Hej. Dawno mnie tutaj nie było, prawda? Cóż… Może
pomysły na opowiadania były, ale nigdy nie umiałam zmusić się do tego, by
posadzić tyłek przed laptopem i przelać je z głowy na pikselowy papier. A
dochodziły mnie słuchy, że komuś brakowało tworzonego przeze mnie PatoŻycia,
także zebrałam się w sobie i oto jest: nowe opowiadanie z tego chorego
uniwersum. Nie jest wysokich lotów, ale jak tylko napisałam pierwsze zdanie, to
poleciałam jak maDki do okienka po 500+!
Przyjemnej lektury. ❤
Wrześniowa aura ani trochę nie nastrajała
osiedlowych ziomków do rutynowych nasiadówek pod blokiem. Ledwo co minął upalny
sierpień, a jak za pstryknięciem palcami zaatakowały ich nużące opady deszczu,
upierdliwie buczące w uszach zimne podmuchy wiatru, niszcząc tworzoną
miesiącami sielankę. I nawet gdyby chcieli ukryć się w otchłani korytarza,
trzymając skitraną starym puszkę piwa w ręku, rżąc z opowiadanych sobie
anegdotek, zawsze mogli liczyć na wizytę tych, którym to wiecznie wyśpiewują
słynne na całą Polskę dwa słowa. A jeszcze gorszym okazało się, że paru ziomków
postanowiło jednak zawitać w szkolne progi, przeistaczając się w pilną
młodzież, przez co ekipa trochę się przerzedziła.
Dobrze, że
Marianka nic nie zobowiązywało. Edukację zakończył na piątej klasie
podstawówki, co jednak w obecnych czasach nie przeszkadzało w dostaniu fuchy. W
robocie starego wiecznie szukano nowych przydupasów, by ci latali na każde
zawołanie niczym dziwki w burdelach, ale tam już był spalony. Raz oklepał
takiemu „alfonsowi” mordę, co zakończyło się karą grzywny przeinaczoną na
odsiadkę oraz wywaleniem na zbity pysk. Pośredniak nie oferował mu niczego
szczególnego, przez co stamtąd też go wyjebano. Wyjazd za granicę? Najpierw
trzeba mieć kasę, by gdziekolwiek wyjechać, a starzy i brachol ani śnili
dokładać do tego interesu. Dlatego siedział na garnuszku wapniaków, popijając
browca za browcem w skrzypiącym przy każdym ruchu ciała łóżku. Skąd na nie brał
hajs? Wolał nie zdradzać, by znowu nikomu nie podpaść.
– „Ruchasz się
czy trzeba z tobą chodzić?” – wymamrotał pod nosem, biorąc kolejny łyk
chmielowego cudu. – To był kurwa zajebisty tekst na podryw tępych dzid.
– Raczej
chujowy – Kewin siedział na parapecie, wesoło wymachując nogami. Już parę razy
prawie wypadł z okna, ale zawsze w ostatnim momencie się łapał ramy. – Po
usłyszeniu tego zazwyczaj kopały cię w jaja i wyzywały od pierdolonych,
skretyniałych, pokurwionych, schujałych stulejarzy bez krzty romantyzmu. Czy
jakoś tak to szło.
Marianek
zamrugał zaskoczony, wylewając co nieco piwa na swoje nowe spodnie z
chińczyka. Był tak pochłonięty wspomnieniami o swojej „byłej”, która może miała
ubytki w uzębieniu, ale za to zawsze była gotowa rozłożyć dla niego nogi, że
zdążył zapomnieć, iż nie jest w pokoju sam. Oprócz patrzącego na niego z
politowaniem Kewina dostrzegł jeszcze brzęczącego coś do ucha Simonie Maciusia,
którzy ignorowali resztę ekipy, wpatrzoną w niego jak w obrazek puszczalską
Nikolettę z wyraźnym limem pod okiem oraz podrapanymi policzkami (dziewczyna
nowej zdobyczy zabawiła się w Wolverine’a) oraz stojących jak najdalej od
siebie Czachę i Ziutę.
„A no tak… Na
dworzu* znowu nakurwia deszczem, starzy poleźli na nockę do roboty, to
zgarnąłem ich na chawirę!”
Marianek
donośnie beknął, wycierając wierzchem dłoni pianę z ust. Nikoletta westchnęła z
zachwytu. Głupia pinda, chociaż z drugiej strony…
„Stop,
Marianek. Niech inni nie zajarzą, że masz ochotę to wykorzystać!”
– Bo źle kurwa
obczajałeś lafiryndy. Jak podłazisz do tych stojących po kątach jak jakieś
kurwa kościelne świece to później kwiczysz jak zarzynana świnia. U mnie tekst
działał zajebiście, dzięki czemu następnego dnia zapierdalałem po nowe
pudełeczko gumek do Biedronki. A czasami i dwa razy zapierdalam, bo laska jest
tak napalona, że chce powtóreczkę!
Kewin obrzucił
spojrzeniem niezbyt reprezentacyjnego Marianka i pomyślał, że tego
skretyniałego idiotę znowu ponosi fantazja. To, że swego czasu Pamela była na
każde jego gwizdnięcie nic nie znaczy. Ona po prostu to robiła, by podbierać mu
zapasy skrętów, które ten ukrywał w zakamarkach obskurnego pokoju. Ale i tak
nisko upadła, że żeby zdobyć towar oddawała się takiemu obdartusowi. Chociaż…
może ją to cichaczem kręciło?
– Eee tam,
bywały lepsze teksty na podryw – Czacha wreszcie postanowił zabrać głos w tej
dziwnej dyskusji. – Ja tam preferowałem coś w stylu „hej maleńka, czy twój
ojciec jest cukiernikiem? Bo jesteś słodka!”
– Za to w
nagrodę obrywałeś tekstem „Za to twój ojciec musi być piekarzem, bo upiekł niezłego
suchara” – odparła Ziuta, mrużąc gniewnie oczy.
Czacha założył
ręce na piersi. Marianek widział, że niespecjalnie spodobała mu się reakcja
było-obecno-byłej laski, jednak poprzestał na tym znaczącym geście. Wdawanie
się w kłótnie z naburmuszoną laską nigdy nie kończy się zajebiście.
Popijając kolejny łyk piwa rozmyślał, czy czarnowłosa piękność nie żałuje, że
nie dała się poderwać Bobkowi, który aktualnie spotykał się z dziewczyną z
sąsiedniego miasta, przez co odciął się od towarzystwa. Jeszcze pracuje gdzieś
na magazynie i zamierza zamieszkać z tą swoją.
„Nigdy do nas
nie pasował… Cienias!”
– Mnie zawsze
takie teksty wkurwiały – Simona wyzwoliła się z objęć Maciusia. Wyprostowała
się, przynosząc ulgę nieco zmaltretowanemu po wiecznym schylaniu się w szkole
kręgosłupowi. – „Hej maleńka, bolało jak spadłaś z Nieba?”. Nie, kurwa.
Zakurwiście ujebałam sobie pazury, wyczołgując się z Piekła.
Maciuś zrobił
taką minę, jakby przyszpiliła go dwójeczka.
– Pragnę ci
przypomnieć, że ja też ci zarzuciłem takim tekstem i jakoś nie obdarzyłaś mnie
taką odpowiedzią – rzekł Maciuś, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
– Tylko
dlatego, platfusie złotousty, że się w tobie podkochiwałam. Inaczej byś miał
przejebane.
– No to mam
kurwa szczęście – uśmiechnął się do niej promiennie, na co ta się soczyście
zaczerwieniła. Skryła twarz za włosami, by zakryć zburaczałe policzki. Uroczo.
Marianek
poczuł bolesny skurcz w okolicach serca. Prędzej by się zajebał, niżeli
przyznał do tego, że często zazdrościł bracholowi stałego związku i dziewczyny,
która – choć wulgarna i pyskata – nie widziała świata poza nim. Dzięki temu
wiedział, że zawsze może na kogoś liczyć.
Musiał to
jakoś zakryć. „Zaklamuwować**” czy jak to leciało.
– Eee… Jak
macie na siebie chcice, to pokój starych jest pusty. – Marianek wyrzucił za
łóżko pustą butelkę po piwie, macając ręką bok wyrka w poszukiwaniu ostatniego
browca. – Tylko zapuśćcie jakąś muzę, byśmy nie słuchali waszych jęków.
Simona, w
odpowiedzi, pokazała mu środkowy palec. Maciuś podążył jej śladem.
Kewin
zeskoczył z okna, zamykając je. I tak nieźle wyziębił pokój, a całe plecy miał
mokre od deszczu. Marianek wiedział, że ten będzie kombinował, ile wlezie, by
złapać choróbsko i nie leźć do szkoły. Gdyby byli braćmi, stwierdziłby, że ma
coś po nim. A o obcym nie można tak powiedzieć. Chyba.
– Kurwa, aż mi
przypomnieliście jeden tekst Majora, który zarzucił tej śmiejącej się tak,
jakby ją na okrągło rżnęli w dupę Nice.
Marianek aż
klasnął w dłonie. Uwielbiał pobierać nowe lekcje. Może ten tekst pomoże mu
zdobyć kolejną dupę? Chwila… Przed chwilą myślał o stabilizacji? Podrapał się
po nosie. A, wyjebane jajca!
– No to na co
kurwa czekasz? Gadaj!
Inni również
czekali z niecierpliwością. Majorek miewał nieprzemyślane gadki, dzięki
czemu mieli z tego rżeć godzinami.
Kewin znacząco
chrząknął.
– No to podbił
do typiary. Stała sama, w rogu murka, to nie miała jak mu spierdolić. Zmierzyła
go tymi swoimi oczkami i zapytała, czego kurwa od niej chce. A ten do niej
„Słyszałem, że twój śmiech przypomina odgłos orgazmu na sucho. Chcesz może
sprawdzić, czy na mokro brzmiałby podobnie?”
Ludzie z
całego piętra aż drgnęli, kiedy zmieszane śmiechy dochodziły z mieszkania
Marianka i Maciusia. Cała śmietanka towarzyska pokładała się ze śmiechu, z
trudem łapiąc oddech. Sama Ziuta chichrała się jak opętana, ścierając łzy,
jakie pociekły z jej oczu. Simona i Maciuś prawie tarzali się po podłodze,
zbierając okruchy z całego dnia. Czacha próbował się uspokoić, lecz mu to nie
wychodziło, a Nikoletta chichotała jak cnotka-niewydymka. Marianek pomyślał, że
wyjątkowo była znośna, dlatego może przychylniej rzuci na nią okiem?
– Ja pierdole,
to akurat było dobre – Maciuś pierwszy odzyskał głos. – Kewin, gadaj, co było
dalej. Bo na bank coś było!
– No pewka, że
było – odparł dumnie.
– No to kurwa
mów!
– Nika
strzeliła mu z liścia, napluła na niego, śmiejąc się orgazmstycznie, wyzywając
go od zboczonych, skurwiałych świrów. A, i powiedziała mu, że jeszcze
raz tak ją podejdzie, to obetnie mu jaja. To jej powiedział, że wiedział, że
lubi sado-maso, ale nawet najwięksi fetyszyści nie pisaliby się na darmową
kastrację.
Towarzystwo
jeszcze chwilę posiedziało, nim zawyrokowało, że wypadałoby się zbierać. Ziuta
bez słowa wyminęła Czachę, częstując go solidnym uderzeniem włosami w twarz.
Kewin wyściskał resztę zgrai i poszedł pobiegać w deszczu bez koszulki, aby
mieć całkowitą pewność, że się rozłoży. Simona chwyciła Maciusia za rękę i
powiedziała, że może tej nocy nocować u niej, na co ten ochoczo się zgodził.
Została jedynie Nikoletta, bawiąca się bransoletką zsuniętą z nadgarstka.
Marianek
klasnął w dłonie, czym skupił na sobie spojrzenie maślanych oczu dziewczyny.
Dyskretnie wymacał kieszenie spodni i po upewnieniu się, że ma tam to, czego
potrzebuje, gestem palca nakazał Nikoletcie, by się zbliżyła. Gdy ta ochoczo to
wykonała, szepnął:
– Tej nocy
mogę sprawić, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wchodzisz w to?
Czy ktoś taki,
jak Nikoletta, byłby w stanie odmówić?
* Wiem, że
poprawna wersja to „dworze”, ale zwróćmy uwagę na to, że mamy do czynienia z
nieukiem. Dlatego proszę mi tego nie poprawiać!
**
„Zakamuflować” – niedojebanie Marianka, wersja druga.
Hej :)
OdpowiedzUsuńO rany. Ja chyba muszę dołączyć do tych, którzy nagabują Cię o podanie, bo takie teksty będą tego warte! Dopiero czytając, zdałam sobie sprawę, że naprawdę się stęskniłam za Twoimi tekstami i to naturalne, plastyczne przedstawienie życia bohaterów, których życie jest dość proste i niewymagające zbyt wiele.
Podoba mi się ta rzeczywistość rozmowy, opisany obrazek, który tak łatwo kreuje się w głowie czytelnika. Jest to tak dobre, jak chciałam, by było, a nawet lepsze. Chcę więcej!
Pozdrawiam.
Ja ci dam za to "komuś brakowało" >D. Nie mogę doczekać się dnia, jak otworzę oczy, zobaczę teksty na WAR i powiem głośno: "O!", bo sama z siebie go wstawisz! A teraz ten... NA MAŚLE WJEŻDŻAM!
OdpowiedzUsuń"Skąd na nie brał hajs? Wolał nie zdradzać, by znowu nikomu nie podpaść" - oto prawdziwa tajemnica wszechświata. Też mnie to zawsze ciekawiło!
Jak przeczytałam "już prawie wypadł z okna", to miałam takie: "czekaj, co?". I nie wiedzieć czemu, musiałam to jeszcze przeczytać trzy razy, żeby ucieszyć swoją gębę. Dlaczego zawsze cieszą mnie takie rzeczy, nie wiem. Może dlatego, że je sobie wyobrażam.
Jak zaczęłaś wymieniać te wszystkie imiona... God, ledwo pamiętałam, kto jest kto. Za dużo ich tam!
Kurna, oni ze swoim gadaniem o "ruchaniu" są tak obrzydliwi, że aż mi się obrzydliwie zrobiło, co znaczy, że tekst działa na wyobraźnię. Ba, w ogóle to dla mnie ciekawe, że tak głęboko siedzisz w tym świecie, praktycznie w nim nie siedząc. W sensie, że wystarczy ci się nasłuchać patoli na dworze, a dalej to już wyobraźnia zasuwa na wrotkach! To się nazywa inspiracja.
"było-obecno-byłej laski" - to facet rzeczywiście niezdecydowany >D.
God, dlaczego jak czytam te przekleństwa, to mi się buzia uśmiecha. Chyba mam problem z przekleństwami. Dobrze, że moje komentarze nie zawierają przekleństw (powstrzymuję się!). A taka jeszcze ukradkowa wiadomość... Myślę, że te gwiazdki były zbędne. Raczej czytelnik domyśliłby się, że bohater sam wymyśla takie neologizmy, szczególnie że ta druga hybryda jest tak hybrydowata, że ja tu kuźwa nie widzę pola do dyskusji XD. Z nim to nie dość, że dałaś cudzysłów, to jeszcze napisałaś "jak to leciało" i dałaś gwiazdki tłumaczące, to aż za wiele. Nie musisz się tak przejmować tymi tekstami, że ktoś je źle zrozumie. Moim zdaniem tylko debil by ich nie zrozumiał, także spokojnie!
Jak Kewin zeskoczył z okna, to myślałam, że sobie zeskoczył na dwór. I znowu się zaczęłam śmiać jak głupia. DLACZEGO BAWIĄ MNIE OKNA.
W sumie to dalej przewijają ci się w tekstach te wstawki, które nie brzmią patolowo, tylko bardziej... mądrze i ironicznie, ale ja rozumiem, że to trudno wyeliminować i stać się po prostu patolem (jakkolwiek to brzmi XD). Ogólnie tekst zabawny z tymi rozkminami na podryw! Serio. Trochę mnie to śmieszyło, trochę brzydziło, ale wszystko zostało dobrze zrównoważone, w końcu to patole. Coś słabo maślany ten tekst, ale to ja dzisiaj nie zażyłam dawki masła, może to dlatego. Dzisiaj zamieniłam je na olej rzepakowy. Także... na oleju wyjeżdżam!
P.S. A ja to bym teraz Egzystę np. poczytała, huehuehuehu. Tak tylko mówięęęę.