– Izumi, kocham cię, ale to jest
najgłupszy pomysł, na jaki mogłaś wpaść – stwierdziła Katsumi, patrząc z ukosa na
przyjaciółkę.
Izumi patrzyła rozpromieniona
przed siebie, w ogóle nie słuchając, co się do niej mówiło.
– Wspaniale, pra… nie! – Za
pierwszym razem nie zrozumiała sensu słów Haizaki. – To bardzo dobry pomysł!
– Wychowujesz dziecko, jak w
ogóle mogłaś pomyśleć o pracy w takim miejscu? – Katsumi nadal nie była
przekonana, wskazując na przestrzeń wokół nich.
Stały na środku przyciemnionej
sali. Było jeszcze zbyt wcześnie na klientów w takim miejscu, a zapach
papierosów wieczora poprzedniego wciąż unosił się w powietrzu. Jednak z jakichś
przyczyn Izumi pomyślała, że na początek praca za barem będzie świetnym startem
w nowe życie.
– Coś mi mówi, że tym razem się
uda. – Shirotsuki pogłaskała po głowie uczepionego nogawki jej spodni Tetsuyę w
matczynym geście.
– Bo? – mruknęła wciąż nie
przekonana Katsumi.
– Bo mają wakat na barze? – Izumi
wskazała na ogłoszenie wiszące na tablicy gdzieś pomiędzy plakatami zbliżających
się koncertów.
– Nigdy nie pracowałaś w takim
miejscu.
– Ale szybko się uczę. Po za tym,
Midorima powiedział, że dzisiaj jest szczęśliwy dzień dla ryb.
– Nie mów, że tak jak ten zielony
glon wierzysz w to gówno.
– Nie do końca, ale jak to mówią,
tonący brzytwy się chwyta…
– Proszę, proszę. – Na dźwięk
ostrego, nie znoszącego sprzeciwu tonu obróciły się jak na komendę. – Jak
zawsze nierozłączne. – Przez próg baru przeszedł czarnowłosy, wysoki mężczyzna
o uważnym, stalowym spojrzeniu.
– Chyba sobie jaja robicie –
mruknęły jednocześnie, poznając natychmiast właściciela przybytku.
– Shuuzou Nijimura. – Katsumi z
powątpiewaniem skinęła głową. – Kopę lat.
Nijimura podszedł do kobiet,
uważnie się im przyglądając. Nic się nie zmienił, odkąd ich kontakt urwał się
wraz z ukończeniem przez niego przeklętego gimnazjum Teiko. Chodził klasę wyżej
i swego czasu był kapitanem tej nieszczęsnej drużyny koszykówki, do której
należał każdy, Kise, Aomine, czy Akashi, który chyba od Shuuzo nauczył się być
entuzjastą okrucieństwa niezbędnego. Nawet Shougo, brat Katsumi, który nie
słuchał nikogo, uważał Nijimurę za kogoś
pokroju przyjaciela. Czarnowłosy od zawsze lubił rządzić, więc nie było niczym
dziwnym, że założył swój własny interes, choć mógłby wybrać coś bardziej
ambitnego niż prowadzenie baru.
Katsumi spoglądała to na Nijimurę,
to na Izumi, nie mogąc uwierzyć w niedorzeczność tej sytuacji, jedynie
Shirotsuki uniosła hardo głowę, nieznacznie się uśmiechając. Zwykle ta mina nie
zwiastowała nic dobrego. To samo chyba pomyślał Nijimura, bo uniósł jedną brew,
jak to miał w zwyczaju, gdy się nad czymś zastanawiał, bądź coś kombinował. Na
krótki moment jego wzrok zatrzymał się na Tetsuyi, który obserwował go uważnie
zza nogawki swojej matki.
– Nie sądzę, by to miejsce było
odpowiednie dla dzieci – rzekł, ale w tonie jego głosu nie było ani krzty
złośliwości.
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale
nie znalazłam jeszcze dla niego miejsca w przedszkolu… – nie zważając na ostentacyjne
prychnięcie ze strony Katsumi, Izumi skłoniła głowę zgodnie z tradycją, – a przyszłam
prosić o pracę.
Na moment zapadła cisza,
podtrzymując lekko napiętą atmosferę, po czym Nijimura westchnął i wyciągnął
rękę w stronę najbliższej loży.
– Zapraszam – skinął jeszcze na
barmankę, która natychmiast przyniosła do stolika cztery szklanki soku
pomarańczowego. – Kto by pomyślał, że dumna Shirotsuki kiedykolwiek o coś
poprosi.
– Czasy się zmieniają. – Mimo
swojej sytuacji, Izumi nie miała zamiaru pokazać Shuuzou słabości.
Usadziła Tetsuyę obok siebie.
Chłopczyk wciąż z charakterystycznym dla siebie spokojem wpatrywał się w Nijimurę,
co chyba lekko mężczyznę dekoncertowało. Zanim znów zadał kolejne pytanie,
zerknął na chłopca, a pojedyncza kropelka potu pojawiła się na jego skroni. Nie
uszło to uwadze Izumi, która doskonale wiedziała, jak spokój jej syna działał
na nieznajomych. Uśmiechnęła się w duchu, wcale nie żałując, że zabrała
dzieciaka ze sobą.
– A skąd ten pomysł, że dam ci
pracę?
– Bo macie wakat. No i przez
wzgląd na stare znajomości, mógłbyś mi dać szansę.
Jednakże, taki profesjonalista,
jak Nijimura nie pozwoliłby sobie na niecne plany względem swojej osoby. Wciąż
posiadał parę asów w rękawie i wcale nie dziwił się, że akurat do niego
Shirotsuki przyszła prosić o pomoc. Choć bardziej podejrzewał, że to Katsumi
pierwsza się do niego odezwie, w końcu był najlepszym przyjacielem jej brata.
Czasem się zastanawiał, dlaczego dziewczyna tak szybko porzuciła starania
znalezienia członka swojej rodziny. Gdyby tylko wiedziała, jakie informacje
posiadał Nijimura, na pewno nie siedziała by teraz tak spokojnie na loży,
obserwując rozwój wydarzeń.
Doskonale wiedział, że nie
przyszła tu z własnej woli. Towarzyszyła wiernie swojej przyjaciółce, która nie
wiedzieć czemu, po dłuższej nieobecności wróciła do rodzinnego miasta. A
Shuuzou lubił zdobywać informacje, dlatego też otworzył taki, a nie inny
biznes. Bo przecież knajpa to najlepsze źródło informacji publicznej. Podpici
goście bardzo często zwierzali się wyszkolonym odpowiednio barmankom, które
później przekazywały zdobyte nowości swojemu szefowi. A on sam dzięki temu mógł
utrzymać budowany latami respekt w okolicy.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy
mieli jakieś bliższe stosunki. – Zmrużył oczy i zignorował parsknięcie śmiechem
przez Katsumi.
– Uznaj to za akt desperacji.
– Aż tak ciężko znaleźć ci
robotę?
Dlatego teraz analizował w głowie
wszystkie za i przeciw przyjęcia Izumi. Pamiętał dobrze, że była wścibska i
zawsze stawiała na swoim, a jeśli miała pod opieką dziecko, to pewnie zależało
jej na pracy i szybko by jej nie porzuciła. Z drugiej trony jednak, jego pracownicy
byli mu oddani, a on sam nie tolerował sprzeciwów i lekko się wahał, czy taka
buntowniczka, jak Shirotsuki da radę podołać zadaniu, gdyż to miejsce nie było
zwykłą knajpą.
Nijimura wcale nie zdobywał
wszystkich tych nowości tylko dla siebie. Nie był żadnym bossem osiedlowej
mafii, czy czymś podobnym. Wręcz przeciwnie, jego drugim zajęciem było
dostarczanie departamentowi policji odpowiednich informacji, ściślej mówiąc,
był wtyką.
– I pewnie możesz pracować tylko
w godzinach czynnego przedszkola.
– To właśnie ten drobiazg, który utrudnia mi znalezienie
pracy.
– A co z ojcem dziecka?
Tego pytania Izumi się nie
spodziewała i oczywiście nie miała zamiaru na nie odpowiadać, choć kątem oka
dostrzegła, jak jej przyjaciółka przenosi na nią zaciekawione spojrzenie.
– To nie jest… chwila, a gdzie
jest Tetsu? – Izumi rozejrzała się, orientując że jej syn nie siedział obok
niej.
Właściwie to nigdzie w zasięgu
wzroku go nie było, jednak Shirotsuki tylko westchnęła. Jedną z dziwnych cech
chłopca było notoryczne znikanie i nagłe pojawianie się, o czym jej przyjaciele
zdążyli się przekonać, kiedy raz prawie doprowadził Aomine do zawału, gdy mu
zniknął podczas zakupów. Biedny Daiki już chciał stawiać na nogi cały swój
posterunek, kiedy Tetsuya poszedł na dział z książkami, by pooglądać komiksy o
pieskach.
Jednak za każdym razem Izumi wpadała
w lekką panikę, gdy jej syn znikał z pola widzenia. Zaczęła przeszukiwać salę,
by znaleźć dzieciaka przy barze, siedzącego na wysokim stołku, oglądającego w
skupieniu mecz koszykówki na jednym z telewizorów zawieszonych na ścianie po
lewej stronie.
– Tetsuya! Nie możesz tak znikać!
– Poczochrała chłopcu niesforne, błękitne kosmyki, czując ulgę, że się nie
zgubił.
Choć była przyzwyczajona do tego
typu akcji, to za każdym razem odczuwała strach, że kiedyś Tetsuya naprawdę
zaginie, a tego nigdy by sobie nie wybaczyła. Był jej oczkiem w głowie i za nic
w świecie nie dałaby go skrzywdzić. Ona nigdy tego nie doświadczyła, dlatego
teraz starała się jak mogła, by pokazać mu co znaczy matczyna, bezwarunkowa
miłość.
– Puszczasz dziecku mecze?
Z zamyśleń wyrwał ją głos
Nijimury. Natychmiast przypomniała sobie, co tak właściwie robiła w tym miejscu
i już miała stanąć w obronie barmanki, kiedy zdała sobie sprawę, że pytanie
było kierowane do niej, gdyż na wpół zdziwione, na wpół powątpiewające srebrne
spojrzenie przeszywało ją na wylot.
– Tetsuya lubi koszykówkę.
– Ciekawe po kim – mruknęła
Katsumi, która do tej pory bacznie obserwowała rozwój wydarzeń.
– Oczywiście, że po mnie! –
żachnęła od razu Izumi, zakładając ręce na piersi. – Nie pamiętasz, że ja także
grałam w kosza?
– Tak i byłaś beznadziejna – przypomniał
bezlitośnie Nijimura. – Nieważne, nie mam całego dnia na wspominki, a tym bardziej
na niańczenie gówniarzeri. – Skinął na barmankę, która wyciągnęła spod lady cieniutki
plik papierów. – Chcesz tę robotę, to bierz. Jak się nie sprawdzisz, wyleję cię
na zbity pysk.
– Umowa stoi. – Izumi uścisnęła
rękę Nijimury zastanawiając się, jak bardzo zainteresowanie jej syna koszykówką
wpłynęło na tę decyzję. – Katsumi, masz długopis?
– Och, oczywiście, jestem
pisarką.
Chwilę później, niewiele myśląc,
Izumi stawiała podpis na umowie. Jej myśli dryfowały
gdzieś daleko w przyszłości i nie zorientowała się, że podpisuje się nazwiskiem
„Kuroko”.
–––––––––––––––––––––––––
– Więc? Wyjaśnisz mi to wszystko?
– zapytała z przekąsem Katsumi, stawiając na stole dwa kubki z kawą.
Siedziały w salonie. Żeby odciągnąć
Tetsuyę od oglądania meczu, Izumi musiała przekupić go jego ulubionym waniliowym
shakem, a ona sama potrzebowała dużej dawki kofeiny. Nie potrafiła znieść
uporczywego spojrzenia Katsumi, która wciąż domagała się wyjaśnień, dlaczego
jej przyjaciółka posługiwała się innym nazwiskiem niż dotychczas. Dopiero gdy
Tetsuya zajął się układaniem puzzli, Izumi zebrała się do rozmowy.
– Wtedy, po ukończeniu liceum…
nie wyjechałam tylko ze względu na ciążę. – Każde słowo przychodziło jej z
wielkim trudem, ale po części wiedziała, że była winna swojej przyjaciółce
prawdę. – Znalazłam swoich biologicznych rodziców.
– CO? – krzyknęła Katsumi na tyle
głośno, że musieli ja słyszeć sąsiedzi z domu obok. – Dlaczego od razu mi nie
powiedziałaś?
– Bo… ja swoją rodzinę
odnalazłam, a ty swoją straciłaś. I to przeze mnie.
– Pierdolisz, Izumi – Haizaki rozgniotła trzymane w dłoniach ciastko.
– Nigdy cię nie winiłam za tę sprawę z… – urwała, gdyż wciąż ciężko
przechodziło jej przez gardło imię jej brata. – W każdym razie, powiedzieli ci,
dlaczego cię oddali?
– Typowy scenariusz, wpadli jak
byli młodzi, a do tego matka miała problem z dragami. – Izumi wzruszyła
ramionami, zdając sobie sprawę, jak bardzo historia lubiła się powtarzać. – Do
tego ponoć była jakaś spina z dilerami, więc dali mi inne nazwisko, bym nie
miała przesrane na starcie…
Dopiero gdy sama opowiedziała tę
historię, zorientowała się, jak lipnie musiała brzmieć. Nigdy nie zastanawiała
się nad prawdziwością tej opowieści, ale powątpiewająca mina Katsumi
utwierdziła ją w przekonaniu, że być może państwo Kuroko nie powiedzieli jej
całej prawdy. To nie było tak, że zapomnieli o córce. Szczerze wyznali, że martwili
się nienawiścią, jaką mogła do nich żywić. Nie miała jednak powodów, by im nie
ufać, bo bardzo jej pomogli przy opiece nad małym Tetsuyą, a przyjęcie ich nazwiska
było dla Izumi jak początek nowego życia, ucieczka od przeszłości.
– Cieszę się, że znalazłaś
rodziców. – Uśmiech Katsumi także był szczery, choć w jej oczach tliły się
iskierki zawodu. – Ale skoro tam miałaś nowe życie, to po cholerę tu wracałaś?
Nie żebym się skarżyła…
– Po prostu się za wami
stęskniłam. – Izumi objęła swój kubek dłońmi, wpatrując się przez dłuższy
moment w parujący napój.
– A czy to nie jest aby tak, że
podświadomie szukasz ojca smarka? – Haizaki spojrzała na przyjaciółką z ukosa.
Znały się zbyt długo. Do tego,
Katsumi była dobrym obserwatorem. Tłumaczyła sobie, że to na potrzeby swoich
powieści, ale od zawsze lubiła obserwować ludzi i studiować ich zachowanie.
Mimika twarzy i mowa ciała Izumi całkowicie przeczyła jej słowom.
– Nie chcesz się dowiedzieć, kto
jest ojcem? – Haizaki dalej drążyła temat.
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo nie – ucięła Izumi, opadając
na oparcie kanapy.
– Bo może się okazać, że to ta
szuja Akashi? – Katsumi dzielnie przyjęła pełne powątpiewania spojrzenie.
– Mów sobie co chcesz, ale byłby
dobrym ojcem.
– I ty go jeszcze bronisz?!
– Zawsze był dla mnie dobry –
Izumi wzruszyła ramionami.
– Oprócz tego, że kazał ci zrobić
skrobankę.
– Czułam się przy nim
bezpiecznie. I miał dobre zabezpieczenie finansowe.
– No tak, bo związek z rozsądku
to rzeczywiście, cudowny pomysł.
– Kochałam go.
– Tak, a potem zdradziłaś go z
Kise.
– Prawda.
– Więc grono potencjalnych
tatusiów się zawęża. Jesteś pewna, że tylko ich dwóch?
– Tak! – żachnęła Izumi, coraz
bardziej poirytowana tą rozmową. – A ty co, w detektywa się bawisz? Liczysz na
ciepłą posadkę obok Daikiego?
– Nie, po prostu jestem ciekawa…
– To przestań być. Mój syn nazywa
się Tetsuya Kuroko i tak pozostanie. Tak, uciekam przed przeszłością i proszę
cię, przestań węszyć wokół tego, bo może się to dla wszystkich źle skończyć. – Izumi
przejechała dłonią po twarzy.
Nie mogła wyznać, że był jeszcze
ktoś, kto mógł być ojcem Tetsuyi. A na pewno nie mogła dowiedzieć się o tym
Katsumi.
Aj tak, a cóż to za zła praca dla matki, za barem pracować?
OdpowiedzUsuńNie rozumiem obaw. Niespodziewani goście najwyraźniej nie spodobali się dziewczynom, a szczególnie jednej z nich.
No gdy się zmieniają okoliczności, zmienia się i człowiek.
Bo przecież knajpa to najlepsze źródło informacji publicznej. - też fakt.
Nie podoba mi się chytrość i taka bezczelność tego Nijimury, facet dawno przez łeb nie dostał.
O ludzi , znikające dzieci to jest koszmar, jestes w parku sekunda patrzysz w inna stronę, a dziecko znika, normalnie magicy.
To z tym dziedziczeniem zainteresowań to coś jest na rzeczy, ale tym razem to po tatusiu:)
Ach wiec to dlatego dziwczyna zniknęła na tak długi czas, robi się jeszcze bardziej intrygująco i coś mi się zdaję, że ta seria krótka nie bedzie :)
Niezbyt dobry początek miała jako dziecko, mogłabyś napisać coś wiecej o jej rodzicach i czy sie zmienili?
Myśle, że ojcem jest Kise. To nawet pewne.
Hej :)
OdpowiedzUsuńIm dłużej mam do czynienia z tymi bohaterami, tym lepiej wychodzi mi rozpoznawanie ich i niemylenie, więc pisz o nich więcej :D
Podziwiam Izumi, iż znalazła odwagę, by po prostu o pracę poprosić. Nie każdy by się do tego posunął, bo duma mogłaby nie pozwolić. Ale rozumiem, w jakim kobieta jest położeniu, dlatego zaczęłam trzymać kciuki, by jej się udało.
I muszę Ci wyznać, iż odwaliłaś kawał niezłej roboty - czytałam sobie tekst, będąc pewna, że będzie to obyczajówka, nic mnie nie zaskoczy, a tu nagle Izumi podpisała się jako Kuroko i ja miałam takie "ale jak to? dlaczego? od kiedy? hę?!", więc chylę czoła przed tym, jak zbudowałaś tu akcję, by nagle wprowadzić taki plot twist.
Czytało mi się z przyjemnością i tylko przeszkadza jedno - że to krótsze, niż bym chciała. Niezła robota :)
Pozdrawiam.
Ej, czy tu są bohaterowie z Kuroko no Basket? No, muszą być. Widzę znajome imię. I połączyłaś to ciekawie z barem, gdzie sama pracujesz, więc... wow. Ogólnie dopiero pierwszy raz stykam się z tą serią, więc mam takie trochę: ALE TU IMION, O CO TU CHODZI, CO, GDZIE, JAK XDD. Ale niektóre teksty są dla mnie zrozumiałe i mogłam się czasem uśmiechnąć.
OdpowiedzUsuńZARAZ.
To to jest jakaś przeszłość przed Kuroko? Kurde, bo ja nie do końca to ogarniam XD. Ten powrót do teraźniejszości mnie trochę wbił w siedzenie. Chyba naprawdę musiałabym przeczytać od początku serię, bo czuję się nieco skonsternowana! ALe klimat i tak dobry.
Jezu jak sie okaze ze trzeci kandydat na ojca roku to haizaki to nie kupie tego.
OdpowiedzUsuńTrochę dalej nie czaję, czemu dzieciak to tetsuya, znaczy, cy TO JEST tetsuya czy tak jest nazwany na czesc swojego ojca czy jak. Bo Ci dorośli a ten dzieciakiem, nie wiem.
I co tak to zostawisz? Mam wrazenie, ze historii duzo do konca nie brakuje, zaciekawilas i chuj, reszty sie domyslajcie? Nie ładnie.
Ale poczekam. Jestem dobra w czekaniu.