Ostra
dachówka wbijała mi się w kolano. Z coraz większą złością powoli wspinałam się
po stromym dachu, w kierunku komina, gdzie z dumą siedział teatralny kot.
Nawoływałam go, ale sierściuch machał tylko ogonem i ocierał się o cegłówkę. Na
czworakach zrobiłam kolejny ruch w stronę kota. To było nie do pomyślenia, aby
dyrektor teatru wspinał się na dachu po jakiegoś kota z piekła rodem. Nie dość,
że dziewczyny miały lęk wysokości, to męska część drużyny stwierdziła, że nie
będzie narażać swoich pięknych kostiumów. Po krótkim kazaniu z dosadną ironią i
sarkazmem musiałam sama zająć się tym problemem. Kot jak siedział, tak siedzi i
miauczy. Próbował zejść, ale zawrócił. Weszłam po drabinie, przeklinając
facetów i ich tchórzostwo na dach. Nie dość, że miałam na sobie zieloną
sukienkę to jeszcze buty na obcasie i zamiast ściągnąć je, to weszłam na dach.
Wyciągnęłam rękę do kota i zawołałam. Miauknął i zrobił krok do przodu, ale
zachwiał się i wrócił na swoje miejsce. Westchnęłam i wspięłam się wyżej. Kot
był, na wyciągniecie ręki. Tylko miał złośliwy charakter. Odsunął się od mojej
dłoni. Dałabym sobie rękę uciąć, że to zrobił specjalnie. Usłyszałam głosy i
głośny śmiech. Zerknęłam na dół. Wokół drabiny stało kilku aktorów i
inspicjentka oraz czterech nieznanych mi mężczyzn.
– Pani dyrektor! – Krzyknęła Małgosia, sekretarka i
inspicjentka w jednym. – Panowie byli dziś umówieni na 10.00. – Wskazała na
zdziwionych obcych mężczyzn. Machnęłam ręką i prawie zleciałam, ale złapałam
się szybko dachówki.
– To sobie poczekają! – Odparowałam gniewnie i
odwróciłam się tyłem do nich. Kot zmrużył oczy i machnął ogonem. Zerwałam się i
złapałam go za kark. Miauknął rozdzierająco. – Milcz, demonie. – Powiedziałam
ze złością i odwróciłam się powoli do początku dachu. Usiadłam przy kominie z
kotem na rękach, zastanawiając się jak zejść. Westchnęłam i policzyłam do
dziesięciu. Chwyciłam mocniej kota w lewą rękę i powoli zaczęłam się zsuwać po
dachówkach. Na szczęście były suche, bo od kilku dni nie padało. Dotąd
zastanawiałam się, on wylazł na dach i nie mógł zejść. Musiał przecisnąć się
przez małe okienko na strychu. Czasami je uchylamy, aby przewietrzyć poddasze.
Imię Zmora idealnie do niego pasowało, zresztą demon też. Nie dość, że jest
czarny, jak noc z zielonymi oczami to jeszcze ma krawatkę pod szyją.
Zatrzymałam się na krawędzi i spojrzałam w dół. Czterech nieznajomych patrzyło
na mnie z dziwnymi minami. Coś pomiędzy zdziwieniem a rozbawieniem. Panowie chyba
byli w podobnym wieku. Jeden wyglądał na starszego, bo miał siwe włosy. Stojący
obok niego drugi mężczyzna miał czarne włosy i uśmiechał się szeroko z
założonymi rękami. Trzeci miał blond włosy spięte w kucyka, a czwarty brązowe
sprężynki stojące na wszystkie strony. Wyglądał jakby, go piorun uderzył. Z tej
wysokości nie widziałam, jakie mają oczy oraz sylwetki. Drabina była tuż obok
mojej nogi, na szczęście kot się nie ruszał. Stanęłam na pierwszym szczeblu
drabiny. Odetchnęłam głęboko i postawiłam drugą nogę. Zachwiałam się lekko i
mocniej chwyciłam szczebel wolną ręką. Kot miauknął.
– Zamknij się sierściuchu, bo następnym razem
wrzucę cię przez komin i zlecisz na dół do kotłowni. – Zagroziłam. Byłam
świadoma, że gapie w postaci pracowników i gości mogli oglądać moje nogi i nie
tylko. Zeszłam dwa szczeble w dół. Kątem oka zobaczyłam, jak Gosia podchodzi do
drabiny i staje na stopniach.
– Proszę podać mi kota i będzie mogła pani zejść w
spokoju. – Skinęłam i odchyliłam się, aby podać jej kota. Odebrała ode mnie
zwierzaka i zeszła ze szczebli a ja się chwyciłam i zaczęłam schodzić.
Oczywiście, coś musiało się stać. Buty na obcasie nie są zbytnio dobrym obuwiem
na wspinaczkę. Odjechał mi obcas i nie złapałam równowagi. Zachwiałam się do
tyłu a drabina razem ze mną i poleciałam w dół.
****
Hej :)
OdpowiedzUsuńWitamy na grupie, gratulujemy debiutu!
O kurczę, rozbawił mnie sam pierwszy akapit :D Jako czytelnik też nie myślałam, że dostanę opis tego, jak dyrektor teatru zmierza na dach po kota, ale bardzo mi się ten pomysł podoba! Jest bardzo oryginalny, poza tym już wyczuwam to poczucie humoru, które strasznie lubię i cenię sobie u innych osób :)
Dostrzegam problem ze stawianiem przecinków i poprawnym zapisem dialogów, ale to jest do wyuczenia, po prostu należy dużo pisać i czytać, wejdzie w krew ;)
Hmm, w jednym akapicie jest nagromadzone strasznie dużo informacji. Tu kot, tu opis czekających mężczyzn, znowu kot... Podzieliłabym to na mniejsze akapity mówiące o konkretnych istotach, bo jako czytelnikowi lepiej by mi się to przyswoiło.
Końcówka jest tym cliffhangerem, którego się spodziewałam, czytając wcześniejsze zdania, a mimo to poczułam niepokój i pewien brak satysfakcji przez otwartą furtkę, jaką pozostawia, ale o to chodzi w tym zabiegu. Jestem ciekawa, co mogło/było dalej. Raczej ktoś ją złapał, ale kto i co z tego wynikło? Mam nadzieję, że będzie szansa się tego dowiedzieć.
Widać, że pisanie nie jest Ci obce, cieszę się, że do nas trafiłaś, bo już wiem, że z chęcią będę Cię czytać! ;) Życzę powodzenia przy kolejnych tekstach, liczę na to, że będziesz się często pojawiać pod wyzwaniami i misjami.
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo za komentarz. Tak się składa że pociągnęłam dalej tę historię, i znów powstaje druga powieść, ale mam zastój i za dużo pracy aby to pisać.
UsuńDziękuję za uwagę związaną z dialogami i konstrukcją zdań, gdybym miała więcej czasu, to przerobiła bym trochę ten tekst.
Pozdrawiam,
Krakowska Wiedźma
Hej hej!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mam okazję przeczytać Twój debiut na WAR. O! i jest kot! <3
- „Weszłam po drabinie, przeklinając facetów i ich tchórzostwo na dach” – poprawiłabym na weszłam po drabinie na dach, ….”
- „i zamiast ściągnąć je, to weszłam na dach” – powtórzenie na dach w kolejnym zdaniu a to już czytelnik wie
- „głosy i głośny” – tutaj przydałoby się odrobinę słowotwórczej kreatywności, np.: głosy i donośny śmiech
Uuu.. złapała się dachówki, ryzykownie! Czuje ze zaraz runie w dol na grupkę ludzi, a kot nawet nie drgnie ;) Haha! Demonie! Jako właścicielka rudego demoniska utożsamiam się z bohaterką :)
„Dotąd zastanawiałam się, on wylazł na dach i nie mógł zejść.” - ??
Później nagła zmiana czasu z był na jest, tzn. domyślam się że kot trwa przez większość opowiadania stąd ta zmiana, ale jakoś troszeczkę razi, może dlatego że poloniści zawsze mnie za to ścigali.
Trochę za dużo powtórzeń był i miał. No i te włosy. Czy one będą grać rolę później w opowiadaniu? Bo mam wrażenie że są istotne. Haha, ten sierściuszek to charakterny :D Oooo, i co się tu porobiło. W końcu dziewczyna spadła. Czyżby któryś z panów zdążył ją złapać czy też następna część opowiadania będzie mieć miejsce w szpitalu? Albo będzie napisana z perspektywy kota: „O, ktoś spadł. Trudno. I don’t care” :D
Debiut mi się podobał, krótki ale ciekawy i ładnie napisany tekst, który przyjemnie się czyta. Jeśli mogę coś doradzić to staraj się unikać być i mieć oraz zwracaj uwagę na interpunkcję (tak, wiem, sama mam z tym problem, dlatego może zwracam na to taką uwagę :))
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny tekst!
Dziękuję za konstruktywne uwagi dotyczące tekstu i zapisu. Tylko to jest tak, ja przeczytam tekst, wrzucę do korektora, a potem znów przeczytam i nie zauważę błędów, a przeczytam to za dzień lub dwa i błąd zauważę oraz sama siebie opieprzę że coś takiego napisałam.
UsuńMasz rację, te włosy i ogólny wygląd będzie grał dużą rolę, bo jeden z tych panów zacznie smalić cholewki do głównej bohaterki. A kot będzie głównym sprawcą kąpieli w której główna bohaterka zobaczy swojego wybawcę nago.
Nawet nie zauważyłam że zmieniłam czas, ale powtórzeń postaram się uniknąć, choć to czasem jest trudne i nawet słownik synonimów nie pomaga.
Pozdrawiam,
Krakowska Wiedźma