Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 2 lutego 2020

[47] Teoria bułki z dżemem ~ SadisticWriter

Narzucam sobie pewne zmiany. Nie tworzę już nowych serii na WAR (chyba że mi się odwidzi), niektóre z już stworzonych przenoszę zaś na Wattpada, jak na przykład Devil’s Whisper. Teraz będę pisać mniej i krócej, a co za tym idzie, pewnie niekiedy bardziej absurdalnie. 
Zaczęłam tekstem z poprzedniego tygodnia pt. „I chuj”, a kontynuuję „Teorią bułki z dżemem”, która jest pokłosiem mojej nauki na antropologię literatury. Bo skoro możemy być mięsem, które konsumujemy (nie jem mięsa, szach-mat, antropologio!), to możemy też być bułką z dżemem. 
Pierdolę wszystko, zostaję eseistką.

***
Wszyscy jesteśmy bułkami. Różnią nas kształty, różni nas poziom wypieczenia, różni nas struktura. Niektórzy z nas są twardzi na zewnątrz, a miękcy w środku, niektórzy zaczęli już nawet pleśnieć, czy to od środka, czy jakiejkolwiek innej, mniej widocznej strony. Nie można wrzucić pieczywa do jednego wora, a więc nie można potraktować nas jednorako, bo ile bułek, tyle ludzi. Można by powiedzieć, że każdy został wypieczony z innych składników, i z tym też się można zgodzić, ale czy wszyscy mamy inne nadzienie? Rzekłabym, że oprócz bycia bułką, łączy nas dżemowe wnętrze. Żywo czerwone, nieporządnie przemielone, z kawałkami dużych owoców bądź truskawkowych błonek i nasionek. Nasze nadzienie nie jest jednolite i nie jest gładkie, różnimy się za to między sobą smakiem. 
Niekiedy pieczywo jest dobrze wypieczone, ale zielone i włochate w swej wewnętrznej czerwoności. Mimo tego, że oddajemy się wzajemnej, niezwykle skupionej konsumpcji, możemy nie wyczuć rozkładających nadzienie bakterii. Pożremy je, sami w środku pleśniejąc. A wtedy utkniemy w martwym kręgu wewnętrznego życia, jak zarażeni niewidzialnym wirusem nieumarli, powstający z kaflowych, rozgrzanych grobów. 
Czasem nasz dżem może być za słodki. Konsumowanie go przypominać będzie wtedy zapętloną wizytę u dentysty, którego zadaniem będzie pozbawienie nas wszystkich zdrowych zębów w bardzo bolesnym i powolnym akcie wyrwania ich szczypcami. Przypięci grubymi pasami do pozornie wygodnego fotela, w którym dobrowolnie się zasiedzieliśmy, spoglądać będziemy z niemym krzykiem na uśmiechniętego rzeźnika z radością dokonującego amputacji. A gdy będziemy sądzić, że to koniec, słodycz zawładnie naszymi dziąsłami, dając poczucie niekończącej się operacji.
Czasem nasze nadzienie może być kwaśne lub gorzkie, choć z pozoru wyglądające na słodkie. Poczujemy się wówczas jak na koncercie symfonicznym, gdzie słodko brzmiące smyczki zostaną zagłuszone przez oddalone o miliony mil rzępolenie głuchego, muzycznego wykolejeńca. Do symfonicznych brzmień dołączy jego chichot, dający poczucie gorzkości lub kwaśności w ustach. Choć niezidentyfikowany, ulegnie wyraźnej wyczuwalności.
Nasze nadzienie może być dobre lub złe, albo nieoczywiste. Jednym będzie smakować, drugich będzie obrzydzać, trzeci pozostaną wobec niego obojętni. Nadzienie może być domowe, i może być też kupne. Może być nasze, może być obce. Może być nijakie lub jakieś. Ach, obłuda smaków, wybuchowa w swej mięsistości! Gdyby tak wszystkie wymieszać, piec mógłby wybuchnąć i zalać się resztkami truskawek oraz białego miękiszu. Czy chcemy stać się niejednolitą jednolitością? Czy równoznaczne byłoby to z dobrze wypieczoną lub przepaloną apokalipsą? Czy gotowi wówczas będziemy na zmianę smaku nadzienia? Lub na zmianę nadzienia w ogóle? A może przestaniemy być bułkami, a zaczniemy być kimś więcej albo też kimś mniej? Przyszłość wypieczonej społeczności i jego wnętrza otulona jest niepewnością, jak wszystko, co nietrwałe, łącznie z piecem, w którym wypiekają nas nieznane materie. 
Jesteśmy bułkami posmarowanymi dżemem. Ale tak naprawdę możemy być tym, czym chcemy być, jeżeli tylko dokładnie to uargumentujemy.
Bo kto nam zabroni?
Na pewno nie inna bułka z dżemem.

3 komentarze:

  1. No siemanko! Pączkowe monstrum przybywa na rejony, wjeżdżając bez trudu na wielgachnej kostce masła, prosto z naszej ukochanej fabryki! I już teraz powiem, że to dobra myśl. Można się ze mną kłócić (a raczej próbować), ale tutaj te opowiadania nie dostawały takiej uwagi, jak powinny. Rozumiem, że nie każdy jest w stanie przeczytać dłuższego tekstu za jednym zamachem, ale można to robić na raty, no ale już nie wnikam. Także wiwat krótkie historie, idealne dla ceniących sobie swój czas, oh, oh.
    Przeczytałam ten tekst trzy razy. Trzy razy podjęłam się tego „wyzwania”, by móc odkryć, że za każdym razem można tutaj znaleźć zupełnie inne przesłanie. Choć mogłoby się wydawać, że tytułowa bułka z dżemem to po prostu dziwactwo i opowiadanie o tym zakrawa o szaleństwo, ale dzięki temu ukazałaś społeczeństwo. Podkresliłaś, że bywamy zrobieni z innej mąki, a skład dżemu bywa zależny od daty produkcji lub użytych składników, nadal pozostajemy tym samym. Możemy chcieć to wypierać, ale nawet różnorodne smaki nie zmienią faktu, że jesteśmy niemal jednością. Dlatego nie ma czegoś jak lepsi i gorsi. Nie powinniśmy tak segregować ludzkości, bo to nic dobrego nie przynosi. Bądźmy dobrymi bułkami z dżemem i nie wytykajmy palcami tych, co chcą być bułką z serem i szynką lub nawet chlebem razowym z wegańskimi dodatkami (nie będę żadnych wspominać, bo się walnę i będzie śmiech na sali). „Człowiek człowiekowi wilkiem, a bułka bułce waflem ryżowym” – czy to musi iść aż tak daleko? Bo kimże jesteśmy, aby stawiać się ponad innych?
    Nie wiem, czy moja wypowiedź ma jakikolwiek sens. Wiem jednak, że chcę więcej takich tekstów. <3
    Zawracam na maśle i jadę w siną dal!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :)
    Fanką dżemu nie jestem (chyba że ktoś postawi brzoskwiniowy przed nosem), od bułek wolę żytni chleb, ale i tak czasami czuję się jak bułka z dżemem, więc przysiadłam do tekstu i dałam się porwać tej smakowitej tezie.
    Zmasakrowałaś mnie tym rozbiciem na części pierwsze postawionego pytania. Nie sądziłam, że można wejść tak głęboko w rozmyślenia i opisać wszelkie możliwości. Była to przednia zabawa dla mojej głowy tak czytać o rodzajach pieczywa i nadzienia, widzieć słowo "pleśń" i się przy tym uśmiechać. Słowa klucze są spójne z całością tekstu, wręcz nie zwróciłam uwagi na to, że są, by spełniać założenia tego tygodnia - raczej odebrałam je po prostu jako część tego dzieła. Była to smakowita lektura, po której nie zgłodniałam, ale chyba teraz będę patrzeć inaczej na wszelkie pieczywo, drożdżówki i bułki :D świetna robota!
    I wiesz co? Masz rację - pierdol wszystko, pisz eseje, bo wychodzi Ci to niesamowicie!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba, w ogóle porównanie człowieka do bułki z dżemorem jest genialne. Uwielbiam ten typ rozkminy. Prosta ale skomplikowana i wiesz co. Nie muszę być już bułką bo mi tak napisałaś :P

    OdpowiedzUsuń