Wąpierzyca: Dzień po śmierci
Krzysztof Hałdys – Człowiek Piszący
Pośród ogarniającej rzeczywistość
ciemności, odzywał się odległy odgłos uderzeń siekiery o drewno. Wybrzmiewał on
na tyle cicho i równomiernie, iż łatwo dało się pomylić go z dźwiękami kroków,
niesionymi echem przez obszerne korytarze. Błąd ten dodatkowo nasilał
odzyskujący świadomość umysł, który nadal tkwił w pełnym cierpienia zamku.
Reakcja była więc szybka. Powieki zostały uniesione, a ciało z impetem wyrwane
z łóżka. Kończyny dolne od razu zechciały rzucić się w bieg, jednak były na to
zbyt słabe i zdrętwiałe. Powłóczyły z tego powodu, niemal doprowadzając do
upadku. Przed tym na szczęście ratowały ręce, które łapiąc się czego popadnie,
próbowały utrzymać równowagę.
Mimo usilnych prób ucieczki odgłosy kroków, wybrzmiewające między kośćmi czaszki, stawały się coraz głośniejsze i złowrogie. Potęgowało to panikę i doprowadzało do prób przyśpieszenia kroku, które każdorazowo kończyły się spotkaniem z podłogą.
Sytuacja wyglądała tragicznie. Na szczęście błądzące wkoło oczy zdołały dostrzec drzwi, przez które prześwitywały promienie słońca. Działający odruchowo umysł skierował ku nim dziewczynę i kiedy dotarła na miejsce, zmusił ją do rzucenia się na nie z impetem. W wyniku tego wypadła na zewnątrz i stoczywszy się kilku schodków, upadła na ziemię. Nie zaległa na niej zbyt długo, gdyż paniczny strach momentalnie poderwał ją na nogi i mimo skręconej kostki, nakłonił do chwiejnego truchtu.
Trwał to kilka chwil, póki otumaniona dziewczyna nie poczęła dochodzić do zmysłów. Odzyskawszy świadomość zatrzymała się i osunęła na podłoże. Mimo, iż podświadomość próbowała zmusić ją do dalszej ucieczki, przypominając o zbliżających się krokach, ona nie słyszała nic prócz dźwięków wydawanych przez świerszcze, ptaki i inne stworzenia, które można znaleźć na wsi. Nigdzie nie mogła też dostrzec zamkowych ścian, czy murów, gdyż jej wzrok zalewał obraz rozległych zielono-żółtych, pagórkowatych pól, skąpanych w promieniach południowego słońca.
Czy tak wygląda śmierć? Zadała sobie w myślach naiwne pytanie, próbując wyjaśnić rzeczywistość, której nie rozumiała.
– Co tu robisz? – odezwał się niespodziewanie łagodny, choć karcący głos. – Nie powinnaś jeszcze wychodzić z łóżka.
Wraz z tymi słowami, poczuła szorstkie ręce łapiące ją pod kolanami i za plecami, które następnie uniosły ją w górę.
– Dam ci coś na uspokojenie – obiecał nieznajomy, kierując się w stronę stojącej niedaleko, drewnianej chaty.
Zbyt zdezorientowana, aby reagować, nie opierała się. Dlatego też w kilka chwil znalazła się w pościeli, gdzie potulnie wypiła ciepły płyn o smaku mleka i miodu, po którym poczuła ogromną senność.
Mimo usilnych prób ucieczki odgłosy kroków, wybrzmiewające między kośćmi czaszki, stawały się coraz głośniejsze i złowrogie. Potęgowało to panikę i doprowadzało do prób przyśpieszenia kroku, które każdorazowo kończyły się spotkaniem z podłogą.
Sytuacja wyglądała tragicznie. Na szczęście błądzące wkoło oczy zdołały dostrzec drzwi, przez które prześwitywały promienie słońca. Działający odruchowo umysł skierował ku nim dziewczynę i kiedy dotarła na miejsce, zmusił ją do rzucenia się na nie z impetem. W wyniku tego wypadła na zewnątrz i stoczywszy się kilku schodków, upadła na ziemię. Nie zaległa na niej zbyt długo, gdyż paniczny strach momentalnie poderwał ją na nogi i mimo skręconej kostki, nakłonił do chwiejnego truchtu.
Trwał to kilka chwil, póki otumaniona dziewczyna nie poczęła dochodzić do zmysłów. Odzyskawszy świadomość zatrzymała się i osunęła na podłoże. Mimo, iż podświadomość próbowała zmusić ją do dalszej ucieczki, przypominając o zbliżających się krokach, ona nie słyszała nic prócz dźwięków wydawanych przez świerszcze, ptaki i inne stworzenia, które można znaleźć na wsi. Nigdzie nie mogła też dostrzec zamkowych ścian, czy murów, gdyż jej wzrok zalewał obraz rozległych zielono-żółtych, pagórkowatych pól, skąpanych w promieniach południowego słońca.
Czy tak wygląda śmierć? Zadała sobie w myślach naiwne pytanie, próbując wyjaśnić rzeczywistość, której nie rozumiała.
– Co tu robisz? – odezwał się niespodziewanie łagodny, choć karcący głos. – Nie powinnaś jeszcze wychodzić z łóżka.
Wraz z tymi słowami, poczuła szorstkie ręce łapiące ją pod kolanami i za plecami, które następnie uniosły ją w górę.
– Dam ci coś na uspokojenie – obiecał nieznajomy, kierując się w stronę stojącej niedaleko, drewnianej chaty.
Zbyt zdezorientowana, aby reagować, nie opierała się. Dlatego też w kilka chwil znalazła się w pościeli, gdzie potulnie wypiła ciepły płyn o smaku mleka i miodu, po którym poczuła ogromną senność.
Drażniona przebijającą się przez powieki
jasnością dziewczyna, wybudziła się ze snu. W pierwszym odruchu przesłoniła
przedramieniem oblicze i otworzyła oczy. Źrenice szybko dostosowały swą szerokość
do panujących warunków, dzięki czemu mogła rozeznać się w otoczeniu. Przykryta
kremową pościelą leżała na dość wygodnym, acz skromnym łóżku z jasnego drewna.
Za głową miała ścianę z niewielkim oknem, zaś przed sobą i po bokach białe
zasłony. Nie wiedząc gdzie jest i co się dzieje, zapragnęła wybadać otoczenie.
Dźwignęła się więc i usiadła na skraju łóżka. Uczyniwszy to uświadomiła sobie,
iż nie posiada zbyt wielkiego zapasu sił w zanadrzu. Mimo to, opierając się o
ramę łóżka, zmusiła się do wstania. Przeczekawszy wirowanie w głowie i mroczki
przed oczami, poprawiła swą postawę. Następnie podeszła do zasłon i odsłoniła
je delikatnie. Zrobiwszy to, dojrzała w miarę duże pomieszczenie, w którym
znajdowało się pięć stanowisk wyglądających zupełnie jak to, przy którym stała.
Oprócz tego nie był tu nic wartego uwagi. Ruszyła więc ku znajdującym się po
jej prawej drzwiom. Przekroczywszy ich próg, znalazła się w niewielkim
przedpokoju, zwierającym szafki i półki z pościelami, bandażami, narzędziami, a
także jakimiś ubraniami. Znajdował się tu także niewielki stolik z szaflikiem
wypełnionym wodą. Nad nim wisiało zaś proste, niczym nie ozdobione lustro.
Uznając, iż nie ma tu nic ciekawego, postanowiła przejść do kolejnego
pomieszczenia. Nie uczyniła tego jednak, gdyż idąc ku niemu, dostrzegła kątem
oka swe odbicie, z którym ewidentnie było coś nie tak. Stwierdziwszy, iż musi
to zbadać, zbliżyła się do zwierciadła. W nim dostrzegła szczupłą postać w
białej halce, która na pierwszy rzut oka w ogóle jej nie przypominała. Dopiero
po dokładnym przyjrzeniu się, rozpoznała w nieznajomej samą siebie. Wpierw
uznała, iż była to kwestia dość mocno zmienionych rysów twarzy, czy praktycznie
popielatych włosów, które powinny być kruczoczarne. Jednakowoż po chwili
namysłu doszła do wniosku, iż to nie to. Przypatrując się obcemu obliczu,
wywnioskowała, iż szkopuł tkwił w niegdyś krwistoczerwonym kolorze oczu, na
miejscu którego znajdował się teraz bardzo intensywny chabrowy. To on sprawiał,
iż tak trudno było jej rozpoznać samą siebie. W natłoku tych zmian jedynym, co
wydawało się pozostać bez zmian, była bladość skóry.
Długo nie mogła napatrzeć się na swoje nowe ja. Była tym tak pochłonięta, iż nie dostrzegła starszego mężczyzny, który niemal bezszelestnie wkroczył do pomieszczenia.
– Jak się czujesz? – zapytał łagodnie.
Słysząc jego głos, podskoczyła z zaskoczenia.
– Dobrze – odparła szeptem, nie rozpoznając przy tym barwy swego głosu.
– Powinnaś odpoczywać – oświadczył. – W ciągu kilku dni odzyskasz pełnię sił.
Po tych słowach, zaprowadził ją z powrotem do łóżka, gdzie po raz kolejny podał jej do wypicia ciepły płyn o smaku mleka i miodu.
Długo nie mogła napatrzeć się na swoje nowe ja. Była tym tak pochłonięta, iż nie dostrzegła starszego mężczyzny, który niemal bezszelestnie wkroczył do pomieszczenia.
– Jak się czujesz? – zapytał łagodnie.
Słysząc jego głos, podskoczyła z zaskoczenia.
– Dobrze – odparła szeptem, nie rozpoznając przy tym barwy swego głosu.
– Powinnaś odpoczywać – oświadczył. – W ciągu kilku dni odzyskasz pełnię sił.
Po tych słowach, zaprowadził ją z powrotem do łóżka, gdzie po raz kolejny podał jej do wypicia ciepły płyn o smaku mleka i miodu.
Starzec nie mylił się. Z każdym dniem czuła
się coraz lepiej. Nie dość, iż jej umysł wydawał się pracować sprawniej, to
zaczynała przyzwyczajać się do swego nowego wyglądu. Jedynie nawyknięcie do
swego głosu nie szło jej zbyt dobrze, gdyż nie miała zbytnio okazji z nikim
rozmawiać.
Korzystając z przybywających sił postanowiła zapoznać się z budynkiem, w którym się znajdowała. Ku swemu zaskoczeniu odkryła, iż był on dość pokaźnych rozmiarów. Największym pomieszczeniem był rozległy salon, z którego można było dostać się do korytarza lub dwóch pomieszczeń. Jedno z nich służyło do przyjmowania ludzi, a drugie spełniało rolę gabinetu zabiegowego. Korytarz zaś zawierał cztery pokoje, z których w dwóch stało po sześć łóżek, a w pozostałych tylko po jednym. Oczywiście każdy z nich poprzedzony był niewielkim przedsionkiem. Przeszedłszy na tyły trafiało się do nieco mniejszego pomieszczenia, w którym znajdowały się drzwi do magazynu, kuchni i sali, przygotowanej do przeprowadzania poważniejszych operacji. Tu też znajdowały się schody prowadzące do piwnicy, oddzielonej od reszty domostwa potężnymi, stalowymi drzwiami. Do tego pomieszczenia nie miał wstępu nikt, prócz właściciela przybytku. Została o tym poinformowana, gdy raz próbowała się do niego dostać.
Oprócz tego wszystkiego istniało jeszcze drugie piętro. Dostęp do niego był jedynie z zewnątrz. Dowiedziała się, iż jest to część mieszkalna, gdy odzyskawszy siły, została do niej przeniesiona. Nie wiedziała dlaczego jest tak traktowana, aczkolwiek szybko doszła do wniosku, iż jakimś sposobem została niewolnicą pana tego domu. Nie było w tym jednak nic złego, gdyż jak zdążyła to dawno wydedukować, jej nowy właściciel był lekarzem, a jeszcze z żadnym, choć w życiu spotkała tylko trzech, przykrych wspomnień nie miała. Z radością więc powitała swoje nowe życie.
Ponieważ począwszy od urodzenia praktycznie cały czas spędziła w zapyziałym burdelu na kompletnym odludziu, nie potrafiła zbyt wiele. Na szczęście jej pan był cierpliwy i niezwykle pomocny. Nie karcił jej za błędy i pomagał z każdym zadaniem, póki nie nauczyła się go wykonywać. Dzięki temu w przeciągu miesiąca przyswoiła sobie gdzie co się znajduje, co należy do jej obowiązków i jak powinna reagować w danych sytuacjach.
Oprócz gotowania posiłków, za które brała się, gdy pan domu był zbyt zmęczony, aby robić to samemu, głównie sprzątała i pomagała przy pacjentach. Ci zaś pojawiali się dość regularnie. W większości ich problemy były niewielkie, choć zdarzały się rzeczy poważniejsze jak zwichnięcia, rany głębokie, czy złamania. Choć niektóre z tych przypadków przywodziły na myśl złe wspomnienia, nie miała problemów z asystowaniem przy nich. Jedynie operacje przeprowadzane na tyłach domostwa, były dla niej zbyt wielkim wyzwaniem. Raz próbowała w takiej uczestniczyć, co skończyło się dla niej atakiem paniki i utratą przytomności.
Przez kilka miesięcy żyła prosto i spokojnie. Niemal jak we śnie. Niestety nie mogło to trwać w nieskończoność i przyszedł czas, gdy zaczęła dostrzegać przybywającego nierzadko i pod osłoną nocy osobnika. Trudno było go zignorować, ze względu na aurę jaką wokół siebie roztaczał i fakt, iż za każdym razem przywoził ze sobą pokaźnych rozmiarów skrzynię. Ta zaś trafiała do piwnicy na kilka lub kilkanaście dni, by również w ciemną noc zostać odebrana.
Pomimo tego jak bardzo podejrzane się to wydawało, dziewczyna starała się ignorować te wydarzenia. Zdarzyło się jednak, iż po jednej z takich wizyt coś nie dawało jej spokoju. Udała się więc do piwnicy, która ku jej zaskoczeniu nie była zamknięta. Wkroczyła więc do jej wnętrza i niemal zemdlała. Korytarz, w którym się znalazła, wypełniony był ilością energii magicznej, którą powinno dać się wyczuć na odległość co najmniej kilkudziesięciu kilometrów. Ewidentnie musiała znajdować się tu jakaś bariera, która nie pozwalała jej wyciekać. Przyzwyczaiwszy się nieco do panujących warunków, zaczęła przeć przed siebie. Co chwile mijała jakieś pomieszczenia, które stanowiły magazyny, pracownie i kto wie co jeszcze. W końcu dotarła do pokoju, który stanowił źródło krążącej w przestrzeni energii. Stojąc przed prowadzącymi do niego drzwiami wahała się, czy nie lepiej byłoby wrócić na górę i zapomnieć o tym wszystkim. Życie jednak nie było takie proste. W momencie, w którym tu zeszła, nie było odwrotu. Zebrała więc w sobie odwagę i wyciągnęła rękę ku klamce. Nim jej jednak dotknęła, usłyszała przeraźliwy krzyk. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, iż nigdy takiego nie słyszała, albowiem nie tylko słyszała, ale niegdyś też podobny z siebie wydała. Momentalnie jej umysł przywołał sceny seksualnych tortur i wszystkie odczucia z nimi związane. Nie wiedząc kiedy straciła siłę w nogach i upadła.
– Cholera! – usłyszała z wnętrza pokoju, uświadamiając sobie, iż przestrzeń znów zalana została ciszą.
Przerażona zapragnęła uciec, aczkolwiek jej ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Zaczęła się więc czołgać ku wyjściu. Nie oddaliła się zbytnio, gdy zorientowała się, iż została usłyszana. Domyśliła się tego po odgłosach kroków, które poprzedziły otwarcie się przejścia do pomieszczenia, z którego wcześniej dobiegł wrzask.
– Mówiłem ci, abyś nigdy tu nie schodziła! – wrzasnął zdenerwowany mężczyzna, na którego nie zwracała żadnej uwagi.
Bardziej przejmował ją obraz zdeformowanego ciała leżącego na kamiennym stole, który dojrzała przez rozwarte drzwi.
– Ale… – zdołała wydukać.
Lekarz skierował wzrok tam gdzie ona i szybko się opamiętał. Zamknął przejście i zbliżył się do niej.
– To nie twój problem – oświadczył, po czym podniósł ją i zaniósł na schody.
Tam pozostawił ją z obietnicą, iż za niedługo do niej przyjdzie. Następnie wrócił do piwnicy, tym razem pamiętając o zamknięciu stalowych drzwi na klucz. Dziewczyna nie słyszała jednak co do niej powiedział. W ogóle nie miała pojęcia co się dzieje. Jej świadomość od dobrej chwili znajdowała się w innym miejscu. Świadczyły o tym jej rozwarte szeroko oczy, powiększone źrenice, tachykardia, szybkie oddechy, zlewne poty i drżenia mięśni. Na szczęście, gdziekolwiek jej umysł był, nie zabawił tam długo, gdyż nagle straciła przytomność i osunęła się bezwładnie.
Korzystając z przybywających sił postanowiła zapoznać się z budynkiem, w którym się znajdowała. Ku swemu zaskoczeniu odkryła, iż był on dość pokaźnych rozmiarów. Największym pomieszczeniem był rozległy salon, z którego można było dostać się do korytarza lub dwóch pomieszczeń. Jedno z nich służyło do przyjmowania ludzi, a drugie spełniało rolę gabinetu zabiegowego. Korytarz zaś zawierał cztery pokoje, z których w dwóch stało po sześć łóżek, a w pozostałych tylko po jednym. Oczywiście każdy z nich poprzedzony był niewielkim przedsionkiem. Przeszedłszy na tyły trafiało się do nieco mniejszego pomieszczenia, w którym znajdowały się drzwi do magazynu, kuchni i sali, przygotowanej do przeprowadzania poważniejszych operacji. Tu też znajdowały się schody prowadzące do piwnicy, oddzielonej od reszty domostwa potężnymi, stalowymi drzwiami. Do tego pomieszczenia nie miał wstępu nikt, prócz właściciela przybytku. Została o tym poinformowana, gdy raz próbowała się do niego dostać.
Oprócz tego wszystkiego istniało jeszcze drugie piętro. Dostęp do niego był jedynie z zewnątrz. Dowiedziała się, iż jest to część mieszkalna, gdy odzyskawszy siły, została do niej przeniesiona. Nie wiedziała dlaczego jest tak traktowana, aczkolwiek szybko doszła do wniosku, iż jakimś sposobem została niewolnicą pana tego domu. Nie było w tym jednak nic złego, gdyż jak zdążyła to dawno wydedukować, jej nowy właściciel był lekarzem, a jeszcze z żadnym, choć w życiu spotkała tylko trzech, przykrych wspomnień nie miała. Z radością więc powitała swoje nowe życie.
Ponieważ począwszy od urodzenia praktycznie cały czas spędziła w zapyziałym burdelu na kompletnym odludziu, nie potrafiła zbyt wiele. Na szczęście jej pan był cierpliwy i niezwykle pomocny. Nie karcił jej za błędy i pomagał z każdym zadaniem, póki nie nauczyła się go wykonywać. Dzięki temu w przeciągu miesiąca przyswoiła sobie gdzie co się znajduje, co należy do jej obowiązków i jak powinna reagować w danych sytuacjach.
Oprócz gotowania posiłków, za które brała się, gdy pan domu był zbyt zmęczony, aby robić to samemu, głównie sprzątała i pomagała przy pacjentach. Ci zaś pojawiali się dość regularnie. W większości ich problemy były niewielkie, choć zdarzały się rzeczy poważniejsze jak zwichnięcia, rany głębokie, czy złamania. Choć niektóre z tych przypadków przywodziły na myśl złe wspomnienia, nie miała problemów z asystowaniem przy nich. Jedynie operacje przeprowadzane na tyłach domostwa, były dla niej zbyt wielkim wyzwaniem. Raz próbowała w takiej uczestniczyć, co skończyło się dla niej atakiem paniki i utratą przytomności.
Przez kilka miesięcy żyła prosto i spokojnie. Niemal jak we śnie. Niestety nie mogło to trwać w nieskończoność i przyszedł czas, gdy zaczęła dostrzegać przybywającego nierzadko i pod osłoną nocy osobnika. Trudno było go zignorować, ze względu na aurę jaką wokół siebie roztaczał i fakt, iż za każdym razem przywoził ze sobą pokaźnych rozmiarów skrzynię. Ta zaś trafiała do piwnicy na kilka lub kilkanaście dni, by również w ciemną noc zostać odebrana.
Pomimo tego jak bardzo podejrzane się to wydawało, dziewczyna starała się ignorować te wydarzenia. Zdarzyło się jednak, iż po jednej z takich wizyt coś nie dawało jej spokoju. Udała się więc do piwnicy, która ku jej zaskoczeniu nie była zamknięta. Wkroczyła więc do jej wnętrza i niemal zemdlała. Korytarz, w którym się znalazła, wypełniony był ilością energii magicznej, którą powinno dać się wyczuć na odległość co najmniej kilkudziesięciu kilometrów. Ewidentnie musiała znajdować się tu jakaś bariera, która nie pozwalała jej wyciekać. Przyzwyczaiwszy się nieco do panujących warunków, zaczęła przeć przed siebie. Co chwile mijała jakieś pomieszczenia, które stanowiły magazyny, pracownie i kto wie co jeszcze. W końcu dotarła do pokoju, który stanowił źródło krążącej w przestrzeni energii. Stojąc przed prowadzącymi do niego drzwiami wahała się, czy nie lepiej byłoby wrócić na górę i zapomnieć o tym wszystkim. Życie jednak nie było takie proste. W momencie, w którym tu zeszła, nie było odwrotu. Zebrała więc w sobie odwagę i wyciągnęła rękę ku klamce. Nim jej jednak dotknęła, usłyszała przeraźliwy krzyk. Skłamałaby, gdyby stwierdziła, iż nigdy takiego nie słyszała, albowiem nie tylko słyszała, ale niegdyś też podobny z siebie wydała. Momentalnie jej umysł przywołał sceny seksualnych tortur i wszystkie odczucia z nimi związane. Nie wiedząc kiedy straciła siłę w nogach i upadła.
– Cholera! – usłyszała z wnętrza pokoju, uświadamiając sobie, iż przestrzeń znów zalana została ciszą.
Przerażona zapragnęła uciec, aczkolwiek jej ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Zaczęła się więc czołgać ku wyjściu. Nie oddaliła się zbytnio, gdy zorientowała się, iż została usłyszana. Domyśliła się tego po odgłosach kroków, które poprzedziły otwarcie się przejścia do pomieszczenia, z którego wcześniej dobiegł wrzask.
– Mówiłem ci, abyś nigdy tu nie schodziła! – wrzasnął zdenerwowany mężczyzna, na którego nie zwracała żadnej uwagi.
Bardziej przejmował ją obraz zdeformowanego ciała leżącego na kamiennym stole, który dojrzała przez rozwarte drzwi.
– Ale… – zdołała wydukać.
Lekarz skierował wzrok tam gdzie ona i szybko się opamiętał. Zamknął przejście i zbliżył się do niej.
– To nie twój problem – oświadczył, po czym podniósł ją i zaniósł na schody.
Tam pozostawił ją z obietnicą, iż za niedługo do niej przyjdzie. Następnie wrócił do piwnicy, tym razem pamiętając o zamknięciu stalowych drzwi na klucz. Dziewczyna nie słyszała jednak co do niej powiedział. W ogóle nie miała pojęcia co się dzieje. Jej świadomość od dobrej chwili znajdowała się w innym miejscu. Świadczyły o tym jej rozwarte szeroko oczy, powiększone źrenice, tachykardia, szybkie oddechy, zlewne poty i drżenia mięśni. Na szczęście, gdziekolwiek jej umysł był, nie zabawił tam długo, gdyż nagle straciła przytomność i osunęła się bezwładnie.
Hej :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, po tym, co przeżyła u króla, naprawdę zasmakowała raju, gdzie obowiązki są inne. Najpierw myślałam, że ten medyk to będzie równy gość, ale szybko przypomniałam sobie, jaki był temat na to wyzwanie, i poczęłam czekać na moment, kiedy ten krystaliczny obraz zostanie czymś zniszczony. Dobrze upchnięte zadanie, opisy jak poprzednio bardzo plastyczne, choć akcja trochę za bardzo zwolniła. Ale to zrzucam na karb zmiany otoczenia. I tak tekst mi się podoba.
Pozdrawiam.
Tak na początek to... Mam problem ze stwierdzeniem "rzucić się w bieg", bo raczej mówi się "rzucić się do biegu". I wiem, że istnieje "odchodzić od zmysłów", ale czy da się "dochodzić do zmysłów"? Hmmm.
OdpowiedzUsuńA teraz tak podsumowująco. Dla mnie to był ciężki tekst do przetworzenia. Wydaje mi się, że czasem dajesz za dużo opisów, które chwilami mogą wydawać się zbędne. Oczywiście to tylko moja opinia. Wiem, że chcesz to wszystko dokładnie opisać, ale jako czytelnik poczułam się przytłoczona i przeciążona treścią. Już nawet nie chodzi o ilość, tylko o to, że często była to treść - przepraszam za stwierdzenie - dosyć nudna. Dodatkowo myślę, że istnieje tutaj bariera w postaci tego, że nie czytałam pierwszego tekstu z tego uniwersum, więc niewiele rozumiem. Nie dzieje się tu nie wiadomo co, żebym miała tego nie ogarnąć, ale nie powiem, pojawiają się pytania, czemu nagle dziewczyna wygląda inaczej i o co tutaj chodzi z tym zamknięciem. Zakończenie za to bardzo ciekawe. Fajnie dopasowałeś temat do tekstu, ale już miałam dowód, że świetnie ci to wychodzi ;). Nie masz problemu z odnalezieniem się w narzuconych tematach. Czuję się nawet zainteresowana tym opowiadaniem, dlatego chętnie poczytam coś jeszcze. Mam tylko nadzieję, że będzie mniej jednostajnie i że zdobędę więcej informacji :). Chyba że polecasz koniecznie cofnięcie się do poprzedniej historii, to z chęcią to zrobię :D.
~SadisticWriter
Ciekawe zakończenie, które zostawiło mnie z pytaniem: i co dalej?
OdpowiedzUsuńPomysł i temat uważam za dobry.
Wydaje mi się, że opis budynku jest zbędny albo powinien być bardziej zmysłowy. Nie poczułam klimatu miejsca w którym znalazła się bohaterka. Nie wiem jaki jest jego zapach, aura.
Trzymaj tak dalej. Pozdro!
Wreszcie jestem! Dość długo zajęło mi zabranie się za nadrabianie, ale cieszę się, że wreszcie mogłam oddać się lekturze. Pochłonęłam tekst na jednym posiedzeniu, choć czasem miałam trudności z przetworzeniem informacji, być może ze względu na długie, ale bardzo dokładne opisy. Parę razy musiałam dwukrotnie przeczytać fragment, by zorientować się, gdzie się znajdujemy, ale ogólnie nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie lokacji czy akcji. Jak opisy są długie, to niezbyt męczące i bardzo dokładne, co pozwala wszystko sobie wyobrazić, niemniej czasem możnaby je zastąpić akcją, czy jakąś interakcją ze strony bohaterów. Tego trochę mi zabrakło, ale jak na początki historii, którą mam nadzieję będziesz kontynuować, pozwoli to szybciej w późniejszych etapach zorientować się w lokacjach :) Natomiast bardzo podoba mi się przemiana fizyczna bohaterki oraz to, jak się z tym oswaja. Mimo iż ciągle mdleje to nie przeszkadza jej to w zaspokajaniu ciekawości. Mam nadzieję, że szybko dowiemy się, co dalej! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń