przybliżali. Dokładnie tak jak teraz.
Madelyn zgarnęła włosy za ucho, nachylając się nad zeszytem i wskazując na coś palcem. Nieśmiały uśmiech nie schodził z jej twarzy, podobnie jak dwie rumiane plamy z policzków. Nate również musiał się pochylić nad zeszytem, żeby zrozumieć, o co jej chodzi, to dlatego ich głowy niemal zaczęły się ze sobą stykać. Wiedziałem, że ta wiedźma zaraz przeniesie na niego swoje czarujące, błękitne oczy i zachęci go tym samym do pocałunku. Co prawda nie wierzyłem w to, żeby mój upośledzony pod względem relacji kuzyn zrozumiał, o co jej chodzi, ale wystarczyło, że ja to rozumiałem. I że nie chciałem do tego dopuścić.
Przekradłem się pomiędzy drzewami, starając się wykorzystać metodę bezszelestnego skradania się, której nauczył mnie kiedyś tata. W niedługim czasie znalazłem się za plecami pary niespełnionych kochanków, kryjąc się jednak w cieniu, aby żadne z nich mnie nie dostrzegło. Na wstrzymanym oddechu wyczekiwałem tego, co mogło za chwilę nastąpić.
– Nie wiem, dlaczego prosiłaś mnie o pomoc, skoro doskonale rozumiesz to zadanie, Made – powiedział syn wujka Nathiela.
– Bo… bo widzisz, Nate… – Madelyn się zawahała. Wzięła głęboki wdech, jakby szykowała się do większego wyznania. Byłem gotowy chwycić ją za włosy i pociągnąć w tył tylko po to, aby do tego nie doszło. Na szczęście moja ręka tylko zawisła nad jej brązową czupryną, bo do żadnego romantycznego wyznania nie doszło. – Chciałam po prostu… spędzić z tobą trochę czasu, no i upewnić się, że myślę dobrze, jeżeli chodzi o to zadanie. Tak. Właśnie o to chodzi.
Z trudem powstrzymałem się od wydania z siebie cichego prychnięcia. Jeżeli tak się będzie jąkała, to nigdy mu nie wyzna miłości. Oczywiście dla mnie to nawet lepiej… Nie, żebym sam był w niej zakochany… W życiu! Miałem tylko trzynaście lat. W takim wieku po prostu dokuczało się wszystkim wrednym jędzom, ciągnąc je za włosy albo szturchając. Ja akurat upatrzyłem sobie Madelyn.
– Jeżeli chciałaś spędzić ze mną czas, mogłaś do mnie po prostu zadzwonić. – Rozbawiony Nate położył dłoń na głowie dziewczyny, głaszcząc ją jak małego zwierzaczka. Kiedy zobaczyłem, że ramiona Madelyn opadają, jakby się załamała, zrozumiałem, o co chodzi. Och, czyżby syndrom siostrzyczki znów powracał? Wątpiłem w to, aby Nate kiedykolwiek spojrzał na nią inaczej niż na dziewczynkę, która była od niego o pięć lat młodsza i potrzebowała nieco troski, w końcu nie miała rodzeństwa, a poza tym mieszkała tylko z tatą.
Czarodziejka wzięła głęboki wdech.
– Dlaczego zawsze traktujesz mnie jak małe dziecko? – spytała z wyrzutem.
Wyprostowałem plecy. Nie spodziewałem się, że zada mu takie pytanie. Nate najwyraźniej też, bo przez dłuższą chwilę nie odpowiadał, jakby sam się nad tym zastanawiał.
– Przepraszam – wyrzucił z siebie w końcu, od razu zabierając dłoń z jej głowy. Teraz to on zachowywał się jak skruszona, onieśmielona dziewczynka. – Ciągle zapominam, że masz już czternaście lat, a to poważny wiek. – Wydawało mi się, czy krył się w tym powiedzeniu jakiś brak powagi? Zupełnie jakby tak nie uważał?
Madelyn zamknęła zeszyt z cichym puknięciem, spoglądając prosto w oczy swojego rozmówcy z taką powagą, że sam zrobiłem się podejrzliwy.
– Nie mógłbyś się zakochać w kimś, kto ma czternaście lat, prawda? – spytała prosto z mostu.
– Nie do końca rozumiem, co masz na myśli, Made… – Onieśmielony Nate podrapał się w tył głowy, próbując uciec wzrokiem w drugą stronę.
– Chodzi mi o to, że cię ko… – Zanim dokończyła zdanie, rzuciłem się na nią od tyłu jak wygłodniały wilk. W tym momencie czułem się jak łowca wiedźm, który wyszukuje odpowiedniej chwili, aby zaatakować swoją ofiarę. Prawda była taka, że Madelyn poniekąd była wiedźmą, choć gdybym powiedział to na głos, zapewne zostałbym za to skarcony. W jej świecie istniały i wiedźmy, i czarodziejki, z czego obie strony pochodziły z rodu la bonne fee. Madelyn zaliczała się raczej do tych piekielnie dobrych czarodziejek, które nie skrzywdziłyby nawet muchy.
Nie spodziewałem się, że dziewczyna będzie taka czujna. W momencie, kiedy się na nią rzuciłem, wyjęła z torby drewnianą łyżkę i z braku pomysłu na obronę, ponieważ jej magia nie działała tak szybko, jakby tego chciała (a to oznaczało, że była słabą wiedźmą), rzuciła mnie nią tak, że dostałem prosto w oko. Wydałem z siebie zbolały dźwięk, od razu się wycofując. Przysłoniłem oko dłonią, patrząc gniewnie na Madelyn. Niby była słaba, a jednak załatwiła mnie zwykłą łyżką.
– I co, pewnie myślisz, że to zwykła łyżka? – spytała z prychnięciem dziewczyna. – Zaklęłam ją, zanim wyszłam z domu, bo wiedziałam, że będziesz chciał wszystko zniszczyć! To dlatego zorientowałam się, że się zbliżasz!
– Wybiłaś mi oko, idiotko! – wykrzyknąłem wściekle.
– Widocznie na to zasłużyłeś! – odkrzyknęła walecznie czarodziejka.
I pomyśleć, że zawsze sądziłem, iż tylko potężne wiedźmy używają czystej magii, niepopartej żadnymi magicznymi artefaktami. Tymczasem jeden z takich artefaktów, z pomocą słabej moim zdaniem wiedźmy, załatwił mnie w prosty, niemal ludzki sposób. Niech to szlag!
Bez chwili zastanowienia rzuciłem się na dziewczynę, wywracając ją w trawę. Oczywiście jak przystało na Madelyn, nie zamierzała się poddać, mimo tego że była słabsza fizycznie. Biła mnie na oślep pięściami, raz trafiając nawet w mój nos, ja tymczasem szarpałem ją za włosy, próbując przekonać do poddania się i przyznania, że to ja wygrałem. Chociaż Madelyn miała łzy w oczach, nie zamierzała przestawać. Tę bitwę mogła zatrzymać tylko postronna osoba, i okazał się nią być mój kuzyn. Chyba wcześniej był zbyt oszołomiony, żeby jakkolwiek zareagować. Teraz jednak chwycił mnie za tył koszulki i pociągnął stanowczo w górę. Nie wyglądał na złego czy tym bardziej groźnego, po prostu posłał mi znaczący uśmieszek, który mógł mówić tylko jedno: nie ma sensu się z nią bić, Lathan. W tym momencie to jednak jemu miałem ochotę przywalić.
Madelyn usiadła na trawie, szybko ocierając łzy nagromadzone w oczach. To, że płakała, było jednak widoczne w jej lekko zaczerwienionym nosie. To dzięki temu zawsze łatwo można było poznać, że wylewała łzy. Spojrzałem na nią z wrednym uśmieszkiem, głośno prychając.
– Co, czerwononosy renifer powrócił? A dziwne, bo jest dopiero wiosna – powiedziałem ze zjadliwą ironią. Nate wciąż mnie nie puszczał, jakby się bał, że jeszcze dojdzie do ponownej bójki.
Zawstydzona Madelyn zasłoniła dłonią nos, aby nie ośmieszyć się przed Nate’em. Teraz widziałem tylko jej zmarszczone czoło i sypiące iskrami złości błękitne oczy. Zanim cokolwiek odpowiedziała, a niewątpliwie szykowała potężną ripostę, która mogła zmieść z powierzchni Ziemi wszystkich wkoło (oprócz mnie), to mój kuzyn zabrał głos.
– Lathan, masz już trzynaście lat. Chyba wiesz, że wystarczy powiedzieć dziewczynie, że się ją lubi, zamiast rzucać się na nią z pięściami. – Nate wyglądał, jakby próbował ukryć rozbawienie. Myślałem, że go zaraz zdzielę. Tym razem to ja poczułem, że się zawstydziłem. I miałem nadzieję, że nie było to widoczne na moich policzkach.
– No, chyba cię pogrzało! – krzyknąłem wściekle, wyrywając się z jego uścisku. – Brzydzę się nią! – Musiałem przyznać, że teraz to ja zachowywałem się jak dziecko, szczególnie kiedy zaciskałem pięści i tupałem nogą w podłoże. Chyba zbyt nisko upadłem.
– Istnieje takie powiedzenie: kto się czubi, ten się lubi – powiedział z uśmieszkiem Nate.
Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, kiedy dostałem z kopa prosto w kolano.
– Zdychaj! – krzyknęła złowieszczo Madelyn.
Upadłem w trawę, a ona bezlitośnie zaczęła mnie nadeptywać, jakby rzeczywiście chciała pozbawić mnie życia. Zanim zdążyłem złapać ją za nogę, to Nate chwycił w pasie i odciągnął tę rzucającą się na wszystkie strony wiedźmę.
– Zostaw mnie, Nate! Tak się nie godzi traktować kobiet! Zaraz mu trzepnę w ten głupi…
– Kobiet? Nawet za sto lat nie będziesz kobietą, wredna wiedźmo! – wykrzyknąłem, wtrącając się jej w połowie zdania. – Masz za małe cycki!
Madelyn wydała z siebie coś w rodzaju wściekłego warknięcia, a potem wyrwała się Nate’owi i rzuciła się za mną w pogoń. Oczywiście zdążyłem się podnieść z ziemi, a nawet – pomimo bólu kolana – podjąć się ucieczki w stronę lasu. Żeby jeszcze bardziej ją rozwścieczyć, wystawiłem jej język i głośno się zaśmiałem. To był mój pierwotny plan. Wkurzyć ją tak bardzo, że zapomni o swoim niedoszłym kochanku i pobiegnie za mną. Bo co, jak co, ale zamierzałem przegrywać z własnym kuzynem…

4 komentarze:

  1. Zdaje się, ze spędzanie czasu z ta małolata sprawiało mu przyjemność (Nate'owi) każdy lubi czuć się potrzebny w taki czy inny sposób. Madelyn to cwana sztuka, flirtowanie ma w małym paluszku, a kuzyn Nata zdaje się aż zanadto przejęty zaistniała sytuacja, czyżby zazdrość... Tak to na pewno zazdrość. Taka dość spora różnica wieku ich dzieli, szczególnie jeśli mówimy o 14latce i starszym koledze...moze, gdyby mieli 20+ lat to by to przeszło, ale w tym wieku różnica jest zbyt wielka, szczególnie mentalna. Cos mi się to nie widzi...może w przyszlosci, ale nie teraz. Och jest i łyżka. Nigdy nie wiesz co wiedźma trzyma w torebce, po dłuższej chwili zastanowienia, także muszę się w taka wyposażyć. Oj tak, on ja bardzo lubi, ale nie jestem pewna jak to jest z Madelyn. Może cos z tego urośnie. śmiałam się czytając ich starcie :) z tymi cyckami to przegiął hahah , już po nim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    #TeamLanthan4Ever ❤️
    W ostatnim zdaniu zabrakło znaczącego słowa NIE. Ale poza tym to ja wielbię ten tekst i nadal uważam, że Madelyn powinna przychylniej spojrzeć na młodszego Auvreya. Bo Nate to trochę ciapa jest, skoro nie widzi tuż obok siebie pewnych oczywistości, a dostrzega ich cień u innych ludzi.
    Przyjemna scenka, ciekawie wpleciony temat. Zaśmiałam się przy każdym czytaniu - a były to dwa razy, nim się wzięłam za komentarz - czyli humor Ci tu wyszedł.
    #TeamLathan4Ever ❤️
    No. Uwielbiam to uniwersum, uwielbiam to, że i wśród młodszego pokolenia są takie postaci i wątki, które skradły mi serce. Wielbię. Chcę więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fuck. Pierwszy hashtag z błędem, Dios mio.
      #TeamLathan4Ever ❤️

      Usuń
  3. Haha xd o Boże dobrze było przeczytać cis lekkiego i zabawnego! DZIECI SA TAKIE OKRUTNE xd względem sb xd ale jakże naturalnie to wszystko tu wyszło! Bawiłam się znakomicie, czytając dozkminy Lathana i doskonale klucze nie byke tylko nie przyznać, że lubi Made. I to jej zdychah, i to jego masz za małe cycki! Jakie prawdziwe! Cudowne! ;D tekst zostawia mnie w świetnym humorze :D

    OdpowiedzUsuń